maj 022020
 

Powinienem się w zasadzie położyć do łóżka i poleżeć chwilę, mam nadzieje, że to alergia na pyłki, która od paru lat dopada mnie w maju, a nie korona, ale nie mogę. Czasem dzieje się tak, że dostaję po prostu fiksacji na jakimś tle i to mnie prowadzi wprost do stuporu – nic nie widzę i nic nie słyszę. Poza tym, mimo marnego odzewu, widzę jednak sens w tym co tu ostatnio robię.

Składam dziś też uroczyste słowo honoru, że tekst poniżej nie jest związany z nachalną próbą wymuszenia na Was sprzedaży książek. Choć tak to może wyglądać. Prawda jest jednak inna. Sami się przekonacie.

Zacznę od tych alternatywnych wersji historii. To jest wielka pokusa, pisać coś takiego, ale jasne jest dla wszystkich, że nie ma na to publiczności. Mam na myśli publiczność prawdziwą, a nie młodzieńców, którzy zastanawiają się, jak to też ten Hitler, tak sprytnie Linię Maginota obszedł. Poza tym, jak wiele spraw istotnych, tematy te, są w naszym mrowisku przeznaczone dla godniejszych. Do pisania historii alternatywnych przeznaczeni są ludzie tacy jak Zychowicz, którzy z miną Dudusia Fąferskiego zbierającego grzyby, zastanawiać się będą czy lepiej było iść z Ruskim czy lepiej z Niemcem. To w zasadzie dewastuje cały segment rozważań, a jak piszę segment, to jasne jest, że mam na myśli sprzedaż, a nie coś innego. Tak więc szkoda czasu na pisanie historii alternatywnych, po to, by potem one leżały, a ludzie nie rozumiejący niczego, opowiadali, że nie ma w nich nic ciekawego. Załóżmy jednak, że byłoby tam coś interesującego, i tom takich gawęd zrobiłby jakiś wynik na rynku. Natychmiast, jak w każdym podobnym przypadku, znaleźliby się naśladowcy, którzy powtórzyliby to samo, tylko gorzej. Uznaliby bowiem, że elementy tworzące wersję alternatywną, które tu wskazaliśmy, są słabe i nie rokują, poza tym czytelnik ich nie rozumie, a w związku z tym musi być goła baba.

Po raz nie wiem który przeglądałem wczoraj książeczkę księdza Mariana Tokarzewskiego „Z kronik klasztoru i kościoła w Zasławiu”, robiłem to też przedwczoraj i w środę. Oczywiście odpowiedź na nurtujące mnie pytanie – dlaczego taki, a nie inny zestaw dokumentów opublikował ksiądz dobrodziej jest jasna – to przypadek. No, ale myśl, by zobaczyć inne i zapoznać się z ich treścią, nie opuści człowieka tak łatwo. Pomijam już tego Jezierskiego i jego propagandę a la Palikot. No, ale mowy sejmowe króla Stanisława Augusta, hetmana Rzewuskiego, biskupów, a do tego ten Pugaczow, który na szafocie wypuszcza jakiś taki list intencyjny, gdzie zestawia siebie z marszałkiem Ponińskim. To jest całkiem niezrozumiałe, bo Pugaczow mówi, że nie chciał być jak Poniński. A skąd taki czop, jak Pugaczow, całe życie siedzący w stepach, miał w ogóle pojęcie kim był Adam Poniński, uznawany w Polsce za ober zdrajcę? Nie jest łatwo znaleźć dobrą książkę o Pugaczowie, a pisząc – dobrą książkę – mam na myśli taką, która nie wskazuje na lokalne uwarunkowania będące powodem tej rzekomo chłopskiej wojny. Nawet gdybym znalazł jakieś opracowanie, to i tak bym po nie nie sięgnął. Kupiłem sobie – nie szukając wcale Pugaczowa, ale biografii Jana Żiżki – wydaną w latach pięćdziesiątych książeczkę „Powstanie ludowe Pugaczowa”. Napisaną – uwaga – przez M.W. Żiżkę. Nic nie zmyślam. Zagadki same się zgadują i w zasadzie wystarczy tylko uważnie patrzeć na znaki. To jest oczywiście taki trochę żart, ale fakt pozostaje faktem – Żiżka napisał książkę o Pugaczowie. Zacząłem to czytać i zamarłem. To jest bardzo plastycznie napisana powieść z nienachalnym i nie rzucającym się wcale w oczy komentarzem propagandowym. Pan Żiżka miał dostęp do dokumentów, a więc nazwiska ludzi w książce są prawdziwe, a cała historia wygląda zupełnie inaczej niż to sobie popularyzatorzy różnych ciekawostek wyobrażają.

