lip 262020
 

Na początek taka teza – jeśli ktoś nie rozumie własnych ograniczeń, nie rozumie też własnych możliwości. Spectrum w którym operuje jego umysł i zmysły jest wąskie, powtarza on wciąż te same czynności i frazy będąc przy tym za każdym razem przekonany, że dokonuje rzeczy wielkich, a myśli jego są wyjątkowe. To oczywiście nie jest prawda, bo nierozpoznanie ograniczeń, wbija człowieka w pychę, a nierozpoznanie możliwości czyni go jeszcze zawistnym. Takich ludzi kształci szkoła wymyślona prze senatora Nowosilcowa, ale nie tylko przez niego. Takich ludzi kształcą też szkoły imperialne, które nie potrzebują istot w pokorze i bojaźni bożej mierzących się z własnymi ograniczenia i poznających swoje możliwości. Potrzebują jedynie takich, którzy napełnieni pychą, chcą panować nad innymi.

Jak widzimy imperialny system edukacji święci dziś triumfy na całym świecie i mowy nie ma by ten trend odwrócić. Pamiętam jak gazownia opublikowała kiedyś materiał o chłopcu z Polski, który dostał się do Eaton. Przypomniałem sobie wczoraj ten tekst przy lekturze książki o Krzemieńcu. Eaton to jest także projekt ze szkoły Nowosilcowa, a to co tam się odbywa jest po prostu horrendalne. Z naszego rzecz jasna punktu widzenia, bo Eaton i inne, tak zwane elitarne szkoły, kształcą ludzi, którzy powtarzając te same, wyuczone czynności i formuły, podkreślające ich znaczenie, a także – używając różnych podłych podstępów – próbują zaznaczyć swoją przewagę nad innymi i mają obsługiwać imperium. Dziś nie ma imperium – ktoś może mi zarzucić takie nadużycie. To po pierwsze nie jest prawda, a po drugie Eaton i inne szkoły służą do tego, by lansować i sprzedawać pewną ideę. Z gruntu nam obcą.
Jak napisałem wczoraj, nie można oddzielić szkoły od polityki i organizacji państwa. To jest złudzenie. Jeśli zaś tak, to musimy zastanowić się co to rzeczywiście znaczy ojczyzna i jaki winien być nasz stosunek do systemu pozostawionego u nas przez Nowosilcowa i twórczo rozwiniętego na Wyspie, a być może nie rozwiniętego, ale po prostu analogicznego.

Ustaliliśmy wczoraj, że wychowanie i warunki życia są stokroć ważniejsze niż tak zwany program edukacji. Ten zaś, jeśli warunki są odpowiednie, może być nawet bardzo przeładowany i uczniowie zniosą go spokojnie, a szkołę wspominać będą z sentymentem.

Nowosilcow wymyślił rzecz odwrotną – warunki winny być upiorne, a szkoła musi być ucieczką dla uczniów, którzy są skoszarowani w internacie, program zaś można zubożyć do tak zwanych „najbardziej praktycznych rzeczy”. Co jak wiemy jest do dziś stałym postulatem rodziców wobec szkoły. Szkoła Nowosilcowa była dla uczniów ucieczką przed piekłem wychowania w internacie, tak jak bitwa była dla żołnierzy pruskich ucieczką przed brutalnością sierżantów w koszarach.

Imperium – w związku z tym, że w szkołach kształcono jednak dzieci pochodzące z warstwy zwanej gentry – uczłowieczło warunki życia, ale całkiem zaburzyło relacje pomiędzy uczniami, które potem były przenoszone na relacje w państwie. I to zostało z nimi do dziś. Powszechne donosicielstwo i wieczna podejrzliwość wobec innych.

A wszystko to robiono po to tylko, by uczeń nie mógł rozpoznać własnych ograniczeń i upierając się iż ich nie ma, terroryzował innych. A także by nie mógł rozpoznać własnych możliwości, a przez to lekceważył dokonania i osiągnięcia innych. No i rzecz jasna nie okazywał im respektu i czci. W taki sposób można opisać modelową istotę, która opuściła system imperialnej edukacji.

Żeby taki system mógł zadziałać trzeba było przede wszystkim zniszczyć inicjatywy takie jak krzmieniecka, do czego było aż nadto dobrych powodów. Wszystkie zaś te powody miały wymiar polityczny.

