lip 292020
 

Pośród tej atmosfery aberracji, jedynie lud zachował trochę zdrowego rozsądku…

Emanuel Małyński „Nowa Polska”

Czasem ktoś pisze do mnie list, albo komentarz pod tekstem i zadaje takie pytanie: ale dlaczego oni panu nic nie zaproponują? Dlaczego pan nie jest zaangażowany w jakąś patriotyczną robotę medialną? Dziś postaram się odpowiedzieć na to pytanie.

Oto wczoraj pojawił się w sieci spory artykuł o tym, że Zbigniew Sajnóg, twórca grupy Totart, autor sławnego, opublikowanego w kwartalniku „Brulion”, wiersza pod tytułem „Flupy z pizdy”, pracuje w biurze poselskim Kacpra Płażyńskiego. Ten zaś był kandydatem PiS na prezydenta Gdańska, ale przegrał z Adamowiczem.

Oto link do artykułu

https://gwiazdy.wp.pl/wiele-zyc-zbigniewa-sajnoga-co-sie-stalo-z-ojcem-chrzestnym-totartu-6536664511961632a

Pan Sajnóg, prócz tego, że pisał wiersze, zaangażował się także w działalność sekty „Niebo” założonej przez Bogdana Kacmajora. Dziś zaś jest tak bardzo „nasz”, że nie ma z nim startu nawet dyżurny katolik Terlikowski.

Nie chciałbym być trywialny i powtarzać tego co normalni ludzie mówią od lat, to znaczy, że wszystkie te akcje z Totartem, happeningami i tak zwaną sztuką, organizowały służby. Po to, by zagospodarować emocje młodzieży i zdewastować wszystko, co ma choć pozory normalności. Jeśli bowiem ktoś serio myślał o pisaniu, malowaniu, kręceniu filmów, a trafiał na wiersz Sajnoga o flupach, albo na happening Konnaka i Tymańskiego, ten musiał się głęboko zastanowić dlaczego tamci są promowani, dlaczego mają programy w telewizji i wszędzie o nich głośno, a o nim nie. Konnak, Sajnóg i Tymański mieli na to gotowe odpowiedzi – bo oni są najlepsi i najodważniejsi, a reszta to cieniasy, nie rozumiejące co to jest sztuka i filozofia. W końcu nie każdy jest takim bohaterem, żeby zrobić publicznie kupę. A Konnak, kolega Sajnoga zrobił. W tym zalinkowanym artykule widzimy, że chodzi o wskazanie jaką głęboką przemianę przeszedł Sajnóg od czasu wyciągał sobie z rozporka serdelki. I o to także, żeby mu wybaczyć i zrozumieć, że teraz jest już innym człowiekiem i chce służyć Polsce. Nie chce. Jestem tego pewien. Ludzie, którzy go wystawiają są tak samo zdeprawowani i zepsuci jak on. Chcą, by ci sami faceci, którzy deprawowali młodzież w latach 90, tacy jak Tekieli, teraz ją nawracali. I gówno, przepraszam panie, obchodzi ich, czy to jest wiarygodne czy nie. Tak ma być, bo taki jest rozkaz dzienny. Oni mają być na wierzchu, a my mamy wierzyć, że już wszystko z nimi w porządku i jeszcze im współczuć.

Powiem jedno – nich ta trepiarnia udająca, że nie pobiera resortowych emerytur, trzyma się od tego miejsca z daleka. I niech sobie nie wyobraża, że będzie kimś w rodzaju nowej arystokracji intelektu.

Opowiadam po raz pierwszy na cytowane na wstępie pytanie – nikt mnie do niczego nie zaangażuje, albowiem nie wypróżniam się publicznie, a wyrazów takich, jak te w tytule wiersza Sajnoga używam nader rzadko, choć rzeczywiście używam. Nigdy jednak w towarzystwie kobiet i dzieci. Nie wezmą mnie do żadnego pisowskiego programu promocyjnego, także z tego powodu, że nie stać mnie na fryzjera, który udrapuje mnie w taki sposób, jak jest udrapowany Sajnóg, a także wspomniany tu przedwczoraj Franz Zalewski. Nie potrafię też poruszać się po scenie w taki sposób jak oni, nie moduluję także głosu, tak by wywierał on większe wrażenie na kobietach. Nie patrzę także tak mądrze i przenikliwie, jak autor wiersza „Flupy z pizdy”. Bardzo mi przykro, jeśli ktoś poczuł się rozczarowany.

