lut 032023
 

Czy jesteśmy w stanie, jako organizacja składająca się z ludzi mówiących jednym językiem, stworzyć jakąś międzypokoleniową komunikację, która sprawi, że będziemy mogli stawiać sobie inne niż dzisiaj cele polityczne, znacznie bardziej dalekosiężne?

Nie przypuszczam, albowiem takie rzeczy jak komunikacja narzucane są odgórnie, podstępem, często wbrew woli, a potem ich funkcja ulega zmianie. Jak to wczoraj słusznie zauważył Wacek, tak było z sarmatyzmem, stworzonym przez Josta Decjusza, który miał oderwać szlachtę od interesów naprawdę poważnych i dać jej jakiś erzatz, którym mogłaby się ekscytować.

Ja swego czasu pisałem tu o początkach potęgi asyryjskiej oraz o dość dobrze udokumentowanej polityce króla Tiglatpilesera. Pan ten na bazie wojny jaką Asyria prowadziła z Babilonem, zbudował całą mitologię łączącą pokolenia, która stała się podstawą stworzenie skoszarowanego, lojalnego wobec władcy i wobec siebie nawzajem, społeczeństwa, gotowego do podbojów.

Czy dziś w Polsce coś takiego jest możliwe? Jeśli nie narzucą nam tego Amerykanie, w postaci jakiejś – centralnie finansowanej – unii narodów Europy środkowej, raczej nie. Taka unia jednak jest możliwa wobec jawnej zdrady Niemiec i sabotażu, jaki PE stosuje wobec NATO. Dlaczego powstanie takiej komunikacji nie jest możliwe? Albowiem poza chęcią zachowania status quo żadna siła polityczna w Polsce nie jest zainteresowana polityką. Poza PiS oczywiście, ale horyzont tej partii także jest zawieszony bardzo nisko. Być może chodzi o to, żeby nie zapeszać, albowiem do tej pory nikt, żadna organizacja nie szła do wyborów po raz trzeci z myślą o zwycięstwie. To zaś oznacza, że do tej pory wszystkie partie w Polsce realizowały obcą doktrynę. I niektóre nadal chcą to czynić. Wyjaśnijmy może najpierw co to jest status quo? To są subwencje na działalność polityczną. Poza tym nic ludzi zwanych politykami opozycji nie interesuje. Może jeszcze jakieś gadżety, świadczące o tym, że są oni postępowi i działają na rzecz organizacji globalnych, które chcą przecież dla wszystkich samego dobra. Widzimy to wszystko dokładnie, albowiem poza tego rodzaju kokieterią w wystąpieniach polityków nie ma niczego. PiS tym się różni od innych partii, że swoje obietnice realizuje. To jednak nie musi wcale doprowadzić tej partii do sukcesu pozwalającego swobodnie rządzić, albowiem w tak zwanej demokracji najważniejsze jest zaspokajanie deficytów. Póki co KO jest w tym niedościgłym mistrzem. Powoli jednak spore grupy osób orientują się, że ich deficyty zostały wywołane właśnie przez tę organizację, która próbuje je teraz zniwelować. Jestem więc dobrej myśli.

Wróćmy do komunikacji. Na czym powinna się ona opierać? W starożytnej Asyrii oparła się na jednej wygranej kampanii, która pociągnęła za sobą inne zwycięskie kampanie, albowiem informacje o niej były umiejętnie kolportowane przez urzędników i wojskowych. U nas jest podobnie, podstawowe założenie takiej komunikacji, opiera się na wspomnieniu sukcesu roku 1920, w skali bardzo zawężonej. W nieco szerszej, na przypominaniu wielkich i dramatycznych wydarzeń z naszej historii. Kłopot polega na tym, że nie tylko obecna władza tworzyła państwową komunikację służącą budowaniu doktryny, czynili to także komuniści, których pisma dziś się dekonstruuje. No, ale nie wszystkie, bo wielu działaczy i publicystów uważa, że niektóre są wartościowe. Za chwilę powiem, o jakie pisma chodzi.