Kwestia pierwsza i najważniejsza – do kogo Pugaczow udaje się najpierw, kiedy, po nieudanej symulacji skrofułów, nie dymisjonują go z wojska i musi służyć dalej, a nie chce? Do staroobrzędowców. Staroobrzędowcy, tak jak ich sobie wyobrażałem do wczoraj i tak jak są nieraz opisywani, to przecież odziani w samodziałowe portki brodaci plebeje, którzy siedzą w lasach, wybierają pszczołom miód i rąbią drwa wielkimi siekierami. Znak krzyża czynią dwoma palcami, a jak ktoś przy nich uczyni ten znak trzema palcami, a jeszcze się do tego nieopatrznie odwróci plecami do takiego staroobrzędowca, ten rozpłata go toporem, jak nic, albowiem nienawidzi herezji. To są wizje idiotyczne i jeśli takowe macie w głowach musicie je stamtąd natychmiast wypłukać szlauchem, pod bardzo dużym ciśnieniem. Po cóż do takich ludzi miałby iść kozak doński Pugaczow, który – od samego początku, kiedy wrócił z wojny pruskiej – obmyślał swój dziwaczny plan zrobienie buntu w stepie? Do czego mu byli tacy ludzie potrzebni? Tacy jak wyżej opisani, do niczego rzecz jasna. Staroobrzędowcy bowiem nie byli wcale takimi ludźmi. To byli, w znacznej większości, bardzo bogaci kupcy, tworzący zamkniętą i nie przepuszczalną strukturę, która obracała bardzo wielkimi pieniędzmi i pieniądze te nie opuszczały stworzonej przez nich struktury. To znaczy były absorbowane, obracano nimi, a ich nadwyżki przeznaczane były na działalność misyjną i wzmacnianie organizacji poprzez budowę klasztorów i świątyń. Jeśli to sobie uświadomimy, inaczej będą wyglądać w naszych oczach prześladowania staroobrzędowców, które podejmowali od cara Aleksego wszyscy w zasadzie władcy Rusi i Rosji. Z wyjątkami rzecz jasna. A jakimi? No jak to – Jejo Wieliczestwo, Jekatierina Wtaraja zakazała prześladowań. To znaczy ugięła się przed mocą organizacji i pozwoliła jej na działalność. I teraz zastrzeżenie – wielu kwestii w tej opowieści wyjaśnić nie potrafię, dlatego też nazywam ją historią alternatywną. Pugaczow jednak, który od pewnego momentu podaje się za zamordowanego cara Piotra III, idzie ze swoją sprawą do staroobrzędowców właśnie, do raskolników, jak ich nazywa pan Żiżka, autor tej sympatycznej książeczki.

Zostawmy go jednak na chwilę dla krótkiej dygresji – potem prześladowania wróciły, a raskolnicy, jak podaje docent wiki zostali uwolnieni od opresji państwa, dopiero w roku 1905.

