Tak to chyba trzeba ująć, po nocy, bo jak inaczej? Film „Ida” opowiadający historię poszukiwanej listem gończym zbrodniarki, został w USA nagrodzony wyprodukowanym przez Chińczyków Oskarem.
Każdy naród ma swoją legendę, w której pojawiają się postaci charakterystyczne, śpiewa się znane piosenki, powtarza gesty bliskie sercu wielu ludzi i podsuwa im zagadki pełne znaczeń zapomnianych, które oni rozszyfrowują natychmiast, z radością lub smutkiem, to już zależy jaki jest kontekst.
W polskiej legendzie nie było do dziś miejsca na takie postaci jak Wolińska, ale miejsce to właśnie zostało wyrąbane. I teraz już nie uda się nakręcić w Polsce niczego, gdzie nie występowałaby dobra, stalinowska prokurator, która chce ocalić przed złym księdzem wrażliwe polskie dziecko. Znaleźliśmy się dokładnie w tym samym momencie, w którym byliśmy kiedy na ekrany kin wszedł film „Kierunek Berlin” z Siemionem w roli głównej. A będzie gorzej, bo na tym nie poprzestaną. Cofamy się wprost ku szczęsnym czasom towarzysza Bieruta i wkrótce zaczną latać w kinach produkcyjniaki, a młodzież szkolna będzie miała obowiązek na to chodzić. Na „Idę” pewnie też będzie zmuszona pójść.
W zasadzie to nie wiadomo co tu napisać, bo wszyscy widzą o co chodzi, o to by bohaterów wojny domowej lat 1945-47 ponaklejać na koszulki, a ludzi, którzy ich zamordowali wysłać do Hollywood. Każdemu, prawda, według potrzeb.
Nigdy nie udało mi się nikomu wytłumaczyć, że jedynym ratunkiem dla treści, które bliskie są naszym sercom jest oprawianie ich w jakość. Film „Ida” jest filmem warsztatowo dobrym, tak mnie zapewniają ludzie, którzy na filmie się znają. Musi być taki właśnie bo ma do spełnienia poważne zadanie propagandowe, polegające na przemeblowaniu w głowach dzieciom. Film „Historia Roja” jest filmem komicznym, żenującym i demaskującym bezgraniczną pogardę reżysera dla widzów, nic więcej. Podobnie jest z tymi koszulkami, gdzie nadrukowane są wizerunki żołnierzy wyklętych, które wielu ludzi lubi. Nic innego ponad to niestety nie dostaniecie mili czytelnicy. Ktoś złośliwy powie, że nie ma potrzeby, bo na nic innego nie zasługujemy. Ja sam mam często takie przypuszczenia, szczególnie kiedy widzę ten entuzjazm sprzedawany na metry przez takiego patriotę jak Kukiz. Myślę, że na nic innego nie zasługujemy. Skoro biorą nas na takie plewy i takie brednie, trudno, musimy się pogodzić z niższością cywilizacyjną i zaakceptować stan rzeczy. Wszyscy ci, którzy utożsamiają się z tradycją reprezentowaną przez Wolińską, z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku wsiądą do pociągu jadącego do Hollywood, a my zostaniemy w tych głupich koszulkach przy grillu. I oby na tym się skończyło, bo apetyt rośnie w miarę jedzenia.
Dlaczego tak jest? Dlaczego nikomu nie da się wyjaśnić jak to jest z tą jakością? Bo ludzie nie rozumieją sztuki, nie mają z nią nawet śladowego obycia i mieć nie będą, bo programy edukacyjne zawróciły z tej drogi. Ludzie interesują się wyłącznie własnymi emocjami i możliwość wyrażenia tychże w piśmie, śpiewie lub w czymś innym uważają za sztukę. To nie jest prawda. Możliwość wyrażania emocji to jedynie wentyl – wyganiała Kasia wołki rozwidniało się – śpiewały biedne, wiejskie dziewuchy, które nie miały szansy na nic, poza wyrażaniem emocji właśnie. Kukiz do tego namawia, do wyrażania emocji, jak już je wyrazi, znika, by pojawić się przy okazji kolejnych wyborów. Mowy nie ma o tym, by ktoś w Polsce dyskutował o kwestiach formalnych związanych z produkcją filmu, książką, czy komiksem. To znaczy ja to robię z kolegą Bereźnickim, ale ma to charakter narad wewnętrznych. Może warto pomyśleć o nagrywaniu takich narad, sam nie wiem. Czuję się trochę dziwnie, bo jestem głęboko i poważnie przekonany do tej drogi, którą kroczymy. W końcu inwestuję w to własne pieniądze. Nie ukradzione z ministerstwa, nie wyjęte z Instytutu Sztuki Filmowej, ale własne. I to mnie odróżnia od reszty.
