lis 062024
 

Musiałem to napisać, albowiem pod nagraniami puszczanymi przeze mnie na YT dzieją się niemożliwe rzeczy. One się kiedyś także działy na blogach, ale przez lata wypracowano pewien system odsiewu komentujących, którzy żyją tym co mają w głowach i nie zwracają uwagi na żadne okoliczności. Trzeba też powiedzieć wprost, że dawnymi laty, zbiorowa fascynacja masy ludzi wypowiedziami Grzegorza Brauna porządkowała nieco komunikację i nikt nie opowiadał dyrdymałów na taką skalę jak dziś.

Oto jakiś pan napisał, najpierw grzecznie, że ja całkowicie się mylę przypuszczając, iż Leon Newachowicz wydał pozwolenie na robicie składów z wódką pierwszej nocy Powstania, albowiem nie było go wtedy w Warszawie. Wyjechał przezornie do Petersburga, a telefonów nie było w tamtym czasie przecież. Najpierw mnie zamurowało, a potem zasugerowałem temu człowiekowi, że przecież Newachowicz mógł napisać polecenie na kartce, albo wręcz przekazać je komuś ustnie. Nie potrzebował telefonu. Zaraz jednak się zawstydziłem i pomyślałem, że dawniej, w salonie24, ktoś taki zostałby po prostu zniszczony śmiechem. Dziś nikt nawet nie próbuje komentować jego wypowiedzi, a te, po moim wpisie, stały się jawnie agresywne. Bo tak się dzieje zawsze kiedy wchodzimy w dyskusję z trollami i osobami, które uważają, że są absolutnie kompetentne. Pan ten napisał jeszcze, że sugestia iż wielki książę i car chcieli by Powstanie wybuchło, kompromituje mnie całkiem.

Nigdy nie zapomnę jak Targalski pisał, że książka o Kompanii Moskiewskiej kompromituje mnie całkiem. Bo dla niego wszystko działo się tu i teraz, a wspomnienie o Kompanii było dlań usprawiedliwianiem Stalina i Putina.

Nawet nie próbowałem tłumaczyć temu komentatorowi, że wyjazd cesarskiego dzierżawcy monopolu spirytusowego do Petersburga, w przeddzień insurekcji to jest jednak jakaś wskazówka. Takie rzeczy bowiem w głowach specjalistów nie istnieją. Musi być napisane na kartce – rozbij Szmul beczki z wódką, żeby się Polaki upili. Wtedy jest dowód. No, ewentualnie zarejestrowana z podsłuchu rozmowa telefoniczna, ale jak wiemy telefonów nie było, więc z tym mamy większy kłopot. Na koniec okazało się, że źle przeczytałem nazwisko jednego generała. On się pisze Gendre, ale czyta się to Żądr. Jak mogłem?!!! Człowiek przez całe życie czyta o Powstaniu Listopadowym, zna wszystkie nazwiska i wszystkie okoliczności zajść, a tu przychodzi jakiś taki nołnejm, jak ja i nie potrafi nawet przeczytać nazwiska po francusku!? I jeszcze książki wydane bez pozwolenia!

Myślę, że wkraczamy w fazę niebezpieczną, kiedy ilość odsłon gwarantująca oglądalność naszych nagrań zależeć będzie od osób z takimi deficytami, albo wręcz od farm trolli. Ochota by ich wyłączyć będzie duża, ale nie będzie to możliwe, bo spadnie oglądalność. W związku z tym nasza misja, a także sprzedaż będą zagrożone. Czy będzie można się przed tym jakoś obronić? Myślę, że jeśli zjawisko się nasili trzeba będzie wyłączyć tam możliwość komentowania. Nie jestem w stanie bowiem odpowiadać na wszystkie szalone pytania. Ludzie zaś nie polemizują ze mną, ale ze swoimi wyobrażeniami na temat pracy autora i wydawcy. Największy problem zaś polega na tym, że oni by chcieli być tymi autorami i wydawcami, ale widzą, że ten podły świat nie da im żadnej szansy. Siedzą więc cicho, jak mysz po miotłą i czekają na możliwość ujawnienia swoich mocy na czyimś profilu.

