Dziś będzie trochę spraw organizacyjnych. Spędziłem cały wczorajszy dzień w Dęblinie i okolicach. To jest, mimo wszystkich wad, cudowna kraina i ja się nigdy od niej nie uwolnię. Pojechałem tam, żeby omówić warunki zorganizowania dyskusji panelowej poświęconej nowemu numerowi Szkoły Nawigatorów. Wszystko poszło dobrze, panel odbędzie się 24 maja bieżącego roku, w Stężycy, w centrum kulturalno-gastronomicznym o nazwie Wyspa Wisła. To jest fantastyczne miejsce, zaprojektowane przez Czesława Bieleckiego. Ja wiem, że można mieć do Bieleckiego stosunek złożony, ale w tym akurat wypadku trzeba ów stosunek poskładać jeszcze bardziej, jak scyzoryk, i schować do kieszeni. Początek panelu o 17.00, zaplanowany czas trwania 3 godziny, z możliwością przedłużenia. W czasie panelu serwujemy tylko kawę, jedzenie każdy musi sobie kupić, wstęp jest wolny. Temat: Czy Rosja była pierwszą angielską kolonią? W zasadzie powinienem napisać – czy Księstwo Moskiewskie było pierwszą angielską kolonią, ale tak nie zrobię. Bo zanim ludzie nie związani z naszym środowiskiem pomyślą o tym, czym było Księstwo Moskiewskie, odechce im się przychodzić na panel, a zależy mi na tym, by pojawiła się jak największa liczba osób niezrzeszonych. Udział wezmą: Krystyna Murat, Gabriel Maciejewski, Szymon Modzelewski. Wynajęliśmy salę na 70 osób, nie sądzę, by pojawiło się więcej chętnych. Stężyca jest miejscem ważnym dla historii Polski, ale całkowicie zapomnianym. Niesłusznie. To było ważne miasto, ważny region i ważni ludzie tam przebywali. Ze świetności Stężycy nie zostało nic w zasadzie, poza aspiracjami mieszkańców, nazywanych przez sąsiadów z Dęblina Rosołami, ponoć dlatego, że w czasie sławnego zjazdu stężyckiego, miejscowi mieszczanie przygotowali dla dostojników specjał niesamowity – rosół na mleku. Ja to powtarzam w wersji, którą słyszałem w dzieciństwie, może się okazać, że są inne. Ponoć w Stężycy było kiedyś 9 kościołów. Dziś są dwa, co i tak świadczy o tym, jak kluczowym i ważnym ośrodkiem było kiedyś miasto. Najstarszy kościół pochodzi z roku 1332, był wielokrotnie przebudowywany, a najciekawszym jego elementem jest późnorenesansowy portal, który wykonał ponoć Santi Gucci, ten sam, co projektował zamek w Baranowie Sandomierskim. Powiem tak – no nie wiem. Portal jest rzeczywiście wysokiej jakości i robi wrażenie, szczególnie w tak niewielkim i prowincjonalnym kościółku jak ten w Stężycy. No, ale jak patrzę na Pogoń litewską umieszczoną po prawej stronie u góry, na tego konia nieszczęsnego, to nie chce mi się wierzyć, że to Santi Gucci. Do kościoła wejść się wczoraj nie dało. Był zamknięty na głucho. A szkoda, bo dekoracja rzeźbiarska wewnątrz też jest ciekawa. Ośrodek Wyspa Wisła położony jest nad starorzeczem zwanym Łachą. To jest w zasadzie jezioro, które ciągnie się od Młynek, w Dęblinie, po Drachalicę. To zawsze było bardzo malownicze miejsce, a po zbudowaniu ośrodka jeszcze zyskało. Łacha rozciągnięta jest jak wąż, po nadwiślańskich łąkach, wokół niej stoją olbrzymie drzewa, teraz bezlistne, ale w maju już zielone. Ja najbardziej lubiłem jeździć tam jesienią, ze spiningiem. Łowiłem niewielkie szczupaki…liście były wtedy żółte i cały ten wielki teren wydawał się ozłocony. Dawne czasy, nie ma się co rozczulać. Teraz trzeba myśleć o promocji książek. Powiem tylko jeszcze, że Łacha i łąki nad nią oddzielone są od Wisły wałem przeciwpowodziowym. Na terenie ośrodka jest punkt widokowy, z którego można popatrzeć na Wisłę, wyjątkowo w tym miejscu szeroką. A jak ktoś ma ochotę, może po prostu wejść na wał i gapić się na rzekę, to jedynie dwa kroki. Niestety w pobliżu nie ma dobrej bazy hotelowej. Są jakieś noclegi w Dęblinie i w Rykach, ale najbliższy hotel trzymający jakiś standard jest chyba dopiero w Kazimierzu Dolnym, bo „Izabeli” w Puławach nie liczę. To jest relikt PRL. Mogę się mylić oczywiście. Aha, są jeszcze pałace i Spa porozrzucane po okolicznych lasach, ale o tym wspomnę kiedy indziej, bo chciałbym zorganizować tam kiedyś konferencję, ale nie wiem czy się uda.
Strategia na najbliższe lata będzie następująca – musimy wyjść poza internet, a to z tego względu, że jedni chcą go cenzurować, a drudzy chcą z tą cenzurą walczyć. I ja już nie wiem co jest gorsze. Lepiej więc, mając czyste i uczciwe zamiary, stanąć w rzeczywistości rzeczywistej przed publicznością i powiedzieć o co chodzi. Internet będzie wypełniał się coraz to bardziej bohaterskimi demaskatorami i coraz to szlachetniejszymi patriotami walczącymi z wrogami wolności, prawdy i czego tam jeszcze. Im gęściej kalendarz upstrzony będzie wyborami tym więcej internetowych bohaterów będzie się lansować i tym więcej pluszowych krzyży z umęczonymi rzekomymi świętymi można w nim będzie oglądać. Musimy się od takich rzeczy trzymać z daleka i coś musi nas odróżniać od tych fejków. To może być tylko obecność w świecie realnym, poparta publikacjami, panelami, konferencjami i dyskusjami.