Opiszę teraz kolejny powód dla którego owo zaangażowanie nigdy nie nastąpi. Oto dawno temu jedna z komentatorek odwiedziła muzeum Henryka Sienkiewicza w Woli Okrzejskiej. Pan przewodnik powiedział jej, że regularnie bywają tam Jarosław Kurski i jego mama, dziś już świętej pamięci, wraz z całym tabunem profesorów z Oxfordu. Nie przyciąga ich jednak postać autora Trylogii, ale człowieka, którego rodzina odkupiła ten dwór od Sienkiewiczów – Bernsteina-Namierowskiego. Jarosław Kurski wraz z mamą pojawiają się tam, albowiem ta mama, była dzieckiem siostry Namierowskiego, a on był jej wujem. Człowiek, który nienawidził Polski wręcz modelowo, człowiek który przesunął Linię Curzona na zachód, tak, by Lwów został po stronie sowieckiej, bo nie ukraińskiej przecież, jest stryjecznym dziadkiem Jarosława i Jacka Kurskich. Podnieśliśmy niegdyś tę sprawę nader delikatnie, ale ktoś zalinkował wypowiedź pani Kurskiej, nie do odnalezienia dziś, że to jednak pomyłka i plotka, bo babcia nie nazywała się Namierowska, ale Niemirowska. No, ale dziś można o babci Namierowskiej-Modzelewskiej przeczytać w wiki, o proszę

https://pl.wikipedia.org/wiki/Lewis_Bernstein_Namier

Czyżby więc pani Kurska, świeć Panie nad jej duszą, celowo mijała się z prawdą?

Wymiar symboliczny i aktualny tej historii jest po prostu wstrząsający. Jeśli więc ktoś liczy na to, że Jacek Kurski, ma zamiar coś dobrego uczynić dla mediów w Polsce, bo przecież nie ma nic wspólnego ze swoim stryjecznym dziadkiem, ten musi położyć sobie zimny kompres na głowę. Jeśli zaś chce mi ten ktoś powiedzieć, że Kurscy byli związani z Solidarnością w Gdańsku, przypomnę, że dokładnie tak samo, jak Tymański, Konnak i Sajnóg. Tyle, ze z racji na pokrewieństwo z Bernsteinem- Namierem nikt ich nie wynajmował do publicznych pokazów wypróżniania.

Odpowiadam po raz drugi na przytoczone we wstępie pytanie: nikt mnie do niczego nie zaangażuje, choćbym pisał książki, od których wszyscy będą płakać, ponieważ – mimo iż od mojego domu rodzinnego do dworku w Woli Okrzejskiej jest może z 18 km – nie jestem spokrewniony z rodziną Bernstein- Namierowskich. Nie jestem nawet spokrewniony ze Szmulem, co prowadził karczmę w Rykach, ani z Chaimem, który trzymał taki sam interes w Baranowie nad Wieprzem. Bardzo mi przykro jeśli kogoś rozczarowałem.

Na koniec podsumowanie czyli ostateczne wyjaśnienie jak rozumiana jest polityka w Polsce. Oto Adam Bodnar w imieniu PSL domaga się skasowania procesu brzeskiego. Tak właśnie – domaga się by prawo zadziałało wstecz i żeby władze obecne zmieniły historię. To jest chyba pierwszy taki przypadek, ale zapewne nie ostatni i być może doczekamy się unieważnienia chrztu Polski, bo w zasadzie czemu nie. Oto stosowny link

https://niezalezna.pl/343141-rpo-chce-kasacji-procesu-brzeskiego

Jakie to ma znaczenie w praktyce dla dnia dzisiejszego? Istotne, albowiem chodzi o to, by PiS, partia do której należy cioteczny wnuk Bernsteina Namierowskiego, uwiarygodnił współczesny PSL. Poprzez to zatarcie i kasację procesu. Wtedy zaś PSL i Bodnar i cała reszta, być może także Jarosław Kurski, brat Jacka, będą się mogli posunąć o krok dalej i jeszcze coś unieważnić. Z tym chrztem może przesadziłem, ale mogłaby partia rządząca wziąć na siebie odpowiedzialność za katastrofę września 1939, bo czemu nie?

