mar 102023
 

Jeśli ktoś jeszcze nie zdawał sobie z tego sprawy, musi przyjąć do wiadomości, że emocje wielkich grup, a nawet tych całkiem małych, są zasobem strategicznym. Można je wykorzystywać jak broń i należy ich strzec, a także pielęgnować je oraz nie nadużywać. Należy też pilnować, by nie zostały podstępnie zagospodarowane przez wrogów.

Te kwestie intuicyjnie wyczuwa każdy, ale nie każdy wie co z tym zrobić. PiS kilka razy przerżną ten zasób w stylu bardzo widowiskowym, a wszystko po to, by ocalić pozycję ludzi, którzy w partii tej uważają się za osoby kluczowe. Lub takich panów, którym zdaje się, że rozgrywają coś na rynku komunikacji. Tak było po Smoleńsku na przykład. Nie ma jednak do czego wracać, albowiem od wczoraj wydaje się, że partia rządząca wreszcie zorientowała się czym są emocje narodu. I zaczyna je wykorzystywać z sensem. Fakt, że w bardzo wąskim zakresie, to znaczy wtedy kiedy dotyczą one symbolu przez wszystkich rozpoznawalnego czyli papieża Polaka. Można inaczej i można z emocji zrobić narzędzie politycznej walki, w słusznej sprawie, które będzie lepsze niż dywizja czołgów Abrams. No, ale dobre i to co robią teraz. Przyjęcie ustawy o obronie dobrego imienia Jana Pawła II, jest posunięciem koniecznym i ważnym. Jest także posunięciem strategicznym. Wyznaczona bowiem została granica, za którą opozycja się nie ruszy, a jeśli spróbuje to zrobić, ściągnie na siebie odium, którego zmyć ani usunąć się nie da. Ktoś, kto dalej będzie ujadał na papieża, znajdzie się w gronie istot nie mających wpływu na nic, stawiających się dobrowolnie na marginesie. I tak już zrobił Stefan Niesiołowski. Podobnie będzie z innymi. Wczorajsze, krótkie wystąpienie marszałek Witek  było bardzo dobrym ruchem. Nie ma to bowiem w Polszcze naszej jak postawić na czele jakiejś krucjaty niedużą, ale zdecydowaną na wszystko kobietę. Ponieważ opozycja przekroczyła już wszelkie granice i wielu jej polityków uznało siebie samych za mistrzów gry emocjami. Pora powiedzieć – sprawdzam.

To zdaje się Donald Tusk rzekł iż bez emocji nie można uprawiać skutecznej polityki. I to jest prawda, ale nie można używać emocji bez symboli. Kłopot opozycji polega na tym, że oni dobrowolnie wyrzekli się ważnych dla narodu symboli i teraz próbują tworzyć – na chybcika – nowe. One mają, według Tuska i innych, służyć stymulowaniu emocji Polaków, emocji które zostaną wykorzystane przeciwko samym Polakom. To jest trochę za dużo, jak na jedną partię, która traci poparcie. No i symboli nie da się wykreować ot tak, mając w dodatku złe intencje i uprawiając grę emocjami nieszczerze. Nikt przecież nie wierzy w to, że Tusk chce dobrze, nawet ci, co na niego głosują. Oni to czynią, albowiem nienawidzą Kaczyńskiego i tyle. Reszta ich nie obchodzi. Tak więc gra emocjami uprawiana przez opozycję ma sens o tyle, o ile dotyczy nienawiści wymierzonej w Kaczyńskiego. Z chwilą kiedy mija się z tym resentymentem przestaje być całkowicie zrozumiała dla wyborców KO.

