mar 222025
 

Nie mam tu na myśli lokalu o nazwie „Oaza”, ale nasz portal – Szkoła nawigatorów – który jest, takie mam wrażenie, jedyną oazą w całej wielkiej pustyni Internetu, gdzie hulają na przemian gorące i zimne wichry, a za każdym pagórkiem ukazują się różne miraże. Jeśli zaś się mylę i gdzieś ją jeszcze inne oazy, to SN jest z pewnością jedyną oazą w tej części Internetu, która jest podporządkowana polityce. Jeśli ktoś uważa, że jest inaczej, naprawdę może się wybrać do tej innej oazy i tam siedzieć w cieniu palm i rozkoszować się szmerem strumyka płynącego po kamiennej kaskadzie. Ja sądzę, że innych oaz nie ma. To zaś co widzicie czasem na horyzoncie, to palmy wycięte z zagęszczonej pianki, pomalowane plakatówką, z takim samym, wyciętym z plastiku, płaskim Bartosiakiem, w stroju Beduina i zrobionym z folii źródełkiem-sadzawką. Z daleka wygląda to całkiem, całkiem, ale kiedy się zbliżycie okaże się, że przed tym zjawiskiem stoi puszka z napisem – kiwnij kasę. I wielu, oszalałych już od pustynnych miraży, a szukających czegoś autentycznego, rzeczywiście wrzuca tam pieniążek. Dlaczego nie przyjdą po prostu do nas? Bo zbyt długie przebywanie na pustyni mąci rozum i odbiera ostrość zmysłom. I człowiek pętający się po tych zwałach piachu i kamieni, żyć zaczyna tylko swoimi obsesjami. Jakie są tego konsekwencje? Takie oto: kiedy przypadkiem zbłądzi do naszej oazy, pierwsze co próbuje zrobić, to nasikać do sadzawki. Zupełnie tak, jak to wczoraj opisał valser w swoim tekście o człowieku, który zatrzymał się przed oknami sali, gdzie odbywał się trening i zaczął oddawać mocz. No więc tak nie wolno i z takimi w zasadzie poradziliśmy sobie poprzez blokadę rejestracji. To znaczy każdy, kto chce mieć tu możliwość komentowania, najpierw długo czeka, bo ja nie mam nawyku i czasu by sprawdzać, kto tam czego chce, potem zaś, administrator ocenia czy ktoś taki nie przyszedł czasem tylko po to, by nasikać do sadzawki, ewentualnie zrobić coś jeszcze gorszego, a kiedy się upewni, że nie,  pozwala mu komentować.

To jednak nie chroni nas przed ludźmi mającymi nieczyste intencje, którzy przychodzą tu z polecenia. Jak wiecie jestem człowiekiem łagodnym, nie chowającym urazy, można nawet rzec, że poczciwym i naiwnym, jak to kiedyś napisał toyah. Kiedy więc mam do kogoś zaufanie, z konieczności ograniczone do spraw dotyczących SN, (to chyba jest jasne), to mam. I nie zastanawiam się nad intencjami tej osoby, uznając, że ona także może być wprowadzona w błąd przez czyjeś intencje. Swoje nastawienie zmieniam widząc uporczywe próby podmiany zasad rządzących naszą oazą. Polegają one zwykle na tym, że niektórzy próbują, wchodząc do oazy ze swoim stadem wielbłądów, ustawić je tak, by stały tyłem do sadzawki, a głowami były zwrócone do pustyni i blokowały w ten sposób dostęp innych do wody. No i, co oczywiste, ryzykujemy w ten sposób zanieczyszczenie naszego źródła, tym razem wielbłądzimi odchodami.

Powtórzę – jeśli ktoś wierzy, że są inne oazy, nie musi tu siedzieć. I nie musi demonstrować swoich obsesji, których nabawił się oglądając różne miraże. Bo ufam, że ich demonstrowanie jest wynikiem złej oceny zjawisk, a nie próbą całkowitego zdewastowania oazy. Co może oczywiście przynieść chwilową satysfakcję, ale także przyczynić się do ostatecznego triumfu szaleństwa.

Ja oczywiście wiem, że są osoby, które skonstatowawszy iż istnieje taka oaza przekonane są o tym, że najlepiej będzie uczynić z niej tło dla własnych obsesji, ale zapewniam was, że to takich rzeczy nie dojdzie. Ja zaś mimo swojej poczciwej ciapowatości, zamienię się z lekkością motyla w towarzysza Dzierżyńskiego, który mawiał, że lepiej poświęcić 10 niewinnych, niż ocalić jednego winnego.

Istnienie oazy bowiem jest wartością najwyższą. Ona bowiem utrzymuje autorów, komentatorów, ale także grafików, składaczy książek i wszystkich tych, którzy zaangażowali się w moją działalność na różnych jej etapach. Niech więc wszyscy ci, którzy uważają, że to taka zabawa, i można sobie robić – pardon – jajca, dobrze się zastanowią nad swoją postawą i głęboko ją przemyślą.

