maj 202024
 

Ponieważ mam dziś sporo roboty, a za kilka tygdni ukażą się Pamiętniki Niemcewicza z okładką Huberta Czajkowskiego, zostawiam Wam dziś fragment

Opiszę w skrócie, co w czasie politycznego letargu stało się w Polsce. Katarzyna II nie cierpiała nigdy, by nawet w niedołężności Polska zostawała w spokoju. Potrzeba jej było, aby ją burzyć, jątrzyć, kłócić króla z narodem. Dotąd władca i książę Czartoryski w dobrym żyli przecież zachowaniu, i to się nie podobało najpodejrzliwszemu z rządów. Umyśliła carowa poróżnić ich. Była w Warszawie niejaka francuska awanturnica, mająca za męża Moskala, zwanego Dugrumow. Chcąca sobie zyskać nagrodę przez pewnego Anglika Taylor, wieszającego się przy księciu, dała znać Stanisławowi Potockiemu – podstolemu kor., że Ryx, pierwszy kamerdyner i zaufany królewski, miał zamiar otruć księcia Czartoryskiego, i że go o tym dowodami przekona. Wyznaczyła obu spotkanie, gdzie ukryci słyszeć mieli jej rozmowę z Ryxem. Nadeszła godzina, Taylor i Potocki skryli się w alkierzu, przybył i Ryx. Tu ciężko dojść prawdy, jaka była między nimi rozmowa. Zdaje się, że intrygantka sztucznie z Ryxem prowadziła dialog, że Taylor ledwie słów kilka rozumiejący po francusku, źle i to zrozumiał, a Potocki zbyt łatwo uwierzył. Słowem, obydwaj wszczęli hałas, oskarżyli Dugrumową. Sprawa wytoczyła się przed sąd marszałkowski. Nic jednak Ryxowi z zarzuconej mu zbrodni dowieść nie można było. Dugrumowa skazano na więzienie i chłostę pod pręgierzem; książę Czartoryski został pod kondemnatą. Korzyść z tej nieszczęsnej sprawy odniosła carowa moskiewska. Poróżniła bowiem do ostatka króla z familią Czartoryskich. Odtąd książę porzucił Warszawę i mieszkał w Puławach. Siostra jego, księżna marszałkowa Lubomirska, całkiem porzuciła Polskę i w Paryżu aż do rewolucji, później w Wiedniu aż do śmierci została. W tym czasie, tj. w 1784 r., miał miejsce Sejm zwyczajny w Grodnie pod laską Chomińskiego, człeka z niepospolitym rozumem. Był on rezydentem, jak się wtenczas zwało, u hetmana Ogińskiego i używał nad nim tego wpływu, którego zwykle używają silne umysły nad słabymi. Zarządzał on całym ogromnym jego majątkiem, nie zapominając, jak powiadali, o sobie. Sejm ten w Grodnie z wielką prowadził trafnością. Przeszły na nim pomniejsze pożyteczne a pozwolone od Moskwy ustawy. Na tym to Sejmie Szczęsny Potocki, tak potem niecnie sławny, zyskał popularność, której utrzymać nie umiał. Pan niezmiernego na Ukrainie majątku, zaciągnął batalion piechoty własnym kosztem i ofiarował go Rzeczypospolitej. Natychmiast przerażona Moskwa, tym tak lichym powiększeniem szczupłego wojska polskiego, zaczęła straszyć Szczęsnego, że znaczniejsza część jego dóbr ukraińskich nieprawnie posiadana była. Postrachy jednak ustały, skoro Szczęsny Potocki batalion ten na żołd Rzeczypospolitej oddał.

Słuszne jest oddać sprawiedliwość komu się należy. Szczęsnemu winna Ukraina zaludnienie i rolnictwo swoje. On pierwszy z panów polskich mieszkać w niej zaczął. Aż do zajęcia Krymu przez carową, ustawnym Tatarów podlegała najazdom. Mało zamieszkała i prawie opuszczona była. Podbicie Tatarów dało jej na koniec pożądany pokój. Tulczyn, stolica pobytu Potockiego, za mojej jeszcze pamięci, nędznym miasteczkiem, z niewielkim drewnianym dworem była. Dziś miasto znaczne, handlowe, z pałacem, gmachami, prawie równającymi się Wersalowi, zadziwia przechodnia. Takim widziałem Tulczyn 1818 r.

