lut 082019
 

W zasadzie cała historia literatury w Polsce, jeśli odjąć średniowiecze, jest historią kultu cargo. Najbujniej jednak rozkwitł ów kult w tak zwanym Oświeceniu, czyli podczas przeszczepiania na nasz grunt zabójczych i zbrodniczych doktryn, które miały w umysłach miejscowych kojarzyć się z nowoczesnością i sukcesem. Co przyniosły wszyscy wiemy, ale nikt nie kojarzy dziś zagłady kraju z likwidacją organizacji kościelnych spowodowanych rzekomym oświeceniem. Wszyscy uważają, że to zbyt wolne wprowadzanie reform i zbyt powolne „gonienie zachodu” spowodowało upadek państwa. To są wprost idiotyzmy, które wkładane są do głów studentom marnującym czas na uniwersytetach. Kult cargo przybiera różne formy, albowiem różne są formy dystrybucji zbrodniczych doktryn wykrzywiających wizję przeszłości. W tak zwanym romantyzmie odkryto ludowość, czyli potrzeby i duszę prostaczków oraz ich twórczość, będącą w całości naśladownictwem tego co oferował Kościół i dwór. Tego nikt jednak nie mówił, albowiem kłóciła się ta koncepcja z doktryną. Romantyzm to także literatura historyczna. Sens jej istnienia jest dość oczywisty i jawny. Tutaj omawialiśmy sobie różne jej aspekty na przykładzie prozy sir Waltera Scotta. Chodziło z jednej strony propagandowe ukrycie zbrodni angielskich dokonanych w Szkocji w XVIII wieku, a także o wyeksponowanie roli Żydów w historii Anglii oraz o zdeprecjonowanie roli Kościoła, szczególnie zaś templariuszy. Nie inaczej było w innych krajach, szczególnie we Francji, gdzie literatura romantyczna, pisana przez protestantów była wprost antykatolicką propagandą. We Francji w to nicowanie historii włączyła się akademia, albowiem Francuzi muszą być we wszystkim lepsi od Anglików. Tamci pozostali przy propozycjach rozrywkowych, związanych z rynkiem i sprzedażą. Francuzi zaś stworzyli historyczną doktrynę republiki. Leżą tu koło mnie od dłuższego już czasu książki Micheleta, sławnego interpretatora źródeł. Przejrzałem je tylko i jakoś nie mogę przeczytać. No, ale co z Polską zapytacie. Już mówię. Zajmowaliśmy się tu ostatnio po raz kolejny św. Stanisławem i to dość intensywnie, konsekwencje tego były dość istotne, albowiem padł w końcu postulat przeredagowania historii panowania Władysława Hermana oraz zweryfikowania znaczenia aktu koronacji władcy. Ten bowiem podnoszony jest w naszej historii jako jakość sama w sobie i znak potężniejącego państwa. A być może koronacja wcale nie miała takiego znaczenia. Doża nie koronował się nigdy, pozostawał księciem, a potęgi i mocy Wenecji nikt nie kwestionował. Być może więc współcześni patrzyli na te kwestie inaczej. Być może cała koronacja była także formą kultu cargo, który uprawiali kacykowie z pogranicza świata i otchłani, widząc, że jedyna organizacja do której mogą aspirować czyli cesarstwo niemieckie organizuje takie wydarzenia jak wyniesienie pomazańca. Tak tylko gdybam, bo przecież nie zawrócę Wisły kijem. Wracajmy jednak do Władysława Hermana. Wpisałem sobie w allegro słowa „Władysław Herman” i okazało się, że wydawnictwo UMK z Torunia sprzedaje zapomnianą całkiem powieść Zygmunta Krasińskiego zatytułowaną „Władysław Hermann i dwór jego”. Ja tylko przypomnę, że Zygmunt Krasiński to jest ten młody, dwudziestoletni wizjoner, który w swoim dramacie „Nieboska komedia” zdemaskował rewolucję oraz udział w tej rewolucji Żydów i przechrztów. Władysław Herman zaś to jest ten władca Polski, który Żydów do kraju sprowadził i nadał im liczne przywileje oraz zapewnił spokój. Jakby tego było mało wydawnictwo z Torunia wydało też książkę zatytułowaną „Mściwy karzeł”. To nie jest biografia Jarosława Kaczyńskiego napisana przez Tomasza Lisa, jak się może niektórym zdawać, ale zbiór szkiców historycznych poświęconych różnym ciekawym wydarzeniom, a jakże, z historii średniowiecza. Czy Krasiński ulega kultowi kargo? W pewnych momentach na pewno, albowiem jest dzieckiem swojej epoki, nie rozumie mechanizmów promujących literaturę, a poza tym jest dzieckiem, przynajmniej de nomine, jenerała Wincentego Krasińskiego, co również rzutuje na jego postrzeganie świata. Pisze jednak powieści i szkice historyczne bez uprzedzeń i nie pod z góry postawioną tezę. Już sam fakt, że wybrał sobie akurat Władysława Hermana a nie Bolesława Śmiałego świadczy o nim dobrze, lepiej niż o Mickiewiczu i Słowackim świadczyć mogą wszystkie ich fascynacje i wybory. Od razu zamówiłem wszystko co z wymienionych tytułów było w magazynach wydawnictwa i zaraz wstawiam to do sklepu.

