Uwielbiam kiedy dyskusja, jak ta wczorajsza pod tekstem Toyaha, skręca w stronę dobrego wychowania, smaku i jego kwestii, uprzejmości, brutalności i temu podobnych spraw, które składają się na wizerunek człowieka, standardowo zwanego w Polsce inteligentem. Nie rozumiem i nigdy nie zrozumiem argumentów podawanych przez moich przeciwników opartych na takich podstawach. – Niech pan nie szydzi z Pilipiuka bo panu z tym nie do twarzy – mówią. – Niech pan stara się być bardziej uprzejmy to będzie miał pan więcej czytelników – powtarzają. I ja za każdym razem piszę im, że nie, że jeśli zrezygnuję ze swojej postawy będzie tylko gorzej. Oni jednak dalej klarują mi swoje racje. I jeszcze w domu mam to samo, bo moja żona uważa, że powinienem jednak być łagodniejszy.
Tak się złożyło, że Toyah przypomniał wczoraj swojego kolegę, autora książki „Literackie portrety żołnierzy wyklętych”, który był nauczycielem, ale teraz już nie jest bo więcej mu płacą w magazynie. Napisał tę książkę, którą nikt się nie interesuje i interesować nie będzie, bo umowa zawarta z wydawnictwem jest tak skonstruowana, żeby czasem nie dać autorowi i tej książce odetchnąć. Jest – jak sądzę – tak zrobiona, żeby autor i jego dzieło zdechli gdzieś pod płotem, najlepiej w deszczu i samotności. I wiecie co? Ten facet, którego tak ostro dymają, mówi, że nie czyta książek Toyaha, bo one są zbyt brutalne. On zaś jest łagodny z natury, jak przypuszczam, i rażą go niektóre zagrywki naszego kolegi. Towarzysko ten pan z pewnością wypada świetnie i znakomicie się z nim rozmawia. Myślę, że ma kochającą rodzinę i żyje spokojnie gdzieś tam w Katowicach, czy innym mieście. Tak to przynajmniej wygląda z pozoru. Ja wiem jednak, że gdybym spróbował zastosować ten system i na samym początku zwierzył się z tego mojej żonie, która dziś cały ranek protestowała przeciwko mojej brutalności, ona pierwsza by się wyprowadziła z tego domu, poprzedzając to serią awantur.
Na targach w Katowicach podszedł do mnie jeden z czytelników i powiedział, że już nigdy nie znajdę sobie pracy. Wystarczy bowiem, że potencjalny pracodawca wpisze w googla moje nazwisko i pozamiatane. Ja o tym wiem. Mnie, gdyby nasze plany z jakichś Bogu tylko znanych przyczyn, się załamały, nikt by nie przyjął do pracy w magazynie, ani w ogóle nigdzie. Musielibyśmy po prostu wyemigrować. Popatrzcie więc w jakim komforcie żyje ten skromny i cichy nauczyciel, który napisał książkę „Literackie portrety żołnierzy wyklętych”. Nie wyjdzie mu z książką to idzie pracować do magazynu. A jak będzie jeszcze bardziej uprzejmy i jeszcze grzeczniejszy i jeszcze sympatyczniej się uśmiechnie to może nawet znajdzie jakąś pracę w szkole. Na takich jak ja zawsze będzie patrzył z rezerwą, bo według takich jak on, tacy jak ja są ludźmi, którzy nie rozumieją okoliczności i nie chcą się przystosować. Aha i jeszcze brak im pokory, koniecznej do tego, by znaleźć sobie dobrą pracę.
Pamiętam czasy, kiedy byłem chodzącą pokorą. Poszukiwałem wtedy pracy, bo było nam bardzo ciężko. Ani razu na żadnym pracodawcy moja pokora i mój sympatyczny uśmiech nie zrobiły żadnego wrażenia. Możecie mi wierzyć. Bo tu nie o pokorę idzie, ale poddaństwo. O to czy ktoś gotów jest zatkać uszy, wyrzec się wszystkiego co ważne na czas wykonywania obowiązków służbowych. I ja, przysięgam na co tylko mogę, bardzo się starałem być posłuszny, okazywać zainteresowanie tym co do mnie mówili zwierzchnicy i spełniać wszystkie ich polecenia. No, ale za każdym razem dochodziliśmy do takiego punktu kiedy okazywało się, że to wszystko jednak za mało, że trzeba czegoś więcej, ale ja akurat nie umiem do tej wysoko postawionej poprzeczki doskoczyć. Nie gniewajcie się więc, ale kiedy widzę tych wszystkich uprzejmych ludzi, którzy piszą książki na ważne tematy, a potem idą grzecznie pracować w magazynie, następnie zaś w salonie24 czy gdzie indziej opowiadają co zrobić, żeby zbawić ojczyznę naszą udręczoną, mam ochotę kopać ich w te ugrzecznione tyłki i patrzeć jak próbują zatrzymać na ustach ten swój życzliwy uśmiech.
Najbardziej jednak śmieszą mnie ci, którzy piszą komentarze takie jak te wczorajsze o szyderstwie z innych autorów. To jest moim zdaniem problem bardzo poważny, bo dotyczy on funkcji słowa pisanego, funkcji literatury jak kto woli. Po co Pilipiuk pisze te swoje dyrdymały? Ktoś mnie przekonywał, że on też ma jakieś tam wizje polityczne i one są zbliżone do naszych, a więc nie możemy go postponować. Ależ oczywiście, że możemy, albowiem wizje Pilipuka tracą całkowicie na znaczeniu kiedy idzie on udzielać wywiadu tygodnikowi „Polityka”. Jego wizje polityczne, w otoczce tych słabych dowcipów jakimi są jego książki również nie mają znaczenia. On sam zaś jest wynajętym człowiekiem, który zawraca poważnym ludziom – wydawcom – głowę swoimi książkami. Oni zaś myślą – o żesz, do ku…wy nędzy, znowu on, każcie mu się w coś przebrać, może sprzedaż troszkę skoczy. A ktoś z boku pyta – a może wynajmiemy kogoś innego na jego miejsce? – E tam – mówi szef – ten jest najtańszy i już znany, nie ma sensu szukać nowego.
