lut 072022
 

Do dobrego tonu w pewnych kręgach w Polsce należy określanie współcześnie rządzących Ukrainą potomków starych bolszewików mianem banderowców. Zastanawiałem się dlaczego tak jest, bo przecież nie chodzi o wskazanie rzeczywistych banderowców, z których część służyła po wojnie normalnie w SB, ale o zarysowanie pewnego politycznego dziedzictwa. Kiedy uważniej się przyjrzymy tej sytuacji, okaże się, że ludzie którzy nazywają potomków ukraińskich komunistów, nierzadko Żydów – banderowcami – sami są potomkami komunistów. Z kim oni się utożsamiają, skoro wskazują na tamtych, że są banderowcami? Tego nie wiem do końca, ale na pewno nie z powstańcami warszawskimi. Określenie banderowcy – które tak chętnie jest podchwytywane przez młodzież nie rozumiejącą o co tu chodzi – służy do tego, by w razie jakichś politycznych wahnięć, czyli w sytuacji gdyby powróciły tak zwane upiory przeszłości, to znaczy miłująca pokój Federacja Rosyjska zawładnęła znów Europą środkową, wyraźnie się czymś odróżnić od tamtych. Innego sensu to nie ma, ale ja mam nadzieję, że jest tylko wołaniem na puszczy, które odbija się echem wśród wzmożonych emocjonalnie lub na chama okantowanych młodzieńców. Stoi za tym oczywiście ciężkie bardzo złudzenie, że ta wymarzona sytuacja pozwoli i „banderowcom” i „naszym” zachować stan posiadania i pozycję, tyle że na różnych biegunach politycznego spektrum. Stąd biorą się owe mapy z nie tak jak trzeba wytyczonymi granicami, stąd pogłoski o rychłym zajęciu Przemyśla, a być może nawet Krakowa przez banderowski rząd Zełenskiego.

Dlaczego tak łatwo rozmawia się o banderowcach, a tak trudno o powstańcach? Albowiem od banderowców niezwykle łatwo się odróżnić za pomocą szlachetnej, ideowej postawy, przywiązania do kultury osobistej i politycznej, a także wskazania na ich bezprzykładne zbrodnie. Tym łatwiej, że realnie ich nie ma. O powstańcach mówi się trudno, albowiem oni byli zdecydowanie frajerami. I nawet jeśli coś tam wywojowali to wszystko poszło na marne, albowiem nie mieli zmysłu politycznego i popełniali wiele błędów. Można im współczuć, ale nie można się z nimi utożsamiać, albowiem nie prowadzi to do dobrych rozwiązań i nie gwarantuje pozycji politycznej, ani nawet towarzyskiej. Przekonałem się o tym otwierając wczoraj książkę Zychowicza zatytułowaną Obłęd 1944. W podtytule napisane jest tam tak: jak Polacy zrobili prezent Stalinowi wywołując powstanie warszawskie. Potem zaś mamy cytat z Churchilla: Polacy popełnili wszystkie możliwe błędy. W środku zaś, jak wiemy Zychowicz roztkliwia się nad losem powstańców i siecze rózgą krytyki Komendę Główną, która pozwoliła na śmierć tysięcy najlepszych. Uważa przy tym, że jest dziedzicem myśli i dzieła prof. Wieczorkiewicza. Czyimś dziedzicem Zychowicz na pewno jest, czyim dokładnie jednak, nie sposób tego wyświetlić. No, ale można inaczej trochę spojrzeć na formułowane przez niego tezy kiedy zajrzymy do książki Zbigniewa Sujkowskiego Bitwa o Warszawę 1944. Jest to książka pisana na podstawie meldunków przychodzących z Warszawy w czasie powstania, albowiem Sujkowski miał do nich dostęp, znajdował się przecież w otoczeniu naczelnego wodza. Złożyły się na nią także relacje przybywających do Londynu powstańców. Już na samym początku możemy przeczytać, że Bór zdecydował się na rozpoczęcie akcji, albowiem nasilenie komunistycznej propagandy wzywającej do powstania i obiecującej powstańcom pomoc sowietów przekroczyło wszelkie granice. Front był tuż, tuż, a do ludności Warszawy i miejscowości podwarszawskich trafiały tysiące ulotek propagandowych, wzywających do zbrojnego zrywu. Bór był w sytuacji bez wyjścia i domagał się, by Londyn wymógł uznanie AK za formację zbrojną, a nie cywilbandę. Uważam, że nie podnoszenie tej kwestii lub jej słabe podnoszenie zaburza całkowicie optykę i ocenę Powstania. Przypomnę, że Bór wydał odezwę, w której obiecywał, że po zwycięstwie przyszły rząd polski przeprowadzi daleko idące reformy, bliskie tym, które obiecywali komuniści,  w tym reformę rolną. Można dziś z tego szydzić, ale zapewne generał nie był do końca pewien postawy wszystkich swoich podkomendnych, a poza tym wiedział, że tak zwana Armia Ludowa i inne komunistyczne organizacje zyskają, w razie wybuchu powstania, pełne wsparcie Stalina. Mam więc pytanie do wszystkich amatorów historii alternatywnej – kiedy do cholery napiszecie o tym, co by było, gdyby zamiast powstania akowskiego wybuchło komunistyczne? Czy ktoś w ogóle bierze taki scenariusz pod uwagę? Przypuszczam, że wątpię, albowiem  jest to wersja, której nie poparłby swoim autorytetem żaden współcześnie żyjący profesor, ani nawet dziennikarz. Jak myślicie, dlaczego?

