cze 072024
 

Z wczorajszego tekstu aflatoola/betacoola dowiedzieliśmy się, że zanim w Polsce pojawił się humanizm uosobiony przez Filipa „Kallimacha” Buonacorsiego, polityka krajowa była narzędziem etyki. To jest wstrząsająca konstatacja, która prowadzi nas wprost do stwierdzenia, że dwór był wzorem dla poddanych. Moralność zaś, nawet jeśli poddawana próbom ciężkim, nie mogła wizerunkowo ucierpieć. Po wprowadzeniu humanizmu nic już nie było takie samo. Władza króla Kazimierza nie uległa widowiskowej deprawacji, bo sam król miał już swoje lata, a królowa była zmęczona licznymi porodami i raczej „nieurodna”. No, ale pozostawali synowie, wdzięczny obiekt starań humanisty z Florencji, który bardzo chciał uczynić z nich istoty nie tyle potworne, co powolne swojej władzy i władzy swoich mocodawców. Czyli, w mojej ocenie, żydowskich bankierów ze Stambułu. My nic o tym nie wiemy, albowiem odpowiedzialność Kallimacha na polską politykę i jej dramaty, pozostaje ukryta przed naszymi oczami. Jest ona ukryta za parawanem humanizmu, który jest głównym fetyszem politycznym do czasów dzisiejszych. Ten humanizm od samego początku był wynaturzeniem i złem, ale został przejęty przez protestantów i Niemców w ogóle, a następnie wprasowany w polską historię na stałe. I od tego momentu, każdy, pardon, skurwysyn, złodziej i łachudra, rozpoczyna swoją karierę od zadeklarowania wiary w wartości określane jako „humanistyczne”. Humanizm był też ważnym przełomem, bo mam wrażenie, że od czasów kiedy się pojawił, jakości określane ogólnie jako „zagraniczne”, mają w umysłach Polaków przewagę na jakościami „krajowymi”. Te jakości zagraniczne zawsze są tym samym czym były za czasów Kallimacha – instrukcjami bankierów dla władzy lokalnej. Ci bankierzy reprezentowali interesy nie swoje, ale organizacji politycznych i plemion, które ich wynajęły, czyli dworu cesarskiego i Turków. Kiedy skonstatujemy powyższe, od razu znamy odpowiedź na pytanie – co należało zrobić żeby uwolnić się od tych „instrukcji”? Otworzyć własny bank i własny ośrodek emisji pieniądza. No, ale to było niemożliwe, bo pieniądzem rządziła Florencja, turecka ekspozytura na terenie Italii, głosząca i promująca ten cały humanizm. W takim razie należało związać swój system finansowy z konkurencyjną organizacją. I to właśnie w Polsce nastąpiło, ale nie jesteśmy w stanie wskazać momentu kiedy dokładnie. Kiedy dokładnie Polska i Litwa oparły się ostatecznie, aż do swojego pierwszego upadku w roku 1648 o system bankierski wenecki. Myślę, że stało się to w chwili, kiedy ze studiów w Italii powrócił Jan Zamoyski. Czy on do końca rozumiał jaką rolę pełni? Tego stwierdzić nie sposób. Nie sposób jednak odrzucić tezę, że Polska była częścią systemu weneckiego.