Po tej smutnej historii Dugrumowej, księstwo Czartoryscy wyjechali z Warszawy i zwiedzali obszerne swe dobra na Wołyniu, Podolu, w Galicji. Dobra te, długo zostające pod zawiadywaniem rozsądnego i gospodarnego księcia wojewody ruskiego, w porównaniu z innych dziedziców dobrami, były w najlepszym porządku i stanie. Kościoły parafialne, domy folwarczne, karczmy dobrze zbudowane, najpiękniejsze stada koni, z ponad tysiąca klaczy i stu dobranych ogierów składające się. Dziś wszystko to rozszarpane przez Moskali. Batalion piechoty nadwornej i pułk Kozaków ukraińskich stały w znaczniejszych miejscach. Komisarze mieli tytuły urzędników powiatowych, mieszkali w pięknych dworach, żyli wystawnie; im poruczone było kierować sejmikami i wyborami.

Mieszkanie księstwa w Puławach, nie było nieużyteczne dla kraju, przebywali tam ludzie oddani literaturze: Szymanowski, Kniaźnin, Zabłocki, Karpiński, później Woronicz. Sam książę przykładem swoim zachęcał piszących. Jeżeli Zabłocki scenę teatralną porzucił dla świętych ołtarzy, Kniaźnin do śmierci pisał rymy łacińskie i polskie. Okoliczna młodzież, z dalekich nawet stron, przebywając w Puławach, nabierała poloru, dobrego tonu, nade wszystko nauki i przykładu czystego obywatelstwa. Wielu uczonych sprowadzonych z obcych krajów, Lhuillier – matematyk z Genewy, Groddeck do języka greckiego, Norblin do rysunków, zdobili dobrane towarzystwo. Grano komedie i opery, Matkę Spartankę oraz inne tchnące najczystszą miłością ojczyzny. Wówczas to księżna zaczęła zbierać drogie pamiątki świetnych czasów Polski. Założyła pierwszy kamień świątyni Sybilli mającej zawierać drogie skarby. Słowem, nigdy pan polski, hojniej dostatków swoich na wychowanie młodzieży i dobro kraju nie przeznaczał, jak generał książę Adam Czartoryski.

W roku 1786 księstwo wybrali się latem na Podole, przybyli do Dłużka pod Kamieńcem Podolskim, by być na wkrótce następujących sejmikach. Książę Czartoryski, będąc generałem ziem podolskich, tj. mianującym sędziów na wszystkie grody, czyli sądy kryminalne, pewien był że bez przeszkody obranym zostanie posłem na Sejm. Nic nie wskazywało, co by podejrzenie miało wzniecać: wszyscy urzędnicy i drobna szlachta garnęła się do niego. Osobliwie np. Orłowski, wkrótce mianowany łowczym nadwornym koronnym. Na krok nie odstępował księcia i zalecał mu się jak mógł. Dowiedzieliśmy się wcześniej, że książę Nassau-Siegen mający indygenat, a zatem prawo używania prerogatyw szlachcica polskiego, syn naturalny księcia Oranij, awanturzysta w jakichkolwiek kraju zdarzeniach, przybył do Kamieńca. Nie pojmowaliśmy, dlaczego ten obcy człowiek zjeżdżać miał na obrady krajowe. Wkrótce odkryła się tajemnica. Już byliśmy prawie przy kościele, gdy Orłowski i niektórzy z nim zamiast do kościoła w bok się skierowali. Obrady zaczęły się spokojnie, gdy dano znać, że Orłowski i książę Nassau zebrali się w kościele dominikańskim, i choć w małej liczbie, posłów zaczęli obierać. Rozjątrzona taką zdradą szlachta księcia A. Czartoryskiego już z pochew wyciągała szable, gdy książę uśmierzył ten popęd i do spokojnego obrania posłów zachęcił. Usłuchano go, a posłowie wybrani według prawa. Książę z przyjaciółmi powrócił do Dłużka, wsi do starostwa księcia należącej. Po obiedzie, gdyśmy po dziedzińcu chodzili, ktoś dostrzegł na stoku twierdzy Kamieńca, pijaną szlachtę leżącą jak długa na murawie. Posłaliśmy dowiedzieć się, co to znaczyło. Oznajmiono nam, że partia księcia płazowała partię przeciwną. Zmartwiło to księcia niespodziewającego się tego zbytku gorliwości u stronników swoich. Posłał natychmiast, by się w niej pohamowali; rany opatrzyć kazał, przybiegli żydzi cyrulicy, pozszywali dratwą rozcięte rany.

