wrz 192022
 

Zakończyła się siódma sesja Latającego Uniwersytetu Leszczynowego, sesja, która była jakąś zaskakującą drogą pod górkę, sfinalizowaną awarią rzutnika w sali rycerskiej zamku uniejowskiego, gdzie odbywały się wykłady. Dzięki Wawrzyńcowi, który wszystko jakoś pospinał na krótko, udało się w końcu te slajdy wyświetlać. Przyznam, że mam dosyć i najchętniej nie organizowałbym więcej konferencji. Stres jest za duży, a ja, czy to ze starości, czy to po covidzie, mam jakieś zaniki pamięci. Wielu jednak uczestników przekonywało mnie, że konferencje powinny dobywać się nadal. Postaram się więc przedstawić tu wszystkie za i przeciw.

Uniejów był obiektem tanim. Jest położony w teoretycznie nieatrakcyjnym miejscu, choć wszyscy dobrze widzieli, jak dziwaczny jest ten sposób oceny lokalizacji. Miasteczko jest po prostu fantastyczne, iluminowane w nocy, a ilość dobrych obiektów, w których można się zatrzymać bliska jest ilości prywatnych domów. Wszędzie są hotele, przez środek miasta płynie Warta, piękna i czysta, miasto położone jest w środku kraju, z Grodziska jedzie się do Uniejowa półtorej godziny. Zamek jest własnością samorządu, co wpływa na umiarkowaną cenę. No, ale to jest wyjątek, bo wszystkie inne obiekty są droższe. Cena za salę i pokoje dla wykładowców oraz lunch i przerwę kawową w Wąsowie była o 7 tysięcy wyższa niż w Uniejowie, a zapisało się tam o dwadzieścia osób mniej niż do Uniejowa. Powtórzę – gdyby nie ofiarność jednej z czytelniczek, konferencja ta nie odbyłaby się na pewno. A jeśli ona by się nie odbyła musiałbym odwołać także Uniejów i tak by się zakończyła nasza przygoda. Żeby w ogóle zarezerwować sobie miejsce w jakimś obiekcie, na pół roku do przodu, bo inaczej przecież nie można, muszę zapłacić zaliczkę stanowiącą około połowy całej kwoty. Doradzano mi, bym negocjował. Proszę Państwa, mam opóźnienia w wydawaniu nawigatora, mam książki do napisania, targi go zorganizowania i normalne życie do tego. Jeśli planuję konferencję, to chcę by wszystko było zarezerwowane w możliwie krótkim czasie, tak, by pozwolić ludziom na podjęcie decyzji co do uczestnictwa. Wszyscy wiemy, jak opornie idzie wpłacanie wpisowego. Modyfikacja polegająca na tym, że otwierają listę chętni, pewni swojego udziału, którzy płacą później, nie sprawdziła się. Po konferencji w Wąsowie na Uniejów zapisało się od razu pięć osób i żadna w konsekwencji nie zapłaciła. Żadna też nie odwołała swojego udziału. Musiałem się dopytywać jakie mają plany. Odpowiedział mi jeden pan – odmownie.

Większość przybyłych uczestników, nie deklarując niczego wcześniej, zapłaciła w ostatniej chwili. To nie może tak wyglądać, albowiem kosztuje mnie za dużo nerwów. Jeśli ten aspekt całej przygody nie spotyka się ze zrozumieniem, to ja nic nie mogę poradzić, niestety. Konferencje nie będą się odbywały. Nie zaryzykuję 10 tysięcy zaliczki i nie będę się trząsł przez pół roku odrywając płatki z nagietka i mamrocząc – zapłacą, nie zapłacą, zapłacą nie zapłacą…Wolę zająć się czymś innym, mniej stresującym, a bardziej zyskownym. Na przykład organizowaniem wieczorów autorskich, albo kiermaszów czy targów.

