cze 092022
 

…przekonuje mnie, że jedną drogą dla niezależnego wydawcy jest organizowanie własnych imprez połączonych z dystrybucją. W dodatku muszą być to imprezy o niejednolitej formule. Zaczniemy do targów w Grodzisku Mazowieckim, w dniach 2-3 lipca. Potem koncert Władysławy w Ojrzanowie, gdzie byliśmy wczoraj razem z panem stroicielem fortepianów, który oglądał instrument i sprawdzał, czy w ogóle można go nastroić. Okazało się, że można. Następny będzie koncert w Dworku Białoprądnickim, pod Krakowem – 20 lipca. Na obydwie imprezy można się jeszcze zapisywać. Dalej nie będę niczego planował, bo nie wiem, jak rozwinie się sytuacja. Nie ma – niestety, a może na szczęście – powrotu do dawnych formuł. Jak oglądam swoje ostatnie nagrania z targów pod zamkiem królewskim, mam ochotę je powyrzucać. Tłum, maski, brak zainteresowania publiczności, która w nieodpowiednim czasie – zwykle jest zimno – tłoczy się w dusznym pomieszczeniu. Nie ma gdzie zjeść i nie ma czego zjeść. Wystawcy są tłem dla znanych z mediów propagandystów i płacą za to ciężkie pieniądze. Ludzie zaś przychodzą i tak dla swoich ulubionych autorów. Jeśli więc można zorganizować imprezę w stosownej porze – lato, wczesna jesień – zapewnić dodatkowe atrakcje – malarstwo, koncert – a do tego zaproponować lekki poczęstunek, to po jaką cholerę płacić 4 tysiące złotych za dwumetrowe stoisko?

Dostałem zaproszenie na Targi Wydawców Katolickich. Odbywają się we wrześniu. Nie pojadę tam. Po jaką cholerę? Żeby oglądać Terlikowskiego, który się będzie lansował za moje pieniądze? Wczoraj napisał w Onecie, że największym zagrożeniem dla Kościoła jest ideologia biskupa Jędraszewskiego. A wcześniej, razem z Pospieszalskim pojawili się na okładce „Do rzeczy” w zbrojach. Zdaje się mieli być obaj rycerzami walczącymi o prawdę i inne wartości. To jest już od dawna nie do wytrzymania. Po co to pokazywać, po co popierać i dlaczego nie można dać ludziom jakiejś alternatywy? Nie można, albowiem kraj nasz – o czym było wczoraj, przy okazji tekstu o książkach – nie prowadzi samodzielnej polityki na rynku treści. Są na nim wyłącznie agenci wrogich Polsce organizacji poprzebierani w różne kostiumy, którzy udają postacie z filmów i gier, co ma sugerować iż ich intencje są szczere, uczciwe, a najważniejsze – że są zrozumiałe. Choć przecież wszyscy widzimy, że nie są. Są zakłamane, podstępne i podłe i nikt nie potrafi ich zrozumieć. Każdy zaś z czynnych na rynku treści propagandystów domaga się by dawać mu pieniądze, albowiem chce coś zrobić dla Polski. To jest numer, tylekroć wyśmiewany, na który nabierają się ciągle nowi ludzie. I fenomenu tego nie sposób zrozumieć. Na targach, w tym także Targach Wydawców Katolickich, wręczane są różne nagrody dla najwybitniejszych w danym roku autorów i wydawców. Nagrody te, o czym już nie raz wspominałem, są jak pocałunek śmierci. Ich laureaci nie kontynuują żadnej kariery, niczego im nie przybywa, są skazani na niebyt, a twórczość jest ostatnią rzeczą o jakiej mogą myśleć. Nikt jakoś nie zastanawia się po co w takim razie wręcza się te nagrody i komu są one potrzebne? Na targach towarem nie są książki. Jest nim powierzchnia wystawiennicza, sprzedawana grupo powyżej swojej realnej wartości. Wystawcy zaś są tymi frajerami, którzy za to płacą, z tym że – koniecznie trzeba dodać – płacą tylko niektórzy wystawcy, bo wśród wystawców też jest jakaś hierarchia. Są fajni i fajniejsi. Pewnie jest jeszcze gorzej niż to opisuję, ale nie mam zamiaru się tym przejmować, ani prowadzić żadnych śledztw, bo czas wziąć sprawy w swoje ręce. Targi nie oferują wystawcy nic, czytelnika bowiem ściąga on na imprezę sam, poprzez swoją stronę i media społecznościowe. O żadnej promocji targów w mieście nie ma mowy, o żadnych wywiadach z pisarzami i wydawcami także nie, a jeśli już to w ustalonej, całkiem fałszywej konwencji, która pozwala się wyjęzyczyć wyłącznie autorom certyfikowanym czyli funkcjonariuszom propagandy.