Może więc napiszę jeszcze raz – jeśli ktoś wydaje wspomnienia w Powstania Listopadowego, nie znaczy to, że jest znawcą tego Powstania. Jeśli je promuje, to dlatego, że podjął ryzyko finansowe i nakład musi mu się zwrócić. Pretensje o ewentualne zaniechania w publikacjach kierujcie więc ludzie do kogoś innego, a najlepiej do siebie. Za chwilę bowiem wydam książkę o systemie ubezpieczeń morskich stosowanych w starożytności. I nie stanę się przez to aktuariuszem, a będę musiał tę książkę promować. Rozumiem, że to się komuś może nie podobać, bo są ludzie, którzy całe życie ćwiczą przed lustrem swój występ publiczny, który ma rzucić świat na kolana, ale nie dojdzie nigdy do skutku.

Takie histerie się leczy, ale nie tutaj. Jeszcze raz powtarzam, że na naszych stronach żaden lekarz nie przyjmuje. Nie prowadzimy tu też terapii grupowej. To jest biznes i relaks dla niektórych. Mamy w składzie psychiatrę, ale on się tu właśnie relaksuje i dzieli doświadczeniami, a nie szuka pacjentów. Idźcie gdzie indziej.

Niektórym się wydaje, że wpuszczając na rynek książkę o jakiejś tematyce, staję się od razu ekspertem w zakresie znajomości życia wszystkich występujących w niej osób. Czyście powariowali?! To nawet Grzegorz Braun, wielki nauczyciel narodu polskiego, takich sztuk nie wykonywał!

Jeśli ktoś nie wie jaki komentarz wpisać, niech go po prostu nie wpisuje. Niech kupi książkę, przy której zatrudnionych było kilka osób, a efekty ich pracy widoczne są gołym okiem. I niech wyda te nędzne 48 zł, czyli równowartość trzech paczek papierosów, przez szacunek dla ich pracy. Nie zaś zadaje głupkowate pytania próbując zwrócić na siebie uwagę. Żadnej popularności z tego nie będzie.

Na koniec słowo o dewastacji życia w Internecie i całej komunikacji. Na twitterze ludzie irytują się tym, że działają tam wynajęci przez Romana Giertycha trolle. Wymieniają ich nawet z nazwiska i wskazują palcem. Nie będę tego powtarzał, żeby nie robić tym osobom reklamy. Nie są to przypadkowi ludzie, ale osoby rozpoznawalne lub takie, które zrobiły sobie nazwisko poprzez pogadanki tematyczne. Na przykład militarne. Niektóre z nich wydały nawet książki. I co? Czy ujawnienie charakteru ich działalności zmniejszyło im zasięgi? No skąd. Zwiększyło właśnie, bo kiedy ktoś z pieniędzmi powierza komuś innemu misję, to znaczy, że robi się poważnie. I biedni ludkowie oglądając tych popaprańców, zastanawiają się czy oni czasem też by nie mogli tak działać. I w ten sposób zarabiać. Nie ma jednak nigdzie ogłoszeń o naborze na trolla. Trzeba kogoś znać. No, ale jak i kogo? Może poprzez pilne śledzenie profilów wynajętych do destrukcji i rzucania fałszywych oskarżeń osób, uda się coś osiągnąć? No, ale jak, kiedy tu jacyś przypadkowi ludzie się promują? Jakiś coryllus swoje wrzutki puszcza i inni, którzy nic nie znaczą wobec budżetów kreowanych na farmy trolli. I tylko przeszkadzają swoją obecnością. Tak to działa niestety, a cała komunikacja w sieci wychowuje dziś obsadę przyszłych obozów koncentracyjnych. Gdzie więźniowie będą musieli poprawnie wymawiać nazwiska francuskich generałów, a jak się któryś pomyli pójdzie do gazu. W tym kierunku to zmierza. Nie ma bowiem gorszego kataklizmu niż ludzie pozbawieni sprawczości i przekonani jednocześnie, że tylko oni mogą uczynić coś naprawdę wielkiego dla świata, kultury, Kościoła i bliźnich. Mogą, na przykład, stanąć przed lustrem w mundurze z epoki, jak to czyni pewien pan na YT i deklamować wiersze, albo śpiewać francuskie piosenki lub wydawać rozkazy nieistniejącej armii.

Musimy się przed tym jakoś bronić, bo ci co zakładają farmy trolli, zorientują się w końcu, że takim jak oni można płacić grosze, albo i w ogóle nie płacić, a oni i tak będą służyć.