Przypomnę o co chodzi z tym PSL-em. Nigdy nie była to partia ludowa, zawsze była to partia organizacji tajnych, które działały na rzecz międzynarodowego kapitału. Nie po to, by uszczęśliwić chłopa ziemią, ale po to, by rozbudzić jego apetyty, a następnie go skolektywizować i zubożyć. Tego się chłopom nie da wyjaśnić, albowiem oni wierzą w tak zwany zdrowy, chłopski rozum, tymczasem nie ma czegoś takiego w przyrodzie. PSL przedwojenny to partia masońska. Powojenny zaś, z którego wywodzą się Kosiniak i cała reszta to partia komunistyczna, która trzymała wieś za tak zwaną mordę. Domaganie się przez tych ludzi jakiegoś zadośćuczynienia za krzywdy jest jeszcze lepsze niż wiersze Zbigniewa Sajnoga i jego udział w kampanii Płażyńskiego. Po co istnieją partię ludowe? – mała dygresja – Po to, by można było wytyczać granice etniczne. Takie jak Linia Curzona. Nie służą one, jak się wydaje durniom, szczęściu narodów, ale likwidacji dużych przestrzeni samodzielnej gospodarki czyli dużych, spójnie działających rynków. Po to właśnie, żeby taki rynek zlikwidować stryjeczny dziadek pisowskiego prezesa telewizji przesunął granicę Polski na zachód. W zamian mamy sylwester w Zakopanem i śpiewy tego durnia, jakże się on nazywa? Aha, Zapała Sławomir. Na dziś to tyle. Dziękuję za uwagę.

  26 komentarzy do “Flupy z pi…dy vs Linia Curzona czyli hej kto Polak na bagnety”

  1. Tekst wyczerpujący problem.

  2. „…łamanie prawa musi być nazwane po imieniu choćby po wielu latach,,,” tako rzecze Bodnar , no odważny i ludzki Pan i

  3. Tekst wyczerpujacy jak napisała Nebraska. Bardziej patriotycznej działalnosci od Gospodarza ja nie widzę na naszym łez padole.

  4. Spojrzałem w link w wiki , czyli bracia Kurscy mają pierwszorzędne korzenie jak mawia pan Michalkiewicz.

  5. Kurski jest kiepski bo jak PiS z telewizją dostaje taki sam wynik wyborczy jak bez telewizji to prezes telewizji powinien w swojej leśniczówce grzyby zbierać ☺

  6. Od czasu jak JP Morgan bank  umieścił w PSL swojego  supervisor’a  Bartoszewskiego juniora to nie ma on nic wspólnego z chłopami ☺

  7. Ojciec Bodnara był doradcą Gierka ☺

  8. sami swoi,

    no skoro jest o flupach, dupie, kupie to i o sikaniu przy której to czynności niektórzy mężczyźni mogą u sikających obok spostrzec „sznyt swojego dziadka”

  9. Wcześniej też nie miała, tylko Witosowi się tak zdawało

  10. Wiersz „Flupy z pizdy” znam na pamięć (na szczęście jest króciutki). Cytowałem go onego czasu na imprezach, by zaimponować płci przeciwnej. Co mi się raczej nie udało. Tak sobie myślę, że charakter tego wiersza staje się coraz bardziej uniwersalny, przenika pod strzechy przedszkoli nawet.  Coraz więcej kreskówek dla dzieci zawiera w sobie elementy związane z naszą – wstydliwą kiedyś – anatomią i tylko patrzeć, jak anatomia ta, zostanie rozebrana do nagości ponad-dosłownej. Moje dzieciaki, jak widzą takie rzeczy, to oczywiście śmieją się serdecznie i zerkają z niepokojem w moją stronę, czy aby nie trzepnę tym cholernym laptopem.

    Prócz tego więc, co Gospodarz nazwał „zagospodarowaniem emocji młodzieży” i „dewastacją wszystkiego, co ma choćby pozory normalności” jest coś jeszcze. Nie wiem, jak to nazwać… jakiś błąd, skaza, która ciągnie się już od co najmniej dwóch pokoleń, sznyta na małej rączce dziecka. Albo może rodzaj szczepionki, której jesteśmy celem. Gdybym był Tolkienem, powiedziałbym, że cienie podchodzą coraz bliżej…

  11. „wszystkie te akcje z Totartem, happeningami i tak zwaną sztuką, organizowały służby”.

    Służby i mafie…

    Z Konnakiem i Skibą w tym czasie, na zaproszenie reż. Beaty Dunajewskiej (aktualnie radna PO w Gdańsku) w „kultowym” programie pojawiała się Jadwiga Anna (Wiganna) Papina, córka trójmiejskiego mafioza. W chwili obecnej dyżurna stylistka w TVP2, w „Pytaniu na śniadanie”.

    http://prestiztrojmiasto.pl/magazyn/81/temat-z-okladki/wiganna-papina-oddzielam-ziarna-od-plew

    „Spełnialiśmy się żartując ze smętnej rzeczywistości i niosąc dobrą nowinę”.

