Ostatnio jeden z komentatorów zasugerował, że moje książki są zbyt enigmatyczne, chyba chodziło mu o to, że są mało wyraziste, tak myślę, bo z enigmą przecież nie mają nic wspólnego. Dodał jeszcze, że powinienem napisać coś w rodzaju „Sakiewszczyzny”, żeby było o zadach i waletach „naszych”. Widzę więc, że trzeba jeszcze raz wszystko opowiedzieć od początku. Uwaga pokazuję i objaśniam….Dlaczego książka pod tytułem „Kredyt i wojna” jest lepsza od hipotetycznej książki pod tytułem „Nasi na tropie”, albo „Sakiewszczyzna”? Jest tak albowiem słowa kredyt i wojna rozumieją wszyscy jak świat długi i szeroki, natomiast słowa „Sakiewicz” nie rozumie nikt zgoła, w Polsce zaś można na palcach jednej ręki policzyć osoby szczerze zainteresowanie Tomaszem Sakiewiczem i jego przygodami. Ponieważ moim celem nie jest kokietowanie wymienionego, ani też wchodzenie z nim w jakieś interakcje, nie mam zamiaru nic o nim pisać. Byłaby to klęska wydawnicza. Pomyślałem jednak, że warto by może napisać notkę, nie o Sakiewiczu, bynajmniej, ale o tym co tak zwani ludzie prawicy mają w głowach. Akurat trafiło się kilka przykładów.
Powiedzieli mi wczoraj życzliwi ludzie, że w jednym z programów Cejrowskiego zatytułowanym „Gringo na tropie” czy jakoś podobnie, występuje Indianin czy może Metys, który czyta w myślach Cejrowskiego. Moim zdaniem nie jest to duży wyczyn, ale w filmie tym pokazane to zostało tak, że wszyscy mogą tylko powiedzieć „łoł”, nawet gra w trzy karty na bazarku przy tym wysiada. Najlepsze jest jednak to, jak Cejrowski te sztuki skomentował. Powiedział mianowicie, że rasa biała straciła tę umiejętność wpatrując się w płomienie stosów inkwizycji. Uważam, że jak na ortodoksa katolickiego, który unika sprzedawania swoich książek w niedzielę, jest to osiągnięcie porównywalne jedynie z czytaniem w myślach redaktorowi Sakiewiczowi.
Słynny prawicowy intelektualista nazwiskiem Łysiak, rozpoczął swoją karierę tak dawno temu, że nawet ci co czytają w myślach nie dokopaliby się do tych początków. W pewnym momencie, w czasach dawnych i minionych, coś przymusiło go do napisania dynamicznego niezwykle i barwnego tekstu o św. Stanisławie ze Szczepanowa, w którym udowadnia, że święty był zdrajcą sprawy polskiej. Co to znaczy sprawa polska w XI wieku Łysiak nie tłumaczy. Ale też nie musi, bo my czytając mu w myślach i patrząc na datę opublikowania tego tekstu w zbiorze (chyba) „MW”, albo „Wyspy bezludne” dobrze rozpoznajemy charakter tej sprawy.
Ostatnio, w nagraniu z dyskusji o prawicy i kulturze, znany intelektualista Ziemkiewicz powiedział coś tak kuriozalnego, że ja aż się boję ponownie do tego nagrania zaglądać, więc rzecz zacytuję z pamięci. Oto nieważne jest dla prawicowego intelektualisty kto tam na czym gra i czy gra ładnie czy brzydko, bo oni – prawicowi intelektualiści – mają poważniejsze rzeczy do rozkminiania. Nie wiem co Ziemkiewicz dokładnie miał na myśli, ale Wildstein czytając mu w myślach najwidoczniej, zaczął od razu opowiadać o postulatach Gramsciego. Sądzę więc, że o tego rodzaju zabawy chodzi prawdziwym prawicowym intelektualistom.
