paź 292021
 

Jako osobnik nie mający szczególnych osiągnięć w podrywaniu, mam oczywiście skłonności do opowiadania o tym i roztrząsania takich kwestii trochę ponad poziom zwykłej przyzwoitości. Możemy więc tu sobie śmiało powiedzieć, że na takiej imprezie, jak ta, w której wszyscy uczestniczymy, największe szanse mają osobnicy, którzy umieją coś zaśpiewać, albo zagrać. W dalszej kolejności idą ci, którzy umieją narysować kotka, tak na szybko, bez specjalnego zastanowienia, a kotek ten rzeczywiście przypomina swój naturalny pierwowzór, a nie – na przykład – posła Schetynę. Dalej idą autorzy tekstów pisanych. Z nimi jest kłopot, a ja to wiem z całą pewnością, albowiem na imprezie nie ma czasu, żeby czytać dłuższe kawałki, ani też by się nad nimi zastanawiać. Autorzy więc mogą mieć wzięcie co najwyżej u jakichś drobiazgowych intelektualistek bez polotu, a nie u dziewczyn co ładnie tańczą i kochają muzykę. I tu dochodzimy do momentu krytycznego i przełomowego. Z jakichś niezrozumiałych, leżących poza obszarem relacji emocjonalno-towarzyskich przyczyn, wszyscy chcą być autorami. Ponieważ jednak chcą także zwracać na siebie uwagę ładnych dziewczyn, robi się kłopot lub jak kto woli klincz. Pragnienie nawiązywania relacji towarzyskich jest przemożne, ale trzeba udawać pisarza, a ten przecież pisze. Im dłuższe kawałki tym teoretycznie lepiej. No, ale nie tutaj. Tutaj należy pogodzić chęć zwracania na siebie uwagi z pragnieniem uzyskania złudzenia głębi intelektualnej. I tę kwestię załatwia twitter. Przynajmniej w teorii. To znaczy, jak wiele produktów współczesnej cywilizacji twitter stwarza pewne złudzenie. Polega ono na tym, że człowiek wrzucający nam sześć razy na dzień całkowicie bezwartościowe informacje, tak jak to, na przykład, czyni prof. Cenckiewicz, ma złudzenie, że interesują się nim ładne dziewczyny. A to tego zachowuje poczucie, że w batyskafie swojego umysłu, schodzi w głębiny intelektualne i penetruje rów mariański problemów polityki międzynarodowej, czyniąc to w dodatku z wielkim wdziękiem. Jak jest w rzeczywistości, wszyscy wiemy, ale wszyscy udajemy, że jednak nie wiemy. Czy ten mechanizm jest owocem ery technologii elektronicznej? Oczywiście, że nie, to jest bardzo stary mechanizm, nakręcany w jakichś tajemniczych miejscach, który obsługują ludzie, całkowicie ignorujący potrzeby nie tylko ładnych dziewczyny, ale także brzydkich i starzejących się facetów, młodzieńców wchodzących w życie i w ogóle całej populacji. Ma ó mechanizm za zadanie zdewastować umysły i emocje, zbudować piramidę ze strzępków informacji, na którą – bez polotu i sensu – wdrapywać się będą ludzie pragnący chwilowej sławy. Celem tej zabawy jest, by wszyscy emocjonowali się pewnym procesem, bez świadomości jego istnienia. O jaki proces chodzi? O redukowanie zdań w ważnych komunikatach, prowadzące do zatarcia sensu tych komunikatów, a w końcu do tego, że mają one wyłącznie funkcję rytualną, a tracą sens komunikacyjny.