Targi Książki Historycznej, do niedawna uchodzące za najlepszą imprezę targową w kraju, znacznie lepszą niż targi na stadionie, które ostatnio powróciły do Pałacu Kultury, stały się tłem dla występów wszystkich możliwych szurów. Ilość „niezależnych” telewizji, które domagają się wywiadów niebawem będzie większa niż ilość wystawców. Wystawcy płacący grube tysiące za małe stoisko są tłem dla występów wszystkich świrów jakich nosi święta ziemia. Człowiek siedzi na tym stoisku, czeka na tego biednego klienta i obserwuje defilady wariatów i prowokatorów przewalających się z jednego końca hali w drugi. O tym by spokojnie z kimś porozmawiać nie może być nawet mowy.

Czy organizatorów to jakoś szczególnie obchodzi? Mam wrażenie, że nie, albowiem część świrów to ich koledzy, a inna część, o ile nie niszczy sprzętów, jest traktowana jako darmowa promocja wydarzenia. To jest trochę za dużo jak na mnie i mam nadzieję innych wystawców. Ja nie będę nikomu niczego proponował, a swoje imprezy będę organizował dla siebie i zaprzyjaźnionego środowiska. Jeśli ktoś zaakceptuje moje warunki będzie się mógł przyłączyć. To co oferuję, to kameralny charakter wydarzenia, spokój, możliwość odpoczynku, dyskusji, wyjścia na spacer, bo w Grodzisku obok Mediateki jest park, w nim odbywają się różne imprezy. Na miejscu można też coś zjeść i wypić spokojnie kawę. Do tego włączamy do naszych formuł coś, co w ekonomii nosi nazwę wartości dodanej, czyli malarstwo, albo muzykę. Nie byle jakie malarstwo i nie byle jaką muzykę. Wszyscy wiedzą o co chodzi, ale jeszcze raz powtórzę – pejzaż i opera. O grafice opowiem w jednym z kolejnych promocyjnych tekstów. Musimy zejść z drogi eskalacyjnej, to nie sprzyja sprzedaży i nie sprzyja promocji. Tak się może wydawać durniom, ale na końcu tego szlaku jest tylko kompromitacja. Eskalacja niczego nie sprzedaje, jeśli ktoś tego nie rozumie wyłożę rzecz w formule eskalacyjnej właśnie – nie można dwa razy z sukcesem pokazać tej samej dupy. Bo się już opatrzyła. Musi być coś innego, a to coś innego musi być jeszcze gorsze niż poprzedni „sukces” i tak aż do ostatecznej klęski. Dlaczego tak wielu ludzi boi się odwrotu z tej drogi? Albowiem są przekonani, że zmniejszenie temperatury emocji wokół ich produktów zmniejszy sprzedaż. No więc, ja sądzę, że nie zmniejszy, a może zwiększyć, ale należy to sprawdzić w praktyce. Wczoraj zadzwonił Michał i zagadaliśmy się na temat wzbogacenia imprez o walory muzyczne. Od dawna zastanawiałem się jakich muzyków w to włączyć, ale nic mi nie pasowało. No, ale pojawiła się Władysława i już wszystko wiemy. Powiedziałem do Michała tak – tylko opera granda. – Dlaczego – zapytał? Bo przy tym będziemy się mogli ładnie i godnie zestarzeć.

