mar 252015
 

Pamiętam jak przed kilkoma laty, ależ ten czas pędzi, odbyliśmy tutaj, na blogu Artura Nicponia oraz w rzeczywistości rzeczywistej serię polemik z kolegą Wyrusem, znanym poetą, drukowanym przez różne oficyny. Koledze Wyrusowi najbardziej w moim pisaniu przeszkadzało to, że ja zamiast walić jak w bęben w gazownię czepiam się „naszych”, a nie dość, że się czepiam, to jeszcze nie przebieram w osobach. Nie zostawiłem na przykład w spokoju Barbary Fedyszak Radziejowskiej. Oburzyło to Wyrusa bardzo i dobrze mi wtedy radził, żebym przestał. Jak przestanę, to pozostanę z nim w jednej bandzie i dopiero będziemy mogli sobie polemizować i wytykać semantyczne błędy w tekstach i zabawa będzie na całego. Nie posłuchałem go jak wiecie, wiedziony intuicją, która czasem mnie zawodzi, ale częściej jednak podpowiada dobrze. Potem pokłóciliśmy się już tak trochę bardziej serio i dziś kolega Wyrus już mnie na szczęście nie nagabuje.
W moich relacjach z prawicą chodziło zwykle o to, bym się przyłączył, ale na pewnych określonych warunkach. Żebym nie ruszał tego czy owego i nic na niego nie pisał, żebym inne książki trochę wydawał, albo w ogóle przestał je wydawać. Ja nie rozumiałem i nie rozumiem dlaczego miałbym nie pisać o wypowiadanych publicznie przez Ziemkiewicza idiotyzmach, nie rozumiem dlaczego miałbym być lojalny wobec grupy, która nie dość, że nie ma dla mnie żadnej oferty, to jeszcze chciałaby coś sobie ode mnie pożyczyć na wieczne oddanie. Jestem więc tu gdzie jestem, a oni są tam gdzie są. Do niedawna było jak pamiętacie tak, że „nasi” byli w niszy, a poza niszą rozciągały się tereny wrażych plemion, z którymi toczyliśmy walkę. Na przedzie szli wodzowie i machali dzidami wydając okrzyki. Wroga nikt nie widział za bardzo, bo krył się on w wielkich stalowych kapsułach unoszących się nad ziemią. Wodzowie zaś kazali poszukiwać go w krzakach. Pamiętam te czasy, bo Toyah i ja pisaliśmy wtedy o „naszych” mniej więcej to samo co dziś. Wrogów mieliśmy co niemiara i wszyscy nas przekonywali, że powinniśmy być lojalni, bo lada moment nastąpi zwycięstwo. I ono rzeczywiście nastąpiło. Ze stalowych kapsuł spuszczono drabinki sznurowe i wodzowie elegancko się po nich wspięli nakazując reszcie by dalej poszukiwała wrogów w zaroślach. Nie wiem kto tam teraz komentuje w niezależnej, ale uważam, że powinien nas przeprosić. Powinien wyjść publicznie i przeprosić wszystkich blogerów, którzy pisali krytycznie o „naszych”. Nie tylko Toyaha i mnie. Toyah nie miał zresztą bloga na niezależnej. Oto w serwisie TVN 24 ukazuje się materiał, prymitywny i głupi, na temat tego kto broniłby Polski w razie zagrożenia. Pokazują tam przypadkowych studentów, którzy opowiadają coś bez sensu, a im który jest grubszy i wolniej biega tym zapalczywiej deklaruje chęć obrony ojczyzny. Potem jeszcze dają kilka plakatów Ruchu Narodowego, w to wmontowują jakąś panią opowiadającą o Powstaniu Warszawskim, a na koniec seria gąb naszych znajomych polityków. No i sondaże. W tytule zaś występują hipsterzy z Placu Zbawiciela. Okazuje się bowiem, że nawet oni bronili by ojczyzny, gdyby napadł ją Putin. Dokładnie chodzi o grupy hipsterskie. TVN24 za darmo reklamuje Pereirę, Kacprzaka, Muchę i Wildsteina, którzy na zew rzuciliby kufle i swoje przemądre dyskusje o przyszłości i z karabinami w rękach pobiegliby oddać życie za Polskę. Ciekawe czy Wyrus by do nich dołączył? Z Katowic miałby kawałek, ale dla chcącego nic trudnego.
Człowiek, który do niedawna był ozdobą wszystkich „naszych” pogadanek, Tomasz Terlikowski, dziś jak gdyby nigdy nic udaje się do studia Moniki Jaruzelskiej i udziela jej wywiadu. Gdzie tu jest miejsce na polityczną ortodoksję pytam? Otóż powiem Wam gdzie, wszystkie zarzuty dotyczące zachowań niestosownych mogą być kierowane wyłącznie do nas, bo chodzi o to, by sparaliżować ewentualne samodzielne wnioski, które ktoś mógłby wyciągnąć obserwując zachowanie się „naszych”. Dotyczy to absolutnie wszystkich „naszych”, a także naszych. Nasi mogą się pokazywać w towarzystwie właściwie każdym, bo to jedynie ich uświetnia, my zaś musimy pilnie uważać, żeby nie zrobić czegoś głupiego, bo wtedy ktoś może nam zarzucić agenturalność i działanie na szkodę sprawy, albo wręcz zdradę, jeśli w porę nie zadeklarujemy chęci obrony ojczyzny z karabinem w ręku. Ja to już przećwiczyłem na sobie wielokrotnie i doskonale wiem jak to działa. Chodzi wyłącznie o to, by podtrzymywać w ludziach pewne emocje, pewien rodzaj resentymentu, a także o to, by on zawsze omijał wybranych, nawet jak się będą