gru 092018
 

Już po konferencji. Na razie nic nie napiszę, chcę tylko podziękować Wawrzyńcowi, że wziął na siebie ciężar obsługi technicznej eventu

 

Na razie wrzucam kolejną pogadankę z targów

 

Gabriel Maciejewski na targach…: Alkohol, kobiety i sztuka czyli o rzucaniu zaklęć

  33 komentarze do “Kolejna pogadanka targowa”

  1.  
    Było miło i sympatycznie. W pałacu, który rzeczywiście jest bogaty i zarazem przytulny, spotkało się kulturalne towarzystwo przy pięknej pogodzie i w świątecznych dekoracjach z choinkami.
     
    Prelegenci obnażyli absurdy polskiej polityki mocarstwowej. Z konieczności (czas i różnorodna tematyka) wykłady były raczej obszernym omówieniem tematów opisanych szczegółowo w książkach, niż pełnym wyjaśnieniem zagadnień, ale poszerzały ogólne horyzonty i skłaniały do refleksji. Naukowa rzetelność i przystępny język trafiły w gusta słuchaczy. Darmowe wykłady prowadzone są w aulach akademickich, a płaci się właśnie za przełożenie naukowego slangu na język popularnonaukowy i możliwość przyswajania treści w przyjemnych, luksusowych warunkach.  
     
    Z pewną konsternacją i zażenowaniem dowiedzieliśmy się od dr Gliwy, że najazdów tatarskich i uprowadzania ludności w jasyr można było uniknąć za jedyne 20 tysięcy złotych corocznego okupu, jednak polityka państwa polskiego zawsze była pod wpływem egoizmu, fantastyki i myślenia magicznego, korupcji i zdrady i to na wszystkich kierunkach – Niemcy, Rosja, Chanat Krymski.
     
    Na kierunku niemieckim tradycyjnie leżymy i kwiczymy. Specjaliści od spraw niemieckich odchodzą na emerytury, instytucje naukowe się likwiduje, nie ma koncepcji ani strategii. Choćby nie wiem, jak słabe były Niemcy, to zawsze polskie władze będą wobec nich uległe i zakompleksione. Możemy się śmiać lub szydzić z faktu obecnego upadku Niemiec, ale oni chociaż coś zbudowali, zanim to później własnoręcznie zburzyli, a po stronie polskiej nie ma nic. Podzielam zdanie zacytowane przez prof. Kucharczyka, że Polacy nie potrafią tworzyć cywilizacji ani kultury. Nawet, jeśli znajdzie się jakiś utalentowany człowiek lub twórcze środowisko w Polsce, to państwo od wieków nie jest w stanie obronić i utrwalić polskiej kultury. Dyplomacja i resorty siłowe w Polsce nie funkcjonują, nie budzą respektu u nieprzyjaciół, nie doprowadza się spraw sądowych do końca, a nasz Kościół instytucjonalny załamie się wkrótce pod własnym ciężarem. Nie potrafiliśmy rozwiązać podstawowych problemów: skupu butelek, ciężkich tornistrów szkolnych, próchnicy u dzieci, zanieczyszczenia powietrza przez domowe piece i kominki powodującego śmiertelne choroby, obowiązkowych szczepień, pedofilii, o wyrafinowanej kulturze i cywilizacji w ogóle nie ma mowy.
     
    Z chirurgiczną precyzją ośmielam się postawić diagnozę, dlaczego jest u nas tak źle. Jedną z przyczyn jest błędny stosunek do dzieci tzn. brak zaufania, nie przygotowywanie ich do dorosłego życia, zlecanie wychowania dzieci obcym, później praca u obcych, nie w rodzinie. Brakuje wychowania. Dawniej w pewnych kręgach społecznych dzieciom od najmniejszego wpajano, że one mają pracować dla dobra wspólnego. Michalina miała sprzedawać książki i w końcu nie pojawiła się. Pisałem już wcześniej o tym, że w Bawarii już 6-letnie dziewczynki biorą aktywny udział w wydarzeniach społecznych, pomagają np. na festynach, w towarzystwie starszych sióstr i koleżanek, a mama w razie czego też jest niedaleko, np. sprzedaje swoje wypieki za barem. Mali Niemcy od małego biorą udział w życiu społeczności, a potem swojego kraju.
     
