lip 052018
 

Książki pod tytułem „I ty zostaniesz Indianinem” nie przeczytałem nigdy i pewnie już nie przeczytam. Kolega kiedyś proponował mi, żebym został Indianinem to on mi załatwi naturalizację w plemieniu Blackfeet, bo ma znajomości w jednym takim rezerwacie w Montanie, ale jakoś się to rozeszło po kościach. Może się jeszcze kiedyś zdarzy. W każdym razie w tańcu słońca uczestniczyć nie zamierzam. Dziś zaś chciałem porozmawiać o dobrych i złych wzorach, czyli o tak zwanych formatach i ich wykorzystywaniu z pożytkiem dla siebie i innych. Okazja jest niezła, bo Stanisław Michalkiewicz wydał w wydawnictwie Capital Book nową książkę – Niemcy, Żydzi i folksdojcze a na spotkaniu promocyjnym szef wydawnictwa ujawnił, że otwiera nowy projekt. Będzie to kanał internetowej telewizji poświęcony historii. Nawet pokazano zajawkę tego programu. O proszę, możecie sobie obejrzeć, leci od mniej więcej 8 minuty https://www.youtube.com/watch?v=e8WXUxD3mS8 Z zaciekawieniem czekam na to jak się projekt rozwinie, a przede wszystkim kiedy się ujawni w pełnej krasie. Już dziś mam jednak pewne uwagi. Mam nadzieję, że koledzy z Capital Book nie wezmą mi ich za złe. Program z tego co widać robiony jest „na Wołoszańskiego” tyle tylko, że pan Kornaś nie jest Wołoszańskim. Tamte programy, zalatywały taniochą, ale największą atrakcją był w nich właśnie prowadzący. Potrafił on stworzyć takie wrażenie, że wszystkim zdawało się iż uczestniczą w widowisku za grube pieniądze, a w dodatku odsłaniającym sprawy tak trudne i tajemnicze, że produkcja złota z wody deszczowej to przy tym kaszka z mleczkiem. Pan Wołoszański odniósł niekwestionowany sukces, ale jego formuła się wyczerpała, albowiem związana była na sztywno z nim samym. Człowiek zaś się starzeje i przyplątują się do niego różne ograniczenia. To ważna nauka dla nas wszystkich. Jasne staje się bowiem, że nie można raczej forsować takich formatów, w których główną atrakcją jest prowadzący. To jest rzecz trudna, być może niewykonalna, a sukces takiego przedsięwzięcia zależy od tego czy główny bohater ładnie się starzeje. Panu Kornasiowi do starości jeszcze daleko, miejmy więc nadzieję, że jako prowadzący program, jak to mówią „się wyrobi”. Tak jak napisałem, Bogusław Wołoszański swoją postawą, zasłaniał biedę programu, który prowadził, a wręcz czynił z niej walor. I to się szalenie podobało. Była jeszcze jedna kwestia – to był teatr jednego aktora. Nie było tam żadnych gości, o ile pamiętam tylko głos, archiwalia i czarna skórzana kurtka. Koledzy z Capital Book postawili na inną nieco formułę, co dobrze o nich świadczy. Są po prostu świadomi ograniczeń. Myślę, jednak że trzeba popracować nad scenografią, papiery leżące na stole i warszawskie plenery z autobusami sunącymi Alejami Ujazdowskimi to jest pomysł średni. Myślę, że bez fachowców od scenografii się nie obejdzie. No, ale to jak rozumiem pieśń przyszłości. Na razie trzeba zacząć to produkować i ucząc się mozolnie na błędach dojść do jakiegoś sukcesu, czego wydawnictwu Capital Book szczerze życzę.