Kolega Ziemkiewicza, lubiany powszechnie znawca win, Robert Mazurek potwierdza moje przypuszczenia. W felietonie, który napisał ostatnio dla jakiejś opiniotwórczej, prawicowej gazety, a dotyczącym przygód Leopolda Tyrmanda, znajduje się fraza:
Nie był, powiedzmy sobie to wyraźnie, Tyrmand jakimś oryginalnym myślicielem, ale też nie żywił takich ambicji. Nie zostawił po sobie tomów teoretycznych rozpraw, które moglibyśmy rozbierać na czynniki pierwsze i studiować z zapałem.
Koniec cytaty, to jest cycaty, to znaczy cytatu, przepraszam, ale chciałem być zabawny, prawie tak samo jak Mazurek. Kiedy bowiem widzę jego i Ziemkiewicza w mojej głowie pojawia się obrazek następujący. Jest rozprawa, a oni dwaj ją rozbierają na czynniki pierwsze, potem zaś oglądają każdy czynnik z osobna i cmokają głośno. Tak widzą swoją misję intelektualiści prawicowi. Ach, przypomniałem sobie dokładniej! Ziemkiewicz powiedział, że nie ważna kto i jak gra na gęślach, bo oni mają poważne sprawy do rozwiązywania, ta prawica znaczy. W sensie, że chodzi o rozbieranie rozpraw na czynniki i studiowanie ich z zapałem.
No więc mili panowie, jeśli będziecie dalej myśleć w ten sposób przysypie was śnieg w środku lata. Sztuka bowiem jest potęgą i żadna rozprawa nie ma szans z dobrze zagranym na gęślach kawałkiem. Ja wiem, że macie kompleksy, że marzą się wam uniwersytety, jasno oświetlone sale wykładowe i wpatrzone w wasze zapijaczone gęby oczy młodych dziewcząt. Musicie jednak wiedzieć, że nie tędy wiedzie droga ku spełnieniu waszych marzeń. Ona nie wiedzie nawet przez czytanie w myślach, jak to się zdaje Cejrowskiemu. Trzeba się było uczyć grać na gęślach, albo chociaż rysunku technicznego. No, ale teraz to już za późno, zostają wam tylko różne rodzaje znawstwa. Wymieniam po kolei: win, kurczaków (w tej roli nie zastąpiony Piotr Semka), Gramsciego i….nie, nie wcale nie kobiet, o tym prawicowy intelektualista nie może nawet pisnąć, bo stanie się z miejsca intelektualistą lewicowym, no chyba, że nazywa się Bronisław Wildstein, wtedy co innego. Pozostaje więc jeszcze znawstwo guzików od mundurów policji państwowej międzywojnia, albo coś podobnego. I szlus. Taki jest zakres nadawania komunikatów dostępnych prawicowym intelektualistom.
