wrz 112020
 

Zarzucono mi tu ostatnio, że ośmieszyłem męski ruch różańcowy. Nie uważam tego, za jakiś szczególnie ciężki zarzut, ale pomyślałem, że warto się do niego odnieść, albowiem otwiera on przed nami różne ciekawe przestrzenie.

Dlaczego ja się niechętnie odnoszę do wszelkich organizacji męskich związanych z Kościołem, a nie posiadających akceptacji w Rzymie? Mam kilka powodów. Otóż nie tak wcale dawno temu organizacje takie, bez względu na to, ile szlachetnych deklaracji złożyli ich kierownicy, były uważane za siedliska herezji. Dziś tak nie jest, albowiem księża poprą każde zgromadzenie, które obieca, że wypełni w niedzielę przestrzeń kościoła w czasie mszy świętej. To jest oznaka rozpaczy, a nie triumfu, niestety. I jako taka doprowadzi kapłanów i wiernych, którzy nie mają ochoty zapisywać się do jakichś rycerskich organizacji, do katastrofy. Tego jestem więcej niż pewien, od momentu, kiedy jeden ksiądz powiedział mi, że męskie organizacje w Kościele są po to, by wpływowi i zamożni faceci nie zapisywali się do masonerii. Nie wiedziałem jak to skomentować. To jest fatalna droga, albowiem w ten właśnie sposób ta cała masoneria przenika do Kościoła. Trudno tego nie rozumieć. No, ale okay, księża mają kłopot i nie potrafią sobie z nim poradzić. Ja także mam kłopot, bo stoję sobie w tym samym miejscu co zwykle, coraz bardziej wyalienowany i zastanawiam się, co jeszcze mógłbym zrobić, żeby przyciągnąć do swoich produktów i idei większą ilość ludzi, nie obniżając przy tym poziomu i nie rezygnując z niczego co zostało tu wysiłkiem wielu ludzi wypracowane. Ciągle próbuję, jak widzicie i nie rezygnuję. Mam kilka zasad, których się trzymam i one się nijak nie wpisują w program żadnego męskiego stowarzyszenia, popieranego przez księży na parafiach. Wynika to z mojej osobistej drogi życiowej, jak sądzę i z niezgody na taniochę, która wrosła w moje serce bardzo dawno temu. Miałem marzenie, które zostało zrealizowane i trwa. Jestem z tym co robię bardzo szczęśliwy i nie potrzebuję już w zasadzie niczego więcej poza realizacją dalszej części tych planów, które sobie kiedyś tam opracowałem. Co to ma wspólnego z rycerzami Maryi i innymi bractwami zasilającymi kasę producentów dedykowanych tekstyliów? Otóż ja nie musiałem znikąd wracać. Nie popłynąłem, nie stoczyłem się, nie pogubiłem, choć może w pewnym okresie życia bawiłem się trochę za wesoło. Nie musiałem więc i nie muszę nadal, demonstrować żadnych gwałtownych emocji związanych z powrotem do Kościoła. Zjawiłem się po prostu któregoś dnia, stanąłem przy filarze i stoję. Mam swoją ofertę, które interesuje wąską bardzo grupę osób. Wiem, że ta oferta jest ciekawa i mogłaby być skuteczna, no, ale ja jestem sam i nie gromadzę wokół siebie ludzi, którzy słowem i postawą demonstrują chęć walki z szatanem na ostre miecze, a także obrony czci i honoru Maryi. Uważam bowiem takie formuły za kabotynizm. Nie mogę niestety spokojnie patrzeć na nawróconego Malejonka, ani na innych rockmanów, którzy wcześniej pili, ćpali i uwodzili nieletnie, bo wiem, że z owej niepięknej przeszłości, próbują oni zrobić jakiś wabik dla młodzieży, która jest poza Kościołem, a mogłaby doń wrócić. – Patrzcie – mówią – jest nas wielu i wiedliśmy życie dalekie od ewangelicznego, ale teraz się poprawiliśmy i możemy świecić przykładem. A do tego mamy fajne miecze i koszulki, a także spotykamy się na wyjazdach integracyjnych. Przyłączcie się, poszalejemy razem i pokażemy, że można być spełnionym i szczęśliwym w Jezusie. Tak to mniej więcej wygląda, ale ja nie wierzę ani w to szczęście ani w to spełnienie. Widzę tylko grupę panów, która próbuje stworzyć hierarchię, a następnie zorganizować werbunek adeptów, po to, by czerpać frajdę z ostentacyjnych, grupowych ekscytacji. Nie pociąga mnie to i nie bierze.

