cze 242022
 

Tytuł jest oczywiście prowokacją, albowiem żadna trzytomowa powieść historyczna nie może odnieść sukcesu na polskim rynku, nawet jeśli będzie powieścią Cherezińskiej. Jej autor musiałbym bowiem spełnić taką ilość warunków i zapłacić tak wiele towarzyskich i środowiskowych haraczy, że nie opłacałoby my się siadać do pisania. Można jednak pomarzyć i postawić kilka czysto teoretycznych kwestii, które wyjaśniłby jak taką powieść napisać. Ponieważ byłem chory i nie mogłem się właściwie ruszać, zamiast myśleć o tym, co będzie jak umrę, myślałem jakie warunki powinna spełniać dobra, nowoczesna narracja, która spodoba się czytelnikom sama przez się, a nie dlatego, że jakiś, pardon, niedomył, napisał o niej parę słów.

Zacznijmy od kwestii najważniejszej. Musi w takiej powieści znajdować się problem kluczowy, wokół którego rozgrywają się wszystkie wydarzenia. Ten problem nie może być ani wulgarny, ani trywialny, co bardzo utrudnia jego zarysowanie. Problemy wulgarne i trywialne są obecne wszędzie, w każdej książce, a cała para sprzedażowa i promocyjne idzie w to, by nadać im pozory głębi. Tę zaś gwarantuje nieodmiennie, od czasów Zygmunta Freuda psychologia. Do niej zaraz wrócimy, ale najpierw problem. Każdy choć raz oglądał rekonstrukcje bitew, które pokazywane są na YT, te masy źle zaprojektowanych piechurów i konnych, którzy odrąbują sobie głowy i kończyny. No więc ja najbardziej lubię bitwy z udziałem hoplitów i Persów. Widzę tam bowiem nie walczące fantomy, ale coś innego zgoła. Oto hoplici stanowią szarą, stalową masę, a Persowie wyglądają jak gigantyczne stado papug. Każdy z nich ma na sobie kolorowy kaftan i spodnie, a do tego gustowną, frygijską czapkę. Widzimy więc wyraźnie, że jest to konfrontacja przemysłu tekstylnego, który zamierza ekspandować na rynki zamorskie, gdzie nie jest dopuszczany i przemysłu ciężkiego, który usiłuje bronić swoich praw i tradycji. Czy to znaczy, że w Grecji nie było produkcji tekstyliów? Oczywiście, że była, ale nie na taką skalę i nie w takiej mnogości form. Tradycja bowiem miejscowa wykluczała pewne zachowania i pewne stroje. Podbój, czyli narzucenie obcemu narodowi swojej woli, nieodmiennie wiąże się ze strojem. Zwróćmy teraz uwagę, że rynek tekstyliów zawsze jest ekspansywny i wiążę się z wojną o wiele bardziej niż produkcja stali, która wydaje się być częścią wojny. Co takiego ogranicza producentów stali i broni w epoce, o której piszę, a także w innych epokach? Można to nazwać tajemnicą państwową. Grecy nie eksportują broni, bo tym samym ukręciliby powróz na własną szyję. Eksportują ludzi z bronią, którzy znają know how i strzegą go jak źrenicy oka. Persowie muszą eksportować tekstylia, żeby utrzymać swoją pozycję, eksportują też pewnie inne rzeczy, ale ich tak wyraźnie nie widać. Poza tym w naszej powieści nie może być zbyt wiele wątków, bo czytelnik się pogubi. I teraz problem – skoro producenci tekstyliów ekspandują i zagarniają inne rynki, co musi się stać, żeby sytuacja się odwróciła? Odpowiedź – Aleksandra Wielkiego popierali Żydzi – uważam za wielce niezadowalającą. Jest to jeden z problemów trywialnych i wulgarnych. Nasz musi być opisany inaczej – co musiało się stać, że potęga producentów tekstyliów, została złamana? Jaki czynnik zdecydował o tym, że Grecy, podporządkowani macedońskiemu królowi, przestali chronić swoje tajemnice produkcyjne i ryzykując wiele wyruszyli na wschód? Gdzie znalazła się w tym czasie państwowa, czy też może lepiej – plemienna tajemnica Hellenów – skoro nie było jej już w stali?

