paź 122019
 

Postanowiłem zarobić parę złotych na tym Noblu, czyli zrobić to, do czego nawołują zawsze wzmożeni i podbechtani przez „starszych w wierze” polscy dziennikarze – postanowiłem uczyć się od żydów. W praktyce oznacza to wykorzystywanie nie swoich koniunktur, przejmowanie ich i zarabianie na tym pieniędzy. Jak wiecie mam ograniczone możliwości, albowiem nie reprezentuję żadnej organizacji, a jedynie siebie samego. Tak więc korzyści jakie czerpał będę z Nobla Tokarczukowej siłą rzeczy będą ograniczone i krótkotrwałe. No, ale będą i to jest już duży plus, a do tego dobry przykład, jak można uczyć się od żydów.

Wszyscy tutaj zdają sobie dokładnie sprawę, że Olga Tokarczuk nie jest żadną pisarką, albowiem pisarz to człowiek, który kreuje konwencje i je potem rozwija albo ktoś, kto starając się dojść do prawdy wywraca uznane narracje. Innych pisarzy nie ma. Reszta autorów to propagandyści i do takich osób zaliczam Olgę Tokarczuk, której twórczość jest najbardziej wyrazistym przykładem tego, jak z prawdziwych przesłanek wyciągać fałszywe wnioski. Czyli – redukując rzecz do formuły najprostszej – jak kłamać. W czyim interesie kłamie Olga Tokarczuk, możemy się tylko domyślać. Nie o niej jednak będzie ten tekst, a o Ignacym Schiperze, autorze, który powinien być w zasięgu zainteresowań Jarosława Kaczyńskiego, ale z niezrozumiałych względów nie jest. Oczywiste jest za to, że Schiper w przeciwieństwie do nowej noblistki jest człowiekiem wiarygodnym. Jako badacz, jako ekonomista, jako historyk, a wreszcie jako człowiek. Ostatecznego bowiem uwiarygodnienia Ignacego Schipera dokonali Niemcy wypuszczając go przez komin na Majdanku. Olga Tokarczuk z całą pewnością nie czytała książki Ignacego Schipera „Dzieje handlu żydowskiego na ziemiach polskich”, a jeśli jednak czytała, to zarówno „Bieguni” jak i „Księgi jakubowe” są wyrazem głębokiego niezrozumienia czytanego tekstu, albo celowej manipulacji. Nie można bowiem być aż tak głupim (chyba).

Większa część pierwszego tomu „Dziejów handlu żydowskiego” poświęcona jest właśnie temu okresowi, który tak bardzo interesuje Olgę Tokarczuk – czyli drugiej połowie XVIII wieku, kiedy to najaktywniej działali w Polsce frankiści. Zacznę jednak od biegunów, wśród różnych znaczeń tego słowa, Ignacy Schiper wskazuje na jedno szczególnie ważne i, w jego ocenie podstawowe. Bieguni, to nie są żadni uciekinierzy przed szlachecką przemocą, jak się Tokarczukowej zdaje, ale ludzie, którzy poprzedzali żyda domokrążce, omijającego oficjalne kanały dystrybucji, kontrolowane przez niemieckie mieszczaństwo. Bieguni stawali w progach chat i dworów zapoznając ludność wiejską i pana dziedzica z rodziną z ofertą jaką ma na wozie żyd pośrednik, który właśnie do nich zmierza. To byli faceci do reklamy – Ewarysty Fedorowicze doby późnego baroku i wczesnego oświecenia. Po wypełnieniu swojej misji biegli dalej, a przed dworem eleganckie kółko furmanką wokół gazonu zataczał jakiś Szymszel z Kurzy i pokazywał już faktycznie to, o czym bieguni tylko mówili. To znaczy towar, który dystrybuował. Towar dostępny także na kredyt, co było ważne, albowiem ten kredyt, jakiego udzielali wędrowni handlarze żydowscy był przyczyną nienawiści kierowanej ku nim przez mieszczaństwo. Kupcy chrześcijańscy nie mogli sprzedawać na kredyt, a żydzi mogli, albowiem nie było żadnej realnej siły, która mogłaby ich od tego powstrzymać. Ja rozumiem, że takie postawienie sprawy odbiera Oldze Tokarczuk całą poetycką otoczkę, tworzoną przez nią przez czterdzieści lat z okładem, otoczkę, która tej starszej już i dziwnej kobiecie daje jakieś poczucie wyjątkowości, ale taka jest prawda. Ignacy Schiper bowiem, z całą pewnością nie kłamie.