Czego ci ludzie, a także większość znanych mi księży, nie rozumieją? W mojej ocenie nie kumają czym są narracje i jak one porządkują świat. Ponieważ w Kościele już od dawna nie ma sztuki, a oni sami nie posiedli w najmniejszym stopniu umiejętności opowiadania lub tworzenia ciekawych historii i przedstawień, zdani są jedynie na te gawędy, które ktoś im podsuwa. Nie rozumieją, że wszystkie atrakcyjne hagady są tworzone po to właśnie, by uwodzić takich jak oni. Nie można im ulegać i nie można się w nie włączać.

Jeśli stoimy po stronie Kościoła powinniśmy przede wszystkim tworzyć. Bez nadziei na akceptację w dodatku, powinniśmy uprawiać tę twórczość dla siebie przede wszystkim, a potem dla innych. Powinniśmy się także mierzyć z tymi narracjami, co do których mamy pewność, że są wymierzone w Kościół. I w żadnym wypadku nie ulegać pokusie maślanej poczciwości, którą demonstruje wielu kapłanów, sądząc, że przyciągnie ona uwagę jakichś osób poszukujących wrażeń duchowych i emocjonalnego bezpieczeństwa. Z treści serwowanych przez autorów, media i uniwersytet, składa się nasze życie i wobec tych treści się określamy. Pobieżne nawet ich rozpoznanie, postawi przed nami problem następujący: Kościół nie jest w stanie obronić swojej tradycyjnej oferty czyli sakramentów prowadzących do zbawienia. Próby takiej obrony, podobnie jak próby obrony postaw dających się zaakceptować, kończą się jakimiś komicznymi występami i przebierankami. To jest zła droga, której towarzyszy ślepa wiara w sukces. Na czym zbudowana? Na dosłowności. Każdy, kto nagle chce zmienić swoje życie, następnie czyni to, nie wiedzieć czemu domaga się oklasków, akceptacji, udziału w czymś, popularności i nie zauważa, że jest w tym po dziecinnemu dosłowny. Narracje wymierzone w Kościół, a tylko one się liczą, nie są dosłowne. Są wielopoziomowe, metaforyczne, głębokie, atrakcyjne i pociągające, a także skłaniają do myślenia. No i tworzą pewną spójną wizję, z której nie może się dziś wyplątać nikt, z najbardziej bystrymi kapłanami włącznie. Są jak bagno porośnięte kolorowym kożuchem kwiatów, w które można tylko brnąć, aż do utonięcia. Nikt chyba, nie rozumie, że misją, jedną z kilku, które można uprawiać w Kościele jest konfrontowanie tych narracji z faktami i demaskowanie ich. To zrozumienie przychodzi tym trudniej, że mają one głęboką i starą tradycję, są podtrzymywane przez wpływowych ludzi, wpływowe organizacje, a także wielu kapłanów. A to dlatego, że zawarta w nich jest propozycja dialogu. Pod, rzecz jasna, jednym warunkiem – uznania, że droga i życie jakie proponuje Kościół nie są jedyną opcją. Postawy reaktywne ujawniane wobec tych narracji, które obserwujemy, można określić dwojako. Jedna z nich to wahanie – może tak, a może nie, a druga to bezradna akceptacja, połączona ze zwalaniem odpowiedzialności na Pana Boga. I tę reprezentują wszystkie wojownicze męskie stowarzyszenia, których członkowie przebierają się w dziwne łachy i demonstracyjnie odmawiają różaniec. Nie mam nic przeciwko różańcowi, ale chcę przypomnieć, co powiedział św. Ignacy – postępuj tak, jakbyś sam miał wszystko zdziałać, a Bóg nic zgoła. Modlitwa się oczywiście przydaje, ale istotne jest też działanie. Pola do takiego działania człowiek powinien poszukać sam. Nie będzie ono nigdy dosłowne i oczywiste, a za prowadzenie różnych gier z hagadami wrogimi Kościołowi i człowiekowi, nikt nam nie przypnie orderu. Przeciwnie, możemy się spotkać z wrogością, często ostentacyjną, albo prostym niezrozumieniem. Pokusa bowiem, by uzbroić się w dosłowność, jakże przecież atrakcyjną i zwracającą uwagę, jest nie do zwalczenia. Podobną pokusą jest przemożna chęć śledzenia przygód bohaterów brazylijskich seriali. Nie znajduję innego, lepszego porównania.