Już dziś widać, że projekt pod tytułem prawicowi intelektualiści upada i jest w dodatku niereformowalny. Pojawiła się więc potrzeba wykreowania kogoś, kto nie będzie miał aż takich aspiracji jak Ziemkiewicz z Mazurkiem, ale za to będzie trafiał w tak zwany punkt to znaczy świństwo nazwie świństwem, potwarz potwarzą i jeszcze nie będzie się bał niczego ani nikogo. Nie jest łatwo o takich ludzi, ale my, jako naród i twór fraktalny złożony ze skupionych wokół różnych ważnych kwestii małych społeczności doczekaliśmy się kogoś takiego. Jest tym człowiekiem Matka Kurka. Bloger, prawdziwy, niekłamany naturszczyk, który niczym Andrzej Kmicic błądził po bezdrożach intelektu, negacji i innych bezdrożach, ale w końcu trafił na właściwą ścieżkę i kurs. I teraz może już stać w prawdzie i świecić, to jest chciałem powiedzieć, głosić swoje prawicowe poglądy, tak, że aż furczy. Jego wiarygodność jest jak wiemy nie do zakwestionowania, Matka Kurka, wygrał z Owsiakiem, to znaczy przegrał, ale liczy się udział w grze, a nie zwycięstwo. No i nie bał się nazwać prezydenta Komorowskiego (a może premiera Tuska) pedałem, za co też mu się dostało, ale na szczęście go nie wsadzili. No i ten jego styl, niezapomniany, prosty, szczery, trafiający wprost do serca, zupełnie jak w tym postulowanym na początku życzeniu – żeby ktoś napisał książkę „Sakiewszczyzna”. On by ją napisał, bez dwóch zdań. Piętnuje celnie zło i zakłamanie, walczy z hipokryzją, fałszywymi elitami. I dzięki niemu właśnie prawicowi intelektualiści mogą w spokoju zajmować się rozbieraniem rozpraw na czynniki pierwsze. I wiecie co, ja do wczoraj nie mogłem się domyślić z kim mi się ten nasz Matka Kurka kojarzy, skąd ja znam ten styl i tę zabójczą bezkompromisowość i ten dowcip, zwalający z nóg każdego i obezwładniający każdą rozprawę. Ona nie pojawiała się za często w świetle fleszy, ale wielu osobom znana była dokładnie. I oto przed naszymi oczami, zupełnie niespodziewanie dokonano demaskacji i prezentacji jednocześnie. Zrobił to reżyser o pseudonimie Vega, Patryk Vega. Ja tego wcześniej nie znałem, ale nie można mieć cienia wątpliwości, że to właśnie jest źródło sukcesu wszystkich bezkompromisowych naturszczyków walczących z całym tym, panie kochany, syfem, z tym zakłamaniem, z hipokryzją i czytaniem w myślach. Proszę bardzo
Zapraszam na stronę www.coryllus.pl oraz do sklepu Foto Mag przy stacji metra Stokłosy w Warszawie. Przypominam też, że 9 kwietnia w Gdańsku odbędzie się mój wieczór autorski, początek o 18.00, miejsce – biblioteka w budynku Manhattan. 24 kwietnia mam wieczór autorski w Białymstoku, a 25 kwietnia w Sokółce. 30 kwietnia, w Opolu, w sali braci Kowalczyków, ale nie wiem jeszcze o której godzinie, Toyah i ja będziemy uczestniczyć w debacie prezydenckiej. Wszystko będzie nagrywane i zapowiada się niezła zabawa.
23 maja planowane jest spotkanie w Częstochowie, wystąpimy ja i Tomek i będziemy gadać o komiksach, ale także trochę o polityce, bo organizatorzy obawiają się, że jak będzie o samych komiksach to ludzie nie przyjdą. No, nie wiem. Mnie się wydaje, że może by przyszli. A wy? Jak myślicie? Na 6 i 7 czerwca zaplanowaliśmy spotkania w Szwajcarii, w zamku w Rapperswilu i w Genewie. Okropnie się boję tej podróży, bo ja wiecie nie podróżuję, a muszę tam jechać samochodem, żeby zawieźć książki.
Na koniec jeszcze raz dołączam nagranie z wieczoru autorskiego w Dęblinie
No i nasze trailery.
A lewicowi ludzie sztuki- sztukmistrze? – zrobili na Śląsku wystawę Metropolis ( chyba taki tytuł ). W Muzeum Śląskim i kilku innych jednocześnie. I tam są popłuczyny Ociepki i Wojnarowski zrobił performance na strychu jednego nieżyjącego „ociepkowicza” i powtórzył go w Królikarni Warszawskiej całkiem ostatnio. I dziennikarze intelektualiści piali z zachwytu i chyba mieli lepszą zabawę niż ten Ziemkiewicz z kolegami co im nie wolno o okultyźmie. Choć takiemu Cejrowskiemu to moze już bedzie wolno?
