Wczoraj przez pół dnia szukałem informacji o symbolach widocznych na odlewanych ze spiżu lufach armatnich. Chodziło o lufy z XVI wieku. Oczywiście nic nie znalazłem, bo przypomniałem sobie, że nie ma prawie tekstów dotyczących wojskowości w Polsce i na Rusi z tego okresu, a jeśli jakieś są, to w języku obcym. Na dokładkę przypomniałem sobie coś jeszcze, książkę, na podstawie której nakręcono serial „Jak rozpętałem II wojnę światową”. Nosi ona tytuł „Przygody kanoniera Dolasa”. Jej wymowa jest zupełnie inna niż wymowa filmu, a to ze względu na fakt, że główny bohater to historyk sztuki, zajmujący się ikonografią przedstawień na lufach armatnich. Zostaje on powołany do wojska w stopniu kanoniera i tam, żeby w ogóle przeżyć musi, udawać durnia analfabetę. Pomijam szczegół taki, jak powołanie analfabety do artylerii, ale niech będzie. To jest fantastyczny materiał na głębokie szyderstwo obyczajowe z przedwojennych elit. Nie został on w zasadzie w ogóle wykorzystany przez autora książki, Kazimierza Sławińskiego. Jedna scena, kiedy pani pułkownikowa, wariatka opętana manią niesienie kaganka oświaty pod strzechy, uczy doktora nauk humanistycznych abecadła, sprawy nie załatwia. No, a co z tego materiału zrobili filmowcy, wszyscy wiemy. Dzieci ten film lubią, ale kiedy dorastają, sympatia dla aktorów i reżysera mija im całkowicie. Szczególnie, że jedną z postaci odtwarza tam Wirgiliusz Gryń.
Dlaczego ja umieściłem taki dziwny wstęp pod tytułem brzmiącym tak jednoznacznie? Otóż dlatego, że w czasie walk w Inflantach w latach 1577-1578, wojska polsko szwedzkie zdobyły na Moskwie około 30 armat, było to w czasie jednej z bitew pod Kiesią, czyli miastem zwanym po niemiecku Wenden. Na armatach tych były symbole takie jak wilk, sowa, dwie dziewki i dwa sokoły. Wieść o tym, niczym nocny nietoperz dotarła do uszu cara Iwana i on natychmiast kazał odlać identyczne lufy, z identycznymi symbolami, zadłużając się przy tym niemożliwie. Niestety nikt nam nie powie u kogo, choć zgadywać możemy. Dlaczego identyczne? Może po prostu dlatego że miał takie formy, ale być może przyczyna jest inna, nie wiem. Fakt pozostaje faktem – zwróciłem na to uwagę.
Ciotka wiki podaje, że zajmując Inflanty w roku 1577 Iwan zabezpieczał tam swoje interesy? Jakie, pardon, ten wszarz, mógł mieć interesy na terenie zamieszkałym gęsto przez Niemców, podlegającym władzy króla Polski i wielkiego księcia Litwy? W zasadzie żadnych, ale w bardzo ciekawy sposób je sobie wymyślił. My zaś, niestety nie widzimy całości tych interesów, a jedynie część. A to z tego względu, że mało kto, a w zasadzie nikt, nie zagląda do archiwów duńskich, żeby sprawdzić jak układały się sprawy pomiędzy Kopenhagą a Moskwą. A musiały się układać ciekawie, skoro car protegował na króla Inflant, tak właśnie, na króla Inflant, Magnusa, syna króla Danii Christiana III. Nawet pobieżny ogląd tych spraw, może człowiekowi postawić włosy na głowie. Oto dynastia kontrolująca cieśniny, wpada na pomysł tajnego porozumienia z siłami, które za wszelką cenę chcą połączyć leżącą nad Bałtykiem i zdobytą już przez Moskwę Narwę z handlem białomorskim. Żeby ta operacja miała sens, należy zająć rolnicze tereny, stanowiące zaplecze produkcyjne portów nad wschodnim Bałtykiem. Jest to teren gęsto zaludniony, teren, który od zawsze właściwie jest języczkiem u wagi w polityce okolicznych władców, a jego ludność, pracowita i efektywnie gospodarująca, zawsze była przez tych władców kokietowana. Nie inaczej postąpił Iwan, albo ci, którzy go wystrugali z kartofla, interpretujcie to sobie jak chcecie. Korzystając z tego, że polityka polskich i litewskich namiestników nie bardzo