lut 132025
 

Jak nam to ostatnio ujawnił pewien zacytowany tu komentarz Polacy są tresowani, a do tego formaty, którymi posługują się treserzy nie mają żadnego waloru. To znaczy są powszechnie nieobowiązujące. Tego się w żaden sposób nie da nikomu wytłumaczyć, nawet na przykładach, albowiem nie istnieją w naszym świecie pojęcia, które mogłyby do takiego wyjaśnienia posłużyć. Próbę ich zaimplementowania podjął Wacek Grzybowski w swojej książce „Papież, cesarstwo i jurysprudencja kreatywna”, która – o dziwo – ciągle u mnie leży. Chodzi w niej o to, jak Niemcy traktują prawo i jak je wykorzystują w celu miękkiego przyłączania terenów ościennych do swojej domeny. To jest w Polsce nie do wyjaśnienia, jak nadmieniłem, a powodów jest kilka. Po pierwsze Polacy nie mają pojęcia co to jest prawo. Im bardziej się w prawie specjalizują tym mniej tego pojęcia mają. Większości zdaje się, że istnieje ono po to, by mogli zyskiwać jakieś przewagi nad bliźnimi i tworzyć jakiś nowy rodzaj arystokracji. Tak jest z sędziami w Polsce. To jest zgraja istot silnie zinfantylizowanych, takie przynajmniej można odnieść wrażenie, oglądając tych trzęsących się staruszków, którzy opowiadają o tym, jak bardzo są wyjątkowi. Przez ten właśnie stan nie mogą się oni cofać przed niczym, najmniej zaś przed stosowaniem prawa we własnym rozumieniu, dla korzyści często bardzo iluzorycznych, ale za to dających wiele osobistej satysfakcji.

Zmierzam do tego, że w Polsce, inaczej niż w Niemczech przez całe wieki, nie istniała żadna korporacja reprezentująca interes większości mieszkańców kraju. W Niemczech zaś takich korporacji było kilka i one zawsze były bardzo silne, bardzo dobrze zorganizowane, a do tego jeszcze swoiście interpretowały prawo. Tyle, że interpretowały je na zewnątrz, a nie na swoim terenie. Wewnątrz państwa zaś, stanowiącego coś w rodzaju politycznej rafy koralowej, istniało wiele zabezpieczeń, które chroniły całość przed rozpadem. I tak, aż do bardzo silnych ingerencji z zewnątrz, które doprowadziły w końcu Niemcy do upadku.