ściskać z Kuźniarem w telewizji, czy zaproszą do siebie do studia Żakowskiego. Oni zawsze chcą dobrze, a jeśli my czegoś nie rozumiemy z ich zachowań wynika to jedynie z faktu, że umysł nasz jest ułomny i słaby. Terlikowskiego w zasadzie można już sobie odpuścić, ale pozostaje treść przekazu, która, po odjęciu od niej Terlikowskiego budzi żywe uczucia wielu osób. Wynika to wprost z faktu, że ludzie nie rozumieją mechanizmu manipulacji i reagują żywiołowo. Jak ich ktoś przed wyborami zapyta czy broniliby ojczyzny, gdyby ich wezwano powiedzą, że tak, broniliby, a potem zobaczą w TVN swoją twarz na tle sondaży wyborczych i uśmiechniętego Bronisława Komorowskiego deklarującego, że będzie on jako prezydent gwarantem bezpieczeństwa i pokoju. To samo jest z innymi treściami, które wszyscy uznajemy za ważne. Dlatego ja, żeby uniknąć manipulacji uciekam zwykle od tego, co w warstwie najbardziej powierzchownej uznawane jest za kwestie najistotniejsze. Mam bowiem wtedy zawsze poczucie, że uczestniczę w teleturnieju dla idiotów, w którym padają pytania: a broniłby pan ojczyzny, a jest pan za aborcją czy przeciw, a jak pan myśli czy lepiej jest jak jest gorzej, czy może lepiej będzie jak będzie lepiej? W takich kontekstach wszystkie rudymentarne kwestię zamieniają się natychmiast w pianę i przestają mieć jakiekolwiek znaczenie poza doraźnym. To bywa groźne, ale tej kwestii akurat nikt nie bada.
Uważam, że trzeba się trzymać jak najdalej od powierzchownych deklaracji, a niechby nawet dotyczyły śmierci za ojczyznę. To pułapka. Jakie jest z tego wszystkiego wyjście? Ja mam swoje, a i każdy z osobna powinien poszukać swojego. W dwóch słowach powiedzieć mogę, że chodzi o konkret i jakość. Musi zaistnieć przedmiot naszej aktywności, musi być namacalny jakościowo dobry i robić wrażenie. Bez tego nie ma nic. Dlatego najbardziej irytują mnie przychodzący na spotkania młodzieńcy w przepoconych koszulkach, którzy domagają się by im opowiedzieć jak tu uratować łacińską cywilizację. Odpowiadam: wyjaśnień w tej kwestii udziela Rafał Ziemkiewicz. Ja się od tego trzymam z daleka. Jeśli nie zaczniemy wymieniać się realnie istniejącymi rzeczami wysokiej jakości, czyli jeśli nie stworzymy rynku nie będzie mowy o żadnym zwycięstwie. Będzie tylko piana.
Co jakiś czas podchodzi do mnie ktoś, kogo uważałem do owego momentu za osobę rozsądną. I mówi ów ktoś, że najlepiej byłoby gdybym wydawał tanie, na nędznym papierze drukowane książki, oprawne w tekturę z pudełek. Najlepiej by opowiadały one o patriotyzmie, albo o świętych. Wtedy ludzie kupią te książki i będą je czytać w tramwajach. I to jest moim zdaniem szczytowy punkt tej demaskacji. Dajcie im śmieci zadrukowane ich ulubionymi banialukami, niech sobie czytają. Na druk tych śmieci można załatwić jakieś pieniądze, a firmował to będzie, no wiecie, ten bloger, ten pajac, jak mu tam…o coryllus. Po kilku takich rozmowach ja się do końca i dogłębnie przekonałem, że tylko jakość się broni i tylko dzięki jakości możemy istnieć. I to dotyczy nie tylko książek, ale także umiejętności biegania z karabinem po lesie, produkcji ziemniaka oraz wyrobów stalowych, a także myśli. Z tymi ostatnimi jest najgorzej, bo łatwo o podróbki. Dlatego właśnie myśli potrzebują jakościowo dobrego nośnika. Jeśli ktoś liczy na to, że będzie sprzedawał złote myśli drukowane na tekturze, to w najlepszym razie jest biednym idiotą. Przykro mi.
Niebawem rozpoczniemy sprzedaż I tomu Baśni jak niedźwiedź w nowej edycji. Drżę wprost z niepokoju. Setki osób nagabywało mnie w tej kwestii – dlaczego Baśń jest w broszurowej oprawie? Powinna być w twardej…Proszę Państwa, niebawem sny Wasze staną się prawdą. Już po świętach dostępna będzie Baśń jak niedźwiedź, w twardej oprawie, z okładką projektu Tomasza Bereźnickiego, z 10 barwnymi ilustracjami w środku, drukowanymi na całej stronie, bez żadnych marginesów, z kolorową wkładką zdjęciową. Do tego złota kapitałka i takaż sama wstążka-zakładka. Tom zawiera pięć nowych opowiadań. Cena tego produktu pozostaje niezmieniona i wynosić będzie 40 złotych dla klientów naszego sklepu. Rabat dla pośredników naliczać będziemy od ceny 45 złotych. Uważam, że wyprodukowanie takiej książki w tej cenie to jest prawdziwy wyczyn i jestem z tego bardzo zadowolony. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze i książka będzie się podobać. A jak ktoś chce się dowiedzieć co sądzę o aborcji, albo czy bronił będę ojczyzny, niech poszuka odpowiedzi na te pytania w moich notkach blogowych, bo nie chce mi się powtarzać rzeczy oczywistych.