Opozycja, ze wszystkimi swoimi odłamami, próbuje tworzyć coś w rodzaju nowej komunikacji, która posłuży im do rozpoznawania właściwych ludzi, a przede wszystkim do tego, by powiększać swoje szeregi przez kooptację. Używa to tego jakieś niesamowitej nowomowy, która jest zlepkiem żargonu akademickiego z gwarą knajacką. To ma być system komunikacji dla nowoczesnych i oświeconych Polaków, którzy trzymają się z dala od zabobonów. W istocie jest to kamień u szyi. Nawet jeśli to napiszemy wprost, oni i tak nie zrozumieją, i tak nie zrezygnują z tego co robią teraz, albowiem wydaje im się, że posiedli klucz od serc i sumień. Z emocjami traktowanymi jako zasób strategiczny sprawa ma się tak, że bardzo trudno się nimi manewruje. Jeśli się już raz podejmie jakieś decyzje i wdroży procedury, a także język  w jakim będą one realizowane, nie można tego zmienić od razu. Jest to cały proces, który w dodatku demaskuje intencje. Dlatego emocje powinny być traktowane przez państwowych strategów w sposób  szczególny. U nas odbywa się to inaczej i jest okazjonalne. To znaczy, jak obrażą papieża, dzieje się coś naprawdę dobrego i wielkiego. No, ale poza tym, żeby wymyślić sposób na zagospodarowanie emocji w mniejszych, ale także istotnych komunikacyjnie obszarach pomysłu nie ma. Są one bowiem traktowane jak teren wydzierżawiony osobom i grupom, które mają coś tam dłubać i emitować jakieś komunikaty.  Jak wygląda sprawa komunikacji, którą uprawia się wokół Kościoła wszyscy wiemy. Kościół jest jedyną instytucją na świecie, która udziela darmowych i ważnych certyfikatów uczciwości. Stąd tak wielu wokół niego oszustów, którzy próbują się wylansować sprzedając, nie tanio bynajmniej, podrabiane emocje związane z wiarą i tradycją. Mówię o ludziach, którzy prosto z kruchty idą do polityki lub na rynek wydawnictw, żeby się tam lansować. Jest takich bardzo wielu i oni w zasadzie są sprzymierzeńcami opozycji i tych, którzy Kościół chcą zniszczyć. To oni bowiem rozmieniają na drobne wszystko co istotne w przekazie jaki Kościół ma dla świata jest istotne.  Wszystko po to, by lansować się w bardzo nieistotnych i płytkich polemikach.

Nie o to chodzi. Wszystkie okoliczności wskazują już jasno, jak wygląda sytuacja na świecie, gdzie jest dobro, a gdzie zło, gdzie jest zagłada, a gdzie życie. I każdy kto próbuje polemizować z faktami sam jest sobie winien. Toczy się wojna, ma ona różne wymiary, a jednym z najważniejszych jest wymiar propagandowy. Głównym zaś celem wrogiej nam propagandy jest Kościół – taki, jaki jest – tu parafrazuję klasyka. I albo będziemy trzymać się takiego Kościoła, albo przyjdzie nam błądzić po manowcach i karmić się złudzeniami.

Tusk zawierał przymierzę z Rosją, taką jaka ona jest. I dziś widzimy jaka jest. Nie ma czego tu dodawać. Widzimy też, że ta Rosja oraz jej sprzymierzeńcy próbują Kościół w obecnym kształcie zniszczyć. I nie mówcie mi o pożytecznych idiotach, którzy czynią zło, albowiem są nieświadomi. Jeśli ktoś potrafi zainstalować się w sieci, zrobić jakąś popularność i emitować komunikaty zgodne z antykościelną polityką Moskwy, ten na pewno nie jest pożytecznym idiotą. Działa w określonym celu z pełną świadomością konsekwencji swoich słów i czynów.

Od wczoraj twitter ekscytuje się zdjęciami przedstawiającymi panie Wielgus i Diduszko, które zawiozły do Rzymu oszusta udającego osobę molestowaną przez księży. Człowieka tego papież Franciszek przepraszał i całował po rękach. I myśmy to wszystko spokojnie znieśli. Może to i lepiej, bo tamci weszli już w taką fazę obłędu i znaleźli się na takich bagnach, że powrotu raczej nie będzie. Obserwujmy więc spokojnie wypadki i cieszmy się, że partia rządząca wreszcie nawiązała sensowną komunikację z wyborcami. Oby trwało to dalej.