Od jakiegoś czasu dyskutujemy tu o dobrych wzorach i sposobach korzystania z nich. To jest ważna kwestia, albowiem poprzez umiejętność wynajdowania, adaptowania i modyfikowania dobrych wzorów oszczędzamy czas, pieniądze i zbliżamy się do sukcesu. Oczywiście można także wypracowywać metody działań samemu, nic nie stoi na przeszkodzie, myślę, że należy te działania podejmować równolegle. Tak się niestety składa, że – jeśli idzie o tak zwaną popularyzację historii na wizji – w Polsce nie ma żadnych wzorów. Moim zdaniem wynika to wprost z zafałszowania narracji i kategorycznych zakazów ujawniania prawdy. Stąd między innymi wziął się sukces Wołoszańskiego, który historię „odkłamywał”. Nie wiem o czym będzie dokładnie pierwszy program wydawnictwa Capital Book, ale padło w tej zajawce zdanie „ratowanie Żydów w powstaniu warszawskim”. To ciekawe, ale mam nadzieję, że nie będzie to program zbyt kokieteryjny, który udowadniał będzie – całkowicie niepotrzebnie – że Polacy to jednak Żydów ratowali a nie mordowali. Proszę Państwa jeśli nie mamy dojścia do globalnych kanałów dystrybucji propagandy, możemy sobie takie dyrdymały opowiadać w nieskończoność. Nikogo to nie zainteresuje, a my zostaniemy uznani za przestępców, którzy na siłę chcą wybielić swoje brudne czyny. No, ale poczekajmy, jak to będzie. Nie ma, powiadam, żadnych dobrych wzorów. Program Dariusza Baliszewskiego emitowany niegdyś w telewizji, to był jeden skandal. Pan Baliszewski pokazuje się jeszcze co jakiś czas to tu, to tam, i uchodzi za autorytet. Nie chce mi się przypominać pogadanek historycznych z czasów PRL, bo już kiedyś o nich pisałem, ale to jest pewna tradycja. Ci którzy pamiętają program „Świadkowie” wiedzą o czym mówię. Jak ulał pasowało do niego powiedzenie – kłamie jak naoczny świadek. Kłopot z popularyzacją treści ważnych polega właśnie na tym, by się uwolnić od tej formuły, a to znaczy wprost – by się uwolnić od kłamstwa. Żeby to zrobić, jestem o tym przekonany, potrzebne jest jakieś mocne wejście. Jakiś huk, łomot i tąpnięcie, z którego powoli, powoli zacznie wyłaniać się nowa formuła telewizyjnych programów popularyzujących historię. To się nie stanie zaraz, ale na pewno się stanie. Nie wierzę, że może do jakiejkolwiek zmiany w tym formacie dojść inaczej. Na pewno nic nie uzyskamy poprzez kokieterię i naśladownictwo. Myślę też, że nie da się tej formuły zmontować. Ona musi przyjść, musi się pojawić po prostu. Na razie wszyscy jesteśmy w fazie prób. Bardzo dobrze, że Capital Book uruchomił ten kanał, dobrze by było, żeby powstały jeszcze ze dwa podobne. Dzieje się bowiem tak, że suma prób, nawet nieudanych, nawet trochę kulawych, sztukowanych i krzywych, doprowadza nas w końcu do rozwiązań dobrych, skutecznych i atrakcyjnych. Kłopot polega na tym, że trzeba zacząć od prawdy. A jej mówienie nigdy nie jest łatwe. Szczególnie przed kamerą. Poza tym pokusa, by złagodzić przekaz i wprząc go w promocję książek, jest nie do zwalczenia. Ja jej przynajmniej zwalczyć nie potrafię. Może kolegom z Capital Book się uda. U nas na www.prawygornyrog.pl będzie dziś pogadanka o książce księdza Krzysztofa Irka poświęconej biskupowi Zygmuntowi Łozińskiemu. Zapraszam.

Teraz mała uwaga do wszystkich, którzy tu dzwonią w celu zamówienia książek za pobraniem. Proszę Państwa weźcie pod uwagę to, że ja tu nie mam w zasadzie zasięgu i jest mi dość trudno rozmawiać, a także zapisywać te wasze zamówienia. Proszę więc byście je przysyłali na adres mailowy coryllusavellana@wp.pl

  29 komentarzy do “I ty zostaniesz Bogusławem Wołoszańskim”

  1. W temacie tych programosów nie ma nic głupszego niż „historia bez cenzury”.

  2. Jeden występ telewizyjny Wołoszańskiego utkwił mi w pamięci, kiedy to opowiadał o bogactwie rodziny carskiej, gdzie pierwszy raz usłyszałam, że Romanowowie byli współwłaścicielami (akcje spółek) wielu podmiotów gospodarczych na terenie stanów Zjednoczonych,  o ile dobrze pamiętam (a ta audycja dawno była) że modę na ten rodzaj inwestycji powstał przez jakieś zobowiązania Ameryki wobec Rosji czy zapłata za Alaskę czy jakieś usługi wojskowe no nie pamiętam i nie poszukiwałam tej informacji, ale urzekło mnie to że Romanowowie byli najbogatszą rodzina panującą.

    No jeśli byli najbogatsi to rodzi to rywalizację i gdzieś buduje się strategię jak to przenieść to bogactwo na inne rody, które właśnie aspirują do tytułu „najbogatszy”.

