gru 082021
 

Stara, dobra zasada handlowa mówi, że jak nie możesz sprzedać jakiegoś szajsu musisz do niego dorobić ogonek, albo zawinąć go w nowy papier. W komunizmie, kiedy przecież nie było niczego w sklepach, zdarzały się jednakowoż towary, których nikt nie chciał brać. Ich sprzedaż wzmacniano za pomocą tak zwanej transakcji wiązanej. To jest popularne także dziś, ale nie w tak dziwacznych formułach jak kiedyś. Był taki czas, że aby kupić sobie piwo w lokalu, trzeba było do niego zamówić kawę. No, ale to już minęło. Dziś, pisząc ten tekst mam na myśli programy puszczane na YT, w których występują ludzie, charakteryzujący się tym iż kiedyś zapowiadali się na sławy. Dziś są jakimś marginesem błędu statystycznego przy poszukiwaniach atrakcji na YT, ale, z nieznanych przyczyn, cały czas ktoś próbuje im podnieść wskaźniki popularności.

Myślę konkretnie o programie Stanowskiego, który z przyczyn niejasnych zaprasza do siebie takiego Jasia Kapelę. Nie chcę tu pisać zbyt wielu obelg pod adresem tego wiecznie zapowiadającego się młodzieńca, który wygląda już naprawdę słabo, jak reklama źle zorganizowanej dilerki, chcę wskazać pewien trend. Jasne jest, że Stanowski nie może ciągle zapraszać do siebie Bartosiaka i Zychowicza, nie może też zapraszać bez przerwy Mazurka, bo wszystko i wszyscy kiedyś się widzom znudzą. Potrzeba jakiegoś urozmaicenia, nie wiem tylko dlaczego ma nim być akurat Jaś Kapela. Okay, był tam także Tomasz Rożek, człowiek pozbawiony wszelakich zdolności, poza tak zwaną ręką do kołowania kasy. Rozumiem, że kołowanie dotyczy budżetów wykładanych przez instytucje państwowe, takie jak telewizja. Parę lat temu Rożek wpadł na wielce oryginalny pomysł, by reaktywować program Sonda. To dobrze o nim świadczy, albowiem widać, że człowiek rozumie swoje ograniczenia, wie że sam niczego ciekawego nie wymyśli, musi się więc posiłkować dobrze znanym z przeszłości schematem. Tak sobie myślałem, ale okazało się, że się myliłem. Rożek swój program położył, a traktował go jak pomysł autorski. Teraz gra w reklamach, w których martwi się o zdrowie i życie dzieci. Jeśli tak, jego udział w programie Stanowskiego rozumieć należy, jako próbę zapośredniczenia popularności, aby reklama lepiej hulała. Nie wiem ile razy można przekonywać bezskutecznie widza, że człowiek nie nadaje się do prowadzenia programów paranaukowych, ani też reklam, że jego maniera, nieznośnie podobna do maniery Radka Kotarskiego, odstręcza wszystkich, nawet stare ciotki, wielbiące kiedyś prymusów w marynarskich ubrankach.

W zasadzie należy czekać aż Stanowski zaprosi do programu Masłowską, sławną pisarkę, która napisała 3 książki, a jedna z nich została 10 lat temu sfilmowana. Nikt tego nie oglądał, nikt tego już od dawna nie czyta, ale Stanowski, jako człowiek dający szansę naprawdę zdolnym, nie powinien się ograniczać. Pisałem tu kiedyś o aktorze, który grał frontmena zespołu Exterminator w filmie pod tym samym tytułem. Była to jawna szydera z prowincjonalnych układów władzy, ale też z przywiązań estetycznych ludzi, którzy chcą robić kariery na tak zwanej prawdziwej muzyce. Film był śmieszny i dało się go oglądać. No, ale potem ten sam aktor, całkiem już na poważnie, występować zaczął z hitem, w którym znajdują się słowa – weź nie świruj, weź się przytul. Zupełnie, jakby nie rozumiał, że ludzie takich rzeczy nie chcą, że jest to przymus narzucony odgórnie i tylko skończony konformista może coś takiego wykonywać, mając za sobą film o Exterminatorze. Okay, okay, jestem dziecinny, chodzi wszak o pieniądze. Aktor jest do grania, a du…a do…wiadomo do czego. Każą grać, gra, każą śpiewać, śpiewa. Nie dyskutuje i nie marudzi. No, ale Stanowski nie jest aktorem, a zdarza mu się nabijać z ludzi, którzy na estradzie zrobili kariery, na przykład z braci Golców. Potem zaś, z całym spokojem zaprasza do siebie Rożka i Kapelę, dwóch facetów symbolizujących niedorozwój osobowości. Uchodzą oni za oryginalnych i twórczych. Chyba nawet są jeszcze bardziej twórczy niż Masłowska. No, ale może nie…zobaczymy co będzie jak Stanowski ją do siebie zaprosi.

I tym samym doszliśmy do definicji twórczości, która obowiązuje dzisiaj. Otóż twórczość, to taka działalność, która powoduje, że ludzie ziewają. Jest jeszcze radosna twórczość i prawdziwa twórczość. Ta pierwsza polega na uporczywych zapowiedziach, groźbach wręcz, iż artysta publicznie się rozbierze do goła i wtedy dopiero zobaczymy. Ta druga zaś to wprowadzenie tych gróźb w czyn. I teraz uwaga, są różne rodzaje artystów, ale oni wszyscy śnią o tym samym. Najbardziej popularnym dziś artystą jest tak zwany streamer, czyli wygłupiacz. Facet, co robi różne rzeczy dla beki. O ile streamerzy związani z lewicą rzeczywiście gotowi są na wszelkie poświęcenia związane z pozbywaniem się garderoby, o tyle streamerom prawicowym, wystarcza, że dłubią w nosie na wizji, a potem to z wdziękiem zjadają. Były takie przypadki, ale publiczność jest już tak zdeprawowana, że nie odróżnia nawyku od zaplanowanej akcji. No i czeka, kiedy oni zrobią coś naprawdę niesamowitego. Tak więc popisy te zostały zlekceważone i przeszły bez echa.