Chciałbym opowiedzieć Wam o naszym nowym projekcie, nad którym Tomek pracuje w tajemnicy od prawie pół roku, ale nic się nie da wytłumaczyć, póki nie widać ani jednej planszy, więc lepiej milczeć. Rzecz będzie podobna do japońskich drzeworytów z epoki Meji (chyba dobrze napisałem) i opowiadać będzie obrazem i słowem o latach 1870-1914. Forma albumu syntetyczna, jakość wysoka, tytuł – „Narodziny świata w 20 obrazach”. Tomek to rysuje, a ja myślę już o kontynuacji. Jak wiecie nie mam serca do chronologii, to znaczy nie lubię robić rzeczy po kolei, a wypadałoby, żeby kolejny album, z tej serii dotyczył lat 1918 -1939. No, ale mamy tę „Idę” ten triumf demokracji nad faszyzmem i pomyśleliśmy wczoraj, że może warto, naśladując tę jakość, jaką niewątpliwie były drzeworyty z epoki Meji, opowiedzieć o latach powojennych w Polsce. Wiecie: proces kurii krakowskiej, proces biskupa Kaczmarka, Wolińska, Pilecki, Kołakowski, Kuroń, Marzec 1968 i temu podobne sprawy. Tomka jeszcze do końca nie przekonałem i wiadomo, że nie da się tego zrobić szybko, ale na Oskara dla Idy wszyscy zainteresowani czekali przecież ponad rok i było warto. Może więc i my poczekamy.
Na razie czekamy do maja na ten nowy album, w którym odnajdziecie wiele wątków poruszanych na tym blogu.
A co będzie z „Idą”? Normalnie, sprzeda się ją do wszystkich telewizji świata, łącznie z telewizją północnokoreańską, a potem będą to puszczać jak kiedyś kaczora Donalda, w Wielkanoc, w pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia, w Boże Ciało i we wszystkich świętych. Z tym, że emisja zaduszkowa będzie wieczorem, a wszystkie inne z rana, żeby dzieci mogły obejrzeć zanim pójdą na mszę. I tak będzie to szło przez najbliższe dziesięć lat. Nam zaś pozostanie czekać na ukraiński film rozliczeniowy, w którym reżyser rozprawi się z demonami przeszłości zamieszkującymi nad Dnieprem. Film, w którym głównym bohaterem będzie cudem ocalony z zagłady mężczyzna, który po latach przyjeżdża na Ukrainę robić interesy i spotyka się z dziećmi tych co go o mało nie zamordowali. Szydzę oczywiście, nikt przenigdy takiego filmu nie nakręci, bo wtedy wszyscy ci gorący patrioci, wszyscy ci czarnosecinni hajdamacy poszliby się jak jeden zapisać do partii Rosja Razem i tak by się skończyły marzenia o inwestycjach banku światowego na Ukrainie.
Za dwa tygodnie w kawiarni Niespodzianka w Warszawie odbędzie się mój wieczór autorski, sobota 7 marca godzina 17.00. Zapraszam. No i zachęcam do odwiedzania strony www.coryllus.pl oraz sklepu FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy w Warszawie.
O !!! cholera , wyleciały mi z głowy oskary !!!
Niech Tomek Bereźnicki rysuje i nagrywajcie nawet bez wizji, jeśli to trudno na video. To taka kapsuła, która może coś przeniesie w przyszłość, gdy będzie ktoś zdolny to zrozumieć, szukający recepty.
Te nagrania na youtube czasem mają tylko planszę jako wizję i np można słuchać muzyki. No więc można też słuchać waszych rozmów.
Oscary są genetycznie modyfikowane 😉
Wolińska przyjaźniła się z reżyserem na emigracji.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Helena_Woli%C5%84ska
Oscar jest jak Pulitzer. Zydowska nagroda dla zydowskich produkcji. Epatowanie sie tym gownem to jest jednostka chorobowa. Pozostaje robic wlasne imprezy, zamkniete dla swoloczy, elitarne, zorganizowane na takim poziomie, ze dla tego scierwa spod znaku czekoladowego orla beda po prostu poza zasiegiem. Jesli chodzi o trend, to go juz wyznaczyles Coryllusie – albumem „Swiete Krolestwo”. To nie jest komiks, to jest album. Takie cos sie ostanie lata i nigdy nie trafi do piwnicznego kartonu. Bedzie stalo na honorowej polce. Liczy sie jakosc. Jakosc tworzy elitarnosc.
