W zasadzie powinien to być tekst rocznicowy, albowiem dziś mija siedem lat od chwili kiedy zacząłem prowadzić bloga. Siedem lat już się razem męczymy i właśnie wkraczamy w nowy całkiem etap, który mam nadzieję zaowocuje tym, że nasze książki w perspektywie roku lub dwóch znajdą się na rykach zagranicznych. Poprzedzą je – co dla wtajemniczonych oczywiste – komiksy. No, ale milczmy póki co, bo na razie jesteśmy w fazie planów, mocno niezaawansowanych. Nie traćmy jednak humoru i optymizmu, albowiem siedem lat temu, nie było tutaj nic. Zjawił się jakiś facet i wrzucił tekst o Sienkiewiczu, tekst, z którego wszyscy szydzili. Gołym okiem widać więc efekty i nie ma się co zatrzymywać. To tyle, jeśli idzie o wspominki, nie można się za bardzo rozczulać. Dziś zaś jeszcze garść refleksji targowych. Oto pewnego dnia, schodzimy do restauracji hotelowej na śniadanie, a przed nami idzie jakaś starsza, ale bardzo dobrze utrzymana pani. Idzie w taki sposób, znany zapewne wielu osobom, że nie sposób jej ominąć. Korytarz szeroki, pełno miejsca, ale próba obejścia tej pani z jednej strony kończy się porażką, ona znów jest na przedzie, a idzie dość wolno. Próbujemy z drugiej strony, to samo. W końcu ja, najbardziej zdecydowany z całej naszej czwórki, jakoś się przeciskam pod oknem, choć miejsca między nami jest na cztery przynajmniej osoby. Zerkam dyskretnie na tę panią i widzą, że to sama Hanna Bakuła, bohaterka licznych skandali i jeszcze liczniejszych operacji plastycznych. Nie byłem zaskoczony, tylko zdziwiony, że sam tego wcześniej nie odgadłem. Pani Hanna zmierzała wprost do stolika, przy którym siedział już Jerzy Bralczyk, a wkrótce doszlusował tam Eustachy Rylski.
Wszyscy ci ludzie razem i każdy z nich z osobna tworzyli coś, co można byłoby nazwać atraktorem. Używa się tego terminu w wędkarstwie. Do ciasta na ryby dodaje się jakiegoś zapachu, albo robaków, albo barwnika i ta ingrediencja określana jest właśnie mianem atraktora. Tak więc mieliśmy na śniadaniu cały stolik atraktorów. Ryby jednak za bardzo tego lata nie brały. Widziałem, że przed sceną, na której ze swadą opowiadał coś Eustachy Rylski nie było tłumu, raczej pojedyncze osoby. On zaś – ze swadą – informował te osoby o tym jak wielkie wrażenie wywarła na nim muzyka Nino Rotty z filmu „Ojciec chrzestny” i jak inspirująco dźwięki te podziałały na jego talent, dzięki czemu mógł napisać pan Eustachy kolejne, bliskie doskonałości, opowiadanie.
