Powiem Wam szybciutko i zaoszczędzicie na kursach w Civil Defence. Obserwuję czasem różnych prepersów, czyli ludzi demonstrujących głębokie znawstwo niszowych tematów. Oni wiedzą, którego grzyba można zjeść z tych rosnących na drzewie, mają specjalne noże na różne okazje, a także gdzieś tam pokopane ziemianki i spakowane ze trzy plecaki ewakuacyjne, każdy w innym miejscu, żeby można było w różnych okolicznościach dotrzeć do nich i skorzystać ze zgromadzonego tam dobra. No i najważniejsze – przedostać się z tym dobrem w strefę bezpieczną. Większość tych ludzi to zwykłe świry, część to sprzedawcy gadżetów, a kolejna część do spryciarze. Ci ostatni, w mojej być może błędnej ocenie, doszli już dawno do wniosku, że o żadnym przetrwaniu nie może być mowy, a oni, w razie konfliktu będą się po prostu zajmować rabunkiem słabszych i gorzej zorientowanych niż oni. Nikt przecież nie jest na tyle głupi, by wierzyć, że przetrwa w lesie kilka tygodni jedząc konserwy i nie paląc ogniska. Bo ja rozumiem, że takie ognisko w grę nie wchodzi. Ściągnie bowiem zaraz prepersowi na łeb hitlerowców czy tam ruskich, czy kto będzie tym okupantem. Każdy też doskonale rozumie, że wobec takich technik noktowizyjnych jakie mamy, ukrywanie się w lesie to czysty idiotyzm. Schować można się tylko w mieście, czyli tam, gdzie jest dużo źródeł emisji ciepła i światła. No, ale miasta w strefie konfliktu będą zapewne ewakuowane. Bo jeśli nie będą żadne szkoły przetrwania nam nie pomogą, trzeba szykować się na śmierć, albo na kolaborację, żeby przetrwać. Można oczywiście gromadzić zapasy, ale jest ryzyko, że jak to zauważy życzliwy sąsiad, a podejrzewa nas on jeszcze o to, że kolaborowaliśmy wcześniej z PiS-em, na pewno szlag trafi nie tylko nas, ale także nasze zapasy. O czym więc w ogóle mowa? Drogi za granicę i lotniska będą poblokowane, jak to nam już rzekł ekspert. To samo będzie z dworcami. Każdy więc zostanie zmuszony do siedzenia na tyłku lub ewakuowany. Nie wiadomo gdzie, ale raczej nie za granicę, albowiem w razie konfliktu nasi życzliwi sąsiedzi od razu ujawnią wobec nas różne pretensje. Pierwsi nie będą bynajmniej Niemcy, jak się wydaje wielu, ale Czesi. Słowacy będą następni w kolejności, ale nie pospieszą się, bo wiedzą, że i tak wszyscy Polacy będą próbowali się ewakuować przez ich teren. Przygotują więc pułapki u siebie, na podwórkach.
Wobec takiej sytuacji pozostanie nam wierzyć w to, że dowódcy operacji obronnych i rząd wiedzą co czynić. Choć raczej będzie jasne, że nie mają o tym pojęcia. Po co więc jest to całe gadanie o przetrwaniu w razie konfliktu? Po to, by umożliwić rządowi i ludziom naprawdę myślącym o przetrwaniu ucieczkę w naprawdę bezpieczne miejsca. Po to jest to gadanie, by wyselekcjonować grupę, która nie ucieknie, ale będzie przekonana, że może przetrwać na miejscu, jeśli zachowa pewne zasady. I tym samym osłonić ucieczkę tamtych.