Można oczywiście zająć się studiowaniem wszystkich skarg i dokumentów, jakie w XVIII wieku mieszczaństwo niemieckie rychtowało przeciwko żydom i zanosiło przed majestat tronu i korony obojga narodów, ale Schiper pisze, że nie ma to specjalnego sensu, bo owe życzenia i groźby pozostawały na papierze jedynie. Były, jak pisze, obecne de jure jedynie. Ciężkie położenie żydów nie wynikało z tego, że ktoś ich realnie prześladował i niszczył, ale ze zubożenia kraju w wyniku licznych wojen, skurczenia się rynków i ostrej konkurencji na tych rynkach, którą to mieszczaństwo, dysponujące przestrzenią do handlu – miastem, rynkiem, składami i dystrybucją detaliczną czyli sklepami, postanowiło wygrać. Jednak ją przegrało. Dlaczego? Tego Wam Olga Tokarczuk nie wyjaśni, no chyba, że ktoś jej zleci napisanie książki o tym, jak zły polski szlachcic przebrany za gestapowca, katował dobrego niemieckiego kupca bławatnego za pomocą dębowej lagi. Myślę, że i do tego dojdziemy, niech no tylko Jarosław Kaczyński zacznie uważniej czytać książki pani Olgi i głośniej o tym mówić.

Dlaczego mieszczaństwo przegrało konkurencję z żydami na terenie Polski i Litwy? To ważne pytanie, bo w nim kryje się także odpowiedź na to, dlaczego tak wielka ilość niezasymilowanych żydów mieszkała na terenie Rzeczpospolitej. Żydzi podjęli ryzyko i uruchomili kredyt, co nie było ani bezpieczne ani proste, albowiem ich organizacja także była zhierarchizowana, a wewnętrzne lojalności nie miały żadnej trwałej gwarancji i były uzależnione od koniunktur, tak jak we wszystkich innych organizacjach. Jak to zwykle bywa w mającej dużo do zyskania i stracenia mafii. To znaczy przywileje wydawane przez kahały dla wszystkich często stawały się własnością jednej, najbardziej wpływowej grupy. O tym Olga Tokarczuk także nie napisze, albowiem jej celem jest udowodnienie, że żydzi w Polsce byli prześladowani, a system jaki panował przypominał obóz koncentracyjny i składał się z wszelkich możliwych form opresji. Od opresji ekonomicznej począwszy, na opresji obyczajowej skończywszy. To znaczy, szlachcic i mężczyzna w jednym prześladował nie tylko podróżującego furmanką po kraju Szymszela z Kurzy, ale także swoją żonę, którą wykorzystywał na różne sposoby nie dając jej możliwości pełnego zrealizowania pragnień. Zapewne przykładów takiego zachowania można znaleźć sporo, ale niech się Olga Tokarczuk puknie w głowę, nawet tą swoją grubą książką, jeśli nie ma młotka w pobliżu, i niech poczyta trochę o XVIII wiecznej obyczajowości, szczególnie dworskiej.

Wróćmy do opresji ekonomicznej i posłużmy się w jej ocenie, odwrotnie niż Olga Tokarczuk, logiką. Kim jest człowiek udzielający kredytu? To jest osoba, która ma władzę realną, albowiem kreuje potrzeby pokazując towar, niełatwo przecież dostępny i ustanawiając warunki jego udostępnienia. Gdyby mieszczaństwo – nad którym szlachcic według Tokarczukowej miał władzę – mogło udzielać kredytu, szlachta w Polsce zaniknęłaby gdzieś w połowie XVII wieku. Nie byłoby jej, albowiem miasto przejęłoby areały. A jeśli by ktoś protestował, przyszliby najemni żołnierze, przebrani w barwy jednego z ościennych władców i wyjaśnili takiemu protestującemu i jego rodzinie na czym polega swoboda obyczajowa i prawo jednostki do jej nieskrępowanego wyrażania. Zgodnie z opisem, który dwa stulecia po omawianych tu okolicznościach dał Marek Hłasko, relacjonując sytuację jaka zdarzyła się w czasie przemarszu armii czerwonej przez Częstochowę. Pewien żołnierz pogłaskał po głowie przytrzymywanego przez jego kolegów człowieka i ciepłym głosem rzekł doń – paczemu ty biezpokoiszsja, prajobiom żoneczku adin razoczek i dastatoczna….