Patrząc na tę scenę i na tych wszystkich ludzi, którzy nie znajdą się na niej nigdy choć powinni, zastanawiałem się jaki mechanizm poza nepotyzmem tym kieruje. Nikt z młodych czytelników nie ma pojęcia kim jest Eustachy Rylski, autor cienkich książek o problematyce moralnej. On sam zdaje sobie z tego chyba sprawę, bo wyłowiłem z jego słowotoku informację następującą. Oto pan Eustachy rzekł, że ma wielu znajomych, trudno powiedzieć, że przyjaciół, ale znajomych w środowisku tygodnika „Do rzeczy”. Ma ich tam znacznie więcej niż w środowisku Newsweeka czy gazowni. I to jest rzecz znamienna, oznacza bowiem, że pisarz Eustachy zaczyna halsować i liczy na to iż złapie wiatr w żagle, a wiatr ten uderzy w płótno od strony prawicowej barbarii, która nie ma żadnego zrozumienia dla problemów Hanny Bakuły czy Jerzego Bralczyka. Jasne jest, że na te nowe podmuchy nie załapią się wszyscy, nie starczy ich dla nich, bo coś musi także popychać „naszych”, czyli to środowisko „Do rzeczy”, o którym z tak wdzięczną kokieterią mówił pan Rylski. Kto więc zostanie tam, a kto przejdzie do „naszych”? Bakuła na pewno zostanie, ale Eustachy się przeciśnie, to pewne, napisze zaraz coś o żołnierzach wyklętych i dopuszczą go do budżetów ze SKOK-u. O wiele ważniejsze jest pytanie, kto zastąpi tą całą geriatrię, której nie sposób ominąć na targowych prelekcjach? Odpowiedź jest już częściowo udzielona, a jedna z tych osób, co to mają być zastępcami wygłosiła właśnie pogadankę w Gdyni. Kiedy po raz kolejny kupowałem kawę zobaczyłem na scenie Michała Zawadkę. Widujemy się często, ale nie gadamy, witamy się i tyle. Pan Michał ma wydawnictwo, sprzedaje książki i płyty dla dzieci, a ja nigdy się przesadnie jego ofertą nie interesowałem. Nie wiedziałem nawet jaka jest skala tego przedsięwzięcia, ale teraz, po tym co usłyszałem w Gdyni, sprawdziłem i mogę powiedzieć jedno – to jest imponujące. Książki dla dzieci z poezją motywacyjną, przeznaczone dla maluchów od trzeciego roku życia, czytane przez najlepszych aktorów, wydawane pod patronatem UNICEF. Coś niesamowitego po prostu. Pan Michał, o ile pamiętam, nigdy wcześniej nie występował na targach jako prelegent, albo nie zwróciłem na niego uwagi, bo zwykle spotykaliśmy się w przestrzeni wystawowej. No, ale teraz było inaczej, on mówił, a ja słuchałem, czekając w kolejce po kawę. I nagle on powiedział coś takiego, że zamarłem. Można rzec zamarłem dwa razy. Najpierw jak zacytował swój wiersz, który kończył się słowami – bo kropelki takie małe, tworzą rzeki doskonałe…..Zrobiło mi się nieswojo, ale pomyślałem, że nie można utrzymywać jednakowo wysokiego poziomu przez cały czas, człowiek ma lepsze i gorsze momenty. Dobrze to widać po naszym blogu. Potem zaś, a może było to w odwrotnej kolejności, nie pamiętam Michał Zawadka opowiedział, coś, co musiałem sobie dwa razy powtórzyć po cichu, żeby uwierzyć w to co słyszę. Chodzi o to, że każdy człowiek ma nieograniczone możliwości, musi sobie tylko to uświadomić i działać tak, by osiągnąć sukces. I tutaj padł przykład, oto tata pana Michała – od razu zastrzegę się, że mogłem coś źle usłyszeć, ale niech mnie ktoś poprawi, bo ta sprawa nie daje mi spokoju – napisał poemat o wolności, który został przetłumaczony ma wietnamski i odczytany w centrum Hanoi przed jakimś ważnym wydarzeniem związanym z wolnością. Nie jestem pewien czy padło tam słowo „ofensywa”, bo było raczej gwarno, ale pamięć podsuwa mi właśnie to słowo, w dodatku podsuwa mi je uporczywie. Uwaga, mogłem się pomylić, bo stałem w kolejce po kawę i głos dochodził z pewnej odległości. No, ale padło z całą pewnością słowo „poemat” i słowo „Hanoi”. Pointa zaś była taka, że jak ktoś chce to może osiągnąć bardzo wiele, nawet jeśli pochodzi z bardzo małego miasta. Wystarczy, żeby był zmotywowany i działał według planu. Tego wszystkiego zaś uczą książki pisane przez Michała Zawadkę.