O tym wszystkim pisze Wacek, wskazując na Hanzę i zakon krzyżacki jako na dwie najważniejsze korporacje, które poprzez swoiście rozumiane prawo realizowały politykę Niemców na wschodzie. Niemców rozumianych jako byt nadrzędny nad dynastą cesarską, obojętnie kto by jej nie stanowił aktualnie. To są sprawy, których w Polsce nikt nie zrozumie, albowiem treści, którymi się karmimy są celowo infantylizowane, kandyzowane jak owoce dla dzieci. Kiedy zaś próbujemy ten trend odwrócić zjawia się, jak diabeł z pudełka, jakiś człeczyna i woła, że to nieważne, bo istotne jest to, że Tusk to nazista i o tym trzeba mówić! A dlaczego? Bo wtedy zwiększa się ilość widzów TV Republika i TV w Polsce. No i co? No właśnie nic, bo ta ilość nie ma żadnego znaczenia wobec podstawowego faktu, jakim jest nieobecność w Polsce żadnej organizacji reprezentującej doktrynę i interes państwa. Jest w rzeczywistości gorzej, bo na podstawie ogólnego ogłupienia, dokonano podziału narodu, który z jednej strony aspiruje do tego, by jak najszybciej stać się Niemcami, a z drugiej chciałby jakiejś Polski, ale nie wie jakiej, bo kreacje jakie proponują ludzie określający się jako patrioci nijak nikomu nie podchodzą. Są tak samo infantylne i słabe, jak wyskoki niektórych sędziów. Na razie wszyscy się dobrze bawią, bo myślą, że to takie żarty. No i byle do wyborów, bo wtedy się rozstrzygnie. Co? Czy będziemy się w tę głupią grę bawić jeszcze parę lat czekając do kolejnych wyborów, czy może nasz prezydent rozwiąże parlament. A nawet jak rozwiąże to co? Najliczniejszą ponoć partią w Polsce jest PSL, organizacja o takiej samej strukturze jak irlandzkie gangi w Nowym Jorku, w latach trzydziestych. Wtajemniczona i żyjąca na wysokiej stopie góra i ogłupiałe, niczego nie rozumiejące doły. Przeważają jednak masą i każdy musi się z nimi liczyć. I jak na razie to jedynie PSL wygląda na tą organizację, która może dźwignąć ciężar doktryny. Są to bowiem ludzie interesowni, wręcz łapczywi i będą wszystko wykręcać tak, by jak najwięcej zostało im w rękach. No chyba, że zdarzy się jakaś masakra w dzień św. Walentego i będzie po zawodach, a my zobaczymy tu całkiem nowe rozdanie. Na to się jednak nie zanosi. PiS chcąc nie chcąc będzie musiał mieć dla PSL jakąś ofertę i ona przeważy i zaciąży nad wszystkimi patriotycznymi gawędami. To zaś uczyni je całkowicie nieważnymi i po raz kolejny zdegraduje wyborców PiS na rzecz tych, którzy popierają PSL. Skąd mi takie myśli przychodzą do głowy? To proste. Nie ma żadnych niezależnych i samodzielnych, czy choćby tylko wykreowanych i kontrolowanych przez PiS bytów politycznych w Polsce. Nie ma nawet takich osób w przestrzeni publicznej, a to czyni widoczną przez nas dyskusję całkowicie nieważną. Oto przykłady – TV Republika ustami Rachonia wskazuje, że znów ludzie związani z Moskwą ścigają patriotów, czyli samego Rachonia i jego szefa. Zapytałem go kiedy będzie na odwrót, ale nie odpowiedział. Wczoraj czy parę dni temu, zapraszany do tejże TV Republika i do TV w Polsce Artur Bartoszewicz, kandydat na prezydenta, udzielał wywiadów jakimś kremlowskim propagandystom. U Stanowskiego zaś, nieznany mi, ale bardzo pewny siebie pan, powtarza to, co od lat jest treścią wypowiedzi Bartosiaka – Amerykanie odejdą na Pacyfik. I tak w koło Wojtek. Ludzie zaś oczekują prawdy. Lub czegoś co wygląda jak prawda. Tymczasem dostają fejknewsy o rzekomym przejęciu TVN i jakichś centralnych ruchach w administracji USA, które – w zależności od tego kto o nich wspomina – mają nas wystraszyć lub pocieszyć. My sami zaś ciągle pozostajemy gromadą bezwolnych gamoni. I nikt nie zamierza tego stanu zmieniać. PiS albowiem nie ma kadr koniecznych do przeprowadzenia takiej zmiany, a pisowskim mediom to nie jest na rękę. Jest bezpiecznie i przez to można się – przy gorszej koniunkturze – ustawić w roli ofiary. Przy lepszej zaś…no właśnie, co przy lepszej? Przecież pisowcy nawet nie flekują pokonanych, to do czego można się tam dołączyć? Chyba do wspólnego z tuskoidami świętowania sukcesu, którego wyznacznikiem jest kilka punktów procentowych. Innej możliwości nie widzę. Dotyczy to szczególnie pionów urzędniczych w terenie, gdzie ludzie się przecież znają i uważają, że nie powinni się nawzajem krzywdzić. To znaczy niektórzy tak uważają.

Dlaczego to wszystko, o czym napisałem, czyli ten PSL i ci urzędnicy, ani te media, nie przypominają jednak niemieckich korporacji kreujących prawo dla swoich korzyści? Bo nie mają ani celu, ani pieniędzy, ani miecza. Nie są też zdolne do żadnych konfrontacji z organizacjami z zewnątrz, albowiem ich wewnętrzny regulamin w ogóle takich rzeczy nie przewiduje. Ktoś powie, że w Niemczech dziś nie ma żadnych organizacji, które by się zachowywały podobnie jaki wymienione przeze mnie wcześniej. Aha…nie ma….Jurysprudencja dlatego jest kreatywna, że zawiera opcję zmiany, a nie opcję zachowania stanu obecnego, jak to jest w PSL. Opcja zmiany zaś otwiera nieograniczone możliwości. I tak, jak to słusznie wskazał Wacław – zakon krzyżacki, pod przewodnictwem ostatniego swojego mistrza, zamienił się w korporację humanistów opartą o akademię w Królewcu. Ci humaniści zaś zajmowali się werbunkiem Polaków ze stanów wyższych i czynili z nich agentów nowej doktryny. Jakiej? Luterańskiej. Ta zaś nie miała w sobie nawet cienia wrogości wobec Polski. Ot, chciała tylko ulepszyć życie warstw oświeconych i oderwać je od zatabaczonego Kościoła.