O tak, Cejrowskiemu z pewnością będzie wolno…
My twór fraktalny 😉
No właśnie – ale fraktale są piękne – a kultowy obraz Wojnarowskiego to” Czarny kwadrat”. Ciekawe co w istocie jest kultowym obrazem takiego Ziemkiewicza. On na tym nagraniu mówi do publiczności, że jego książek nikt nie reklamuje, jeden tygodnik, a reszta milczy zawistnie i on się musi bardzo napracować i najeździć na spotkania żeby sprzedać te 20 tys. On tak mówi – powiało coryllusem – odbitym w krzywym zwierciadle.
Żeby sprzedać 20 tysięcy to ten facet musiałby sobie wprawić motorek. Ja sie tam wcale nie męczę, siedzą sobie i pisze, a potem jeżdżę. Życie normalnie jak w Madrycie…Czarny kwadrat, kurcze, jaki oryginalny pomysł….
On to mówi na samym początku nagrania. To jest powiedziane w taki sposób, że bardzo się kojarzy z Tobą odbitym w krzywym zwierciadle. Z mojego streszczenia tego nie widać, to trzeba usłyszeć, bo tam jest więcej tekstu. No i on jest tfurcą- cierpi – tak jak powinien tfurca – a nie życie jak w madrycie, do którego tu się sam przyznajesz;)
Ja się mogę wyłącznie przyznawać do życia w Madrycie i do niczego więcej.
„… bo za miliony kocham i cierpię katusze…”
😀
Ale chyba on milinów nie zarabia? Taniej cierpi?
Cierpienie potaniało ostatnimi czasy, to fakt.
troche z innej beczki
Ighor Kolomojski zostal brytyjskim arystokrata:
„…Jak powiedziała Królowa Brytyjska, tytuł earla Ihor Kołomojski otrzymał za wybitne zasługi dla żydowskiej społeczności w Europie, bez której to społeczności ani dzisiejsza Wielka Brytania, ani rodzina królewska nie byłaby tym, czym jest. „Związki Żydów z Wielką Brytanią i związki ich krwi z rodziną królewską to być może najcenniejszy depozyt historyczny, jaki posiada nasz kraj” – powiedziała królowa. …”
https://marucha.wordpress.com/2015/04/01/ihor-kolomojski-arystokrata/
Czarny kwadrat na białym tle – najsłynniejszy obraz Kazimierza Malewicza. Petersburg 1915. Jest też biały kwadrat na czarnym tle i – niespodzianka – biały kwadrat na białym tle. Pierwsze dzieła sztuki nieprzedstawiajęcej. Obawiam się, że naszym tfurcom daleko do takiej wyrazistości poglądów. Najwyżej szare maziańce na szarym tle z okazjonalną plamą po np wypitym winie?
I co ja mam powiedzieć?
” Pod Twoją obronę uciekamy się… ” . Tyle.
Jak zwykle jazda na prawicę, która jest jaka jest (może nie idealna, ale robi sporo dobrej roboty intelektualnej). W dodatku brak zrozumienia istoty walki o kulturę i znaczenia idei. Taka sama sytuacja jak z książką Erika von Kuehnelt-Leddihna, której coryllus nie czytał, a którą zjechał niemiłosiernie za jeden wyrwany z kontekstu cytat kiedyś w tekście… no i rekomendację tej książki przez Chodakiewicza (świetnego naukowca i człowieka, którego rola w stworzeniu mitu żołnierzy wyklętych jest dosłownie historyczna!, a którego coryllus nie cierpi ze znanych mu własnych powodów.
Prima aprilis 😉
Czarny kwadrat i w dodatku obraz to konkret. Muzea podobno nabywają projekt na suknie z rzeżuchy czy dzieło sztuki performatywnej z krowiego łajna. I nie żebym kitował, słyszałem panią konserwator sztuki nowoczesnej Zofię Kerneder-Giemborek w radiuKraków. Pani redaktor upewniała się, że to dzieło sztuki bazujące na łajnie krowim to nie jakieś 1 kwietniowe wkręcenie.
