mar 042018
 

Miało być o Bagsiku, ale będzie o czymś innym. Mamy dziś bowiem dzień pisarza. Taki mi Juliusz z rana zapodał komunikat. Pogadamy więc trochę o artystach i trochę o rynku, czyli będzie raczej standardowo, z pewnymi nowymi i mam nadzieję atrakcyjnymi elementami.

Tomek Gwinciński napisał wczoraj ważny tekst. Rozpoczęła się pod nim, całkowicie bezsensowna i unieważniająca jego istotę dyskusja. Nie rozumiem dlaczego koledzy zareagowali tak nerwowo. Prawdopodobnie dlatego, że nigdy nie byli na żadnym wykładzie z historii sztuki. Są oczywiście usprawiedliwieni, ale ja im taki event szczerze polecam, tylko niech nie idą do byle kogo. Tomek ma oczywiście rację, a ja dodam jeszcze tyle, że artysta nie powinien ponosić żadnej odpowiedzialności za to co robi. Tak właśnie. Albowiem działa on przez cały czas w obszarze wykreowanym przez kogo innego, działa także wśród narzuconych kryteriów i podsuniętych znaczeń. Wartością dodaną, która jest po jego stronie jest warsztat i talent. To jest mechanizm rynku sztuki i on się nie zmienia. Lewica o tym oczywiście wie i dlatego mówi – mili artyści, możecie robić co chcecie, byle tam było tylko pokazane, że księża to pedofile, Polacy zbrodniarze, a pedały super goście. To wszystko. W ten sposób lewica stwarza rynek sztuki i pozory wolności na nim. Do tego dochodzi cały system finansowania sztuki, który porządkuje rynek pod dwoma aspektami – treści, czyli ideologicznym oraz formy czyli sprzedaży. Na straży tych dwóch aspektów sadza się cwaniaków, którzy nie są bynajmniej wolni. Oni wykonują polecenia. I tyle. Tak wygląda całość rynku sztuki dziś. Kiedyś wyglądał inaczej, ale różnił się tylko kierunkiem wektora. Biskupi, księża i zakonnicy mówili – messer Caravaggio, nie interesuje nas czy pan jest zboczeńcem, pijakiem, a także czy zabił pan tego chłopaka, czy nie. To są sprawy pomiędzy panem, a pańskim spowiednikiem. Nas interesuje, żeby pan dobrze i najlepiej jak potrafi, namalował św. Mateusza przy pracy. – Ale ja nie mam spowiednika – mówi Caravaggio. – Czy może się pan już zamknąć? Tu jest kontrakt, proszę podpisać – odpowiada osoba duchowna.

Cały problem z oceną działań artystów zaczął się na dworach, albowiem tam zamiast chwały bożej, trzeba było pokazać jak świetnie wygląda jakiś brzuchaty pajac w peruce, tytułujący się księciem. No, a potem jak świetnie wygląda jego kochanka. Na pewnym etapie rozwoju tej tendencji pojawił się Georges Clemenceau i rzekł – zaraz, to może im pokażemy jak wygląda Francja? Bo co do tego, że ładnie wygląda nikt nie ma chyba wątpliwości? Masoni pokiwali głowami i zgodzili się ze swoim szefem. – Ty – wskazał pan Jurek na pierwszego z brzegu pacykarza – jak się nazywasz. – Monet proszę pana – odpowiedział wysmarowany farbami brodacz. Okay, Monet – rzekł pan Jurek – choć ze mną na zaplecze, coś ci powiem. – Aha – dodał wskazując palcem innego brodacza – ty też chodź. – Jak się nazywasz, bo zapomniałem? – Zola proszę pana, Emil Zola. – Ładnie, nie ociągaj się, no już, na zaplecze.