Czemu służą dziś książki poza oczywiście transferowaniem i dzieleniem budżetów? One służą wdrukowywaniu ważnych memów w świadomość ludzi. Służą multiplikowaniu fałszywych schematów i zawłaszczaniu emocji wchodzących w życie pokoleń. Książka już nie pomaga, nie płynie z niej dowaga, jak się uczyliśmy w szkole dawno temu. Książka w większości to trucizna. Autor zaś jest dodatkiem do niej, w dodatku dodatkiem najbardziej kłopotliwym. Najlepiej dla wydawcy bowiem byłoby gdyby autor był anonimowy, gdyby pisał książki o seksie w egzotycznej scenerii i nie pokazywał się publicznie. Do tego dziś zmierza rynek książki i do tego dojdzie, trzeba tylko poczekać na nieco doskonalsze programy informatyczne, które będą generować literaturę dowolnego typu.
Jak się temu przeciwstawić? A po co się przeciwstawiać? Pisarze, recenzenci, których spotykamy na targach zachowują się jakby żyli w czasach ostatecznych, wiedzą wszystko i cieszą się z tego, że mają pracę w magazynie. Oczywiście jest grupa idiotów, która wierzy w misję taką, jak ją formułuje system i ci piszą książki o dzielnych policjantkach, o strażnikach granicznych, albo o wampirach. I wydaje im się, że eksploatują popularne konwencje. Nie rozumieją, że konwencje te zostały wymyślone w XIX wieku przez Brytyjczyków w większości, po to, by rozgłaszać chwałę imperium.
Zajrzałem wczoraj na stronę wydawnictwa „Fabryka słów”. To jest jedno oszustwo. Jakiś pomarszczony bałwan przykleił sobie papierosa do dolnej wargi i udaje pisarza z charakterem. Jakaś gruba okularnica wydała już kolejny tom przygód dzielnej policjantki Dory Wilk, która jest oczywiście, szczupła, zwinna, piękna i bardzo stanowcza. No i mężczyźni się za nią uganiają. Tak dziś wygląda polska literatura. Jest absolutną fikcją jako całość, a dzieje się tak ponieważ nikt nie wie po co ona miałaby w ogóle istnieć. A skoro nie wiadomo po co miałaby istnieć polska literatura nie wiadomo też po co komu potrzebny jest język polski.
Cóż więc robić? Ja już to kiedyś pisałem – przede wszystkim zrezygnować ze znanych i ogranych konwencji, nie pisać powieści w formułach znanych z epok wcześniejszych, bo to jest droga do katastrofy. Wiem, że nie przekonam autorów, którzy współpracują z wydawnictwami takimi jak „Fabryka słów”, bo oni wiedzą, że osiągnęli sukces, że dostali szansę. Te śmieciowe umowy, przymus łażenia w głupich ciuchach i eksploatowanie fałszywych konwencji uważają oni za zwycięstwo. Kiedy zaś przestaną być potrzebni pójdą pracować do magazynu i też będzie dobrze. Jakoś dociągną do emerytury i śmierci w męczarniach.
Większość czytelników jest, o zgrozo, całkiem tym stanem rzeczy usatysfakcjonowana. Stałem na targach i opowiadałem o tym, że alchemicy w Pradze nie produkowali złota, ale oczyszczali saletrę, przygotowując cesarstwo do wojny. Nikt mi nie wierzył. Naprawdę. Ludzie wolą uwierzyć w możliwość transmutacji metali niż pomyśleć chwilkę i skojarzyć dwa nieodległe w dziejach wydarzenia. O wyciąganiu wniosków nie może być nawet mowy. Dzielna policjantka, wampiry, udawany sarmatyzm i inne oszukane poetyki, tylko to się liczy. Ma to taką samą funkcję jak wywożony dawno temu do Rumunii Biseptol, który sprzedawano tam jako środek antykoncepcyjny, albo gorzej – jak chińska viagra dla polskich impotentów umysłowych.
Przy tym wszystkim jeszcze potrafią znaleźć się ludzie, którzy przychodzą na mój czy Toyaha blog i zastanawiają się co też to będzie za katastrofa, kiedy wreszcie zawładniemy światem. Przez to nasze chamstwo, tę butę i agresję, zastanawiają się jakie to będzie okropne. Spieszę wszystkich uspokoić. Na pewno nie zawładniemy światem. Ja na pewno nie pójdę udzielać wywiadu do „Polityki”, nie napiszę powieści w popularnej konwencji i nie przebiorę się za XVI wiecznego górnika. Możecie być spokojni. Jeśli zaś chodzi o tak zwane realia, to przypominam, że stoisko na dobrych targach kosztuje około 3 tysięcy złotych. Żeby się zwróciło trzeba się naprawdę napracować. Od roku w moim domu trwa remont i nie może się skończyć. Ja sam mam uszkodzony bark, co powoduje, że każdy gwałtowniejszy ruch kończy się bólem po prostu upiornym. Płatności jakie muszę zrealizować w związku z naszymi nowymi wydawnictwami przyprawiają mnie o drgawki. Za chwilę, żeby przeżyć, muszę się brać za pisanie kolejnej książki. Książki, o której nie przeczytacie ani słowa nigdzie poza tym blogiem. Nie martwcie się więc, nie zawładnę światem. Będziecie mieli nadal swojego Pilipiuka, swoją Dorę Wilk, dzieła Terlikowskiego i inne atrakcje. Jedyna zaś frajda, jaką mam z tego wszystkiego polega na tym, że nie muszę się przebierać za nikogo. Wyglądam coraz gorzej, mam coraz mniej włosów, nie mogę na siebie patrzeć na tych nagraniach w YT, ale przebierać się w nic nie muszę. I nie muszę się martwić o pracę w magazynie. Nie muszę, bo jestem zbyt nieuprzejmy, by mnie tam ktoś zatrudnił.
Zapraszam na stronę www.coryllus.pl
I tak trzymaj Coryllusie! Na bark, jeśli możesz, polecam krio terapię.
A jeśli chodzi o argumenty to już Rzymianie mawiali Obsequium amicos, veritas odium parit, wyraźnie przeciwstawiając prawdę uprzejmości.
Jesteśmy na Twoim blogu i kupujemy Twoje książki, nie dlatego że jesteś gwiazdą filmową, ale dlatego że piszesz, nie narzekaj, tylko siadaj i pisz. Pisanie jest Twoim atutem.Nie zakopuj tego talentu.