Nie tylko kupców odwiedza Pugaczow, ale także klasztory staroobrzędowców, które są rozsiane po stepie między Donem a Uralem. To wszystko, są dobrze prosperujące przedsiębiorstwa, które z jednej strony mają skorumpowany aparat władzy, na razie pozwalającym im żyć, ale szykujący się wyraźnie do skoku na kasę, a z drugiej żywą strukturę ekonomiczną składającą się z kozaków, którzy na mocy starych przywilejów eksploatują rzeki, lasy i pokłady powierzchniowe rud, a także kupców różnych gildii, bynajmniej nie Rosjan, ale przedstawicieli ras azjatyckich. Ci zaś mają swoje dintojry w krajach i miastach, o których się Pugaczowowi nie śniło pewnie. Myślę, że nawet w Delhi. Społeczna przyczyna buntu i przyczyna polityczna są niby wyjaśnione, ale opiszmy je raz jeszcze. Ural to gigantyczny okręg przemysłowy, gdzie w kopalniach pracują niewolni chłopi, którzy zaniedbują przez ten przymus swoje gospodarstwa. To jest pretekst do buntu, albowiem te kopalnie, podobnie jak rangi oficerskie w wojsku kozackim nad rzeką Jaik – tak się wówczas Ural nazywał – objęli bałtyccy Niemcy. To oni też padają najpierw ofiarą buntowników. Narzędziem zaś buntu są kozacy, którzy muszą płacić podatki carycy. To jest punkt najważniejszy. Nazywanie wojsk kozackich od rzek, ma ten sens, że wskazuje jaką rzekę dane wojsko ma w dzierżawie i eksploatuje. Jak wiemy rzeka to nie tylko ryby, ale przede wszystkim porty, a także szlak handlowy wiodący z północy a południe. Rzeka to, przypuszczam, także wychodnie szybów powierzchniowych w nadrzecznych skarpach. Petersburg chce, żeby od tego wszystkiego, użytkownik płacił solidny podatek. Nie wiemy niestety o jakich procentach i sumach jest mowa. Zakładam, że o sporych. Mamy więc z jednej strony opresję państwa, a z drugiej, jak twierdzi Pugaczow i komunistyczna hagiografia – ludzi dążących do wolności. No chyba nie. Z drugiej strony mamy sieć azjatyckich pośredników, którzy swoimi kanałami dystrybucji wywożą towar znad rzek gdzieś hen w głąb kontynentu. Wożą go też pewnie w dół rzeki, do Persji i innych krajów stanowiących podbrzusze imperium. To jest za mało jednak i Pugaczow, który nie dla żartu przecież i nie sam z siebie, podał się za cara Piotra, idzie do staroobrzędowców i proponuje im deal za pomoc w zorganizowaniu buntu. Żiżka o tym nie pisze, ale rozumiem, że pomoc została udzielona, bo bunt wybuchł. Kozacy zaś zaczęli zaprowadzać w stepie swoje porządki. Piszemy w stepie, choć przecież nie o step chodzi, podobnie jak nie o dzikie pola chodziło w czasie wojny kozackiej w Polsce. Chodzi o obszar przylegający do konkurencyjnego systemu ekonomicznego, który eksploatują ludzie nie mający ochoty rezygnować ze swoich dotychczasowych przywilejów.

I teraz kwestia istotna – czy tłumiąc powstanie Pugaczowa, caryca denerwuje się na staroobrzędowców? Nie tak bardzo. Oni nadal mogą działać. Bunt Pugaczowa, nie jest w istocie żadnym buntem, ale próbą narzucenia Petersburgowi dwoistego systemu eksploatacji interioru. Na co caryca nie może się zgodzić, bo następnym etapem będzie likwidacja i podział imperium. Pugaczow jest tutaj figurantem, który został zauważony i dobrze opisany, albowiem porządnie wszystkich wystraszył. Rok przed nim nad Uralem pojawił się niejaki Bogomołow, także podający się za cara, o którym dziś już mało kto pamięta. To są negocjacje toczące się w bardzo wysokim diapazonie emocji, a w czasie takich negocjacji muszą być ofiary. My niestety, poprzez całkiem fałszywy opis zdarzeń, nie wiemy do końca kto negocjuje. Nie jest to aż tak oczywiste i nie sposób jednoznacznie wskazać Londynu. Pozostawmy teraz Pugaczowa i przejdźmy do rozłamu w cerkwi moskiewskiej, który dokonał się jak raz wtedy kiedy car Aleksy prowadzi wojnę z Janem Kazimierzem Wazą. Inspiratorem reformy cerkwi, która doprowadziła do rozłamu, był patriarcha moskiewski Nikon. Do tej pory wydawało nam się, to znaczy mi się tak wydawało, że owa reforma dokonała się dlatego iż Moskwa, zająwszy Kijów, znalazła się w posiadaniu ksiąg liturgicznych i dokumentów tamtejszej akademii. No i okazało się, że te moskiewskie są po prostu błędne, nie przepisywane nawet, ale przerysowywane przez mnichów analfabetów. Chyba jednak było trochę inaczej. Nikon, który na hagiograficznych płótnach rosyjskich malarzy wyobrażany jest jako czarnobrody mędrzec w białym kłobuku, nie był chyba w istocie mędrcem, ale ambitnym duchownym, który awansował, Bóg jeden wie, jakimi sposobami ze stanowiska proboszcza, gdzieś na dalekiej północy kraju, do patriarszego tronu. Jego misja zaś polegała na tym, by poprawić teksty liturgiczne na wzór tekstów liturgicznych greckich. Poczynania Nikona, dokonywane początkowo w zgodzie z carem opisywane są jaką próba zrównania władzy świeckiej z duchowną. To z daleka już zalatuje tworzeniem imperium i ogłaszaniem heretykami wszystkich wokół, a także świętą misją wojenną, przeciwko wrogom najgorszym czyli papistom. No i z całą pewnością nie jest to przypadek, że Nikon pojawił się w tym właśnie momencie dziejowym. Wojna z Polską i Litwą była, jak pamiętamy, szykowana od ponad dziesięciu lat. Drogi cara i patriarchy rozeszły się ponoć ze względów doktrynalnych. To nie może być prawda, a na pewno nie w całości. Po pierwsze – okazało się, że narzędzie podboju, które zaproponował Nikon wcale nie jest takie dobre, po drugie wielu duchownych i wiernych nie przyjęło reformy. Zrobiła się kontrowersja i powstał raskoł. Jego skala była gigantyczna. Nie zdajemy sobie z niej sprawy, ale docent wiki podaje, że w wyniku rozłamu i prześladowań, na emigracji znalazło się ponad milion staroobrzędowców. Ponad milion sfanatyzowanych, wrogich carstwu kupców i bankierów! Czy to jest w ogóle do pomyślenia?! Nie, dlatego właśnie mamy w głowach, opisany tu na samym początku wizerunek staroobrzędowca w łapciach. Prześladowania odniosły skutek odwrotny od zamierzonego, ale zanim go opiszę jeden mały cytat. Oto Nikon chciał ponoć przywrócić księgom liturgicznym ich właściwy charakter, chciał je poprawić. A tu mamy taką oto opinię