I tak pan Jurek wykreował nowy rynek sztuki, który na pozór tkwił korzeniami w dziełach dawniejszych pejzażystów, ale w istocie był kontynuacją sztuki dworskiej. Rynek ten i jakości na nim promowane były gwarantowane przez państwo. To ważne, ale o tym zapominają wszyscy. Były też gwarantowane osobiście przez pana Jurka, z którym nikt nie zadzierał, bo wszyscy się go bali. Najważniejszą cechą tego rynku, także przez pana Jurka gwarantowaną, był szum. To znaczy był to rynek samopromujący się i polityczny w sensie przez nas tutaj wypracowanym. To znaczy, że koszta promocji przerzucone były na przeciwnika. Im więcej szydery było na rynku tym notowania promowanych przez pana Jurka artystów stały lepiej. Po aferze Deryfusa zaś zrobił się na tym rynku młyn prawdziwy i wszyscy już tylko sprawdzali, który pacykarz jest za Dreyfusem, a który przeciw. Oczywiście, ktoś spostrzegawczy powie, że na tym rynku był rzeczywiście tylko jeden prawdziwy artysta – pan Jurek. To jest jednak łatwizna i nieprawda. Nie znaczy to jednak, że rynek sztuki może istnieć bez pana Jurka. Nie może. Rynek sztuki nie może istnieć bez papieża Juliusza, bez Medyceuszy i bez pana Jurka. Żeby zaistniał jednak pod ich patronatem plany tych ludzi muszą być absolutnie i bezwzględnie poważne a także zaplanowane jako nieodwracalne w skutkach. Ktoś powie, że ja tu niepotrzebnie komplikuję sprawę mecenatu. Nieprawda. Po zdewastowaniu rynku sztuki sakralnej i zepchnięciu go w niebyt sprawa mecenatu zaczęła śmierdzieć nieprzyjemną bardzo tajemnicą. Na placu boju bowiem zostały – państwo i bank. Ten pierwszy byt przegrał swoją propagandową walkę z bankiem, widzimy to dziś, ale w czasach pana Jurka nic tego jeszcze nie zapowiadało. I teraz dochodzimy do naszych dzisiejszych komplikacji – państwo nasze zabiera się za mecenasowanie, nie mając pojęcia o co w ogóle w tym chodzi i obarczając artystów odpowiedzialnością za organizację rynku. Artystom tym nie daje się ani pieniędzy, ani wytycznych, a to są tylko artyści, oni – jak słusznie napisał Tomek – nie wiedzą. Im trzeba powiedzieć jaki jest trend i czego się od nich oczekuje. Zanim jednak padnie jakaś sugestia ze strony urzędników państwowych oni sami muszą mieć plan. Bardzo ogólny, zawarty w jednym, dwóch zdaniach. Potem ten plan muszą przedstawić artystom, którzy rozpoznani są jako ludzie posiadający stosowne do podjęcia wyzwań atuty, czyli talent, warsztat i dorobek. Nie musi być duży ten dorobek. Musi być taki, by można było wydać ocenę lub mieć nadzieję. Do tego powinien być dołączony klarowny sposób finansowania, który promuje jednych, a odbiera szansę innym. Tak jak to było w czasach pana Jurka, wielu dobrych, rokujących malarzy się nie załapało. Wielu zarobiło miliony, a wielu tylko tysiące franków. No, ale tysiąc franków to także jest pieniądz i da się go na coś wydać. Dramat obecnej sytuacji w Polsce polega na tym, o czym napisał Tomek. Nikt nie wie po co mamy kręcić filmy inne niż „Smoleńsk”. Nikt nie pozwala żadnemu artyście pokazać jakie są jego propozycje w zadanych tematach, bo urzędnik dzielący kasę wie lepiej. Do tego zaś mamy cały olbrzymi rynek sztuki lewicowej, który jest kontrolowany od spodu, od najmarniejszego satanisty piszącego poezję gdzieś w przycmentarnych krzakach, do Sasnala, który jak już coś namaluje, to zamiast sprzedać to i się upić, idzie do telewizji i zapowiada swój wyjazd z Polski. Już ze sześć razy zapowiedział i ciągle bydlę jedno tu siedzi….Czy to nie dziwne? Aha, jeszcze jedno – forsę na tym naszym rzekomym rynku trzyma Świrski i boi się ją wydać, bo nie wie jakie będą konsekwencje. Rację ma Tomek także jeśli idzie o odbiorcę. Nie ma dla kogo robić tej sztuki, bo odbiorca jest po prostu niewychowany. Ja to powiem wprost, ściągając na swoja głowę różne odia. Mam to w nosie. Odbiorca jest niewychowany, bo jak już doznaje olśnienia i widzi, że jednak telewizja kłamie, a gazownia jeszcze gorzej, zaczyna myśleć, że pokazanie w filmie męczeństwa Pileckiego, albo jakiegoś innego oficera sprawi, że pryszczaci młodzieńcy zaczną przeprowadzać staruszki przez ulicę. Ja się z tak wyrażonym pragnieniem spotkałem wprost. I teraz ważna kwestia. Czy odbiorca ma coś do powiedzenia na rynku? Nie ma. To trzeba jasno wyrazić. Dobrze to widać, na rynku organizowanym przez lewicę, gdzie od ponad stu lat odbiorcę traktuje się jak śmiecia, a on wyje z zachwytu. U nas odbiorca to święta krowa, a jak jest do tego jeszcze ten odbiorca emerytowaną nauczycielką polskiego, albo historii, spokrewnioną z jakimś ważnym socjalistą, to koniec. Opinie takiej osoby mają wagę proroctw. I nie ma od nich odwołań. Idźmy dalej. Rynku nie robi się poprzez poszukiwanie akceptacji odbiorców. Rynek sztuki to część biznesowego planu jakiejś organizacji, w przypadku pana Jurka, część planu państwa. Rynek to cześć planu propagandowego jakiejś organizacji, w przypadku pana Jurka, część planu państwa. To wszystko jednak jest tak zorganizowane, by aspektów tych odbiorca nie dostrzegał. By stał tylko w niemym zachwycie i nie mógł otworzyć ust.