Chyba rzeczywiście…
Ależ ta sztuka nieprzedstawiająca pokazała czarne i białe. TO jest konkretny wybór. Wojnarowski wybrał – czarne. Ale jest inna mozliwość: biały kwadrat na białym tle. TAK.
Potem zaczęły się te maziańce i krowie łajna. Nawiasem mówiąc zrobić z obornika, który jest bardzo ostry, nawóz właściwie rozcieńczony żeby nie „spalił” roslin, tylko je dożywił, to jest sztuka – ogrodnicza. A to co wyżej napisałeś, to oczywiste szyderstwo. Należy to rozumieć. Mówiąc coryllusem obraz zawsze mówi – warto wiedzieć, co mówi. Czy to jest po mojej myśli, dla mojego dobra, czy stoi po stronie zła.
czrane kuku na bialym muniu…
albo odwrotnie
jeszcze nam wiosna, na dobre, nie obrodzila, a tu pelne zniwa…
Najoryginalniejsza kompozycja jest pod zamkiem Ujazdowskim w Warszawie. wielka sterta ziemi pochodząca z wykopywania tunelu II nitki Metra. Bardzo oryginalne, jak ktoś nie widział dużej sterty czy hałdy ziemi, to musi to zobaczyć – pewnie w ten sposób jeszcze dofinansowanie z UE załapali „na kulturę” .
Odwieczne: CZARNE i BIAŁE. Malewicz, co znamienne NIE namalował czarnego kwadratu na czarnym tle. Wygląda na to, że miał nadzieję. A nadzieja zawieść nie moze.
Znak znaczy. Pierwsze z brzegu hieroliglify egipskie, ich ewolucja. Od konkretnego rysunku przedstwiającego do mieszaniny przedstawień i znaków symbolicznych. Ewolucja tego pisma została zatrzymana przez wypadki historyczne. Być może było by z czasem całkiem symboliczne – literowe – jak dziś nasze?
Obraz jest pierwotniejszy. Był jako coś nie będacego tworem ludzkim – to co oczy widzą. I potrzeba zapanowania nad widzialną i niewidzialną rzeczywistością. Od rysunków naskalnych mających jak się przypuszcza zapenić np powodzenie w łowach ( ? ) do np baroku, gdzie przedstawienia nie wystarczają. Wplata się w nie wstęgi z napisami np.
Aż do namalowania ostatecznego wniosku- podsumowania. Czarne na białym – zepsucie. Białe na czarnym – uzdrowienie. Białe na białym – doskonałość.
I brak czarnego na czarnym – wiara w nieistnienie potępienia? czy wiara, ze kazdy się opamięta? Nie znam malarza i nie chce mi się szukać. On jest już na Bożym Sądzie.
Tylko wnioski dla nas – mogą być dalej idące niż sięgał myślą malarz.
A wolna wola podarowna nam przez Stwórcę pozwala dokonać wyboru. Nawet niekorzystnego rozporządzenia posiadanym na własność dobrem – czyli odrzucenie Zbawienia.
Malewicz jednak jak się zdaje nie brał tego pod uwagę. Lub wykluczał az taką ludzką głupotę?
Nie znam Malewicza, tak sobie myślę o nas.
A propos gęśli: „trzej ludzie pochodzenia sklawińskiego, nie mający przy sobie żadnego żelaza ani sprzętu bojowego, schwytani zostali przez gwardzistów cesarskich: nieśli jedynie kitary [gęśle], a niczego poza tym nie mieli.(…) [pytani przez cesarza co tu robią odpowiedzieli:] Pochodzą ze szczepu Sklawenów, mieszkają nad brzegami Oceanu Zachodniego [prawdop. Bałtyk] (…). Noszą zaś kitary, ponieważ nie są przyzwyczajeni odziewać się w zbroje, bo ich ziemia nie zna żelaza i dlatego pozwala im żyć w spokoju bez waśni; grają na lirach, ponieważ nie umieją dąć w surmy bojowe, a ludziom, którzy nigdy nie słyszeli o wojnie, zbyteczne są oczywiście surowsze rodzaje muzyki.” Teofylakt Simokattes o trzech Słowianach schwytanych w głębi Cesarstwa Wschodniorzymskiego za panowania ces. Maurycego (582-602).