Zdaniem Łobaczewa reforma tekstów liturgicznych została przeprowadzona w zbyt szybkim tempie i w oparciu o zbyt wąski, w dodatku stosunkowo nowy, materiał źródłowy pochodzenia greckiego. Jako jedno ze źródeł dla Służebnika wydanego w 1655 wykorzystany został grecki euchologion opublikowany w 1602 w Wenecji. Wywołało to w przyszłości oskarżenia o przeprowadzanie reform w sposób pobieżny i w oparciu o teksty „skażone” wpływami zachodnimi. Zarzuty tego typu pojawiły się jednak dopiero w kolejnej dekadzie. Pierwsze polemiki związane z reformą nie przybrały masowego charakteru; rozłam na tym tle (raskoł) w Rosyjskim Kościele Prawosławnym nastąpił już po odsunięciu Nikona od tronu patriarszego[

Jak możemy to rozumieć? Jak ktoś prowadzi wojnę, szuka na nią uzasadnień religijnych, negocjuje z Chmielnickim przyłączenie Ukrainy i szykuje się – rozumiem, że wespół z tym Chmielnickim – do wojny z Turkiem na Bałkanach, to na pewno nie przeprowadza reformy w sposób pobieżny. On ją przeprowadza w sposób celowy, a druk owego euchologionu w Wenecji tylko na to wskazuje. I teraz trzeba się zastanowić, w którym dokładnie momencie Wenecjanie stwierdzili, że nie ma sensu dalej inwestować w Rzeczpospolitą, albowiem organizacja ta jest niewydolna, w którym momencie stwierdzili, że lepiej będzie sprokurować nową doktrynę i nowe uzasadnienia dla wojny na Bałkanach i w Europie środkowej, która pozwoli im nieco odetchnąć od ciśnienia wywieranego przez Turków. To jest oczywiście hipoteza. Ktoś tym Wenecjanom przeszkodził i oni, zamiast rozmontować Polskę, przysłali tu swojego człowieka nazwiskiem Boratini, który postanowił raz jeszcze coś z kraju wydusić, zalewając go podłą, miedzianą monetą, która dała skarbowi nieco oddechu, ale ludność pogrążyła w cholernych kłopotach. Na Rusi nie było łatwo i organizacja staroobrzędowców przechodziła ciężkie chwile, których kulminacją było spalenie na stosie protopopa Awwakuma i jego towarzyszy. Tym ostatnim wyrwano przed egzekucją języki. Ciekawe dlaczego? Pewnie, żeby za dużo nie powiedzieli zgromadzonej przed stosami publiczności. Sam protopop był już zdaje się całkiem szalony i to co mówił nie miało znaczenia. Zachowano bardzo iluzoryczny i bardzo chwiejny status quo, który balansował aż do połowy XVIII wieku, kiedy nastąpiło przesilenie. Z chwilą kiedy dochodzi do pierwszego rozbioru, pojawiają się od razu w stepach fałszywi carowie – Bogomołow – niczego nie rozumiejący dureń i cwaniak Pugaczow. Ten drugi opiera swoją działalność o kantory i banki raskolników.

