Wracałem wczoraj przez cały dzień z Jeleniej Góry, przy koszmarnej zupełnie pogodzie, więc nie doszedłem jeszcze do siebie. Podzielę się więc z Wami różnym refleksjami z tej wycieczki, a także z telewizora, który oglądałem, z braku lepszych zajęć. Nie zawsze bowiem można pójść na spacer, szczególnie, że w górach albo pada, albo wieje.
Odbyliśmy dwa spacery po galeriach handlowych, a w jednej z nich był sklep firmy „Bytom”, przy samym zaś wejściu do tego sklepu było zdjęcie pisarza Szczepana w stroju tak niezwykłym, że aż mnie zatkało. Zdjęcie to umieści pod tekstem Wojtek, jak się obudzi. Wysłałem mu je wczoraj sms-em. Jak powiadam byłem wstrząśnięty autentycznie, albowiem nie potrafię uwierzyć w to, że człowiek, który miał jakieś aspiracje sprzedał je za starego mercedesa i możliwość fotografowania się w sztafażu, który za czasów moich rodziców określało się mianem – jak żydowski gajowy. To jest w mojej ocenie niepojęte. Pisarz, miast stanąć do walki z całym światem, najpierw podpisał serię całą cyrografów, potem wymienił, bezwartościowy całkiem, uścisk dłoni z Lejbem Fogelmanem, a następnie zrobił sobie serię zdjęć, na których wygląda jak ukrywający się w Argentynie gestapowiec, tuż po schwytaniu go przez Mosad. Fotografie zaś prezentowane przez izraelskie gazety pochodzą wprost z epoki pieców i są popisane wyrazami szyderczymi i demaskatorskimi. Nie mam słów, by to opisać. Współczuję jego matce, musi to przeżywać naprawdę głęboko.
My zaś dzięki pisarzowi Szczepanowi dowiadujemy się co jest miarą sukcesu literackiego w Polsce, jeśli człowiek nie wywodzi się z odpowiednich środowisk. No, a Szczepan się nie wywodzi i jest do tego mało przekonujący. Jako pisarz prawicowy męczył się bardzo i przeżywał swojej niespełnienie. Kiedy więc pojawiła się możliwość zmiany drużyny, zgodził się bez wahania, albowiem uznał, jak wszyscy grafomani i oszuści, że poziom czytelników w Polsce wyznaczony jest przez jego beztalencie. A to nieprawda. Jeśli ktoś czuje się niezrozumiany, albo niedoceniony, to nie znaczy, że jest genialny. Tak jest w dwóch przypadkach na tysiąc. Jeśli ktoś czuje się niezrozumiany i niedoceniony, to znaczy, że błądzi, nie ma nic do powiedzenia, jest wtórny, nachalny i głupi wreszcie. No i najważniejszej – ambicja nie pozwala mu przyjąć tego faktu do wiadomości, a więc szuka potwierdzenia swojej wyjątkowości i potwierdzenia swoich najczarniejszych przypuszczeń co do czytelników, którzy – w jego ocenie – wszyscy jak jeden są durniami. I takie potwierdzenie zaraz znajduje, albowiem rynek książki, który jest rynkiem propagandy serwowanej w okolicznościach kameralnych, zawsze pozytywnie odpowiada na lamenty takich istot. I podsuwa im jakieś charyzmaty, które mają podnieść ich znaczenie. Na przykład wyroby firmy „Bytom”, które na niektórych ludziach wyglądają naprawdę dobrze, ale nie na wszystkich. Co było do okazania.
Prócz spacerów po galeriach handlowych oglądałem także telewizję. I w tej telewizji pokazywali program o książkach, prowadzony przez Maksa Cegielskiego oraz Agatę Passent. Lansowano zaś jakąś poetkę, której nazwiska nie pamiętam. Jedno w jej wypowiedziach rzuciło mi się w oczy. Poetka jest lewicowa i postępowa, ale nie może się powstrzymać od pisania o przemijaniu i śmierci, a opowiada o tym tak, jakby miała żyć wiecznie. Wtóruje jej Agata Passent, która – kiedy przychodzi do tej gawędy o śmierci i przemijaniu – uśmiecha się szeroko i aż przebiera nogami, tak jej się to podoba. Poetka napisała też wiersz, w którym wyjawia iż marzy o tym, że zakochał się w niej Pan Jezus i porzucił dla niej Kościół. I to mnie nieustająco zdumiewa. Ja to się dzieje, że ci wszyscy lewicowi literaci nie mogą przestać myśleć o śmierci, najczęściej o śmierci innych, a jeśli już o własnej to w taki sposób, jakby chodziło o tort czekoladowy, i o Kościele. Czy nie można napisać wiersza albo książki o czymś innym? Pewnie można, ale trzeba mieć na to zlecenie. No, a innych zleceń niż na Kościół specjaliści od formatowania rynku nie dają. Lepsza od Passentowej, była chyba tylko Justyna Sobolewska, która cytując jakiegoś geniusza, wyznającego w swojej prozie iż nie lubi ludzi, o mało nie wzleciała w powietrze z zachwytu. I to jest dość charakterystyczne. W jednej zakochał się Pan Jezus, druga uważa, że jak ktoś nie lubi ludzi, od razu musi być geniuszem.