  3. O sprawach rosyjsko-amerykańskich wkrótce tu pomówimy

  4. Czasem zaczynam oglądać angielskie formaty o historii nadawane przez Polsat History. Raczej nie kończę bo się nie da. Powiem, że tam ani słowa prawdy nie ma a jednak wciskają to Polactwu do zapamiętania. Polsat te formaty kupuje i eksploatuje. Ostatnio, pożal się Boże, o św. Joannie D’Arc, sfiksowanej, chorej na chorobę dwubiegunową chłopce, która uroiła sobie, że Bóg z nią rozmawia. Albo filmik o Bernadetcie z Lourdes (swoją drogą ilość zakłamanych filmów o świętych, katolicyzmie i historii KK kręconych przez Angoli powala).

  5. „Tak się, niestety, składa, że – jeśli idzie o tak zwaną popularyzację historii na wizji – w Polsce nie ma żadnych wzorów”.

    Bo w Polsce nie ma historii jako wiedzy z prawdziwego zdarzenia. Są tylko wszechpanujące przekłamania, zakłamania, przemilczenia, uprzedzenia, fałszywe dogmaty + odwieczny jałowy spór „Czy powstanie warszawskie było potrzebne” itd. Recepta na sukces jest banalnie prosta: skonfrontować nieprawdziwy osąd z jednoznacznymi realiami, obnażyć kłamstwo i nauczyć na danym przykładzie myślenia.

    Jeśli Dawid Bowie sprzedaje w Polsce 80 tys. swej średnio udanej płyty, a płyta jedna z najlepszych płyt ostatniej dekady, a może i dwóch, tj. płyta Kayah i Bregowica w UK sprzedaje się w nakładzie 800 egzemplarzy (jedna setna tego, co u nas generował leciwy śp. Dawid Bowie), a kupują ją tam tylko nieliczni tamtejsi polonusi, to świadczy to wyłącznie o tym, że żyjemy w czasach totalnej masowej hegemonii kultury anglosaskiej, i to pod każdym względem: produkcyjnym, dystrybucyjnym, kulturowym, estetycznym i językowym.

    Tak samo jest z programem „Katastrofa w przestworzach”, który przy dobrej woli można porównać z Wołoszańskim. Wystarczył pomysł. Koszty żadne. Ot, kilku aktorów i jedno studio robiące za kabinę samolotu. Dostęp do większości raportów z katastrof jest jawny dla wszystkich, więc każdy kraj mógł taki program nakręcić, bo i inżynierów potrafiących tę wiedzę o lataniu przekazać u nas także nie brakuje. Ale oni byli pierwsi. Oni wpadli na genialną formułę – jak nielotom powiedzieć o lataniu.

    Wołoszański wychodził od konkretu, szczegółu, kolorytu sytuacji, by przejść do trendów historycznych, opisu zdarzeń, epok. KwP też bazuje na tym pomyśle. Ad minori ad maius.

    A jak zacząć uczyć Polaków historii? Trzeba zacząć od tej najnowszej, od genezy Okrągłego Stołu: Rok 1987, 1988 – szarzyzna polityczna, brak perspektyw, odrzucony drugi Etap Reformy. I nagle, jak grom z jasnego nieba, spływa na nas debata Wałęsy, o którym naród zdążył dawno zapomnieć, z Miodowiczem.

    Czy to w ogóle było możliwe? Nie, to nie było możliwe. I zaraz potem ten Okrągły Stół. Przecież na kilometr czuć było ustawkę – miałem wtedy lat naście, a doskonale zdawałem sobie sprawę z nieautentyczności zdarzeń.

    Tylko, by to pokazać, trzeba jednocześnie uświadomić Polakom, co dokładnie w tym samym czasie działo się choćby z Kornelem Morawieckim i jak UB nadal jeszcze załatwiała co mniej wygodnych księży katolickich… Bo Polacy tej wiedzy nie mieli i nie mają nadal.