Jak to stwierdziliśmy już wczoraj – Czacki stworzył samonapędzający się system integrujący lokalną społeczność, która wspomagała każdą minutą swojego życia kształcenie ludzi wolnych, radzących sobie w zasadzie w każdych okolicznościach. Radzących sobie nie dlatego, że w porcie był kantor, gdzie fałszowano pieniądze i weksle, ani dlatego, że wizytę takiego absolwenta w obcym kraju poprzedzał desant odzianych w czerwone kurtki fizylierów. Owa umiejętność odnalezienia się, wynikała z tego, że w systemie krzemienieckim uczeń w trudzie i znoju rozpoznawał własne ograniczenia, których nie mógł ze względu na surowość nauczycieli i reżim szkoły łatwo porzucić. I trochę się namęczył zanim je rzeczywiście i do końca rozpoznał. Poznawał też własne możliwości, co do których pewien był, że ich nie ma, a nagle dzięki pracy pedagogów, a wierzcie mi, że zdarzają się takie cuda, odkrywał w sobie rzeczy, których wcale się nie spodziewał. Zyskiwał też jedną jeszcze ważną jakość – opuszczały go lęk i zawiść, albowiem szkoła przekonywała go, że sam dla siebie jest istotą zagadkową i przy odpowiednio sprzyjających okolicznościach, może robić rzeczy, których wcześniej nie próbował i może je w dodatku robić znakomicie.

System ten funkcjonował przy pewnym istotnym ograniczeniu – nie było państwa. Te zaś państwa, które istniały nie potrzebowały takiego systemu i to jest ważny moment w naszych rozważaniach, który wskazuje, iż edukacja młodzieży, to ten obszar, w którym Pan Bóg interweniuje osobiście, by wskazać ludom drogę, którą winny podążać. Zamknięcie szkoły krzemienieckiej – położonej wszak na Wołyniu, na ziemiach zabranych, wskazywało na to, do kogo rzeczywiście należą te ziemie. Gdyby car traktował serio zbitkę słów „ziemie zabrane” nie byłoby potrzeby zamykania liceum. Jego zaś likwidacja wskazała i nadal wskazuje na przynależność kulturową tego obszaru. Powstanie Listopadowe wybuchło w Królestwie, a nie na ziemiach zabranych i nie było w związku z tym potrzeby likwidowania szkoły – teoretycznie. Gdyby państwo kierowane przez dynastię Holstein-Gottrop udającą Romanowych było poważne, miało zaplecze kadrowe i legitymację zamieszkujących je ludów, naprawdę nie było takiej potrzeby. Nic takiego jednak nie zachodziło, a więc zlikwidowano szkołę, która samym swoim istnieniem wskazywała na kruchość władzy. Ta zaś – w newralgicznym obszarze, jakim jest edukacja – dorobiła sobie protezę, którą z wojskowej pałki wystrugał kozikiem Nowosilcow.

Jak sytuacja wygląda dzisiaj? Tragicznie i idiotycznie jednocześnie. Dziedziczymy system Nowosilcowa i próbujemy w nim kształcić kadry zarządzające odzyskanym ponoć państwem. System tej jest powszechnie krytykowany, bez zrozumienia jego istoty. Krytyce podlegają jedynie szczegóły, całkiem błahe, a gdybyśmy na jakimś zebraniu urzędników wystąpili i przytoczonymi tu argumentami, uznano by nas za niegroźnych wariatów, całkiem odrealnionych. Urzędnicy bowiem uważają, że kluczem do naprawienia oświaty jest budżet, drugim zaś program. To nie są żadne klucze tylko kamienie u szyi, które pociągną nas na dno.