Także ci, którzy nie zamierzają niczym zanieczyszczać sadzawki, a jedynie chcą tu poustawiać plastikowe palmy, tekturowe wizerunki różnych bohaterów masowej wyobraźni, podobne do tych, które Tomek ustawia na swoim stoisku, kiedy organizujemy targi, powinni się nad swoją postawą zastanowić. Wydaje im się bowiem, że można wyciąć palmy, orzechy kokosowe pchnąć na jakiejś aukcji, a tu urządzić sfingowaną dyskusję pomiędzy plastikowymi postaciami z politycznych kreskówek korzystającymi z cienia tekturowych drzew. Bo emitują one przecież komunikaty ważne dla całej pustynnej społeczności. Dla tych, co wierzą, że można się wykąpać w sadzawce z folii. Dla tych, co myślą, że plastikowe kokosy też mają w sobie ten smaczny płyn. I dla tych w końcu, którzy – nie rozumiejąc, że odpowiedzi nie będzie – przez długie godziny, niczym ludzie kiwający się po mefedronie, przemawiają do plastikowego Bartosiaka, odzianego w strój Beduina. Jeśli sądzicie, że oni są najgorsi, jesteście w błędzie. Są bowiem jeszcze tacy, co latają po całej pustyni z obłędem w oczach, zaczepiają poganiaczy wielbłądów i przewodników karawan, usiłując im opowiedzieć, co też od plastikowego Bartosiaka usłyszeli. I tacy też zaglądają do naszej oazy. I z nimi jest właśnie najgorszej. Bo nie tylko plastikowy Bartosiak do nich przemawia. Jego użyłem tutaj, jako pewnego symbolu. Plastikowych figur emitujących różne komunikaty, wyraźnie słyszalne przez ludzi jest na naszej pustyni całkiem sporo. Ci zaś, którzy wyraźnie słyszeli ich głos i zrozumieli przekaz, nie mogą już myśleć o niczym innym. Muszą ten przekaz kolportować dalej, a to można czynić tylko w  miejscach gdzie gromadzą się prawdziwi ludzie, a nie wycięte z kartonu fantomy. Ile jest takich miejsc już sobie wyjaśniliśmy. Teraz zaś rozpoczynamy kurs otrzeźwienia, coś w rodzaju warsztatów terapii zajęciowej. I rozumiem, że jeśli ktoś tu zostanie, nie ucieknie od razu, godzi się na panujące w oazie zasady. Nie będzie, jak pijak przynoszący wódkę na wieczorki anonimowych alkoholików. I nie będzie chciał tu niczego urządzać po swojemu, bo mu się zdaje, że tak będzie lepiej dla wszystkich. Nie będzie. Podobnie jak nie będzie tu żadnych wieców, głosowań, frakcji i kolaboracji zawiązywanych w celu zmiany stosunków w oazie. To nie jest demokratyczna oaza. O tym wszyscy powinni wiedzieć od dawna. Demokracja bowiem to rządy gangów sterowanych z zaplecza. I takie rzeczy, przy naszym źródełku, odbywać się nie będą.

Niech nikt też nie myśli, że tutejsze relacje będą regulowane przez jakieś oczyszczające awantury, których ja – z istoty – zrozumieć nie mogę, a które są konieczne, by można było wskazać liderów, decydujących co na SN jest ważne. Takich histerii także nikt tu odstawiał nie będzie. Zapomnijcie o tym.

Tak, jak napisałem wczoraj przez cały dzisiejszy dzień trwa promocja książki „Porwanie królewicza Jana Kazimierza”. Dziś bowiem są jego urodziny

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/porwanie-krolewicza-jana-kazimierza-gabriel-maciejewski/

Postaw kawę autorowi! 10 zł 20 zł 30 zł

  5 komentarzy do “Jak zachować się w oazie?”

  1. Plastykowy czy nie – to Bartosiak wyczuł trzeszczenia tektoniczne… .

    Teraz problemem podstawowym jest: jak Polska powinna postępować wobec Rosji (Putina)?

  2. Miraże występują nie tylko na pustyni. Stojąc przed lustrem ulegamy również „mirażowi” – lewa ręka staje się w odbitym obrazie prawą. I nie jest to złudzenie optyczne 😉

  3. „lepiej poświęcić 10 niewinnych, niż ocalić jednego winnego” – nie ma ludzi niewinnych, są tylko źle przesłuchani. A co do Bartosiaka – choć jest to jakaś dziwna figura a jego „styl” pisania (na granicy bełkotu, dla mnie kompletnie niestrawny – kto to puścił do druku?) raczej powinien odstręczać niż zyskiwać mu wyznawców – to podobno on był spiritus movens CPK. To inwestycja też kontrowersyjna ale jako zwalczana przez stronnictwo pruskie i ruskie, zapewne dobra dla Polski.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.