Tak się jednak nie stało i szlachta nie wyginęła, albowiem miasto musiało sprzedawać za gotówkę, a kredytu udzielali żydzi. Trochę ryzykowali, bo bardzo wpływowi wierzyciele mogli doprowadzić do eskalacji żądań i unieważnienia umowy, ale w praktyce takie rzeczy się nie zdarzały. Kredyt bowiem ma właściwości paraliżujące, a dobra umowa z zaufanym kredytodawcą jest więcej warta niż żywa gotówka. Żydzi zaś oferowali panom braciom w stuleciu XVIII dobre umowy. Oczywiście była konkurencja, na przykład w postaci klasztorów, które także udzielały kredytu. Te jednak zostały w dłuższej perspektywie unieważnione, już to poprzez propagandę państw ościennych realizowaną na zamówienie przez wpływowych księży masonów, takich jak biskup Ignacy Krasicki, już to przez dekrety rozbiorowe i postrozbiorowe, takie jak sławny dekret kasacyjny roku 1819.

Tego wszystkiego nie rozumie Olga Tokarczuk, albowiem jej książki i jej myśli to jest zbiór ahistorycznych, propagandowych idiotyzmów, pokazywanych gawiedzi jako jakieś odkrycia i demaskacje. Wszystko to ma jeden tylko cel – sformatowanie dyskusji i zabicie pamięci o życiu i dziele ludzi takich jak dr. Ignacy Schiper.

Tak jak już napisałem – nie można być aż tak głupim (chyba). Nie rozumiem jednak dlaczego tej presji ulega człowiek taki jak Jarosław Kaczyński? Kto mu te książki podsuwa i dlaczego wśród lektury po jaką prezes sięga nie ma książki Ignacego Schipera „Dzieje handlu żydowskiego na ziemiach polskich”? Tego nie rozumiem. Czyżby ludzie, którzy mogą tę książkę prezesowi podsunąć wstydzili się czegoś? Może, na przykład, prawdy? Ja tego nie wiem, tak tylko sugeruję.

  20 komentarzy do “Dlaczego Jarosław Kaczyński czyta Olgę Tokarczuk, a nie Ignacego Schipera?”

  1. Z okazji Tokarczuk
    mam swoje wrażenie
    że to nie nagroda
    a wynagrodzenie

    Widzisz, PiS jako taki chce być jak pomidorowa. Bezpiecznie podać na rodzinny obiad, bo wszyscy zjedzą.

  2. I zarobił Pan 😉

  3.  
    Chciałbym zapytać, czy Wydawnictwo Klinika Języka nie zechciałoby rozważyć wydania przemówień i wywiadów Jarosława Kaczyńskiego? Inteligentny i nieuprzedzony czytelnik, który interesuje się polityką, z pewnością zauważy, że treścią przemówień jest poprawna w sensie światopoglądu i warsztatu naukowego, syntetyczna diagnoza współczesności – obecnie jedna z najlepszych, jakie są formułowane w publicznych wypowiedziach.

  4. Może to być także wydanie krytyczne, opatrzone przypisami, np. z dziejów handlu żydowskiego i in., ale decyzja należy do Pana.

  5. Można wysłać umyślnego (bieguna) do otoczenia Jarosława Kaczyńskiego z książką Schipera, która rzekomo miałaby znakomicie ułatwić zrozumienie prozy O.T. bez konieczności jej czytania oraz umożliwić polemikę a drugi egz. z dedykacją dla min. Glińskiego, skoro jest koniunktura „na Żydów”. Prezentów się nie odmawia. W Polsce jest podobno prawo, że biblioteka publiczna też nie może odmówić przyjęcia darowizny, z czego skwapliwie skorzystałem podczas ostrej kłótni z dyrektorką Miejskiej i Powiatowej Biblioteki Publicznej. Książka była oczywiście rażąco sprzeczna z poglądami pani dyrektor. Złote myśli noblistki są pewną ofertą (niekompletną i chaotyczną zajawką jakiegoś przekazu), a więc ona też jest takim biegunem propagandowym, tylko ciekawe, czyim?… 447? Jakiejś sekty?

  6. no właśnie jak tylko usłyszałam o noblu OT, zakupiłam na Stokłosach dwa tomy Schipera i od rana czytam i kartkuję.

    To są dwa tomy, grube a ja kilka dni temu napisałam,  że Ksiąg Jakubowych nie przeczytam bo za grube, więc niniejszym ogłaszam że co do Schipera to zmieniam zdanie – przeczytam.