    Zdeformowana, zaburzona mentalność Polaków, błędnie utożsamiana z polskością, ma swoje początki, kiedy nasi przodkowie jeszcze mieszkali w Indiach. Przejawia się to w wysyłaniu dzieci na ulicę (w praktyce – do szkoły) lub podrzucaniu obcym osobom pod opiekę. Ambicją Polaka jest, gdy córka wyjdzie za mąż za obcokrajowca, a syn zostanie szefem jakiejś bandy w branży finansowej lub w nieruchomościach, partii politycznej lub skorumpowanym urzędnikiem. Zbulwersował mnie ostatnio pomysł lewicy, by pracującym matkom samotnie wychowującym dzieci płacić podwyższoną emeryturę za opiekę nad dzieckiem. Kto ma jakiekolwiek pojęcie o wychowaniu dzieci wie, że samotna pracująca matka nie wychowuje dziecka, bo nie ma na to czasu. Dziecko wychowuje wtedy ulica (czytaj: szkoła, telewizor, koledzy, zajęcia dodatkowe, opiekunki), na pewno nie matka. Jest to typowy odruch niższych kast, że dzieci się najpierw wypycha z domu, a potem sprzedaje obcym (w różnych formach, np. podejmują pracę za granicą lub w zagranicznych korporacjach).
     
    Moja córka (9 lat) wysłuchała w Tłokini spokojnie jednego wykładu, kupiła komiks i zawiozłem ją potem do rodziny w Kaliszu. Powiedziałem jej przed wyjazdem, że być może będzie mogła sprzedawać książki razem z koleżanką, ale się rozczarowałem. W wieku 3 lat potrafiła grzecznie wysłuchać koncertu na sali w Zamku Królewskim w Warszawie albo w arkadach Kubickiego, jako 6-latka zwiedzała na koszt niemieckiego podatnika budynek Bundestagu z kopułą widokową i zobaczyła w loży przeznaczonej dla publiczności, jak wygląda debata w Bundestagu na żywo (akurat tematem były sprawy socjalne dotyczące dzieci). Wieczorem w drodze powrotnej z Tłokini z różnych rodzajów muzyki wybrała dla odpoczynku kwartety Beethovena o aksamitnym brzmieniu, które puściłem eksperymentalnie w samochodzie. Jednak można zredukować słodycze, bajki, magię i chińskie zabawki. Wychodzę z założenia, że bajka to synonim kłamstwa. W niedzielę poszliśmy sobie na łyżwy.
     
    Jeszcze jedna sprawa, przyczyna wielu niepowodzeń: alkohol. Parafrazując złośliwie wypowiedź wybitnego modernisty, papieża św. Jana Pawła II: „Tu – przy kielichu – zawsze byliśmy wolni!” Wszystko na temat.
    Ogólnie było fajnie, zostały dobre wspomnienia. Gdyby nie takie wspaniałe imprezy, nie miałbym okazji ponarzekać 🙂

  2. Wspominam o tym alkoholu trochę zirytowany, bo dzisiaj rano w sklepie za mną jakaś pani po 40-tce z czerwoną pajęczynką na twarzy kupowała połówkę, może za 500+?

    W społeczeństwach barbarzyńskich prestiż i szacun(ek) mają ci, którzy łamią prawo i są bezkarni, są uważani nawet za bohaterów. Zwykli ludzie, którzy domagają się w sądach respektowania legalnych praw są uważani za nudnych oszołomów. Przestępców traktuje się z miłosierdziem, a ludzi, którzy słusznie domagają się praw, przepędza się albo zniechęca. W ten sposób kultury ani cywilizacji się nie zbuduje. Nikt nie podnosi, że bezustanne zmienianie prawa, masowe produkowanie ustaw na zasadzie „im więcej tym lepiej”, to jest barbarzyństwo i cyniczne bezprawie. Nie tylko państwo. Nawet Kościół w swej działalności „synodalnej” zapomniał, że powinien wypełniać prawo, a nie przekreślać je.