 

Jeszcze prośba mojego kolegi

Polski Związek Niewidomych Okręg Lubelski Koło w Rykach zwraca się z prośbą o wsparcie finansowe na rzecz Koła.

 

Polski Związek Niewidomych w Rykach zrzesza osoby niepełnosprawne z dysfunkcją narządu wzroku, które z racji swojego inwalidztwa często żyją w izolacji. Organizujemy szkolenia, wycieczki, spotkania, które integrują osoby niewidome i słabowidzące w celu ich społecznej integracji, wyrównywania szans w dostępie do informacji, edukacji, zatrudnienia i szeroko pojętej aktywności społecznej a także w celu ochrony ich praw obywatelskich.

Efektem spotkań są min. oddziaływania psychologiczne, przeciwdziałania wykluczeniu społecznemu, akceptacja niepełnosprawności, które mają ogromne znaczenie w przypadku osób niewidomych.

Dzięki przyjaznej dłoni ludzi dobrej woli możliwa jest realizacja naszych celów i zamierzeń. W imieniu naszego stowarzyszenia oraz jego członków wyrażamy głęboką wdzięczność za ofiarowaną pomoc i życzliwość.

Jeśli nie masz innej możliwości – można nam pomóc w działaniu przeznaczając 1,5 % podatku na PZN w naszym powiecie.

Krajowy Rejestr Sądowy – nr KRS: 0000007330

z dopiskiem na cel: Koło w Rykach

Jeśli chcesz pomóc indywidualnie poniżej podajemy link do Polskiego Związku Niewidomych Okręg Lubelski i numeru konta:

https://pzn.lublin.pl/podziekowanie-specjalne/

także z dopiskiem na cel: Koło w Rykach

 

  21 komentarzy do “Emocje jako zasób strategiczny”

  1. Dzień dobry. Jednak to szczęście, że Stwórca nie mnie uczynił  Papieżem, ja bowiem zgoła inaczej przyjąłbym tę delegację. Szczegóły pominę, ale strona internetowa gwardii szwajcarskiej byłaby przez moment najpopularniejszą na świecie. Co zaś do zagospodarowywania emocji – cóż, ja też uważam, że dobrze się stało, ale nic więcej raczej się nie stanie. JPII mieści się w dozwolonym kanonie polskiego katolicyzmu – ludowego i obrzędowego. Jednoczy on, owszem, jest klasykiem, którego się chwali nie czytając. Poza nim nie ma wiele. Nawet bohaterowie Sienkiewicza, prawda, fikcyjni, ale na bezrybiu… Oni też się nie nadadzą, bo wykraczają poza początki naszego pożal się Boże państwa, czyli poza traktat ryski. Państwo o tak krótkiej historii zawsze będzie słabe i podatne na manipulacje wroga. Donald jest za głupi, ale znajdą kogoś lepiej przygotowanego i jeszcze zobaczymy, niestety…

  2. Tak, nie czas na rozprawianie łacinników z posoborowiem, Kościoła trzeba bronić tego tu i teraz, potrzebna jest rozwaga. Inaczej łacinnicy postawią się razem pod jedną ścianą ze schedą po Urbanie. Deo gratias.

  3. Niech mi Pan wyjaśni dlaczego ci z katolicyzmu ludowego i obrzędowego, potrafią odróżnić dobro od zła, prawdę od fałszu, a ci wyedukowani jak Terlikowski gubią się i głupieją od mądrości swojej?

