Napisał do mnie wczoraj Tomek i zwrócił mi uwagę na absurdalność hasła „Nie wstydzę się Jezusa”. To jest absurd jawny, myślę, że wszyscy go zauważyli, ale nikt nie wpadł na pomysł jak go wyszydzić. No, a ja wczoraj dostałem gotowe narzędzie. Wyobraźcie sobie okładkę ze zdjęciem Beckhama i napisem – Beckham nie wstydzi się Jerzego V. Może być też inaczej – Muhammad Ali nie wstydzi się Allaha, albo – Richard Gere nie wstydzi się Buddy. Czy to jest do pomyślenia? Nie, bo nikt nie zrozumiałby skąd w tych przypadkach miałby się brać wstyd. Przecież wszyscy wymienieni to ludzie sukcesu. Jerzy V umarł w łóżku, Mahomet o ile pamiętam został wzięty do nieba, a Budda rozpłynął się w nirwanie. Reprezentujący ich panowie są także ludźmi sukcesu i o żadnym wstydzie nie ma mowy. Tylko z tym Jezusem jest kłopot, bo on się normalnie dał zamordować i upokorzyć i teraz jest strasznie trudno posługiwać się nim jako ikoną popkultury. No i trudno też coś ugrać medialnie dzięki niemu, a jeśli nawet to zawsze wiąże się to z jakimiś rezygnacjami, a najlepszym razie z tym cholernym oddzielaniem sacrum od profanum, czyli spraw kariery od spraw wiary. W innych przypadkach się tak nie robi, można być aspirującym do świętości buddystą z telewizji i obnoszącym się ze swym sukcesem muzułmaninem. Z Jezusem jest gorzej jak powiadam i potrzebna jest jakaś formuła, która tę jego makabryczną historię oswoi i nada jej jakiś mniej dramatyczny wymiar. Taki, żeby wszyscy aspirujący celebryci, którzy nie chcą być akurat buddystami, mogli sobie na nim trochę zarobić. No i mamy okładki czasopism z napisami, że taki to a taki nie wstydzi się Jezusa. Najpierw był chyba Krzysztof Ziemiec, ale on miał dużo łatwiej z Jezusem bo uległ poważnemu wypadkowi, był ciężko poparzony i przez to prościej było mu napisać, że się Jezusa nie wstydzi. Trudno też wątpić w szczerość Krzysztofa Ziemca, bo jego historia jest prawdziwie poruszająca i pełna cierpienia. No, ale skoro jemu się udało, to może innym też i obejdzie się bez poparzenia czy innych makabresek. No i mamy już całkiem sporo osób, które nie wstydzą się Jezusa. Im bliżej kanonizacji Jana Pawła II tym mniej się Jezusa wstydzą i tym chętniej opowiadają o różnych cudownych przypadkach ze swojego życia. Wspomniałem wczoraj o Małgorzacie Kożuchowskiej, ona też się nie wstydzi i ma po temu powody, nie poparzyła się co prawda, ale ma męża, ten zaś rozpoczął swoją karierę od przygotowywania materiałów telewizyjnych spod pałacu prezydenckiego w czasie kiedy stał tam krzyż. To jest poważny, moim zdaniem powód, by ogłaszać się z tym brakiem wstydu i ja się wcale Kożuchowskiej nie dziwię. Nie wiąże jej deklaracji bynajmniej z tym, że od 2012 roku, jak podaje wiki jest ona stałą współpracowniczką tygodnika „W sieci”, ten zaś nie wstydzi się Jezusa w sposób wręcz ostentacyjny. Ani Jezusa, ani Jana Pawła II, ani nikogo ze świętych Kościoła. Popatrzmy jednak dalej na tę galerię ludzi mediów i tak zwanej kultury. Oto Radosław Pazura ogłasza, że narodziny jego córeczki związane są ze wstawiennictwem Jana Pawła II. Cieszę się, że Pazura ma córeczkę, ale dlaczego my ciągle musimy słuchać o tym, że ten garnitur istot z księżyca, jest pod szczególną opieką samego Boga i świętych? To jest oczywiste odwrócenie sytuacji i jakieś ćwierć-bałwochwalstwo. Zadajmy sobie kilka pytań. Po pierwsze: kto ma utwierdzać maluczkich w wierze? aktorzy? Oczywiście, że nie. Kto ma ich przekonywać do autentyczności objawień? Kożuchowska z mężem z telewizji? Także myślę, że nie. Czy deklaracje Kożuchowskiej, Pazury, Kraśki i całej reszty służą czemuś poza podkręcaniem ich karier? Oczywiście, że nie. Czy Kościół uważa, że angażowanie ludzi mediów w działalność misyjną jest słuszne i daje jakiś skutek? Nie wiem. Jeśli tak, to ja uważam to za głupotę. Bardzo przepraszam, ale nikt nie wymaga od dyrektora Zalewskiego, by rozpoczynał przedstawienie w swoim cyrku od zbiorowej modlitwy widzów i artystów. Byłoby to co najmniej dziwne. Może dzięki temu Zalewski zyskałby nagrodę w niebie, ale na biletach by stracił z pewnością. Gdyby Zalewski był buddystą, mógłby rozpoczynać przedstawienia swojego cyrku od jakichś obrzędów i pewnie ściągnęłoby to pod namiot wielu ludzi, ale z Jezusem się ta sztuka nie uda, bo cyrk to cyrk, a kościół to kościół.