Nie ma więc mowy o żadnej prawicowej sztuce dopóki rynek nie zostanie zorganizowany według opisanych tutaj zasad. By tego dokonać trzeba najpierw sterroryzować odbiorcę. Tylko kto ma to zrobić, jak żyjemy w demokracji i każdy polityk trzęsie się, że go nie wybiorą następnym razem? Czy pan Jurek się nie bał o to samo? Nie, albowiem on miał gwarancje na swoją karierę, podpisane daleko, daleko, od Paryża. Jego dintojra była w Waszyngtonie i tam też lansował swoich podopiecznych. I doskonale przy tym wiedział, że demokracja jest fikcją.

Jak widzicie mówimy tu o sprawach poważnych, z którymi żaden z polskich polityków nie może się zmierzyć. Nie ma mowy, bo to są, przepraszam, za wyrażenie siurki. Tak więc w Polsce katolickiej i prawicowej można co najwyżej zorganizować rynek gęsiego smalcu. I to wszystko.

Teraz o Kościele. Biskupi dobrowolnie oddali masonom, państwu, lewicy, czy komu tam chcecie rynek artystycznej propagandy i siedzą cicho jak myszy pod miotłą, sugerując wiernym, że to wszystko nie ma znaczenia, albowiem liczy się słowo, a poza tym nie wiadomo czy Paruzja nie nastąpi jutro. Nie wiem czy nie nastąpi, tak samo jak nie wiedzieli tego jezuici rozpoczynajac kontrreformację i promując w jej ramach nową sztukę. Nie wiedzieli ale nie zawahali się. Postawa zaś Kościoła i sposób wychowania wiernych jaki dziś jest dominujący to festiwal lęków połączonych z kokieterią. I tak jak w socjalizmie rządzą tam stare wariatki. Jak słusznie wczoraj zauważył Grzeralts one nie muszą być wcale stare, nie muszą być też kobietami. Chodzi o pewną figurę zaopatrzoną w charakterystyczne i rozpoznawalne emocje, które maja na duchownych wpływ paraliżujący. Tak się sprawy mają. Bardzo dziękuję Tomkowi, że napisał ten wczorajszy tekst.