Ja mam sugestię następującą, oto wszyscy słyszeli, a ja to nawet kilka razy, że na Starówce, w wyniku wybuchu bomby zginęło całe dowództwo AL, walczące ramię w ramię z żołnierzami AK. No, a Sujkowski, opierając się na meldunkach z tejże Starówki, wysyłanych na bieżąco do Londynu, pisze, że nie zginęło, ale wraz ze swoimi żołnierzami opuściło posterunki i zniknęło w czerni nocy, pozostawiając ważny odcinek obrony całkiem na pastwę Niemców. Całe szczęście ktoś się zorientował i udało się tam przesunąć jakiś oddział AK. Chętnie wysłuchałbym jakiejś polemiki fachowca, który dementuje słowa Sujkowskiego, ale na razie widzę tylko, że jego zapiski, znane przecież od bardzo dawna, nie są umieszczone w żadnej bibliografii prac opisujących historię Powstania. Dlaczego?

Podobnie sytuacja ma się z lądowaniem tak zwanych Berlingowców na Czerniakowie. Sujkowski pisze, że wylądowali nieprzeszkoleni rekruci, dowodzeni przez sowieckiego oficera nazwiskiem Łatyszonek, którzy byli silnie zdemoralizowani. Obsadzili stanowiska, ale widząc Niemców nie strzelali, żeby nie zdradzić swoich pozycji, choć – jak pisze Sujkowski – broń mieli bardzo dobrą. Poza tym nie nawiązywali żadnego kontaktu z AK, wygląda więc na to, że wszystkie rzewne opowieści o braterstwie broni zawiązanym nad Wisłą i różnych wzajemnych fascynacjach można dołączyć do tej mapy gdzie widać Przemyśl zajęty przez banderowców.

Pisze nam major Sujkowski, że Radosław przekazywał wiadomości na tamtą stronę Wisły z żądaniem przysłania pontonów dla ewakuacji resztek obrońców Czerniakowa. Te pontony mu obiecano, a także osłonę dymną na rzece. Miało być ich piętnaście, żeby zabrać od razu wszystkich, AK i Berlingowców. No, ale po niemal dobie zwłoki wysłano trzy, bez osłony. Dwa zostały rozwalone przez Niemców na rzece, a jeden dopłynął. Sujkowski pisze, że ewakuacja AK została w zasadzie uniemożliwiona przez tłoczący się na brzegu rzeki tłum Berlingowców. Zabrano rannych jedynie i obsługę szpitala. Żołnierze, a było ich osiemdziesięciu musieli się przebijać na Mokotów. Do gmachu YMCA dotarło tylko pięciu.