satysfakcjonowała lokalsów, przyzwyczajonych do większych karesów ze strony władzy, wyznaczył – bez porozumienia z Kopenhagą było to niemożliwe – tego całego Magnusa na króla. Jakie widoki rozpościerały się przed oczyma duszy króla duńskiego, brata Magnusa i przed oczyma duszy samego Magnusa? Zapewne takie, że kontrolując cieśniny, uzyskają oni także kontrolę nad produkcją rolną w Inflantach, w ten sposób wypchną Szwedów na północ i uczynią z nich zależnych od dostaw żywności, brudnych górników pracujących w minach rudy żelaza. Polaków zaś i Litwinów, odepchną na południe, ponieważ posiadają najsilniejszą flotę na Bałtyku, a poprzez kontrolę cieśnin, mogą regulować ruch na morzu jak chcą. I żaden okręt nie pojawi się na Bałtyku, jeśli nie zechce tego król Danii. Ta polityka miała sens, ale tylko w jednym wypadku, wtedy mianowicie, gdyby ludzie stojący za Iwanem traktowali serio króla Inflant i przymierze z Danią. Oni jednak nie mieli takiego zamiaru. I tu dochodzimy do momentu kluczowego. Magnus zaczyna w pewnej chwili potajemnie pertraktować z królem Stefanem Batorym. Przyczyn tego posunięcia nikt nam niestety nie zdradzi, albowiem jest to poza percepcjami i horyzontem wyobraźni polskich dziejopisów. Jeśli brat króla Danii, który ma szczery zamiar podporządkować sobie Szwedów, a do tego posiada największą flotę na Bałtyku, flotę, która – przypomnijmy – zawinęła nie tak dawno do Pucka, wysadziła tam desant, który porwał z domów, statków i oberży, wszystkich kapitanów służących królowi Polski, następnie przewiózł ich na okręty, a potem do Danii, gdzie zostali oni, po okrutnych torturach, straceni, zaczyna potajemnie pertraktować z królem Polski, to sprawa jest poważna. Nie chodzi bynajmniej o to, że mu się odwidziało, albo że ten Iwan nie odpowiada mu towarzysko. Chodzi z całą pewnością o to, że intencje Iwana Rurykowicza, czy też osobnika za takowego się podającego, zostały zdemaskowane. Chodzi o to, że królowanie Magnusa w Inflantach, to tylko zasłona dla planów o wiele bardziej dynamicznych niż to się królowi Danii mogło zdawać. Te plany były do tego stopnia interesujące, że ich szczegóły zmobilizowały Szwedów, którzy porzucając różne zaprzeszłe resentymenty, postanowili zawrzeć ciche przymierze z Polską, byli bowiem całkowicie świadomi co się stanie, kiedy Moskwa zajmie Inflanty – oni zdechną z głodu, albowiem nie da się zjadać kawałków rudy. Car zaś niczego od nich kupował nie będzie, albowiem, żeby odlać dla siebie armaty zadłuży się na poczet nowych zdobyczy i w ten sposób je zdobędzie. To znaczy, że nie ma on zamiaru robić z nikim tak zwanych normalnych interesów. Ma zamiar robić wyłącznie interesy na swoich warunkach, czyli uprawiać zorganizowany rabunek.
I teraz musimy wyraźnie wykazać czym się różni gabinetowa polityka posiadających flotę i tytuły królów państw nadbałtyckich, od prowadzonej realnie polityki Iwana, realizowanej na terenie rozwiniętym gospodarczo, cywilizowanym i dającym utrzymanie sporej populacji. Zanim jednak to zrobimy musimy postawić jedną kwestię – skąd Magnus dowiedział się jaki jest rzeczywisty cel polityki Iwana? No właśnie, tego nam nikt nie wyjaśni, a to jest temat na, pardon, szekspirowską sztukę. Nikt jej jednak w Polszcze nie napisze, bo jesteśmy dziś, jeśli idzie o odbiór komunikatów tak z przeszłości, jak i z teraźniejszości, na poziomie psa. I możemy co najwyżej obejrzeć se (przepraszam, ale ta forma naprawdę jest tu na miejscu) film o Gierku, którego zagra Koterski. Nic więcej nam się nie należy. To jest, uważam, bardzo niebezpieczne i źle rokuje na przyszłość, taka degradacja całej populacji. No, ale wracajmy do tematu, porzućmy dygresje.