  12. Chodziło oczywiście o Lalamido

  13. Filozoficzno-artystyczny bełkot czyli „genialne buby”

  14. Dziwna Simone, jaki kontekst tego stwierdzenia?

  15. Dziękuję za zainteresowanie.

    SIMONE  WEIL, OSOBA  LUDZKA  I  TO CO ŚWIĘTE,  ZBIOROWOŚĆ  –   OSOBA  –   BEZOSOBOWOŚĆ  –   PRAWO  –   SPRAWIEDLIWOŚĆ, Miesięcznik ZNAK, 1963, numer 7-8

    Powyższy  esej  Simone  Weil  ukazał  się  po  raz  pierwszy  w  czasopiśmie  „La  Table  Ronde’’  (nr  36,  grudzień  1950),  pt.  „La  personnalité  humaine,  le  juste  et  l’injuste”.  Autorka  napisała  go  w  ostatnim  okresie  swego  życia,  podczas  wojny  (zmarła  w  r.  1943).

    Nie od rzeczy jest tu zacytowanie wiki: „Simone Weil była gnostyczką i katoliczką, żydówką i albigensem, mediewistką i modernistką, racjonalistką i mistyczką, buntowniczką i świętą”, „Według relacji Simone Deitz, jej przyjaciółki, dwa tygodnie przed śmiercią została ochrzczona w wierze Kościoła katolickiego. Jednak nie rozstrzygniętą rzeczą jest czy lub w jakim stopniu była tego świadoma”.

  16. Ten obraz znalazłem w nowojorskim Museum of Modern Art, gdy szukałem hasła „babble”/(bełkot). Twórczynią jest Howardana Pindel (ur. 1943), długoletnia pracowniczka tego muzeum robiąca karierę na tematyce rasizmu, feminizmu, przemocy, niewolnictwa i wyzysku. Ten obraz z 1973 jest opisany dość niezwykle: jej liczby w otworach umieszczonych na kratkowanym papierze mogą przypominać celowy algorytm, ale sprowadzają się do niczego, do diagramatycznego bełkotu, który nas zmusza do racjonalizacji zawartości.

  17. ale nadęty komentarz  ,  żeby w tym co jest na „obrazie” dopatrzeć się tego co mówi komentarz pod „obrazem”, no no trzeba być po szklanicy cydru.

    „obraz” bełkotliwy a komentarz stara się z zobrazowanego bełkotu zrobić „cóś”.

  18. ten „obraz” pani Howardany Pindel, jest z 1973 roku, a mnie się tak jakoś przypomniała zeszłoroczna awantura w Warszawie przed Muzeum Narodowym o portret banana też namalowanego w 1973 roku… czyli w 1973 już mamy i bełkot i domaganie się wyluzowanego , innego spojrzenia na tfurczość …  itd

    No i już 50 lat się zmagają z tą nowoczesną tfurczością

  19. 50 lat ( a pewnie dłużej) wdrażanie postępu do sztuki i do obyczaju, dziś aktywistki LGTB zrobiły z siebie idiotki  dekorując tęczowymi flagami pomnik Kopernika i pomnik Chrystusa przed Kościołem Św. Krzyża – od kogo otrzymały zlecenie ?

  20. U Gospodarza zawsze  ,,język giętki powie to co pomyśli głowa” . Zachwycam się
    tym, jak te wątki układają się  w całość. Mam te same przemyślenia, ale trudno mi je wyartykułować.

    Uczta dla umysłu.

  21. Dzięki.

    „Ktokolwiek bierze miecz, zginie od miecza. A ktokolwiek nie bierze miecza [albo z rąk go wypuszcza], zginie na krzyżu.”

    Ciekawy umysł, w płaszczu gender.  🙂

  22. Nie wnikając kto i od kogo – ostatecznym organem rozkazodawczym „tamtej strony” jest rogaty frustrat wyjący z piwnicy.

    Baczmy, by nie wykonywać jego rozkazów.

    Na stronach Hemrykańskich spotkałem się ze zwrotem „takin’ the ticket” obrazującym moment/decyzję, gdy ktoś za jakieś świecidełko, perkal i korale, sprzedaje duszę. Łatwo  zauważyć taki moment – od tej chwili twórca przekształca się w odtwórcę.

  23. od poniedziałku , tego tygodnia (dziś czwartek spacerowały po Krakowskim, było ich z 5, charakterystycznie ubrane, czarne kuse sukienki, glany na nogach i tatuaże na cherlawym nieopalonym ciele (widocznym spod kusych sukienek), makijaż mocny z fioletową szminką na ustach, i taki manikir. Raczej rozczochrane. Pojawiały się na Krakowskim około 12.oo, albo oglądały obiekty (pomnik Chrystusa, Kopernik) albo tam też na Krakowskim miały adres zbiórki, no i w środę od świtu larum o flagach LGTB zatkniętych przy pomnikach.

    Syrenka warszawska też została udekorowana flagą , więc musiało być kilka grup tych diabolicznie wyglądających dziewczyn

    No i teraz pytanie jak rozmawiać z takimi entuzjastkami ?

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.