I teraz przejdźmy płynnie do czasów dzisiejszych. Kiedy napisałem, że należało stworzyć własny ośrodek bankierski, pomyślałem o Danielu Obajtku i o tym, że powinien się on bardziej pilnować. Ludzie bowiem prości, nawet bardzo oddani sprawie PiS, zaczynają go uważać za szkodnika. Wszystko dzięki zmasowanej propagandzie w sieci i w nowym TVP. Propaganda ta to nowy przejaw humanizmu, którego nie sposób się z naszej politycznej rzeczywistości pozbyć. Ci sami ludzie pytają siebie nawzajem: kiedy Kosiniak poda się do dymisji?  I kiedy do dymisji poda się jego zastępca Paweł Zalewski, humanista tak wybitny, że nie odróżnia gdzie ma głowę, a gdzie, pardon, dupę. Na pytanie bowiem dotyczące śmierci żołnierza dźgniętego nożem przez bandytę na granicy odpowiada – byłem na wczasach. W głowach Polaków, jak widzimy, władza nadal jest narzędziem etyki i oczekują oni od władzy, także tej obecnej, że rozwiąże ona ich problemy zgodnie z zasadami tej całej etyki. Czyli, że posadzi Obajtka, ale także zdymisjonuje Kosiniaka i Zalewskiego. Nic takiego się oczywiście nie stanie, to znaczy co do Obajtka nie byłbym pewien, ale moim zdaniem Kosiniak nigdzie nie odejdzie, a jeśli już to zastąpi go jeszcze większy humanista. Na pewno zaś nie odejdzie Bodnar, którego rola jest znacznie istotniejsza niż rola Kallimacha przy dworze Kazimierza Jagiellończyka.

Wszyscy bowiem, prócz Bodnara, manifestują swój humanizm, poprzez demonstrację różnych chęci, nieważne – dobrych czy złych – właściwych dla danego momentu. Możemy więc uznać, że humanizm = mądrość etapu. Bodnar zaś idzie dalej i wszczyna postępowania czyli działa. Jest więc niezbędny obecnej władzy.

Wróćmy teraz do tekstu Wojtka, w komentarzu pod nim wskazałem, że metodologia istnienia w polskiej polityce, już od czasów humanizmu, polega na tym, by ignorować okoliczności i zajmować się wyłącznie pozorami. Te bowiem są bezpieczniejsze i poparte instrukcjami z zagranicy. Jeśli mamy agenta sułtańskiego, który w swoim dziele otwarcie głosi pochwałę skrytobójstwa, a sam ma na koncie nieudany zamach na papieża, to lepiej trzymać z nim, zwłaszcza, że popiera go król, niż coś tam pieprzyć o jakichś okolicznościach. Okoliczności mogą być takie, albo śmakie, ale jak człowiek wypije wino z arszenikiem to robi się sztywny i żadnych komunikatów już nie emituje.

Dziś cała polska polityka ignoruje okoliczności, bo te jawnie już wskazują na to, że proces likwidacji państwa wszedł w kolejną fazę. Lepiej więc tego nie widzieć. Wszyscy jak pijani płotu trzymają się instrukcji z zagranicy, bo wierzą, że dzięki temu ocaleją. W przekonaniu tym utwierdza ich wysokość kwot jakie są angażowane w utrzymywanie ich na pozycjach. Ludzie, nawet z pozoru inteligentni, naprawdę myślą, że pieniądze które dostają za nic, należą do nich i dzięki nim ocaleją. Nie wiem ile razy cytowaliśmy tu ś.p. Aleksandra Gudzowatego, który powiedział, że nie po to się ludziom płaci duże sumy, żeby ich nagradzać, ale po to, żeby ich dyscyplinować. Kiedy zaś projekt obejmujący swoim zakresem owo dyscyplinowanie się zakończy, stanie się to, co opisał w swoim dziełku jeden z największych polskich humanistów – Jan Kochanowski – dosyć naśmiawszy się naszym porządkom, wemkną nas w mieszek, jako czynią łątkom.

Ten etap jeszcze przed nami. Polska w XVI wieku ocalała, bo dwóch bandytów pobiło się o wpływy na jej terenie i przyszła oferta z kolejnego ośrodka emisji złotej monety obiegowej. Jak będzie dzisiaj? Wczoraj po Grodzisku łaził ze swoimi ludźmi Michał Kobosko, którego nazywają agentem amerykańskim. Jeśli to prawda, to chyba tylko dlatego jest on tym agentem, że w USA potrafią poprawnie wymówić jego nazwisko. Nie sprawia ono kłopotów. Pan Kobosko w Grodzisku rozdawał – poprzez odpowiednio przebranych ludzi – ulotki i kawę, przy której – jak mniemam – miał zamiar gawędzić z wyborcami i poruszać ważkie problemy z ich życia. Słowem – chciał trafić do człowieka, jak prawdziwy humanista.  Zamachałem gwałtownie rękami kiedy się do mnie zbliżyli. Nie miałem zamiaru pić kawy z Koboską (Koboskiem?). Na razie – na szczęście – nie ma takiego przymusu. Humanizm jednak nie bierze jeńców i w przyszłości należy liczyć się z tym, że pewne zachowania będą wymagane lub narzucane przymusem.

