lut 082025
 

O tym, że nic nie jest tym czym się wydaje pisałem tu już nie raz. Pora jednak do tego powrócić, a to za sprawą kryminałów, które czasem oglądam, a które wywołują we mnie obrzydzenie. Niestety nic innego nie ma w ofercie odmóżdżaczy, które człowiek musi sobie czasem zaaplikować, a alkohol nie wchodzi w grę, bo coraz ciężej go znoszę.

Po co powstawały powieści i filmy kryminalne dawniej, wszyscy mniej więcej wiemy. Po to, by podkreślić jak świetni są policjanci, że w zasadzie są nadludźmi, a także po to, by integrować klasy wyższe w poczuciu własnej niezwykłości, która nie jest jednakowoż wolna od pewnego ryzyka. To zaś prawie zawsze pochodzi z zewnątrz. Czasem też powieści i filmy kryminalne miały integrować społeczności lokalne lub całe narody wokół struktur zapewniających im bezpieczeństwo. Czas ten minął bezpowrotnie, a wraz z nim umrzeć powinien także format, którym się posługiwano dla uwiarygodnienia służb i przekonania biednych i oszukiwanych stale ludzi, że wszystko jest w porządku. Tak się jednak nie stało. Format został zachowany, a w jego ramy wtłoczono coś zupełnie innego niż wcześniej. Policjanci do prawda są, ale jakby nie ci sami. Są też przestępcy, ale nie zagrażają oni bezpiecznemu światu z zewnątrz, ale są jego integralną częścią. Funkcjonariusze zaś często pojawiają się znikąd, ale nie przybywają bynajmniej do miasta bezprawia, by robić porządek, ale do normalnego miasta, w którym coś się dzieje, a winnym zawsze okazuje się być biały, heteroseksualny, przemocowy mężczyzna, któremu nie wiedzie się w interesach. Czy policjanci są nadludźmi, takimi jak Kojak czy Columbo? W życiu. Są to osobnicy nie radzący sobie z podstawowymi sprawami. Poza tym we współczesnym kryminale, nie wiadomo dlaczego, na scenę wjeżdża przede wszystkim życie rodzinne tych policjantów. Jest ono, przeważnie, rozpieprzone w drobny mak. I zajmuje w filmie tyle samo czasu co właściwe śledztwo. A nawet bywa gorzej – śledztwo staje się tłem dla życia osobistego funkcjonariuszy. Ci sobie z nim nie radzą, a powinni przecież łapać przestępców. Na szczęście w nowoczesnych kryminałach, źli to same lamusy. Biją żony, chleją coś podejrzanego i wygadują różne, brzydkie rzeczy o migrantach. No i w zasadzie sami się doprowadzają do aresztu. Żeby nadać więcej dramaturgii scenom, które normalnie wywołują ziewanie, kręci się je w śniegu, gdzieś w Finlandii albo Szwecji. Stąd też bierze się szalona popularność skandynawskich kryminałów. Są one opowieściami o niczym, w których szefem policji powinna być kobieta, jej zastępcą Kurd, z dwójką płaczących w domu dzieci, a tło posterunku, to gej zakochany w Hindusie i starający się opanować nałóg alkoholik. Tak jest w kryminałach zagranicznych, a w naszych jest jeszcze gorzej. U nas bowiem policji nie ma w ogóle, została niejako wyłączona z akcji, a jeśli jest, to zachowuje się wybitnie demotywująco. Na placu boju z przestępczością pozostaje samotny mściciel, który okazuje się być, w miarę rozwoju akcji, wrażliwym miłośnikiem poezji Edwarda Stachury. Płacze też często i nie radzi sobie z traumą z dzieciństwa. Dookoła zaś biegają jakieś zombiaki mówiące ze wschodnim akcentem, porywają kobiety na handel, sprzedają dzieciom narkotyki, wypruwają narządy ze zdrowych ludzi, albo mordują ich w sposób, którego nie powstydziłaby się załoga Oświęcimia. Wszystkie te stwory ma pokonać nasz przetrącony bohater. W kryminałach, jak przypuszczam dlatego by podnieść napięcie i utrzymać nastrój grozy, mamy do czynienia z samymi poważnymi przestępstwami. Te zaś infantylizują się i blakną w naszych oczach. I to zapewne też jest wpisane we współczesną misję tych projektów – żeby zło stało się możliwie banalne, a policjanci słabi. Inaczej sobie tego wyjaśnić nie potrafię. Oto więc nie można tak po prostu ściągać jakiegoś zwyrodnialca. On musi być albo handlarzem dziewic, albo wampirem sprzedającym krew niewinnych na litry, pakowane w zgrabne pojemniki, albo reprezentować jakieś lobby, które chce sprowadzić lokalną społeczność do funkcji konsumentów jakiegoś szajsu, przez nich produkowanego. Normalnego złodzieja, przestępcy pospolitego, oszusta matrymonialnego, albo karcianego w tych filmach nie uświadczysz. A nastrój grozy podnosi zawsze śnieżyca, albo ponure sceny kręcone w opuszczonych dokach. Wszystko to oczywiście robione jest aby ukryć nicość i propagandowy wymiar takiego projektu. Jasne bowiem jest dla każdego, że ludzie pokazywani we współczesnych kryminałach, w roli funkcjonariuszy, nie poradziliby sobie z obezwładnieniem pijaka pod sklepem, a gdzie tu mówić o gościu co lata po wsi z siekierą.