W Uniejowie wielokrotnie powracał temat wysokości wpisowego. Większość rozmówców zgadzała się z tym, że należy podnieść to wpisowe. I ja też tak uważam. Skłania mnie do tego pobieżny przegląd oferty obiektów, które do zorganizowania konferencji się nadają. Wszystko podrożało, jest inflacja, podniesienie wysokości wpisowego o 20 złotych nie rozwiązuje moich problemów i nie wywołuje u mnie entuzjazmu połączonego z chęcią organizacji kolejnej konferencji w jakimś ciekawym miejscu.

Różni szatani podsuwają mi pomysł, by te konferencje odbywały się w miejscach mniej malowniczych, ale za to tańszych, i żeby głównymi atrakcjami byli tam wykładowcy, oraz życie towarzyskie po wykładach. Powiem krótko – Nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee!!!!!!!!!

Nie będziemy się spotykać w zabudowaniach po PGR Kostomłoty, które miejscowy wójt przerobił na agroturystykę. Nie będziemy tam ciągnąć prof. Kucharczyka i nie będziemy mu tłumaczyć, że tak trzeba, bo taka jest mądrość etapu, a kiedyś wrócimy na salony i znów będą kanapki z łososiem oraz ciastka i kawa dostępna przez cały dzień. Konferencje muszą odbywać się w zamkach i pałacach. Okoliczność ta bowiem podnosi ich rangę i nie degraduje uczestników, co jest – uważam – najważniejsze. To oczywiście kosztuje, a więc pojawia się w tym miejscu kwestia częstotliwości konferencji. Jak pamiętamy w roku 2018 zorganizowaliśmy cztery imprezy. To był absolutny wyczyn. Pewnie gdyby nie pandemia kontynuowalibyśmy ten sukces, ale stało się inaczej. Liczba uczestników po zarazie zmniejszyła się w zasadzie o dwie trzecie. Zmalał też entuzjazm i on się nie powiększy jeśli będziemy zaniżać poziom. Tylko jak go podwyższyć i co zrobić, żeby ludzie znów chcieli jeździć na konferencje i mieli pewność, że to jest właściwy wybór? Sami Państwo zobaczcie, jakie są kłopoty z wytypowaniem odpowiedniego obiektu. W Uniejowie zaproponowałem, żeby najbliższa konferencja, jeśli w ogóle miałaby się odbyć, zlokalizowana była w jednym z podwarszawskich pałaców. Przejrzałem wczoraj ceny pokojów w tych obiektach. Zaczynają się od 420 zł. za noc w miejscu oddalonym o 100 km od Warszawy. Im bliżej miasta tym drożej. Oczywiście, można w okolicy poszukać tańszych noclegów, można znaleźć jakieś agroturystyki, ale na tym ucierpi tak kochane przez uczestników życie towarzyskie. Wśród licznych lokalizacji jakie proponowano i jakie ja proponowałem, padła też nazwa Chlewiska. Oczywiście z komentarzem, że jest za drogo. Wczoraj sprawdziłem – wcale nie jest tam drogo, jeśli porówna się to z cenami w Małej Wsi czy pałacu Aleksandrinum, czy z cenami w Łochowie. Oczywiście to są wielkie obiekty i wszyscy się tam pomieszczą, tylko czy wszyscy będą chcieli i mogli tam nocować? Ja myślę o tych Chlewiskach od dawna, także dlatego, że obok jest Szydłowiec, piękne miasteczko, gdzie jest sporo noclegów. Poza tym okolica jest fantastyczna, a do tego dojeżdża się tam obwodnicą im. Sat Okha. Jest to także idealne miejsce na konferencje zimową, albowiem pomiędzy pałacem, a wozownią, gdzie są sale wykładowe i pokoje, a także restauracja z fantastycznym zupełnie jedzeniem,  znajduje się długi, prowadzący przez park, oszklony korytarz. Można sobie więc spacerować po pokrytym śniegiem parku w szlafroku i kapciach. I to jest naprawdę wygodne. No, a cena pokoju jeśli porównać ją z cenami bliżej Warszawy wcale nie jest taka szalona. Zrozumiem jednak wszystkie obiekcje.