Aha, jeszcze jedno, w zeszłym roku w Katowicach próbowałem zaprosić Michała Zawadkę na targi bytomskie i wiecie co się okazało? On przez 15 lat trenował karate i zna naszego kolegę Piotra Szeligowskiego, ale na targi do Bytomia przyjechać nie chciał. A namawiałem go bardzo mocno. No, ale może jeszcze kiedyś się skusi. Jesteśmy otwarci na różne trendy, a książki motywujące do działania są ciekawym segmentem rynku. Ja sam i wszyscy ludzie czynni na tym blogu jesteśmy żywym dowodem na to, że jak ktoś chce osiągnąć sukces i jest zmotywowany to z całą pewnością mu się to uda. Nie dysponujemy aż tak dobrymi technikami osiągania sukcesów jak Pan Michał, ale staramy się jak możemy. I też sięgamy po wzorce dalekowschodnie. Może nie do filozofii Zen, ale do rzeczy prostszych, do filmów Kurosawy, na przykład. Jeszcze raz więc powtórzę to, co już tu kiedyś zostało powiedziane – góra stoi. A Panu Michałowi życzymy jeszcze większych sukcesów. Mam nadzieję, że za dwa lata, to jego, nie Hannę Bakułę będziemy mijać w drodze na śniadanie i nie będzie wtedy żadnych kłopotów komunikacyjnych. Chodzi przecież o to, by każdy znalazł swoje miejsce i mógł robić to co kocha najbardziej.
Zapraszam na stronę www.coryllus.p;. Jutro dołączę więcej ogłoszeń, bo jestem trochę zmęczony po podróży i mam masę rzeczy do zrobienia.
Eustachemu do halsowania jacht by się przydał a przynajmniej szkutniczy poradnik 😉
do hałasowania…
.
Henryś:), pamiętasz awanturę po której przyszliśmy tutaj komentować..bo tutaj zaczęły się pojawiać teksty co dziennie?
Który to był rok? Nie widziałam Gabriela na salonie… dopiero stąd trafiłam na salonowe komentarze…
.
Oczywiście z przyczyn profesjonalnych znam nazwisko Rylski…gdziekolwiek by nie pisał jest pewne że dalej go nie będę czytać…
On był w PRLu wydawany w takiej serii z białymi błyszczacymi obwolutami…. i usiłuję sobie przypomnieć kto jeszcze tam był… wiem, że wiem. Bo przechodziło to wszystko przez moje ręce… Mam na końcu języka. I nie pamiętam. Wszystkich zapomniałam. Tylko te okładki jak nagrobki… z napisem… zawiera produkt nie nadjący się do czytania.
A okładki pamiętam, bo jestem wzrokowcem.
.
tak, tak jesteśmy owymi kropelkami w drodze na ocean rynku;- motywacja, zarządzanie, produkty i rynek ale w tle wiedza i pokora wobec realnej rzeczywistości
bo to wszystko to normalne komuchy
A wczoraj powstańcom warszawskim śpiewała Klementyna Umer. !!!! ????
Exactement!
Komusze swinie szukaja „nowego koryta”… i ludza sie, ze… chyba mlodzi… sie
zachlysna ich „sztuka”!
To sa normalnie stare, wykolejone, komusze debile!
Papieżowi śpiewał zięć Kwaśniewskiego, a powstańcom Umerówna….nieźle….”piersi w sporcie, piersi w walce”
Panie Gabrielu,
Kolejnych, jeszcze lepszych, szczesliwych 7 lat… i wiecej… ku chwale Rodakow i Ojczyzny !!!
Pomyslnosci wszelkiej, spelnienia marzen… i duuuzo zdrowka.
Szczesc Boze,
Bratanica Magdy (H)Umer 😉
Listopad 2013 😉
dziękuję
To i tak jest postęp, wujaszek Humer wyciorem po piętach naparzał.
Jedno jest fascynujące, tak Badach, jak i Umer to artyści jednego kawałka.
Wystarczy raz się w Polszcze do odpowiedniego „tramwaju” załapać i jedzie się aż do emerytury.
Ja trafilam do Coryllusa poprzez notki pani Brodackiej-Falzmann na Nowym Ekranie, w zakladce napisala o sobie, ze lubi czytac Coryllusa.Bylo to 6 lat temu, znalazlam Coryllusa, przeczytalam notke , a nastepnie wszystkie dostepne notki „do tylu”, trwalo to ze 2 dni , nie moglam sie oderwac od lektury i jestem codziennie do dnia dzisiejszego.Dla mnie pan Maciejewski to jest osoba, „ktorej nie mozna ominac”, parafrazujac dzisiejszy tytul, ale w innym tego slowa znaczeniu. Najwybitniejszy autor wspolczesny, ktory w dodatku nie dal sie zepchnac i uniewaznic! Dziekuje za Panska prace i wytrwalosc.