Na koniec umieszczam tu nagranie promujące książkę Hani, nominowaną do Nagrody Literackiej Miasta Stołecznego Warszawy.

 

https://www.youtube.com/watch?v=PBIz5asguCA

 

Zaczynamy sprzedaż nowego, specjalnego numeru Szkoły nawigatorów, poświęconego protestantyzmowi. Numer w całości złożył i przygotował do druku nasz kolega Rotmeister. Wykonał wielką pracę. Cześć mu i chwała. Dziś w sklepie znajdzie się także książka eski o architekturze drewnianej.

Michał zaś zmontował moją pierwszą pogadankę nagraną w jego sklepie. Niebawem będzie kolejna. A potem następne. Na ile czas pozwoli oczywiście.

Oto link https://www.youtube.com/watch?v=8xpy8i8nV6U

Przypominam, że na stronie www.basnjakniedzwiedz.pl trwa promocja książek i czasopism. Baśń czeska i amerykańska po 10 zł, Baśń III po 15, tak samo Łowcy księży oraz Straż przednia. Nawigatory także po 10, ale ubywa ich w zastraszającym tempie, więc trzeba się spieszyć. Budowa jachtów po 35, Berecci, Irlandzki majdan i Kroniki klasztoru w Zasławiu po 10. Sanctum regnum po 30 zł. Na tej samej stronie dostępny już jest nowy komiks Tomka Bereźnickiego zatytułowany „Kościuszko. Cena wolności”. W sprzedaży jest już także książka „Czerwiec polski” zwana tu książką o pluskwach

Michał zmontował kolejne nagranie, które niniejszym prezentuję

https://www.youtube.com/watch?v=5cXv6kzVA9A

  39 komentarzy do “Dzisiaj bankiet u artystów…”

  1. „mili artyści, możecie robić co chcecie, byle tam było tylko pokazane, że księża to pedofile, Polacy zbrodniarze, a pedały super goście. To wszystko.”
    To jest doktryna.
    Musimy mieć własną. Doktrynę i sztandar.
    Na FF dekadę temu, kiedy forum było zajebistym think-tankiem i źródłem wielu błyskotliwych artykułów, dla przeglądających je anonimowo prawicowych celebrytów, mieliśmy doktrynę niepisaną.
    „Pisz co chcesz, ale nie wolno Ci obrażać Matki Boskiej ( w domyśle Katolicyzmu jako-takiego)” . Tylko to bywało przyczyną bana administracyjnego, ze wszelkiego rodzaju trollami radziliśmy sobie sami. Jednych oswajaliśmy a inni byli druzgotani na miazgę.

    Tworzysz coś, a ja to obserwuję i nie tylko. Wywlokłeś w swoich książkach konieczność posiadania przez państwa doktryny i sztandaru (godła), pod groźbą zaniku. Chyba najwyższy czas je obie zwerbalizować. Inaczej cała praca, to będzie jedynie „tak jak oni, tylko lepiej”.

    Nie zniechęcaj się gdy widzisz jak poważna dyskusja, po trzech wpisach zamienia się w offtopikowe ględzenie i wspominki. Konsekwentnie. Kierunek dobry i zwrot również.

  2. Tak jest !

    PS. Nie czytałem tekstu Tomka.

  3. Witam.

    A propo trendu i oczekiwań od artystów. Nad drzwiami wejściowymi do łódzkiej Filmówki były dwa napisy. Jeden z nich brzmiał, ten nad wejściem, „Ze wszystkich rodzajów sztuk film jest dla nas najważniejszy” (Lenin), a drugi obok framugi po prawej stronie „Film pomaga klasie robotniczej i jej partii wychowywać pracujących w duchu socjalizmu” (Stalin). To są co prawda oczywistości ale nie piszę ich bez powodu. W kwestii sztuki, talentu i dziedziczenia talentu przypomniała mi się bowiem Pańska notka o dziedziczeniu niejawnym