Problem już mamy, co dalej? Należy jakoś ustawić narrację i zastanowić się co zrobić z bohaterami. I tu dochodzimy do psychologii. Jak wiadomo każdy, kto chce uwiarygodnić się jako autor umieszcza w swoich książkach nieprzytomne całkiem i dziwaczne uzasadnienia dla relacji pomiędzy postaciami. Obszar który wybrałem do prezentacji jest już pod tym względem bardzo wyeksploatowany i w zasadzie wszystkie współczesne i dawniejsze patologie zostały przezeń przefiltrowane. Czy to sprawiło, że czegoś istotnego się dowiedzieliśmy, albo nasze emocje zostały w jakiś sposób dostymulowane? Oczywiście, że nie. Po przeczytaniu wszystkich lektur na temat króla Filipa, Aleksandra i Olimpias, jesteśmy już wyłącznie znudzeni deprawacją, która jest w życiu tych osób obecna. Rozumiemy jednak, że wielka polityka nie powstaje w wyniku słabości i dysfunkcji, ale w wyniku siły i działań celowych, a także właściwej osłony tajemnic państwowych. Fakt czy dany król był biseksualny, a także czy miał jakieś niezdrowe relacje z matką nie ma tu żadnego znaczenia. No, ale dla pisarzy imających się takich tematów, przede wszystkim to ma znaczenie, albowiem wierzą oni, że tylko opisy dysfunkcji mogą kogokolwiek zaciekawić. A być może nawet nie to, być może opisuje się dysfunkcje po to, by nikt nawet nie przypuścił do siebie myśli, że można inaczej. Od razu powstaje bowiem grono naśladowców, którzy chcą jeszcze ciekawie opisywać różne fanaberie, a także znawstwo, określające, który opis jest najlepszy. Prowadzi to do zamulenia rynku i niewiary w to, że można inaczej. Potem zaś wprost do negacji każdej próby stworzenia innego niż zasugerowany wyżej opisu.

Najważniejszy postulat jest więc taki – należy usunąć z powieści psychologię, jest ona bowiem jednym fałszem i w przyrodzie nie występuje w zasadzie wcale.

Co z narracją? Powinna mieć charakter epizodyczny. Im więcej epizodów tym lepiej. Te zaś powinny charakteryzować się dużym nasyceniem szczegółami. Tak, jak ilustracje Pawła Zycha. Dopiero te epizody powinny tworzyć fabułę. Tak rozumiem sztukę pisania. Przykro mi jeśli kogoś zawiodłem. Nie wiem czy kiedykolwiek zrealizuję jakiś projekt w myśl wyżej opisanych zasad, ale miejmy nadzieję, że tak. Ilość bowiem tępej gadaniny, przystrojonej w okładki ze zdjęciami ze Stocka jest już na rynku tak wielka, że za chwilę osiągnie masę krytyczną. Choć mogę się mylić. Zobaczymy co będzie na naszych targach, które odbędą się w grodziskiej Mediatece w dniach 2-3 lipca. Ofertę będziemy mieli bardzo szeroką, od romansów i powieści psychologicznych, poprzez horror i sensację, po książki historyczne i polityczne. Mam nadzieję, że uda mi się też skonstruować ofertę antykwaryczną. Na razie jednak muszę odpocząć. Nie czuję się jeszcze za dobrze.

  8 komentarzy do “Jak napisać trzytomową powieść historyczną, która odniesie sukces na rynku?”

  1. jakaś taka powieść werbalna jest już rozpoczęta przez Putina , że człowiek mający kilka objawów chorobowych , posunięty w latach, wyznacza sobie czelendż tego rodzaju że jako demiurg spowoduje przywrócenie świetności carstwa Romanowych.

    Nic nie ważne tylko ta reaktywacja imperium …

    tylko wszyscy mają pytanie dlaczego tak długo tę narrację wymyślano, bo że jest na poczekaniu wymyślona to oczywiste

  2. Putin idąc do pierwszych wyborów prezydenckich w 2000 roku, miał już sprecyzowaną wizję przyszłej Rosji o statusie imperium i mocarstwa globalnego.

    W orędziu o stanie państwa w 2005 roku, Putin Władimir Putin mówił, że rozpad Związku Radzieckiego to największa katastrofa geopolityczna XX wieku.