To ja dziękuję
Czy mam rozumieć, że pan Michał wydaje książki, które uczą jak osiągnąć szczęście i sukcesy w siedmiu krokach trzech podskokach, tylko dla dzieci? UNICEF jest rzeczywistoście wspaniałym patronem, a w każdym razie wpływowym i zamożnym. To okultyzm na słodko w czystym wydaniu, albo droga do niego. Rodzice dzieci taką indoktrynacje przeszli wcześniej, więc propozycja, kierowana do dzieci im się podoba i stanowi dla nich normę.
Z mojego doświadczenia powiem, że to jest droga w przepaść. W najlepszym przypadku kończy się depresją. Kiedy się pozbieralam duchowo, odrzucając myślenia pozytywne Luise Hay, reiki, jogę dla leniwych itp., pozbyłam się radykalnie motywujacych książek z mojej biblioteki, a było tego z półtora metra bieżącego. Dlatego panu Michałowi nie życzę sukcesów w tej dziedzinie jaką się para, ale rozeznania i korekty zainteresowań, bo skończy jak reżyser filmu „Demon”.
To jest hucpa. By chociaż w oczy nie włazili, ale oni nie zawsze pierwsi na czele pochodu.
Chyba czułam przez skórę ten fałsz, bo wczoraj nawet nie zainteresowałam się oficjanymi obchodami Powstania Warszawskiego, tyle co w informacjach.
Mimo, ze była obszerna w plecach to Gospodarz ją ominął, a bidula myślała, że swoją osobą wypełniła na tyle korytarz, że nikt się nie prześliźnie. Bralczyk jest chyba mizernego wzrostu, więc gdzieś tam przy pani się uchowa.
Można było tutejsze felietony dotyczące naszych i tych nie brać trochę jako fobie Gospodarza, ale widać, że lewa strona wkręciła się na pozycje i trwa, i nie ma zamiaru ustąpić, bo do emeryturki trzeba jakoś dorabiać, a w taki sposób to i nawet się nie spocą i rąsi sobie nie zabrudzą.
Paczpan! A ja mam uczucie że zawsze tu byłam!
Wiem rzecz jasna czemu…. Gabriel pisze rzeczy ,,moje,, … Chodzimy wspólnymi drogami skręcając w różniące się mocno obszary…potem widzę że znów się z Coryllusem spotkałam…. Strasznie to fajne.
Wspólny obszar w tym bardzo szerokim znaczeniu. Każdy ma swoje miejsca. Swoje odkrycia.
Nie łatwo na żywo o taką sytuację.
.
Z Bralczykiem to jest taka śmieszna sprawa, że był radny w Warszawie bardzo do niego podobny. Mówiono że na takich oficjalnych spędach z mieszkańcami, kiedy radni musieli się bratać z ludem, to lud nieraz „brał” tego radnego za Bralczyka.
nur fir swoi nasi
Dziękuję za pana pracę i nie zmarnowany talent .Pozdrawiam pana i świetnych komentatorów.
Żeby jednak do tej tytułowej pani nawiązać.
Są takie na chodnikach. Część z nich to trochę nie kojarzace otoczenia osoby..nie koniecznie stare…czasem bardzo zamyślone.
Ale część to ludzie zwyczajnie bezmyślnie, lub celowo tak idący…
Ja chodzę szybko i stale muszę kogoś wyminąć. Nie mam czasu na zgadywanie jaki to przypadek.
Więc po prostu głośno i bardzo stanowczo mówię , PRZEPRASZAM.
I już . Kto by to nie byl, ustąpi. Tylko po reakcji widać czemu tak szedł.
Mówią , też przepraszam. Mówią, ojej…trochę nieprzytomnie… No i też ,,robią,, łaskę…:)))
Zaraz widać..
.
ociec chrzestny, czyli holywoodzka wersja dekalogu dla prl
Swoją drogą, co chcecie od Badacha???:)))
W końcu krakowski ci on…a nawet z muzycznej Owczarni w Jaworkach….
Gdyby tak zagrał Owczarniany Nigel Kennedy.,… Kumpel Badacha, to by było bardziej światowi i multikulti…. Ale … Nigel nie ma tego przełożenia co Kuba… I droższy.
.
7! * n
…i zgubił ostatnio skrzypce.
Jak to??