Kłopot nasz polega także na tym, że mamy bardzo wąskie spektrum tematów, do których można się bezpiecznie odnieść. Kiedy pisałem I tom Baśni polskich, robiłem to także z myślą, żeby wskazać, jak szeroko można zagarnąć poszukując tematów opisujących Polskę i jej historię i jak nieoczywiste mogą to być kwestie, a przez swoją nieoczywistość także atrakcyjne. Nie osiągnąłem jak wiecie niczego, poza tym, że parę osób uważa iż to fajna książka. Kolejnym problemem jest to, że ludzie odpowiedzialni za tworzenie tej komunikacji nie traktują jej serio. Interesują ich, podobnie jak polityków opozycji, wyłącznie subwencje. Ich zaangażowanie pozostaje na poziomie bardzo prymitywnych deklaracji i szukania uwiarygodnień gdzieś w przeszłości. Mamy więc do czynienia z ludźmi, którzy nachalnie cytują wieszczów, przebierają się za nich, demonstrując przy tym jakieś zachowania, których istoty nie rozumieją. Szczytem tego jest oczywiście Radosław Sikorski mieszkający w chobielińskim dworku. Nie tylko on jednak, są także inni, którzy swoim życiem pragną udowodnić, że są bohaterami pozytywistycznych powieści, albo romantycznych poematów. Tak się manifestuje brak profesjonalizmu. Francis Ford Coppola nie udawał gangstera kręcą film Ojciec chrzestny. On się zachowywał jak profesjonalista i dzięki temu film się podobał i zrobił jakiś tam sukces. To jest sposób myślenia i działania niedostępny kreatorom wyobraźni historycznej w Polsce. I wynika to tylko częściowo z ich ograniczeń, w większości przypadków jest to zła wola i próba ukrycia swoich parszywych intencji.

Wczoraj właśnie znów wypłynęła kwestia pieniędzy wydanych na nieistniejący film o Pileckim. Pieniądze te, po wstępnej kolaudacji, cofnął minister Gliński i prezes. Ponoć w tym filmie Pilecki pojawiał się przed swoją córką na koniu, zstępując wprost z nieba. Nie wiem co za dureń wymyślił ten koncept, ale powinni go przepędzić batem gołego po śniegu.

Niebawem zaś ma wejść na ekrany kin film o Annie Pustowójtownie, postaci której postawa jest moim zdaniem interpretowana całkiem opacznie. Ma jednak ona wielki potencjał emocjonalny, a więc ludzie którzy się za kręcenie filmu o niej zabrali są przekonani, że te emocje zrobią oglądalność. Nie wiem na jakiej planecie oni żyją, ale z pewnością nie na ziemi.

Popatrzmy teraz na kilka przykładów historii, które umknęły nawet mojej uwadze, a jedna to nawet uwadze prof. Cenckiewicza. Zapoznajcie się proszę z takimi oto epizodami, jak złoto pasującymi do współczesnych czasów i współczesnej polityki. Ja wiem, że film powstaje długo, ale mamy tradycję robienia różnych śpiewogier i spektakli. Może więc choć to by się udało przeprowadzić. Oto trzy przykłady momentów ważnych, doniosłych, nieoczywistych i ciężkich od znaczeń.

https://pl.wikipedia.org/wiki/Kasper_Karli%C5%84ski

https://www.wikiwand.com/pl/Rosica_(obw%C3%B3d_witebski)

https://twitter.com/mich_kozlowski/status/1620729847562768384/photo/3

Sprawa pierwsza jest dość oczywista. Niemiecki agent używający w swojej działalności argumentów politycznych znanych również z zastosowania dzisiaj czyli tolerancji, zrozumienia dla inności itp., itd., namawia niemieckiego polityka do posłużenia się życiem niewinnego dziecka, by uzyskać strategiczne i polityczne korzyści. Doprowadza tym samym do śmierci tego dziecka, i nie osiąga swoich politycznych celów. Nie został jednak skreślony z listy obywateli, nie postawiono go przed sądem i nie odrąbano mu łba. A może trzeba było? No, ale wtedy środowiska protestanckie, od których tak wiele przecież zależało w pełnym wolności kraju, poczułyby się dotknięte.

Przypadek drugi jest jeszcze bardziej wyrazisty. Polska wieś położona na granicy dzisiejszej Białorusi i Litwy, zostaje zlikwidowana w bestialski sposób przez żołnierzy niemieckich. Zapewne z udziałem białoruskiego SS. Szczególnie okrutnie traktowani są księża i dzieci. Powstanie filmu dokumentalnego o tym wydarzeniu jest stokroć ważniejsze niż wspominanie Franka Kutschery, którego kropnęli w Alejach Ujazdowskich, położonych w środku terenów zamieszkałych przez etnicznych Polaków. Rosica zaś dobrze pasuje do narracji jaką w korespondencji z Cyrylem zaproponował wczoraj metropolita Sawa.

