cze 162020
 

Wszystkie części, które składają się na światowy zegar tajemnego spisku, trzymają się tak ściśle, że niemożliwością jest traktować je osobno

Emanuel Małyński „Nowa Polska”

Na przykładzie naszego plemienia widać jak bardzo ludzie prymitywni i nie pozostający w żadnych istotnych relacjach między sobą podatni są na kolportaż dewastujących całą plemienną strukturę bredni.

Nie ma możliwości, żeby w Polsce, wobec jawnych prowokacji, ktokolwiek, a w szczególności politycy czy aktorzy, celowo nie piszę artyści, zachował choćby pozór wyniosłego milczenia. To są rzeczy nie do wyobrażenia. Każdy dureń, który chce zwrócić na siebie uwagę musi zabrać głos w sprawie LGBT i podkreślić jak ważne dla wewnętrznych, plemiennych relacji są owe wątki. One w ogóle nie są ważne, a służą jedynie temu, by jeden z drugim bałwan, mógł popatrzeć w oko kamery i zrobić mądrą minę. No i do tego, by dawno zapomniani dziennikarze mogli wyrazić oburzenie.

Przeczytałem wczoraj kilka tekstów opisujących wyczyny dwóch posłów PiS, którzy najwyraźniej nie rozumieją wyrazu „dyscyplina” i wyrazu „priorytet”. Doskonale za to rozumieją wyraz „dupa” i niewiele ponadto. Sprawy mają się tak, że cała hucpa związana z LGBT służy temu jedynie, by łupać na kawałki plemienną politykę i zarządzać nią zdalnie, podkręcając jednocześnie sytuację na miejscu za pomocą płaczów i lamentów istot takich jak Matylda Damięcka. Jej wiersz, jakiś taki bełkocik, był wczoraj kolportowany w zasadzie wszędzie. Ja tylko chciałem przypomnieć, że pani Matylda przez jakiś czas, a było to z 15 lat temu objeżdżała szkoły i wygłaszała tam pogadanki, na temat swojego życia, to znaczy życia sławnej aktorki, a dzieciarnia musiała robić na to zrzuty po piątaku. Gdyby zabrakło Matyldy na miejscu zawsze byłaby matka Biedronia, która wczoraj dawała jakieś przedstawienie przed sejmem. Nie zmogłem tego i nie wiem czy obyło się bez płaczów i tradycyjnego dla pewnego typu obyczajowości, rwania na sobie halki.

Powtórzę więc jeszcze raz – sposób w jaki sprawa LGBT istnieje w dyskursie publicznym demaskuje naszą słabość. I do tego właśnie służy. Nie istnieje w Polsce, pomiędzy Polakami, żadna trwała i tajemna sieć powiązań, która pozwoliłaby się obronić przed tą prowokacją. Przez obronę rozumiem milczenie, które zawsze jest wyrazem porozumień głębokich. Nie ma takich rzeczy i oni już to wiedzą. Teraz będziemy mieli do czynienia z coraz to intensywniejszym pogłębianiem podziałów, za pomocą nowych i starych memów. Wokół nich gromadzić się będą grupki oburzonych, wstrząśniętych i zaskoczonych ludzi, których aspiracje nie pozwalają na to, by milczeć. Ludzi którzy chcą być Europejczykami. No, że też Brytyjczycy nimi być nie chcą? Ani Amerykanie, co chyba jest oczywiste. No, ale ci to już są tak prymitywni, że szkoda o nich gadać. A poza tym zastrzelili kolejnego Murzyna. A jakby tego było mało produkują jeszcze seriale, w których autentyczni geje pokazani są z najgorszej strony. Ja sam taki serial widziałem, jest on bardzo ciekawy, ale nie mogłem go niestety obejrzeć do końca. Mam bowiem poważne deficyty odwagi i są takie odcinki „Żwirka i Muchomorka”, których nie mogę oglądać do dziś. Chowam głowę pod poduszkę. A co dopiero mówić o serialu amerykańskim zatytułowanym „Terror”. Pomijając szczegóły tej bardzo ciekawej i wstrząsającej historii, która została tam przedstawiona, powiem jedynie, że główny czarny charakter to podstępny i perfidny pederasta, w stopniu starszego bosmana, nazwiskiem Cornelius Hickey. W rzeczywistości jest to kto inny, ale nie będę Wam zdradzał szczegółów, chcę jedynie tylko raz jeszcze podkreślić, że ja nie dałem rady tego obejrzeć.