Toyah opublikował wczoraj piękny i bezpretensjonalny tekst jakiejś amerykańskiej dziennikarki i ja po jego przeczytaniu, po raz kolejny pożałowałem, że nie znam angielskiego. Wiecie dlaczego? Bo za każdym razem kiedy czytam coś stamtąd, przetłumaczone na polski, widzę jak bardzo jest to uczciwe i właśnie bezpretensjonalne. Ta pani nie przekonuje nas, że zaszła w ciążę, bo Jan Paweł II na nią spojrzał. Ona mówi o sprawach prostych, nierzadko przykrych, ambarasujących, które są udziałem każdego z nas i były udziałem starego już i schorowanego Ojca Świętego. I kiedy tak sobie ten tekst czytałem, stanęła mi przed oczami sytuacja następująca – oto ta dziennikarka przynosi swój tekst do jakiejś polskiej redakcji, to jakiegoś „Do rzeczy” czy „W sieci”. Wiecie jakby to wyglądało? Opiszę wam to.
Margaret – zapytał naczelny – dlaczego mi to robisz?
Ale co?
Sama wiesz, mówię o twoim ostatnim tekście
O co ci chodzi?
Jak to o co? O materiał na temat papieża.
Nie rozumiem
On nie może tak wyglądać
No, ale to prawda. Byłam tam siedziałam przy nim te dwie godziny i wszystko wyglądało tak jak opisałam.
Nie rozumiesz polskiego czytelnika Margaret
Myślę, że czytelnicy są wszędzie tacy sami
Mylisz się, tu są inni….
Co masz na myśli
Oni są jak dzieci, trochę wiesz, jak Indianie, oni się modlą prostym językiem, mają te swoje zabobony, potrafią wystawić w czasie burzy obraz z Matką Boską w oknie, żeby ich piorun nie trafił
Doprawdy? Moja babcia też tak robiła, a mieszkała w Omaha
Nie kpij proszę…posłuchaj co do ciebie mówię, to mój kraj i dobrze znam tutejszych ludzi. Nie możesz napisać, że dziewczynka przestraszyła się papieża, bo oni odbiorą to jako szyderstwo z Ojca Świętego, być może nawet jak obelgę. Są trochę jak muzułmanie w czasie ramadanu.
Nie żartuj….?
No tak. Tego papieża i wszystko co jest z nim związane….wiesz….traktują bardzo serio i dosłownie. Kiedy opublikujemy twój materiał redakcja może mieć kłopoty
Jakiego rodzaju?
No…spadnie sprzedaż…
Mówisz serio
Jak najbardziej
Czyli powinnam zmienić tekst?
Tak sądzę
Mam w nim nakłamać, jednym słowem, mam napisać, że twarz dziewczynki jaśniała nieziemskim blaskiem w czasie kiedy wręczała mu kwiaty, a wszyscy ludzie, którzy byli na audiencji siedzieli do końca i modlili się gorąco i nikt nie wychodził?
Tak, wtedy nie dość, że nakład skoczy to jeszcze będziesz miała nagrodę w niebie, bo umocnisz ich w wierze – naczelny uśmiechnął się kokieteryjnie, bo Margaret trochę mu się podobała.
Naprawdę mówisz to wszystko serio
Oczywiście….
Ty cholerny dupku…..
Słucham?
Powiedziałam – tych cholerny dupku….
Słucham….?
Ty mendo, kłamco i oszuście
Nie…to nie może być prawda…ty tego nie powiedziałaś Margaret
Oczywiście, że powiedziałam idioto….emocjonalny biedaku…szkoda na was wszystkich słów
Ja tego nie słyszałem Margaret, proszę wróć tu natychmiast i zmień ten materiał….