Ten Magnus, jak pokazały koleje jego losu, nie był zdaje się istotą przesadnie rozgarniętą. Sądzę więc, że ktoś, w wielkiej tajemnicy zdradził mu kilka szczegółów z rzeczywistych planów jego protektora Iwana Wasiliewicza, on zaś – wdzięczny za tę usługę – poleciał ratować skórę czyli porozumiał się z Polakami. Dał tym samym carowi dobry pretekst do wkroczenia w granice Inflant, a ludności, całkowicie nie rozumiejącej co się dzieje, powód do wyrażania głośno protestów i gromadzenia się w ściśle określonych i dobrze oznaczonych miejscach. Takich, jak zamek w Wenden, czyli w Kiesi. Pierwsza armia, która wkroczyła do Inflant za panowania Stefana Batorego oblegającego w tym czasie Gdańsk, liczyła 20 tysięcy ludzi. Wlokła ze sobą te armaty, które zostały potem zdobyte pod Kiesią. Armia ta miała zadanie proste – musiała zdewastować na ile się da cały kraj, zniszczyć umocnienia miast i zamków, a ludność, głównie żeńską, po wymordowaniu mężów i ojców, sprzedać w niewolę tatarską, co zapewne zwróciłoby część kosztów kampanii. Biblia nazywa takie działania ohydą spustoszenia, ale nie dodaje, że jest to metoda. W dodatku skuteczna bo ludzie, żyjący na obszarach wysokiej kultury gospodarczej nigdy nie uwierzą w to, że ktoś może tam celowo urządzić piekło, które zamieni się z czasem w pustynię. I zawsze zbiorą się, ufni w swoją siłę i racjonalne argumenty, w tych miejscach, w których najłatwiej się z nimi rozprawić.
Teraz wyjaśnijmy dlaczego Kiesia? Otóż dlatego, że miasto to było ważnym punktem w sieci miast hanzeatyckich. Iwan zaś, czego wielu ludzi uporczywie nie rozumie, niszczył przede wszystkim wpływy Hanzy na wschodzie. Jego ludzie zaś najokrutniej obchodzili się z Niemcami i Niemkami, czyli z obsługą systemu gospodarczego Hanzy. Miało to ten skutek, że kiedy Polacy i Węgrzy zdobyli Połock, a potem Sokół, pod którym zginął Borys Szein, Niemki, mając w pamięci los swoich rodaczek z Inflant, wypruwały z tych zabitych moskiewskich wieprzy, flaki, a tłuszcz sprzedawały na wagę, jako lekarstwo na rany. Z tego Szeina też wszystko wypruły.
Zaskakujące, przynajmniej dla mnie jest to, iż Iwan, dowiadywał się o wszystkim co działo się na froncie w zasadzie od razu. Od razu też produkował komunikaty propagandowe, zawierające najbardziej bezczelne wymysły, które wprawiały w zdumienie ludzi, do których były kierowane. Wywodził, na przykład, swoje prawo do Inflant i całych Prus, od mitycznego jakiegoś Prusa, który miał się schronić przed krzyżakami w Moskwie właśnie. Nikt nie mógł zrozumieć, że propaganda ta ma inny sens niż podejrzewano. To znaczy, że nie można było na nią reagować polemiką, ale siłą i podstępem. To się wielokrotnie okazywało, za każdym razem jednak, ludzie walczący z Iwanem, czy to w Inflantach, czy to pod Połockiem, źle odczytywali jego intencje. Te zaś były jednoznaczne – jeśli coś idzie źle, trzeba przede wszystkim, wykorzystując wszelkie sposoby, zyskać na czasie.