Kolejną kwestią jest odległość od skupisk ludzkich, w których mieszkają czytelnicy naszych blogów i książek. Oczywiście najwięcej jest ich w wielkich miastach środkowej i zachodniej, a także południowej Polski. Trudno mi jest więc proponować Państwu ciekawe, ale odległe obiekty leżące przy wschodniej granicy, bo wielu z Was tam po prostu nie dojedzie. Krasiczyn jest świetną lokalizacją na lato, ale jak tam dotrze Michał z Goleniowa albo Matka Scypiona? Gdyby chodziło o mnie, wszystkie konferencje organizowałbym na Śląsku, Dolnym albo Górnym. Bo miałbym wtedy gwarancje, że większość tu obecnych się tam zjawi. Ceny pokojów w dolnośląskich obiektach nie są wcale tak wysokie, można je porównać z warszawskimi, a ilość obiektów, które na konferencję się nadają jest po prostu olbrzymia. Podobnie jak ilość miejsc noclegowych. No, ale Dolina Pałaców byłaby także lepsza na lokalizację zimową, przejście z Wojanowa przez park w Łomnicy do zaśnieżonego zamku Karpniki i pokrytego szronem parku wokół tego obiektu, to jest naprawdę niezwykłe przeżycie. A niedaleko jest jeszcze browar w Miedziance, co pewnie zainspirowałoby wszystkich, którzy w Uniejowie, nie zważając na deszcz, ruszyli z zamku, przez kładkę na rzece, wprost ku browarowi o nazwie „Wiatr” położonemu po drugiej stronie miasta.

Proszę zwrócić uwagę, że cały czas mówię o cenie pokoju, a nie o cenie sali wykładowej, posiłku czy serwisu kawowego oraz honorarium dla wykładowców. To są osobne sprawy.

Stosunkowo najgorzej jest z lokalizacjami północnymi oraz położonymi najbardziej na zachód. Ja bym Państwa chętnie zabrał do pałacu w Brodach, gdzie mamy ciągle tę niepowtarzalną atmosferę końca wojny, znaną z serialu „Stawka większa niż życie”, a ulice wyglądają tak, jakby przed chwilą przewaliła się tam kolumna ciężarówek z wycofującymi się żołnierzami Wermachtu, której towarzyszył, na motocyklu, oficer nazwiskiem Hans Kloss. No, ale do takiej wyprawy potrzebne jest lato, długi dzień i głębokie przekonanie, że Państwo naprawdę chcecie tam jechać. Hotel jest tam w oficynie, bardzo dużej, sala konferencyjne w kaplicy drugiej oficyny, a pałac Henryka Bruhla jest ciągle w ruinie, ale trwa odbudowa. Wszystko razem robi niesamowite wrażenie, a zarządzająca obiektem pani Elżbieta obiecuje, że znajdzie wszystkim miejsca w okolicznych agroturystykach, jeśli ktoś się nie zmieści w hotelu.

Moglibyśmy też pojechać do pałacu Hanza niedaleko Grudziądza, albo do pałacu Mortęgi na Świętej Warmii, ale obiekty te znam tylko z Internetu. To byłoby dla jednych egzotyczne, dla innych bliskie sercu, bo lubią Mazury i Bory Tucholskie. No, ale czy Śląsk przyjedzie?