Powróćmy do tego miliona religijnych rzekomo, a w istocie ekonomicznych emigrantów. Gdzie oni się znaleźli? Tego dokładnie nie wie nikt. Część mieszkała w Inflantach, cześć w Szwecji, a część w Prusach. Rozumiem, że wszyscy mieli ze sobą kontakt i tworzyli zwartą, lojalną strukturę. Nie ma mowy, żeby dziś zbadać zakres ich udziału w finansowaniu takich imprez jak III wojna północna, konfederacja barska, wojna Katarzyny II z Gustawem Wazą, powstanie hetmanatu na Ukrainie. To wszystko były biedne, zapatrzone w błędnie przepisane księgi liturgiczne, ciemne chłopki. Takimi widzi ich historia. Po okresie prześladowań caryca porzuca tę politykę i daje im swobodę uprawiania działalności religijnej i ekonomicznej w kraju. To jest oczywiste ustępstwo, które natychmiast wykorzystują siły wrogie Rosji, które wykreowały tego całego Pugaczowa. Postawmy rzecz ja gruncie ekonomicznym, na tyle, na ile ja potrafię to zrobić, czyli w zakresach bardzo skromnych – mamy milion oczekujących ustępstw fanatyków religijnych zaopatrzonych w pieniądze i robiących interesy z Azją i Turcją, którzy obsiedli granice imperium. I mamy ich ze dwa razy tyle w samej Rosji. Pomiędzy ich interesami leży Polska, w której nikt nie podejmuje w ogóle dyskusji o sytuacji w ten sposób jak ja to tutaj zaproponowałem. Wszystkim się zdaje, że jakaś konstytucja, sejmy skonfederowane, tradycje, Kościół, królestwo…Tymczasem najjaśniejsza imperatorowa dobija targu z byłymi poddanymi Moskwy, próbując jednocześnie zwiększyć wpływy do budżetu z podatków płynących z guberni pogranicznych. I tam właśnie wybucha ów negocjacyjny bunt. Dochodzi do jakichś porozumień, które skutkują tym, że skarb carycy wypełnia się złotem, Rosja podbija Alaskę, a Polska zostaje podzielona, tak jak miała być podzielona już wcześniej, za Jana Kazimierza. To jest powrót do starego planu, który z całą pewnością wiąże się z reformą Nikona i rozłamem w cerkwi. My tego jednak nie rozumiemy, bo nie mając na to, ani siły, ani wyobraźni, próbujemy lansować swoją, bardzo uproszczoną i naiwną wersję historii stulecia XVIII. I jeszcze jedno. Wszystkich zbuntowanych kozaków władze traktowały w sposób niezwykle okrutny, nie ma sensu tego tutaj opisywać. No i rozprawiały się z nimi na miejscu. Pugaczowa, przewieziono do samej Moskwy, wszyscy myśleli, że będzie widowisko, bo go pokawałkują, ale okazało się, że pani Kasia, kazała mu odrąbać łeb i poszła na jakieś przedstawienie. Nie było cyrku, było krótkie załatwienie sprawy potwierdzające deal.