Chciałbym także, żebyśmy jeszcze raz zastanowili się nad panowaniem w Polsce Władysława Hermana, człowieka, który toczył uporczywą walkę z własnymi synami. Działania tych ostatnich, szczególnie Bolesława, który urósł w naszych dziejach do jakichś monstrualnych rozmiarów, naznaczone są destrukcją i wiarołomstwem. Pech chciał, że pisane dzieje kraju rozpoczynają się o tegoż właśnie Bolesława, który sprowadził do Polski niejakiego Galla Anonima, w rzeczywistości weneckiego agenta, redagującego historię zgodnie z wytycznymi politbiura rezydującego nad laguną. My się od tego nie możemy uwolnić, bo jeśli nie ma źródeł to nie ma historii, tak mówi najważniejsza doktryna, której hołd oddaje akademia. Opowiadamy więc nasze dzieje poprzez pisma propagandowe autorów krajowi wrogich, bo tylko te przetrwały. Czy są jakieś inne? Moim zdaniem muszą być, ale znajdują się na rynku ukrytym. Wczoraj przez ponad godzinę rozmawiałem z pewnym kolegą o rynkach ukrytych i nie można mieć żadnej wątpliwości, że takowe istnieją. Tylko w Polsce kultywuje się wymienioną wyżej doktrynę i otacza ją niezrozumiałą powagą, a inne kraje radzą sobie na sto sprytniejszych sposobów. Najważniejszym z nich jest promocja treści rozrywkowych pisanych w oparciu nie o źródła bynajmniej, ale o sugestie i interpretacje. Treści te napędzane są zorganizowaną promocją, a ich dystrybucja ma długą, sięgającą renesansu tradycję. My tego nie rozumiemy, albowiem nie odróżniamy poszczególnych obszarów dystrybucji treści oraz ich znaczenia. Wydaje nam się, że to co pisane jest na uniwersytecie ma pierwszorzędne znaczenie, choć przecież nie ma tego w obiegu. Gorzej nawet – sam obieg znika i zostaje unieważniony przez działania ministra Gowina. To jednak nie spędza snu z powiek akademikom, oni wierzą, że nic złego im się stać nie może. Próby naśladowania działań podejmowanych przez propagandę mocarstw w obszarach dystrybucji treści zwanych rozrywkowymi, nie noszą w większości przypadków znamion głębokiego zrozumienia. No, ale są wyjątki, takie jak Krasiński, który choć nie może pozbyć się swojej antyjezuickiej obsesji, to jednak pewne rzeczy rozumie. Wyobraźcie sobie, ze w tym tomie zatytułowanym „Mściwy karzeł” jest nie tylko opowiadanie o Joannie d’Arc, ale także opowiadanie o Wiliamie Wallace. Ot tak sobie Zygmunt Krasiński napisał kawałek o szkockim bohaterze Bravehart, który stał się wiele lat później inspiracją dla Mela Gibsona. Ja jednak pozostanę przy Władysławie Hermanie, który sprowadził do Polski Żydów i ma bardzo złą prasę, tyle że akurat nie przez to. On ma złą prasę, albowiem dobrą prasę ma jego brat. Tak się to ułożyło w historii i choć nie ma to zestawienie żadnego oparcia w źródłach to jednak funkcjonuje na zasadzie aksjomatu. Trzeba to zmienić. Nie wiem czy się uda i jak szybko, ale trzeba koniecznie.