Ktoś może zanegować ten wywód prostym bardzo sposobem – niech mowa wasza będzie tak-tak, nie-nie. Odpowiadam – ludzie wymachujący mieczami i ubierający się w koszulki z wizerunkiem jakiejś dziwnej osoby, dalekim od kanonicznych wyobrażeń Matki Bożej, nie nadają się do walki ze złem. Oni jedynie tę walkę markują, coś odgrywają, uzbrajając się w atrybuty nieadekwatne do okoliczności. Są balastem w istocie, a ich aktywność sprowadza się do tego, by skupić uwagę na nich samych, a nie na problemach z jakimi zmaga się Kościół. Być może nie ma już sensu rozwiązywać tych problemów, bo jest, jak mawia detektyw Rutkowski, pozamiatane, ale to się okaże niebawem.

  33 komentarze do “Dosłowność, nieodłączna towarzyszka oszustów i oszukiwanych”

  1. Papież Jan Paweł II jedną trzecią pontyfikatu przeznaczył na rewindykację nauczania Kościoła „od Adama i Ewy” propagując personalizm Teilharda de Chardin, jedną trzecią na wielką politykę (odwalił naprawdę kawał ciężkiej roboty dla CIA wywołując przedwczesny ruch odnowy społecznej w Polsce w 1980 roku, przez co Breżniew miał związane ręce), a tylko jedną trzecią przeznaczył na to, na co powinien, to znaczy oddawanie czci Bogu i sprawy Kościoła.

    Na biskupów wybierał się kto chciał, mieli wpływy ludzie nie związani z Kościołem lub wprost wrogowie Kościoła i powstało w tym czasie mnóstwo dziwnych organizacji i stowarzyszeń.

    Grono biskupów zamiast uszlachetniać się, uległo zmianie jakościowej na niekorzyść. Nadal usuwa się dobrych pasterzy.

    Biskupi w Polsce współpracowali do 1989 roku z tamtą władzą, popadli w grzechy a teraz mówią do wiernych: módlcie się za nas (jak bp Janiak).

    Uważam, że to nie tak powinno być.

  2. wygląda to jak protestantyzacja Kościoła Katolickiego, jak facet chce walczyć w imieniu kościoła idzie do klasztoru czy „na księdza” ma wtedy odpowiedni uniform , jak już wybrał i się ożenił, walczy przez bycie przykładnym mężem i ojcem. Protestanci nie mają ani klasztorów ani duchownych ( szafarzy sakramentów), dlatego tworzą różnego rodzaju organizacje dla wiernych.
    Ldzie czasami idą w organizacje koscielne bo niestety uciekaja bo w domu jest nie tak jak sobie wymarzyli. Wpierw zrób porządek w domu potem idź działać.

  3. W pewnym sensie sam jestem jednym z tych „zawróconych”.  Jednak nie wyklucza to zakupów w Klinice Języka. Ten żywiołowy zapał związany z koszulkami i mieczami to miejmy nadzieję tylko jakiś etap jest (mnie on akurat nie dotyczył). Dojście do Prawdy trwa całe życie. W którymś momencie poszukiwania zaprowadziły mnie do Pańskich produktów. Ale Pan ich nie sprzedaje w biedronkach (doskonale wiem dlaczego) gdzie przeciętny grzesznik  jest co dziennie. Musiałem ocean chłamu przewalić żeby trafić na Woyniłłowicza, Hipolita czy Tokarzewskiego. Jakoś mi Klinika Języka nie wyskoczyła mi w reklamach czy na youtube. Dlatego w pełni się zgadzam żeby tworzyć, żeby przechodzić do ofensywy. Ale czy to kabotynizm?
    „Pewien wierzyciel miał dwóch dłużników. Jeden winien mu był pięćset denarów, a drugi pięćdziesiąt.
    Gdy nie mieli z czego oddać, darował obydwom. Który więc z nich będzie go bardziej miłował?
    Szymon odpowiedział: «Sądzę, że ten, któremu więcej darował». On mu rzekł: «Słusznie osądziłeś».”
    Po prostu jedni mają więcej darowane. Dzięki Bogu!

  4. Ale oni nie przechodzą do ofensywy, to jest teatr kabuki, a nie ofensywa

  5. To w istocie osłabia pozycję kapłanów. I tak już wątłą

  6. Nie będę oceniał polityki i misji Jana Pawła

  7. tak, ale panu Gabrielowi chodzi o tych nawróconych co latają po mediach i opowiadają o tym i chcą budować wokół tego hierarchie.