W filmie Miasto 44 widzimy ewakuacje szpitala, widzimy jak żołnierze Berlinga zakochują się w sanitariuszkach i inne rzewne dyrdymały. Co na ten temat miał do powiedzenia Zychowicz, nawet mi się nie chciało sprawdzać.

 

Aha, ktoś mnie pytał, dlaczego Sujkowski został rozkazem odesłany do Londynu w maju 1944. Nowak-Jeziorański pisze, że miał zawiadomić naczelnego wodza o zdradzie generała Tatara.

Jeśli ktoś będzie tu jeszcze raz porównywał sytuację pandemiczną z Powstaniem, albo lansował się na banderowcach ten wyleci.

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/bitwa-o-warszawe-1944-major-zbigniew-sujkowski/

  35 komentarzy do “Dlaczego wygodniej rozmawiać o banderowcach niż o powstańcach warszawskich”

  1. Dzień dobry. Major Sujkowski przy tym był, dlatego jego relacji zlekceważyć nie sposób. Bywa tak, że nawet ludzie, którzy są świadkami jakichś wydarzeń zapamiętują je subiektywnie, po swojemu, może fragmentarycznie. Nikt nie może być świadkiem wszystkiego. Ale przez to kim był i gdzie wtedy był major Sujkowski – trzeba jego książkę przeczytać. Do końca świata, albo raczej dokąd będą żyli ludzie nazywający się Polakami, będą toczyły się dyskusje o Powstaniu. dzięki takim książkom będą one bardziej sensowne po prostu. Co zaś do banderowców, to mi przychodzi do głowy jeszcze jedna okoliczność. My mamy do tej całej Ukrainy stosunek jednak trochę protekcjonalny. Niezależnie od tego, czy ktoś poprzestaje na powierzchownych kalkach, czy zagłębi się w temat – dzięki książkom z Kliniki Języka na przykład – to w gruncie rzeczy myśli o Ukrainie jak o utraconym kawałku Rzeczypospolitej, wielkiej, wielonarodowej, potężnej i bogatej. Utraconym przez przemoc i intrygi obcych, przez mieszanie w głowach Polakom, która to nazwa wówczas obejmowała i Ruś Białą i Czerwoną i w różnych innych kolorach. I poniekąd słusznie tak myślimy. I dlatego dziś tak nas boli, że dla Ukraińców jesteśmy po prostu nikim. Że ani my jako naród, ani państwo nasze – nie mamy dla nich żadnej propozycji. Inni – owszem, no to oni je rozważają po swojemu. A nam pozostaje się obrazić, nazwać ich en bloc banderowcami, siekierę Smarzowskiego powiesić sobie na ścianie i unieść się cywilizacyjna i kulturową wyższością…

  2. Oni też się unoszą kulturalną i cywilizacyjną wyższością, ale my o tym nie wiemy. Jak to wygląda, postaram się wyświetlić w nawigatorze

  3. – dla mnie jak się ktoś unosi, to znaczy, że go trzeba palnąć pałą jak tę meksykańską piniatę, żeby mu się z brzucha wysypało, czym tam się objadł, i do przytomności przywrócić.

  4. Pałą to może nie, ale coś wymyślimy

  5. – jestem pewien, że Pan coś wymyśli. Ale to musi być coś super-skutecznego, boć to u nas sami kresowi magnaci przecież, dziedziczne ukraińskie czarnoziemy z każdego zdania wyzierają…

  6. – to dobrze. Ja już też się trochę wyćwiczyłem w tej sztuce – dzięki lekturze – i w zasadzie dowolną sytuację z naszego życia codziennego a i historii – jestem w stanie w trzech ruchach sprowadzić do pieniędzy i działań banków. Jak w tych zabawach szachowych z czasów naszej młodości. No ale to niepopularny sport i ludzie patrzą na mnie podejrzliwie…