Wspominam o tym wypadku jako malującym ów wiek. Pijaństwo nim rządziło. Sejm 1786 r. pod laską Gadomskiego nic ważnego nie postanowił, bo postanowić nie mógł. Pojawiły się śmiałe skargi na wojsko moskiewskie przebywające jeszcze na Wołyniu i Podolu. Pamiętam jak w dzieciństwie moim, werbownicy pruscy chodzili po wioskach i bezkarnie wybierali co najroślejszych kmieciów. Była to zniewaga żywo bodąca serca obywatelskie. Na Sejmie tym najśmielej dowodził Rybiński – poseł kijowski.

Powszechny pokój i u nas głucha spokojność, pozwoliły naukom i publicznemu wychowaniu rozwijać się coraz bardziej. Akademia Krakowska i Wileńska, lepiej urządzone, bujne owoce wydawać zaczęły: astronom Poczobut europejską zjednał sobie sławę i obrany został członkiem Towarzystwa Królewskiego w Londynie, Śniadeccy przez biegłość i talenty swoje obiecywali, co wkrótce spełnili. Kopczyński wyborną wydał gramatykę. Na dworze w Puławach nie próżnowały muzy. Naruszewicz co roku prawie publikował tom jeden Historii narodu polskiego; nie doprowadził jej jednak jak do Kazimierza Wielkiego; Katarzyna II zakazała dalej pisać. Tom pierwszy, wydrukowany dopiero w tym wieku, odkrył Józef Sierakowski, a Towarzystwo Królewskie Przyjaciół Nauk kosztem swoim w roku 1824 wydrukować go dało.

Lecz nie tylko oświata, wychowanie społeczne, nauki, literatura podniosły się przez kilkanaście lat pokoju; przemysł i domowe gospodarstwa, gdy tym nie przeszkadzali Moskale, silnego nabrały rozruchu. Zawłaszczenie prowincji pruskich przez Fryderyka II, cła na Wiśle, zabranie przez Austrię Wieliczki i Bochni, okropny cios zasobom krajowym zadały. Za panowania Augusta III, jeden podskarbi koronny, człek poczciwy i sumienny, zdał rachunki z ceł i kwart starostw. Któż by dziś uwierzył, że dochody te nie dochodziły dwóch milionów. W początkach za Stanisława Augusta Polska nie przynosiła jak 13 070 000 zł dochodu; wydatków zaś było 31 820 000, a zatem deficyt 18 750 000 zł. Wkrótce co dwa lata odłożono ze skarbu milion a drugi milion z dobrowolnych składek duchowieństwa na umorzenie tego długu. Ustanowiono nowe podatki, podymne, czopowe, stempel; podniosły się cła, ale na wszystko to szlachta i jednego grosza nie przyłożyła. Przecież w 1788 r. dwuletni dochód okazał się 35 000 000 zł, z których 9 milionów szło na wojsko, reszta na inne wydatki. Królowi płacono 7 milionów, i jeszcze remanenty zostawały. Administracja dochodów była prosta; każdy dowoził do kancelarii swego powiatu podatek, nie było biur; tylko hetmani oraz podskarbiowie płatni byli. Dopiero za Sejmu czteroletniego pierwszy raz szlachta dziesiąty grosz płacić zaczęła. Jednak prócz małych wyjątków, wstyd powiedzieć, ledwie trzeci lub drugi płacił. Dochody z całego kraju przed drugim podziałem wynosiły rocznie 40 milionów. Gdy po odłamie w 1815 r. Wielkiej Polski i bez Litwy, Wołynia, Podola; książę Lubecki, prawda, że dochody te podniósł do 70 milionów zł. Najznaczniejsza gałąź naszego handlu to zboże; ta wielce się zmniejszyła przez nałożone cło pruskie na Wiśle. Tu, acz ze wstydem, pokazać muszę chciwość księdza Młodziejowskiego – kanclerza wielkiego koronnego, biskupa poznańskiego. Młodziejowski, nie bez zdatności, był człowiekiem najrozwiąźlejszych obyczajów. Jak wszyscy ludzie bez moralności i zdrowych prawideł, w pasjach swoich nie umieją się hamować, tak i on niepowściągliwy lubownik płci żeńskiej, wszystko łożył na nią. W czasie Sejmu Ponińskiego, gdy rzecz szła o ilość cła tego, król pruski napisał do Benoit, swego rezydenta w Warszawie, by starał się otrzymać cło po 4 od sta. Benoit, znając ludzi, dał Młodziejowskiemu 4 000 cz. zł, i otrzymał nie 4, lecz 12 od sta. Dowiedziałem się później od samych Prusaków.