Trzeba więc, co mam nadzieję wyjaśniłem, znaleźć takie miejsce, które będzie bezapelacyjnie ciekawe i dobrze się kojarzące, miejsce, które wywoła przemożną chęć odwiedzenia go, nawet przez osoby mieszkające w Goleniowie czy Szczecinie. Miejsce to musi być dostępne, czyli droga musi być dobra. Jeśli nie taka opcja, to może inna? Musimy znaleźć miejsce na tyle bliskie Mazowszu, Małopolsce i Śląskowi, skąd przyjeżdża większość uczestników, żeby wszystkim było w miarę łatwo dojechać, a cena nie była tak wysoka jak w Chlewiskach. Przynajmniej teraz musimy wykonywać takie kombinacje zanim wszyscy znów nie powrócą i nie zrozumieją, że nie mogę organizować takich imprez za 270 zł od osoby. Powyższe jednak decyzje wywołują kolejne problemy. Większość naszych stałych wykładowców jest z Poznania, albo z Warszawy. Większość nie ma prawa jazdy i ma bardzo napięty grafik. Trzeba więc będzie poszukać nowych wykładowców. Czy oni zgodzą się wystąpić w obiekcie oddalonym od duży ośrodków, nawet jeśli będzie tam prowadziła dobra droga? To wszystko należałoby ustalać już teraz, jeśli – jak domagała się tego większość uczestników konferencji w Uniejowie – ma się odbyć następna impreza. No, ale ja mam teraz inne rzeczy na głowie i muszę trochę odpocząć. Nie wiem więc kiedy będzie kolejna konferencja.

Doradzano mi, żebym zmienił system przyjmowania wpłat. Na konferencjach logopedycznych, w których uczestniczy moja żona wygląda to tak – mimo mniejszej liczby wykładowców, kosztują one drożej, a do tego są dwa terminy płatności. Ci, którzy wpłacą wcześniej uiszczają opłatę mniejszą, na przykład 400 zł. Ci zaś, którzy płacą później muszą wyłożyć 470 zł. Nie wiem czy zdecyduję się na ten system, ale wiele wskazuje, że tak. Musimy jednak ustalić, czy konferencje mają się odbywać nadal.

Od siebie powiem tak – opłata musi wzrosnąć do 370 zł od osoby. Nie ma mowy, żeby to było mniej.

Po głębokim namyśle, biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności, te widoczne, a także niewidoczne, uznając za ważne wszystkie państwa emocje, dobre przeżycia, ale także ograniczenia, proponuję na razie dwa obiekty: Janów Podlaski i Rytwiany. Nie ustalamy jeszcze żadnego terminu. Może to być za rok, albo za półtora. Trzeba znaleźć wykładowców gotowych tam przyjechać, trzeba się zorientować ile co będzie kosztowało. Janów oczywiście na lato, a Rytwiany na późną jesień, jeśli konferencja miałaby się odbywać w tym samym roku. Sam muszę te obiekty najpierw obejrzeć, bo nigdy tam nie byłem. Uznałem jednak, że Janów jest na tyle atrakcyjnym miejscem, że każdy zechce go obejrzeć wiosną, albo latem. Dojazd do Janowa znacznie się poprawił, cały czas można tam jechać trasą szybkiego ruchu. Nawet jeśli ktoś mieszka w Szczecinie. Z Rytwianami jest trochę gorzej, ale są one w Świętokrzyskim, blisko Małopolski, Lubelszczyzny i wcale nie tak daleko od Śląska. Pałac ma fatalnie zrobioną stronę, ale to mnie nie zniechęca, bo obok jest coś takiego https://pustelnia.com.pl/ Jest to obiekt, który na pewno zainspiruje wielu uczestników. No, a poza tym okolica wiąże się ze sławnym Dziersławem z Rytwian. Nie urządzam nad tym żadnego głosowania, żeby była jasność. Zadecyduję sam, ale chętnie wysłucham wszystkich głosów dotyczących zamieszczonych tu dziś treści.

 

Na koniec napiszę jeszcze, że zorganizowany przez nas koncert, którego bohaterkami były Eugenia i Władysława, miał swoje konsekwencje. Oto Eugenia znalazła pracę w szkole muzycznej w Brzezinach, a pewnie niebawem wyjedzie do Łodzi i tam będzie pracować w swoim zawodzie, czyli będzie kształcić pianistów. Jak widzimy warto podejmować trud i warto pomagać, Eugenia była bliska decyzji o rezygnacji z zawodu i pasji, chciała się zatrudnić w Biedronce, albo w jakiejś fabryce. No, ale dzięki nam pozostała artystką i pedagogiem.