Pierwsza część tekstu to bezpośrednia transmisja w moje serce i umysł, kojąca bardzo. Podobne słowa słyszę od mojej żony (nie tylko rano) i z ulgą jednak stwierdzam, że nie jestem sam :). Ja bym nie nazwał tego brutalnością ale bolesną szczerością, lub nieumiejętnością lania wody i smarowania wazeliny. Czysty przekaz. To mnie tutaj trzyma i chociaż czasami po tym co czytam szczególnie u Toyaha, stwierdzam, że jednak mam tego dość to jednak regularnie wracam, to jest jak uzależnienie :). Jak zaczniecie się do czytelników przymilać i oklejać taśmą klejącą to będzie raczej właśnie koniec.
Nie zaczniemy.
Druga genialna obserwacja „[…] Bo tu nie o pokorę idzie, ale poddaństwo.”. Odkąd wróciłem z emigracji i pracuję w korporacji w naszym kraju brakowało mi właściwych słów na określenie tego co się tutaj wyprawia i Pan to genialnie zreasumował (choć ja siedzę w zupełnie innej branży). Nie widzę tutaj z tego powodu dla siebie przyszłości ale przykład Kliniki Języka i Pana działalności działa bardzo inspirująco :).
Dzięki.
Coryllusie, natychmiast pedze zamawiac nastepne pozycje, zeby Panu mniej na bark spadalo. W tej chwili polykam Niedzwiedzia i roze, dostosowujac wrodzony logos do przekazu tychze dalej.
Dzieki.
Proszę pamiętać, że pana strategia przetrwania jest dobra dla pana bo wynika z pańskiego doświadczenia i nie jest jakąś prawdą uniwersalną, Dla kogoś innego praca w magazynie może pozwolić na pisanie książki o Żołnierzach Wyklętych. Pan takiej książki nie napisze bo nie będzie się dobrze sprzedawać i jest za bardzo sformatowana. Zawsze można przez pomyłkę kupić seduszko Jurasa. Ale kumpel Toja wszystko wyjaśni i znajdzie tegoktórynie itd
Dzień bez wazeliny dniem straconym.
Pisać , pisać, pisać.
My bedziem czytać, czytać, czytać.
A co dalej.??????
jutro?
za rok?
H W w D i kamieni kupę?
Szyderco, kpiarz cię popiera 😉
Jeśli juz sobie ponarzekaliscie , to proponuję wrócić do pracy .
Czyli do wczorajszego pytania .
Mamy 2 akty prawne – 2 królów. Kto za nimi stał . Kto manipulował tymi monarchami.
Jakimi metodami .Jakie naciski . Jakie siły wewnętrzne i międzxynarodowe .
Ja nie wiem.
W dodatku zawiesza mi się co chwile komputer . Mało wczoraj laptopem nie prasnęłam o scianę.
Więc potrzeba waszych komputerów i waszej pomysłowości .
Dziękuję Ptasznikowi z Tyrolu za pomoc … i Tadkowi za skopiowanie , bo ja nie umiem .
Idę do lekarza a nawet do dwu .
Proszę – Szukajcie – metoda coryllusa.
Podsumuję ten wpis Toyahem na temat czytelników (jego i Coryllusa):
„To są wreszcie ludzie, którzy mają świadomość, że bardzo często to co my proponujemy to jedyne, co im, jako tym, którzy lubią czytać, zostało.”
Ta wymagana przez niektórych „uprzejmość” to jakaś odmiana politycznie poprawnej „tolerancji”. Ale przecież oni wymagają pobłażania perwersjom a nie miernocie. Głupie projekty trzeba krytykować i demaskować bez krzty litości. Uważam nawet że można się trochę poznęcać. Tortura drwiną i szyderstwem nie jest niczym złym, przecież ofiarą nie jest cnota lecz głupota. Zwłaszcza gdy oprawca dysponuje instrumentami w postaci warsztatu, elokwencji i wiedzy. A może konkurs na najbardziej miażdżącą i demaskującą recenzję „prawicowej publikacji ? Mogę ufundować nagrodę. Jury – Coryllus, Tojah i ks. Isakowicz- Zaleski !!!
Ja tam nie znam tych badziewiarzy i dobrze mi z tym, ale jak obejrzałem fote tego Pilipiuka i jego stzlizacje, od razu przypomnial mi sie ten pisarz/artysta ze zmiennikow Barei.
Właśnie zastanawiałam się nad racjonalnością zakładania bloga na s24, a tu notka Coryllusa, która przyprawiła mnie o ból głowy. Szukałam przyczyn zwinięcia mojej pierwszej części recenzji „Królestwa…”, zanim zdecyduję na publikację przygotowanych innych treści mi bliskich. Zastanawiam się na założeniem własnego bloga, ale nie umiem znaleźć racjonalnego wytłumaczenia, po co panu Maciejewskiemu pisanie na s24 (czy tam pisze się dla idei?). Nie chcę zajmować tu miejsca, więc krótko: przeczytałam kiedyś 3 wpisy Coryllusa na „Niezależnej” i nominowałam go (prócz Tsole) do konkursu, przede wszystkim za odwagę myślenia, nie wiedziałam wówczas, że tak pięknie i syntetycznie pisze. Wymyślmy coś, by łatwiej coryllusowi było na tym Bożym świecie,a nas bez końca nie ściągano w otchłań.
Nie mogłem sobie odmówić odrobiny złośliwości ale gospodarz to lubi -).
Pani Mario. Tam nikt nie manipulował. Mamy przełom XV i XVI w. żeby z różnych księstw i ziem stworzyć jedno państwo trzeba było stworzyć wspólny organ – sejm. Szlachta z jednej ziemi służyła w jednej chorągwi, mogli się dogadać na sejmiku i poprzeć projekty króla czy rady. Jakby ktoś został kupcem wchodził w inne układy inne mafie, nie trzymał już z kolegami z chorągwi. Gdańsk walczył z Batorym, a burmistrzem Krakowa był Jakub Turzo. Nawet Żydzi mieli swój sejm bo chcieli, miasta miały to w nosie. W XVI i XVII w. szlachta nie mogła być kupcami. Ziemianin przemysłowiec – tak, kupiec – nie. XIX w. Wielkopolska – ziemianie tworzą różne towarzystwa, banki itp. i rozkręcają gospodarkę „narodową”, ale nie są już narodem politycznym – politykę przejęło Państwo Pruskie i jego aparat. Ci Żydzi czy Ormianie w XVI w. nie robili nikomu krzywdy, gdyby tak było nasi przodkowie by ich wypędzili jak Arian. Nie zgadzam się ze Staszicem że to Żydzi spowodowali rozbiory. Rozbiory zrobił Berlin.