Potem wyszła Grochola i gawędziła z Maksem. Lansowała książkę Tochmana o Kambodży, gdzie panują upiorne warunki w szpitalach, a wszystko przez to, że rządził tam Pol Pot i jego monopartia. No i po wygłoszeniu tych słów, Grochola odwróciła się do kamery i powiedziała – tak właśnie się dzieje, kiedy rządzi jedna partia. Oni nie są w stanie się powstrzymać, albowiem cała ich aktywność służy tylko temu, by emitować antykościelne i antykaczyńskie komunikaty. No i żeby czynić to nie wprost, ale w sposób znamionujący kulturę, oczytanie, wyższość intelektualną i taką wiecie, wewnętrzną i zewnętrzną elegancję. I to im się nigdy nie udaje, co widać na przykładzie pisarza Szczepana.
Jaki my tutaj możemy wyciągnąć z tego wszystkiego wnioski? Proste. Żadna polemika serio nie ma najmniejszego sensu. Żadna próba wymiany poglądów czy jakiejkolwiek rozmowy nie ma najmniejszego sensu. Jeśli ktoś sądzi, że zostanie literatem, albo poetą, ponieważ wyłoży na stół brylanty swoich myśli i uczuć, a krytyka w osobach wymienionych tu istot, to dostrzeże i doceni, ten musi się leczyć i to natychmiast. To są ludzie wyznaczeni do emitowania treści propagandowych. Oni nie mogą nawet prowadzić dyskusji między sobą, to znaczy Passentowa i Max nigdy nie zaproszą do swojego programu Szczepana, to samo z Sobolewską. Mogłoby się wtedy okazać, że ktoś został zdegradowany i byłby wielki ambaras. Chodzi o to, by w maksymalnie cichych i ugrzecznionych okolicznościach sączyć te jady wprost do serca czytelników. Jakie tam zresztą jady, to jest zawyżona ocena. Te idiotyzmy po prostu. Jeśli widzimy, że ktoś ze sobą rozmawia na jakieś tematy, mamy 100 procent pewności, że to ustawka. Taka jaka co tydzień odbywa się w programie prowadzonym przez Ogórkową i Łęskiego. Czy to znaczy, że w ogóle nie można z tymi ludźmi prowadzić żadnego dialogu? Albo, że w nie ma żadnego sposobu na to, by zmusić ich do artykułowania innych niż opłacone komunikatów? To się jeszcze okaże. Mam nadzieję, że niebawem.
Na dziś to tyle, przypominam, że w dniach 6-8 marca jestem na targach w Poznaniu
Sławnym (pisarką, polityczką …) się zostaje nie wtedy jak pies cię pogryzie tylko wtedy jak ty pogryziesz psa ☺
Ciężkie jest życie pisarza, Szczepan dorabia jako manekin ☺
Na stronie można jeszcze obejrzeć Chyrę, Seweryna, Olbrychskiego i innych.
Na stronie oczywiście firmy „Bytom”.
Kiedyś koleżanka namówiła mnie na oglądanie „Korony królów” a chodziło jej o pokazanie mi reakcji społeczności krakowskiej na pomówienia rozsiewane przez księcia Opolczyka mające oczernić królową Jadwigę.
Schemat był taki jak i dziś możemy obserwować:
– wspólnota interesów (jakieś centrum mające interes w rozsiewaniu propagandy, 500 lat temu był to wspólny interes Opolczyka i Habsburga – władza: dla jednego namiestnikostwo na Rusi, dla drugiego korona polska);
– zlecenie wykonania, czyli osoby do rozsiewanie plotek, potrzebna kasa, osoby na różnych poziomach, najlepiej zacząć od plebsu, W tamtych czasach to był stajenny, goście w karczmie, kupcy na targowisku i wędrowni aktorzy, dziś takie Grochole, Szczepany itp,a z niższych warstw społecznych takie „Rude” i im podobne czasami z czarnymi parasolkami, konieczne też kabarety strasznie śmieszne gdzie gawiedź (w wakacyjnych kabaretonach) reaguje wdzięcznie nie zauważając że śmieje się sama z siebie, że jest rozgrywana i przez kabareciarzy, gadające głowy w telewizornii i przez treści filmowe, książkowe i gazetowe i … jak widać od wielu lat … nic nowego pod słońcem…
– następny etap to oczekiwanie na szybkie efekty, czyli na eliminację „wybranej osoby”, przez doprowadzenie do odwrócenia się najbliższej społeczności i tej dalszej gromady, która zna tylko plotki.
