maj 032022
 

Nie da się już w zasadzie włączyć żadnego portalu, żeby nie zauważyć ile zmanipulowanych tytułów, mających przyciągnąć czytelnika znajduje się na stronie głównej. Zwykle chodzi o to, by porządnie człowieka wystraszyć i zasugerować mu iż przez noc, którą spokojnie przespał, wydarzyło się coś absolutnie strasznego i świat cały już jest zupełnie inny. Niech więc ten świeżo obudzony raczej nie przyzwyczaja się do tego, że słońce świeci, a po niebie płyną chmury. Kiedy klikamy w tekst o zmanipulowanym tytule, okazuje się, że w środku nie ma niczego. Po prostu niczego, albowiem ludzie, którzy tych manipulacji dokonują nie mają dostępu do żadnych informacji poza może serwisami PAP. Nie ma też mowy o tym, by wyszli gdzieś poza redakcję i spróbowali zrobić jakiś materiał w terenie. A o tym, żeby ktoś pojechał na Ukrainę i sprawdził jak wygląda wojna, można zapomnieć. Media bowiem, mam na myśli media komercyjne, od dawna nie są mediami, ale wielkim działem rozrywki dystrybuowanej „po taniości”. Na Ukrainie jest ledwie kilku polskich reporterów, którzy przygotowują serwisy i to wszystko. Wojna toczy się drugi miesiąc, a nie ma jeszcze o niej żadnej książki, co jest moim zdaniem zdumiewające, bo pierwsze co należało zrobić – gdybyśmy mieli do czynienia z reporterami prawdziwymi – to założyć dziennik wojenny. Tam zaś zapisywać wszystko co się dzieje wokół i publikować po kawałku czekając na jej zakończenie. Potem wydać całość i promować gdzie się da. Tymczasem mamy, cenne bardzo, doniesienia z Kijowa i innych miast emitowane w TV, oraz przetłumaczoną z automatu na polski i podawaną na surowo sieczkę z zagranicznych serwisów. Nie takie jednak „gorzkie żale” będą przedmiotem naszej dzisiejszej dyskusji. Oto na twitterze trwa dyskusja o tym, że PiS mimo posiadania własnych mediów nie wykorzystuje potencjału komunikacyjnego, jaki oferują mu ludzie szczerze zaangażowani w sprawę. Nie wiem co powiedzieć, bo przecież ćwiczone to było już tyle razy i tyle razy dochodziliśmy do tych samych wniosków. Może jednak spróbuję raz jeszcze. Mamy cały ten emocjonalnie i patriotycznie nastawiony tłum, który samą tylko energią wewnętrzną zmiótłby wszystkie peesele i eselde i inne jakieś truchła, ale tłum ten jest traktowany jak zagrożenie. To znaczy nie ma żadnej formuły, która pozwalałaby na wykorzystanie jego energii, nie ma też żadnej formuły, która pozwalałaby na promocję ludzi potrafiących coś zrobić tak po prostu – sami z siebie. Nie są tą formułą te całe Kluby Gazety Polskiej, choćby nie wiem co wydawało się Jarosławowi Kaczyńskiemu. Pierwszą bowiem rzeczą, jaką musi zrobić człowiek, który chciałby popracować w komunikacji na rzecz wizji, jaką prezentuje dziś PiS, jest uwiarygodnienie się. Ja sam uwiarygodniałem się tyle razy, że aż mnie palce bolą od liczenia, jak sobie to przypominam. Wszyscy wiecie czym to się skończyło. Jeśli nie – przypominam – promocją Matki Kurki i Pińskiego w Klubie Ronina. Dobrze, że nie zaproszono tam Roli, ale pewnie było blisko. Wczoraj ogłoszono, że ABW zamknęło stronę Marcina Roli, a także kilka innych stron rozsiewających ruską propagandę. No i na takie dictum odezwał się dobrze niektórym tu znany Cezary Krysztopa, bardzo przeciętny rysownik z wielkimi aspiracjami, zatrudniony przez redakcję Tygodnika Solidarność. Zwrócił on wszystkim uwagę, że nie można wrzucać do jednego worka Roli i Russia Today, albowiem jak będziemy tak czynić, to od wzajemnego poklepywania się po plecach w końcu nas te plecy rozbolą. Nas to znaczy ich, bo z nami tutaj nikt się po plecach poklepywał nie będzie, albowiem mimo wielokrotnych prób uwiarygodnienia się w oczach kacyków medialno-społecznościowych reprezentujących partię rządzącą, ciągle jesteśmy ciałem obcym. Nie to, co Marcin Rola, który odpowiedział Krysztopie słowami – dzięki Czarku, a potem napisał, że reżim będzie musiał jego i jego kolegów zabić, żeby przestali mówić prawdę i walczyć o bezpieczeństwo Polski.