W „odmęty szaleństwa” 😀
Pytasz: „… po co panu Maciejewskiemu pisanie na s24?”
Odpowiem: to proste! S24 ułatwia komentowanie u wielu, po zalogowaniu się jeden raz. Tzw 'single login principle’ jeśli znasz informatykę stosowaną (IT). Ma to minusy – trolle włażące z butami na blog to jeden z nich – niemniej na początku jest to gigantyczna zaleta. Czy nadal jest to zaleta, oceni Gabriel samodzielnie. Narzędzia programowe ma lub dostanie, a wynik analiz maszynowych zrewiduje jeszcze praktycznie, co zaowocuje decyzją… pozostania na s24, jak sądzę. Zobaczymy.
Na bark (i nie tylko) jest dobra skóra borsuka. Tak mówi Św. Hildegarda z Beengen. Je nie próbowałem, ale może Pan spróbuje.
uważałem się za inteligenta, który ma luki w wiedzy, przez to, że kiedyś przypadkiem trafiłem na YT na Pana i zacząłem się interesować sprawami poważnymi, to dowiedziałem się o sobie, że mam luki w niewiedzy raczej, to bardzo bolesne doświadczenie, za które jednak jestem bardzo wdzięczny 🙂
Dobra diagnoza to podstawa.
Z reguły takie bóle to pochodne zwyrodnień kręgosłupa. Aby się nie pogłębiało to fizjoterapia, a co może pomóc? Jednemu pomaga akupunktura, innemu krioterapia, a innym nic, ale trzeba spróbować. Dobrą opinię mają Konstancin i Piekary Śląskie. Terminy długie.
Konstancin – STOCER jest w fazie likwidacji. Obok powstała prywatna klinika. Z aparę groszy można kombinować
Trzymać cały czas KURS na PRAWDĘ!
Pozdrawiam i życzę zdrowia.
Manipulowano, i to serio. Dopisałem pod wczorajszym kilka danych i spostrzeżeń — oby się przydały. Pozdrowienia!
Żegnajcie blogerzy, i też: używam własnych metafor.
A-TEM proszę , wklejaj swoje komdenty na bieząco …. bo wiesz , ze ja nie zrobię tego …. Tutaj powinienes dać a nie pod wczorajszym….
tu ludzie czytają triochę inaczej niz na salon24
Manipulowana … częsć pokazał A-TEM …..ale to nie wszystko .
Trzeba te prawne akty przeanalizowac.
CZY LECI Z NAMI PRAWNIK OD FINANSÓW HISTORYCZNYCH …??????
🙂
Borelia burgdorferi? U mnie w lesie (kleszcze)ból barku ma wielu.Często lekarze tego nie rozpoznają,borelioza daje wiele niespecyficznych objawów.
Tu omówienie Pani problemu:
http://pl.wikisource.org/wiki/Encyklopedia_staropolska/Szlachta_i_Szlachectwo
Efekt po stanie zapalnym, tylko rehabilitacja i tak jak z katarem leczony czy nie, dolegliwość minimum sześć miesięcy.
aniazUW mówi:
24 listopada 2014 o 22:25
„Za króla Olbrachta wyginęła szlachta” – to się chyba odnosi do pułapki jaką Wołosi zastawili na wojska polskie w czasie przemarszu przez tamte lasy (Karpaty), kiedy to w wąwozach popodcinane przez Wołochów drzewa spadały na polską jazdę. Skutki: połamania kręgosłupów, nóg, rąk, rozbite głowy masakra z koni i rycerstwa.No i potem to przysłowie ?
Odpowiedź – A-Tem mówi:
25 listopada 2014 o 12:33
Nie całkiem. Straty w kampanii wołoskiej wynosiły kilkuset wojów… tylu mniej więcej, ilu i tak by zginęło z chorób czy pod kopytami koni (nie czarujmy się, żołnierze giną w marszu, nawet na ćwiczeniach; nie trzeba starcia, by uszczuplić wojsko). Większym problemem było to, że ta wyprawa nic nie dała. Zamiast ataków i zwycięstw – nieustanne cofanie się i potyczki ariergardy z partyzantami szarpiącymi wozy taboru (to z ustnej tradycji rodzinnej przytaczam). Historycy NIECHĘTNI Królowi Janowi przedstawili wyprawę jako jedną klęskę, co jest nieprawdą, złośliwym przeinaczeniem.
Prawdą jest, że:
– prawie nikt kto dostał wici nie stawił się;
– Król po powrocie przeprowadził (pierwszą i jedyną dotąd) skrupulatną lustrację.
I tu masz odpowiedź!
Złośliwcy, pozbawieni dóbr i urzędów za niestawiennictwo, przeniesieni karnie w sługi/w chłopa, a jeszcze pamiętający wpływy i zaszczyty jakie mieli, wydrwiwali Króla jakby byli mu równi, obwiniając Go o „wygubienie szlachty” czyli kogo — ich samych… wyrzuconych z posad, zdegradowanych we włości. To dlatego Jan nakazał – zobacz że dwukrotnie, bo w 1493 i w 1496 roku ponownie, aby dotychczasowe a zdradzieckie lemingi pozostały „na gospodarce” póki jej w zorganizowany sposób nowej – mianowanej przez Króla z najdzielniejszych wojów – szlachcie nie przekażą. Znam te lata tylko z ustnego przekazu, ale ten jest jednoznaczny: równe warunki życia dla wszystkich, szansa na odpracowanie zdrady (bodaj dwie familie u moich przodków zostały przywrócone do stanu szlacheckiego, za ich wstawiennictwem u Króla, co oznacza że umieli włączyć dotychczasowych egoistów do Wspólnej Sprawy), całkowite posłuszeństwo w zadaniu intensyfikacji gospodarki. Jak to ktoś powiedział o Kozakach: ” nie umieli sprzedać, co ziemia urodziła”. Moi umieli, kościół wkrótce pobudowali, potem rozbudowali, wyposażyli – stoi do dziś, jest na Google Earth…
Więc jeszcze raz: Jan zdegradował (nie „wygubił”) leni i zdrajców.