  6. Mieliśmy też program 997 Fajbusiewicza. Gorszej scenografii nie można sobie wyobrazić, a jednak przykuwał on uwagę milionów. Najlepszy kryminał PRL-u. Skąd sukces? Bo pokazywał prawdziwe realia przestępcze, prawdziwe myślenie i motywy sprawców i pokazywał nieporadność policji, czyli opisywał rzeczy tak, jak naprawdę one się zdarzały. Dodałbym, że kontrast między skąpą scenografią a głębią fabuły, podkreślaną głosem Fronczewskiego=Fajbusiewicza, dodatkowo sprzyja sukcesowi formatu. Oczywiście dla speców od historii taki program musiałby bardziej przypominać „W starym kinie”, dla laików natomiast: Wołoszańskiego. Coryllus mówi oczywiście b. ciekawie, ale na poziomie mimo wszystko fachowym, dla specjalistów, ludzi, którzy coś wiedzą. Niewiedza polskiego społęczeństwa jest bezgraniczna…..

  7. oczywiście Frączewski miało być.

  8. Czy jednak Fronczewski?

  9. Historia bez  cenzury jest debilna i urągająca wszelkiej przyzwoitości. To quasi-wiedza dla zawodówek. To Pudelek popularyzatorstwa historii.

    Ale może w tym jest jakaś metoda? Może aż od tak niskiego poziomu trzeba zaczynać, by trafić i odnieść sukces? Może, by Polaków zmusić do myślenia, trzeba byłoby ponownie pokazać zabójstwo księdza Popiełuszki, w całym kontekście, tj. zatrudnić Fajbusiewicza, by ze wszystkimi szczegółami opowiedział, co zabójcy zrobili wtedy, w X.84 r.  i jakie potem były ich losy długo jeszcze po 89 r. (Pietruszka, Ciastoń, Płatek i ci jeszcze wyżsi?). Taki serial trzymiesięczny na odtrutkę. No i przystojniak Piotrowski próbujący żyć z pisania reportaży…. lepszej puenty postkomunizmu nie wymyśliłby Hiczkok. Dla niektórych byłby to szok. Ale – nie łudźmy się – i tak połowa widzów wybierze albo Esmeraldę, albo MjM, albo (ostatni format:) wybory Miss Nastolatków i nastoletnie dziewczyny – przyszłe modelki wypowiadające się do kamery o tym, że jedyne, o czym marzą, to publiczne prezentowanie się na wybiegu w bieliźnie uznanych marek).

    Nadzieja tylko w tym, że do wyborów idzie ta połówka społeczeństwa, która potrafi zrezygnować na godzinę z oglądania Esmeraldy….

  10. Ze złotych myśli Wołoszańskiego: „Często żyjemy mitami, całkowicie zmyślonymi opowieściami, a w ich kreowaniu szczególną rolę pełnią pamiętniki. Nic tak bardzo nie fałszuje historii jak one. Każdy autor pamiętnika […] wymyśla niestworzone historie. Dlatego historia jest tak zachwaszczona i zakłamana”.

    Wołoszański jest tym czego już naprawdę nie chcemy, zadowolony z siebie nadęty pajac : „Tu za tymi drzwiami 30 marca 1941 roku o godz. 10.03 bala, bla, bla.” Metodę „na osobowość” stosuje w wydaniu „ale jaja” pan Drewniak i ostatnio ekspanduje z internetu na media oficjalne.

    Nikt nie traktuje odbiorcy poważnie, a odbiorca często nie rozumie, że nie jest poważnie traktowany. Pytanie czy ktoś odważy się na stworzenie uczciwego, merytorycznego programu? Wydaje mi się ,że najtrudniejszym elementem jest szacunek dla odbiorcy. Mało kto go ma
    Często żyjemy mitami, całkowicie zmyślonymi opowieściami, a w ich kreowaniu szczególną rolę pełnią pamiętniki.

    Czytaj więcej na https://film.interia.pl/wywiady/news-boguslaw-woloszanski-ostroznie-z-pamietnikami,nId,2602071#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox
    Często żyjemy mitami, całkowicie zmyślonymi opowieściami, a w ich kreowaniu szczególną rolę pełnią pamiętniki. Nic tak bardzo nie fałszuje historii, jak one.

    Czytaj więcej na https://film.interia.pl/wywiady/news-boguslaw-woloszanski-ostroznie-z-pamietnikami,nId,2602071#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox

  11. ???

    Są różne pamiętniki… fałszowane, antydatowane, pisane przez innych na zamówienie, grafomańskie, megalomańskie, wybielające, konfabulujące lub do bólu szczere. Nie można wszystkiego wyrzucać hurtem do kosza. Pamiętniki Churchilla są kopalnią wiedzy, mimo że fragmentaryczne (celowo pominął w nich wątki polskie). Czasem pamiętnik to najlepsze zwierciadło danej epoki, jeśli ich autor jest wnikliwym obserwatorem. Oczywiście wszystko trzeba krytycznie czytać i konfrontować z faktami.