  7. Na dobrą sprawę, my niewiele wiemy o współczesnej Ukrainie. Z moich obserwacji wynika, że np.: młodzież jest zupełnie inaczej wychowywana. Kończysz 16 lat, jesteś traktowany jak dorosły. Szkoła wychowuje w poczuciu szacunku dla własnego narodu. Znają bardzo szczegółowo historię Ukrainy. Język rosyjski dla większości jest ich językiem domowym. Zachwyceni są Niemcami, w Polsce się im podoba, ale wielu chętnie przeniosłoby się tam. Są świetnie zorganizowani i solidarni. Mają zdecydowanie lepsze szkoły niż nasze. Uczą się np.: literatury ukraińskiej, ale i powszechnej.  Książki czytają w całości, nie we fragmentach. Mickiewicz jest dla nich Litwinem. Fredro Ukraińcem. Dla przyjemności czytają literaturę pisaną po rosyjsku. W szkole kładzie się nacisk na angielski, matematykę i sport. Nie mają kompleksów. Są bardzo muzykalni, mają łatwość uczenia się języków. Nie znoszą słowa „nie”.

  8. Nie znoszą słowa „nie”

    a to ciekawe, pracuję z Ukraińcami i u nich słowo NIE jest na porządku dziennym.

  9. Chyba, że chodzi o sytuację, że ktoś mówi „nie” do Ukraińca? w takiej sytuacji to prawda, bardzo nie lubią słowa „nie”, odwracają się i obrażeni odchodzą 🙂

  10. Moment wybuchu powstania warszawskiego to skutek wschodniej i zachodniej propagandy wojennej, która wyolbrzymiała frontowe sukcesy sowieckie lekceważąc porażki. Czytam kolejno wszystkie dostępne doniesienia prasy amerykańskiej z roku 1944. O Powstaniu Warszawskim Ameryka nie wiedziała prawie nic, ale kojarzyła z powstaniem w Getcie.

    Z kolei skutkiem dzisiejszej propagandy jest ucieczka kapitału  z zadłużonej Ukrainy. Al Jazeera cytuje ukraińskiego ministra, który ostrzega przed apokaliptycznymi przewidywaniami wywiadu amerykańskiego. Wczoraj obejrzałem telewizyjny program Al Jazeera o problemach z eksportem zboża przez Odessę. Statki handlowe nie kwapią się do ponoszenia ryzyka.

  11. A te kłopoty nie mają przypadkiem związku z umową handlową podpisaną przez Sułtana z Ukrainą?

  12. Monografia Borkiewicza powstawała w dziwnych okolicznościach. Nawet dzisiaj piszą otwartym tekstem, że nie mógł napisać wszystkiego, bo cenzura. Teraz tę monografię uzupełniono, ale nie mogę znaleźć informacji kto to zrobił. Zawarto zgniły kompromis i on trwa z różnych powodów do dzisiaj.

  13. Nie pozwala się rozmawiać o powstaniu warszawskim, tak jak nie pozwalano rozmawiać o powstaniu styczniowym po odzyskaniu niepodległości. Żeby przypadkiem wniosków właściwych nie wyciągnąć. Ale ludzie myślą, wspominają i wnioski  wyciągają. Często przejeżdżam obok ruin wielkiego pieca w Samsonowie, ruin w Kunowie (zniszczone zakłady metalurgiczne po powstaniu styczniowym) przez wsie z miejskimi rynkami i zastanawiam się jak wyglądałaby dolina rzeki Kamiennej i Polska gdyby to ocalało.

    Dobrze, ze tu można poczytać i pomyśleć o tamtych tragicznych wydarzeniach.

  14. A ja sobie poczytałam o sztyletnikach, zamachach terrorystycznych, o sposobie ściągania pieniędzy na Rząd Narodowy, o sytuacji Kościoła Katolickiego, śpiewach patriotycznych w kościołach i tych wspólnych procesjach… jest nad czym dumać. O obiecankach cara też.