A !!! Już się domyślam..óne mają domy w tych Jaworkach a Nigel to ma tam nawet most swego imienia nadany przez wójta czy sołtysa…?
Chyba dumał ci ón, po wyjsciu z karczmy co się Owczarnia nazywa, nad jakością herbaty z prądem … słynnej jaworczańskiej… i mu skrzypecki na tym moście dumania spadły i je wartki potok porwoł…..
… piknie bliźnimu swymu życząc, tak se dumom…. dobrze że se ta korcma Rzym nie nazywa:))
….zaś by mu mogło co inksego porwoć:))))
:))))))))))
10/10
Mały Badach Grał na fortepianie w koncercie „Artyści Rzeczpospolitej”. Wcześnie i właściwie zaczynał. Od 8:00, bo najpierw produkuje się Polański i Barysznikow.
https://www.youtube.com/watch?v=EMXBQh4Jz2g
Gdyby J. Kurskiego osłaniała Hania Bakuła to nikt nie zaszedłby go od tylca, nawet Lichocka.
Kolejnych 7 lat grubych po siedem razy na 7 kontynentach i niech Pana sukces sprzedażowy i wydawniczy przyćmi Henryka Sienkiewicza. Ku Chwale Misji, Ojczyzny i Pana szczęściu oraz radości Czytelników.
Voila,
Najwybitniejszy autor wspolczesny, ktory nie dal sie zepchnac i uniewaznic!
To jest SUKCES !…
PS. Moj „dorobek czytelniczy” to 5 lat… o rok krocej od pani, ale i tak poczytuje to sobie
jako wielka laske, ze „odkrylam” Gospodarza… bez niczyjej protekcji… tylko „Odgornie”!
Felicitation,
No niestety pan Michal to nie nasz Valser… 15 lat uprawiania karate… w koncu wydawca ksiazek
dla dzieci pod… patronatem UNICEF !!!
To istna kraina grzybow… mam nadzieje, ze mlodzi rodzice beda omijac pana Zapadke…
baaardzo szerokim lukiem… a pan Michal „kariery” nie zrobil i nie zrobi… ale skoro w glowie
ma sieczke to… cierp cialo jak chcialo !
Jacek Kurski dostał kopa. Dlaczego??????
Dostał, albo nie dostał, chyba brata, lub bracia obronili. Sie zobaczy.
Podpatruję co piszą u Gospodarza na salonie…
Chyba nikt nie pamięta takiej starej bardzo pouczajacej gry..z dzieciństwa.
Czasem ją nazywano, czyje na wierzchu…ale tam był dużo głębszy sens i nauka dla dzieciaków.
Potrzeba coś płaskiego. Stół , koc na trawie… I co najmniej cztery ręce, czyli dwie osoby.
Ale jest ciekawiej gdy osób jest więcej…
Dłonie mamy różne, ładne, czyste , ozdobione pierścionkiem…lub odwrotnie..np że śladami czegoś…hm…
Gra wygląda tak…ktoś kładzie swoją dłoń płasko, następna osoba ja przykrywa swoją dłonią, potem zmiana..gdy wyczerpują się wszystkie dłonie uczestniczące…wyciąga się te że spodu na wierzch i kolejne…
Jeśli jest tylko deu grających to nudne czasem…ale jeśli więcej widać kto chce co i u kogo przykryć…lub xwlekajac że swoim ruchem … wyeksponować… Zagrajcie kiedyś..nawet dorośli…
Ile mądrych i pouvxsjacych gier było kiedyś… Na żywo, realne animozje i sympatie i ,,,wstydy… I dużo innych…
Teraz to widzimy w życiu. Np ta zmiana i jej cofanie ..i jeszcze ..moja dłoń…
.
Panie Gabrielu,
Kolejnych, owocnych szczęśliwych 7 lat… i więcej… ku chwale Rodaków i Ojczyzny !!!
Pomyślności wszelkiej i spełnienia marzeń i zdrowia życzy Mirosław Antoni Glazik (M.A.G.)
Panie Gabrielu – gratuluję i dziękuję !
Dzięki za poszerze(a)nie żabiej perspektywy.
Ehh.. to kumkanie Kumek na 7 rocznicę.
Te pasozyty spoleczne i darmozjady beda mialy baaardzo… pod gorke… a dotacje i granty
tez urwa sie lada moment. Mlodemu pokoleniu „zafundowano” szybka… lekcje zycia!