Chciałbym, żeby w czasie pomiędzy konferencjami odbywały się dwa panele, a jeśli to się nie uda to chociaż jeden. W kwietniu będę dzwonił do Ryszarda Mozgola, z którym umawiałem się na zorganizowanie na południu Polski panelu poświęconego Małyńskiemu. Ponieważ niebawem pojawi się u nas nowa książka Hipolita Milewskiego, trzeba będzie zorganizować panel jemu poświęcony, jeszcze nie wiem gdzie. Musi być panel poświęcony Edwardowi Woyniłłowiczowi i on się powinien odbyć pod Bydgoszczą. No, ale to przyszłość, bo na razie nie mam nawet czasu, żeby tam pojechać i coś załatwić. Nie chcę zdradzać miejsc, w których chciałbym zorganizować te panele, ale na razie patrzę uważniej na Tykocin i Lubostroń. Obydwa odbyłby się w okresie wakacyjnym, bo to jest jedyny moment, kiedy można wyciągnąć ludzi z domu na krótką wycieczkę, w okolice dużego, choć odległego miasta. Jak będzie, zobaczymy, bo nie rozmawiałem jeszcze z nikim, a więc wszystko może się zmienić. Zimą, panele będą bliżej Warszawy, jeśli oczywiście będą. Docelowo chcę to zorganizować tak, żebym nie musiał być obecny na każdym, bo kiedyś przecież muszę pisać książki.
Na razie zapraszam wszystkich do Stężycy, 24 maja, początek dyskusji o godzinie 17.00. Miejsce jest znakomite, jedzenie świetne, w lokalu można kupić orchidee pochodzące z miejscowej hodowli pana Ptaszka. To jest druga co do wielkości szklarnia w kraju, a może nawet już pierwsza. Każdy kto kiedykolwiek jechał nocą z Warszawy do Lublina, czy to wzdłuż Wisły, po wschodnim brzegu, czy to przez Kozienice, po zachodnim, ten na pewno widział olbrzymią, jasną łunę, która rozświetla niebo nad Wisłą. To nie jest lądowisko kosmitów, to szklarnie pana Ptaszka, w których hoduje się egzotyczne kwiaty. Powtarzam – można je stale kupić na miejscu, na Wyspie Wisła.
Impreza będzie promowana nie tylko przeze mnie, ale też przez centrum Wyspa Wisła, na fesjbuku i na instagramie.
Zapraszam na stronę www.prawygornyrog.pl
No to życzenia: wiatru w żagle i dużej ilości panelistów. Tak w programie minimum to myślę, że co roku iluś absolwentów wydziału historii opuszcza mury uczelni, oni się pojawią i trzeba ich posłuchać. Zwłaszcza ziemia lubelska ma dwie uczelnie i niedaleczko ziemia kielecka i jej absolwenci historii. Nie mówiąc już o tych, którzy się pojawią aby posłuchać Coryllusa. A w programie maksimum to wiem że zabraknie miejsc.
Kosmici istnieją naprawdę. To nie żart!
Dzisiaj byłem z rodziną w zamku w Karpnikach, zwiedzaliśmy jeden z najstarszych parków angielskich w Europie centralnej, w Bukowcu koło Karpnik i wchodziliśmy na skalisty szczyt Sokolika, gdzie całe rodziny, nie tylko młodzi ludzie, wykorzystują teren i pogodę do ćwiczeń wspinaczkowych. Po stawach w Bukowcu pływają leniwie łabędzie, a wysoko ponad stawami w mgłach i chmurach widać ośnieżone grzbiety Karkonoszy, na pierwszym planie Śnieżka, góra Luční hora i Łabski Szczyt. Gestorzy obiektów muzealnych i właściciele restauracji mają coraz większą świadomość, że działają w naprawdę fajnym miejscu i przyjemnie się z nimi rozmawia. Jednym słowem – kultura.
Wracając pod wieczór do miasta zauważyłem łuny świateł i poruszające się w ich blasku istoty. Ku*wa, kosmici! – pomyślałem w pierwszej chwili. Okazało się jednak, że są to klienci centrów handlowych, nie wiedzieć czemu otwartych w niedzielę do późnych godzin.
Tak samo kosmitami są dla mnie ci wszyscy startujący do krajowych parlamentów i do głównego parlamentu w Brukseli, nie wiem, skąd u licha oni się wzięli, kim są i co robią, z czego żyją. Wiadomości w wiodących portalach internetowych w przytłaczającej większości nie nadają się do czytania. Jest to po prostu bełkot.
Dobrze, że coraz więcej osób się wyemancypowuje z tego obłąkania i dzięki temu jest na przykład Klinika Języka i powiększające się grono nowych lub przypominanych, szacownych autorów. Przynajmniej jedną nogą można być w strefie normalności.
W tej lokalizacji – Stężycy – miejsca dla auditoribus nie zabraknie.
Co do bazy noclegowej to w Puławach jest całkiem niezgorsza. Hotel „Izabella” to nie wszystko. a Kazimierz Dolny to dodatkowe 15 km i drożyzna. Zaraz przy wjeździe do Puław od strony Dęblina są dwa bardzo przyzwoite hotele: hotel „Oskar” (ul. Dęblińska) i hotel „Trzy Korony” (ul. 6-go Sierpnia).
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.