  15. Oglądam blogerów ukraińskich zamieszkujących w Polsce i niektórzy już zaliczyli swoją eskapadę „za chlebem” do Niemiec. Powrócili do Polski i tłumaczą, że nie potrafili się tam odnaleźć. Różnice mentalne są dla nich zbyt duże i trudno im się było przystosować. Zarabiali więcej niż w Polsce ale koszty życia też są wyższe więc na jedno im to wychodziło. Język niemiecki jest trudny i zbyt wiele czasu zajęłoby im opanowanie go w stopniu w jakim znają już polski (dla nich łatwy do opanowania). Mieszkam na „ścianie wschodniej” i tutaj Ukraińców „nie ma” 🙂 , to znaczy są ale już ani po akcencie, ani po wyglądzie w większości przypadków nie da się ich odróżnić od Polaków. Pierwszą Ukrainkę, którą rozpoznałem po akcencie spotkałem na Gubałówce w Zakopanem ale też trzeba było dobrze słuch wytężyć żeby wyłapać. Moim zdaniem to ukraińskie „poczucie wyższości” wynika wprost z ich „poczucia niższości”. To bardziej taki odruch obronny i dowartościowanie siebie. Gdy zaliczą pobyt w Polsce i okaże się, że oni też są „panami” 🙂 to trochę z nich tego ukraińskiego powietrza schodzi. Faktem jest jednak, że mają w sobie coś „wschodniego”, taką podskórną azjatyckość. Na końcu prawie zawsze to z nich wychodzi. Jest fajnie, fajnie ale do czasu.

    Banderyzm jest dzisiaj przydatny do podtrzymywania tej „ropiejącej rany” , która skutecznie będzie konfrontować Polaków z Ukraińcami. Nasi „strategiczni sąsiedzi”  dbają o to aby ten ogień wzajemnej nieufności nigdy nie wygasł. Dla mieszkańców innych rejonów Polski ta sprawa nie jest zbyt żywa, podobnie jak dla mieszkańców Podlasia np. powstania śląskie. Ja to epatowanie banderyzmem przez aspirujących publicystów i działaczy postrzegam jak coś na podobieństwo publikowania na Instagramie świadectwa kovidowego szczepienia, jako formę akcesu do „systemu”.  W odpowiednim momencie będzie czym się wykazać.

    Powstanie Warszawskie jest nie na rękę nikomu. Po co więc drążyć temat skoro nic na tym się nie ugra i kariery na tym też się nie zrobi. Jest oficjalna „hagada” więc lepiej niech bida śpi.

  16. Myślę, że w Polsce nie docenia się zdolności i możliwości Ukraińców.

  17. Ukraińcy, prowadzą bardzo przemyślaną politykę. Wysyłają swoją młodzież do różnych krajów w Europie. To zorganizowana akcja. Jednocześnie ta młodzież nie jest pozostawiana sama sobie.

  18. Powstanie to zbyt poważna sprawa, by odpuścić. Jeśli odpuścimy, to w tę lukę wlezie Cichy i okolica.

  19. Skupiajmy się na sobie, Ukrainą rządzą tak Banderowcy jak Polską Żołnierze  Niezłomni, liczą się tylko fakty. To u nas podobnie jak na zachodzie ludzie mają ,,wszystkiego za dużo” , z tym że my mamy wyższy standard . Ten standard to To co rajcuje miliony młodych  przyjezdnych  ze wschodu , a czego nie znajdują na zachodzie, nie łatwo to opisać , ale być może to nie husaria jest tym z czego powinniśmy być najbardziej  dumni .

  20. To chyba dla wszystkich jest oczywiste. Napisałam, to co napisałam, by było jasne, że nie jestem uprzedzona. Zarówno my jak i oni poddawani są propagandzie, nie zawsze da się rozpoznać, skąd to płynie… Na studiach miałam kumpla z pochodzenia Ukraińca, Adolka. Imię wybrał mu ojciec. Adolek mówił wprost, że staremu nie da się wybić z głowy pewnych przekonań. „Tłumaczyłem mu setki razy, a ten swoje… „. Uporządkować te sprawy trzeba, ale nie ma co z tego robić afery. Na spokojnie. Bożena, przed jakimś tam egzaminem śpiewała dumki ukraińskie, pięknie śpiewała.