Na dziś to tyle.

Jak zawsze przypominam o nowościach.

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/julian-ursyn-niemcewicz-pamietniki-z-lat-1830-1831/

 

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/z-dziejow-wspolzawodnictwa-anglii-i-niemiec-rosji-i-polski/

Przypominam też, że w dniach 14-15 grudnia, w hotelu Polonia w Krakowie odbędzie się kiermasz książki i sztuki. Wystąpią: pracownia Sztuka Cięcia, Agnieszka Słodkowska i Hubert Czajkowski, Tomasz Bereźnicki, Wydawnictwo Klinika Języka.

  6 komentarzy do “Grzegorz Braun, wielki nauczyciel narodu polskiego”

  1. Dzień dobry. No, tak, to jest szczególnie żenujące; spora część tych „trolli”  ( – dobry termin, można go rozciągnąć na różne podkategorie, nawet te nie siadujące przed komputerem…) działa bez wynagrodzenia. Myślę, że to jeden z celów sponsorów działającego tu od stu lat systemu promocji idiotyzmu. Chodzi o to, żeby nie płacić… Teoria zarządzania mówi jasno; ludzie dzielą się na takich, których można zmotywować pieniędzmi i takich, których można zmotywować… perspektywą pieniędzy. Ta się nigdy nie ziści, rzecz jasna. Sam w młodości parę razy padłem ofiarą tego systemu, teraz więc żądam raczej zapłaty z góry. To dlatego żaden uzdolniony i myślący człowiek mający wiele do zaoferowania nigdy nie zrobi żadnej kariery w ramach systemu. Taki bowiem nie będzie pracował za darmo. Zna swoją wartość i ma swoje rachunki do zapłacenia. System zaś zadowala się głupkami, w razie czego – ma ich całe fabryki – „szkoła”, „kultura”, „polityka”,…

  2. „wspomnienia’ z jakiegoś zdarzenia przelane na papier przez uczestnika zdarzenia – bronią się same .

    Autorstwo wspomnień jest dokładnie i wyraźnie wskazane – podane nazwisko – wystarczy

    to czego trzeba więcej ? jedynie do pracy naukowej może zaistnieć konieczność cytowania wspomnień innych uczestników zdarzenia

  3. Bardzo ciekawa formuła, też dałem się na nią nabrać kilka razy

  4. Wspomnienia są najsilniej zwalczane właśnie. I ogłaszane jako niepotrzebne

  5. pacjenci tego sortu ” niewiem ale powiem” sa nieszkodliwi. owszem irytujaca jest indolencja ale to chyba ludzie raczej probujacy sie pozbyc kompleksow. grozne a co najmniej meczace sa komentarze zarabiajacych na tym procedrze za jakies marne grosze uczniow czy studentow  grozne dlatego ze podsuwane im tematy i argumentacja poprzez publikacje trafia do czytelnikow i moze sie rozpowszechniac bo argumenty maja chwytliwe. zeby tym klamliwym lub dyletanckim tezom sie przeciwstawic kosztuje to z reguly duzo czasu a i tak  pozostaja bez odpowiedzi i skutkow.  to prawdziwy dylemat czy reagowac czy tez wdawac sie w dyskusje ktora i tak nie prowadzi do niczego bo adwersarza rzeczowe argumenty nie interesuja. moze nawet sie z nimi zgadzac ale on potrzebuje pieniedzy…ponoc w rosji dzialaja cale ” fabryki” troli, oplacanych na podstawie skomplikowanych kryteriow i pracujacych na pelnym etacie. nie dziwilbym sie gdyby mieli rade zakladowa i komorke pop. moze faktycznie odcedzac fusy ? ale to z kolei musialby ktos czytac i oceniac.

  6. Wydaje mi się, że ludzie się też dzielą na tych, którzy bardziej potrzebują kontaktu z innymi i na tych, którzy są pod tym względem „samowystarczalni”. I internet dla tych pierwszych stwarza nieograniczone możliwości, a oni czują się w tym jak ryba w wodzie. Wtedy nie zastanawiają się zwykle czy interlokutor jest trollem czy nie, po prostu mają kontakt z innym człowiekiem. Chyba takich społecznie nastawionych zwykłych użytkowników internetu jest dużo więcej niż płatnych trolli.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.