  4. Podążajcie -mówią -za nami, na tej drodze do nicości.

  5. Pozwolę sobie wtrącić się między wódkę a zakąskę i odpowiedzieć za p. Knechta, gdyż mam trochę eksperiencji „w tym temacie” (jak mawiają młodzi wykształceni z dużych miast). Ludzie prości (co nie znaczy, że głupi) chyba świetnie wyczuwają tę genialną prawdę zawartą w ewangelicznym zaleceniu (niedokładny cytat z pamięci) „niech wasza mowa będzie: tak-tak, nie-nie. Co nadto jest od złego jest”. Natomiast nie mam pomysłu dlaczego wyedukowani łapią się na „oczywiście tak, ale jednak lepiej nie” (copyright A. Michnik) itp. rozbijanie g*wna na atomy. Być może to efekt procesu edukacji polegającego na zakuwaniu formułek i wierze w autorytety.

  6. – kto potrafi, ten potrafi… Terlikowski raczej nie. Albo potrafi, ale… Chodzi mi o to, że propaganda państwowa i antypaństwowa obejmuje dość charakterystyczny obraz polskiego Kościoła. Na jego środku stoi grubawa babina w chustce wyjąca godzinki niemiłosiernie fałszywie. Za nią takiż tłumek. Koniec. Nie mam w tej wizji miejsca ani na św. Andrzeja Bobolę, Maksymiliana Kolbe, Jezuitów z XVII wieku i tak dalej. Jak już – to wiesza się ich portrety na ścianach i nawet nie odkurza podpisów. A najgorsze, że Kościół sam pozwolił się wmanewrować w taki image i jakby mu z tym dobrze. No bo to nawet wygodne. Jak ktoś roztwiera pysk, to mu można odpalić; no co ty – na babcie się zamierzasz… !?

  7. Odkąd zobaczyłem Terlikowskiego w jarmułce przy wigilijnym stole na jego instagramie kilka lat temu to już się zapaliło, że coś tu jest nie halo i mocodawcy takiego zachowania są w opozycji do cnót, którymi się kierujemy bądź przynajmniej powinniśmy. Zwykły katolik, czy choćby sponsor ławki w swojej parafii nie zajmuje się pismami żadnego z redaktorów katolickich. Znam takich, co nie potrafią trafnie odpowiedzieć na pytanie, czy wierzysz w Boga czy w Trójcę Świętą. Dla nich jednak są pewne symbole i kultura, za którą stają murem i ich podważać nie wolno. Wczoraj na komisji pan Winnicki próbował forsować swoje stanowisko tradycyjne i doszedłby w konkluzji pewnie do tego co Senyszyn, że jest przeciw Wojtyle. Kiedy ogląda się x. Bańkę ma się wrażenie jakby zaraz siostra Faustyna i obrazy „Jezu ufam Tobie” miały poznikać z kościołów. Na taką rewolucję jesteśmy mniej gotowi niż na Sobór Watykański II. Skoro społeczeństwo ma problem z problemami podstawowymi: tożsamością narodową i stanięciem w obronie krzyża, czyli tak naprawdę siebie, nie ucinajmy kotwicy w sporach wewnętrznych dla garstki a nie ogółu. I tu apel do prof. Tryjanowskiego, który zna świetnie środowisko tradycyjne. Najpierw trzeba poukładać fundament z wartościami by komuniści przestali mieć rację bytu.

  8. A tu coś, co mną wstrząsnęło: „Dlaczego Kościół nie chciał wtedy tych spraw załatwić? Przecież powstała wówczas komisja „Pamięć i troska” i księżą historycy mieli rzetelnie i stopniowo dalej tę pracę badawczą w tym zakresie prowadzić. Nie zrobiono jednak tego. Za to tropem tych dokumentów poszedł po latach holenderski dziennikarz Ekke Overbeek, który przecież w wielu miejscach cytuje moją książkę. Po prostu wziął moją publikację i tymi śladami zaczął dalej badać te kwestie. Nie mogę mieć do niego pretensji, że poszedł tą samą drogą. Jednak jego książka stawia fałszywe tezy, z którymi się nie zgadzam.” To fragment z wypowiedzi dla Frondy ks. Isakiewicza – Zalewskiego. 