  12. „Wydaje mi się, że najtrudniejszym elementem jest szacunek dla odbiorcy.”

    To nie jest łatwe, gdy nie wiadomo tak całkiem dokładnie, kim jest odbiorca. Tu trzeba iskry bożej. Inaczej trzeba mówić do licealistów, a inaczej do doktorantów historii. Ba, nawet w jednorodnej grupie są różne poziomy rozumienia. Nieprzypadkowo jednym z najważniejszych kryteriów oceny jakości pracy nauczyciela jest właśnie umiejętność takiego dobrania przekazu, by być zawsze krok przed słuchaczem. A to potrafią tylko belfrzy z natchnieniem bożym. Bo przecież każdemu z nas można łatwo udowodnić, że nic nie wie lub że wie niewiele, burząc w ten sposób wieź nadawca-odbiorca. Dlatego szlagierem wszech czasów jest i długo jeszcze będzie Biblia, bo w tym samym czasie i tym samym głosem nadaje wielotorowo do różnych grup odbiorców: dla maluczkich i dla mędrców. Tylko nielicznym artystom tak się współcześnie udało dobrać treść snutej przypowieści (patrz choćby Matrix Wachowskich), by zapełniała wszystkie poziomy przekazu: film dociera równocześnie do niewymagających zwolenników naparzanki (widzowie kung-fu, osieroceni po Wejściu Smoka)|, jak i do filozofów, polityków czy innych artystów. Najgorzej mają ci na wpół wykształceni, niedopracowani, aspirujący, lepsiejsi, niedorobieni w procesie spójnego wnioskowania: już nie przemawia do nich przekaz podstawowy, a jeszcze nie łapią treści suflowanych im przenośnie. Stąd też wynika zagubienie niektórych Polaków w dzisiejszych realiach, jak cały ten KOD, te Czarne Marsze i cała ta rzekomo oddolna obrona TK czy SN, którym towarzyszą pustki frekwencyjne („szału nie ma”). Jeszcze kilka takich tekstów, jak ten dzisiejszy o zimowych nartach w Snowden czy o wakacjach w Nowej Zelandii, a poparcie dla PiS przekroczy 50%.

  13. ostatnio ekspanduje z internetu na media oficjalne

    raczej jest rozrzucany jak trucizna przez gabinety ogłupiaczy.

  14. sam nigdzie by nie „ekspandował”, bo i za głupi, i budżetu nie ma. Wszystko, co robi, według instrukcji partyjnej. Nie ma tam spontaniczności.

  15. Naprawdę? Tak pan Bogusław się o pamiętnikach wyraził? Niesamowite

  16. Ma się rozumieć. Tylko bez te pamiętniki historię mamy zakłamaną.

  17. Właśnie problem rozpoczyna się od zastanawiania „kim jest odbiorca” i stąd wynikają żenujące absurdy typu „przekaz kierowany do młodzieży”.I stąd już prosto do traktowania ludzi jak idiotów. Bo ciemny lud to kupi

    Artykuły Stalagmita może 15-latek czytać i ja stara baba

  18. W tym wywiadzie z Wołoszańskim są i inne „perełki”:

    Stara prawda mówi, że historię piszą zwycięzcy. To zjawisko jest znane na całym świecie, chociaż w państwach o starej, ugruntowanej demokracji występuje rzadko.Tam, gdzie demokracji nie ma albo dopiero się rodzi – jak w Polsce – wiatry historii są szczególnie silne. W takich miejscach spojrzenie na historię często się zmienia, przykładem są choćby nasi „żołnierze wyklęci”, coraz częściej nazywani „niezłomnymi”. Wciąż budzą ogromne kontrowersje i nie wiadomo, czy byli bohaterami, czy bandytami.

    Być może część odpowiedzi, na pytanie o inspiracje jest w innym fragmencie:

    W brytyjskich muzeach nie dość, że nie żądali ode mnie pieniędzy, to jeszcze pozwalali mi przyjeżdżać przed godzinami dla zwiedzających, żebym mógł kręcić w pustych salach.

    Nie ma nic lepszego, niż ugruntowana demokracja.

  19. Oj tam, nie wiadomo. Pan Bogusław wie na pewno, że bandytami, ale ugruntowaną demokrację ludową potargał mu wiatr, no i te pamiętniki np. Uskoka mu przeszkadzają w objawieniu nam całej prawdy, nie jakiejś tam prawdy „zwycięzców” tylko normalnej, obiektywnej jak w Londynie widział, w muzeum po godzinach

  20. Uwzględniać poziom słuchacza – i owszem.

    Schlebiać mu – nigdy.

