kw. 112020
 

Mechanizmy promocji kultury popularnej, które zmiażdżyły mózgi całych populacji i przerobiły je na coś, co może i mózg przypomina, ale w rzeczywistości nim nie jest, powodują, że postać Chrystusa pojawia się w kulturze, poza Kościołem, w kontekstach dziwacznych. Być może przesadzam, ale jeśli tak, to tylko trochę. Jest przecież Pasja Mela Gibsona. No tak, ale to jest jeden film, który spotkał się z olbrzymią krytyką i jest oceniany według tak kretyńskich kryteriów, jak ilość krwi na ekranie. Że niby jest jej za dużo. Niech się jeden z drugim krytyk zatnie w łokieć, dla bezpieczeństwa, żeby sobie nie zrobić krzywdy, i z tym postoi z pięć minut. Zobaczy ile będzie krwi na podłodze.

Jak wiemy dobrymi chęciami wybrukowane jest piekło. Mel Gibson zaś kręcił swój film, w mojej ocenie, być może błędnej, po to, by przypomnieć o sobie światu, a także po to, żeby zrobić porządną prowokację, która wyniesie go na szczyt i rozwiąże jego finansowe problemy. To jest właściwa, dobra i uczciwa motywacja, albowiem ona gwarantuje, że twórca nie będzie chodził na idiotyczne kompromisy i słuchał doradców, którzy – jak to oni – zawsze wiedzą lepiej. No i się udało. Z wyjątkiem najpoważniejszych środowisk żydowskich, zachowujących wyniosłe milczenie, cała reszta wyła wniebogłosy. W Polsce najgłośniej czyniła to Agnieszka Holland. Dawne to sprawy i nie ma co do nich wracać. Omówmy lepiej te dobre chęci. Nie ma żadnego firmowanego przez Kościół filmu o Zbawicielu czy świętym, który byłby równie przekonujący jak „Pasja”. Większość zaś tych filmów nie nadaje się do oglądania, albowiem ich celem jest fałszywie rozumiane dobro widza i przemożna chęć wychowania go. Kończy się to zawsze w ten sam sposób – katastrofą i niezrozumieniem, albowiem kino i pop kultura to dzika i podstępna walka o dusze przede wszystkim, a potem o pieniądze. Walka, w której nikt nie daje pardonu, a przegrany jest pozbawiany czci, a przedtem jeszcze okradany.

Czy Kościół może sobie tę walkę odpuścić? Ja myślę, że tak. Nawet powinien. Jeśli bowiem nie ma tam nikogo, kto potrafiłby stanąć na wysokości zadania i stworzyć organizację produkującą konkurencyjną wobec Hollywood propagandę, lepiej dać spokój. I większość księży tak czyni, odwracając uwagę wiernych od kultury pop. Tak do końca jednak się tego zostawić nie da, albowiem istnieje pewna pokusa. Taka mianowicie, że sprzedaż płyt z tanimi, robionymi za pięć złotych filmami, mającymi charakter pogadanek bardziej, niż pełnometrażowych produkcji, coś zmieni w niektórych zatwardziałych duszach. Niczego nie zmieni. Promocja i produkcja słabej popkultury, obrabiającej tematy religijne, spowoduje tylko jedno. Do drzwi sekretariatu tej czy innej diecezji zawiadującej taką produkcją, zapuka pewnego dnia pan Kon i przedstawi księdzu biskupowi, wielce ciekawą i dobrze rokującą propozycję. W ten sposób przejmuje się kanały dystrybucji, a jak ktoś rządzi dystrybucją, może zrobić bardzo wiele. Może nie wszystko, ale naprawdę dużo. Tak to, w skrócie omówiliśmy sobie kwestię zatytułowaną – jak Kościół nie radzi sobie z popkulturą. No i odpowiedzieliśmy na pytanie – czy w ogóle powinien sobie radzić?