Zapraszam na stronę www.coryllus.pl oraz do sklepu Foto Mag przy stacji metra Stokłosy w Warszawie. Przypominam też, że 9 kwietnia w Gdańsku odbędzie się mój wieczór autorski, początek o 18.00, miejsce – biblioteka w budynku Manhattan. 24 kwietnia mam wieczór autorski w Białymstoku, a 25 kwietnia w Sokółce. 23 maja planowane jest spotkanie w Częstochowie, wystąpimy ja i Tomek i będziemy gadać o komiksach, ale także trochę o polityce, bo organizatorzy obawiają się, że jak będzie o samych komiksach to ludzie nie przyjdą. No, nie wiem. Mnie się wydaje, że może by przyszli. A wy? Jak myślicie? Na 6 i 7 czerwca zaplanowaliśmy spotkania w Szwajcarii, w zamku w Rapperswilu i w Genewie. Okropnie się boję tej podróży, bo ja wiecie nie podróżuję, a muszę tam jechać samochodem, żeby zawieźć książki.
Na koniec jeszcze raz dołączam nagranie z wieczoru autorskiego w Dęblinie

No i nasze trailery.

  16 komentarzy do “Jak Pereira do Poznania po szfeckim zaborze…”

  1. Komorowski gwarantem bezpieczeństwa komorników, kanarów, kryminalistów i POzostałych kurew 😉

  2. w Rapperswilu mają archiwum Józefa Mackiewicza oraz biurko przy którym pracował

  3. Kilka lat temu Młodzież Wszechpolska urządziła kontrmanifestację aby zablokować marsz równości czy jakąś inną gej-paradę. Doszło do przepychanek. I wtedy pokazali ówczesnego szefa Młodzieży Roberta Winnickiego jak się żalił, że go pedał popchnął albo uderzył. I taki ktoś mówi, że będzie bronił Ojczyzny. Gromadzi 100 tys. ludzi na Marszu Niepodległości i pcha ich na most żeby doszło do tragedii.