To on zjednoczył terytorium Rzplitej, a komu to jest za dużo powiedziane, temu rozwinę, że Jan Olbracht położył podwaliny, fundament pod nowoczesny naród, intensywnie („przemyślnie”) gospodarujący i handlujący. Dodaj do przywileju rzek spławnych jeszcze przywilej dróg, najosobliwiej pominięty w tabeli, choć w rodzinnej opowieści wspominany. Tzn drogi królewskie (dziś tzw pierwszej klasy) były niezastawialne. Szlabany, myta, zbójcy – rozbijani przez wojsko Króla, a szlabaniarze wieszani na miejscu. Przejezdne drogi Jan uznał za krwioobieg państwa. Program budowy dróg w Jego Królestwie – jakoś nie widzę go w tabelce, ale być może jest ona kursoryczna, niedokładna.
Następca Jana przywłaszczył sobie „program scalania”, choć faktycznie występował przeciwko uprzemysłowieniu, przeciwko wymianie towarowej… widocznie wziął łapówkę od mieszczan, aby ich wsadzić na koń, a szlachtę dobrze gospodarującą, po niewielu latach odrodzenia, wysadzić z siodła. Radom to sabotaż scalania Rzeczpospolitej. Nihil Novi, dodatkowymi przepisami ograniczającymi swobodę gospodarowania, dorzuconymi chyłkiem do tytułowego skądinąd zupełnie słusznego postulatu, zabiła gospodarkę Rzplitej, rozwijaną przez najlepszych. Oddała jak kotrybucję wojenną całe dziedziny ekonomii w śliskie łapki mieszczuchów. Propaganda poodwracała znaczenia i zrobiła resztę. Wysoko oceniam moich przodków, że po 1505 nie wrócili do wojaczki, nawet wtedy, gdy ich zaczęto gnębić przepisami i ograniczać swobodę gospodarowania na rzecz mafii miejskiej. Prawie jak dzisiaj. Aktualne problemy, prawda?
Takie samo pytanie, jak wtedy, jest i dziś aktualne: bić tę bandę, czy dostosować się do mafijnych przepisów, przeciągniętych chyłkiem przez Sejm pod jakimś płaszczykiem. Inne czasy wymagają innych odpowiedzi. Bezpośrednich podpowiedzi raczej nie daję. Jestem z Tobą.
– See more at: http://coryllus.pl/?p=1878#sthash.ZF5HQ27x.dpuf
Przeniosłem. Dzięki za wskazówkę. Nr 20 (numer komentarza, poniżej).
Panie Gabrielu! Niech Pan zdrowieje i pisze, bo to jest nam potrzebne jak świeże powietrze.
(Skuteczne na chore stawy są ultradźwięki i pole magnetyczne, lekarka zapisała kiedyś mi serię 10 zabiegów. Razem z lekami przeciwzapalnymi bardzo pomogły, a potem i innych chorym w rodzinie. Ciechocinek też dobrze leczy stawy)
Rózne miejsca są inspirujące:)
Akurat poczekalnia u dentysty w tym przypadku.
Skoro towarzysze w horągwi mieli interes być razem , to znaczy sami nie chcieli być kupcami , to ….hmmm…. w tamtych czasach nie była takiej dzisiejszej skłonności do regulowania wszystkiego.
Czyli , jeśli ludzie nie chcieli ? handlować- to nie było po co im tego ZABRANIAĆ…. :)))
A zabroniono 🙂
Jedni byli w chorągwiach inni bardziej prowadzili gospodarstwo rolne , ze tak powiem …i płody zbywali .
Gdyby ich nie zbywali …. w ilościach znaczących i samodzielnie – to pies z kulawa noga by się tym nie przejał . I król tym bardziej nie .
Rzecz druga – w skrócie . Jest taki – jeden z ostatnich , text bosona na salon24 . O fizyce i teologii.
Lepiej to przeczytać niż żebym tu streszczała . Chyba , ze autor tu zajrzy i sam zrobi mini wykład .
Więc tylko tyle . Wszyscy prawie mają DETERMINIZM zakodowany , wtłoczony tak głeboko , ze nie zdają sobie sprawy z tego że się nim posługuja.
A to bład . To heretyk Kalwin uwazał determinizm za oczywistość. My się tu sprzeciwiamy takiemu mysleniu i cała proza Coryllusa to tłumaczy . Oczywiście zawsze jest kwestia czytania ze zrozumieniem. 🙂
🙂
Eee, ty też się w pewien sposób przymilasz do czytelnika, tylko mniej typowo. Ta szorstka fraza odpowiedzi na blogu sprawia, że niektórym damom tu i ówdzie pojawia się gęsia skórka 😉 Werbalny odpowiednik zapachu niemytego samca działa silniej niż gładko wygolone policzki metafor i pachnące, wycyzelowane fryzury zdań wielokrotnie złożonych.
Sądząc jednak po długości i emocjach gotujących się między wierszami dzisiejszego wpisu, ostro się wkurzyłeś na tych badziewnych targach.
Aha, zapomniałbym Ci podziękować za tekst p. Żaka o kresowej filiżance, w poprzednim numerze „Szkoły nawigatorów”. To sprawia, że już cieszę się na kolejny.
JEST POD wCZORAJSZYM TEXTEM POCZĄTEK DYSKUSJI ….
skąd mi się wział temat i pytanie …
i są akty prawne jeśli ktoś sie dopieto włacza w temat .. zeby nie odkrywac na nowo , tylko isć dalej …
Zwolnienie szlachty z ceł i zakaz handlu to jak najbardziej spójne rozwiązania.
noooo…. dla kogo spójne …
jak u kochanej Agaty CH. 🙂
kto zabił – ten kto skorzystał 🙂
CORYLLUS
ten link wklejony wyzej do wikipedi przez MARCIN SW o 13.11 jest rewelacyjny …. smaczny 🙂
niestety nie przeczytałam wszystkiego ….ale takie np sformułowania ,,pieniactwo MIESZCZAN lwowskich” …. masa cudnych rzeczy .
Przeczytaj 🙂
W ostatnich tygodniach (bodajże) toczy się dyskusja (wśród ludzi powiedzmy klasy średniej), w której bierze się na poważnie możliwość opuszczenia Polski, co wiązałoby się też z bardzo określonymi stratami majątkowymi. Dowiedziałem się o tym od samych dyskutantów, od tych, co mają wątpliwości. To jest około kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Ja nie wiem kto im „podrzucił” taki temat, ale dziwię się, że nie ma w nich nawet zwyczajnej ludzkiej podejrzliwości. Dla mnie to kolejny jakiś „koń trojański” i próba „wymiecenia” miejscowych, by wstawić innych, nawet bez zmian w prawie.