Mam cię w dupie…wracam do Nowego Jorku…
W tym miejscu słyszymy trzaśnięcie drzwiami i naczelny zostaje sam w pustym pokoju. Jest trochę smutny, bo ma problem do rozwiązania na szybko. Duży i ważny materiał zleciał z kolumny i trzeba go czymś zastąpić. Po chwili namysłu naczelny doznaje olśnienia. Podnosi słuchawkę telefonu i dzwoni do redaktora Terlikowskiego. Ten zjawia się niczym Batman pięć minut później i zachęcony podwójną wierszówką zmienia tekst Margaret tak, by pasował on do oczekiwań i konstrukcji mentalnej polskiego czytelnika. Podpisuje go rzecz jasna swoim nazwiskiem i materiał idzie jako tekst wiodący w numerze. Po ukazaniu się tygodnika w kioskach naczelny wraz z Terlikowskim odbierają telefony z gratulacjami. Cięcie. W ostatniej scenie widzimy wnętrze samolotu i smutną amerykańską dziennikarkę, która z poczuciem klęski wraca do swojego kraju.
Potem napisy czyli lista płac.
Nasz ksiądz odwołał dzisiaj mszę na godzinę 12, bo wszyscy parafianie będą oglądać telewizyjną relację z Rzymu. Taki gest w stronę maluczkich. Trzeba będzie iść do kościoła na 10.30. Uważam, że to dobrze i świadczy o przytomności naszego proboszcza, bo pewnie znajdą się tacy, którzy ustawią telebim w kościele. No, ale może, nie może przesadzam i czepiam się jak zwykle.
kw. 272014
W nawiąznaiu do dziewczynki z Toronto. Moja kuzynka z Toronto wraz z córkami czekała całą noc na tym wyznaczonym polu, gdzie miało się odbyć spotkanie młodzieży z papieżem. Była bardzo zimna noc, więc wszyscy przyjechali z namiotami i śpiworami. Czarne chmury, nisko wiszące, wiatr, temperatura około 6 – 8 stopni C. A namiotów z chroniącymi się przed taką aurą ludzi – coraz więcej. Tak było do przyjazdu papieża. Gdy nadjechał papież, chmury się rozstąpiły, wyjrzało słońce, zaświeciło, zrobiło się ciepło a potem nawet upalnie. Tak było – wg słów mojej kuzynki.
No i co powiedzieć na taką „banalną” koincydencję: pojawienie sie papieża i zasadnicza poprawa pogody. Ten temat poprawy pogody (z chwilą przyjazdu papieża), był dłuższy czas tematem nr 1 w rozmowach w Toronto, wszyscy widzieli w tym coś nadzwyczajnego.
Jednak ów redaktor zna trochę ten kraj, bo ten kawałek
Poprawka,/b.
Jednak ów redaktor zna trochę ten kraj, bo ten kawałek
Ta pani nie przekonuje nas, że zaszła w ciążę, bo Jan Paweł II na nią spojrzał.
zabrzmiał jak zgrzyt żelaza po szkle, mimo iż intencję rozumiem.
Zaraz tam żelaza….A Pazura to co?
Szpona — lepiej pasuje 😉
Ale z tą nadwrażliwością ludzi na sformułowania to trochę prawda. Sam się niejednokrotnie zderzam z emocjami będącymi następstwem podstawienia własnych uprzedzeń w miejsce faktycznego tekstu wypowiedzi, nieraz bardzo krótkiej i prostej wypowiedzi. Ktoś napisze, że dziecko wystraszyło się papieża, a inni napadną na niego „Naszego papieża?! Ty czerwona gnido, nie bluźnij!”. Tacy są ludzie i dlatego rozsądny człowiek bardzo starannie waży wypowiedzi — a i tak bywa niezrozumiany.
Ale w tekście tej Amerykanki wszystko było zrozumiałe….
Arcytrafna uwaga na temat tego glupawego hasla „Nie wstydze sie Jezusa”. Ludzie mediow zrobia wszystko zeby podkrecic sobie sprzedaz i zapewnic rozglos. Niedlugo Gazeta Niezalezna zacznie sprzedawac koszulki z napisem „Jezus pomogl mi dzisiaj rano posprzatac mieszkanie” albo cos w tym stylu.