Temat targow ksiazki zrobiony wedlug takich standardow to jest moj pomysl na 2016. Na pewno na Slasku, bo tu bede w stanie ogarnac sprawe. Koncepcja jest prosta – targi ksiazki ktora promuje Polske i znak krzyza. Dla calej reszty szlaban. I zadnej martyrologii i tandetnych koszulek. Predzej jakies ekskluzywne zestawy dlugopis+pioro. Jakosc i ekskluzywnosc wyznacza kierunek. Budzet mi sie domknie na ta impreze w drugiej polowie roku i wtedy bede mogl powaznie do tematu podejsc. Mam pomysl,mam plan, mam elitarny zespol sprawnych organizacyjnie ludzi i mam oczywiscie mase pytan i na pewno bede potrzebowal solidnych konsultacji, przede wszystkim informacji.
Na okładce filmu Katyń na e-bay’u są polscy żołnierze i dwie flagi: ze swastyką i sierpem i młotem. Klient pomyśli że to film o wojnie a nie o sowieckiej zbrodni. Ida to kuriozum ? Nie Rewolucja zawsze dążyła do wyzwolenia mas od Kościoła. Wszelkimi metodami. Rewolucja ma swoje fałszywe legendy. Nie pamiętam tytułu tego francuskiego filmu o zwyrodnialcach i fanatykach z Wandei którzy skrzywdzili młoda rewolucjonistkę graną przez Sophie Marceau. Coryllus ma rację przerwa na „wolność” się skończyła. Wraca Stalinizm i jego stara gwardia. Niedługo znikną ulice Inki i Pileckiego a wrócą Lenina i Bieruta.
Napisałeś o kwestii bardzo ważnej – o profesjonalizmie. Niewykluczone, że „Idę” zrobiono zgodnie zasadami sztuki. To, niestety, dotyczy wszystkiego, również książek. Praca wydawnicza to nie wklepanie tekstu i wstawienie obrazków do programu zecerskiego, a potem na maszynę – papier wszytko przyjmie. I przyjmuje, co widać po publikacjach ludzi, którzy – przynajmniej oficjalnie – chcą robić dobrą robotę, wydając książki ważne i potrzebne. Mam na myśli pewne wydawnictwo działające w Polsce od ponad chyba 20 lat, którego właściciel z niefrasobliwością, która obecnie nie zasługuje już na żaden usprawiedliwienie, wydaje znakomite niekiedy tytuły w sposób urągający sztuce wydawniczej. Ma ten wydawca na swoim koncie książki naprawdę ważne, ale nawet jeśli trafi mu się dobry tłumacz (a ostatnio mu się trafiał), to i tak, gdy tekst dostał się w ręce tego „wydawcy i redaktora”, z trudem można było czytać z powodu podstawowych błędów edytorskich, świadczących o braku fachowej wiedzy zarówno z zakresu redakcji technicznej, jak i merytorycznej, nie wspominając o tzw. koncepcji wydawniczej. Ponieważ jest Wielki Post, więc powstrzymam się od wskazania tego wydawcy palcem, ale wiem jedno: ludzie nie znają tajników sztuki wydawniczej, ale spora część wyczuwa, że coś jest nie tak, że „książkę się ciężko czyta”, mimo że treść powinna być wchłonięta niemal za pierwszym podejściem, bo sam tekst jest napisany dobrze, ale…
Taka robota wydawnicza to nie żadna zasługa, a podejrzenie o specyficzny rodzaj dywersji ciśnie się jako pierwsze.
A zatem profesjonalizm, czyli to, co np. Niemcy niezwykle trafnie nazywają „die Kunst”.
Swój do swego,panie tego…a wszystko to za nam ukradzione pieniądze.
To wbrew pozorom nie jest nowa sytuacja.
Identycznie było po I WŚ. Sam fakt odrodzenia się Polski był traktowany przez starozakonnych jak jakieś horrendum. Był to z ich punktu widzenia akt antysemityzmu.
Zresztą tych aktów antysemityzmu było całe mnóstwo – rolnicy organizujący się w spółdzielnie producenckie też byli antysemitami – wszak taka spółdzielnia uniemożliwiała żerowanie handlarzy na pojedynczym rolniku.
Nowość co najwyżej polega na tym, że taki film, jak i parę innych wcześniej, powstał w Polsce.