  9. – to jest trudna sprawa, nie jedna zresztą. Podobnie jak Gospodarz jestem zdania, że duchowni winni być pod ochroną i nam, świeckim nie wolno z niczego ich rozliczać. Nie znaczy to, że w oględnej formie nie wolno nam się wypowiedzieć. Tu problemem jest autolustracja. W swoim czasie sędziowie mieli się sami zlustrować. Wiadomo było od początku, co z tego wyjdzie. No ale księża? Tu chyba można liczyć na pewną wielkość ducha…

  10. Ks. Iakowicz – Zalewski występuje w podwójnej roli, wiem, że to trudno rozdzielić, ale się takiej roli podjął sam. Z tego co się zdążyłam zorientować, facet pisze nie tylko pod tezę ale i na „grosa”. Dlaczego ksiądz – historyk daje mu swoiste alibi?

  11. I jeszcze jedno, wyciąga się sprawy sprzed lat, większość ludzi, którzy mogliby coś na ten temat wiedzieć albo nie żyje albo ma sklerozę. Starannie unika się wskazanie ubeków lub esbeków, którzy te sprawy montowali, dlaczego nie poda się ich nazwisk do publicznej wiadomości? Wszyscy albo winni, albo ofiary, a ci jak lilije?

  12. Bez obrazy ale Pan mógłby być etatowym defetystą. „Poza nim nie ma wiele”. Jak na tysiącletnią historię państwa to jest to zdumiewające odkrycie.

  13. Jak to brzmiało u niemieckich liberałów? „Polacy nie mają prawa zarządzania własnymi ziemiami, bo są niżsi kulturowo?”

  14. Wybierają bramę i walą wściekle taranem ile wlezie, albo,  jak kto woli, Ali Agca wciąż strzela na placu pełnym zdezorientowanych wiernych.

    Inspiracje te same lub podobne.

  15. Czy ktoś pamięta jeszcze księdza Szczurka, założyciela fundacji „Szlachetna Paczka”? Do Polski przyjechał amerykański psycholog światowej sławy, poznał założenia fundacji i powiedział, że jest to genialne. Po dwóch miesiącach oszczerstwa pod adresem księdza, że mobbinguje, po chyba trzech latach sąd wydał wyrok, że nic takiego nie miało miejsca. Czy ktoś o tym słyszał?  Jak się nie ruszymy i nie odpowiemy tym wszystkim oszczercom to dobrze nie będzie. Metoda salami.

  16. Terlikowski to kolejny Judasz tylko za inna walute.

  17. To byl ksiadz Stryczek.

  18. To ksiądz Jacek Stryczek, „moc”, która to zadanie zleciła jest na tyle silna że dodatkowo /oprócz fundacji/ został przeniesiony do innej parafii, na szczęście też w Krakowie!

  19. Jakiego Szczurka? Chyba Jacka Stryczka duszpasterza prezesów.

  20. Faktycznie, przepraszam.

  21. Jacek Wiosna Stryczek, swego czasu ksiądz-mentor, od spraw biznesowych, całkiem fajnie mówił jednak jak dla mnie zbyt przedsiębiorczo i nacisk głównie na wynik, rezultat. Pamiętam kilka jego wykładów-kazań nt. właściwego podejścia do życia. Kiedyś mi się to podobało, teraz jednak uważam, że zbytni nacisk na pieniądze, rezultat, to nie bardzo podejście chrześcijańskie. Popieram Szlachetną Paczkę, kibicuję mu choć chyba za nim ciągną się jakieś pozwy sądowe…. Coaching w wykonaniu księdza kończy się prędzej czy później kłopotami. Po owocach ich poznacie, jego owoce są raczej pozytywne. Może czepiam się szczegółów.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.