Jesli beda chcieli jakos zyc i przezyc beda musieli tych komuchow i ich pomiot zwyczajnie
WYCIAC… tu nie ma innego ani wyjscia ani wyboru…
… albo mlodzi, przyzwoici ludzie, Polacy… albo ta zdegenerowana banda, ktora obsiadla
wszystko… jak mszyca!
Bardzo sie martwilam o te SDM w Polsce… chyba sie zdziebko przeczulilam „widokami terroru”
we Francji… wszystko bylo naprawde super, ale ten koncert w sobote pozno w nocy… to bylo
nieprawdopodobne dziadostwo i dno… nie moglam tego ani sluchac ani ogladac.
A Kubus Badach… coz, talent… jak z koziej doopy traba… moze to co tesc nakradl starczy
jemu i jego rownie „utalentowanej” i znudzonej samotnym zyciem zonie Olesi… albo i nie starczy!
Obydwoje siebie warci… obydwoje beznadziejni… i Kubus i Olesia… i jej mamusia i tatus tez…
… ze-na-da i dno !!!
Dokladnie, pani Rozalio… sie zobaczy… ale dla mnie to juz jest pogrzeb
mediow narodowych, czy z Kurskim, czy bez niego… z przekupa Lichocka
w Radzie Mediow… z Ssssakiewiczowymi… tam nic nie bedzie, nawet nie ma
co sie nimi zajmowac.
Trzeba ta bande zostawic samym sobie zeby sie pozagryzali… teraz cale
spoleczenstwo moze tylko spokojnie obserwowac… i powiedziec im
WSZYSCY WON !!!
Tylko na to zasluguja!
Wistuję, że to były skrzypce, bo anons był trochę dziwny, tak jakby posianie tego czegoś nastąpiło w lekko kompromitujących okolicznościach. A tak swoją drogą to cóż Nigel mógł zgubić, jak nie skrzypce.
Ja tez przesylam podziekowania, moj dzien zaczynam zawsze od czytnia Pana tekstow.Dziekuje.
Panie Gabrielu – proszę tak trzymać.
Najlepiej wyraził to Nasz Ojciec Święty Jan Paweł II
„Człowiek jest wielki nie przez to, co posiada, lecz przez to, kim jest; nie przez to, co ma, lecz przez to, czym dzieli się z innymi. ”
Wszystkiego najlepszego.
Żeby sksypek sksypecki uronił…musioł być po herbatce … Cy to je kompromitacja lo muzyka??? Nie bédé sié wypowiodoć.
Juzci ze nie dusycke…bo to na handel….a nie tok coby w potoku uronić;)
.
Koncert był okropny, ale jeszcze gorszy był w Warszawie, przy świątyni Opatrznosci Bożej, w ogóle wszędzie straszne darcie japy. Całe szczęście, że wszystko poszło dobrze. Teraz już efekt pozytywnego wrażenia jest osmradzany różnymi wymyslami. No bo jakże to tak, w czasie SDM dziesięciokrotnie zmniejszyła się przestępczość w Krakowie i w okolicy, a wszystko przebiegalo płynnie, nawet deszcz. Podczas czuwania Pan Bóg zapewnił cudowne światło. W ogóle Najwyższy i Nasza Matka byli dla nas bardzo łaskawi, ale jak trzeba było skarcic, to skarcili – 3 link
https://youtu.be/vKrH6u3bQiI
Nieudana próba psucia na bieżąco
https://youtu.be/wCzDquuNn3k
A tu Jasna Góra
https://youtu.be/8lIUm-CAs3g
Wszystko krótkie.
Ja tu w porównaniu z Państwem, świerzynka. Jeszcze roku nie ma jak zaczęłam czytać blog (z polecenia Brauna), a kilka miesięcy, od kiedy komentuje. Ale dobrze mi w tym towarzystwie.
A drogiemu Gospodarzowi życzę zdrowia i wszystkiego co dobre, Niech Pan Bóg błogosławi na dalsze lata.
Pieknie powiedziane… i prawdziwe!
To niewazne… swierzynka czy nie. Ladnie sie pani „wkomponowala” w TEN wyjatkowy blog,
mysle, ze Gospodarzowi jest milo… i to taka szczegolna satysfakcja… i zaplata za dobrze
wykonana prace.
