cze 182020
 

Po raz pierwszy usłyszałem o tym kościele od Grzegorza Brauna. Był on, kiedy mówił o tym kościele, w stanie tak wielkiego wzburzenia, że nie widząc obiektu i dekoracji w środku, nie potrafiłem tego zrozumieć. Najbardziej oburzał Grzegorza Brauna program ikonograficzny świątyni, w którym zabrakło miejsca dla Matki Bożej. No i oczywiście to, że Franciszek Smuglewicz, który malował freski, tu i ówdzie umieścił samego księdza podkanclerzego. Nie w roli Pana Boga na szczęście. Nie miałem świadomości, że wokół tej świątyni i jej programu ikonograficznego toczy się jakiś spór. No, a on się toczy i jest zajadły. To co mam w ręku, to oczywiście głos w obronie Kołłątaja, bo polemika z masonami tak właśnie wygląda, że oni odgrywają na naszych oczach uciśnione owieczki, ale uciskających nie widać i nie słychać. Głos mają tylko uciskani. No i Ryszard Mączyński, autor monografii kościoła w Krzyżanowicach pod Krakowem, pięknej klasycystycznej świątyni, takiej obrony księdza podkanclerzego Hugona się podejmuje. Czyni to w taki sposób, że w zasadzie zwala to człowieka z nóg. Za przykład niech posłuży fragment „Dyspozycji do kościoła krzyżanowickiegio”, czyli tekstu skreślonego ręką samego Hugona, w którym wyjaśnia on dlaczego świątynia ta, tak odbiega wyglądem i treścią malarską od innych katolickich świątyń. Proszę bardzo:

Przystępuję teraz do najistotniejszego punktu, jaką albowiem naukę daje się ludziom, takie też ich są obyczaje, takie i nabożeństwo. Urząd plebana w tym najwięcej okazuje się, jaki być powinien. Nauczyciel pospólstwa nie powinien szukać siebie samego i próżnej nadętości w swej mowie. Lud go powinie rozumieć, a zatem tak ich nauczać ma, jak ich pojętność znosi. Ewangelia Jezusa Chrystusa, to najświętsze prawo nasze, ludowi znajoma być powinna. Kościół każe ją czytać co niedziela na ten koniec, a zatem starajmy się, żeby ludzie w niej smakowali. Opuśćmy raczej katechizm przez pytania, jeżeli na to czasu nie wystarczy, a nie opuszczajmy nigdy wytłumaczyć przeczytanej Ewangelii , nie wybiegając daleko własnymi myślami w prostocie opowiadajmy to, co nakazał lub radził Chrystus, jakie uczynił dobrodziejstwo lecząc lub uzdrawiając nędzne i cuda łaski swej okazując, gdzie się znajdował, którego […] roku życia swojego. Nie rozumie wielu tego, czy bezmyślnie rozumieć nie chce, iż gdyby ta nauka dobrze ludowi utkwiła w sercu, byliby koniecznie w obyczajach łagodniejsi, wierniejsi dla panów, użyteczniejsi sami sobie, szczęśliwsi i lepsi. 

Ten budujący tekst ma dwa ważne punkty, o których za chwilę. Otoczenie zaś kościoła krzyżanowickiego posiada jeszcze jeden punkt, który także jest ważny i demaskatorski w stosunku do intencji księdza podkanclerzego. Wróćmy do tekstu. Oto inwestor, który każe malarzowi umieszczać siebie na obrazach w świątyni, pisze, nauczyciel pospólstwa nie powinien szukać siebie samego. Potem zaś deklaruje potrzebę odrzucenia katechizmu i skupienia się na Ewagelii, którą co prawda nie lud, ale pleban będzie ludowi interpretował. To jest oświeceniowa wersja katolicyzmu, w wersji hard, która jest nie do obrony. To zaś, co znajduje się na zewnątrz, to odkryty przez betacoola szyb górniczy prowadzący do złóż soli, które ksiądz podkanclerzy eksploatował.Szyb ten widoczny jest na zdjęciach satelitarnych i w terenie, ale nikt go nie rusza, żeby nie zawaliła się misterna piramida kłastw i kłamstewek, zbudowana przez Kołłątaja. My zaś, gdyby nie nasz kolega betacool, który pisał o tym kościele ze sześć razy, nidgy byśmy się o nim nie dowiedzieli.

Książka prócz obrony Kołłątaja, zawiera także omówienie programu ikonograficznego, a także tabele wydatków na poszczgólne prace, co jest o tyle istotne, że daje nam pełny obraz metod i struktury działania „fabryki” jaką trzeba było uruchomić, by tę masońską inweatycję. Są w niej też listy majstrów kierowane wprost do księdza podkancelrzego. Na przykład takie:

Wielmożny Mości Dobrodzieju

Do nikogo uciekać się nie mogę, jak tylko do łaskawości Wielmożnego Waszmości Pana i Dobrodzieja, ponieważ mocno przyciśniony jestem w dzisiejszym dniu wypłacić 20 skudów, przeto suplikuję Wielmożnego Waszmości Pana i Dobrodzieja, abyś mnie raczył poratować i zapieczętowawszy przysłać. 

A ja raz na zawsze  z wszelakim poszanowaniem zapisywać się będę Wielmożnego Waszmości Pana Dobrodzieja, najniższym podnóżkiem. 

Franciszek Smuglewicz

Praca liczy sobie 236 stron i zawiera fotografie. Oprawa jest miękka, ze skrzydełkami.  Jest to ważna w mojej ocenie książka, która na rynku dostępna jest w formacie pdf za bardzo małe pieniądze. Ja, ponieważ zamierzam nie raz jeszcze wracać do tej tematyki i tego momentu w dziejach, sprzedaję ją w postaci druku, bardzo drogo. Czynię to z rozmysłem i celowo. Informuję jednak wszystkich, że mogą sobie ją kupić w pdf-ie. U mnie jest 20 egz. a u Michała będzie jeszcze cztery, ale chyba w przyszłym tygodniu.

 

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.