Gdy wspominam te wstydliwe przekupstwo, muszę też nie pominąć i czyniące nam honor okoliczności. W czasie Sejmu 1791 r. jeden tylko Polak i to nie członek Sejmu – Bieliński, cześnik królewski prosił i otrzymał 400 cz. zł od posła pruskiego Lucchesiniego.

Jakże nieporządnie zapisuję dawne wspomnienia moje? Czy można inaczej ze stępioną pamięcią, bez materiałów, nie widząc nikogo z równowiecznych ze mną, którzy by zdarzenia czy to przypomnieć, czy to sprostować pomogli.

Rok 1787 był ostatnim spokojności naszej, w materialnym nawet względzie powiększającym nieco korzyści handlu i oświaty. Odtąd ciągłe nieszczęścia snuły się nieprzerwanym pasmem. I w nim zaczęły okazywać się zwiastuny mających spełnić się ważnych, zmieniających zupełnie stan polityczny w Europie wypadków. Nienasycona chciwość Katarzyny II popychała ją ustawicznie do spełnienia jej upragnionego celu opanowania Carogrodu. Przeznaczała ona państwo Osmanów drugiemu wnukowi Konstantemu, tak dalece, że wybito medal z wizerunkiem Konstantego i napisem Cesarz Wschodni. W roku 1813 sam widziałem wycisk tego medalu u hrabiego (brak nazwiska w tekście oryginalnym), w owym czasie pruskiego ministra w Petersburgu. Medal ten wzbudził zawiść i trwogę w gabinetach europejskich; wtedy Katarzyna skruszyć formę kazała. Chociaż medal złamany, nie złamała się z nim wola Katarzyny zajęcia Carogrodu. Wiedziała ona dobrze, że bez ściągnięcia całej potęgi Austrii, sama tak olbrzymiego zamysłu dokonać nie mogła. Potrzeba więc jej było pozyskać sobie cesarza Józefa II, równie jak ona chciwego zaborów. W tym celu zaproponowała mu spotkanie się na Krymie, dokąd umyśliła sobie wyjechać pod pozorem widzenia, tej zdradliwym sposobem, nabytej prowincji.

Stanisław August dowiedziawszy się o podróży Katarzyny, napisał do niej, by pozwoliła mu widzieć się. Carowa nie odmówiła, rada z tego publicznie oddanego sobie hołdu głowy koronowanej, już to przez ciekawość osoby, którą w młodości swojej kochała tak żywo.

Król chcąc może skorzystać z tej podróży, by rozlegle prowincje polskie od Wisły do Dniepru odwiedzić, wyjechał z Warszawy w lutym ze znacznym dość orszakiem. Byli w nim między innymi ks. biskup Naruszewicz – dziejopis; Trembecki, nadworny prawie poeta. Podczas przejazdu przez rozległe krainy, król z wielką uprzejmością przez obywateli był przyjmowany. Przedniejsza szlachta przez kilkanaście lat pokoju doszła do zamożności. Mieszkania jej, sposób życia już były wykwintniejsze. Zostały przodków gościnność i do przepychu skłonność. Nasz nieszczęsny Augustulus jeszcze się do ostatka nie okrył sromotą słabości. Przez uprzejmość i słodycz swoją był dosyć lubiany, i to nie dziwi, miło było Polakowi mieć króla ziomka, rozmawiać z nim ojczystym językiem. Niestety, było to już raz ostatni!