  8. Niestety masz 100% racji. Natomiast sukces rodzi się po cichu, często bez zrozumienia i akceptacji kogokolwiek. Te grupowe ekscytacje są najgorsze. By coś osiągnąć sensownego trzeba się namordować przez wiele lat, bez jakichkolwiek gwarancji, na dużym ryzyku.

  9. „ludzie wymachujący mieczami i ubierający się w koszulki z wizerunkiem jakiejś dziwnej osoby, dalekim od kanonicznych wyobrażeń Matki Bożej” 

    Ma pan rację, to wszystko jest groteskowe. A tych grup wojowników jest dużo, za dużo… między innymi jakaś o dziwnej nazwie Lew Judy.

    http://lewjudy.info/

  10. po nocy, bez udanego połowu, nagle można znaleźć w  sieciach 153 ryby,

    bez zamożnej grupy docelowej, bez finansowej opieki państwa, z niewielką gromadą blogerów, co są tylko entuzjastami Kliniki Języka, czyli gromadą poszukującą prawdy, w swojej sieci Klinika Języka znajduje swój połów

     

    niech mi ktoś pokaże drugi taki połów na rynku  wydawniczym w Polsce

     

    Ci nawróceni piosenkarze  … też mają swoje zadania …

  11. ja wierzę, że jeśli spotkanie to jest ze Mszą Św,  to jest korzyść ,

    ale ta nazwa ??? może zasadna ..

  12. Maślana poczciwość… o kurcze. Przepiękny tekst. Będę teraz siedział i nad nim rozmyślał. W pracy.

  13. WOT poszukuje chętnych do boju i tam chłopaki mogą się wyżywać. W medialnych bojach  ważniejszy się cięty język nie ostry miecz. Język można sobie naostrzyć w  Klinice Języka ☺

  14. Oni są jak huck finn który w ramach postu zrezygnował z jedzenia rajskich jabłuszek. Chyba, bo czytałem to ze 25 lat temu.

     

    Tzn. Gdy już hormony się uspokoiły albowi organizm się wyrzygał sam sobą od lojenia wódy lub cpania, to gdy już nie mogą lub im się nie chce, heroicznie przechodzą na wstrzemięźliwość.

  15. Te miecze to oznaka bezbronności.

    Niech ktoś spróbuje ogarnąć własne przyległości. Odmówić różaniec w domu z żoną z bratem, kolegą lub znajomym, bez żadnego wymachiwania szabelkami – to dopiero zobaczy jakie to trudne. Prościej jest zorganizować (ze sponsoringiem) narodowe robienie z gęby cholewy, dumnie nazywane ślubowaniami lub aktami oddania lub zawierzenia.

    Jak ktoś się dziwi działaniom administracji kościoła – polecam „Dyrektorium duszpasterstwa służby liturgicznej” i inne dyrektoria (dokumenty Konferencji Episkopatu Polski) .Wszystko tam jest wyartykułowane i to co widzimy nie jest żadnym spontanem lub „nadużyciem” tylko realizacją procedury.

  16. Ks. Dominik chce być guru, a skończy pewnie jak wor w zakonie

  17. Sądzę, że ci, którzy wstępują do tych wspólnot mają dobre intencje. Wątpliwości budzi ta cała obudowa i jak pisze Collylus dosłowność i jej konsekwencje. Kaznodzieja też strasznie upraszcza. Jeśli to od Boga to przetrwa, jeśli nie … upadnie. Po owocach ich poznacie.

  18. Charyzmę to miał ks. Jacek Stryczek i co? Po wizycie psychologa z Ameryki stracił ją.

  19. Bractwa w Grodzisku (nie licząc literatów i biczowników)

  20. przechodzą na wstrzemięźliwość ….

    bo ratują swój stan zdrowia i widzą bezsens budzenia się z kacem i jednak dzieci patrzą a trzeba  dać dobry przykład, … no takie wyrzuty sumienia …

    no i dobrze że przechodzą chociaż na ten etap,

    no chociaż tyle żeby w jakiś sposób powiedzieć sorry wygłupiałem się , więcej nie będę ,  otrzeźwienie  jest cenne , oby się trafiało,

  21. W większości przypadków, w rozmowach bezpośrednich, stwierdzałem raczej gorejace pragnienie bycia w centrum uwagi. Nie płaczą nad tym co robili, lansują się na zmianie która nie jest ich zasługa.