    https://coryllus.pl/o-dziedziczeniu-niejawnym/

    oraz inna notka, nie mogę jej teraz odszukać, z której zapamiętałem jak trudno bez właściwych „punktów za pochodzenie” dostać się do Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Te dwie notki, jak dla mnie, dość obszernie omówiły „problem wolności artysty i szerzej, sztuki.” Ala jak w każdej dziedzinie zawsze można spotkać coś ciekawego. Właśnie jestem w trakcie czytania „Warszawy literackiej w PRL-u” Piotra Łopuszańskiego wydanej przez Bellonę. Kopalnia ciekawych życiorysów parafrazując Misia. Natrafiłem tam na nazwisko Zofii Miłoszowskiej i… szukałem wszędzie i nigdzie nic na jej temat nie znalazłem. Są jeszcze artyści nieznani, to jest do odkrycia.

    Pozdrawiam

  4. Proszę tylko nie popadać w pesymizm (słowa kieruję do tych co ręce w rezygnacji zwieszają, tudzież milczą w towarzystwie) że nic się z tym nie da zrobić. Da się! Zwłaszcza w dobie internetu, który (póki co) pozwala na niczym nie skrępowaną wymianę informacji, wśród których, zgodnie z przyrodzoną człowiekowi godnością, każdy ma prawo wybierać i zabierać głos, by promować treści odmienne od regulowanych przez Pana Jurka… To jest nasza karta bez limitu, ale i bez potrzeby zaciągania kredytu (na własny i cudzy koszt). Na której nie trzeba podpisu Macierewicza „każdemu według potrzeb” (że nawiąże do najnowszych politycznych przepychanek 🙂 )… Korzystajmy zatem z naszej godności… Zanim ktoś posłucha Zybertowicza i zafunduje nam (za nasze pieniądze) tę jego „mabenę”

  5. Dlatego Państwo i lewica tak usilnie zwalczają tzw. ruchy faszystowskie w Polsce. To są młodzi ludzie szkolący wolę i wymykający się systemowi. Ja rozumiem, że mogą czasem błądzić, ale to nie o faszyzm idzie, a o własną, biedną, ale wolną organizację. Drugi ruch zagłuszany to ruch antybanksterski. Już od dawna wiadomo, jak banki zawładnęły rządami i jak urządzają nam świat. I Pan Morawiecki ściąga j.p. morgana – przecież pracując w bankowości (dopuszczony do stanowisk) dobrze wie, co się będzie działo.

  6. Jest trochę nazwisk , które mają  takie dokonania na polu sztuki, że pewnie wiedzą  co to sztuka.

    No ale jeśli nazwiska były dyrektorami stosownych instytucji związanych ze sztuką  i kuratorami wielu wystaw i całe życie zawodowe poświęcili sztuce, to jak doszło do prezentowania obierania kartofli w „Zachęcie” jako (chyba?) zwieńczenie ich kuratorskich i dyrektorskich wyobrażeń o sztuce, no to … wątpię czy oni … wiedzą „w czym robią” .

    Jedyne co wiadomo, to to że przez lata ich karier,  pozostawali na naszym utrzymaniu, tyle wiadomo.

    Trochę szkoda życia, na to żeby  być przez 50 lat arbitrem sztuki i poza etatem,  niczego nie osiągnąć. Chyba że osoby te służbowo zajmowały stanowiska w stosownych instytucjach czyli że stały na straży … aby właśnie nie powstało nic .

    Ja bym powiedziała, że sztuka to harmonijność, ale ja jestem szary człowiek, co ja tam wiem.

  7. Witam serdecznie wszystkich. O artystach: film « Loving Vincent » ktory zainspirowal notke  Coryllusa w listopadzie ub.roku zostal niminowany do Oskara w kategorii najlepszy film animowany. Przypominam, ze tworca jest Dorota Kobiela, ze malowalo dla tego filmu ok. 100 polskich malarzy i ze do tej pory zebral 30 mln $ a kosztowal 5 mln$. Co ciekawe byl bardzo zle dystrybuowany we Francji, po pierwszym tygodniu w salach zostal zdjety i wyswietlany tylko w kinach studyjnych i pomniejszych.