No to lecimy – jakie zasady obowiązują na wojnie? Najważniejszą zasadą jest zachowanie hierarchii, a ta przechodzi na cywili wprost z wojska. I każdy kto oglądał kiedykolwiek wojenne filmy wie o czym mówię. Najważniejszym filmem mówiącym o przetrwaniu w czasie wojny jest obraz zatytułowany „CK dezerterzy”. Tam sprawy są wyłożone kawa na ławę. Żeby przetrwać w czasie wojny trzeba reprezentować porządek nadrzędny, którego nie ima się wojenny chaos. I należy mieć też do dyspozycji grupę zdecydowanych współpracowników. W filmie tym widzimy co prawda jednego człowieka, który postawił na przetrwanie w pojedynkę, ale jest to wyjątek potwierdzający regułę. Myślę, o tym czeskim podoficerze, granym przez doktora Błażeja, z serialu „Szpital na peryferiach”, który jeździł po kraju z medalem za odwagę, w poszukiwaniu jakiegoś oficera, co ten medal dostał, ale nie można było go znaleźć. I na tym polegał jego sposób na przetrwanie. Jeśli się głębiej nad tym zastanowimy, zrozumiemy, że owo przetrwanie możliwe było jedynie w obrębie dworców. Gdyby ten pan udał się gdzieś w miasto, nie uchowałby się na pewno. Mógłby spotkać tam jakiegoś bardziej zdecydowanego wojennego prepersa, przebranego za żandarma, na przykład, albo większą ich grupę. Ewentualnie oszalałego jakiegoś oficera, albo wręcz kogoś, kto znałby tego poszukiwanego przezeń bohatera. Dworzec jednak jako środowisko przyjazne dezerterowi nie wydawał się przecież w końcu taki zły. Na pewno był lepszy niż fragment lasów państwowych współcześnie. Na dworcu był bufet, podawali piwo i golonkę z chrzanem, a pociągi zawsze jakieś podstawiano. Reprezentowanie jednak wyższego, górującego nad wojennym porządku, w pojedynkę pozostaje ryzykowne. Główni bohaterowie filmu działają w grupie, co bynajmniej nie chroni ich przez złymi przygodami. Zacznijmy jednak od początku. Zachowują się oni tak, jak będą się w czasie konfliktu na naszym terenie zachowywać prepersi spryciarze – zaczynają od rabunku. Najważniejszą bowiem rzeczą w czasie wojny nie są konserwy i noże w dziesięciu rodzajach, ale pieniądze i dokumenty. Najpierw więc zabierają gotówkę jakiemuś wracającemu z burdelu nieborakowi, potem kradną dokumenty ścisłego zarachowania, a do tego jeszcze – bezwiednie – robią próbę generalną przed ucieczką, to znaczy rozbrajają posługującego się fałszywym paszportem tajnego agenta. Potem dopiero ruszają w trasę. Co jest ich celem? Przetrwanie. Innego celu nie mają, albowiem nie mogą go mieć. Nie przedostaną się przez żadną granicę, nie zrzucą mundurów, albowiem to ich doprowadzi wprost przed sąd polowy. Jedyne co mogą zrobić, to udawać reprezentantów wyższego porządku, w ich przypadku, wojennego prawa. Mają dokumenty opiewające na konwojowanie dezertera do miejsca, gdzie ma być osądzony. Na co liczą? Że wojna skończy się, zanim im skończą się druczki. Mamy więc w tym wszystkim rys tragizmu. Sytuacja jest napięta, ale inna być nie może, w końcu trwa wojna. Przypomnijmy jeszcze raz – przetrwanie na wojnie możliwe jest tylko w tym wypadku, kiedy wróg nie zajął kraju. Bo jeśli zajął jesteśmy zdani na jego łaskę i niełaskę, a działania wojenne podejmowane przez cywili kończą się zawsze tragicznie. No i pozostaje nam mieć nadzieję, że kiedy nasz rząd, wszyscy dziennikarze, eksperci od geopolityki i szkoleń przetrwania, z odpowiednimi papierami i pełnymi portfelami, znajdą się za granicą, nie wydadzą nam, pozostałym w kraju rozkazu walki na śmierć i życie. Choć pewności mieć nie możemy. Bo wtedy będzie po nas. Jak do tych wariatów co zechcą robić partyzantkę w lesie dołączy drugie tyle prowokatorów zwerbowanych przez okupanta, nawet psy podwórzowe nie przetrwają. Zostaną do prowadzone przed sąd polowy, za niewłaściwe szczekanie, a ten, kto je aresztował odbierze nagrodę w kartkach na żywność. Po zakończeniu zaś okupacji będzie brylował w telewizjach, czy co tam wtedy będzie, i opowiadał, jak przetrwał najgorsze dzięki swojemu uporowi, bezkompromisowości i kursom w Civil Defence. Widzowie zaś, ściągnięci na tę okoliczność, z terenów, gdzie noga okupanta nie postała, będą ze zrozumieniem kiwać głowami.
Wróćmy jednak do meritum – należy działać w grupie. To zwiększa szanse przetrwania. A do tego grupa nie powinna mieć charakteru li tylko lokalnego. Powinna być zakotwiczona gdzieś na zewnątrz. I mieć pewność, że owo zakotwiczenie będzie pewne, a człowiek który je obsługuje – lojalny. Może się bowiem zdarzyć tak, że grupa powstanie tylko po to, by w krytycznym momencie uratować łącznika, podejmującego jakieś swoje ryzyko. Czyli zajmującego się rabunkiem i wojennymi wyłudzeniami po prostu. Raczej jest jasne, że ludzie spoza struktur urzędniczych i wojskowych, czyli tacy jak ja, nie przetrwają. Tylko tamci bowiem będą mieli możliwość zaopatrzenia się w stosowne, dziś plastikowe lub elektroniczne, charyzmaty pozwalające im bezpiecznie przemieszczać się z miejsca na miejsce, czekając na zmianę sytuacji. Reszta pozostanie tu gdzie jest. I co będzie robić? Myślę, że odmawianie różańca, nie jest takim złym wyjściem. Zjeść zaś można zawsze ryby, które dziś, na szczęście są w każdym rowie i stawie. Potem psy i koty, na koniec może tego sąsiada, co nas podejrzewał o kolaborację z PiS-em. No i najważniejsze – czekając spokojnie na rozwój sytuacji na frontach, będziemy mieli dużo czasu na czytanie książek. A wydawnictwo Klinika Języka co kilka tygodni wypuszcza nowy tytuł. Ostatnio, nie wiem czy wiecie, wydali „Żywot świętego Dominika”.