  21. Pani już napisała na tym blogu enty komentarz o tym jacy to Ukraińcy są zorganizowani, uczą się pilnie itp. Niech mi pani łaskawie wytłumaczy jak to jest możliwe, że tak doskonale zorganizowany naród musi się rozjeżdżać po Europie za pracą i nawet Polska jest dla nich atrakcyjna? Bo ja przyznam bez bicia, że Ukraina to dla mnie skorumpowany, oligarchiczny grajdół, a każdy zanany mi Ukrainiec używa jeszcze grubszych słów na określenie swojej ojczyzny, a w szczególności polityków, urzędników, tamtejszych elit. Co to znaczy, że ci wyjeżdżający nie są pozostawieni sami sobie? Każdy studenciak ukraiński w Polsce ma łączność z jakimś swoim ministerstwem? Mykoła z fabryki w Polsce też ma łączność? Jeszcze dodam, że dziś najwięcej złego w relacjach polsko-ukraińskich mogą narobić polscy „janusze biznesu”, którzy lubią zatrudniać na czarno i oszukiwać na pensjach.

  22. Ja napisałam o ludziach, nie o władzy. Chcąc Panu to wytłumaczyć, musiałabym napisać referat. Pokazałam zalety. Co do ostatniego zgadzam się z Panem. Tę plagę trzeba wypalać gorącym żelazem. U nas tak już jest, że tępi się związki zawodowe, bo to socjalizm, a wychwala się Norwegię, gdzie tzw. uzwiązkowienie wynosi 60 – 70 %.

  23. Zgadzam się. Tym bardziej, że oni mają motywację do pracy i do działania.

  24. Pod tym także się podpisuję obiema rękami. Temat Powstania Warszawskiego jest przecież eksploatowany, jako negatywny przykład, do „zawstydzania” Polaków i ćwiczenia w jakimś pseudo-realizmie politycznym (np. Zychowicz). Temat niewygodny i dla Niemców, i dla ich pomocników Ukraińców, i dla Sowietów, i dla aliantów. Stąd może taka pospolita niemożność.

  25. Z tymi Januszami to dużo przesady. W każdym kraju imigrant ma ciężej na początku. Zatrudnianie na czarno to nie jest specyfika polskich Januszy, to norma na całej planecie. Proszę spróbować otworzyć biznes na Ukrainie. Mam znajomych, którzy już w latach dziewięćdziesiątych próbowali  i cieszą się, że uszli z życiem więc to co mają Ukraińcy u naszych Januszy to bułka z masłem wobec tego co przeszli tam Polacy.Nawet nasi ministerialni urzędnicy tłumaczą, przy okazji kryzysu transportowego, że zwiększenie ilości pozwoleń dla polskich przewoźników na Ukrainie na niewiele się zda bo utrzymanie tam biznesu jest mało prawdopodobne. Ukraińcy sami muszą się starać żeby wypracować sobie dobre miejsce w naszym społeczeństwie i nikt im poduszek rozkładać nie będzie. Tutaj nikt ich nie sekuje, nie mają się czego bać, muszą tylko chcieć.

  26. Tu nie chodzi o „rozkładanie poduszek” czy rozwijanie czerwonego dywanu, tylko elementarną uczciwość która nakazuje płacić za pracę tyle na ile się umówili i przestrzeganie polskiego prawa. Nie może być tak, że przymykamy oko na traktowanie Ukraińców(Kirgizów, Mongołów, Papuasów wszystko jedno) w Polsce jak jakichś pół niewolników, którymi można pomiatać, nie wypłacać pensji, bo nie znają języka, pracują na czarno więc się nie poskarżą w PiP albo sądzie pracy. Przy czym ja nie twierdzę, że to jest sytuacja nagminna, to są raczej niechlubne wyjątki, o których się słyszy tu i ówdzie jak się ucho przyłoży. Stosunki pracy w Polsce między ukraińskim pracownikiem a polskim szefem nie mogą też być jakimś polem do wyrównywania rachunków za to czy tamto z przeszłości. Jaki stosunek do Polski i Polaków będzie miał imigrant pomiatany w naszym kraju?

  27. Problem w tym , że „janusze” plagę rozwożą po całej Europie. Zakładają firmy, zatrudniają Polaków i wyzyskują ile wlezie. I pytanie: A któż to, a któż to ma takie chody?

