lis 252021
 

Metoda, którą stosuje Jacek Bartosiak bardzo mi się spodobała. Opowiadanie z uśmiechem o nadchodzącej wojnie to znakomity pomysł i postanowiłem wypożyczyć go od pana Jacka, przynajmniej na kilka dni, dopóki mi się nie znudzi. W sieci pojawiła się wczoraj informacja, nie skomentowana jeszcze przez nikogo, jakoby prezydent Rosji napisał list czy też zadzwonił do tego pana, co nie chce wypłacić nam należnych pieniędzy z UE – Charlesa Michela, ze skargą. Nie może już bowiem znieść biedny prezydent tego bestialstwa, jakie na granicy stosują wobec uchodźców polscy pogranicznicy. Nie może on już słuchać o tych granatach hukowych, o armatkach wodnych i innych okropieństwach. Nie podobają mu się również sankcje, jakie UE chce nałożyć na Białoruś. Są one bowiem, według pana prezydenta, bezskuteczne. List ten nie ma rzecz jasna żadnego znaczenia, jest wyrazem bezsilności oraz próbą wycofania się z twarzą z całej tej histerii. Aha, byłbym zapomniał, było też o prowokacjach, jakich wobec Rosjan dopuszczają się na granicy żołnierze ukraińscy. W tym samym czasie sieć obiega krótki, amatorski film, na którym widać pociąg z jadącymi gdzieś amerykańskimi czołgami na platformach. Ponoć zdjęcie zrobione zostało w Legnicy. Nie wiadomo jednak czy na pewno. Jedno jest w tym wszystkim jasne – bez najczarniejszej zdrady ze strony sojuszników z UE nic się nam nie stanie. To jest oczywiste, albowiem gdyby było inaczej pan prezydent nie pisałby idiotycznych listów otwartych, sondujących możliwość propagandowego rozegrania antypolskiej akcji. No to czekamy, co się stanie. Czy ktoś w ten Unii ma cojones i zrobi nam jakąś prowokację gliwicką. Czekamy z uśmiechem, bo tego nauczył nas Jacek Bartosiak.

Zadziwiające w tym wszystkim, z mojego punktu widzenia jest to, że w zasadzie w sytuacjach kryzysowych, jedynym wiarygodnym źródłem informacji pozostaje twitter. Tam ludzie puszczają różne ciekawe filmiki, które można komentować, tam mają swoje profile posłowie i dziennikarze, tam jest życie publicystyczne. Co takiego jest w takim razie w tak zwanym głównym nurcie, gdzie królują tak zwane poważne teksty i wysoki poziom. Tam jest od dłuższego już czasu atmosfera jak na stypie. Można to jeszcze porównać do czasów kiedy najważniejszym źródłem informacji w Polsce była Trybuna Ludu. Dziś zastąpił ją portal WP, który jest – jako format – czymś absolutnie straszliwym. Nie wiem kto to utrzymuje, kto produkuje tę propagandę, ale jest to dokładnie ten sam sznyt, który pamiętamy z czasów generała. Do gazowni nawet nie zaglądam, ale z pewną satysfakcją przeczytałem, że od dłuższego czasu tli się tam konflikt pomiędzy naczelnymi poszczególnych projektów, a zarządem. Teraz wyrzucili jakiegoś wizjonera, którego dymisji Michnik nie uznał i zaczęło się już na ostro. Interesujące, że ponoć sprawa ciągnie się długo, a „nasi” nie opisywali jej wcale tak, jakby ich to nie interesowało. Kryzys w największym periodyku od czasów wspomnianej Trybuny, a tu nic? No jakoś tak wyszło.

Pomiędzy tak zwanymi wierszami przeczytać można, że chodzi o to, iż zarząd nie chce by spółka uprawiała nachalną propagandę antypisowską. No, ale jednym z naczelnych jest Jarosław Kurski, brat prezesa TVP, a więc może to jest przyczyna oględnego traktowania konfliktu w Agorze, przez „nasze” media? Nie wiem.

Będę to obserwował z ciekawością z dwóch powodów. Pierwszy to ten, że odezwały się tak zwane „doły”, czyli dziennikarze, którzy nikogo w tej Agorze nie obchodzą i nie mają znaczenia symbolicznego, a także nie są umocowani w środowisku. Czyli realnie są nikim, a nawet gorzej – są podglebiem. Ich starania, wysiłki, umiejętności i w ogóle wszystko, to mierzwa. Można ich wyrzucić i nikt się za nimi nie ujmie. Doły stanęły po stronie zarządu i choć nic nie znaczą, a zarząd dalej będzie traktował tych ludzi, jak bydło, jest to jakiś znak. Drugi powód dla którego będę to obserwował, jest chyba ciekawszy. Jeśli jest tak jak piszą, choćby w połowie, to znaczy, że trwają negocjacje o przejęcie Agory przez PiS. Z zachowaniem pozorów, bezpieczeństwa dla najważniejszych propagandystów z gazowni i w ogóle o to, żeby mało było widać z zewnątrz po tych zmianach. To się, rzecz jasna, udać nie może, albowiem wśród „naszych”, obstawiam w ciemno, już trwają przygotowania do walki o to, kto i jakie miejsce zajmie w przyszłej, przejętej przez posłuszny PiS zarząd spółki.