Dwa sezony nieprawdopodobnych emocji z siejącym grozę pedałem w roli głównej. I nikt tego nie oprotestował? Może dlatego, że pozytywną postacią jest tam żyd – Henry Goodsir? Sam nie wiem. Nie wiem co by powiedziała matka Biedronia na to wszystko. Z pewnością porwałaby na sobie halkę, a Damięcka z oburzenia zażądałaby siedem i pół złotego od łba za swoje występy w szkołach. Poseł Żalek zaś i ten drugi ancymon z KUL, który zmusił uczelnię do wydania upokarzających oświadczeń, przerzucić by się musieli na „Opowieści z mchu i paproci”. No, ale oni nie oglądają seriali, oni tylko strzygą uszami, nasłuchując skąd wieje wiatr i jakie tam brzękadła w nim słychać z oddali. Po czym, kiedy już się zorientują jakie, zaczynają wyć w podobnej tonacji, jak upiory na protestanckim cmentarzu w święto Helloween. I nie ma mowy, żeby im przeszkodzić, bo wycie, które uprawiają paraliżuje wszelką na jego temat dyskusję. Należy to tej kategorii treści i dźwięków, z którymi nie da się polemizować bez głębszej analizy, a ta jest – wobec samego faktu wycia – wykluczona. Jeśli zaś nie analiza to w grę wchodzi jedynie swojski kop w dupę. Ten jest już bardziej realny w zastosowaniu i bardziej na miejscu, albowiem, jak nadmieniłem na początku, słowo dupa rozumieją oni wszyscy.

Proszę Państwa, trzeba zadać ważne pytanie – po co jest propaganda? Po to, by jednoczyć naród wokół określonych treści. Pomijam różne aspekty tego procederu, chodzi mi jedynie o sam fakt jednoczenia. Jeśli ktoś podsuwa nam „do wierzenia” treści, wokół których nikt się nie jednoczy, a wszyscy się dzielą, w dodatku z zapałem, trudno przypuścić, by nie czynił tego celowo i z rozmysłem. Trudno też inaczej niż w kategoriach psychiatrycznych oceniać ludzi zabierających głos na temat tych suflowanych treści, szczególnie jeśli człowiek ma w pamięci starszego bosmana Corneliusa Hickey i jego wyczyny na dalekiej północy. Dodam jeszcze tylko, że serial „Terror” nakręcony został według poczytnej bardzo powieści, gdzie tenże upiorny pederasta także występuje. Nie słyszałem, poprawcie mnie jeśli się mylę, by środowiska LGBT oprotestowały tę książkę i ten serial.

Dochodzimy teraz do ważnej konstatacji – są sytuacje, które porządkują dyskusję „na sztywno”, sytuacje w których w zasadzie nie sposób się odnaleźć bez ryzyka, że człowiek narazi się na nieprzyjemności. Żeby tych sytuacji uniknąć trzeba kreować własne. Takie jak my tutaj. One, z samej tylko istoty, z faktu, że dotyczą budowy okrętów, krawiectwa w dawnych czasach, czy szczegółów biografii króla Ludwika, są zagrożeniem dla kolportażu opisywanych tu treści. Pojawia się bowiem coś, jakieś pojęcia i myśli, które nie należą do obszaru kontrolowanego wycia. Nie jest lekko i wszyscy wiemy, że podobne wyczyny, jak te nasze, podlegają reglamentacji i są regulowane ilością i jakością publikacji akademickich. A przede wszystkim postępującą degradacją tych publikacji. Nie ma takiego profesora w Polsce, który by się krzywo nie uśmiechnął na wspomnienie choćby kwestii związanych z dystrybucją książek. Oni chcą, żeby nie było niczego. Poza oczywiście dyskusją na temat halki matki Biedronia.