  9 komentarzy do “Konferencja w Uniejowie – podsumowanie”

  1. no to się okazało skąd są że blogerzy,  czyli uczestnicy konferencji,  są z Mazowsza , Śląska i Małopolski

  2. Jest jeszcze Andrzej z Gdańska, Michał z Goleniowa i Matka Scypiona z Elbląga, a także Maciek ze Szczecina

  3. Proponuję rozejrzeć się po katolickiej Warmii, skoro cena, okoliczności przyrodnicze i walor jakości sal konferencyjnych traktuje Pan i komplementarnie i pryncypialnie. Mogę zaintrygować kilkoma sugestiami..

  4. no to się okazało skąd są że blogerzy,  czyli uczestnicy konferencji,  są z Mazowsza , Śląska i Małopolski

  5. może Matka Scypiona wrzuci na SN jakiś tekst dot. uroczystości z otwarcia przekopu Mierzei.

  6. Bardzo się cieszę, że na własne ryzyko przyjechałem, mimo zamknięcia listy i ostrzeżenia, że nie zostanę nakarmiony . Mam wiele przemyśleń i spostrzeżeń ale skupię się na tych, których dotyczy wpis Pana Gabriela.
    Moim zdaniem warto sporządzić listę „wendorów”, którzy zostaliby wybrani według przyg0towanej siatki kryteriów, a potem tylko byłaby weryfikacja potwierdzająca przed konkretną edycją LUL.
    Jeśli geografia jest tak istotna jak Pan Gabriel podaje, to uważam, że należy się do tego przychylić, na czas, co najmniej, powrotu do poprzedniej świetności LUL. Ja będąc z centralnej Polski wolałbym 2 w 1 (czyli może być daleko) ale utrzymanie LUL jest ważniejsze niż jakieś chciejstwa.
    Decyzje powinny być podejmowane przez inwestora/organizatora, czyli Pana Gabriela ale może warto stworzyć „kółko parafialne”, które będzie wspomagać zarobionego na amen organizatora społecznie?
    Odnośnie dostępu do info o LUL: to przypadek, że tego nie przeoczyłem, mimo, że od czerwca dwukrotnie kupowałem książki z Kliniki Języka. Panie Gabrielu! Na każdej z Pana licznych stron powinien być przewijający się baner typu „ Najnowsza edycja LUL 17 września, kliknij po więcej, etc. Gdybym wiedział chociaż z 2 miesięcznym wyprzedzeniem, przywiózłbym w swoim samochodzie jeszcze dwu lub trzech kolegów – na prawdę, nie ściemniam, wszyscy oni bardzo żałowali, że truję im D ledwie tydzień przed, a potrafię truć bardzo efektywnie . O mailingu generowanym automatycznie dla subskrybentów newslettera nawet nie wspomnę teraz ale może kiedyś? Uniwersytet 3-go wieku może słabo odpowiadać na mailingi, mam świadomość.
    Uważam, że temat wystąpienia Pana Prof. Kucharczyka powinien był zawisnąć, co najmniej miesiąc przed konferencją, jeśli ma on być magnesem na uczestników. Na dziś tyle.

  7. Jeśli mogę coś dodać, to okolice Chlewisk są bardzo ciekawe, blisko jest do Wąchocka do zamku w Iłży czy w Chęcinach. Droga Ekspresowa S7 ułatwia szybką podróż. Szydłowiec z rynkiem i zamkiem super. Do tego muzeum ludowych instrumentów muzycznych.   Unikać noclegu w hotelu Oleńka. Mieszkam niedaleko, tzn 50 km mam do Chlewisk.

    Pozdrawiam

  8. Rytwiany też są spoko, Szydłów i Raków blisko. I pogoda na 100 procent lepsza , cieplej.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.