Po więcej szczegółów zapraszam tutaj

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/z-kronik-klasztoru-i-kosciola-o-o-bernardynow-w-zaslawiu/

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/pieniadz-i-przewrot-cen-w-xvi-i-xvii-wieku-w-polsce/

  20 komentarzy do “Historia alternatywna (1) Inne niż dotychczas sugerowane przyczyny rozbiorów Polski”

  1. Imperia zawsze potrzebują własnego imperialnego kościoła.

    Boratynki to nie przyczyna upadku I RP ale tego upadku skutek ☺

  2. Czy przyszłe  kawkałki Coryllusa  będą tyczyły ostatnio tu pruszanych spraw historii  gospodarczej Polski ?

  3. Mam na  myśli te najlepsze  kakwałki Coryllusa wydane  wpostaci książki .

  4. 1) my tez widzimy sens i dlatego tu jesteśmy;

    2) „tamci” nie tylko linię Maginota sprytnie obeszli ale na polskich ziemiach od razu wskoczyli do Grodna, czyli jakby na zaplecze;

    3) staroobrzędowcy jeszcze wyemigrowali do Kanady (wg mnie to już nie wiedzą na czym polega ta ich obrzędowość ale zaznaczają, że nie są prawosławni)

    4) co do reszty to (jako nie historyk) musze jeszcze raz w/w tekst przeczytać;

    5) w tekście jest materiału na kilka rozpraw, czy można… po jednym bohaterze ..?

  5. Proszę rozprawiać, a muszę ruszyć ku innym tematom

  6. Nie będzie na razie najlepszych kawałków

  7. Podejrzewam, że książka o Andrzeju Boboli pasuje do tematu.

  8. Ciekawy tekst,  bardzo ciekawy.

  9. śpieszyłam się na Mszę do Lichenia i nie dopisałam, że to ode mnie prośba do Coryllusa, aby jakoś to wszystko co w telegraficznym skrócie w dzisiejszym tekście zapodał – przybliżył czytelnikom w kawałkach.

    Wygląda na to że ten Pugaczow i intrygi wokół niego i intrygi tamtego czasu to materiał (co najmniej) na książkę z serii „Małe książki o wielkich sprawach”.

  10.  

    Aby uzupełnić sprawę galimatiasu religijnego na Rusi i Moskowii wystarczy przyjrzeć się bardzo jaskrawym schematom.

    Szczegóły same się uzupełnią. W telegraficznym skrócie

     

    Ruś przyjęła chrzest z Rzymu nie z Bizancjum , Cyryl i metody byli apostołami Rzymu.

     

    Turcy zdobywają Konstantynopol, zwierzchnikiem cerkwi prawosławnej zostaje sułtan turecki.(tak tak) Po bitwie pod Lepanto Godunow „załatwnia” w patriarchacie Konstantynopola i Aleksandrii – czytaj u sułtana utworzenie Patriarchatu Moskiewskiego.

     

    Watykan odpowiada na to Unią Brzeską prowadzi to uregulowanie a diecezji unickich oraz pozyskanie wiernych. „Nawracanie” wiernych na prawosławie Moskiewskie na dobre, następuje po I rozbiorze po kasacie jezuitów.. Diecezje unickie z ludźmi i majętnościami ziemskimi są włączane do macierzy. Jak wskażą to działania późniejsze – zmienia się ludziom personalia na prawosławne a nawet krzyże na nagrobkach. Kolejne nawracania na prawosławie z tym samym schematem następują po kasatach zakonów w Polsce zwykle po dziesięciu latach od ich likwidacji w latach dwudziestych i sześćdziesiątych XIX w.

     

    Po indoktrynacji „miastem czterech kultur” mało kto zdaje sobie sprawę, że Polacy nie mogli zmienić wiary na inna niż prawosławna do 1905 r. Czytając książki i wspomnienia z epoki ludzie w Polsce byli przekonani że rewolucja w Rosji jest karą bożą za prawosławie.

  11. Oto miedziana moneta rublowa o średnicy 73 mm i grubości 21 mm ważąca nieco mniej niż 1 kilogram (dwa funty angielskie). Została wybita w roku 1771 na podstawie ukazu Katarzyny II z 1770 roku, a jej wartość odpowiadała ówczesnej cenie rosyjskiej miedzi, czyli 16 rubli za pud, a więc 2 1/2 rosyjskich funtów za rubla (pud to 40 rosyjskich funtów). Wśród numizmatyków była znana jako rubel pugaczowski, choć powstanie wybuchło dwa lata po jej wybiciu. Nie ma na niej wizerunku ani imienia Katarzyny. Tłumaczenie, że powstanie odcięło Rosję od kopalń srebra i złota nie zgadza się więc z datami, co oznacza, że Katarzyna miała powody, by wybić monety, którymi trudno było obracać poza granicami Rosji.