Stanął wreszcie król polski w Kaniowie nad Dnieprem, gdzie przez sześć tygodni czekać musiał na autokratkę północy. Ta bowiem, jak niegdyś Kleopatra na nawie Antoniusza, tak ona na wyzłacanej gondoli, czyli raczej galerze Potiomkina po grzbiecie Dniepru, przypłynęła nareszcie pod Kaniów. Ułożono ceremoniał. W południe 7 maja 1787 przystąpiła do brzegu wspaniała galera, na którą wsiadł Stanisław August z przedniejszymi dworzanami. Na pomost wyszedł na spotkanie kniaź Potiomkin i do gabinetu Katarzyny wprowadził. Po trzydziestu blisko latach niewidzenia się, jakież musiało być kochanków zadziwienie, kiedy oko w oko stanęli przed sobą. Rozmowa nie była długa. Wnoszę, że król próbował otrzymać od carowej pozwolenie na usunięcie z konstytucji narzuconej przez nią liberum veto i innych szkodliwych zasad, tudzież na powiększenie wojska. Jednak pewne jest, że tylko grzeczne, lecz niewiele znaczące, obojętne odpowiedzi otrzymał. Zazdrosny Mamonow, ówcześnie panujący kochanek Katarzyny, nie dał przedłużać tej rozmowy. Wszedł z Potiomkinem. Ku wieczorowi Stanisław do Kaniowa powrócił. Wkrótce carowa przysłała królowi order św. Andrzeja brylantami obłożony. Stanisław August nawzajem przysłał jej order Orła Białego.

Prawie dwa lata później, gdy byłem z królem na wieczerzy u p. Podolskiej, siostry jego, ten mówiąc o widzeniu się z carową w Kaniowie mówił, iż mu oświadczono, że gdy się od carowej oddalił, ta obracając się do swoich miała powiedzieć: – Jak się król polski odmienił! Wkrótce rzekła z westchnieniem: – Pewna jestem, że i on to samo myśli o mnie.

W drodze powrotnej Stanisław August zatrzymał się w Krakowie i tam w oporządzonym na prędce zamku, mieszkaniu Piastów i Jagiellonów, urzędował. Pierwszy on był król polski, co się koronował w Warszawie, i ważnej ceremonii odwiedzenia kościoła św. Stanisława nie dopełnił. Chcąc teraz przeoczenie to nadgonić, szedł w procesji jak jego poprzednicy, z zamku na Skałkę.

W tym czasie cesarz Józef II, śpiesząc do Katarzyny, zawadził o Kaniów i widział się z królem polskim. Obydwaj monarchowie uściskali się.

– Słyszałem – rzekł Józef II – żeś życzył sobie mnie widzieć. Otóż jestem.

Rozmowa pięć minut nie trwała. Cesarz prędki we wszystkim, wsiadł do kolaski i dalej. Kiedy cesarz i carowa zjeżdżali się, by losy wschodu układać, król polski był dla nich tylko celem ciekawości. O wy, Bolesławy, Stefany, cóż byście powiedzieli na to?

 

 

 

Przypominam też o nowych książkach

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/porwanie-krolewicza-jana-kazimierza-gabriel-maciejewski/

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/wojna-domowa-w-polsce/

Postaw kawę autorowi! 10 zł 20 zł 30 zł

  5 komentarzy do “Julian Ursyn Niemcewicz. Pamiętniki czasów moich. Rozdzial IX. Fragment”

  1. Katarzyna II nie cierpiała nigdy, by nawet w niedołężności Polska zostawała w spokoju. Potrzeba jej było, aby ją burzyć, jątrzyć, kłócić króla z narodem. To także do Donalda Tuska pasuje (burzyć, jątrzyć, skłócać). W polityce wobec Polaków wciąż grają te same melodie. No ale skoro cel jest ten sam to także środków używa się sprawdzonych.

  2. Tak, zwłaszcza, że nikt ich nie potrafi rozpoznać

  3. cesarz i carowa zjechali się aby losy Wschodu układać …

    a jakżeż długo czekali na tą chwilę… Pani Gancarz pisząc o Bereccim wspomniała niejakiego Popiela, który wiózł listy Habsburgów do carów w Moskwie a było w tych listach właśnie o planach podziału tego wschodniego łupu,

  4. Carogród to Konstantynopol –

    carowa Katarzyna , kobieta imperator bez zahamowań,

    ciekawe jak carowa wyglądała po tych 30 latach nie widzenia króla Stasia, czyli ile miała tego pudru na twarzy, ile barwiczki na podstarzałych policzkach, jak duże worki pod oczami, jaka figura, wydaje się że mimo ewentualnych przysługujących carowej komplementów, to jej mocną stroną były jedynie z tytuły związane ze stanowiskiem, bo co do wyglądu to po 30 latach wyżej nerek się nie skacze

  5. Ile bedzie kosztowac ksiazka ?

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.