A co jeśli ktoś nie chce kształcić dzieci w systemie Nowosilcowa? Jest alternatywa, zawsze można posłać dziecko do szkoły prywatnej, zorganizowanej według najlepszych brytyjskich wzorów. To jest istota tego obłędu – jeśli nie chcesz wykształcić dziecka na ograniczonego i rozklekotanego nerwowo sługusa systemu, zawsze możesz z niego zrobić donosiciela i emocjonalnego terrorystę, który nie mając żadnych umiejętności, będzie dewastował i krytykował osiągnięcia innych. Trzeciej alternatywy nie ma. Aha, byłbym zapomniał – fetyszyści uprawiający kult nowoczesnych programów edukacyjnych, każą dzieciom w szkole, na lekcjach polskiego, uczyć się o tym, jak to Tadeusz Czacki zorganizował Liceum Wołyńskie i jakie ono było wspaniałe. Tak to wygląda i nie chce być inaczej. Po opuszczeniu murów szkoły, nie ważne państwowej czy prywatnej, uczeń ma jedynie poczucie, że zmarnował czas i niczego, ale to absolutnie niczego się nie nauczył. I jest całkowicie bezradny wobec świata. O ile oczywiście nie ma rodziców, którzy pracują w obsłudze systemu. Bo taka jest istota współczesnej edukacji – zamarkować kształcenie, unieważnić je pod pozorem reform i stworzyć fabrykę ograniczonych, ale lojalnych gamoni. Lojalnych wobec kogo? Nie wobec państwa, które nie potrafi zorganizować systemu edukacji, poza oczywiście szkołami wojskowymi i policyjnymi, lojalnych wobec wyborów ich rodziców, pracujących w systemie państwowym, ale służących Bóg jeden wie jakim siłom.

Na dziś to tyle. Dziękuję za uwagę.

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/gimnazjum-i-liceum-wolynskie-w-krzemiencu-w-systemie-oswiaty-wilenskiego-okregu-naukowego-w-latach-1805-1833/

  23 komentarze do “Dwa rodzaje szkolnictwa czyli o właściwym rozumieniu wyrazu ojczyzna”

  1. Drugi rodzaj szkolnictwa to reprezentują szkoły Laudera – Morasha w Warszawie. W nich nie uczy się jak być dobrym pracownikiem tylko jak być dobrym kierownikiem, dyrektorem, prezesem. Dlatego Morawiecki posłał tam swoje dzieci ☺

  2. wojna o nowe nauczanie była opisana przez Marylkę Sztajer, chyba to było opisane w książce jej ojca… trzydzieści lat temu czyli czas transformacji,

    zdaje się wygrały poglądy pań Łybackiej, Dzierzgowskiej, potem panie pełniły funkcje ministrów…

    no kto ministrowi zabroni ..

  3. Mnie nazywano w podstawowce , pomiotem Hitlera stare komunistki . Ma pan racje socjalisci nauczyli ludzi czytac ale z pisanie na bakier (jestem przykladam)

  4. Ładny opis systemu szkolnictwa imperialnego można znaleść w książce Kiplinga „Stalky i spółka”. Tam dopiero młodzi chłopcy mieszkający w szkolnym internacie się nad sobą fizycznie znęcają, a za kary cielesne udzielane im przez nauczycieli z nabożeństwem i wdzięcznością dziękują.

  5. Diagnoza podobna została sformułowana 190 lat temu przez Rzewuskiego – cały początek tego rozdziału „Pamiątek Soplicy” jest o tym.

    Cała sztuka, jak nie utonąć w zalewie kłamstwa, jak zachować rozeznanie siebie i otoczenia. Może dopuszczać do siebie mniej informacji, ale pewniejszych, lepszej jakości. Słuchać mniej a lepiej, czytać mniej a lepiej. To jak jeść mniej a lepiej – niby wiadomo, ale też wiadomo jak to jest z dietami.

    1830: „i inne podobne zdania, … które tak często się powtarzają, że już im wierzyć trzeba”

    1925: „Kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą”

    2006: „Kłamaliśmy rano, nocą i wieczorem.”

  6. E, coś w ten pomiot nie wierzę…

  7. Sytuacja jeśli idzie o kłamstwa jest stała, nie ewoluuje, ale my to odkrywamy wciąż na nowo, w czasie dorastania

  8. Takie  mam często wrażenie  ,że  całe kształcenie w przaedmiotach humanistycznych to przekonanie ,że  musimy się poddać sytuacji ,bo guzik możemy . Przerabianie  Dziadów  Mickiewicza  robiło swoje  .To jakby tresura posłuchu wobec policji ,wojska i obowiązków  urzędowych .Oczywiście  cegłą w  murze  pozostały też dzieciaki innych krajów .