Popatrzmy teraz jak sobie poczynają sataniści. Przez ostatnie miesiące, pracując bardzo intensywnie, oglądałem, dla relaksu, serial zatytułowany „Dr House”. Przekaz tego dzieła, które jest momentami straszliwie żenujące, jest jasny – żeby mieć nadzwyczajne umiejętności musisz sprzedać duszę diabłu. To jest ta sama, stara historia, opowiadana za pomocą nowych narracji. Historia o chłopie, co na rozstaju dróg wymienił z eleganckim panem duszę na złotą papierośnicę, albo cudowne skrzypce. Co się później stało, wszyscy wiemy. Dr House ma nadzwyczajny dar, kojarzy wszystko sześć razy szybciej niż inni, ale okupuje to bólem nogi. Wycięli mu z tej nogi kawał mięśnia i wrzucili go wprost do piekła. Żeby jakoś radzić sobie z bólem, pożera on dziennie wielkie ilości substancji uzależniających, które są stymulatorem jest niezwykłych umiejętności. Do tego House ma wyznawców. Nie są to wyznawcy w chrześcijańskim rozumieniu tego słowa. To są ludzie odeń uzależnieni. House rzecz jasna czyni dobrze, bo ratuje ludzi, jednak motywacje jakimi się kieruje są skrajnie egoistyczne. On to robi przede wszystkim dla siebie, a także dla tych uzależnionych lekarzy. Przez co każde różnicowanie zamienia się sabat czarownic. I z taką myślą podpisał on cyrograf. W serialu jest mnóstwo symbolicznych sytuacji, których nie będę tu omawiał. Jak wiemy, popkultura nie funkcjonuje bez kontekstów, to znaczy, żeby była zabawa na całego, widz musi odkrywać w serialu treści podprogowe i ukryte znaczenia, a także nawiązania do innych treści popkulturowych. To gwarantuje spójność rynku i tradycji, a przez to wysoką oglądalność i wysoką sprzedaż. Uwaga, treści te nie mogą być ukryte za głęboko, bo widz poszukujący rozrywki ich nie zauważy. Oczywiste jest dla każdego, kto widział choć kawałek House’a, że główny bohater to nowe wcielenie Sherlocka. Mieszka nawet w domu oznaczonym numera 221B. Nikt jednak, póki co, nie zauważył zbieżności w brzmieniu nazwisk – Faust i House. Jestem pierwszy. To się bowiem rzuca w oczy, nie jest jednak łatwo przyznać konsumentowi tej produkcji, który z miejsca staje się wielbicielem House’a, że ma on coś wspólnego z diabłem. Choć przecież wszyscy wielbiciele treści satanistycznych do porzygania powtarzają zdanie z Fausta – jam częścią tej siły, która wiecznie zła pragnąc, wieczne czyni dobro. Z House’m jest identycznie. On czyni samo dobro i zachowuje się przy tym, jak dysfunkcyjny szaleniec. Imponuje tym rzecz jasna wszystkim widzom, którzy dotknięci są dysfunkcjami, ale nie mają odwagi ich realizować, bo mimo wszystko obawiają się konsekwencji. Myślą jednak o sobie w ten sposób, jakby byli House’m. Czy to jest kuszenie? Ja nie wiem. Oglądałem ten serial i momentami miałem dosyć, ale pisałem też dziennie po 40 tysięcy znaków i serial był na odstresowanie lepszy niż dwa piwa, a przede wszystkim tańszy. No i odpowiadał na jedno ważne pytanie – jaka jest cena niezwykłości i czy warto ją zapłacić? Według tego serialu, a także innych, podobnych, ceną niezwykłości jest przede wszystkim ból. Fizyczny albo duchowy, to znaczy, że najpierw trzeba ponieść jakąś ofiarę, żeby potem żyć i szpanować tą całą niezwykłością. To nie koniec. Niezwykły człowiek musi być ćpunem, bo to mu otwiera czakry w głowie i widzi wszystko lepiej. Czyli nie dość, że go przez cały czas coś boli, to jeszcze musi płacić za narkotyki dilerom, albo ryzykować uprawnienia zawodowe jak House, wypisujący sobie lewe recepty. To jest moim zdaniem trochę za wysoka cena, za możliwość błyskawicznego zdiagnozowania bąblowca w brzuchu małej dziewczynki. Zważywszy, że jest internet, inni lekarze, a ja sam słyszałem o facecie, który oglądał House’a i powiedział żonie, że ma boreliozę. Ona go wyśmiała, on się wściekł, poszedł zrobić testy i okazało się, że rzeczywiście ma. Nie musiał przy tym ćpać i nie musiał sobie niczego wycinać z nogi. Trochę go tylko pewnie mięśnie i stawy bolały, ale dostał antybiotyk i przeszło.

Czy to co, w tej chwili opisałem, to nie jest czasem początek programu pop dla chrześcijan? Moim zdaniem jest, ale boję się, że jak ktoś zacznie go wykorzystywać i coś na jego kanwie robić, to wyjdzie jak zwykle. Niech już lepiej odmawiają ten różaniec. Żeby taki program stworzyć trzeba wyjść o tych samych kwestii, które są podstawą rozważań satanistów na temat niezwykłości.