Jan Kochanowski pisząc słowa – i listy wywodzi, że prawem przyrodzonym Halicz nań przychodzi – niepotrzebnie marnował czas. Iwanowi bowiem zwisało, co on tam pisze, a właściwą odpowiedzią byłoby tylko przejęcie aktywów moskiewskich rozsianych gdzieś po Europie, bez szczególnych jakichś usprawiedliwień, albo wręcz z wyjaśnieniem równie prawdopodobnym jak ów mityczny Prus. Wtedy może Iwan poskrobał by się w swój zawszony łeb i powiedział, jak ten ruski pod Lenino – maładcy Paliaki, idut kak gwardisty…
Taką politykę król Stefan i Zamoyski prowadzili później w czasie trzech lat kampanii na północy, ale nie do końca konsekwentnie. Nie można mieć jednak do nich pretensji, albowiem dowodzili armią, która była konglomeratem. Iwan zaś miał wojsko całkowicie jednolite w sensie zachowania dyscypliny, to znaczy całkowicie sterroryzowane. Jeńcy, którzy wydostawali się z niewoli, albo byli wypuszczani, do pewnego momentu, zupełnie jak za Stalina, byli mordowani bez litości. Dopiero, kiedy przedłużająca się kampania, ujawniła braki kadrowe, ludzie stojący za carem trochę się zmitygowali i przestali zabijać poddanych Iwana.
Zastanawiające i zaskakujące jest to, jak niewielu opracowań doczekały się te wydarzenia i jak płytkie są te opracowania. Dyskusji zaś o nich nie ma wcale.
Powróćmy teraz do Inflant. Walki pod Kisią trwały ponad rok i prowadzone były ze zmiennym szczęściem, ale w końcu armie Iwana zostały wyparte. Propaganda jednak działała i pełniła swoją funkcję podstępną, to znaczy Moskwa domagała się od króla Polski całkowitego zrzeczenia się praw do dzisiejszej Pribałtyki. To zaś mogło oznaczać tylko jedno – systemową dewastację tych terenów, odcięcie ich od komunikacji ze Skandynawią, wyludnienie. Następnie zaś wysunięcie kolejnych absurdalnych pretensji, niczym nie umotywowanych do Litwy i do Gdańska. Bo skoro miasta Hanzy na wschodzie wpadły w ręce Iwana i stał się on ich władcą, jaki jest problem w wysuwaniu dalszych roszczeń do innych miast należących do tego systemu? Poczynaniom Iwana towarzyszy całkowite ich niezrozumienie. Plany Moskwy, to zdewastowanie handlu bałtyckiego i strzegących go sił, a następnie zorganizowanie go na nowo, na własnych zasadach. Tego nie mogli zrozumieć królowie Danii, bo pewnie nie docierało do nich, że są – poprzez swoje położenie nad cieśninami, celem tego ataku. Być może rozumiał to król Stefan. Czy my to dziś rozumiemy? Czy rozumiemy, że bezpieczeństwo zależy od tego, by Moskwa nie próbowała połączyć handlu białomorskiego z handlem bałtyckim i czy rozumiemy, jak ważna jest przez to Mierzeja? Mam wrażenie, że nie.
Niektórzy historycy piszą, że król Stefan wyprawiał się na Moskwę. To nieprawda, król Stefan nigdzie się nie wyprawiał, on realizował politykę obronną dla całej podłączonej do morza Bałtyckiego strefy gospodarczej. Bez jego działań i bez działań Zygmunta III, została by ona zdewastowana, dokładnie w taki sam sposób w jaki została zdewastowana za komuny. I nie mówcie mi, że było inaczej, bo działały stocznie. Nie było, a ludzie, którzy tak mówią zajmują się tym, czym w stuleci XVI zajmował się Jan Kochanowski, niepotrzebną całkiem polemiką z propagandą, która jest jak zapadka w pułapce na ludzi liczących na to, że ktoś będzie z nimi rozmawiał. Nikt nie będzie z nikim rozmawiał, a szczere intencje i wiara w porozumienie zawsze kończą się tak samo – wymordowaniem mężczyzn i sprzedaniem w niewolę kobiet i dzieci.
Koncepcje tu przedstawione rozwinięte są w poniższych publikacjach
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/co-zrobic-ze-wschodem-europy/
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/z-dziejow-wspolzawodnictwa-anglii-i-niemiec-rosji-i-polski/
Poszukiwałem wizerunku 12 dział które nosiły imiona 12 apostołów.
Nawet ich kalibrów nie znalazłem ☺
Ha, ha, ha, ha…:-/
Prus – Rus – Lech – Czech = niezła kwadryga, każdy z absolutnie inną kulturą
W kontekście propagandy tu ciekawy artykuł.
https://www.intex-press.by/2018/08/20/genetiki-belorusy-i-polyaki-bratya-bliznetsy-russkie-dazhe-ne-slavyane/amp/?__twitter_impression=true
Która koncepcji panslawizmu.