  8. no to miło, że w Polsce,  jest taka osoba jak pani Dorota Kobiela, szkoda że francuska dystrybucja filmu wyczerpywała znamiona …. jak to nazwać ? sabotage … nes pas ?

  9. Na FF

    KOlegę chyba z rebelii kojarzę 😉 Anyway – akcja Dziewczyny 24h czekają na Twoją modlitwę to był kozak 🙂

  10. Pracownicze Programy Kapitałowe czyli przewalania pieniędzy Polaków ciąg dalszy.

  11. pojawiłem się na FF pod koniec tej akcji.

  12. nic się z tym nie da zrobić. Da się!

    Robienie czegoś to granie na rachunek i pensje tych aroganckich chamów, z ostrożności procesowej nie wymieniam nazwisk, ale kto widział wywiady Mazurka z tuzami Dobrej ZMiany wie,o kim mówię.

  13. Pan M.M. może tyle, ile może, a najlepsze, że dobrze o tym wie,  ile. Gdyby otwarcie wystąpił przeciwko banksterom, czyli ostentacyjnie zdeklarował się jako renegat z tego kartelu, już dawno byłoby po nim. Natomiast, postrzegany nadal  jako ich człowiek, może dla Polski trochę poluzować nałożone przez kartel postronki.

  14. trochę złudne, ale trzymam kciuki oczywiście.

  15. Goethe: „Nie  pozwalaj,  żeby  cię  sztuka prowadziła  i  kierowała  tobą,  lecz  pozwól,  aby ci  towarzyszyła“

    Protegowanie kapłanów sztuki

  16. „… Lewica o tym oczywiście wie i dlatego mówi – mili artyści, możecie robić co chcecie, byle tam było tylko pokazane, że księża to pedofile, Polacy zbrodniarze, a pedały super goście. To wszystko. W ten sposób lewica stwarza rynek sztuki i pozory wolności na nim.”

    Bo dla lewicy slowo wolnosc oznacza ze mozna wolno wszystko mowic, pisac, pokazywac. I to sie przelalo juz dawno na zycie polityczne i publiczne. Jak mogli zalegalizowac „malzenstwa” homoseksualistow w takim kraju jak Stany Zjednoczone? Zreszta, w jakimkolwiek kraju?

    Mam dziwne przeczucie ze nastapi to tez w Polsce. Obym sie mylil. To sa specjalisci od gotowania zaby.

  17. „Zawsze o tym myślcie, ale nigdy tego nie mówcie”?

  18. „Do tego zaś mamy cały olbrzymi rynek sztuki lewicowej, który jest kontrolowany od spodu, od najmarniejszego satanisty piszącego poezję gdzieś w przycmentarnych krzakach, do Sasnala, który jak już coś namaluje, to zamiast sprzedać to i się upić, idzie do telewizji i zapowiada swój wyjazd z Polski. Już ze sześć razy zapowiedział i ciągle bydlę jedno tu siedzi….Czy to nie dziwne? ”

    Ten Wilhelm Sasnal po prostu wpadl w rytm i ulega panujacej zwlaszcza w swiecie zachodnim modzie na tego rodzaju oswiadczenia. podobnie bylo w USA jak prezydentem zostal George W.Bush. Robert De Niro (ten co to sie brzydko postarzal) oswiadczyl ze ma zamiar wyjechac z Ameryki. A po wyborze Trumpa takich oswiadczen bylo znacznie wiecej.

  19. Nie wymienie co we Francji…

    … w swietle kamer oswiadczaly te rozne filmowe prostytutki…  a bylo ich calkiem sporo i nie tylko  Depardieu… ale ostatnio ten knur,  moze z miesiac temu oswiadczyl, ze – tym razem – „emigruje” do Senegalu  !!!

    Rzygac sie chce na te wszstkie  hollandy, wajdy, pawlikowskie, sasnale czy inne kur*****ny szumowskie.