Sprawa trzecia zaś to właśnie ta sprawa, która zadziwiła wczoraj profesora Cenckiewicza. Nie wiedział on bowiem o tym, że Jan Dobraczyński był generałem brygady Ludowego Wojska Polskiego. Ja przyznam też nie wiedziałem, ale ja nie jestem profesorem od tajniaków i komunistów. Ja też, czym się szczycę, nie przeczytałem w życiu żadnej książki Dobraczyńskiego. To zaś co zaczęło się dziać pod zdjęciem aktu nominacji przeszło, w mojej ocenie, ludzkie pojęcie. Dają się te reakcje sprowadzić do takiej formuły: może i był komunistyczną świnią, ale Listy Nikodema to cudowna książka. I tutaj w zasadzie można zamknąć dyskusję. Skoro to jest cudowna książka musimy ją wpisać na powrót do kanonu lektur, a wraz z nią inne, cudowne i budzące emocje książki. Nie mam słów. Nie dość, że postaci, które zabrały się z tego świata wczoraj dosłownie, nie są do końca rozpoznane przez największych macherów od tropienia komunistycznej zdrady, to jeszcze się je usprawiedliwia argumentem – bo tak mądrze patrzył.

Ludziom zaś, których to irytuje w najwyższym stopniu i którzy domagają się, by polityka komunikacji w kraju i poza nim opierała się na jakichś założeniach nie wyciągniętych, pardon, z d…y i nie nacechowanych infantylnymi emocjami, proponuje się film o Pustowójtównie. I Pileckiego zjeżdżającego z nieba na koniu. Może trzeba się cieszyć, że nie na sankach. Na dziś to wszystko.

Jeszcze prośba od mojego kolegi

Polski Związek Niewidomych Okręg Lubelski Koło w Rykach zwraca się z prośbą o wsparcie finansowe na rzecz Koła.

 

Polski Związek Niewidomych w Rykach zrzesza osoby niepełnosprawne z dysfunkcją narządu wzroku, które z racji swojego inwalidztwa często żyją w izolacji. Organizujemy szkolenia, wycieczki, spotkania, które integrują osoby niewidome i słabowidzące w celu ich społecznej integracji, wyrównywania szans w dostępie do informacji, edukacji, zatrudnienia i szeroko pojętej aktywności społecznej a także w celu ochrony ich praw obywatelskich.

Efektem spotkań są min. oddziaływania psychologiczne, przeciwdziałania wykluczeniu społecznemu, akceptacja niepełnosprawności, które mają ogromne znaczenie w przypadku osób niewidomych.

Dzięki przyjaznej dłoni ludzi dobrej woli możliwa jest realizacja naszych celów i zamierzeń. W imieniu naszego stowarzyszenia oraz jego członków wyrażamy głęboką wdzięczność za ofiarowaną pomoc i życzliwość.

 

Jeśli nie masz innej możliwości – można nam pomóc w działaniu przeznaczając 1,5 % podatku na PZN w naszym powiecie.

 

Krajowy Rejestr Sądowy – nr KRS: 0000007330

z dopiskiem na cel: Koło w Rykach

 

  10 komentarzy do “Komunikacja jest najważniejsza”

  1. Polakom podrzuca się pomysł: Niemcom nie udało się „ucywilizować” Rosji, ale nam się uda. I to w sytuacji, gdy Sawa pisze to co pisze, bo tu widać najwyraźniej skuteczność „cywilizowania”.

  2. Był czas, że odsyłano Dobraczyńskiemu książki pod drzwi…

    … i nie przeprosił! a książki zaczęli znowu wydawać. Niech Jaruzelska zrobi program o nim razem z razem.

  3. O żadnym cywilizowaniu nie może być mowy

  4. Przejrzałam wczoraj sieć i zauważyłam wysyp wypowiedzi, jak to się Moskale polonizowali. Chyba jest jakaś  nowa dyrektywa by tak gadać.

  5. Czy Sawę, emerytowanego generała, można zdegradować?

    Jeśli tak – kiedy to nastąpi?

  6. A znajdzie się odważny? Już słyszę ten wrzask, że prześladuje się mniejszości religijne.

  7. Tia…teraz się będą germanizować

  8. „będą lśnić i służyć przykładem”….

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.