     Wydając dekret prezydencki 21 czerwca 2007 roku, utworzył państwową fundację Russkij Mir.

    W dekrecie wyraźnie podkreślił, rozszerzając pojęcie tożsamości Rosjan, że „russkij mir to nie tylko etniczni Rosjanie, lecz także obywatele Rosji i rodacy w krajach dalekiej i bliskiej zagranicy, emigranci i uchodźcy z Federacji Rosyjskiej, cudzoziemcy mówiący po rosyjsku oraz uczący się tego języka, a także wszyscy ludzie, którzy w sposób szczery wykazują zainteresowanie Rosją i jej przyszłością.

    Aby te swoje plany zrealizować, zagrał sprytnie w stosunku do USA, stwarzając USA problemy w jej polityce hegemona globalnego, czym skłonił USA do tego by zabiegały o jego względy i współpracę. USA jak rybka chwyciła się na haczyk i podjęła za G.W.Busha, po wydarzeniach 9/11 politykę „przyciągania Rosji do Zachodu”, podniesioną za B.H.Obamy na wyższy poziom „polityki resetu USA-Rosja”, co przełożyło się na politykę karmienia Rosji petrodolarami i innymi przywilejami gospodarczymi(np. przyjęcie do WTO) czy prestiżowymi(przyjęcie do ekskluzywnych klubów Zachodu takich jak G8, G20, co miało zaspokajać mocarstwowe ambicje Rosji i Putina).

    Okazało się, że Putin brał jak dawali(pieniądze i przywileje) ale gdy spróbowano sięgnąć po to, co uważał za strefę rosyjskiego miru(Gruzja a potem Syria i Ukraina), wtedy wzmocniony petrodolarami, zaczął bronić siłą militarną tego rosyjskiego miru.

    USA/Zachód po wojnie z Ukrainą w 2014 roku sądziły, że te zdobycze wojenne(Krym, Donbas, Ługańsk) zadowolą ambicję Putina i będzie współpracował z USA/Zachodem w konfrontacji z Chinami.

    Stało się inaczej, bo on poszedł na sojusz z Chinami i na poszerzanie rosyjskiego miru w Europie. Na dłuższą metę jest to polityka ucieczki z przysłowiowego „deszczu pod rynnę” , gdyż Chiny mają pretensje terytorialne w stosunku do Rosji o 1.6 mln km2 terytoriów na Dalekim Wschodzie i tego nie odpuszczą, bo dla rosnącej gospodarki potrzebują dużo surowców, które na tych terytoriach uważanych za chińskie są i planują je odzyskać do 2060 roku.

     

     

  3. przebojem trzy tomowym była -Wojna o pieniądz-

  4. Zgadzam się z pana uwagami. Mało psychologii, bo to tylko taki zakres prowadnicy, odpowiedni dla maszyn, i mnogość epizodów oraz bohaterów. Tak jak we epice Homera i innych opowiadaczy mitów. Znanych, docenianych i po prostu ważnych narracji. Psychologię wymyślono jako więzienie mieszczuchów i podpałkę dla rewolucjonistów. A dziś jesteśmy już na innym poziomie i deprawacji i prób budowania czegoś.

  5. Tego było chyba więcej tomów. Chiński wywiad to nie osiłki umiejące zliczyć do trzech. To nie rutyniarze, trzymający z heglowską dialektyka, z najwyższą jurtą. To kognitywistyczni poeci zawsze mówiący prawdę, zawsze według nowych miar i wag. Zawsze po stronie licencja poetica oraz po stronie wartości. Zatowarowanych, czekających na wernisaże i encyklopedie.

  6. możliwe że jest ich więcej, ja mam trzy tomy i myślałam, że stanowią całość

  7. Ilość tu nie stanowi jakości.Warto przypomnieć Lang Youweia, który podczas „stu dni” reform przywołał dwa przypadki: Japonii epoki Misji oraz Rzeczypospolitej, która nie dokonała reform.  Ta analogia z historią Chin czasów wojen opiumowych i narzuconych traktatów a losem Polski jest ponoć żywa wśród elit  politycznych Chin aż do dziś. Za kilka lat ten Kraj znów stanie się naszym naturalnym sojusznikiem. I warto o tym pamiętać.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.