  20. do Sasnala, który jak już coś namaluje, to zamiast sprzedać to i się upić, idzie do telewizji i zapowiada swój wyjazd z Polski. Już ze sześć razy zapowiedział i ciągle bydlę jedno tu siedzi….Czy to nie dziwne?

    Nie, nie dziwne. Sasnal jest tak do bólu zębów wtórny, jałowy, miałki, pozbawiony polotu i choćby najbledszych oznak talentu, że za granicę nie wyjedzie nigdy, bo za granicą mógłby co najwyżej malować lamperie. Jedynie w Polsce ktoś mu te jego wymęczone dzieła w stylu nieudolnie odgrzewany Andy Warhol spod Tarnowa upchnie na jakiś tam piedestał. Pod warunkiem, że będzie regularnie, w ustalonej ramówce, biadolił o swoim wyjeździe z Polski i wykazywał się ogólną dyspozycyjnością.

    Sasnal w malarstwie to jest coś jak Kuczok albo Żulczyk w literaturze. Czy Kuczok albo Żulczyk wyjadą kiedyś z Polski?

  21. Ten Depardieu… Czy juz znudzila mu sie Rosja?

    Moze liczy na jakies specjalne fory w Senegalu z tego tytulu ze to byla francuska kolonia?

    Moze sie przeliczyc. Murzyni kopna go w dupe i fora ze dwora.

  22. Oczywiscie, ze liczy na specjalne fory…

    … ten  oblesny warchol,  tlusty do granic niemozliwosci obrzydliwy knur… inaczej by nie „emigrowal”…  mam nadzieje, ze go Murzyni pogonia.

  23. Opowiadania mi naście lat temu o pewnym prawnik z Polski, który w Stanach nie zdał bar exam z powodu przedstawienia złej definicji wolności.  Powiedział że wolność znaczy że można robić wszystko o ile nie ogranicza to wolności innych. Odpowiedziano mu, że nie, wolność to znaczy że można robić wszystko.

  24. Sasnal od początku medialnej kariery wykazywał się ogólną dyspozycyjnością. Doskonale pamiętam, jak w Trójce czy tam w Dwójce  pouczał tubylców jak klasyczny michnikoid. Daaawno temu. Ale już wtedy, gdy ławkowcem smarnął portret Dmowskiego z tymi wąsami a la Adolf. Mówią, że to był jego paszport /wkupne/ na salony.

  25. To może bankiecik u Kossaka.

    Kossak walczył o swoje miejsce w obszarze sztuki, kiedy mu źle zawieszono jego obraz na wystawie w Paryżu, to wszedł na drabinę i  wyciął obraz z ram, cały Paryż mówił o nim i o jego wyczynie, a kiedy u cesarza prezentował obraz wpisujący się w tematykę umiłowaną przez władcę to i mundur miał na sobie odpowiedni, oczywiście cesarz miło go zauważył i obraz zakupił. Radził sobie z kurfirstem. Także uważał żeby nie za drogo wyceniać swoje dzieła …żeby nie zepsuć rynku.

    W Muzeum Narodowym jest  polowanie a lisa w Godollo. Kossak ogląda na żywo te polowania. Dwa razy w tygodniu było polowanie na lisa, dwa razy w tygodniu na zające , co sobota na jelenia. Malarstwo Kossaka podoba się na dworze Habsburgów, i z rodziny carów są chętni aby Kossakowe przedsięwzięcia życzliwością otoczyć, no i cesarz Wilhelm II zadowolony z kossakowego malowania  … itd

    Dziennikarze dobrze oceniają  Kossakowe malarstwo, nie muszą się do niego przekonywać. Kossak trafiał i wtedy kiedy żył i dzisiaj  w naszą estetykę.