Dziś niemieckie fundacja i instytuty przypominają mieszkańcom tak zwanych ziem odzyskanych, że można przecież tam żyć, nie będąc Polakiem, ale Europejczykiem. I nic się wielkiego nie stanie. Zwłaszcza, że Polska nie ma dla nich żadnej oferty. Ktoś zawoła, że ma, bo jest tunel pod Świną i przekopali Mierzeję. Ludzie, opamiętajcie się, nie o taki rodzaj oferty chodzi. Jeśli tego nie rozumiecie, dajcie sobie spokój z polityką i idźcie na grzyby. Tamci dają im poczucie wybraństwa, pieniądze na drobne i grubsze wydatki, a także poczucie bezpieczeństwa jakiego w Polsce nigdy nikt nie zagwarantuje. No, ale to jest złudne – pokręcą głowami pisowcy. No jest, ale ten fakt ujawni się później, kiedy cele jurysprudencji kreatywnej zostaną osiągnięte. PiS zaś nie może się ich realizacji przeciwstawić. Poznajemy to po tym, że Rachoń w TV Republika załamuje ręce, a także po tym, że PiS nie umie stworzyć wokół siebie przestrzeni wolnej od agentur. Dlaczego nie umie? Albowiem mechanizm, który zastosował równo 500 lat temu Albrecht Hohenzollern, czyli mechanizm podmiany rycerzy na akademików, znacznie od tych pierwszych skuteczniejszych, działa w najlepsze. Prezes Kaczyński zaś w światłach reflektorów witał się z Bartoszewiczem i Bartosiakiem i zasiadał z nimi przy jednym stole, gdzie omawiali najważniejsze dla kraju kwestie. I ani mowy nie ma, by to się zmieniło. Bo całe otoczenie prezesa i połowa PiS-u wierzą w deklaracje akademików, a druga połowa wierzy w skuteczność mediów. W związku z tym żaden inny rodzaj komunikatu się nie liczy. Jest jeszcze gorzej. Każdy różniący się od standardowego komunikat, jest dla PiS wrogi, albowiem dewastuje komfort uprawiania polityki. No i unieważnia cały dyskurs. Ten zaś zamieni się wkrótce w serię występów stand uperów, ale prezes już chyba tego nie zauważy.

Na tym kończę dzisiejszą przemowę i zachęcam do zakupienia oraz uważnego przeczytania książki Wacława

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/papiez-cesarstwo-i-jurysprudencja-kreatywna/

Jeśli ktoś może jeszcze wspomóc Saszę i Anię, będę wdzięczny

https://zrzutka.pl/fymhrt?utm_medium=mail&utm_source=postmark&utm_campaign=payment_notification

  3 komentarze do “Jurysprudencja kreatywna albo czy Polacy w Szczecinie chcą być Niemcami?”

  1. Dzień dobry. Ano nie ma tych organizacji u nas bo ma nie być, a struktury urzędniczo-gangsterskie silnie zmodyfikowane po 1945 roku istnieją po to tylko, żeby pilnować status quo. Dlatego PSL doskonale funkcjonuje w takim systemie. Nie tworzy go, ale korzysta. Chłop żywemu… Zresztą – jaki tam chłop? W Niemczech jest o tyle inaczej, że nie było tam takiej hekatomby. Nie twierdzę, że gdyby nie pozabijano bywalców Adrii to ta organizacja by była. Problem Polski i Polaków jest taki, że jest to naród i kraj szlachecki. Dlatego został skazany na zagładę. Niemcy od Albrechta co najmniej są narodem raczej mieszczańskim, szlachta została tam zmajoryzowana skutecznie, choć może nie wyeksterminowana. Odeszła w niebyt polityczny zastąpiona nową elitą. Ta w ciągu stuleci się ustabilizowała i niemal nobilitowała, ale zostały jej te mieszczańskie standardy. Stąd dzisiejsza niemiecka subtelność i poczucie humoru. Ale i dyscyplina; „powietrze miejskie czyni wolnym”. Strzeż nas Boże…

  2. Tak, podobnie jak praca, ona też czyni wolnym

  3. Wiadomości rozkwitają coraz obficiej : /www.tysol.pl/a135450-afera-usaid-mike-benz-do-polski-przeslano-liste-nazwisk-osob-ktore-powinny-byc-scigane

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.