Tak to już jest raz kwadrat biały, raz czarny. Panu Bogu i diabłu ogórek. 😉
Pozwolę sobie zacytować dosłownie mój komentarz do tekstu Eski ( Niezależna)
„Pismaki wszelkiego autoramentu tworzą dwa towarzystwa wzajemnej adoracji: jedno po tzw lewej stronie, drugie po prawej. Żyją w przekonaniu, że tworzą elitę.
Elita, Szanowna Autorko, to dwa wymiary:
Pierwszy, to system wartości. Polska klasyka, to Bóg-Honor-Ojczyzna.
Drugi, to kompetencje: Elita, to nauczyciel akademicki, to ordynator w szpitalu, to konstruktor, to szef policji, to sędzia, …
O jakości polskiej elity można długo dyskutować. Nie w tym rzecz.
Chodzi o to, aby pismak zrozumiał, gdzie jest jego miejsce w szeregu i co to takiego ELITA.
Elitę tworzą ( model polski klasyczny) trzy instytucje: RODZINA – KOŚCIÓŁ – SZKOŁA. GWienne pismaki mogą szczekać, jak te psy, co to na karawanę szczekają.”
Szanowny Coryllusie!
Błądzisz.
Elitę można zdefiniować również przy pomocy czasowników:
Elita, to ci, co tworzą, budują, konstruują, projektują, organizują, leczą, uczą, dowodzą, zarządzają, …
…
Nie wiem skąd wzięła się moda na automatyczne zaliczanie „ludzi pióra” do tzw elity. Któż to jest Cejrowski? Łazik i pismak. Może i o ciekawych rzeczach pisze. Nie wiem. Nie mam czasu na czytanie Cejrowskiego, bo czytam pisma fachowe i latam po kongresach. I może właśnie dlatego należę do elity.
A może i nie, bo jak sam wcześniej napisałem, warunkiem przynależności do ELITY jest reprezentowanie określonego systemu wartości, i to nie tylko werbalne, poprzez ględzenie na „forum”, lecz przede wszystkim przez przykład własnych życiowych wyborów. Do tego niezbędna jest doza cnót heroicznych, gdy publicznie mówi się TAK albo NIE, gdy staje się określonej stronie narażając na kłopoty. W tym sensie Cejrowski, to ELITA. W tym sensie również Grzegorz Braun, to ELITA.
Kolejnym rzeczownikiem, który utracił swoje znaczenie jest słowo INTELEKTUALISTA. Zawsze bawili mnie faceci uważający się za intelektualistów i oświadczający z dumą, że mieli trójkę z minusem z matematyki. Nie będę tego tematu rozwijał. W pewnym sensie Twoje rozważania dotyczące znaczenia kredytów w historii świata opowiadają o roli debili ( z matematyki ani be ani me) przemalowanych na intelektualistów na potrzeby tych, co te kredyty dawali.
Ale ja nie definiuję elit, ja w ogóle unikam pisania na takie tematy. Masz jakąś obsesję na tym punkcie. Po co się tym w ogóle zajmować.
ale to jest dobrze zarysowany problem elit.
Rozumiem ze moj komentarz nie przeszedl przez cenzure..
A nie powinieneś unikać pisania na takie tematy.
W tytule horyzonty prawicowych intelektualistów, a w tekście mowa po raz kolejny o pismakach.
Tak więc tematu nie unikasz, lecz sam po raz kolejny wpadasz w pułapkę wąskiej definicji tak zwanych intelektualistów. To tyle.
Obsesja? Nie sądzę. Raczej obrona własnej pozycji.
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.