    Zaiste nie jest żadnym powodem do chwały że żyjesz jak mnich, gdy ci już nie staje, podobnie jak post od niejadalnych jabłuszek.

  22. .. chcę przypomnieć, co powiedział św. Ignacy – postępuj tak, jakbyś sam miał wszystko zdziałać, a Bóg nic zgoła

    dzięki za dzisiejszy wpis !!!

  23. Polecam przeczytanie tryptyku Michaela Daviesa: Zniszczenie Mszy Świętej czyli Godly Order Cranmera,  Sobór papieża Jana i Nowa Msza papieża Pawła. Tam jest wiedza o przyczynach stanu Kościoła.

  24. WOT to obawiam się zwykłe mięso armatnie – bo jeśli takie reformy robią w Wojsku Polskim (w domyśle cześć regularna) to jak może wyglądać szkolenie w WOT.

    https://tech.wp.pl/mon-wojsko-polskie-skraca-proces-rekrutacji-szkolenie-podstawowe-potrwa-28-dni-6550015567031168a

  25. Znam niektórych z tych aktywistów w przebraniach i to z podwórka w dzieciństwie . Nie udało się niektórym za wiele w życiu . Nie  pokończyli seminariów  duchownych ,nie sprawdzili się jako mąż i ojciec w  rodzinie  siedzą nieraz na państwowych posadkach a teraz usiłują być wielcy . To tylko tworzenie nowej subkultury ,która  przyda się bardzo np .arcybiskupowi Grzegorzowi Rysiowi . Choć patronuje  temu na  żywo salezjański ksiądz ,mistrz w sztukach walki . Może  ich pilnować ,wychowywać i prowadzić do zbawienia  ale  dobrze wie  jak trudno każdemu z tych nieudaczników stanąć na  wysokości każdego zadania w życiu . To przecież nieudacznicy bez charakteru , niewytrwali i przewrażliwieni .

    Katolik nie  musi się w  nic przebierać ,nic tłumaczyć i niczego  uświęcać na śiłę . Wystarczy ,że  wierzy  , zna ewangelię i korzysta  z sakramentów . Kolesie wyglądają jak reklama produktu politycznego a nie  świadkowie wiary ,którą praktykują zarówno w  cierpieniu jak i w radości . Częściej w  cierpieniu niż ekstazie i wątpliwościach niż ideologicznym upewnieniu .

    Najszybszy rumak do Boga to cierpienie . W tym trzeba  trwać ,bo inaczej nie  spełnimy żadnej misji dla  zbawienia siebie  i zagubionych owieczek .

  26. Szcesc Boze

    Polecam , ks.Michal Woznicki

    https://wobroniemszy.pl/

  27. Z agencjami ochroniarskimi sobie poradzi ☺

  28. Pan Bog wszystkim steruje. Byc moze sztab niebieski dodal na mapie swiata nowe jednostki. Panskie opowiadanie o sztabie niebieskim bylo i jest inspiracja. Pozdrawiam.

  29. Bo ludziom współczesnym brak jest poczucia misji, szczególnie mężczyznom. Zamknięci w korporacjach, czy innych biurkowych pracach tęsknią za poczuciem siły i sprawozdawczości. Doskonale to jest pokazane w filmie Fight Club. Ci „rycerze” to taki pluszowy Fight Club chyba; i ten kung-fu ksiądz.

    Wbija się nam od dziecka do głowy różne głupoty: że trzeba mieć pasje, ekstremalne przygody, samorealizacje ect. tylko nikt nie mówi, że przede wszystkim trzeba znaleźć swój „życiowy temat”. No i tak to się kończy, w jakiś dziwnych grupach

  30. >trzeba znaleźć swój „życiowy temat”…

    Średniowieczne bractwa pozwalały na wyniesienie się w społeczności ponad szarość życia i odkupienie przez Miłosierdzie, Chóry i Biczowanie. Pomijam tematykę rzemieślniczo-kupiecką w konfraterniach, rozrywkowo-egzystencjalną w korporacjach akademickich i podobnych oraz krucjatowo-rycerską (że o lożach nie wspomnę).

  31. Autor podziemnego kregu wywodzi sie ze srodowisk homo.

  32. Biorąc pod uwagę, jak bardzo II sobór watykański jest atakowany myślę, że on naprawdę bardzo przeszkadza. Myślę też, że on nie przeszkadza wierzącym, choć łatwo dajemy się złapać na hasła typu: w obronie mszy.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.