    Uważam, że idąc za ciosem, biorąc przykład z takich inicjatyw, jak SN, KJ, LUL, każdy z nas może robić coś dla dobra wspólnego w ramach swoich możliwości. Nawet małe rzeczy, byle konsekwentnie.

    Ordnung muss sein! Das Reich muss uns doch bleiben! No pasaran!

  3. O la la…

    … co za swietny komentarz Pan skreslil  !!!

    Nic dodac nic ujac…

    … a jednak dodam, te piatkowo-sobotnia „konferencje”  naszych zlobow PiS’kich w Jachrance…  nieszczesne przemowienia pana Kaczynskiego o tym, ze „jeszcze wiecej panstwa potrzeba i socjalizmu”… o karykaturalnych i zenujacych opiniach i analizach do tych przemowien  tzw. roznych  „naszych” publicystUF… Domanskiego,  Karnola w kurwizorze czy o sakiewiczowym niezaleRZnym portalu od rozumu – to juz w ogole nie wspominam… bo to kompletna  DEKADENCJA  !!!

    Ten  nic nieznaczacy sped w Jachrance pozwolil tylko PRZEWALIC kupe panstwowych pieniedzy… na  ZAKASZANIE  i glupie, beznadziejne  bla, bla, bla  niewiadomo  czemu sluzace…

    … no po prostu  DRAMAT  w Jachrance  !!!… a w Tlokinii  SUKCES  !!!

  4. Rzeczywiście, w tym samym czasie w Jachrance obradowało to „mniejsze zło”, które zostało wybrane z braku alternatywy. Zjazd partii rządzącej odbył się w hotelu Windsor nad Zalewem Zegrzyńskim. Może Gospodarz się zdecyduje na zorganizowanie przyszłej konferencji w Windsor?

  5. No pasaran, han pasado! To już ustaliliśmy chyba 6 lat temu , to dla przypomnienia. Proszę by Szanowny Pan był tak dobry i przedstawił jakiś ciekawy temat nie poruszany  przez główne media, np. wyszywanie i szydełkowanie na Kujawach i Kociewiu; Architektura świętokrzyska chłopska w nawiązaniu do architektury szlacheckiej; Rzeźba w piaskowcu szydłowieckim w odniesieniu do pseudo-marmurów pińczowakich, czy programowanie w języku wysokiego poziomu np JDEF wczoraj i dziś.

    Albo coś ciekawego z dowolnej dziedziny z naciskiem na ciekawego.

  6. Dość rzadko czytam CAŁE Pana komentarze ale ten z racji interesującej mnie relacji z konferencji przeczytałem (i trochę żałuję, ale tylko trochę) a fragment : „W wieku 3 lat potrafiła grzecznie wysłuchać koncertu na sali w Zamku Królewskim w Warszawie albo w arkadach Kubickiego, jako 6-latka zwiedzała na koszt niemieckiego podatnika budynek Bundestagu z kopułą widokową i zobaczyła w loży przeznaczonej dla publiczności, jak wygląda debata w Bundestagu na żywo (akurat tematem były sprawy socjalne dotyczące dzieci). Wieczorem w drodze powrotnej z Tłokini z różnych rodzajów muzyki wybrała dla odpoczynku kwartety Beethovena o aksamitnym brzmieniu, które puściłem eksperymentalnie w samochodzie. Jednak można zredukować słodycze, bajki, magię i chińskie zabawki….” zapiera dech w piersiach i aż nie wiem co powiedzieć nasuwa mi się tylko cichutki rechot hehehe cukier-bajki-chińszczyzna triada permanentnego upadku polskiej państwowości. Szacunek za chirurgiczną precyzje prestidigitatora. Za relację dzięki, też uchyla leciutko zasłonę.

  7. A ja jednak poczekam na relację Gospodarza.

  8. Zdecydowanie bardziej podoba mi sie palac w Tlokinii…

    … jego historia, no i jak na „moje oko” chyba nieco mniejszy.  Mam nadzieje, ze w przyszlosci Gospodarz nie wybierze Jachranki… mnie sie zle kojarzy ta Jachranka.