Na koniec chciałem jeszcze wskazać projekt, który jest jako całość i jako idea uosobieniem tradycji humanistycznych w Polsce. Chodzi oczywiście o program „Sprawa dla reportera” prowadzony przez Elżbietę Jaworowicz. O tym, że jest to projekt głęboko humanistyczny świadczy, przede wszystkim jego trwałość. Rozumiana także w ten sposób, że żadne szyderstwa, demaskacje i krytyki nie imają się tego formatu. Choć jawnie degraduje on człowieka, a wynosi na piedestał ludzi posiadających legitymacje humanisty. Czyli kogo? Rutkowskiego, na przykład. Albo jakichś artystów z bożej łaski wyśpiewujących kuplety o miłości. Osoby te wskazują pokazywanym przez panią Jaworowicz, prostym ludziom, jak mają żyć. Choć jasne jest, że nikt, z różnych względów, ich drogą nie podąży. Nie ma to znaczenia, bo istotą humanizmu wyrażoną w tym programie jest demonstracja dobrych chęci. Także chęci ostatecznego zdegradowania człowieka jako takiego, co jest głównym celem humanizmu od chwili kiedy Kallimach próbował zabić papieża Pawła II.

Tak, jak wskazałem ostatnio, program ten jest tylko koncentracją patologii widocznych w polskiej polityce. Nie od wczoraj bynajmniej. I tu i tam celem jest degradacja pojedynczego istnienia i podporządkowanie go nierozpoznanym jakimś celom. W programie Jaworowicz być może chodzi o reklamę adwokatów, detektywa Rutkowskiego i samej Jaworowicz, ale to tylko jedna z możliwych opcji. Moim zdaniem tak wygląda przedsionek piekła – ludzie idą tam, by dobrowolnie robić z siebie durniów, a potem wspólnie bawić się z diabłami, które ich w ten dół wciągnęły. Tak samo wygląda twitter i wszystkie formaty komunikacyjne w sieci.

Na dziś to tyle. Jadę do Krakowa, bo jutro konferencja. Będę miał ze sobą książki, ale wszystkiego po trochu. Także końcówki nakładów, również dawno nie widziane.

  17 komentarzy do “Jak to wszystko pospinać czyli polityka narzędziem etyki”

  1. Polski żołnierz na granicy ma tyle do powiedzenia, co granatowy policjant za okupacji.

  2. Bodnar pochodzi podobno z rodziny ukraińskiej. To by sporo tłumaczyło w jego działaniach, mam na myśli antypolskość, antykatolicyzm.

  3. Dzień dobry, Ano właśnie. Clou całej sytuacji to stwierdzenie, że Polska przetrwała, bo bandyci się o nią pobili. Wtedy, kiedy się dogadali – jednak została podzielona. Dlatego, kiedy już jest się praktycznie związanym w kij ścierwem leżącym przy ogniu i czekającym na to, który ze zbirów wygra i się posili – strategia fundamentalna to wykorzystanie momentu i ugryzienie w łydkę silniejszego, żeby choć przedłużyć status quo. Ba, ale który to? Po to właśnie czyta się książki. Jak już bowiem zostało tu powiedziane – nic nie jest tym, czym się wydaje. A pisane Ezopowym językiem przypowieści niosą ślady informacji prawdziwej i użytecznej. Te, które mówią wprost – raczej do nas nie dotrą. Leżą pod kluczem u spadkobierców Serenissimy i czekają na swój czas. Który może nie nadejdzie nigdy, ale nie wiadomo. Nie ma wszak wiecznych przyjaciół i wiecznych wrogów, są tylko wieczne interesy. W tej sytuacji proszę mi darować, że szkoda mi czasu na panią Jaworowicz. Nie zostało mi go aż tak znowu wiele.