Tak to widzę z daleka i myślę, jak coś takiego mogło wogóle zaistnieć? Mam tylko nadzieję, że ludzie nie dadzą sobie „wcisnąć kitu” i z dyskusji wyjdą mądrzejsi.
Pozdrawiam.
Bardzo ciekawe spojrzenie i można pociągnąć, że niechęć, nie tylko własnych, owocowała wierszykami innymi o Stefanie Batorym gazującym w komorze po grochu, o pantoflarzu Janie III Sobieskim, a jeszcze innymi np.
Kazimierz Wielki
Jadł kartofelki
Z omastą tłustą
I z kapustą.
Były jeszcze, że za króla Sasa jedz i popuszczaj pasa. A taki król Staś miał obiady czwartkowe i nie miał wierszyków oddającym jego małość.
Propaganda sprzedawała nam naszych władców na opak, bo ojciec powinien po prawdzie nazywać się Władysław I Wielki, a jego syn Kazimierz Łokietek. :))
Nie sadze zeby x.I-Z zostal uznany przez C i T.
Przynajmniej z tego co pamietam tez jest naOnecie czxy w Uwarzaku…
Dlaczego twoja poczta na NB nie działa 😉
Panie Gabrielu, z uszkodzonym barkiem trzeba sie udac do lekarza, tutaj nie ma zartow. Ale w miedzyczasie moze pan pewnie kupic gdzies w aptece taki zel albo rodzaj masci rozgrzewajacej, to chyba powinno byc dostepne bez recepty.
Ja miewam bole artretyczne i z powodzeniem to stosuje, bardzo pomaga.
Adolf Pawiński
Historyk szkoły warszawskiej . Ur. 1840 r.
Bogata biografia . Wykłady w Szkole Głównej zaczał od z angielskim historykiem Buckle . Przeciwstawiał się Anglikowi w jego fetyszyzowaniu praw historii. Na pierwszym planie stawiał twórcza rolę człowieka .Odrzucał koncepcje ,,postępu umysłowego” /.
bardzo ciekawe życie . Zajmując się w życiu zawodowym wieloma tematami , zasłynął jednak z publikacji XVI Wiecznych źródeł dot. finansów i skarbowości tego wieku .Autor uwazał , że skarbowość skupia jak w soczeewce jądro tendencji danej epoki .
Mamy pierwowzór coryllusa 🙂
Wydawał tomy Źródeł dziejowych .
Jego dokonania przekraczaja możliwośc opisania w komentarzu . Bardzo ciekawa postać.
Mam w ręku jego książkę ,,Rządy sejmikowe w Polsce. 1572 – 1795 , na tle stosunków województw kujawskich .” ….Ale wydawał tych źródeł cały szereg .
To co mam w reku niestety okres późniejsz , niż by tu było potrzeba . Można obserwować sytuację już po 1505 roku …jak widać z dat … czyli …efekty.
materiały źródłowe , jak mówię 🙂
Pojęcia nie mam. Pisz na tomasz_nowicki-na-poczta.neostrada.pl
tutaj toże można spazirać
http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/publication?id=90157&from=&dirids=1&tab=1&lp=5&QI=
bardzo ciekawy ten historyk , myślę , że zgodnie ze zwyczajem coryllusa sięgania do ,,specyficznych” ksiażek …
Pawiński urodził się w Zgierzu w rodzinie właściciela małej fabryczki – farbiarni a jego matka , to córka protestanckiego pastora .Studiował w Petersburgu a potem w Dorpacie:)
widzę Akta Braci Czeskich i np archiwalia miast wielkopolskich …ale to za dużo wszystkiego ….potwierdza się potrzeba fachowca do źródeł …
Zobaczymy. Może uda się wyszarpnąć ten wbity wtedy gwóźdź; niech spadnie z niego cała na nim zawieszona propaganda… wstydu? Nieudacznictwa? Gazownia ma prekursora, ona tylko przeżuwa połknięte dawno dawki trucizny. Wydalić je, wyrzucić, zabliźnić ranę, przez którą ta trutka się dostała.
Odbudować atrakcyjność Polski. Zobacz, jeśli chcesz, ten link:
http://nikander.salon24.pl/617242,wywalic-z-gospodarki-zydlackiego-ducha
Jest świeży – 22.11.2014 napisane. A w środku wcale, wcale sensowne stwierdzenia, np.:
„Polacy zaczną kochać Polskę za to, że zaspokoi ich aspiracje lepiej niż zagraniczna konkurencja”. Dodam: nie tylko Polacy, ale każdy zdolny, utalentowany świata obywatel. To tak odrobinę po norwidowsku powiedziane — wiesz, o co mi chodzi.
Wiedza, to potęga. Wiedza, która umożliwia stworzenie miejsca pracy dla siebie. Najważniejszym warsztatem była, jest i będzie ziemia, rola. Wydziedziczanie Polaków weszło w fazę ogłupiania poprzez zalew polskiego rynku tanim gównem do jedzenia i „dopłatami” do rolnictwa. Polak ( w przekonaniu i Niemców i Amerykanów dureń i niewolnik) ma dojść do przekonania, że praca na roli jest nieopłacalna i ( na podstawie moich osobistych sondaży) wielu dupków już do takiego wniosku doszło.
Tzw dopłaty są metodą na niszczenie / doprowadzanie do bankructwa małych gospodarstw rolnych. Rolnictwo oparte na małych i średnich gospodarstwach jest elastyczne i trudno je zmonopolizować tak zwanemu nabywcy, czyli sieci handlowej ( handel w Polsce już nie polski) i jest to ( małe i średnie gospodarstwa) ostatni bastion broniący polskiej ziemi przed rozbiorem / wykupieniem ostatecznym.
Historii, i owszem, warto się uczyć. Jednak przede wszystkim matematyka, fizyka….