  9. Ja też. Zwłaszcza że zdanie „Michalina miała sprzedawać książki i w końcu nie pojawiła się” odebrałem jako pretensję i afront wobec Gospodarza.

  10. Ja, wprost przeciwnie ciesze sie, ze Michalina nie sprzedawala ksiazek… prosze pamietac, ze to jednak 10-letnie dziecko – jak sam zaznaczyl to Gospodarz… Michalina jest napewno bardzo bystra i rezolutna dziewczynka, ale do takiego zajecia ma jeszcze troche czasu.  Nie odbieram tego w kategorii pretensji czy afrontu wobec Gospodarza… moze lekki  osobisty zawod…

    … co do relacji z Tlokinii – to chlone je wszystkie… ale przede wszystkim wyczekuje relacji Gospodarza.

  11. Widziałam tę smutną dziewczynkę.

  12. Raczej troche zmeczona po ponaddwugodzinnej podrozy. Poza tym nie bylo zapowiedzianych atrakcji, wiec zmienilismy plan.

  13. Palac Zegrzynski prezentuje sie duzo lepiej, niz ten Windsor w stylu disco polo, ale na Parteitag PiSu zegrzynski Windsor pasuje.

  14. Mnie się wydaje że raczej każdy lubi być w grupie rówieśniczej, a pańska córka może jest po prostu grzeczna, albo zna poziom ojcowskiej  nieustępliwości, czyli godząc się z ojcowską wadą charakteru spokojnie, nie mając innego wyjścia,  ogląda ten świat, który tata pokazuje

  15. Dlaczego z wadą? Biorę dziecko od małego na wszystkie  wystawy i koncerty, Aznavour, Pat Metheny, Morricone, Garbarek, jakieś etno, chóry, muzyka organowa, elektroniczna, nawet jeśli się nudzi i bawi tabletem to chłonie …

  16. Z doswiadczenia wiem, ze nie powinno sie tworzyc bariery miedzy swiatem doroslych i dzieci. Kolezanek faktycznie nie bylo, ale to nie moja wina. Oczywiscie jestem potworem i nalezy mi sie ten drugi noz w plecy w Polsce za rzekomo pruski dryl. W Bawarii byly w pazdzierniku zawody jezdzieckie w pewnej malej miejscowosci. Dziewczyny i dziewczynki (najmlodsze mogly miec 12 lat) pokonywaly konno profesjonalny tor przeszkod, a potem na przyklad 40-letni spocony facet w dresie robil dodatkowe kolko i skakal przez te nizsze przeszkody, a niektorzy przewracali sie w blocie. W konkurencji liczyl sie laczny czas przejadu koniem i biegu zawodnika bez konia (jako partnerzy dzokejek biegli tez mlodzi ludzie). Wszyscy sie dobrze bawili. W Niemczech nie ma segregacji wiekowej i dla kazdego znajda jakies zajecie.

  17. Ps. to jest odpowiedz dla pani Nebraski.

  18. Tak właśnie to wyglądało. Smutek i rezygnacja.

  19. W Polsce odbywa się cała masa przeróżnych imprez. Ludzie zadziwiają mnie swoimi pasjami i talentami. Biorąc poprawkę na poziom materialny, jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej.

    Opowiadał  mi kiedyś przewodnik tykociński, że przed wojną mały Tykocin kipiał stowarzyszeniami i różnego rodzaju akcjami społecznymi. Po kulturze niemieckiej pozostały dwa głębokie doły z częściowo żywcem zasypanymi Polakami pochodzenia żydowskiego, po kulturze sowieckiej trzeci mniejszy dół z ofiarami niezłomnych. Nikt go nie ekshumuje, ponoć z obawy o ujawnienie sowieckich zbrodni.

    Po tej kulturze pozostała do dziś rozpacz w domach, z których do obozów wysłano najlepszych Polaków.

    Ładną pamiątkę zostawilki też w niedalekiej miejscowości. Jechałem kiedyś przez lasek i pomyślałem, że właśnie w takich laskach niemieckie roboty mordowały w całej Polsce. I za chwilę ujrzałem znak miejsca martyrologii! Wszedłem do lasu – nad grobem kamień i nazwiska kilkudziesięciu Polaków, od niemowlęcia do starców.