  7. Opowiadanie o faktach daje nieograniczoną możliwość kształtowania narracji i wywoływania emocji.  Podawanie faktów nie daje możliwości kształtowania pożądanych reakcji mas. Co więcej zmusza do myślenia. Dlatego dr Schiper nie będzie promowany.  Nie należy oczekiwać aby OT poddała się refleksji pod jego wpływem. Wpływ OT na masy może się pojawić jedynie w strategii „celebrytyzmu” albo „leadyzmu” czyli „autorytetów” medialnych i nagłówków prasowych,  co ma miejsce.  Promowany masowy infantylizm odbiorców odbija się także na  ograniczeniu realnego wpływu np OT. Będzie jak we Włoszech gdzie młodzi już nie wiedzą kim był Fellini. Tymczasem fakty są bardziej interesujące niż haggada o wydarzeniach w której chodzi o to czy są akurat korzystne czy tez nie… jeżeli są niekorzystne tym gorzej dla faktów…

  8. Jestem na str 123, za mną już tabele z wykazami obrotu  towarami na komorze lubelskiej, czy poznańskiej, … no OT musi przeczytać książkę Ignacego Schipera, bo tylko w tym sposobem będzie mogła mówić o przekonująco o kulturze żydowskiej, kultura żydowska to interesy handlowe i ciągłe starania nakierowane na zyski, inny sposób mówienia o tej kulturze  to bredzenie…

    A Szpak 80 na salonie 24, coś napisał o rodzinie noblistki, to jakaś „kulturtregerska” rodzina, może z przerzutką na ukraińsko – niemieckie emocje, bo noblistka podaje się za Ukrainkę a w Bielefeld niedawno oczerniała Polskę, no to jakaś trampolina emocjonalna??

  9. Wygląda, że pani Tokarczuk budzi wątpliwości nie tylko Gabriela: http://pressmania.pl/list-otwarty-do-pani-olgi-tokarczuk/

  10. Dziekuje Paine Gabriela !

  11. Dziekuje panie Gabrielu!

  12. noblistka ma 57 lat, no to już wiek przedemetytalny, wychowywała się w pałacu Radziwiłłów, nauczycielska rodzina czyli w miejscu pomieszkiwania byłą to elita, wykształcenie psychologiczne zdobyła, cos tam pisze, jakieś nagrody ktoś jej wręcza, i ta ostatnia wypowiedź w Bielefeld .!!!!

    To tak się mówi o Ojczyźnie, której się zawdzięcza spokojne 57 lat życia ?

  13. jak dla mnie nauczycielskiego dziecka, jak pani OT, które w podobnych warunkach (też 3 przeprowadzki)  ze studiami w Warszawie, doktoratem  i stabilną pracą, przeżyło do emerytury – to jestem Ojczyźnie i sytuacji geopolitycznej wdzięczna. Nie oskarżam moich rodaków. Niby z jakiego powodu miałabym mieć pretensje ??

    Demokracja jest, socjalne zabezpieczenie jest, spokój w kraju jest, emerytury są wypłacane, co ma mi się nie podobać?

  14. Czy Czesi mieli swojego Schipera? Raczej nie, bo gdyby mieli, to wiedzieliby coś więcej o ojcu Leo Perutza z praskiej ulicy Hiberner Gasse 4 i jego kuzynach, poczynając od handlujących przodków z Rakovnika. A może nawet wpłynęliby na Nobla? Niestety Leo nie za bardzo się zasymilował z Czechami, choć tęsknił za praskim dzieciństwem i Kamiennym Mostem. Bardziej zasłużył się Czechom jego kuzyn Leopold z amerykańskiej filii firmy Schenker, który w roku swojej śmierci (1922) zwrócił się o składki na Bohemian Museum w Pradze. Był członkiem tego Muzeum i organizacji Matice česká. Cieszył się wielkim poważaniem wśród żydów. Umarł jako człowiek zamożny. W swym testamencie przestrzegał spadkobierców przed lichwiarstwem. (Tak się „złożyło”, że latach 1903-1905 Leo też pracował dla Schenkera).

    Kamiennny Most i Hiberner Gasse czyli miejsca niepamięci o Leo

  15. Te wszystkie „nobel’e” literackie za parę 5-lat nie będą figurować w Wikipedii jako polskie (Szymborska, Tokarczuk), austriackie (Jelinek) rosyjskie (Pasternak) i t.p., ale jako izraelskie. To samo, a nawet bardziej dotyczy „nobeli” ekonomicznych.

  16. Nobel dla Tokarczuk jest z zeszłego roku, więc drugiej świeżości i lekko zaśmierdły. Jako taki mógł być przyznany byle komu, a że Tokarczuk jest antypolska, to trafił do niej.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.