Jaka jest więc główna funkcja tych obrazów? Mam wrażenie, że jest nią przekonanie lewicowych działaczy, żyjących z budżetów Sorosa i USAiD, że mogą zrobić wszystko, jeśli tylko chcą. Okazało się jednak właśnie, że nie mogą. I mnie to bardzo proszę Państwa cieszy. Niemożliwe jest bowiem napisanie prawdziwego, dobrego kryminału, albowiem abonament na tę konwencję wykupiony, od początku świata, mają ludzie związani z prawdziwą władzą i zamierzający reprezentować tę władzę w strukturach lokalnych. Jeśli przejrzymy sobie pisma najwybitniejszych autorów powieści kryminalnych, z niejakim zaskoczeniem odnotujemy, że żaden z nich nie potrafił pisać. To jest naprawdę niezwykłe. Kryminały są bowiem pełne umowności, skrótów i skojarzeń narzuconych. Akcja w zasadzie nie rozwija się. Ilość postaci jest zawsze ograniczona do kilku, a jedyna Agata Christie umieszczała w swoich utworach większą ilość ludzi, ale tylko po to, by odwrócić uwagę czytelnika i zyskać na czasie. Kogoś trzeba bowiem w to morderstwo wrobić i powinna być to osoba, którą czytelnik i widz podejrzewa  najmniej. Wiadomo, że kryminał nie może być za gruby, bo się ludzie zniechęcą. No więc od pierwszej już strony autorzy galopem pędzą do pointy, redukując dekoracje i załogę swojego projektu. Jeśli do tego dołożymy jeszcze misje, przypisane formatowi przez służby mamy już komplet nieprawdopodobieństw, który nie budzi nawet lekkiego zaciekawienia. Przynajmniej we mnie, ale rozumiem, że są tacy, którzy lubią czytać powieści kryminalne. Nie potępiam tego.

Z filmem jest jeszcze gorzej, bo w chwili kiedy kultura wizualna weszła na technologiczne wyżyny, jakiś łysy facet z lizakiem, zastanawiający się przy biurku, kto zabił Murzyna, nie budzi niczyjego entuzjazmu. Stąd lata dwutysięczne przyniosły serię kryminalne podnoszące znaczenie zespołu, który pracuje 24/24 godziny i zawsze jest gotowy do akcji. Efekt tej ciągłej gotowości osiągnięto za pomocą montażu, a nie za pomocą gry aktorskiej. Tę bowiem załatwiał jeden facet robiący dziwne miny. Reszta miała tylko mniej lub bardziej przekonująco naśladować czynności, które wykonują policjanci w pracy. No, ale to już przeszłość licząca sobie ćwierć wieku. Teraz mamy to, co opisałem wcześniej. Policja jest zintegrowana z bezradnym społeczeństwem i oczekuje, aż wichura, nadchodząca z północy przyniesie w ich strony kogoś, kto naprawdę zrobi porządek.

Za sobą mamy także ten etap, w którym w rolę detektywów wcielali się ludzie nie mający z praktyką śledztwa nic wspólnego – ksiądz, zakonnica, schizofrenik-autysta, kobieta za ladą i czołgiści na urlopie w nadmorskim kurorcie. Takie rzeczy to przeszłość, w dodatku silnie archaiczna. Co nas czeka w niedalekiej przyszłości, na rynku kryminałów? Trudno orzec, bo cofnięto finansowanie pewnych projektów. Może się więc okazać, że zbrodniarzami w kryminałach przyszłości będą zorganizowane gangi z Kongo. Nie można tego wykluczyć.