Kraj pozbawiony tzw inteligencji technicznej ( prawdziwej, takiej, co to przemysł lotniczy postawi na nogi i nowe miasto ( Gdynia) wybuduje, a nie bolszewickiej, obrzezanej, z nadania dla bękartów spłodzonych przez specjalistów od wydzierania paznokci) zdycha i czytanie baśni nie pomoże. Kraj pozbawiony inteligencji technicznej czyta gówna stworzone przez GWno, lansujące np tezy, że posiadanie stoczni nie jest opłacalne i nie ma żołnierza, który pójdzie do GWnianej redakcji, walnie pięścią w stół i powie
„Stul pysk, chamie, nie kłam, bo marnie skończysz”.
Czasu zostało niewiele. Ci, co od pokoleń próbują zawładnąć światem, aktualnie pracują nad zawładnięcie Polską. Jedynie dobrze wykształcony, uczciwy Polak jest się w stanie tej szumowinie przeciwstawić. Nie zrobi tego żadna ( żadna !!!) partia polityczna skażona gnojem karierowiczostwa i niekompetencji. Dwa kluczowe słowa: Rodzina, jako nośnik polskości. Kościół, jako instytucja rodzinę wspierająca. Reszta jest latryną.
Tak, komunisci przez caly okres PRL-u nie zdolali, chociaz bardzo chcieli, zlikwidowac indywidualnych rolnikow. Natomiast po 1989 r. udalo sie prawie w calosci przy pomocy Leszka Balcerowicza I przy wtorze Gazety Wyborczej zlikwidowac polski przemysl.
Pamietam jak w latach 90-ych jak mantre Michnik z towarzystwem powtarzal ze przemysl to przezytek, ze podstawa gospodarki w zachodnim swiecie jest sector uslug. Wystarczy przypatrzec sie kazdej zachodniej gospodarce zeby zobaczyc ze przemysl stanowi trzon ekonomii danego kraju. Prosze popatrzec na podstawowe dane takie jak produkcja stali, wydobycie wegla. mineralow, przemysl zbrojeniowy, samochodowy, stoczniowy, odziezowy (nie w ostatku).
Czy przecietny Polak moze kupic przyzwoitej jakosci, oszczedny I niezawodny samochod polskiej marki? Mowy nie ma.
Czy moze kupic koszule lub garnitur dobrej marki ktora jest znana za granica? Nie.
Moze natomiast pojsc do galerii handlowej i za 1/3 swojej marnej pensji kupic kilka par slipek i moze spodnie zeby napchac kiese zachodniej firmie.
Wstyd.
Stosując starą metodę, to skoro Kazimierz Łokietek zastał Polskę drewniana, a zostawił murowaną (znowu ostra propaganda) to musieli za propagowanie tego hasełka zapłacić banksterzy, którzy dali pieniądze na taki szeroki front inwestycyjny.
Czy coś wiadomo, jak Polska beknęła za te kredyty, co straciła?
Kazimierz Łokietek związany był, powiedzmy przystojnie, pięknymi oczami Estery i nie patrzył tam, gdzie powinien.
To też piękny okres do odbrązowienia; powinno wyciągnąć się z mroków ojca jego, czyli Władysława I Wielkiego, bo teraz taki człowiek, w przypadku atomizacji społeczeństwa, wziąłby bractwo za pysk i scalił do kupy.
I tu znowu widać propagandę, bo o królu, który dokonał cudu scalenia księstw w organizm państwowy mówi sie pogardliwie Łokietek i wspomina się coś o pieczarach pod Ojcowem w których sie ukrywał, a o jego sposobach parcia do celu na lekcjach historii cicho sza, a o synalku aż za dużo i nieprawdziwie.
Jeżeli ktoś czyta gazetę tego skurwysyna, a tego drugiego durnia, palanta i zdrajcę tytułuje profesorem, to zasługuje jedynie na żebraczy los, i tyle.
Usłyszałem kiedyś w tak zwanym towarzystwie, i słusznie, że jestem chamem, bo „wyrażam się” o – bądź co bądź – profesorze w sposób jak wyżej. Rozmowa przerodziła się w przekomarzanie kim lepiej być: chamem czy zdrajcą i sprzedawczykiem. Inwektywy pod adresem owego dupka zostają jednak przez „towarzystwo” wybaczone, jeżeli potrafi się go obrazić w trzech językach obcych.
Zgoda. W okresie pierwszej Solidarnosci, w 1980 r. bylo kolportowane pismo o krotkim ale wymownym tytule „W ryja”.
Mam wrazenie ze tego brakuje w Polsce. Wejsc, robnac piescia w stol I powiedziec „spierdalac’. A jak nie dotrze to rekoczyny czyli „psoty cielesne”.
Panie Gabrielu na takie bóle najlepszy jest żywokost 2-3 opakowania, trzeba kupić w sklepie z ziołami, zalać wódką/spirytusem 70% zostawi na 10 dni i później smarować. Na pewno ból przejdzie!!
Kaźmirz? — Śląskiem i Pomorzem zapłacił. Ale… założył Lwów!
NB
Wielka Pieczęć Koronna Kazimierza ma jako herb Lwa i Półorła. Hmm.
Jeszcze o latach 1493..1505. W Teutonii wychodzi pierwsza książka po niemiecku pt „Reformacja Zygmuntowska” – jest to rok 1476. Na tej książce („dat puch”) wychowuje się prawie cała szlachta („adeliges ritterliches ge-szlecht”) niemiecka, która zjeżdza, uwaga, w roku 1495 na Sejm Wormacki. Przewodzi biskup moguncki, ustanawiając nadmeński Franfurt miastem, gdzie obradować będą sądy.
Dygresja: 450 lat później, w 1945 powtórzyło dowództwo amerykańskie idealnie ten sam wzorzec państwowotwórczy. Z nadreńskiej Moguncji armia USA zadekretowała powstanie nowej cywilnej władzy niemieckiej we… Frankfurcie nad Menem (!). Później przeniesiono stolicę do Bonn (konec dygresji).
Refirmację czy reformację Cesarstwa ugruntował w mowie niemieckiej Zygmunt. Zrobił to w Bazylei. W odpisach krążyły jego pomysły spisane zupełnie czytelną, łatwo zrozumiałą (nie żartuję) niemczyzną, przez lat 30, a potem je złożono drukiem i tłoczono. Kto zna przynajmniej podstawy języka, niech spróbuje swych sił tutaj, fantastycznie wyraźny skan oryginału:
http://www.dmgh.de/de/fs1/object/display/bsb00000655_00055.html?zoom=0.75&sortIndex=010:100:0006:010:00:00
Czyta się szybko i przyjemnie, ale na całość nie mam ochoty. Czy jest z nami historyk? Idziemy dalej. Pierwsza Reformacja Zygmunta predatuje cudactwa luterańskie o trzy pokolenia. Ktoś wykorzystał przygototowany przez sejmujących w Wormacji grunt, aby zainstalować jeszcze za świeżej pamięci ludzkiej – łotra Lutra – przypisując temu kombinatorowi „reformację” co jest nieprawdą, nadużyciem.