Pytanie pierwsze – Czy Jezus namawiał kogokolwiek do połykania Vicodinu, albo innych substancji odurzających?

Pytanie drugie – Czy miał kontakt z ludźmi dystrybuującymi takie substancje?

Pytanie trzecie – czy skutecznie leczył innych ludzi?

Odpowiedź na te trzy pytania to dobry punkt wyjścia dla stworzenia wiarygodnego, chrześcijańskiego bohatera kultury pop, który może mieszkać na osiedlu w bloku, w małym miasteczku, albo podróżować pociągiem po całym kraju, jako przedstawiciel firmy farmaceutycznej. Oczywiście, jak to mawiają tamci, diabeł tkwi w szczegółach, i wiele jeszcze trzeba dopracować. Początek jednak zrobiłem. Można kontynuować.

Jeszcze raz – zdrowych i wesołych świąt

  17 komentarzy do “Doktor Faust…to jest chciałem rzec, pardon…doktor House”

  1. Nauczanie rzadko kiedy jest skuteczne z wyjątkiem tych szczęśliwych przypadków kiedy jest niemal zbędne. Pogodnych i zdrowych świąt oraz małych, wesołych numerków po świętach ☺

  2. „Pasja” bardzo się nie podobała Hanuszkiewiczowi, z pół godziny wydziwiał w telewizornii że mu się kolory nie podobają, że jakieś takie zielenie jakie fiolety przymglone, wg niego kolor musi być żywy,  itd. itd. takie bzdury wygadywał że do dziś to pamiętam.

    No nie wiedział pewnie nic o Katarzynie Emmerich. Ale kiedy trafił na Św. Piotra, który przydziela miejsce pobytu, to pewnie zauważył jak się w swoim życiu wygłupiał … za cenę  dyrektorowania w PRL owskiej kulturze, chyba tam dowiedział się o Bl. Katarzynie.

    No tak, ludzie podejmują się różnych działań , różnych wrednych ról, żeby tylko oddalić kłopoty finansowe , za cenę złotej tabakierki też. Masowe środki przekazu dbają o to, żeby perspektywa ludzka była bardzo krótka, ma być świetnie teraz i tutaj.

    Aż pojawia się epidemia i zdziwienie (u młodych) … to z powodu płuc można umrzeć ?   U starszych pojawia się refleksja, że życie jest kruche, no ale ….  wybrali Fausta czy Housa bo trzeba mieć wygodnie  „nie będą się kopać z koniem”.

    Brną ludzie w dysfunkcje … bo to najłatwiej

  3. Dzień dobry. Chciałbym tylko zwrócić uwagę na możliwe problemy z PayPal przy okazji zakupów od czerwca.

    https://www.benchmark.pl/aktualnosci/nadchodza-zmiany-w-umowach-prawnych-paypal.html

  4.  

    kiedyś z Holy Sepulchre,  miałam przywieźć „żartobliwie” zamówiony szczebelek z drabiny Jakubowej, no i wyratowała mnie – drabina – stojąca wysoko prawie pod dachem Bazyliki, zrobiłam zdjęcie drabiny i wręczyłam osobie zamawiającej (co tam jeden szczebelek, na fotce  cała drabina). Ta drabina była na wielu widokówkach.

  5. miało być do georgiusa

  6. Czy Jezus skutecznie leczył ludzi? Tak, i  ks. Pawlukiewicz mówił że wszystko mija, bo ci wyleczeni zachorowali na nowe przypadłości itd. czyli nie ma homeostazy, trzeba ciągle budować, odbudowywać , zmagać się o utrzymanie  wiary.

  7. Doktor Haust. To nasza polska odpowiedź, osadzona głęboko w rzeczywistości. Pytasz „Pytanie pierwsze – Czy Jezus namawiał kogokolwiek do połykania Vicodinu, albo intnych substancji odurzających?”. Odpowiedzią może być Mt 26, 29-30.  Nigdy nie widziałem ani minuty dr House bo nie mam tv ale mieszkałem w sąsiednim domu przez tydzień. To znaczy ten aktor obok mieszkał i to, jak sądzę, daje mi kompetencje by zabrać tu głos. 