Jaką wściekłość wywołuje to nasze nastawienie widać dobrze w komentarzach pod tymi notkami, w których oferuję drogie książki. Tak, jak na przykład wczoraj. Są ludzie, którym nie mieści się w głowie, że można sprzedawać książki drogo i w ten sposób wskazywać, na fakt, że zawierają one treści istotne. Tak robić nie wolno, albowiem nie ma istotniejszych treści niż deklarowane częstochowskimi rymami człowieczeństwo Damięckiej i histeria Biedroniowej. Nie ma i być nie może, a każdy kto twierdzi inaczej, to w najlepszym razie świr, a w najgorszym wróg rodzaju ludzkiego, rozumianego tak, jak te kwestie pojmował starszy bosman Hickey z serialu „Terror”.

A co dopiero będzie jak mi przyjdzie ochota wydać pracę pod tytułem „Poradnik teorii prowadzenia statku” napisanej przez Mieczysława Wróblewskiego z okładką zaprojektowaną przez Tomka i puszczać to po 150 zyli od sztuki? Rozpęta się prawdziwe piekło.

  16 komentarzy do “Homofobiczne wątki w serialach amerykańskich czyli treści, które łączą ludzi”

  1. Understanding Business teraz na Allegro za 1130,94 zł. 

    U mnie na targu 50% taniej☺

  2. „Znamy przecież pańskie konkiety, nazywają się Matyldami.”

    Lalka, B. Prus

  3. Wartościowe treści kosztują. Ja wiem, że są ludzie, którzy nie wiedzą o istnieniu książek po kilka stów, takich w biedrze ni ma. Dobra książka do gramatyki to 283 zł po przecenie o 22%.

    https://www.enbook.pl/catalog/product/view/id/61320?gclid=EAIaIQobChMIzvu7vqmG6gIVTs-yCh0g1gG0EAQYAiABEgJRHPD_BwE

    Nie mówiąc już o cenach książek prawniczych. Czy to nikogo nie oburza, że student musi je kupić? A oburza, że u Pana coś chodzi po 95 zł? Niech spadają na drzewo

  4. Stara zasada – musi być dobra marża lub efekt skali przy gorszej marży. A najlepiej duża marża i efekt dużej skali – tak ma chyba Apple.
    Na rynku wydawniczym wysokie ceny mają płyty jazzowe. Raczej trudno kupić tanio płyty Garbarka. Ale efektu skali one nie generują.

    A elitarne książki muszą kosztować, niska cena może być nawet nieco podejrzana 🙂

  5. czy to chodzi o książkę Williama G. Nickelsa pt Understanding Business” ??

  6. „…. człowieczeństwo Damięckiej i histeria Biedroniowej”  czyli czyja histeria Śmiszka czy mamy Bieronia ?

  7. Biedronia (oczywiście literówka)

    to jeśli o mamę chodzi to jest ta osoba co ją syn Biedroń lał ?

  8. Co to jest 120 zł przy 469 zł za książkę:

    https://dobreksiazki.pl/biologika-atlas-organow-roberto-barnai,p555523

    Jak to mawia moja babcia: „Nie stać nas na tanie rzeczy”.

  9. >treści, które łączą ludzi…

    Czas wesołków

  10. otrzymałam ja na do widzenia odchodząc z pewnej prestiżowej instytucji i nie uwierzysz ale przez pewien czas służyła jako podkładka pod pedał pianina dla najmłodszego , wymagało tego dobre wykonanie Sonatiny.

  11. inaczej, ze względu na rok wydania wydawało się nam, że książka jest nic nie warta, bo takie jest tempo i ciężar gatunkowy pojawiających się na rynku podręczników np.  prof. Moniki Kostery co pierwszą swoja książkę napisała zaraz po studiach z p. Baumanem (lata 90-te a potem kolejne) , że wydawało się, że ten podręcznik jest passe

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.