  4. Coryllus, warto jednak przeczytać Księgi Jakubowe. Jest tam opisany świat na opak.

  5. Witam! Książki noblistki powinny być dostępne w bibliotekach zakładów karnych do czytania na pryczy podczas bezsennych nocy. W normalnym życiu może być szkoda czasu chyba, że ktoś umie szybko czytać.

    Ps. Zostałem aresztowany i postawiono mi zarzuty, ale wypuścili mnie przed wyborami.

  6. Księgi opisują metodę, co należy i jak robić, by zdobyć władzę i pieniądze. Mam wątpliwości czy kryminaliści powinni je czytać, bo pewnie pogłębiłoby to ich demoralizację, im trzeba dać Ewangelię.

  7. Cały ten humanizm niczym się nie różni od współczesnych nam elgiebetom, feminazizmom i innym demoralizmom, aby w Polszcze nie funkcjonowała: polityka krajowa(i zagraniczna) jako narzędzie etyki. To była chyba istota Rzeczypospolitej, której była potrzeba pozbycia się.

  8. Niestety emotka nie przeszła 🙁

  9. Bawić i uczyć.

  10. „Michał Kobosko, którego nazywają agentem amerykańskim. Jeśli to prawda, to chyba tylko dlatego (…), że w USA potrafią poprawnie wymówić jego nazwisko” – obawiam się, że mogą wymawiać „tabasco”, ale to mu chyba nie przeszkadza. Bardziej istotną kwestią jest, kto wystrugał z banana 3-cią nogę. Ewidentnie wycelowana w target czcicieli św. Spokoju, którego nie mógł przejąć ***, folksplatfa UB-watelska, konfa ani nawet psl. Krążą opinie, że Amerykanie, ale te opinie emitują m.in. ruskie trolle. A przy wiatrakach trójnożni głosowali razem z folksdojczycją UB-watelską.

  11. „Książki noblistki powinny być dostępne w bibliotekach zakładów karnych” – pan jest potworem! Uwięzienie ze szczególnym udręczeniem. Może jeszcze sprawdzian, ze znajomości treści a jak nie zaliczy to karcer?

    Poza tym kryminaliści chyba preferują inne jakieś hobby, a nie czytanie. Może jeszcze „Emmanuelle” albo „Fanny Hill” by przebrnęli…

  12. „Polski żołnierz na granicy ma tyle do powiedzenia, co granatowy policjant za okupacji.” – granatowy chyba miał prawo strzelać do bandytów?

    Niedawno człowiek-bóbr wreszcie wyjaśnił, dlaczego nie można strzelać do nachodźców: bo „Putin tylko na to czeka!”. Pomijam kwestię, skąd platfons zna największe marzenie Putina. Ale to uzasadnienie można rozumieć na 2 sposoby:

    1. Putin pragnie zabić kilku ibn-Kozo***ów. Dlaczego zatem nie sprowadzi ich sobie (p. Assad pewnie by dostarczył) do rezydencji myśliwskiej celem ukatrupienia osobiście lub sprawstwem kierowniczym?

    2. Putin pragnie wywrzeć pomstę na ludziach co skrzywdzą Araba prostego (zatem darzy ciapatych afektem i życzy im dobrze). Dlaczego więc nie zakwateruje ich w sanatorium w Soczi tylko pędzi pod lufy? I kwestia najważniejsza: jaki będzie odwet? Wznowi ofensywę na Charków? Każe rozstrzelać 100 ukraińskich dzieci? Podpalić wysypisko śmieci w Pcimiu?

  13. Wydaje mi się, że granatowy miał rower, drewniany karabin a prawdziwą bronią mógł strzelać tylko do Polaków i innych, gorszych ras. Niemiec mógł wydawać mu rozkazy na miejscu i według własnego uznania, więc ogólnie się zgadza.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.