  8. Mel Gibson zrobił swój film, takie jest moje naiwne przekonanie, z prawdziwej niekłamanej fascynacji postacią Chrystusa. W filmie Chrystus jest prawdziwy, taki jak w Ewangelii. To Boski Wojownik, nie do pokonania. Walczy Miłością, opartą o Prawdę. Jest piękny i silny. Zawyli, ponieważ są głęboko przekonani, że nie ma większej, siły jak nienawiść. Gibson, przypomniał,  czym jest tak naprawdę chrześcijaństwo, jaka tkwi w nim siła. Oni mogą tej sile przeciwstawić jedynie nicość.  Jak tu nie wyć?

  9. Zdrowych i radosnych Świąt Wielkiej Nocy dla Szanownego Gospodarza, całej Jego rodziny i wszystkich komentujących!

  10. Obawiam się, że dla spadkobierców 'natolińczyków’ jedyną strawną formą 'chrześcijaństwa z ludzką twarzą’ są kloaczne produkcje ala 'Egzorcysta za niecałe 300′

    :^)

  11. Acz są i minusy dodatnie:

    1° ”’duch w narodzie nie ginie”’

    2°  pewnie bardziej to rentowne niż 'ojciec mateusz’

    3° jakoś trzeba zsgospodarować ten okołopatologiczy sort społeczeństwa… Do czasu kiedy podczas obowiązkowej służby wojskowej w ramach odpoczynku od ćwiczeń będzie się im puszczać na głośnikach 'na skraju imperim’.

  12. Gibson mógł wrócić innym filmem a wybrał mękę Chrystusa. To jest najważniejsze!

  13. Drogi Coryllusie, KK musi produkować treści pop,katolickie, bo ma telewizję i radio, które wymagają treści – contentu do wypełnienia czasu antenowego. Niestety, jedynym, który to rozumie jest powszechnie lekceważony o. Rydzyk. To dlatego uruchomił Wyższą Szkołę zajmującą się środkami przekazu. Na razie wypełnia czas antenowy włoską, pseudo katolicką mortadelą i katolicko-protestanckim amerykańskim szajsem ale przyjdzie czas na  własną produkcję.

  14. Gibson już sporo wcześniej podpadł w Hollywood, bo conieco napity, zacząl, na cały regulator wykrzykiwać, co sobie myśli o całym żmijowym ludzie, który to trzyma w rękach. Wydaje mi się, że ten film był „gestem Kozakiewicza” w tamtym kierunku. A, że Watykan, z całą swoją kasą nie kwapi się do wejścia na ścieżkę, to tylko potwierdza pewne domyślenia. Pozdrowienia!

    Zb

  15.  
    Broniłbym dziwacznych kontekstów. W Japonii służą zarówno do stworzenia konkurencyjnej wobec Hollywood propagandy jak i własnego kanału dystrybucji. Dla przykładu, diabeł spotyka tam „Chrystusa” ( i Najświętszą Panienkę w jednej osobie), nie rozpoznaje (choć jest mocno zaintrygowany) więc standardowo proponuje mu faustowski kontrakt, jak zwykł był dotąd czynić przygodnie napotkanym. Nie rozpoznaje bo Zbawiciel sam o sobie nie wie, a ponadto chodzi w szkolnym dziewczęcym mundurku i nosi różowe wstążeczki. To jest dopiero pop. Całość celuje w grupę wiekową 13+

    https://www.netflix.com/pl/title/70302572

    Efekt? Ludzie na forach nawet u nas wypisują, że to „uzdrowiło ich duszę” …

    „Madoka uzdrowiła moją duszę. Za każdym razem kiedy czuję, że zbłądziłam, włączam sobie Madokę i pozwalam jej sprostować mój zdeprawowany życiem codziennym mózg. Madoka jest światłem z nieba, które prowadzi mnie przez życie. Pragnę by zawsze mi towarzyszyła i wskazywała drogę.”  –  koniec cytatu :-)))

    https://www.filmweb.pl/serial/Mah%C5%8D+Sh%C5%8Djo+Madoka+Magica-2011-604347/discussion/Czy+istniej%C4%85+na+filmwebie+inni+mi%C5%82o%C5%9Bnicy+tego+anime,2607453

    … a Hollywood w Cesarstwie jest tylko drugoligowym graczem. Nie wiem czy to Pan kopiuje z Japonii czy Japonia od Pana ale tam w zdaniu: „kino i pop kultura to dzika i podstępna walka o dusze przede wszystkim, a potem o pieniądze.” – oni zmieniliby tylko kolejność: najpierw pieniądze, potem dusze.
    Wesołych Świąt!

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.