    Niedaleko jest tez Wizna, gdzie Guderian osobiście zagroził rozstrzelaniem obrońców, jeśli sie nie poddadzą.

    Z kolei w Jeżewie przy trasie jest fajna pamiątka kultury niemieckiej, kilkadziesiąt nazwisk osób cywilnych rozstrzelanych we wrześniu 39 przez Guderiana.

    Trzeba oddać Hansowi Frankowi, który podsumował swoje występy na ludzkim padole słowami: „:Tysiąc lat musi minąć, zanim Niemcy oczyszczą się z hańby”.

    Nawrócił się, może Bóg mu wybaczył.

    Teraz Tykocin jest wciąż cichy i senny, ale powoli budzą się inicjatywy, przywracające życie i aktywność.

    Tylko czy oni tego nie obserwują? Nie szykują już nowych list?

  20. Cale zycie sie nad tym zastanawiam. Doszedlem nawet do pewnych nieporadnych wnioskow, zeby moc jakos zyc, zeby miec jakas wewnetrzna spojnosc swiatopogladowa i… nagle stalo sie TO:

    http://buzz.gazeta.pl/buzz/56,156947,24017001,warszawa-jak-podkarpacie-moze-byc-jak-bawaria-memy.html

    Wybor Baranowa Sandomierskiego w tamtym regionie, na granicy wojewodztwa podkarpackiego, na kolejna konferencje uwazam za znak, a nie przypadek.

  21. Wiec mozna bylo podejsc i rozladowac sytuacje, byloby nam milo. Ja i tak jako tako sie trzymalem po chorobie i po przejechaniu prawie 1000 km w dwa dni, ale z pewnoscia warto bylo przyjechac.

  22. Usiadłam przy stole naprzeciwko mówiąc „dzień dobry”.

  23. A wiec to bylo, jak trafienie w totka. Corka normalnie jest rozmowna, tylko musi sie rozkrecic. Byla troche zaklopotana wsrod doroslych i zdecydowala, ze chce jechac jak najszybciej do kuzynki w Kaliszu. Ja tez nie bylem w 100% formie. Skad moglem wiedziec?

  24. Jak Pani ocenia konferencje?

  25. Kredkami tez nie bylismy zainteresowani. Raczej, jak wspomnialem, bezposrednia sprzedaza i dystrybucja ksiazek przez dzieci. Clou mialo byc stwierdzenie Michaliny, ze „ojciec pisze ksiazki (!)”. Taki byl zamierzony cel wychowawczy tej wycieczki, ktory nie zostal zrealizowany.

  26. A Michalina nie mogła być zakłopotana, tak?

  27. Tego nie wiemy. Corka szanownego Gospodarza zostala oficjalne zapowiedziana i zeby bylo jej milo, chcialem zapewnic jej towarzystwo rowiesniczki, chociaz obecnosc mamy w takich sytuacjach w zasadzie tez wystarczy. Trzeba zadbac o nowe pokolenie, bo nie bedziemy mieli nastepcow. Niech jezdza, zwiedzaja, poznaja nowe rzeczy.

  28. Pana pretensje są całkowicie nieuzasadnione. Dzieci mają takie prawo że w każdej chwili mogą zmienić zdanie. I nic Pan na to nie poradzi. To są jeszcze dzieci, 10 letnie dzieci.