Wnioski mogą być różne. W każdym razie nie wydaje mi się, że takie badania z takimi wynikami przypadkowe nie są.
nasza propaganda, w tym temacie wypowiedziała się np w książce Bratkowskiego „Pan Nowogród Wielki” – tyle, że celem (jeśli dobrze pamiętam) było pokazanie Nowogrodu jako demokracji kupieckiej. Niestety ktoś mi nie oddał tej książki, nie mogę sprawdzić …
Bratkowski to bałwan
No tak, ktoś za tym stoi
Niemcy miewali takie okresy, że byli w porządku – w 1226, 1577-78, 1918, 1989. Ruscy chyba nigdy.
no taki sposób Iwana na usuwanie demokracji kupieckiej z Nowogrodu Wielkiego, jak utopienie jej pod lodem, może oznaczać, że reakcja króla Stefana Batorego (nie sprawdziłam dat) miała autentyczny charakter obronny
Gdzieś, może u Besali było o wymianie korespondencji między kupcami z Nowogrodu a kancelarią króla Stefana, z ich propozycją o wzięciu kupców pod opiekę Rzplitej
noo może i bałwan, ale na pewno zadaniowy historyk, bo ta książka ukazała się na rynku księgarskim gdzieś tak pod koniec lat 80 -tych, czyli w czasie okrągłego stołu.
Zapewne miała pokazać świat demokracji kupieckiej, a chyba uzmysławiała …. że w transfromacji (może nie będą topić pod lodem) … ale nie będzie polskim kupcom lekko
Iwan Groźny miał armat „skolko ugodno”. O ich użyciu można dowiedzieć się sporo z rosyjskiej wersji wikipedii pod hasłem Bitwa pod Wenden i w oddzielnym artykule o „Wilkach”. Dziewek nie szukałem, ale na stronach rosyjskiej wyszukiwarki obrazów obok armat są też oferty małżeńskie.
>Nikt jej jednak w Polszcze nie napisze…
Problemem są wybitni historycy, którzy swym autorytetem zawłaszczają temat. Władysław Czapliński (1905-1981) w recenzji książki Zygmunta Borasa „Stosunki polsko-pomorskie w drugiej połowie XVI wieku pisze: „Interesując się od dawna stosunkami polsko-duńskimi w tym okresie dziwiłem się wręcz, że dotąd żaden historyk mieszkający niedaleko Szczecina nie podjął się opracowania tego tematu”. A potem bezlitośnie objeżdża autora i pyta, czy i gdzie byli recenzenci.
Chętnie bym kupił, ale jestem tylko robotnikiem z Holandii, z tej Holandii co zabiła hanzeatyckie kraje. Brak informacji o tym, że Stefana zamordowano, jest powodem braku zainteresowania oficjalną historią. Tak było ze mną i pewnie z wieloma innymi. Dziś chłopaki od Trojmorza też doprowadzą do nagłych śmierci, ale na razie doskwiera nam brak Stefana. Zamojskiego też.
Zajrzałam do dat: wojny Batorego z Moskwą – lata 1577-1582 ;
masakra ludności Nowogrodu przez wojska Iwana rok 1570
No to może rzeczywiście kupcy prosili Królestwo Polskie o pomoc.
Pamiętam, jak niedaleko mnie, bo w Krzyżowej, Kohl poklepywał Mazowieckiego po plecach w ramach pojednania. Złośliwi mogliby powiedzieć, że ich postury reprezentują stosunek sił i możliwości Polski i Niemiec, ale tylko złośliwi.
Ten Prus to nie byle kto, bo brat cesarza Agusta, którego ten osadził nad Wisłą. Ruryk był potomkiem Prusa, a Iwan Groźny Ruryka. Ostanio cztałam, że Rosjanie wywodzą się od Etrusków i są na to niezbite dowody. Nie wiem czy to się utrzyma, bo Moskaliki razem z Chińczykami budują bazę na Księżycu. Jak odnajdą kości Twardowskiego, to pewnie ogłoszą, że ich przodek tam doleciał już w 16 wieku, a ich najprawdziwsi przodkowie to Księżcowe Ludziki. ( opowieść o Prusie z 1520 r.)
fotki dziewczyn całkiem niezłe a co z posagiem?
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.