Zapraszam do księgarni www.basnjakniedzwiedz.pl i na stronę www.prawygornyrog.pl

  13 komentarzy do “Historia kultu cargo w Polsce”

  1. Herman – św. Idzi – Krzywousty są jakoś lansowani w Płocku, można to zobaczyć.

    Wiki mówi, że zachował się jeden dokument pisany z pieczęcią Hermana, no ale to rzeczywiście mało, żeby cokolwiek …

  2. Mel Gibson to fachura. Obejrzałem jakiś czas temu „Przełęcz ocalonych” i wzięło mnie, bo to kawał karmy dla oczu. Gdzieś tliło mi się, że Amerykańce to zawsze wymyślą coś, by reszta świata cmokała jakich to ludzi (tu żołnierzy) mają. Dla niedowiarków na końcu w małym już formacie relacja-dokument przedstawiająca kilku faktycznych uczestników bitwy o Okinawę, a tam łzy uratowanego przez bohatera filmu, bo taki faktycznie był i wyniósł z pola bitwy ponad siedemdziesiątkę rannych. Uczta się Glińskie i Smarzowskie oraz Vegi – trza podnosić a nie zwalać z nóg.

  3. Hmmm. A to, że tylko On złożył hołd lenny królowi niemieckiemu – to tak bez znaczenia ?

  4. „Żydzi byli u nas już za wczesnych Piastów, jako kupcy wędrowni z
    kosztownym towarem zagranicznym, jako agenci odległego od Polski
    handlu międzynarodowego. Przybywało ich i w w. XIV zaczęli się
    organizować. Tradycja pomyliła jednak dwóch królów Kazimierzów; tłumny
    napływ żydostwa nastąpił wcale nie za Kazimierza Wielkiego, lecz dopiero
    za Kazimierza IV Jagiellończyka. Przepędzano ich z Francji do Niemiec, a z
    Niemiec do Polski.” Feliks Koneczny – Święci w dziejach Narodu Polskiego

  5. Uwielbiam te historie przez Pana interpretowana  !!!

  6. „książkę zatytułowaną „Mściwy karzeł”. To nie jest biografia Jarosława Kaczyńskiego napisana przez Tomasza Lisa, jak się może niektórym zdawać” – dziekuję za chwilę wesołości przy dodatkowo pieknym przedwiosennym słonku.

    Prawie kawą prychnąłem.

  7. A tu w jednej z (darmowych – powietrznych) telewizji znów ten idiotyczny Dzień świra – „wielka komedia cośtamcośtam”

  8. czyli napłynęli trochę później, odetchnęłam z ulgą

  9. Mam tak samo. Jest frajda!

  10. Fakt zapomniałem o tym „tfurcy przez duże TFU” (copyright by Robert McLiam Wilson).

  11. Ogromna…

    … to sie nie da opisac  slowami  !!!

  12. Pierwsza ilustracja dotyczy transportu cargo z Suezu do Kairu w roku 1914.

    Druga ilustracja to przemyt bogatego cargo z Yorkshire przez Morze Północne w roku 1916.

    Trzecia ilustracja to oferta cargo 20 amerykańskich linii lotniczych skupionych w Scheduled Airplanes (regularnych liniach) z roku 1947.

    Wreszcie ostatnia ale najciekawsza ilustracja o Angliku wyzwalającym cargo niewolników w Zanzibarze pochodzi z roku 1896, a jej autorem jest angielsko-amerykański poszukiwacz przygód Edward James Glave (1863-1895). Dziwnym trafem wzmianka o nim na wiki jest tylko w języku niemieckim, a inny słynny tropiciel doli niewolników afrykańskich Roger Casement (1864-1916) został powieszony za zdradę stanu na rzecz Niemiec. Nie wiązałbym tych faktów, gdyby Glave (który swe przygody zaczął od tego, ze jego mama znała tego Stanleya od Livingstona, a on sam odnalazł baobab, gdzie Livingstona pochowano) został wspomniany przez angielską wiki choćby jednym słowem.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.