  12. jeśli Polacy chcieli pracować na etacie w Kongresówce musieli przyjąć prawosławie, jeśli nie  chcieli zmienić wyznania to mogli dostać etat w odległości 300 km od granicy któregoś rozbioru (nie pamiętam, ale tak mówiono w rodzinie), stąd to polskie osadnictwo w Odessie jako miejsca pozwalającego  być urzędnikiem i katolikiem

  13. Unia brzeska to katastrofa z dzisiejszej perspektywy. Skutkiem ubocznym tego kataklizmu jest ”’naród ukraiński”’ z możliwie najgorszym dla nas normotypem

  14. Pan się, przepraszam, dobrze czuje? To już któryś tak głupi komentarz, że słów brakuje

  15. O tym, że takimi monetami trudno było obracać poza granicami Rosji, to mój wniosek, bo numizmatycy mają inne sprawy na głowie. A ja mam w pamięci włoskiego profesora, który przy okazji wojen Aten ze Spartą wspomniał, że Ateny polegały na pieniądzu (i na narzucaniu swojej demokracji przez podboje) podczas, gdy Sparta nie potrzebowała pieniądza, a wprowadziła w końcu monety z brązu bezwartościowe poza jej granicami. Ateńczycy twierdzili, że spartańscy generałowie, nie mogli nigdy mieć dość prawdziwych monet, podczas swych wojen. Pozostawiam naszemu koledze numizmatykowi z SN wyjaśnienie dlaczego Sparta mogła produkować monety z brązu, a tyle lat później Katarzyna ograniczyła się do miedzi. A entuzjastom ateńskiej demokracji dodam, że ten sam włoski profesor oznajmił, że w Atenach to dopiero była demokracja, jakiej dziś nie ma chyba, że spojrzymy na rok 1968 na Zachodzie. Wygrywa ten, kto wepchnie się na mównicę, głośniej tupie i wyprowadza tłumy na ulice. Profesor litościwie nie wspomniał o czasach d’Annunzio, a przecież to mikrokosmos wszystkiego, co działo się w Europie sto lat temu, potem w 1968 i dzieje się dzisiaj.

    PS. Kto lubi liczyć, to może przeliczyć głowę Pugaczowa na tony miedzi. Katarzyna początkowo wyznaczyła umiarkowaną cenę 500 rubli. Potem cena podskoczyła do 28 tysięcy.

  16. O jakim czasie piszesz?

  17. Ciekawe informacje na temat Pugaczowa można znaleźć w opowiadaniu Puszkina „Córka kapitana”. Puszkin podobno miał dostęp do dokumentów. Pugaczow według Puszkina to „zbiegły z aresztu Kozak doński i raskolnik”. Akcja dzieje się w gubernii orenburskiej, gdzie osiedlono Kozaków, „niedawnych władców pobrzeży Jaiku”. Ciekawie wygląda zdobycie przez Pugaczowa twierdzy białogorskiej, ginią oficerowie, właściwie nikt nie walczy, a mieszkańcy witają go chlebem i solą.

    A. Andrusiewicz w 2 tomie „Cywilizacji rosyjskiej” podaje zaś informację, że bunt rozpoczął się „w rosyjskiej Szwajcarii, w mieście Złatoust, stanowiącym okręg przemysłowy, gdzie produkowano broń i składano produkty żelazne.” Tereny między Jaik, Toboł i Kamą były też ośrodkami staroobrzędowców i rozmaitych sekt.”

    Jeszcze lepiej wygląda zdobycie Moskwy, oddziały dochodzą do starej stolicy, gubernator ucieka z miasta, a hierarchowie cerkwi z krzyżami w dłoniach witają przebranego za pustelnika „cara Piotra III”.

    Kasia musiała wszystkim dobrze zaleźć za skórę.

  18. Gdy płynąłem kanałami Wenecji nasunęło mi się porównanie najbogatszych pałaców z rezydencjami magnackimi Rzeczpospolitej. I jedne i drugie wyrastały na układzie władzy i gospodarki. W Wenecji bardzo skoncentrowane, jak w wodnym gnieździe, w Rzeczpospolitej szeroko rozrzucone, otoczone morzem szumiących lasów i zbóż…

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.