    MEN robi oczywiście  też swoje  . Wydłużał naukę podstawową o gimnazjum ,ostatnio buntował nauczycieli by te  dzieciaki w  warunkach strajku nauczycielskiego zdawały ostatnie  egzaminy .Potem trafiały w szpony edukacji do szkół zamykanych z powodu dentej pandemii . Co jeszcze  poza tymi szykanami spotka  tych ludzi ? Płacenie  i słuchanie  bzdury ,że  płacą za siebie  i dla  siebie . Tak naprawdę dają haracz .Jesteśmy poddani okszesaniu w szkołach by potem grzecznie płakać i płacić .Dobrze  zmiękczone społeczeństwo da się wytrenować i do przesadnej higieny . Po pandemii nowe  cuda niewidy w zasięgu ręki . Po coś nam rozsprzedano te  smartfony i inne  wynalazki byśmy na luzaku kupili każde zarządzenie . Chyba  internaty już nie będą potrzebne  przy kształceniu online  .Zresztą i tak żyjemy jak w  koszarach poskupiani w  blokowiskach a praca to też jak koszary . Wszystko jak w glerii w  jednym miejscu w  kupie  .

  9. Szkoły Nowosilcowa doprowadziły do upadku caratu, podobnie z  Imperium Brytyjskim, też się rozpadło.

  10. Imperium Brytyjskie nie rozpadło się tylko przeobraziło

    https://pl.wikipedia.org/wiki/Wsp%C3%B3lnota_Narod%C3%B3w

    Tutaj jest ciekawy wykład o porządku poczdamskim – zwłaszcza kawałek o Brenton Woods od 41:18 – ciekawe, czy gdyby City wiedziało jaka jest cena pożyczek od Wall Street – to nie zawarliby pokoju z Hitlerem ?

  11. To ,że  gdzie  ten wykład panie  szanowny się znajduje  ?

  12. czekamy na link do wspomnianego wykładu, który to objawi nam  w 41 minucie że ….. ?

  13. Zostałem kiedyś wytypowany z przedszkola mojej córki, by iść na wykład do ratusza, gdzie będą mówić o nowoczesnym kształceniu (nikt inny nie chciał iść). Pomijając całą otoczkę urzędniczą, zwróciłem uwagę na wykład pewnego pana, który zarzucił nas, publikę, wykresami. Wychodziło z nich, że w czasie, gdy nasze dzieci zaczną szukać pracy, na jej rynku najważniejsze okaże się tak zwana „wiedza ogólna” czyli coś, co stoi w idealnej opozycji do wiedzy praktycznej. To było budujące. Wynika też z tego, że ktoś tam zdaje sobie sprawę, jak się rzeczy mają… Tylko, czy ustawodawcy zamierzają wprowadzić to w czyn?

  14. Zabił mi Pan klina tym tekstem.

  15. Czy ten pan był zatrudniony w szkole pomaturalnej  uczącej zawodu, czy był właścicielem takiej szkoły?

  16. nie trafiłam na pamiętniki napisane przez autora mającego wiedzę ogólną

    Nawet żeby w magazynie towar układać, to ten towar musi być najpierw wyprodukowany. Produkcja musi istnieć a wiedza ogólna to za mało dla produkowania. Niezależnie czy na półkach układane są słoiki z  buraczkami tartymi, zeszytami w 3 linie, kaloszami, czy proszkiem do prania… no produkt jest najpierw wytwarzany. Jak można wytworzyć nie znając podstaw procesu produkcyjnego ? Z Chin przywieźć ?

  17. Produkcja jest coraz prostsza. Zakłada się, że praca będzie zmieniana ok. 7 razy w ciągu życia przeciętnego pracownika. Wiedza ogólna pozwoli szybciej się przekwalifikować po prostu. Nie znaczy to, że niepotrzebni będą fachowcy, ale myślę, że fachowcy, ze względu na swą fachowość, prędzej czy później przeznaczeni zostaną do wymarcia.

  18. no ale maszyneria do tej coraz prostszej produkcji musi być gdzieś przez kogoś opracowana i wyprodukowana…

    tak sobie myślę, że aktualna moda może jest już wyrazem tego  co nazywasz „produkcja będzie coraz prostsza” prosty krój, niektóre elementy ubrania nawet porwane,  jak najdalej od pojęcia szyku, elegancji , no taka prostota ubrania kreowana na „stare, zniszczone”, nie wymagająca tajemnej wiedzy krawieckiej (a taka wiedza jest).

  19. A ty gdzie posyłasz/posyłałeś?

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.