Ma format kryminalny jeszcze jedną funkcję. Jest nią unieważnienie wszelkich estetyk, jakie mogłyby człowieka pchnąć ku obszarom znaczeń innym niż zbrodnia i fikcyjna walka z nią. Tworzą się kluby miłośników tego czy innego autora, jakieś fora, gdzie nie mający wpływu na nic osobnicy dyskutują o tym co też zrobiła lub powinna zrobić jakaś postać. No i generalnie toczy się jakieś życie napędzające zainteresowanie tą treścią. Czy jest ono inspirowane? Nie wiem, bo w nim nie uczestniczę. I jestem od tego jak najdalszy. Na pytanie zaś zawarte w tytule odpowiadam – niemożliwe jest napisane dobrego kryminału, przez człowieka, który umie pisać, albowiem ta umiejętność wyklucza go z grona osób, którym się tę robotę proponuje. Po prostu. Dlatego właśnie szukamy innych kierunków i innych postaci, które powinny nas inspirować silniej niż komisarze z Ameryki czy jacyś popaprańcy udający śledczych, gdzieś w Sandomierzu. Jeśli zaś interesują nas jakieś zagadki, to są one naprawdę zagadkowe. I trudne do rozwiązania. Nie możemy, na przykład, dociec, dlaczego żadne kościelne wydawnictwo nie wznowiło przez niemal sto lat „Żywota św. Dominika”, który wydaliśmy niecały tydzień temu?

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/zywot-sw-dominika/

A nie jest to najbardziej tajemnicza sprawa z tych, które będziemy poruszać.

Mam jeszcze taką uwagę: zbliża się konferencja i już trochę osób się zapisało. Proszę Państwa, jeśli ktoś wpłaca pieniądze, a potem chce zrezygnować, niech wysyła mi maila. I niech nie robi tego w ostatniej chwili. I nie liczy też na to, że powie mi coś osobiście, a ja to zapamiętam. Nie zapamiętam. Mowy nie ma. Moja pamięć staje się coraz bardziej wybiórcza. Unikniemy wtedy nieporozumień i różnych ambarasujących sytuacji. Normalnie na konferencjach jest tak, że jak ktoś nie zgłosił swojej absencji na dwa tygodnie przez terminem to jego udział przepada. Postarajmy się zachować podobną dyscyplinę.

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/udzial-w-12-konferencji-lul/

Przypominam też o naszej promocji

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/basn-jak-niedzwiedz-socjalizm-i-smierc-tom-i/

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/hipolit-korwin-milewski-wspomnienia-tom-i/

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/gabriel-ronay-anglik-tatarskiego-chana-tlumaczenie-gabriel-maciejewski-jr/

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/zaginiony-krol-anglii/

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/zabojczyni-leon-cahun/

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/przygody-kapitana-magona-leon-cahun/

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/ryksa-slaska-cesarzowa-hiszpanii/

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/i-co-kiedys-bylo-fajniej/

 

No i o Saszy. Finiszujemy z tą zbiórką, ale jeszcze trochę brakuje

https://zrzutka.pl/fymhrt?utm_medium=mail&utm_source=postmark&utm_campaign=payment_notification

Postaw kawę autorowi! 10 zł 20 zł 30 zł

  2 komentarze do “Jak napisać poczytny kryminał?”

  1. Toteż nie kupuję żadnych kryminałów wydanych w RP po roku 2000. Natomiast w wielu kryminałach przetłumaczonych po 1989 roku, niejako mimochodem, autorowie rzucają wiele trafnych uwag życiowych – i tamte kryminały WCIĄGAJĄ, więc można się oderwać od realności choć na parę godzin. Chwała antykwariatom; oby trwały jak najdłużej!

  2. Polskie kryminały i inne tego typu publikacje, to jakaś żenada. Kompleksy i nieudolne grafomaństwo. Skończyłem właśnie książkę starego sbka, niejakiego Severskiego (nie wiem, jak mogłem dać się na to namówić) – szkoda makulatury na papier, na którym zostało to wydrukowane.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.