lip 012021
 

Pamiętam, jak w początku lat dziewięćdziesiątych puszczano w telewizji sztuki Łysiaka o ruskiej mafii. Było to tuż po upadku ZSRR, a mafia w tych sztukach była wszechmocna. Wszyscy w to wierzyli i wszyscy bali się jej jak ognia. Choć u Łysiaka tworzyli ją jacyś sympatyczni panowie w wieku, w którym ja sam dziś jestem. Jak wiemy dzisiaj, to nie ruska mafia była wówczas najgroźniejsza, choć pewnie było z nią wiele kłopotów. Na pewno zaś, w polityce państwa i należących doń mediów, nie powinno być miejsca na idiotyczne sztuki o przewagach postradzieckich gangsterów.

Co takiego chcę zilustrować tym przykładem? Otóż w polityce, rozumianej jako wpływ na masy, pewne rzeczy są ukrywane za innymi. Są tak ukrywane, że każda próba ich odsłonięcia spotyka się z reakcją szyderczą, pukaniem się w czoło, albo śmiechem. Pamiętam też, jak ludzie uważający się za bystrzaków, w tychże latach dziewięćdziesiątych, opowiadali o tym, że problemem Rosji jest to, że nigdy nie było tam demokracji, Stefan zaś Bratkowski, napisał książkę Pan Nowogród Wielki, gdzie dowodził, że w kupieckich republikach demokracja była, ale została zniszczona przez moskiewski zamordyzm. Oczywiście nie napisał ani słowa o Hanzie, Kompanii Moskiewskiej i podobnych kwestiach, bo tego nie było w pakiecie przeznaczonym „do wierzenia” dla ciemnego ludu. A skoro ich tam nie było, to sprawy te stawały się dla miejscowej ludożerki z aspiracjami do ilorazu całkiem niesłyszalne. Nawet jeśli by wskazać jej publikowane na zachodnich uniwersytetach prace dotyczące tych właśnie problemów. No i nawet pisnąć nie można było, dziś zresztą też nie można, że to nie demokracja czy też jej brak, są największymi problemami Rosji i całego świata.

Czy dziś żyjemy w podobnym klimacie? Myślę, że tak i przykłady takie były już tu podawane. No, ale pora na kolejny, który obuduję różnymi zastrzeżeniami.

Oto w powieści Liona Feuchtwangera Żydówka z Toledo, którą powinien przeczytać każdy, kto poszukuje informacji istotnych, znajdujemy na stronie 269 taki oto fragment:

Wedle nauki muzułmańskiej istota wyrastająca w łonie matki przyjmuje w sto trzydzieści dni po poczęciu własne kształty. Kiedy czas ten nadszedł Rachela zapytała Muzę, czy stworzenie w jej łonie jest teraz prawdziwym człowiekiem. Muza odrzekł: – „jest tak, albo podobnie”, zwykł był odpowiadać na tego rodzaju pytania nauczyciel mój Hipokrates.

Powieść ta została napisana przed wojną i łatwo można ten wyimek skwitować powierzchownością autora oraz niezbyt dobrą znajomością praw islamu. No, ale ja bym takiego zarzutu nie postawił, wiedząc kto i w jakich konfiguracjach w tej książce występuje. Są tam wspomniani ludzie tacy, jak Aaron z Lincoln, Chretien de Troyes, a Bertram de Born wygłasza wręcz długie mowy i śpiewa swoje utwory przed królem Alfonsem VIII. Są one w dodatku znacznie lepiej przetłumaczone niż te, które słyszymy w wykonaniu Jacka Kowalskiego. Feuchtwanger rozumie co to jest loteria państwowa i do czego służy, a opisy nieruchomości, w które inwestuje Jehuda ibn Esra są, jak na powieść romansową, cokolwiek za dokładne i za bardzo rozbudowane. Lion był człowiekiem bardzo dobrze poinformowanym. Jeśli zaś ktoś zechce polemizować z zacytowanym fragmentem, chętnie go tu wysłuchamy. Być może nauka islamu zmieniła się od czasów, które opisywane są w powieści, a także od czasów kiedy ukazało się pierwsze jej wydanie. My jednak tego nie wiemy, albowiem prawo i nauka islamu, jest to ostatnia rzecz jaką interesują się ludzie zachodu. I to jest coś znacznie gorszego niż głupota, że zacytuję klasyka Łysiaka, to jest błąd. Świat nasz, za pomocą niewidocznych zmian prawa, które uznawane są za zdobycze demokracji wpływające dodatnio na wolność i upodmiotowienie jednostki, powoli zamienia się w świat średniowiecznego islamu z jego opresyjnym fiskalizmem.