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/zywot-sw-dominika/
Mają też fajną promocję
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/basn-jak-niedzwiedz-socjalizm-i-smierc-tom-i/
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/hipolit-korwin-milewski-wspomnienia-tom-i/
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/zaginiony-krol-anglii/
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/zabojczyni-leon-cahun/
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/przygody-kapitana-magona-leon-cahun/
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/ryksa-slaska-cesarzowa-hiszpanii/
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/i-co-kiedys-bylo-fajniej/
No, a w maju organizują konferencję w świetnym miejscu, w sam raz nadającym się do przetrwania
https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/udzial-w-12-konferencji-lul/
Mają też jednak różne zobowiązania i czasem proszą czytelników o wsparcie. Nie dla siebie rzecz jasna, ale dla naprawdę potrzebujących. No, a kto z serio myślących o przetrwaniu w czasie wojny nie pomógłby potrzebującym!? A nóż sam znajdzie się kiedyś w podobnej sytuacji…
https://zrzutka.pl/fymhrt?utm_medium=mail&utm_source=postmark&utm_campaign=payment_notification
Dzień dobry. Zasadniczo się zgadzam, ale też robię sobie taki test – który to z tych wymienionych elementów nie występuje już obecnie. I wychodzi mi, że formalny zakaz poruszania się. Faktyczne ograniczenia jak najbardziej istnieją a do ich realizacji służą plastikowe charyzmaty, których posiadanie przy sobie jest praktycznie przymusowe, a różne muski pracują już nad ich wszczepianiem na porodówkach. Wobec tego przydatność tych kursów przetrwania jest zerowa, no, może poza ich sprzedawcami, oni też mają plastiki i plany podróżnicze. Ja poleciłbym – jak Pan zupełnie – komunikację wewnątrz grupy, której częścią się czujemy. I na skalę ponadnarodową nawet. Nie może w tej grupie zabraknąć towarzyszy bułgarskich, oni to bowiem, po różnych zmianach organizacyjnych na styku imperiów są największym na świecie producentem kałachów. Sprzedają je w Stanach po 10 baksów jako jednorazówki do postrzelania. Cóż, jakość to jakość, to nie Schmeisser jednak, ale odkąd ten skompromitował się pod Stalingradem – kałach górą. I sąsiedzi nam nie straszni, jakieby druczki nie przynosili. Tylko pestek trzeba mieć pod dostatkiem, ale to już każdy musi sam wymyślić. Darz bór…
Kurtka na wacie, nie znałem tych rewelacji
– ludzie, Panie Gabrielu, wiedzą wszystko. Tylko trzeba mieć do nich cierpliwość a i narzecze warto znać pobieżnie… 😉
Głos do dyskusji na szkole nawigatorów. Za darmo są na YouTube filmiki, z początku najazdu na Ukrainę, jak ludzie próbowali uciekać z Chersonia i Charkowa. Do tej pory pamiętam jeden, na którym rodzina próbowała wyjechać samochodem z miasta. Samochód został ostrzelany, kierowca wybiegł z rękami w górze i od razu został zastrzelony a kobietę i dziecko zaciągneli do okopu.
nie bardzo zrozumialem ” a rozne muski pracuja nad wszczepianiem…” o co dokladnie chodzi z tymi plastikami w porodowkach?
Babcia Havrankova miała 3 nocniki – jeden czerwony, jeden niebieski i jeden zielony, a i tak zesra….a się na schody.
Nie chcę się wymądrzać, ale jest też dobra wiadomość – wszyscy i tak – koniec końców – musimy kiedyś umrzeć.
Łącznie z oprawcami.
Więc nie należy przesadzać z tym prepersowaniem.
CK Dezerterów ciągle powtarzają i chyba nawet byli w zeszłym tygodniu. Podejrzewam,że głównym problemem nie będzie tylko brak jedzenia a wody i prądu. Pomijając miasta to nawet w miasteczkach i na wsiach woda jest z wodociągów. Jak nie będzie prądu to wodociągi przestaną działać. Jak ktoś ma studnię to warto by tę wodę przegotować a nawet gaz w butli się skończy (nie ma prądu nie ma gazu z gazociągu a i kuchenka na prąd nie będzie chyba chciała działać). A kto teraz ma piec kuchenny na drewno ? I kto ma jeszcze rodzinę na wsi mającą kawałek pola (który uprawia) , kilka krów, świń i kur ? I czy będą oni gotowi podzielić się jedzeniem ?
Podejrzewam, że jeśli spełni się czarny scenariusz to rząd na uchodźstwie będzie apelował o walkę z okupantem. I będzie wysyłała cichociemnych z zadaniem budowania Państwa Podziemnego, partyzantki i ogólnonarodowego powstania.
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.