Być może powód tego był inny, taki mianowicie, że ludzie chcą tak bardzo wysłuchiwać kontrowersyjnych i szarpiących nerwy treści, że w ogóle nie zauważają, w jaki sposób się je wygłasza. Forma bowiem jest mniej ważna niż treść, została zdegradowana, aby ułatwić ludziom pozbawionym zdolności kołowanie forsy z państwowych budżetów. Innego powodu degradacji formy nie ma. Dowiedziałem się ostatnio, że jednym z najlepiej zarabiających pisarzy w Polsce jest człowiek podpisujący swoje książki nazwiskiem Max Czornyj. Może jego Stanowski powinien zaprosić do programu? Bardzo by pasował. Pan Czornyj ubiera się i zachowuje prawie tak samo jak prowadzący, tyle, że mniej się uśmiecha, albowiem ma do oznajmienia same poważne rzeczy. Jest prawnikiem i opowiada głównie o mordach i bestialstwie. Przyznam, że nie wierzę w jego zyski z książek, to znaczy nie wierzę w zyski ze sprzedaży, a co do kołowania to się nie wypowiem, bo nie wiem. Książki pana Maxa są słabe, wtórne i mają złe okładki, wyczerpują jednak w zasadzie wszystkie cechy zjawiska rozumianego dziś jako twórczość. Czornyj bowiem nie sprzedaje książek, które są, jak zaznaczyłem, wtórne, ale siebie i swój wizerunek, stanowczego, młodego adwokata, który zwiedził świat i posiadł o nim wiedzę natury niestandardowej. Gotów jest także, w szczególnych okolicznościach, pozbyć się garderoby. Taki komunikat można odczytać, w mojej ocneie, ze wszystkich fotografii na których go widać. Nie wiem czy autor rzeczywiście ma jakieś doświadczenie i czy bywał w świecie, ale książki jego są rozdętymi nieco opisami znanych z przeszłości bestialstw, a ostatnio wzbogaciły je jakieś smęty na temat obozów koncentracyjnych. Czyli standard. Dlaczego ja mieszam Czornyja (Czornego?) do historii o Stanowskim? To proste. Nowy papier na stary szajs produkuje się w ten sposób, że wypuszcza się gościa, co śmiesznie gada i budzi lekkie kontrowersje. Nie boi się oceniać zjawisk wbrew dominującym opiniom. Potem zaś, kiedy się już wszyscy pośmieją, ściąga on do studia Marylę Rodowicz, żeby powiedzieć wszystkim, iż jest to jego najnowsze odkrycie. Mechanizm ten dotyczy nie tylko osób, ale także formatów: Oświęcim, wojna, wielokulturowość ubogacająca człowieka niejako z zasady, bestialstwo i jego zagadki. Kierownik tego interesu dobrze wie, że najważniejsze jest ciągłe powtarzanie tych samych treści. Wie też, że łatwo się one degradują, a brak przecież zdolnych ludzi, którzy mogliby je jakoś podrasować formalnie. To znaczy, może i są ci ludzie, ale szkoda na nich forsy, bo liczą sobie za te swoje produkcje jak Cygan za matkę. Łatwiej więc odnowić stare gawędy nową twarzą, a nawet i starą, tylko lekko przypudrowaną.

Jeśli ktoś już się niepokoi tym, dlaczego ja dziś piszę o takich, pardon, pierdołach, już wyjaśniam. Udało mi się w końcu po 20 latach podjąć decyzję o zmianie mebli w kuchni. Właśnie trwa ta wymiana, a ja nie mam głowy do niczego, nawet zdjęcia na instagram nie zrobiłem przez to. Bardzo przepraszam.

  6 komentarzy do “Filozofia zapośredniczania”

  1. Dzień dobry. Ja jeszcze żadnej decyzji dzisiaj nie podjąłem, godzina jeszcze młoda, więc też po staremu; to wszystko wynika z finansowania tego całego bajzlu. Sposobu, który nie daje szansy ludziom coś umiejącym, a foruje nędzarzy, byleby byli „swoi”. Muszą być nędzarzami, bo inaczej by się uniezależnili i byłby ambaras. To tak jak z tymi gangami pedalskimi. Ich sponsorzy mają na nich całe szafy kwitów, które są zabezpieczeniem ich posłuszeństwa. Pisał Pan o tym sporo, a mi to zawsze przypomina pewne polskie powiedzenie powtarzane u mnie w domu. Pozornie prowokacyjne i niesłuszne, a jednak bardzo prawdziwe i praktycznie użyteczne. Polecam. Brzmi ono; „nie lituj się nad dziadem!”

  2. A jak w tym rozrywkowym panopticum zakwalifikować Toyaha?

  3. ja nigdy nie rozumiałem idi galaretki z nirzek w barach za komuny, wódka tylko z tymi nóżkami mogła być sprzedawana, po jakimś czasie galaretka samo chodziła , ale wszyscy wiedzieli że bez niej a ni rusz. Dla mnie niesamowita dodatkowa kasa dla baru tą samą galaretkę n-krotnie sprzedać. Teraz jest podobnie, tę samą narracje i twarz n-krotnie sprzedać.

  4. Moje półwiekowe szafki kuchenne w nowym opakowaniu jako regał/bufet. Bez zapośredniczania. Projekt i wykonanie własnoręczne.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.