  21. Do najlepszych gawędziarzy świata należą Włosi, którzy dziedziczą tę tradycję po rzymskich oratorach i wzmacniają ją wymowną gestykulacją. A we Włoszech fenomenem jest Alberto Angela, prowadzący od lat telewizyjne pogadanki o wszystkim ciekawym zatytułowane „Przejście Północno-Zachodnie”. Karierę zawdzięcza własnemu urokowi, ale nie bez znaczenia jest fakt, że jego ojciec robi to samo w innych programach od początku włoskiej telewizji RAI. Być może bez naprężania się przyjął wiadomość, że internauci uznali go za symbol seksu, ale wydawcy jego włoskich książek uważają, że o czym by książka nie była (na przykład Miłość i Seks w Antycznym Rzymie), to sprzeda ją jego wizerunek na okładce. Wydawcy hiszpańscy i niemieccy wolą odwołać się bezpośrednio do antycznych golasów.

    Gawędziarz z seksem

  22. Tylko nielicznym artystom tak się współcześnie udało dobrać treść snutej przypowieści (patrz choćby Matrix Wachowskich), by zapełniała wszystkie poziomy przekazu: film dociera równocześnie do niewymagających zwolenników naparzanki (widzowie kung-fu, osieroceni po Wejściu Smoka)|, jak i do filozofów, polityków czy innych artystów. Najgorzej mają ci na wpół wykształceni, niedopracowani, aspirujący, lepsiejsi, niedorobieni w procesie spójnego wnioskowania: już nie przemawia do nich przekaz podstawowy, a jeszcze nie łapią treści suflowanych im przenośnie.

     

    No to się dowiedziałem, że jestem na pół wykształcony, niedopracowany i aspirujący (o to ostatnie bym sie nie podejrzewał) bo ten wyższy przekaz Matrixa do mnie nie dotarł….

  23. O wlasnie, Panie Gabrielu…

    … az sie prosi o rozmowe  ntt…  bardzo potrzebne Pana swiatlo na te denna  historie  wzajemnych relacji miedzy  „wrogami  smiertelnymi”…  ten kit o rzekomej wrogosci – bez wiekszych sprzeciwow udawalo sie do tej pory wciskac  ludziom… czas najwyzszy  te SCIEME  odklamac  !!!

  24. Szczesliwie nie ogladam  POLSZMATY  CHistoria…

    … dla kretynow… i wszystkim  serdecznie odradzam – strata czasu…  POLSZMATA…  National Geografic… itp.  dete kanaly  !!!

  25. to może wystarcza ten podstawowy?

  26. Tylko ta jego zlota mysl, Pani Marto…

    … mu sie udala… dzis nie chce patrzec nawet na tego pajaca, a co dopiero go sluchac… kolejny oszust i propagandysta… no i dzieki temu pajacowi z wielkim krytycyzmem i odraza obserwuje kolejnych jego  nasladoFcUF…

    … ale jak to mowia… drugi raz nabrac sie na te plewy jest juz znacznie trudniej… nie wchodzi sie 2 razy do tej samej rzeki  !!!

  27. No tak…

    … wyrobil sie pan Woloszanski jak goowno w betorniarce… ale zeby juz dac mu spokoj bo naprawde nie ma ani o kim ani o czym mowic…  bylo minelo i juz nie wroci  !!!

    A propos nowego portalu historycznego…

    … nie pokladam w nim zadnych nadziei… nie mam tez dla nich zadnych zyczen… bo wiem, ze ten portal to  bedzie  NIEWYPAL  !!!… i nie ma co sie oszukiwac albo zaklinac rzeczywistosc.  Tylko  na Panskiej  SN i teraz PGR  sa dyskusje, wyklady  godne  zainteresowania… tematow, ktore sa przez Pana poruszane  NIKT  „nie ugryzie”…

    … poza srodowiskiem  Coryllus’owym  !!!… i tyle w temacie „ekspansji”  Chistorycznych  portali.

  28. oczywiście, że kokieteria i naśladownictwo to nie ta droga, ale jakoś trzeba target wytyczyć i  niego dbać, „podlewać i nawozić nowościami ” książkowymi.

    A co  do ceny książki o wydobyciu węgla to jednak wywołuje zastanowienie, ale to nie ze względu na zawartość merytoryczną książki ale mojego portfela.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.