Powiecie, że Was zwodzę, albowiem jest to rzecz nowa. Nieprawda. I ja to wiem na pewno. Wczoraj rozmawiałem z pewnym specjalistą od odczytywania starych tekstów. Poprosiłem go, co nie było łatwe i wymagało udziału dwóch aż pośredników, o przeczytanie pewnego druku, zawierającego kluczowe dla nas informacje. Druk ten pochodzi z pierwszej połowy XVII wieku i napisany jest gotykiem. Mój rozmówca stwierdził rzecz ciekawą, powiedział, że jest to tekst stosunkowo długi, ma bowiem aż 27 stron. Powiedział też, że w II połowie XVII stulecia druki propagandowe miały nie więcej niż kilka stron, albowiem ich sponsorzy uznali, że podrywanie ładnych dziewczyn może się odbywać taniej i bez angażowania ludzi potrafiących napisać tekst dłuższy, zawierający opinie i fakty. Chodzi w końcu o to, żeby nie przynudzać. I to weszło w modę i stało się obowiązujące. Jak to usłyszałem, aż podskoczyłem. Pomyślałem sobie tak – jasne, najpierw skracamy teksty propagandowych ulotek, czyli zamieniamy salon24 z blogami na twitter, gdzie każdy już może drukować co chce i uczestniczyć w błyskawicznej wymianie myśli, prowadzącej do niczego. Potem zaś – kiedy krótkie komunikaty stają się także zbyt męczące – wzbogacamy jej wtrąceniami łacińskimi, żeby wydawały się godniejsze i poważniejsze. I żeby, co oczywiste podnosiły znaczenie i samoocenę czytającego, nie dając mu w zamian nic, poza krótkotrwałą bardzo satysfakcją, zamienioną w końcu w przymus i udrękę. Na końcu zaś tuż przed rozbiorami, budzimy się z tego snu i wołamy – hej chłopaki, przecież to nie tak miało być! Wszyscy gadamy do podłogi, trzeba to zmienić!!! Jest już niestety za późno, wszelkie reformy tak polityczne, jak i komunikacyjne prowadzą tylko do destrukcji, ale co się autorzy nie umiejący śpiewać, grać, rysować i pisać tekstów dłuższych niż twitt ubawili, to ich. Następnym etapem jest zwinięcie interesu. Na scenę wjeżdża kozak z nahajką i robiąc groźną minę mówi – Nu! I to jest ostatnie słowo w tym spektaklu. Kolejne przedstawienie napisze już ktoś inny, a będzie ono wypełnione żalem, rzewną muzyką i baśniami. Czy ładne dziewczyny będą tego słuchać i zechcą to oglądać? Nie sądzę. One w ogóle ciężko znoszą takie rzeczy. Tajemnica zaś sukcesu towarzyskiego na imprezie polega zdaje się na tym, by podnieść samoocenę i aspiracje tym dziewczynom, a nie sobie ich kosztem. No, ale mogę się mylić, albowiem – jak zaznaczyłem na początku – nie mam na tym polu zbyt oszałamiających sukcesów. Można mi zarzucić, że coś kręcę, bo przecież współcześnie nie podnosi się znaczenia bezwartościowych tekstów wtrącając do nich łacinę. No tak ale poruszamy się wszak po terenie porośniętym krzakami metafory, a przez to jasno widzimy, że łacińskie zdania ubarwiające zbyt krótki i zbyt trywialny tekst zastąpione zostały tak zwanymi koncepcjami. Ludzie nie mający dostępu do istotnych informacji, przejęci jedynie rolą jaką mają odegrać na naszej imprezie, tworzą wizje i zapisują proroctwa, które nie mają najmniejszej szansy na spełnienie. Nie mają, albowiem ich celem jest zamienienie komunikacji w rytuał, a siebie samych w kapłanów. Ta sztuka nie uda się dopóki każdy ma szansę coś zaśpiewać, narysować, albo napisać tekst dłuższy niż twitt. Trzeba więc wszystkie te umiejętności unieważnić.

Nie uwierzycie pewnie, ale człowiek z którym wczoraj rozmawiałem, powiedział mi jeszcze jedną interesującą rzecz. Oto czasopisma naukowe, jak najbardziej punktowane, wymuszają na autorach naukowych, jak najbardziej publikacji, skracanie artykułów. Redaktorom bowiem rozdzielającym bezwartościowe punkty wydaje się, że w ten sposób zyskają czytelników. Nie wiadomo właściwie co powiedzieć. Do głowy przychodzi mi tylko jedno – Nu! Postaram się też skołować jakąś nahajkę, bo może się niespodziewanie przydać w kontaktach z wydawcami publikacji naukowych. Lepiej nie będzie. Musicie mieć tego świadomość, nie zawrócimy tej rzeki kijem.

Na pocieszenie powiem Wam, że paczka z książkami prof. Anny Barańskiej jeszcze do mnie nie doszła, a ja już od wczoraj sprzedałem 13 egzemplarzy.

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/miedzy-warszawa-petersburgiem-a-rzymem-kosciol-a-panstwo-w-dobie-krolestwa-polskiego/

  15 komentarzy do “Ewolucja komunikacji czyli jak poderwać najładniejszą dziewczynę na całej imprezie”

  1. ***** ***!

  2. Dzień dobry. Do końca życia nie zapomnę, jak dostałem dwóję za pierwsze wypracowanie z polskiego w moim liceum. Napisałem 13 stron, w myśl zasady – im więcej tym lepiej. Pani polonistka, serdecznie przez nas nielubiana, uznała, że większość jest nie na temat, a reszta – taka sobie. No to był dla mnie szok. Potem, jak się uczyłem angielskiego, to zadawano nam napisanie tekstu o z góry określonej liczbie słów. Dziś, kiedy poniekąd żyję z komunikacji z ludźmi a moje powodzenie materialne zależy od skuteczności wzajemnego rozumienia się, zmuszony jestem uznać, że moi ówcześni nauczyciele mieli trochę racji. Ciągle została mi skłonność do wodolejstwa, jak wielu ludzi uwielbiam słuchać własnego głosu, ale kiedy trzeba – to krótko i na temat. A i dziewczyny zdają (zdawały…) się to akceptować.

  3. nie mównie dotykajnie przychodźpomyślzadrżyjweź mnie w siebie…jak głęboki oddech

  4. nie mów

    nie dotykaj

    nie przychodź

    pomyśl

    zadrżyj

    weź mnie w siebie…

    jak głęboki oddech

  5. No tak… przepraszam. Nie każdy może być mistrzem krótkiej formy.

  6. Tekst poprawia sie do tego momentu, az nie da sie z niego wiecej slow wykreslic bez utraty oczekiwanej tresci.

    Czy jakos tak…

  7. Samotność za maską albo Na wieki wieków amant

  8. Uczmy się lapidarności. Trudna sztuka, ale warto.

  9. Zagrać, zaśpiewać, napisać text albo narysować kotka? Pan chyba żartuje :-)) Liczy się – jakim pojazdem przyjechałeś i na jaki adres chcesz damę ściągnąć po imprezie. Gadka sprowadza się do przedstawienia atrybutów w lepszej lub gorszej składni języka przyswojonego. Proszę zauważyć, że nie określam tego jako j.polski, bo ten (powoli) zanika w młodszych pokoleniach.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.