A jeszcze większy antysemityzm był wówczas, gdy spółdzielcy rolnicy założyli sobie bank. I gdy polski rolnik, który brał we własnym banku spółdzielczym kredyt na nową chlewnię na przykład, dopuszczał się wówczas tzw. zoologicznego antysemityzmu. Co ciekawe, nawet jeśli brał ten kredyt z tego swojego banku na hodowlę bydła, które z natury jest przecie koszerne, bo taki kredyt również wyczerpywał wszelkie znamiona zoologicznego antysemityzmu, bo tu z kolei mleko od krów przezeń hodowanych przepijali goje. Jak iwę z powyższego wynika, uniknąć antysemityzmu jest bardzo trudno, a jeśli jest się polskim rolnikiem – jest to niemożliwe dopóki nie weźmie się kredytu w jakimkolwiek innym banku, zastawiając oczywiście pod ten kredyt gospodarstwo.
„Mowy nie ma o tym, by ktoś w Polsce dyskutował o kwestiach formalnych związanych z produkcją filmu, książką, czy komiksem”
Po raz kolejny daje się Pan poznać jako patologiczny wręcz ignorant. Tego typu dyskusje w kontekście komiksu toczą się w Polsce co najmniej od dwudziestu lat. To że nie ma Pan o nich bladego pojęcia nie oznacza, że nie mają one miejsca. Takimi stwierdzeniami po raz enty popada Pan w śmieszność.
Ale przyzna Pan, że z tych przywołanych przez Pana dyskusji o komiksie jakoś nic do tej pory sensownego nie wynikło, więc co nam po tych jałowych dyskusjach?
Panie, kochany od 20 lat sie toczą? I co? Co wynikło z tego toczenia? Komiks NIetoty? Czy może chodzi panu o komiks na temat Alfonsa Popiełuszko? Ogarnij się głupku, dobrze…nie będziesz mi tu sadził takich gniotów…duskusję się toczą, poza dziamdzianiem na nic was nie stać…..
Oscar – swoi swoim…
jest godzina 8:35am…
jak już tak grubo szyją to raczej w tych koszulkach z żołnierzami wyklętymi przy grillu długo nie postoimy…Zważajmy na rzeczy które widzimy a wierzmy w te których nie widzimy i tego się trzymajmy
Harbingerze. Bardzo proszę, pokaż nam jakiś narysowany przez siebie komiks, a najlepiej wskaż już wydany. Chciałbym bowiem zobaczyć, do czego w wyniku tej dyskusji doszedłeś. Albo wskaż kogoś, kto Twoim zdaniem jest godny polecenia jako autor, który owoce tej dyskusji urzeczywistnił w narysowanym przez siebie komiksie. No i nie zapomnij o autorze tekstów tego komiksu.
Fragmenty wspomnień Ryszarda Wolskiego „Byłem żołnierzem AK, więźniem sowieckich łagrów” z lat 1939-1952, znalazłam w biuletynie IPN, nr 1-2 z 2006 roku.
Los więzionych kobiet opisuje on tak:
” Najgorsze jednak wrażenie wywierały więźniarki.Nędznie odziane kobiety ze smutnymi twarzami prowadzone były przez potworne strażniczki więzienne.Te potwory, diablice w ludzkim ciele, rekrutowały się z marginesu społecznego. Gdy poczuły, że mają władzę, wyżywały się, pastwiły nad kobietami, które ich opiece były powierzone. Nie umiały się zwracać do więźniarek po ludzku ale zawsze krzyczały używając najgorszych obelżywych słów. Gdy przyglądaliśmy się strażniczkom, dochodziliśmy do wniosku, że oprawczynie z hitlerowskich obozów zagłady były w porównaniu z nimi nie tak straszne, a przede wszystkim nie tak wulgarne. Jedne i drugie były tworem podobnych do siebie systemów totalitarnych- stalinizmu i hitleryzmu.”
Jeżeli takie były strażniczki to jaka była Wolińska?
Niedawno na youtube były wspomnienie kogoś więzionego i przesłuchiwanego w Warszawie, w budynku gdzie urzędowała Wolińska. Skatowanych więźniów prowadzano tymi samymi korytarzami, którymi chadzała Wolińska. Twierdziła, że nic nie wiedziała i nie interesowała jej metoda zdobycia potrzebnych w śledztwie informacji. Tym się zajmował kto inny, podział obowiązków po prostu.
Wolińska była panią bardzo elegancką, używającą wytwornych perfum etc.