  28. Tylko raz przez te trzydzieści lat zatrudniłem u siebie Ukraińca. Robota prosta: pomalować pomieszczenie. Robotę zrobił, pieniądze od ręki dostał. Poprosił czy może jeszcze zostać trochę w tym pomieszczeniu bo chciałby sobie teraz kupić coś na śniadanie i tutaj się posilić. Jedzenie kupił i jeszcze jakieś wino do kompletu. Alkohol jednak słabo się przyjął bo obrzygał ścianę na kolorowo i uciekł. Nie sądzę aby zbytnio się przejmował jaki stosunek do Ukraińców będzie miał jego były już pracodawca 🙂 więc spoko, nie dzielmy włosa na czworo i sami nie twórzmy sobie dodatkowych problemów. Wiem, że u nas samobiczowanie zawsze jest w modzie ale może czas już tego sportu zaprzestać.  Generalnie stosunek Polaków do Ukraińców jest poprawny i starczy.

    Może czas odwrócić doktrynę Giedroycia. Zamiast: „Bez wolnej Ukrainy nie będzie wolnej Polski” bardziej aktualne jest teraz: „Bez wolnej Polski nie będzie wolnej Ukrainy” bo wydaje mi się, że poza nami nikt nie jest wolną Ukrainą zbytnio zainteresowany. Lepiej z Moskalem interesy robić. Kosztem Ukrainy.

    Ukraina ma aktualnie na Polskę „wywalone” i nie widać u nich żadnej zmiany. Róbmy swoje.

  29. Ja jestem bardzo daleki od samobiczowania, a to dlatego, że nie oszukałem żadnego Ukraińca. Do jakiejś wspólnoty z cwaniakami i oszustami też się nie poczuwam.

  30. Jeden z mitów panujących w Polsce to uczciwość ludzi zachodu. Wielki, fałszywy mit!

    Pamiętajcie kochani, że moda na niepłacenie przyszła z zachodu. Wcześniej w Polsce to zjawisko było rzadkie – komunistyczna dyscyplina, czyli sekretarz POP i milicja, robiła swoje.

    Tak więc nie przesadzajmy z tymi niepłacącymi polskimi „januszami”.

    A co do Ukraińców – paru, których znałem z Ukrainy Zachodniej, podniecało się banderowskim etosem i Ukrainą po Kraków. Ci z Ukrainy Wschodniej mieli te sprawy w głębokim poważaniu, ale konflikt z Rosją rzeczywiście ich od Rosji mentalnie oddalił. Jest im wszystkim dobrze w Polsce, pytanie na ile postrzegają Polskę jako utraconą Rzeczpospolitą… oczywiście , że nie postrzegają, chociaż musi im coś w jednak w głowach kiełkować, jak to było możliwe, że tacy sympatyczni ludzie jak my mieliśmy być katami ich przodków …

    Jak było naprawdę – chciałbym się w końcu dowiedzieć, bo przecież od Unii w Krewie do rozbiorów minęło prawie 500 lat i chyba, poza wyjątkami, było całkiem nieźle w skali światowej?

    I czy coś, poza brutalną siłą i intrygą, tę i inne unie unieważniło?

    I co o nich wiedzą Ukraińcy?

  31. Nie każdy przecież pracodawca jest nieuczciwy i wredny. Mówimy tu o pewnym typie nieuczciwców. A teraz z innej beczki. Pewnego razu rozmawiamy sobie o czymś tam, a tu jeden z nich zaczyna się chwalić, że w muzeum to oni mają jakieś tam polskie rzeczy i że to cenne zabytki. A ja na to: oddawać. Jak to oddawać? Skoro polskie „pany” was tak gnębiły, to po co wam to?  Oddawać. Na pół dnia stracili humor i już o polskich panach nie było.

  32. Antonow Owsiejenko poprosił Stalina, żeby LKSZwydal nowe dyspozycję w związku z kursem w stosunku do Polski. Jednak głównym powodem wysłania tego listu było zwrócenie uwagi na konieczność zmiany polityki w stosunku do Ukrainy Zachodniej. Polpred uznał, że cała nieoficjalną działalność wywrotowa trzeba wyprowadzić poza konsulaty i przedstawicielstwo i przenieść ją na przykład do czeskiej Pragi. Poza tym zauważył, że sowieckie pieniądze przekazywane są skrajnym ukraińskim nacjonalistom, którzy w istocie rzeczy są również wrogami ZSRR.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.