  4. Akurat wczoraj czytałem felieton Toyaha z jego pierwszej książki, czyli sprzed lat, w którym opisywał brytyjskiego stolarza, o którym gazety w UK się rozpisywały kiedy umarł. To był zwykły człowiek ale jego mottem była praca na jak najwyższym poziomie, tak aby meble, które on robi były eleganckie, pięknie zrobione, trwałe, szuflady gładko chodziły etc.
    I to jest właśnie dobry i jedyny kierunek tutaj – treść i jakość. To mnie tutaj przyciąga i cieszy. To jest niesamowite obserwować jak wydawnictwo i książki się rozwijają. I nie ma dla mnie nic piękniejszego i pożądanego (w tym temacie) niż dobra książka, przepięknie wydana. Coś co nie tylko pobudza intelekt a i cieszy oko, no i ten zapach farby drukarskiej i papieru.
    Ja nie wiem jakim głąbem trzeba być aby wciskać takie tanie kity o książkach na papierze toaletowym do czytania w tramwajach: zastraszonym – potencjalnym sukcesem bliźniego – głąbem.
    Mamy tak krzywe tory, przynajmniej we Wrocławiu, że mi bardzo trudno jest cokolwiek czytać bez mdłości w tramwaju.

  5. Za produkt tej jakości to nie jest dużo. Dla siebie kupiłbym i o połowę drożej, za 40 zamówię jeszcze jeden w prezencie. Dotychczas kupione pierwsze tomy rozdałem jako prezenty w oczekiwaniu na tą edycję.
    Ile kosztuje egzemplarz z autografem? Czy tylko na spotkaniach autorskich można liczyć na podpis Autora?

  6. Jakosc to podstawa czy to w usluchach czy w informacji jesli sie chce osiagnac sukces. Np. w Irlandi zabronili w solariach dawac ludziom happy hours czyli promocje po naszemu ….. teraz musi byc wszedzie jednaka cena. Znajomy idzie wiec w jakosc uslugi czyli kupuje mocniejsze lampy zeby bardziej pieklo klientow…..bo jak nie piecze to znaczy ze nie dziala.
    Corylus idzie w jakosc informacji i wygladu swoich ksiazek……a wszystko jest opisane dokladnie w ”Jakosciowej teorii informacji M. Mazura”

    PS.
    osobiscie uwielbiam kolor zloty, jedyny kolor ktory mnie upokaja jak sie patrze na niego. Wada to oczywiscie cena.

    Pozdrawiam

  7. Nie, nie tylko, trzeba zaznaczyć w adnotacjach przy zamówieniu, ale zdarza mi się zapomnieć, bo przy wysyłce jest zawsze młyn. Z autografem kosztuje tyle samo co bez.

  8. Cena książki czy cena złota?

  9. tak, i fotel, w którym umarł Henryk Sienkiewicz

  10. Debata o kulturze w wykonaniu „prawicowym” przypomina sceny z filmu „Epoka lodowcowa I”, gdzie ptaki dodo walczą o ostatnie melony. Jak ktoś widział, to pamięta jakie zabawne akrobacje te dodo wykonują oraz jak kończą. I jak tu nie wierzyć intuicji?

  11. 20 tomow, dziel lenina czy stalina oprawne w skore czy cos podobnego, dostepne w kazdej ksiegarni, mozna bylo kupic z przyslowiowa zlotowke…
    kto to czytal? kto kupowal? chyba dla zartu

    w sumie licza sie tylko ksiazki przeczytane, szczegolnie gdy czytelnik wielokrotnie zmienia miejsce zamieszkania… bo dobrze wydane ksiazki sa duzo ciezsze od tych mniej dobrze wydanych…
    co nie ma wplywu na tresc… tresc, niezmiennie, ma w sobie identyczna wage…

    w koncu, jak sie nie ma co sie lubi…

  12. „…wstążka-zakładka…” aż poprawilem sie w fotelu. Mała rzecz a cieszy mnie osobiscie ogromnie, że o złocie to nie wspomne 🙂 . Mam nadzieje że to nie koniec, może jakaś wersja exclusive na zamowienie (skóra w kolorze purpury ze zlotymi literami)

  13. Mizeria jeno.

  14. We Wrocławiu miałem wiekszy kłopot z czytaniem w autobusie, rzucającym na boki i w smrodzie oleju napędowego. Szczególnie 127 czy 144.

    Tramwaje też we Wrocławiu ostro rzucają – jakość by i im się w kierowaniu przydała.

  15. Złoto spadło od dwóch lat.
    Jako prezent dla dzieci polecam złote pieniązki na łańcuszku 🙂
    Takie małe, po 500zł/monetkę.

  16. Czemu Ajwaju piszesz że mizeria, dlatego że książki nie są „zwijane” ? Nie martw się nie musisz ich czytać.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.