A-TEM …. pytanie – dom Rothschild wywodzi się z Wielkopolski ….zmiana nazwiska …opisuje to np Hongbing ….
co się polepszyło w niemczech ….a co dla niego !!! pogorszyło … w Polsce , ze bodaty żyd wyjechał …. coś było korzstniejsze ( prawo ? ) dla miejscowej szlachty ????
Czytam na razie protestanta Pawińskiego dokumenty skarbowe z kujaw …. PO 1505 roku …… nie dam rady wszystkiego ….!!!
pokazuje wyraźnie , ze szlachta po tym roku biedniała a Żydzi nie ponoszac obowiazków na rzecz panstwa nie chcieli nawet finansowo do obronnosci sie przyczxynić…
szlachta zubożała po 1505 … nawet gołota tzw . wyraźnie nie mogła nie majac zasobów nic sfinansować…. Pawiński widzi w tym jakąś nieodpowiedzialnoś szlachty …u ucis Zydów …
ale czytając prawidłowo widzimy skutki odcięcia od handlu gospodarstw wiejskich rolnych …. duże się uchowały …ale mniejszym ten ubrtek dochodu skutkował utratą źródła utrzymania i ,,gołotą ” …
@A-Tem
Jest nie historyk ale student historii. Nie wiem na ile dla was to będzie odkrywcze bo dopiero zaczynam tu bywać, książek coryllusa jeszcze nie przeczytałem. Odnośnie do Lutra, wykładowca nam mówił jak mieliśmy o nim i o fundamentach reformacji na historii Kościoła że na uniwersytetach niemieckich były bardzo ambitnie wykładane nauki Wycliffe’a, i wiele w naukach swoich Luter wziął właśnie z niego a potem te masy ludzi które kończyły te same uniwersytety co on dlatego właśnie z taką łatwością przyjmowali luteranizm. A te właśnie nauki Wycliffe’a na uniwersytetach niemieckich się wzięły stąd że wcześniej były jeszcze ambitniej wykładane w Pradze na uniwersytecie tamtejszym, tam Hus poznał te same nauki i dokminił co swoje. Po zadymach husyckich kadra praskiego uniwerku rozlazła się po cesarstwie zakładając kolejne uniwersytety skażone myślą Wycliffe-Husa.
Jeśli powtarzam to co już tu jest wiadomo to wynika z mojej jeszcze niewiedzy
Nie było „ucisku żydów w Polszcze” – sami żydzi coś takiego wymyślili, aby się wywinąć od płacenia jakichkolwiek podatków a jeszcze zawładnąć ZBIERANIEM podatków. Dla dowolnej władzy.
Mój dziadzio wpominał budowę domu po I Wojnie Światowej, w której prawie wszystko stracili. Żyd przychodził do niego z wapnem, z cegłą, z dachówką i nie chciał zapłaty od razu, ani procentu, ani terminu, a jedynie by Dziadek kogoś wział ze sobą, gdy już będzie miał na zapłatę (sam biedny, pracujący za słabą „wschodnią” pensyjkę nieporównywalną z wypłatą górnika na Śląsku czy dokera w Gdańsku) bo jak ludzie zobaczą, że on spłacić chce choćby cząsteczkę, to też kiedyś zwrócą za materiał, dany na te osiedlowe domki, aby przynajmniej jakoś można zamieszkać (Dziadek był najstarszym z 12 braci i już, po śmierci pradziadka, seniorem rodu. Opisywał wiszącego na płocie żyda: „pan weźmie… pana tu każdy zna… pana tu każdy posłucha (ale to wyczuł!)… jak pan pierwszy weźmie, to się nie będą bali do mnie przyjść… ja dla was tu jestem i bez was zginę… pan pomoże…” u tak dalej. To prawda.
Najsolidniejszą pomoc dziadzio dostał przy budowie od żydów, bo ze „swoimi” i ich przekonaniem do zwracania zobowiązań było różnie. Żyd dotrzymał zawsze. Bo zamieszkał wśród ludzi i wtedy mu się powodziło, gdy ludziom się dobrze działo. Biblijne klimaty, zaprawdę.
Rotszyld z Frankfurtu (ach te przywileje – tam mu otwarli, to tam błyskiem się przeniósł pożyczać) czy Hansa z Północy? Stawiałbym jednak na Dom Rotszyldów. Cóż, kiedy oni sprzedali całą dzielnicę (sic!) Miastu Frankfurt w XIX w, a miasto natychmiast wyburzyło kompletną zabudowę żydowską wraz z zasypaniem piwnic. I co dziś jest po Rotszyldach? Psińco. Muzeum Żydowskie (było zamknięte z powodu… awarii prądu) ostatnio, jest dziś czymś sztucznym: Mendelsson, stare dagerotypy, jakieś śmieci. Rotszyldowie się stąd wynieśli. Podarowali miastu, czego się nie dało sprzedać. Naprawdę. Tutaj są tymi dobroczyńcami, którzy przekazali za pieniądze LUB W DARZE wszystkie posesje.
Naraz. Jakby wiedząc, co się zaniedługo będzie w Niemczech działo… ale to już inna historia.
Jak piszesz: dokumenty koniecznie sprzed roku pańskiego 1505. Rozwój gospodarczy tak z 40 do 20 lat przed tą datą. Czyli doświadczenie dziadków posłanych na Sejm Radomski, i ich ojców. To spowodowało, że dali się przekupić. Komu?
Bo fakt, że Polska rozwijała się wtedy huraganowo, nie ulega żadnej wątpliwości. Komuś potwornie musiało to przeszkadzać.
Tak tylko dla przypomnienia, że jeszcze 100-150 lat Władysława raczej nazywano Niezłomnym, a nie Łokietkiem….
Łagodniejszym to można być wobec własnej żony, a nie ludzi. Należy walić prawdą jak obuchem prosto w twarz
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.