Skoro dzieją się takie rzeczy, mniemam iż to prezydent Putin i jego ludzie, którzy robią tu jakieś wybryki nazywając to wolnością i czym tam jeszcze, są w odwrocie. Nasi zaś szykują się do ofensywy. Można oczywiście, z uśmiechem koniecznie, zająć się budowaniem wizji, co stanie się kiedy już zwyciężą. A nic. Będzie tak samo jak dziś, tyle, że główne ośrodki propagandy zajęte będą przez innych ludzi, zobowiązanych do większej lojalności wobec sił, które ich wyniosły. Czy to dobrze czy źle? Nie mam pojęcia. Jedno jest chyba tylko jasne – media straciły swoją funkcję bezpowrotnie i zamieniły się w symboliczne atrybuty władzy. Nie można zmusić ludzi do czytania i słuchania tego, co one nadają, a w miarę jak przekaz rozjeżdżał się będzie z rzeczywistością, choćby w kwestii pandemii, ten rozdźwięk będzie rósł. Rosło też będzie znaczenie takich platform, jak twitter, a może nawet doczekamy się reaktywacji blogów politycznych, w dawnym, dobrym stylu. Żartuję, to się nigdy nie stanie, albowiem nie da się już powrócić do tamtego entuzjazmu, został bezpowrotnie zniszczony, zabity i unieważniony. Jego truchło zaś pochowano 10 metrów pod ziemią. Dziś – o czym można dowiedzieć się śledząc aferę w Agorze – rządzą certyfikaty i urojone szlachectwo, wywodzące się z nadań środowiskowych. Media zaś, są jak dawne klucze folwarków, które otrzymuje się w nagrodę za wierną służbę. Jak podzielona zostanie Agora? Adam Michnik zapowiada, że dalej będzie promował ostre, antypisowskie teksty. No cóż, pozostaje życzyć mu powodzenia, a także mile spędzanych, na emeryturze, chwil. Ostre antypisowskie teksty, wobec promocji, jaką PiS-owi robi codziennie pan prezydent Putin mogą jednak nie zadziałać.

Na koniec ogłoszenie. Jadę dziś na targi, będę tam do niedzieli. Stoisko nr 8. Nie mam terminala, więc jak ktoś chce coś kupić musi mieć gotówkę. Wziąłem mało książek, bo też jest mało wystawców. No i w ogóle nie wiadomo co będzie po pandemii z tym handlem.

  4 komentarze do “Jeszcze raz z uśmiechem o wojnie, czyli propaganda w natarciu”

  1. wsadzają nas w coraz szczelniejsze bańki, lub sami się tam wsadzamy, będziemy dostawać info z własnej bańki i się tym jarać, jedni będą żyć w strachy przed ….. bo to dotrze do ich bańka , a jedni będą się jarać , że tamci żyją w strachu… Blogosfera otwarta nie pozwala na nigdzie zagnać a takie media społecznościowe i YT tylko nas powkładają do szufladek.

  2. Dzień dobry. Pewnie tak to jest, nie wiem, nie czytuję. Właściwie jedyne, co mnie zastanawia, to to, czy względna wolność i łatwość komunikacji internetowej doprowadzi do jakiegoś oddolnego powstawania nowych platform komunikacyjnych. Zablokowanie przez PayPal zbiórki na Marsz Niepodległości oraz wcześniejsze enuncjacje Prezydenta Trumpa wystarczą za zilustrowanie tezy, że dzisiejsze media internetowe są już pod kontrolą tych samych sił, które sto lat temu opanowały media konwencjonalne. Ludzie dawniej reagowali na to ulotkami, ale dziś, w epoce internetu właściwie bez ograniczeń – pozory wszak muszą być zachowane – można próbować w tym kotle zamieszać. Oczywiście trzeba spełnić różne warunki, mieć pomysł, poparcie przynajmniej rodziny i kolegów, ale nie ma tak, że nie można. Ja już bardziej widzę zagrożenia w tym, że ludziom się zwyczajnie nie chce. Piszą sobie na tym twitterze, albo im to puszczą, albo zablokują, ale co tam… To zły znak. Dlatego w przeciwieństwie do p.Bartosiaka ja się tak nie uśmiecham.

  3. Problemy Gazowni i Agory biorą się też z tego, że poważnie zostali odcięci od sztucznego zasilania przez państwo. Reklamy spółek Skarbu Państwa, ogłoszenia urzędów (ministerstwa, inne urzędy centralne, wojewódzkie), stałe i duże prenumeraty roczne, które instytucje państwowe zamawiały na Gejętę Wybiórcza, reklamowanie samej gejety (np. za peło na każdej stacji Orlenu, gejeta musiała być wystawiona przy kasie – leżała na samym blacie obok terminala płatniczego). Teraz jest rzucana na stoisko razem z innymi papierowymi periodykami. Te wszystkie wsparcia państwa się skończyły. Kasa przez pół, albo nawet gorzej. Bardzo pozytywny i chwalebny efekt ostatnich lat.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.