  29. Do p. Walther coś tam.

  30. Nie byłam w Tłokini, nie widziałam pana Walthera ani jego córki. Jednak byłam dzieckiem „nad wiek poważnym” i dopiero w dorosłym życiu uświadamiam sobie, jak bardzo ta moja powaga była wyuczona (dobre dziecko spełnia oczekiwania rodziców) i jak moje żywe usposobienie zostało wtłoczone w określone ramy przez dorosłych z mojego otoczenia. I przez szkołę. A moi rodzice byli, owszem, specyficzni i konserwatywni, ale w granicach normy. Dzieci mają to do siebie, że lubią różne rzeczy i że chcą odkrywać świat – same. Już dwulatek krzyczy: „sam, sam”. Nie dzielą kultury na niską i wysoką. Owszem, warto je zabierać do filharmonii i czytać im mądre książki. Ale trzeba też czasem pozwolić im zapoznać się z tym, co lubią ich rówieśnicy (chociażby po to, żeby na pytanie kolegi: „tak, a dlaczego niby te chińskie figurki to taki szajs?” mogły odpowiedzieć: „bo mi się rozpadła przy zabawie”, a nie: „bo tak mówi mój tata”). Inaczej skazuje się je na izolację, bycie stłamszonymi, na samotność. Jeśli tak wychowane dziecko stanie się kiedyś członkiem „elity”, może się okazać człowiekiem sfrustrowanym, niezdolnym do rozpoznawania potrzeb reszty społeczeństwa itd. Jeśli będzie mieć do tego poczucie misji i zbawiania świata, to będzie w imię szczytnych zasad wbijać społeczeństwo w swój szablon idealnego świata. Bardziej jednak prawdopodobne, że powiesi się cichutko w szkolnej szatni, nie wytrzymując presji. Wymagających rodziców z jednej strony i wyśmiewających się rówieśników, z którymi nie ma wspólnych tematów, którymi nauczono je gardzić, a których towarzystwa sekretnie pożąda. Trzeba dzieciom pozwolić dokonywać samodzielnych wyborów. Pan chciałby, żeby Pańska córka była w przyszłości człowiekiem mądrym i samodzielnie myślącym. Czy to się osiągnie, oczekując, że będzie gustować w tym samym, w czym gustuje Pan? Jestem pewna, że nie mówi Pan: „córeczko, musisz lubić Bacha”. Pytanie tylko, czy nie wysyła Pan sygnałów podprogowych – nieświadomie, mężczyźni nie są na takie kwestie zbyt wrażliwi – że powinna lubić Bacha, że sprawi tym tacie przyjemność i że od tego zależy miłość i szacunek ojca (jeśli wie, że gardzi Pan współczesną kulturą masową, zapewne boi się, że wzgardzi Pan nią, jeśli polubi jakiś obszar tej kultury)? Pan wiózł córkę na tę konferencję (1000 km w dwa dni?) z przekonaniem, że gra jest warta świeczki dla dziecka? Że powinna się zakolegować z córką pana Coryllusa? W tak krótkim czasie? Jak ma tę znajomość utrzymywać? Żeby za trzydzieści lat miały zbawiać świat na setnej konferencji LUL-u? To chyba troszkę absurdalne… Nie do końca też rozumiem ten cel wychowawczy, o którym pisze Pan wyżej. Przeczytałam też uważniej Pańską wypowiedź i zdziwiło mnie zdanie: „Powiedziałem jej przed wyjazdem, że być może będzie mogła sprzedawać książki razem z koleżanką, ale się rozczarowałem” – myślałam, że to Pańska córka się rozczarowała, ale to Pan się rozczarował? Hym…

  31. Ps. corka mieszka duuuzo blizej. Tylko ja jechalem taki kawal drogi. Jestem potworem, ale w granicach rozsadku, bez przesady. Przyznaje, ze to byla intryga szyta grubymi nicmi – ja ja wymyslilem i bylem odpowiedzialny za realizacje planu. Przynajmniej sie nie nudzimy 🙂

  32. Ps. 2 Cisza (na konferencji) tez jest bardzo dobra opcja, poniewaz moglismy sie wzajemnie bardzo dobrze slyszec. Wrazen estetycznych wewnatrz i na zewnatrz budynku bylo i tak wystarczajaco duzo. Jezeli odtwarza sie lub wykonuje muzyke, to musi ona byc dobrej jakosci i ktos MUSI to kontrolowac i robic to z glowa, bo muzyka stanowi wazny przekaz, byc moze nawet jest to przekaz podprogowy. Jesli pojawi sie jeszcze kilka podobnych opinii od zyczliwych i zatroskanych o nas pań, to Jugendamt pewnie odbierze mi dziecko.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.