I teraz mają w to uwierzyć gimnazjaliści, których dyrektor szkoły wyśle do kina na „Idę”.
Wychowawczyni syna chciała iść z klasą na warsztaty rzeźbiarskie, jednak okazało się to niemożliwe, bo dyrektor chyba podpisał umowę z kinem. Dostanie za to swoje 1 zł od biletu.
„Kulturalną” panią, z rzadka i celnie używającą słów wulgarnych i przekleństw. Wolińska była pod tym względem jeszcze lepsza niż wspomniane Niemki. Taki żeński odpowiednik Bermana czy Zarakowskiego.
Jest „Ida” czekam na „Adi”. Niemcy też nakręcą warsztatowo świetny film po prostu – die Kunst
Wynikło to, że rynek komiksowy w Polsce z perspektywy czytelnika znacznie się rozwinął (rocznie ukazuje się przeszło 500 tytułów w tym przeszło połowa rodzimej produkcji). Na tyle, że nawet „wszystkowiedzący” Coryllus dostrzegł (choć późno) potencjał komercyjny w tym medium.
Coryllus, od sadzenia to są nabuzowani tanią krzakówką leśnicy. Chociaż raz posłuchaj mądrzejszego od siebie. Nie wiesz nic o komiksowym rynku. Jesteś w tej dziedzinie zerem (zresztą nie tylko w tej) więc się nie kompromituj. Wydanie jednego ledwie komiksu nie zmienia tego. Przytaczanie „Nietot”, tytułu kompletnie marginalnego dla większości odbiorców komiksów idealnie świadczy o twojej ignorancji. Gdy pewnego dnia będzie Ci dane zjechać do wielkiego miasta (np. do Warszawy) pofatyguj się z łaski swojej do sklepu komiksowego, obejrzyj co jest w ofercie i dopiero wówczas sil się na górnolotne pogadanki. Rynek komiksy w Polsce funkcjonował w czasach gdy jeszcze po drabinie na nocnik wpełzałeś. I co więcej działać będzie gdy dasz sobie już spokój z twoim pożal się Boże kieszonkowym mesjanizmem.
Pepeszo – nie tworzę komiksów, ale w odróżnieniu od Coryllusa staram się czytać ich jak najwięcej, a przede wszystkim wiedzieć o czym piszę. Ty z kolei zechciej wskazać jaki gatunek/konwencja interesuje Cię najbardziej. Postaram się wskazać te tytuły, które w moim przekonaniu warte są przeczytania. Na ten moment na pewno mogę polecić twórczość takich autorów jak Grzegorz Pawlak, Hubert Czajkowski, Sławomir Zajączkowski, Maciej Jasiński, Jacek Przybylski i Tomasz Niewiadomski. Jest tego więcej więc w razie zainteresowania z Twojej strony po prostu daj znać.
Chodzi o to, że te strażniczki z obozów, prymitywne i okrutne, to inny sort. Wolińska zaś była postacią znacząco inteligentniejszą. Miała cel. Smierć Stalina była dla niej ciosem, bo zadała sobie sprawę, że to koniec jej drogi. Okrutnej dla tych w których widziała wrogów. Została przez nowy porządek odstawiona na bok.
Używanie wulgaryzmów nie jest jej główną winą. To ideologia, której służyła z całym oddaniem jest złem a słudzy tej ideologi są skazani na czynienie zła. Ineteligencja i wyrafiniwanie mogą, jak sądzę, służyc złu skuteczniej niż prymitywna siła. To nie jest tak, że boimy się widzą prymitywnego kata idącego po nas a cieszymy widząc elegancką panią. Zbaczając tylko trochę z tematu, przypominam jak wyszli na grach z bezpieką ci co trafili na wyrafinowanych śledczych podających „pomocną ” rękę. Ci co prowadzili gry z bezpieką. No, nie zmasakrowano ich fizycznie, tak…
Galeryjka na stacji Centrum sklep z komiksami, wybór taki że czasu szkoda odwiedzać ten sklep.
Zasługujesz na Oscara…a o leśnikach wiesz tyle ile Ci gazówa wtłoczyła w łeb.
Oczywiście, 500 tytułów, w tym „człowiek skurwiel” na przykład. Weź przestań dobrze. Te tytuły to w większości nędzne naśladownictwa zachodnich albumów albo propaganda.
Norman Davies też przyjaźnił się, ale była to już wtedy profesorowa Brus i mieszkała obok historyka w Oksfordzie. Tadeusz Płużański zapytał o tę przyjaźń z była ubecką sądową morderczynia, na co Davies odpowiedział, że to niemożliwe, bo to szanowana żona oksfordzkiego profesora. Teraz wiadomo co to był za historyk.
Mądrzejszego ode mnie? Masz na myśli siebie jak zgaduję? Jesteś po prostu niesamowity. Wiesz co za parę dni kończę 46 lat, miałem w domu większość komiksów, które ukazały się w PRL, nie ucz mnie i nie bądź wulgarny. A zresztą bądź i tak cię stąd wyrzucę. Nie mogę tolerować ty takiego zgniłka.
Siwizna (tudzież łysina) nie czyni mędrcem. Nawet jeśli aspirant do rangi wyroczni ma zwyczaju ogłaszać się wszystkowiedzącym przy każdej możliwej okazji. Mamy w takich Polsce znaczny deficyt dlatego też twoje roszczenia w tym zakresie ani trochę mnie nie dziwią. Powoływanie się na posiadanie „większości komiksów, które ukazały się PRL” jest śmiechu warte. Nie tylko dlatego, że w porównaniu z obecnym stanem rynku było ich śmiesznie mało, ale przede wszystkim z tego względu, że od tamtej pory pod względem metod zarówno narracyjnych jak i wizualnych upłynęła cała epoka geologiczna. Doczytaj co tam się obecnie w komiksach dzieje i wtedy pogadamy. Wulgarności mi nie zarzucaj bo to nie ja wyzywam cię od głupków czym uwłaczyłeś tak naprawdę sobie i swojej siwiźnie za którą jak widzę usiłujesz się skryć zarówno ty sam jak i twoja ignorancja.
A mogłaby Pani wskazać chociaż dziesięć polskich współczesnych tytułów ze sklepu w metrze na które Pani zdaniem szkoda czasu?
Pisałeś coś o wspinaniu się na nocnik, więc ci odpowiedziałem, że jak ja sie wspiałem na nocnik to twój ojciec na księdza Zorro wołał. Dzisiejsza oferta w porównaniu z tą z PRL jest żałośnie uboga, tylko ktoś równie ubogi jak ona, czyli ty po prostu, może ją zachwalać. Może po prostu wymień swoje ulubione tytuły, to się pośmiejemy z kolegami.
Może ty wymień jakieś tytuły, charczesz tylko i charczesz..
O tym, że funkcjonujesz w jakimś alternatywnym wymiarze wiem nie od dzisiaj. Dlatego przegapiłeś ostatnie ćwierć wieku w historii polskiego komiksu. Jeżeli twoim zdaniem podaż w PRL była wyższa niż obecnie to proponuję już nie tyle wizytę w sklepie komiksowym tylko co najwyżej zakup gumowego młotka. Dla porównania w schyłkowym PRL ukazywało się (łącznie z węgierskimi przedrukami) ok. 18 komiksów rocznie. W 2014 r. tylko polskich produkcji opublikowano ok. dwustu. Ale cofnijmy się nieco w czasie. Na pierwszy ogień aby nie zdewaluować na raz tematu proponuję serie „Biocosmosis” z wydawnictwa Pro Arte. Pięć tomów serii głównej w kolorze opublikowanej w starannej formie poligraficznej + trzy epizody uzupełniające w czerni i bieli. Co więcej dwa epizody serii trafiły tam, gdzie nie chcą „Świętego Królestwa” czyli za granicę. Można? Można! I to bez blogowego gwiazdorzenia. Gdzie wtedy byłeś samozwańczy zbawicielu polskiego komiksu? Fuszyłeś wtedy dla Onietu pozostając w błogim przeświadczeniu że polski komiks to Tytus, Kloss oraz Kajko i Kokosz? Zechciej ocenić w swym znawstwie ten tytuł. Jak odebrałeś zarówno jego oprawę graficzną jak i scenariusz?
>>Harbinger is the mastermind behind the Collectors, controlling them by possessing the Collector General. It directs the Collectors to abduct the entire population of human colonies in order to process captives and use them to create a Human-Reaper.>>
Chłopie,wyjdź z tej gry i ocknij się realu.
Ty musisz mieć nieźle nasrane. Blogowe gwiazdorzenie….to ci się naprawdę udało.
Masz na myśli te żałosne popłuczyny? Weź ochłoń dzieciaku, zjedz coś, poproś matkę, żeby wysprzątała kuchnię, jak sam nie umiesz i popatrz przez chwilę w okno.
http://wydawnictwo-proarte.pl/?bio-galeria,73
Aha, z podaniem kolejnego tytułu się pospiesz, bo jak wróci administrator to cię wywali
Ależ to już się dzieje, jakby kto nie wierzył może kliknął w „głosniczek” i sam wysłuchać.
Redaktor Jerzy Sosnowski zadbał o odpowiednią wymowę propagandową. Obrzydlistwo.
http://www.polskieradio.pl/9/396/Artykul/1369436,Jerzy-Borejsza-niejednoznaczna-postac-ktora-zgubila-naiwnosc
Taaa,niedługo się dowiemy że jego brat,pułkownik Różański też był niejednoznaczny,no,może nieco kontrowersyjny,ale….
O tym samym chciałem napisać.
Halo, proszę mi powiedzieć, czy we wzmiankowanym filmie jest scena, kiedy bohaterka porzuca własne dziecko, które wygląda mało aryjsko i mogło by się przyczynić do jej dekonspiracji?
Ależ już to wiemy. Różański sam mówił o sobie w późniejszym czasie, że on wtedy był w jakimś transie. Tygodniami nie wychodził z urzędu, nie zmieniał bielizny. Itd.. Sam się sobie nie mógł nadziwić. Taki wielowymiarowy człowiek
Nic dodać, nic ująć i już wiemy gdzie pies pogrzebany. Jak zwykle zawsze chodzi tylko o jedno, czyli o kasę i będą do tego dążyć wszelkimi sposobami.
A samym filmem bym się specjalnie nie przejmował bo to film szary, czarno biały i smutny. Na takie filmy przeciętni ludzie na zachodzie spragnieni rozrywki praktycznie nie chadzają, a i nastroje na świecie ku temu niezbyt sprzyjające. Być może dlatego taki pośpiech, bo może da się jeszcze kogoś z dużej kasy ograbić, tym bardziej, że już nie ma chętnych do płacenia żadnego wymuszonego haraczu.
Więc czekam cierpliwie, ze spokojem na Oskara dla filmu „Generał Nil”, a wiem, że to pewnie jeszcze długo potrwa. Bo prawda ma dwa oblicza, jest twoja i moja, więc przyjdzie kiedyś czas również na naszą.
To co Pan napisał jest niesamowite. Otóż tak się złożyło, że ja ten rynek wydawniczy trochę znam od kuchni i te 500 tytułów, które dla Pana są jakością sama w sobie, stanowiącą o żywotności i ważkości tego segmentu wydawniczego w Polsce – szczególnie, że jest on owocem 20-letniej dyskusji, zapewne szeptem prowadzonej w korytarzach i gabinetach pewnej instytucji państwowej, to moim zdaniem wartość nic nie znacząca w porównaniu choćby z jednoroczną produkcją wydawniczą sejmu, nie mówiąc o produkcji papieru toaletowego z zabawnych nadrukami dla milusińskich, że się malcom chciało podcierać pupki. Czy Pan zrozumiał?
Najgorsze że nigdy nie wiadomo na który wymiar akurat trafimy…
Coryllusie, Proszę Państwa!
Co warci są autorzy wymienieni przez p. Harbingera? A konkretnie: kto ich wydaje? Za czyje pieniądze?
Szanowny Harbingerze, czy któryś z wymienionych przez Ciebie autorów również sam wydaje swoje komiksy, za własne pieniądze?
Hrbongerze, Warszawy nie ma!
To co jest, to atrapa miasta, które wprawdzie, ale nigdy nie wpoinno zostac odbudowane, z wielu powodów, o których nie teraz.
To co nazywasz wielkim miastem Warszawą jest w rzeczywistości Wielką Wiochą. Rozumiesz? Wielką, Śmierdzącą, Chaotyczną, Paranoiczną, Schizofreniczną, Chamską, Trywialną, Ogłupieńczą Wiochą, w dodatku zarządzaną przez ludzi o ww. cechach.
I tylko człowiek, który nie wie, czym była Warszawa może to, co jest, nazwać wielkim miastem. I nie próbuj ze mną na ten temat dyskutować.
A tu Wolińska kłamie.
Wiedziała wszystko, przesłuchiwała skatowanych ludzi i nie widziała, w jakim są stanie? Że niby wyrwane paznokcie sami sobie wyrywali? Zębami może?
Prowadzącym oskarową galę był aktor znany ze „Smerfów”, który pokazał się z „mężem”. Marynarką „męża” zachwycał się w tv polski „kreator mody”. Taka moda idzie za oskarem.
Oskar dla prawdziwego i wartościowego filmu o gen. Nilu byłby dyshonorem, podobnie jak Nobel dla prawdziwego, niezależnego naukowca.
Mocne i trudne do podważenia. Starą Warszawę można podziwiać na wiekowych płótnach Canaletta w drezdeńskiej galerii, a tą bliższą nam na krótkim filmie Warszawa 1935, który jest jedynie komputerową rekonstrukcją, ale i tak wrażenie niesamowite. O klasie i możliwościach tego miasta w tamtym czasie niech świadczy fakt, że posiadała infrastrukturę jedną z nowocześniejszych w Europie. To była metropolia z ogromnymi zbiorami muzealnymi, galeriami, wspaniałymi kamienicami, ogrodami i parkami. Gdyby nie wojna to to miasto byłoby jedną z piękniejszych i ważniejszych metropolii nie tylko w Europie. To wszystko zostało bestialsko jakby specjalnie wręcz wypalone do gołej ziemi. Warto czasem zadać pytanie, dlaczego? A co wybudowano po wojnie, potworka i to bardzo dużym nakładem pracy i środków, pozbawionego dawnego charakteru i co najgorsze bez dawnych żyjących tym miastem i jego historią mieszkańców.
Harbingerze, arytmetyka mówi, że jeśli te 500 komiksów podzielimy przez 25 (lat), to rocznie zaledwie 20 tytułów czy też woluminów. Jak na 36-milionowy kraj w środku kontynentu, to ta produkcja jest mniejsza od produkcji pomników?! Zwłaszcza pomników JPII i Piłsudskiego razem wziętych. To jest prawie nic, substancja śladowa, materiał do badań bakteriologicznych, kazuistycznych, a nie dane do jakiegokolwiek rynku komiksu.
Jasne, że kłamie. Przecież ja to piszę ironicznie.
Zawsze na ten sam. Dlatego, że dla nas nie może być innego. Jak również z ich punktu widzenia dla nas nie ma innego poza pięścią.
Ja na pewno nie zamierzam z tobą dyskutować, bo – cytując klasyka – z głupkami się nie rozmawia. A od razu widać, że jesteś niewąskim kretynem. Pepeszuj się sam ze sobą.
Przecież napisał 500 komiksów ROCZNIE durniu, a nie na 25 lat. Czym prędzej wracaj do liczydeł i elementarza. Propedeutyka czytania ze zrozumieniem na pewno ci się przyda kraplaku. Lecz się na krocze bo na te resztki mózgu to już stanowczo za późno.
Z tego widać, że nie tylko nie masz rozeznania, ale też po prostu gustu. Słodź się zatem dalej we własnym grafomańskim sosie. Od komiksu odejdziesz szybciej niż ci się wydaje, bo nie będzie z tego takiej kasy jak się spodziewałeś. Komiks to sport dla zawodowców, a nie nadętych amatorów. Przez kwartał nie potrafiłeś sprzedać nawet 1000 egzemplarzy („Prześwięcone Królestwo” nadal jest w sprzedaży). Do zobaczenia na „Kompromitacjach” leniwcze, któremu nie chce się nawet sięgać do solidnych źródeł.
http://kompromitacje.blogspot.com/2012/10/maciejewski01.html
Słoiku, opróżnij swoją zawartość, a potem skocz do śmietnika, co go HGW podstawiła pod okno. No, dalejże mądralo z Wielkiej Wiochy!
Leśnicy są spoko. Do momentu gdy dochodzą do wniosku, że warto odpłatnie upubliczniać swoją grafomanie (a przy okazji wybujałe ego). Gazówa uderza w caban tym ćmoluchom, którzy mają w zwyczaju kasować komenty tych, którzy potrafią wskazać im ich ignorancje. Stara, dobra UB-ecka metoda: tolerować tylko i wyłącznie wazeliniarzy i miziaczy.
Wracaj do dziupli pytkowy miziaczu. Nie zapomnij doładować w swoim rodzinnym PGR-rze pepeszy w bardziej cięty dowcip. Bo ten który prezentujesz jest słaby niczym przysłowiowe trampki Bolka. Odwiedź też pobliską dżunglę i naprostuj banany. Od razu widać, że jesteś w tym świetny mentalny bolszewiku.
Eter czuć cię na meter 😉 Tak zorientowani o wartościowych pozycjach z konkurencji byli twoi przodkowie bolszewicy z dziada pradziada.
No skumało pacholę nic a nic z tych 500 komiksów MIESIĘCZNIE. I tak kończy każdy wyszczekaniec.
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.