Ja ciesze sie z kazdego nowego, pozyskanego „nick’a”… ciesze sie bardzo, ze coraz wiecej nas
„do pieczenia chleba”.
Tak jest… niech Pan Bog blogoslawi Gospodarzowi, Jego wspolpracownikom, przyjaciolom
na dalsze lata… i nam Jego czytelnikom tez, aby zdrowie, dobre checi, motywacja, konsekwencja, zyczliwosc… i kawalek grosza nigdy nas nie opuscily… cobysmy mogli sami sobie zaradzic
i jeszcze Gospodarza w dobrem wspomoc!
Amen,
I ja dołączam piękne życzenia i podziękowania dla Pana i Komentatorów.
Spiritus flat ubi vult.
Ale wspominki 🙂 Ja jestem u Gospodarza – ze trzy lata, a może cztery?
Najlepsze życzenia – przede wszystkim szacunku dla zdrowia.
I długich lat eksploatacji tematów ważnych, a zaciemnionych i zakłamanych.
Krzysztof napisał: 3 sierpnia 2016 o 00:13 :
Ja jestem u Gospodarza – ze trzy lata, a może cztery?
Daj Boże każdemu !
Coryllus pewnie o tym nie wie ale w hotelu był monitoring a nagranie ze schodow wycieklo do sieci
http://www.youtube.com/watch?v=IWwCj-GPel0&sns=em
tak, bratanica Magdy Umer. A jednocześnie wnuczka powstańca, dwudziestolatka, który po koszmarze powstania warszawskiego przeszedł przez piekło obozu jenieckiego w Altengrabow. W powstaniu zginęła jego ciotka, walczył rodzony wuj, rodzice przeżyli koszmar powstania na Starym Mieście i razem z innymi ludźmi przeszli przez obóz w
Pruszkowie. Przez ochocki Zieleniak i Pruszków przeszła też babcia Klementyny – wówczas nastolatka – wraz z rodzicami i cywilami z Ochoty.
I co z tego wynika? Macie lepsze związki z powstaniem? Czy żeby śpiewać, trzeba mieć przodków związanych z danym wydarzeniem? Czy żeby zagrać w sztuce Szekspira trzeba być z jego rodziny?
W ogóle nie mamy związków z Powstaniem. Ciekawi nas tylko taki dobór składu śpiewaczego…
Tak, koncert byl okropny !!! O tym w Warszawie nawet nie slszalam… we
Francji o ogolnych publicznych mediach byl… dobry przekaz! Dziennikarzyny
byly zszokowane… tymi kolorowymi tlumami, ta radoscia… ta ufnoscia.
Autentycznie… opadla im szczeka… nie wiedzieli jak to komentowac.
W niedziele tuz przed msza w Brzegach… pokazywano tylko te tlumy
w Brzegach… tylko jeden przytomny komentator powiedzial, ze… sie szacuje,
ze na tej mszy z Franciszkiem jest prawdopodobnie okolo 2-2,5 miliona ludzi…
po tym wyznaniu… zwyczajnie odjelo im mowe w studio… i zapanowala cisza!
Sama bylam tez zszokowana… dzisiaj jest sroda… od niedzieli nie bylo juz
zadnej wzmianki w TV o SDM… zero info, zero dyskusji, ale w internecie
jest sporo info, duzo pisza w tygodniku „Famille Chretiaine”.
Linki bardzo wymowne… skandaliczny ten ze „smiecionurkami” z TVN…
o „struganiu” faktow… to juz jest naprawde DNO!
Policji podziekowania tez sie nalezaly… a ten filmik z Jasnej Gory…
sie zobaczy… jak to pani wczoraj powiedziala.
We Francji dalej bija piane o zagrozeniu terroryzmem… o brutalnej akcji
policji francuskiej w kosciele sw. Rity w Paryzu, ktory idzie na rozwalke…
o napadzie rozbojniczym na autokar z chinskimi turystami… i tak bedzie
az do… IO w Rio…
… poza tym wakacje… i nikt o niczym nie wie, nikt sie niczym nie ineresuje,
a polityczne rotweilery… napier.alaja sie pod dywanem… bez kamer, ale
za 3 tygodnie… sie zacznie demolka!