Przy okazji książki o prawach noachickich już o tym rozmawialiśmy, rozmawialiśmy też o tym, kiedy wspomniałem tu pracę Georgesa Kassa Wino kobiety i śpiew w pałacach arabskich. Cała ta cywilizacja służyła stwarzaniu sytuacji ułatwiających gromadzenie kompromatów na ludzi wpływowych, którym się zdawało, że mają pełnię władzy na powierzonych im odcinkach i pełną swobodę w podejmowaniu decyzji dotyczących swojego życia intymnego. Zawsze okazywało się, że jest to tylko złudzenie. Tak zwane swobody zaś były tylko wstępem do wprowadzenia najostrzejszego zamordyzmu i czystek, które z kolei ułatwiały zmianę obowiązków fiskalnych wobec władzy, powodując ich zaostrzenie.

Takich spraw nie da się jednak wyjaśnić ludziom, którzy kroczą ulicami przebrani za kury i barany i opowiadają, patrząc w kamerę, że są istotami niebinarnymi, czy jakimiś jeszcze innymi. Nie da się, albowiem oni, wydziobując te plewy, uważają że oto przyszło im przeżywać najpiękniejsze chwile swojego życia. To co robią zaś to po prostu radość z wolności.

Czy owa islamizacja stosunków, która dziś przypomina ostatnie miesiące panowania Almorawidów na Półwyspie Iberyjskim, ma coś wspólnego ze współczesnym islamem? Tego nie wiemy, a trudno – nie mając dowodów – coś sugerować. Ma ona na pewno wiele wspólnego z dążeniami wielu chrześcijańskich władców XII i XIII wieku, którzy chcieli zislamizować swoje państwa, aby zyskać silniejsze narzędzia wpływu na poddanych. Tak więc islamizacja może nie mieć nic wspólnego z islamem znanym dzisiaj, za to wiele wspólnego ze średniowiecznym islamskim fiskalizmem i legislacyjnymi pułapkami opisywanymi jako wysoka kultura dworska, pełna przepychu, piękna, muzyki i swobody obyczajowej.

Jeśli kwestia zygoty jest dziś w islamskim prawie interpretowana inaczej, chętnie o tym poczytamy, podobnie jak chętnie zapoznalibyśmy się z innymi kwestiami tam poruszanymi. No, ale mało jest na ten temat dostępnych publikacji w języku polskim. Przypuszczam bowiem, że marsz ku islamizacji w Europie zachodniej przyspieszył znacznie, a zmiana – taka, jak te dokonywane w XII wieku – z łagodnego reżimu, pełnego zrozumienia dla słabości ludzkich, w reżim opresyjny nastąpi gwałtownie i niespodziewanie. Jej ofiarami będą rzecz jasna istoty niebinarne. Uratują się jednak, jeśli zaczną składać donosy na niewinnych ludzi, którzy przeszkadzać będą nowej władzy w zakresach istotnych. Jak pewnie wszyscy zauważyli degeneracja takiego systemu jest cykliczna, ale są to cykle trwające półtora lub dwa pokolenia. Czyli jeden człowiek nie doczeka lepszych czasów, będzie musiał się zaaklimatyzować w nowej rzeczywistości, która – stawiając ostre wymagania – umożliwi mu to w zamian za jakieś usługi. Ktoś powie, że to zupełnie jak z komuną. Prawie, ale komuna, jako ruch szlachetnych istot pragnących szczęścia ludzkości była pracowicie przygotowywana propagandowo przez prawie stulecie, zanim można ją było wprowadzić w życie. Z systemami opartymi o istniejącą doktrynę religijną jest łatwiej. Trzeba tylko tę doktrynę odpowiednio zinterpretować i skądś wytrzasnąć budżet. Mamy liczne przykłady takich interpretacji i ich konsekwencji dokonujących się na zamkniętych obszarach oddalonych od Europy, na przykład w Afganistanie. Miały one, jak sądzę, charakter prób generalnych. Zbliża się jednak premiera w teatrze wielkim. Trzymajmy się krzeseł.

  18 komentarzy do “Islamizacja?”