 

Targi Książki i Sztuki w Mediatece w Grodzisku Mazowieckim – 2-3 lipca 2022

Koncert Władysławy Rakowskiej i Eugenii Sawczenko w pałacu w Ojrzanowie – 7 lipca, 18.00

Koncert Władysławy Rakowskiej i Eugenii Sawczenko w Dworku Białoprądnickim w Krakowie – 20 lipca o 18.00

  11 komentarzy do “Każdy, kolejny dzień…”

  1. Dzień Dobry, witam po dłuższej, niezawinionej przerwie 😉

    Oczywiście ma Pan rację z tymi atrakcjami, ja nigdy nie zapomnę sceny z „Pół żartem, pół serio” – „Witamy miłośników opery włoskiej”. Pomysł nie nowy ale dobry i działający, wielopłaszczyznowo, że tak powiem. OK, sama muzyka też bywa czasem przyjemna, choć nie każdy ma ucho do słuchania… Zdecydowanie zaś nie warto rzeźbić w miękkim materiale i brać udział w czymś bezwartościowym. Życie jest za krótkie po prostu. Otrzepujemy proch z sandałków – i idziemy swoją drogą.

  2. Człowieka, który tak jak ja, nie wyniósł z domu żadnych tradycji muzycznych, bardzo trudno jest nakłonić do wizyty w filharmonii, ale jeżeli filharmonia przyjdzie do niego, człowiek taki to doceni i zrozumie. Tak samo powinno być z czytelnikami

  3. Czytelnicy, Pańscy zwłaszcza, są jednak dość wyselekcjonowani. To ci, którym coś jednak „nie sztymuje”, kiedy czytają Łysiaka i inne takie. No i w końcu trafiają do Pana. Z muzyką dochodzi jednak ten przyrodzony element, dar, jakim jest słuch muzyczny, który pozwala rozpoznawać i doceniać muzykę. Co nie znaczy, że inne motywacje są złe, snobizm na przykład. On leży u podstaw wielu ludzkich zachowań, w końcowym rozrachunku – pozytywnych. Krótko mówiąc; muzyka jak muzyka, ale we frak się można ubrać przynajmniej raz za jakiś czas i bez śmieszności…

  4. rzeczywiście jakoś wyselekcjonowani, ile razy bowiem namawiam do przeczytania czegoś Coryllusowego, to bardzo często odpowiedz jest – no a ten znowu świat wywraca-  odpowiadam , że nie wywraca tylko stawia na nogi, no wtedy dla tzw świętego spokoju delikwentka mówi  -a wiesz zajrzę do bloga.

    Oczywiście nie ujrzy, bardzo dużo ludzi jest -odpornych na wiedzę-

    są najedzeni, jest im wygodnie, przed nimi ekran …. starczy

  5. Zgadzam się, że Pańska formuła – spotkania z konkretnym wydawcą (lub autorem) + atrakcje dodatkowe to jedyna forma promocyjna, jaka ma sens.
    Szkoda, że Pańska formuła oznacza jednocześnie geograficzne zamknięcia się albo w wielkich miastach albo na obszarach dostępnych komunikacyjnie (np. Mazowsze).

    Tym samym odcinane są obszary peryferyjne. Zakładam, że np. powrót do hotelu w Brodach nie wchodzi w grę.

  6. „Oczywiście nie ujrzy, bardzo dużo ludzi jest -odpornych na wiedzę-
    są najedzeni, jest im wygodnie, przed nimi ekran …. starczy”
    Jednym słowem „dupiarze”.

  7. Daleka droga, ale mając urlop i chęci, przyjadę. Bez wazeliniarstwa, dzięki panu Gabrielowi, przeczytałem sporo dobrych książek, i kupię następne. Na starość dokształcanie się jest wskazane.

  8. To się jeszcze okaże. Na razie rzeczywiście musimy ograniczyć zasięg

  9. Niech Pan nie szaleje, może kiedyś będę w pobliżu

  10. Powodzenia z targami. Muzyka powinna towarzyszyć wszystkiemu zawsze i wszędzie.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.