Super!
Tu są krótkie fragmenty z koncertu w przy Świątyni Opatrznosci Bożej w Warszawie. Behemot by się nie powstydzil
https://youtu.be/ZMlxDlfd3d4
ale tu jest dowód, że większość pielgrzymów najpierw sie zdziwiła, a potem zmyła, została tylko nieduza grupka fanów.
https://youtu.be/4nTwMwpMN0o
Na pocieszenie dodam, że jeden z kościołów w Krakowie, p.w. św Apostołów Piotra i Pawła został przeznaczony na msze w rycie trydenckim. Tam podobno jest kilka ołtarzy i do każdego czekała kolejka (to może przesada), ale jeden kapłan kończył odprawianie Najswiętszej Ofiary, a następny z ministrantem czekał razem z grupą wiernych na swoją kolej. I tak przez cały dzień.
Czyli było różnie. Jednak dobro zwyciężyło. Trzeba się liczyć, że będzie odreagowanie złego. No trudno. Zamodlimy go, aż mu w racice pójdzie.
A wystarczyło powiedzieć: Przepraszam… chyba, że starsza pani również niedoslyszaca.
Ładna hagada.
Zdziwią się Państwo, ale dyrygent prowadzący koncert p.Andrzej Borzym jr chodził do szkoły muzycznej z p. Klementyną, wiedział, że pięknie śpiewa, w taki sposób, że mu pasowało do koncepcji, więc po prostu ją zaprosił. Ot i cała tajemnica.
Czemu Państwo nie śledzą przodków pozostałych wykonawców? Może mają w rodzinie ciekawsze przypadki. A kim byli Państwa wstępni i jaki wpływ mają Państwo na to, kim byli Państwa dziadkowie i ich rodzeństwo, gromady wujów ciotek i babek ? Jeśli ma się wśród rodziny kogoś, kto postępował źle, to czy to obciąża następne pokolenia? Raczej przysparza wielkiego cierpienia, zwłaszcza że nie da się nic zrobić.
jesteśmy dumni z pozytywnych przodków, cierpimy z powodu negatywnych bohaterów. Ważne, żebyśmy się nie wzorowali na tych ostatnich.
A Kuba Badach jest świetnym wokalistą jazzowym. i co, powinien zmienić zawód, bo ma teścia polityka? Ale cokolwiek by robił, i tak powiedzą, że to dzięki teściowi.
Naprawdę tak uważacie?
Nas – generalnie – malo rzeczy na tym swiecie zadziwia… aczkolwiek
zdarza sie. To Manna sie zdziwi, ze prowadzacy koncert, inna
Klementyna czy nedzny Badach sa w stanie nas zdziwic…
zdecydowanie przecenia Manna ich „morzliwosci”!
Moze dla Manny ten Badach… to Jan Ptaszyn-Wroblewski… ale
tylko dla Manny! Dla nas to zwykla deta „miernota muzyczna”… i tyle. Ten pan zadnej kariery nie zrobil i nie zrobi… Manna nie ma pojecia
co to znaczy byc swietnym wokalista…
… a poza tym „fanuf” Badacha niech Manna szuka gdzie indziej… najlepiej w swojej rodzinie, wsrod znajomych… zle Manna trafila… ani ja ani Gospodarz tego bloga nie podzielamy „taletu” pana Badacha !
Pani Rozalio, lubie pani linki „muzyczne”, ale tych… nie dam rady,
desolee.
I dobro zwyciezy… to tylko merdia tak zaciemniaja i zaklamuja
rzeczywistosc… mysle, ze bardzo duzo ludzi ma juz tego swiadomosc
nawet tu we Francji… wszyscy mowia, ze nie rozumieja tego co
sie dzieje, ze to jest chore, nienormalne… wbrew logice… i co
najgorsze… perfidnie przeciwko nam…
… dlatego tak to sie wali doslownie… w oczach… z dnia na dzien!
Czuc ten falsz, to swiadome, nieudolne zaklamanie i manipulacje!
To wielkie szczescie i laska, ze mamy w Polsce Pana Boga,
Matke Boza i swiety Kosciol Powszechny.
Ja na miejscu tej staruszki wyobrazilam sobie tego… kaszalota Bakule.
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.