  1. https://academic.oup.com/heapol/article/29/4/483/653159

    Tu do ściągnięcia pdaca o aborcji, duszy itp wg islamu. Nadal 120 dni.

  2. Wydaje mi się, że przed masami niczego się nie ukrywa. Problem, o którym śpiewa amerykański gitarzysta bez rąk siedzący pod figurką John Paul II na imprezie u Pospieszalskiego brzmi: open my eyes, Lord!

    Po co wydawać Dialog o szachownicy, skoro mamy to samo w telewizji? Równie dobrze możemy dialogować z telewizorem, a jak Pan otworzył komuś oczy, to zacznie pluć na ekran albo wyrzuci go przez okno.

     

    W Europie walkę z covid prowadzi się głównie przez wprowadzanie zmian w systemie podatkowym. Ostatnia propozycja to CIT minimum 15% dla wszystkich.

    Tymczasem środowisko lekarskie siedzi cichutko w kąciku i nie wypowiada się na temat mniemanej pandemii, bo jak ktoś się wychyli to ma zaraz sprawę w sądzie. Uczciwi rzucają dyplomem, jak legitymacją partyjną w czasach Solidarności i zmieniają zawód.

    Nawet patyczki są w użyciu, jak w średniowieczu w Anglii i bez kreski na teście nikt nie może kupić mi sprzedać ani wyjechać na urlop.

  3. Atlas zbuntowany (H. Arendt, ponoć lektura obowiązkowa w liceach w Stanach):

     

    The Atlas Project is a major programme of research into the history and geographical spread of social and intellectual movements in the Islamic world. It will provide a comprehensive multivolume Historical Atlas of the Islamic World. The Leverhulme Trust (UK) the Andrew W. Mellon Foundation (USA) and the Carnegie Corporation of New York (USA) have supported this project.

     

    https://www.oxcis.ac.uk/the-atlas-project

  4. Melon Bank z „Misia”:

     

    „many, maj many, na konto na hasło, verstehen? – Ale my wszystko verstehen!”

     

    https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Andrew_Mellon

  5. Dzień dobry. No tak. Rzecz w tym, że z takim komunikatem nie trafi się do ludzi, którzy nie słyszeli o Fryderyku II i jego planach kariery na dworze sułtana. To dlatego nie uczy się historii. Bo to, czego się uczy historią nazywane raczej być nie może. Nam akurat przychodzi w sukurs praktyka z inkryminowanej epoki gierkowskiej i wiedza, że żeby się czegoś naprawdę dowiedzieć, to trzeba się postarać. Ale pokolenie wychowane przy pomocy gugla już inaczej to widzi. I trzeba się naprawdę namęczyć, żeby tym dzieciakom wyjaśnić, dlaczego to Kościół Katolicki jest ich jedyną szansą na zachowanie ich wolności, do których są bardzo przywiązani, ale zobaczą to dopiero kiedy je stracą. Kiedyś jeden kabaretowy polityk napisał książkę „tylko dla ojców” czy coś w tym typie. O jakże przydałaby mi się książka pomagająca wyjaśnić dzieciom, dlaczego KK – tak, islam – nie. I nie tylko mi chyba…

  6. Skoro się nie ukrywa po co otwierać oczy?

  7. Taką książkę mógłby napisać tylko Hołownia, bo tylko jemu by na to pozwolili biskupi. Gdybym ja ją napisał, hierarchia nawet by tego nie zauważyła

  8. Możliwe. Ale, Panie Gabrielu, z uwagi na wciąż obowiązujące prawo w Kościele, Hierarchii taka książka i tak praktycznie się nie przyda… 😉

  9. To jest taka przenośnia, bo ludzie widzą, ale nie dostrzegają, nie rozumieją – bo obraz tworzy się w mózgu.

    Piosenkarz nie może śpiewać „otwórz mój mózg”.

  10. Atlas Zbuntowany to Ayn Rand.

  11. Islam w pełnej wersji to jest taki wczesnośredniowieczny erazmus dla studentów ekonomii. W uproszczonej wersji dla pozostałych jest to taki folklor z pustyni.

  12. Oczywiście. Przepraszam za pomyłkę.

  13. Skoro pojawił się tu jeden z Alfonsów, to dodaję drugiego z panegirykiem na cześć Islamu. Do tego przypominam fascynację Bonapartego i jego gwardię imperialną, którą wykorzystał m.in. do mordowania Hiszpanów.

    Geniusz człowieka

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.