Ktoś znowu może powiedzieć, że ja się zajmuję jakimiś paprochami, zamiast poważnymi sprawami. To nie ja się nimi zajmuję, czyni to cały wielki internet, w którym ja muszę sprzedawać książki, żeby się utrzymać i w ogóle żyć. To nie ja wyznaczam standardy dyskusji w sieci, czynią to tak zwani dziennikarze, którzy – co było do okazania – wszyscy jak jeden są ze sobą w najlepszej komitywie. I jeden dla drugiego stanowią odniesienie w dyskusji na najważniejsze dzisiaj tematy. Krysztopa nie wyobraża sobie, że Rola może po prostu zniknąć, bo jakże to tak – o czym wtedy rozmawiać? Rola zaś – któremu nie zamknięto przecież wszystkich możliwości emisji komunikatów – stawia się w roli męczennika prawdy. Nie przyjdzie mu do głowy, żeby przeprosić za swoje kłamstwa i przeinaczenia, nie zamilknie tak po prostu, ale będzie aktywny dalej, albowiem jest to branżowo i społecznie akceptowana postawa. I ona jest zrozumiała dla wszystkich, albowiem odbiorcy uważają, że komunikacja to przede wszystkim rozrywka. I tak będzie dopóki koledzy Roli nie zaczną spuszczać nam na głowę rakiet, ale i wtedy podejrzewam, niewiele się zmieni. Chodzi bowiem o to, by ocalić obowiązujący i zrozumiały dla ostatniego łachudry zestaw memów i póz, które pozwalają na odgrywanie przed publicznością dziennikarza lub może lepiej – publicysty, eksperta, konsultanta, człowieka mediów. Bartosiak, na przykład, zaczął się wczoraj powoływać na wiersze Miłosza. To jest doprawdy niezwykłe. Państwo, które chce przetrwać i kontynuować swoją tradycję, buduje komunikacje z narodem na fikcjach historycznych zakończonych nie dość, że klęską to jeszcze zdradą. Mamy dziś kolejną rocznicę uchwalenia konstytucji majowej, która nie była ani pierwsza w Europie, ani druga na świecie, ale bełkot ten jest powtarzany w sieci. Do niego bowiem mogą odnieść się dziennikarze nowego wzoru. I tylko to się liczy, nic więcej. Jak wobec tego – pytam grzecznie – chcecie się obronić przed złem? Bo Ukraińcy na przykład wyprodukowali najpierw komedię o nauczycielu, który został prezydentem, a potem grającego go aktora rzeczywiście prezydentem zrobili. I okazało się – co za niespodzianka – że ten aktor w rzeczywistości zachowuje się tak, jak ten nauczyciel w filmie.

W Polsce zaś dyskusja o państwie toczy się pomiędzy kilkoma osobami, które nie mają stosownych kompetencji do tego, by wydrapywać gwoździem napisy na tynku, zdołały się jednak jakoś uwiarygodnić i mowy nie ma, by zniknęły z przestrzeni publicznej. Ich obecność utrwala bowiem paradygmaty komunikacyjne wygodne dla wszystkich. Utrwala także i fosylizuje wręcz rosyjską narrację propagandową, która już na stałe będzie obecna w publicznej komunikacji w Polsce, albowiem utrwalony został wcześniej schemat dyskursu i granic jego wolności. Nie ma w nim miejsca na nas, ale jest w nim miejsce na Matkę Kurkę i jego ideologiczne wolty, a także na Marcina Rolę i emitowany przezeń bełkot. Jest w nim też miejsce na posła Brauna, całą Konfę i na Monikę Jaruzelską. I to jest, proszę Państwa, właśnie ta sławna wolność słowa. A bez wolności, jak wiemy nie ma solidarności.

  9 komentarzy do “Dziennikarstwo nowego wzoru”

  1. kiedy ktoś zaczyna używać -psełdonimu- Matka kurka, to wiadomo przeciwko komu idzie na wojnę, kogo będzie punktować  i kogo ośmieszać

    ale … z biegiem lat staje się widoczne … że ośmiesza się sam

  2. Nie ma mowy o ośmieszaniu, albowiem kompromitacja to jeden z działów promocji

  3. Z wyborem Króla Obciachu będzie spory problem… tylu chętnych…

  4. tylu chętnych … wszyscy są przez swoich określani jako

    -piekielnie inteligentni/diabelsko sprytni

    – co powiedzą to -perełeczka- tylko na ścianie gwoździem wydrapać

    – są -prawi-, a jeśli nawet są lewicowi to tym bardziej są -prawi-

    no itd

  5. Coryllus zarzucił mi dezaktualizację, może lepiej będzie Król Ladaco albo Groby Pobielane, ostatecznie Król Skunks?

  6. wrealu24 mówi coś o cenzurze i blokadzie wolności słowa jedynie slusznego portalu Roli? kiedyś wszedłem na czat tegoż portalu i napisałem kilka słów o Karoniu, natychmiast mnie zablokowano i usunięto komentarze… to dobre dla sekty masnego i warzechy- niemieckiego agenta z gazety Fakt.

  7. Dziennikarz skompromitowany staje się z punktu dziennikarzem kontrowersyjnym czyli „tajemniczym”. Zamiast zebrać baty jak należy obnosi się ze swoim „męczeństwem”, bryluje na salonach i uwodzi słabe umysły. To taki Kalibabka geopolityki.

  8. dobre te -groby pobielane-, takie adekwatne, poważnie traktujące definiowaną materię

    ale może tak satyrycznie Król Blagierów

    no nie wiem

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.