paź 282021
 

Chciałem dziś nawiązać do wykładu prof. Anny Barańskiej, który wygłoszony został na konferencji w Kazimierzu i dotyczył działalności Kongregacji Nadzwyczajnych Spraw Kościelnych. Nie wchodząc w szczegóły, wykład zakończył się sugestią, pytaniem właściwie – czy dla Kościoła nie byłoby jednak lepiej, by był oddzielony od państwa? Ja wiem, że my tutaj, broniąc całego pakietu spraw przegranych i promując się na tej działalności, możemy mieć inne zdanie. Praktyka jednak polityczna, czyli praktyka rugowania Kościoła ze wszystkich sfer życia i systematycznego okradania Go przez państwo, podsuwa inne rozwiązanie. Zmusza też państwo do reakcji skrajnych i ostatecznych, bo jak wiemy nie ma granicy za którą nie ruszyłby z impetem zideologizowany aparat urzędniczo złodziejski.

Oddzielony od państwa Kościół mógłby wysuwać wobec tego państwa roszczenia, nie ponosząc jednocześnie odpowiedzialności za to co państwo czyni z wiernymi. Cały bagaż politycznych decyzji, którymi państwo świeckie w istocie legitymizuje swoje postępki, powołując się przy tym na Kościół, zostałby usunięty. To jest pewna wizja, którą można przyjąć lub nie. Jest jednak jeszcze inna – państwo jest w praktyce oddzielone od Kościoła i wiedzą to wszyscy, nawet Nitras. Postulat, by oddzielić je jeszcze bardziej, jest w istocie postulatem domagającym się likwidacji Kościoła, albo może lepiej – przemianowania państwa na Kościół i nadania mu charakteru sakralnego. To się jednak nie może udać Nitrasowi i jego koleżkom, wcale nie dlatego, że właśnie muszą się wycofywać na z góry upatrzone pozycje, ale z powodów całkiem innych. Takich oto – by zbudować państwo religijne potrzebna jest wojna ze złem, a także ofiary tej wojny. Potrzebne są stosy, Jan Hus i cała antykościelna propaganda, jaką znamy z dawnych bardzo czasów. Jasne jest, że Nitras się na stos nie wybiera, nikt też nie zamierza go tam ciągnąć, bo i po co? Od razu widać, że o żadnym paleniu się żywym płomieniem mowy być nie może, w grę wchodzi jedynie jakieś powolne tlenie się, połączone z wytworzeniem dużej ilości nieładnie pachnącego dymu. Takie widowisko nikogo nie ucieszy, nikogo nie zainspiruje, a wręcz może tam dość do scen gorszących, to znaczy, znudzony jakiś widz obsika stos z Nitrasem i wszyscy pójdą do domu z kwaśnymi minami. Nie można więc zbudować w Polsce państwa na wzór monarchii Tudorów zarządzanego przez Tuska, Budkę i Schetynę, albowiem żaden z nich nie zamierza się poświęcić i umrzeć w męczarniach. Tylko taka śmierć bowiem gwarantuje usprawiedliwienie odwetu.

Co ciekawe ochoty na śmierć męczeńską nie mają także ci, którzy domagają się by Kościół i państwo stanowiły jedność czyli osobnicy tacy jak ja. To źle wróży idei połączenia państwa i Kościoła, ale może dobrze wróży Kościołowi? To właśnie chciała nam przekazać na wykładzie prof. Anna Barańska. Ja, jestem tu w sumie nieistotny, ale co z tymi wszystkimi ludźmi, którzy twierdzą, że Kościół otwarcie poparł nowy porządek? Oni też nie wybierają się na śmierć. Nie zamierzają umierać, ani też dawać świadectwa w takich formach, jakie były udziałem pierwszych chrześcijan, choć na nich właśnie często się powołują. Do czego więc sprowadza się opisywany konflikt pomiędzy ludźmi deklarującymi powyższe? Do rozdziału Kościoła od państwa i utrzymaniu niezależności tego Kościoła, co im samym może wydawać się dziwne. Tak jednak jest. Hierarchia jednak – takie opinie można znaleźć w sieci – sprzedała się całkiem i każe nosić maski w świątyniach. To w zasadzie, dla wielu zdesperowanych wiernych koniec. Po czymś takim można tylko wystąpić z Kościoła, który ma stolicę w Rzymie i zapisać się do jakiegoś innego. