Albowiem odległość między nim a żółwiem dzieli się na nieskończoną ilość małych odcinków, które obaj muszą przebyć. Taką zabawę wymyślił Zenon z Elei i wszyscy rzucili się udowadniać mu, że nie miał racji, a jego paradoksy zostały unieważnione w końcu stwierdzeniem, że nieskończona ilość odcinków daje w sumie jednak skończony dystans. Można było zatrzeć ręce z uciechy i nazwać Zenona wynalazcą dialektyki, polemistą, sofistą czy czym tam jeszcze. Przypomnę w tym miejscu nieśmiało, że był to szef gangu zwalczającego miejscową władzę czyli tyrana wyniesionego przez lud. Tyrana któremu przeciwstawiała się niejawna organizacja o nazwie Eleaci. Jej szefem był właśnie Zenon. Była to agentura ateńska, albowiem Ateńczycy nigdy nie porzucili myśli o tym, by zawładnąć zachodnim basenem Morza Śródziemnego. Miejscowi tyrani, po których została bardzo zła prasa, albo wręcz nic nie zostało – domniemywać należy, że za sprawą filozofów, popierających demokrację, czyli rządy oligarchii – nie chcieli jednak panowania ateńskiego. Zenon został zdemaskowany i zamordowany w okolicznościach makabrycznych, ale najpierw jeszcze odgryzł sobie język. I ja mam uwierzyć, że ten facet zajmował się wymyślaniem i kolportowaniem idiotycznych paradoksów, które nie przydawały się nawet do rozstrzygania sporów o kozę co wlazła w szkodę? Wszak ruch jest złudzeniem, koza więc nigdzie wleźć nie mogła. Szkody jednak są faktem, więc cóż się stało w takim razie, skoro ruch jest pozorny? Bardzo przepraszam, ale pozwolę sobie zwątpić w taką egzegezę. O paradoksach Zenona wiemy od Arystotelesa, czyli ze źródła ateńskiego, późnego i do tego jeszcze związanego z dworem macedońskim. Nie czas teraz na analizę tekstu Arystotelesa, bo o czym innym będę pisał. Paradoksy Zenona rozpatrywane są w oparciu o rzeczywistości fizyczną, albowiem jesteśmy jeszcze w okresie presokratejskim i mowy nie ma, by ktoś śmiał rozumieć cokolwiek metaforycznie. Tak nam się tłumaczy postawę Eleatów, choć przecież dialektyka nie stroni od metafor i pułapek logicznych. Nie ma więc ani jednego powodu, by paradoksy Zenona omawiać w oparciu o doświadczenie fizyczne. I to jest widoczne w samym ich opisie. Dlaczego Achilles nie dogoni żółwia? Odpowiedzi udziela sam Zenon ustami i piórem Arystotelesa i to już na samym początku. Dlatego, że wydaje mu się iż jest dwa razy szybszy od żółwia i pozwala mu wystartować wcześniej. Jest bowiem pewien zwycięstwa. Widzimy jasno, że mamy tu do czynienia z kategoriami psychologicznymi, a nie fizycznymi. Najważniejszą z nich jest pycha Achillesa i jego pewność siebie. On wie, że zwycięży. Paradoks Zenona nie dotyczy więc świata fizycznego, ale czegoś innego. Spróbujmy wyjaśnić czego dokładnie. Oto Achilles rozpoczyna wyścig z żółwiem i puszcza go przodem. Dystans jest jasno wskazany, miejsce, gdzie mają się zatrzymać także, ale Zenon mówi – ruch jest pozorny, więc tak naprawdę wyścigu nie ma. Obaj zawodnicy więc stoją. I my, chcąc udowodnić, że Zenon nie ma racji, musimy przyjąć już na samym początku, że ją ma. Dlaczego ją ma? Bo Achilles został na mecie, a żółw wyruszył i przebył pewien odcinek. No, ale ruchu nie ma, więc jak mógł przebyć odcinek?!
Czy Zenon w tym absurdzie kwestionuje rzeczywistość fizyczną i namacalną? Czy jego kolega, dowódca floty samijskiej, pływający do wszystkich ważnych portów leżących nad Morzem Egejskim na pełnych żaglach i obserwujący, jak zmienia się wszystko w miarę kiedy jego okręty przyspieszają, także ją kwestionuje? Nie. Oni obaj mówią – musisz narzucić swoje zasady i zyskać przewagę, którą każdy uzna za coś naturalnego. Obaj są bowiem politykami, w dodatku prowadzącymi działalność konspiracyjną. Achilles jest bezradny wobec Zenona, który wymyślił całą tę historię i narzucił swoje zasady, a także wobec żółwia, któremu sam dał przewagę, uznając, że jest odeń szybszy. Ktoś powie, że to Zenon nie Achilles tak uznał. Tym gorzej dla Achillesa, albowiem pozwolił się zdefiniować Zenonowi. Na jego usprawiedliwienie mogę rzec tyle, że był już martwy, kiedy Zenon zabrał się za tworzenie jego definicji i niewiele mógł zrobić. To jest, jak sądzę istotny sens paradoksów Zenona. Zawiera on po prostu polityczną strategię, która może być kolportowana bezpiecznie, bez zwracania na siebie uwagi. Można ją wykładać w szkołach, można ją opisywać w listach i można o niej dyskutować przy rozcieńczonym wodą winie. Dla profanów i różnych gamoni, będzie to zawsze tylko zestaw absurdalnych historyjek napisanych przez uparciucha, który chciał zakwestionować zjawiska fizyczne.
O tym, że paradoks Zenona działa i Achilles rzeczywiście nie dogoni żółwia, możemy się przekonać analizując także współczesne zjawiska polityczne. Wczoraj obejrzałem fragment filmu dokumentalnego o tym, jak Adolf Hitler doszedł do władzy. Wiecie jak? Poprzez sądy. Jego ludzie opanowali przede wszystkim sądownictwo, a ludziom reprezentującym inne ugrupowania w Niemczech, wydawało się, że on jest żółwiem, któremu należy dać przewagę, albowiem wszyscy inni są szybsi od niego. Nikt co prawda nie nazwał go żółwiem, ale Hindenburg powiedział wręcz do von Pappena, że Hitler to królik biegnący po polu, który odwróci uwagę konkurencyjnych w stosunku do partii Centrum, ugrupowań w Niemczech. W czasie, kiedy uważano go za królika, ale także trochę za tygrysa, który powstrzyma komunistów, Hitler opanował sądy. Po to rzecz jasna, żeby uratować Niemcy. Achilles zaś został za nim daleko w tyle, albowiem sam wskazał, że nie jest on żółwiem, a królikiem, a tym samym okazał się jeszcze głupszy niż Achilles z paradoksu Zenona.
O tym, jak wygląda sytuacja w polskich sądach wszyscy wiemy. I mam wrażenie, że ufamy iż można im dać przewagę, albowiem nasz Achilles na pewno je dogoni. Sądy bowiem pracują wolno i spokojnie można porównać do żółwia. Wczoraj jednak coś przyspieszyło i albo zmienimy zasady w paradoksie Zenona, który należy wykładać, tak jak to opisałem, albo okaże się, że żółw jest królikiem i tygrysem jednocześnie. Oto postanowiono, że organizacje ekologiczne z całej Europy będą mogły skarżyć przed sądami operaty urządzeniowe obowiązujące w polskich lasach. Taki operat to jest zbiór postanowień określających wszystkie prace na danym obszarze leśnym, które maja być wykonane przez dekadę. Jego zakwestionowanie przed sądem oznacza – jeśli sąd okaże się żółwiem – paraliż prac w lesie, albo – jeśli sąd okaże się królikiem – całkowitą tego lasu dewastację. Jak myślicie jak będą przebiegały takie sprawy i kto będzie stymulował sądy do zmniejszenia lub zwiększenia tempa prac? Dodam jeszcze, że ani w Niemczech, ani w Austrii nikt nie może kwestionować operatów urządzeniowych.
Czy dostrzegamy analogię pomiędzy paradoksem Zenona a tą sytuacją? Obyśmy ją dostrzegli na czas. Bo będzie po nas. Oto Zenon wskazując na strategię, jaką przyjęła jego organizacja, umieszcza ją wśród formuł edukacyjno rozrywkowych opisujących nie poznaną jeszcze do końca rzeczywistość fizyczną. Oto politycy niemieccy korzystając z faktu, że ich decyzje zasłonięte są unijnym żółwiem, wyciągają z szafy zakurzone już nieco zapiski Adolfa Hitlera i próbują nas przekonać, że przejęcie władzy – w kilku etapach, albowiem żółw musi najpierw przebyć połowę drogi, zanim Achilles w ogóle wystartuje – nad obszarami niezurbanizowanymi w Polsce, to ekologia. My zaś przyjmujemy te założenia, żeby w ogóle móc rozpocząć polemikę. Taka bowiem jest rzeczywistość legislacyjna. To znaczy jedyna istotna. Musimy się zgodzić na to, że chamskie próby zawładnięcia 1/3 kraju to próba wyjaśnienia paradoksu ruchu. Potem zaś dopiero szukamy argumentów przeciwko, ale w oparciu o założenia jakie zaproponował pan Hitler, to jest przepraszam, chciałem rzec – Zenon.
Puśćmy teraz wodze fantazji i zastanówmy się co zrobi żółw kiedy już pokona odcinek drogi, dający mu pewność, że Achilles go nie dogoni? Ogłosi, że na terenach, które zostały wyłączone z eksploatacji i pielęgnacji w skutek zakwestionowania operatu w sądzie, doszło do klęski ekologicznej, bo wyroiła się tam brudnica mniszka, zwójka żywiczaneczka czy chrabąszcz majowy. W związku z tym należy podjąć odpowiednie kroki. Jakie? Nie wiemy. Na pewno nie można przerwać postępowania sądowego, które będzie się dalej toczyło swoim żółwim tempem. A skoro tak, to leśnicy nie będą mogli nic zrobić. Katastrofa jednak będzie się rozszerzać, a żółw będę posuwał się dalej kwestionując inne operaty i wskazując na to, że do klęski doprowadzili leśnicy, albowiem źle wykonywali swoje obowiązki. I to wszystko będzie się odbywało przy założeniu, że ruch jest pozorny. I wszyscy będą widzieć, że to prawda. Prawo bowiem będzie jednocześnie działać i nie działać. Kolejnym etapem zaś będzie formułowanie aktów oskarżeń przeciwko administracji leśnej i ustalanie nowych zasad zarządzania obszarami dotkniętymi klęską. Jak te zasady będą wyglądały? Nie wiem, ale myślę, że będą podobne do tych, które zastosował pan Hitler w sądach przed uzyskaniem pełni władzy w Niemczech.
Dodajmy do tego Trzaskowskiego i jego pakt C40, który wskazuje jak należy zarządzać obszarami zurbanizowanymi. I zadajmy sobie pytanie – co po wprowadzeniu w życie jednych i drugich zasad znaczyć będą demokratyczne wybory, a także do kogo należał będzie teren, na którym wszyscy będziemy stali?
Czy PiS sobie z tym poradzi? No właśnie nie wiem. Na razie pisowski Achilles pozwolił żółwiowi wystartować wcześniej, a arbitrzy oceniający wyścig orzekli, że Achilles jest szybszy dwa razy od żółwia, przyjmując jednocześnie założenie zasugerowane przez Zenona i Hitlera, że ruchu nie ma, a sądy są wolne. Werbalne kwestionowanie wolności sądów i wskazywanie, że są one uzależnione od Berlina nic nie da. Zenon tylko wzruszy ramionami, bo on ma poważną robotę do wykonania, musi przejąć z kolegami porty na zachodzie i przekazać je pod władzę Aten.
Żeby to zrobić trzeba użyć narzędzi, które znajduj się poza stworzonym przez Zenona i postrzeganym jako czysto fizyczny, układem. Czy to w ogóle jest możliwe? W tym momencie myślę, że nie, ale bardzo chciałbym wierzyć, że jednak tak. Co powoduje mój pesymizm?
Pokazano wczoraj w telewizji pierwszy odcinek programu pod tytułem W Otwarte karty. Jest to przeniesienie wprost formatu z radiowej jedynki do telewizji. Prowadzi ten program pani, o której usłyszałem po raz pierwszy – Małgorzata Raczyńska – Weinsberg. Załapałem się tylko na końcówkę, a gościem był nie byle kto, bo sam prezes Kaczyński. Usłyszałem, jak mówił – że przeciwnicy polityczni PiS uważają się za ludzi uprzywilejowanych i traktują wolność sądów jako coś fikcyjnego. Sądy muszą być po prostu ich. I to koniecznie trzeba zmienić. Prowadząca zaś zasugerowała, że ani ona ani prezes nie znajdują się w grupie ludzi, którzy posługują się takimi paradoksami – wolne sądy, ale jednocześnie czyjeś sądy. Prezes spojrzał na nią przenikliwie i jej sugestię potwierdził. Ja, wiedziony ciekawością, wpisałem od razu nazwisko prowadzącej w gugla. Oto co otrzymałem. Najpierw tekst z wirtualnych mediów, który rozpoczyna się od zdania: W wiosennej ramówce dwa publicystyczne programy Małgorzaty Raczyńskiej-Weinsberg z radiowej Jedynki będą także pokazywane w TVP Info. Chodzi o cykle „W otwarte karty” i „Gdzie jest pan Cogito”. – Media publiczne porozumiały się elegancko i spokojnie – podkreśliła autorka, która kilka lat temu starała się o funkcję prezesa TVP.
Potem zaś wyświetlił mi się życiorys Małgorzaty Raczyńskiej Weinsberg z Wikipedii: https://pl.wikipedia.org/wiki/Ma%C5%82gorzata_Raczy%C5%84ska-Weinsberg
I to w zasadzie tyle. Powiem Wam jeszcze, że wcale mi się ten program nie podobał, a najgorsza była scenografia, bo składała się ona z biblioteki wyświetlonej na greenscreenie. Takiej samej, jaka jest w restauracjo Magdy Gessler przy głównym rynku w Warszawie.
Jak widzimy Achilles nie może dogonić żółwia, albowiem nie potrafi się zdefiniować. Mimo, że wcale nie jest martwy. Zdaje się w tej kwestii całkowicie na Zenona. I nie mówcie mi, że mam złudzenia i mieszam porządki. Na dziś to tyle.
Dzień dobry. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło -mówi polskie przysłowie. Oczywiście martwię się o te lasy i uważam, że trzeba palnąć mocno w każdą łapę, która się po nie wyciąga, ale też uważam, że te jednoznacznie wrogie wobec Polski działania sił zagranicznych i miejscowych są dobrą okazją dla PIS, żeby otwarcie pokazało kim w istocie jest. I nie chodzi mi o to, co w telewizorze powie Prezes, ale co faktycznie zostanie zrobione w tej sprawie przez partię, mająca wszak nawet większość sejmową. To kryterium staje się coraz pilniejsze. Dla dobra bowiem Polski, to jest w tym i mojego ważne jest, żeby nie tracić czasu na popieranie ekipy, która jest tylko rewersem bandy jawnych naszych wrogów. Sprawa się wyjaśni i tak, bo twardy elektorat PIS wymrze w ciągu 10 lat, a postępów w rekrutacji nowego nie widać. Prezes – oby żył wiecznie – jednak wieczny nie jest. Jeszcze więc za naszego życia stanie bardzo poważna kwestia – na kogo głosować. Głosowanie bowiem raczej zostanie i cała ta lewacka banda na to właśnie liczy, jak ten żółw. Przyszłości oczywiście nie znamy, ale ja sobie wyobrażam nową partię – opozycyjną niestety – która zagospodaruje żyjącą jeszcze resztę sierot po Polsce. Będą to sponsorowani dyskretnie z Londynu monarchiści z prawdziwego zdarzenia. Nie ma tego złego…
„Polski interes narodowy jest trudny do zdefiniowania”, a rola do odegrania dla naszego narodu została określona w epoce, gdy język polski w gimnazjach i na uniwersytetach był nadobowiązkowy.
Bez przeszkód można było studiować zagadnienia związane z antykiem.
Żona Weinsberga reprezentuje tradycję arystotelesowską, Prezes jest neoplatonikiem, dlatego nie podjął dyskusji.
W przedwojennych liceach uczyli profesorowie z UW – humaniści klasyczni. Narodowa świadomość polska, filozofia, kultura, nauka nie odrodziła się.
Nadal pod tym względem tkwimy w XIX wieku.
Czyli nie zrozumiał pan, że media właśnie są przejmowane?
O czym pan w ogóle mówi?
Przez Zenona?
Ha, ha, ha, ale dobry kawał…
„W latach 2004–2006 był prezesem stowarzyszenia kultury żydowskiej Beit Warszawa, skupiającego postępowych Żydów.”
Z wiki o mężu
i tak zostałem tropicielem postępowych spisków.
Tu nie ma czego tropić, tak jak nie ma czego rozwiązywać w paradoksach Zenona. Jeśli ruchu nie ma, a żółw przebył połowę dystansu zanim Achilles ufający w swoją szybkość w ogóle wystartował, to Zenon nie jest tym za kogo się podaje.
– media? Ja myślałem, że to głównie o Lasach i wymiarze sprawiedliwości. A media – żeby ktoś je przejął – to trzebaby najpierw mieć. Poza ulotkami rozrzucanymi czasem po ulicach za komuny – to media zawsze były ich i to się nie zmienia, niezależnie od tego jak się nazywa prezes radiokomitetu…
Tu jest dalszy ciąg tego życirysu 😛
https://pl.wikipedia.org/wiki/Jan_Weinsberg
Niech pan jeszcze raz przeczyta tekst w całości, dobrze…
Chciałem być dyskretny
Zastanawiam się, czy nasz los jest tylko wprzęgnięty by być publiką dla poczynań Zenonów i drapieżnych zająców. W 2010 przed wyborami usłyszałem zdanie jednego oficera: „wy głosujecie, my wybieramy”. I tak jakoś te życiorysy jednych się przeplatają a my jak ta publika oglądamy pozorne wyścigi. Dał Pan do myślenia po raz kolejny.
Ciekawe z tym oficerem, ale doświadczenie uczy, że w pojedynkę oficerowie są jednak durniami
Polska dusza, czyli w jakimś sensie głowa, jest oddzielona od ciała płotem na wschodzie wybudowanym za kilka miliardów złotych.
Jakoś nie cieszymy się z Nobla dla Aleksandra Białackiego – Nobel wprawdzie słuszny, ale ktoś pilnuje, żeby polska głowa nie zrosła się z ciałem. Mamy przyszytą protezę głowy.
Czytam w wikipedii, że:
– ruscy tak dostali w dupę od Finów wspomaganych przez Zachód w 1940, że uzyskali (ruscy, nie Finowie) 35 tys. km kwadratowych terytorium, co może się powtórzyć na Ukrainie tzn. ruscy dostaną w dupę, ale nie będą stratni, Białacki mieszkał na tych zdobytych terenach,
– zazwyczaj osoby opisywane w wikipedii są dziećmi swoich rodziców; pani Raczyńska chyba nie jest dzieckiem swoich rodziców, bo miesza ze swoim nazwiskiem: raz Kocznorowska, innym razem Raczyńska-
Może przeszła jakąś inicjację, rytuał – niekoniecznie obrzezanie – i jest nowym człowiekiem (po raz któryś).
A tak oto opisuje sylwetkę tej pani niemiecka prasa gadzinowa w Polsce:
https://www.google.com/amp/s/wiadomosci.dziennik.pl/wydarzenia/artykuly/60590,raczynska-z-serca-rywinlandu-do-kariery-w-iv-rp.html.amp
Naprawdę za kilka miliardów? Uważa pan, że płot jest niepotrzebny?
Sam się zastanawiam, dokąd można by uciec.
O ucieczce nie ma mowy
Niech Pan posłucha uważnie, to zrozumie Pan po co ten mur. Żydzi wymyślili polskość. Włodek Goldkorn o swoim życiu i wydarzeniach Marca ‘68 roku – YouTube
Coś jeszcze prócz polskości wymyślili? Czy na polskości poprzestali?
Czyli jednak okazuje się, że Niemcy doskonale czerpią ze swoich tradycji i wiedzą, że TSUE musi dusić polaczków ws. sądownictwa, bo jak wskazywał kiedyś Michalkiewicz sędziowie Iustiti na jednym z pierwszycch anty-pisowkishc spotkań zebrali się w liczbie 1000 osób, co jak stwierdził redaktor oznacza, że 10% najważniejszego w Polsce aparatu administracyjnego stanowi niemiecka agentura.
Dodam tylko od siebie, że to niestety Pan Waszyczykowski sprowadził tutaj Timmermansa, ponieważ sam zaprosił TSUE to PL, żeby się przekonali, że u nas standardy demokratyczne i prawne mają się bez zarzutu. No i przyjechali sprawdzili, ale zapytali się w tej kwestii GW i Jarosława Kurskiego. Tamci powiedzieli, że u nas jest dyktatura partyjna, katolicka, patriarchalna i antysemityzm. Właśnie dlatego nasi czyli PiS powinni przestać myśleć kategoriami „ich” czyli pączków w maśle unijnym. My przecież nie palimy się ze wstydu, gdy jak to kiedyś powiedział wąsaty Prezydent „piszą o nas już nawet na Jamajce”.
Czy PiS sobie z tym poradzi?
Nie, PiS sobie z tym nie poradzi.
Nie może sobie poradzić, bo PiS nie jest nawet Achillesem. PiS jest żółwiem.
Czyli wyobrażenie (Strzeż się wyborażeń! ostrzega nas Epiktet) dotyczy wyścigu żółwia z żółwiem.
A w takim wypadku paradoks Zenona działa w ten sposób, że oba żółwie przegrywają wyścig: pierwszy przegrywa z drugim, a drugi z pierwszym (bo z którymś przegrać musi, a jest do dyspozycji tylko pierwszy).
Jest tam wykład na temat faszyzmu, płynnej rzeczywistości, posypywania głowy popiołem, zachwytu dla komunizmu, ten z 1968 roku był be, bo nacjonalistyczny, nieograniczonej emigracji… zasad wyboru szkoły ( ta w której uczą religii katolickiej jest be) i o tym jak się określa własną tożsamość. Tak z grubsza. Dla mnie jest to przede wszystkim opowieść o braku poczucia odpowiedzialności za cokolwiek i kiedykolwiek.
odpaliłem kwadrans, w sumie to niewiele mnie zaskoczyło jak zawsze, mniejszości są super, i oni „trzymali się ze Ślązakami”, bo obawiali się Polaków, miejscowych…
Żyli sobie jak pączki w maśle, a tu nagle Gomułka mówi, że są piątą kolumną. Ta obraza krwi wymaga i dlatego stosują wobec Polaków odpowiedzialność zbiorową. To że w Izraelu porę razy wsadzili go do więzienia nic to… mogli. Ale że Gomułka powiedział… co mu ruskie kazali, to nie do pomyślenia.
Widzi Pani jakąś możliwość rozwiązania tej kwestii?
Tak. Wychować odważnych obywateli. Brakuje nam odwagi cywilnej.
A tu taki kwiatek. Milion złotych kary dla firmy wylewającej chemikalia do gruntu | Niezalezna.pl
Dlaczego informacja jest niepełna? Co to za nieuczciwa firma?
Nie brakuje.
https://youtu.be/UfsTl0F0d-w
Jeżeli nie ma efektów, to znaczy, że coś robimy nieprawidłowo.
Szczęść Boże i dobranoc!
Dedykacja dla niezłomnych takich, jak Pani i poseł Braun:
Quando ti guardo
Dopo un giorno pieno di parole
Senza che tu mi dica niente
Tutto si fa chiaro
A te che mi hai insegnato i sogni
E l’arte dell’avventura
A te che credi nel coraggio
E anche nella paura
A te che sei la miglior cosa
Che mi sia successa
A te che cambi tutti i giorni
E resti sempre la/lo stessa/o
Proszę mnie nie obrażać. Nie mam za grosz szacunku do posła Brauna. Nie mam jedynie ochoty brać na siebie win tego starego głupca i prostaka Gomułki.
Powinna jeszcze dodać łotra.
Zabawny pan jest.
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.