  26. Haniu, to bardzo śmieszne, jeśli weźmiemy pod uwagę, że pan Roman należał do tej samej światowej sieci rewolucjonistów, do której należeli towarzysz Ziuk i towarzysz Włodzimierz Iljicz. Towarzysz Adolf też, bo to jedna wielka czerwona rodzina. Nota bene pan Roman na początku lat dwudziestych napisał tekst o tym, że bardzo boi się przywrócenia monarchii w Polsce i że jak najgoręcej popiera demokrację, bo w jej ramach naród polski wreszcie będzie mógł rządzić się sam od dołu do góry i od góry do dołu. Dlatego im więcej, wiedząc to, co wiem, czytam, że rewolucyjny artysta tak traktuje pana Romana, tym bardziej ogarnia mnie śmiech pusty a głośny.

    Poza tym będzie pięknie, jeśli dostaniesz nagrodę za książkę:-).

  27. a Mona Lisa z wąsami a`la Adolf ? Też niezły  wariant, chyba że już może wymyślony i wykonany.

  28. Mnie „pan Roman” nie robi 🙂 Ale ta wiedza, którą my tu mamy, Krzysiu, nie jest wiedzą powszechną. Kontekst tych wąsów Sasnala jest całkiem odmienny od tego, o czym napisałeś. Jest obsraniem /pahdą!/ „drugiego wielkiego człowieka II RP”. Przecież wiesz. Sasnal to michnikoid i to tępy, zadaniowany.

    Cieszę się, no ale nie liczę 🙂

  29. Mona Lisa z wąsami, Mona Lisa w budionnówce – ooo, to już pobite gary i prehistoria. Wszelkie inne rubikonie też przekroczono.

    Proszę bardzo:

    http://kossobor.neon24.pl/post/96119,gramsci-i-mona-lisa

  30. Ta wiedza nie jest powszechna, Haniu, a kontekst działania pana artysty jest inny, niż wspomniałem, ale to nic nie szkodzi. Najważniejsze, że postać pana Romana służy państwu z salonu jako Emmanuel Goldstein z odchyleniem prawicowo-nacjonalistycznym. Gdyby czegoś takiego nie było, ktoś mógłby pomyśleć, że to wszystko jest jedna partia, a co wtedy? W umyśle postanie straszny obraz, w którym pan Roman i pan Adam z ulicy Czerskiej w jednym demokratycznym stali domu. Dla pana artysty nie lada problem:-).

  31. ten wąsik, ach ten wąsik, ten wzrok, ten krok, ten dąsik …

    kapitalne te wąsiki, Mony Lisy, a co do wypowiedzi profesora, że sztuka jest wtedy kiedy się człowiek przed obiektem sztuki  „zatrzyma wewnętrznie” – adekwatne, kilka razy w życiu chyba  przeżyłam coś takiego. U mnie to polegało na tym że nie mogłam oderwać oczu, spuszczę zasłonę milczenia w temacie jakie to dzieło mnie zachwyciło, ale trafiło mi się dwa razy w życiu raz ołtarz, a raz obraz .

  32. I będzie ja w wierszyku. Raz murzyni na pustyni…

  33. Dzieki! Dobrze, ze Pani tu ten tekst przypomniala.

    P.S. Gratulacje z okazji nominacji!

    (zawiedziona jestem brakiem Oscara dla „Twoj Vincent”, no ale coz…jak widze z czym przegral, to wiem, ze to po prostu nie ta kategoria)

  34. po „bankiecie” zapraszam do kina!:

    http://adamwycichowski.se/films/index.html

  35. Proszę Pana… Naprawdę nie wszystko musi być grane na ich rachunek. Zapewniam 🙂

  36. No właśnie o to „odchylenie” prawicowo-nacjonalistyczne /?/ chodzi :))) W sumie – argumentum ad nonsensum vel hitlerum. Poza tym już im tylko szlachta została, co dziewki psowała i w Monte Carlo przewalała majątki. To jednak młodociani patrioci mają w nosie, a Pana Romana „się nosi” w tych środowiskach. Stąd wąsik Sasnala.

  37. Nooo…. Ja to mam najczęściej przy muzyce. 🙂

  38. 🙂 My tu z tą książką też zapewne nie należymy do „kategorii”.

  39. A nie mialabym nic przeciwko…

    … zeby mu sie tak przytrafilo jak w tym wierszyku.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.