A najśmieszniej jest wtedy kiedy rozsiewanie propagandy wyraźnie mija się z prawdą i trwa za dłuuuugo. Ci zaangażowani do robienia czarnego pijaru stają się bezradni, robota się sypie, propaganda nie działa, czarny pijar sie rwie i i zostaje tylko ręka w naczyniu nocnym..
Tak mi się skojarzyła wspólnota interesów Opolczyka i Habsburga w zrobieniu antykrólewskiej propagandy, ze współczesnością: Grocholami, Szczepanami, i setką innych .
http://aliasmegasklep.blogspot.com/2019/12/pisarz-szczepan-twardoch-w-reklamie.html
Skoro żadna polemika nie ma sensu (z czym się oczywiście zgadzam), to co zrobić z wszystkimi dalszymi znajomymi, bliższymi znajomymi, kumplami, no i z rodziną? Zostawić ich, zmienić, potakiwać im, milczeć, omijać tematy? Te pytanie mnie męczy od dawna. Jestem za słaby, by pozbijać ich merytorycznie jak czarne pionki; oni są, istnieją wokół mnie, ględzą, wspierają się wzajem, budują te swoje konstrukty z importu i po prostu nikt im nie podskoczy. A na wielu z tych ludzi mi zależy i nie mam prawa ich olać i sobie pójść…
Mnie nie martwią tak, jak Gospodarza, faktyczne kanały dystrybucji globalnej. Mam swoje poletko do obrobienia i jestem w zasadzie bezsilny. Jedyne, co mi pozostaje, to tekst w sobotę wieczorem: „Ok, to już naprawdę ostatnia kolejka, bo jutro do kościółka, rozumicie, muszę być w stanie…”
Też nie daję rady. Z szyderą na knajackim poziomie nie sposób walczyć, by się nie poharatać.
Modeling
a co on taki antyreklamowy, można być twarzą domu modowego, ale z taką ponurą fizys? jak dla mnie to jest odstręczający, choć produkty „Bytomia” cenię.
ten kloszard to szydera z dżentelmena – czy tak?
Ja mam bardzo prostą receptę na kontakty z bliższą i dalszą rodziną. Unikam wszystkich kontrowersyjnych tematów, grzecznie słucham, ale nie podtrzymuję rozmowy. Wiem, że nikogo nie przekonam do moich poglądów, więc nawet nie próbuję. Jedyne co mogę zrobić to odpowiednio wychować własne dzieci.
Po prawej gajowy. Po lewej jego wzory.
Jestem za słaby, by pozbijać ich merytorycznie ☺
Po pierwsze nie walcz ze wszystkimi naraz
Po drugie wybierz czas i miejsce walki
Po trzecie wybierz temat wałkowany w SN ☺
Mam tak samo. W zeszłym sezonie od rana kaszlali bo smog, od niedawna już w drzwiach oświadczają: „Boże! Ale inflacja!” No i co robić?
Ja już tak długo to ćwiczę, że chyba mogłabym napisać podręcznik savoir vivru pt: „Jak nie podtrzymywać rozmów” 🙂
Mickiewicz o polskim gajowym – aktualne
A mnie się wydawało, że Gajowy może być tylko jeden 🙂
Kaszlaki jedne 🙂
A ha
„Żadna próba wymiany poglądów czy jakiejkolwiek rozmowy nie ma najmniejszego sensu.”
No niestety muszę się zgodzić. Trwale sformatowane mózgi, wypełnione alogicznymi algorytmami, są całkowicie odporne na zanurzenie w przejrzystej, krystalicznej myśli, strumieniu łagodnej perswazji czy cierpliwej argumentacji.
„Jeśli ktoś sądzi, że zostanie literatem, albo poetą, ponieważ wyłoży na stół brylanty swoich myśli i uczuć, a krytyka w osobach wymienionych tu istot, to dostrzeże i doceni, ten musi się leczyć i to natychmiast.”
Tu też prawda, poleją kwasem i posypią siarką, ale mimo wszystko jak ktoś ma te klejnoty, to niech wykłada 🙂
https://www.youtube.com/watch?v=D7VOewRR5Lk
pojawią się jeszcze inne opowieści z Ukrainy
Moja rada: pozostawić towarzystwo we własnych oparach. Szkoda życia. Strzepać kurz z butów jak św. Paweł i iść dalej. Na świecie jest wciąż dużo ludzi dobrej woli i z olejem w głowie.
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.