Polecam artykul Toyaha w salonie24 „Leza nasi, z Barka na ustach”. Tam jest m.innymi na temat okladki nowego numeru tygodnika „W Sieci”, z rozzloszczonym Janem Pawlem II (zrobione w Photoshopie?) i tytulem – Jan Pawel bylby wsciekly na III Rzeczpospolita.
To przypomina mi rysunek satyryczny Andrzeja Krauze pokazujacy dobrze swiat ktory tworza media w Polsce: Facet w otoczeniu fotoreporterow i dziennikarzy wchodzi do szpitala i komentarz: „Premier odwiedza szpital w ktorym przeciez moglby byc gdyby mial wypadek”.
W tekście wszystko było zrozumiałe, bo tekstem nikt nie kuglował. Toyah szczerze tłumaczył nie dopatrywał się niczego (drugiego dna) a ona nic nie chciała na tym tekście ugrać. Z jednej strony szczere intencje z drugiej strony szczere tłumaczenie.
A propos polityki w Grodzisku – w Warszawie część autobusów miejskich jest obwieszona informacją, że burmistrz Grodziska startuje do PE z listy PSL.
Ten redaktor siedziałby pewnie czymś obwiązany dla większego wrażenia i nacisku emocjonalnego.
dobry jest Twój tekścik na salonie 🙂
wszystkie teksty Krzysztofa są dobre … warto sobie poczytać … i na Toyah.pl też
@Autor
U mnie w Wawie na Sluzewie Dominikanie tez odwolali msze wlasna o 10 … i wystawili telebim.
A ja Wam moi drodzy powiem, że jest tak marnie, że ludzie niestety wstydzą sie Jezusa Wmowiono im że Kościół, Wiara a także mama, tata babcia chodzacy do kosciola to jakiś wstyd, obciach. Dają sie uwodzic wojewódzkim itp. Nie jest dobrze… Dlatego to hasło paradoksalnie poruszylo ponad milion osobę.
Ja mam fajną parafię . Byłam normalnie u siebie na mszy .Były wszystkie , nic nie odwołane . Tu sa różni ludzie i nie każdy siedzi przy TV ..i maja swoje przyzwyczajenia co do godziny mszy .
A probosz jest świetny . Utytułowany .. tzn doktor teologi … ale taki do parafian normalny życzliwy , bez podlizywania się tylko mu normalnie na nas zalezy … i to się czuje .
A jak dziś na koniec mszy huknęły organy i wszyscy też huknęliśmy Te Deum ….. za kanonizację … to … no klękajcie narody ….. My generalnie śpiewamy , ale takie teksty , jak ten , to już kazdy się naprawdę wytężał , żeby dać z siebie wszystko .
Ja trochę fałszuję , ale w takim huku organów … to mogę śpiewać z całej siły … ujdzie w tłumie :)))
Tak bylo. Bylam; zmoklam, zmarzlam, a pozniej slonce nas wysuszylo. Toyah przetlumaczyl tekst po mistrzowsku. Uklony dal obojga: Peggy Noonan i Toyaha.
Drugi zeszyt „Szkoly nawigatorow” rownie dobry jak pierwszy. Pozdrawiam z Toronto.
Ech, gdyby można było bez poczucia obciachu powiedzieć „nie wstydzę się osób rządzących Polską w moim imieniu”.
Ale Anglia to rzeczywiście poważny kraj. W trakcie szukania materiałów o krucjacie Henryczka na Litwie dowiedziałem się, że przez ponad 200 lat z tego znaczna część po zaproszeniu przez Konrada Mazowieckiego Wielcy Mistrzowie Zakonu Krzyżackiego otrzymywali pensję od korony angielskiej.
W tym samym czasie Anglia importowała z Gdańska i Królewca zboże a przywoziła tu sukno, uważając te tereny za jedne z najważniejszych rynków zbytu.
Dla mnie to nowość, choć może wyważam otwarte drzwi. Pokrywa się z innymi obserwacjami Gospodarza.
Dodam, że książka była z XIX w, angielska, w pdf.
ale polska wiki podaje jako „wydarzenia w Polsce” (hehe) że w 1391 powstaje pierwsza angielska faktoria handlowa. Chyba oficjalna. W hanzeatyckim mieście, ponad pół wieku po zewnętrznej eskalacji celnej wojny pomiędzy Hanzą a Anglią
Białe sukno na płaszcz krakusa zwane kierezyją – ta nazwa pochodzi od angielskiego sukna zwanego K`YERSEY ( za prof. A. Jezierskim)
w Gdańsku powstaje. Moje niedopatrzenie
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.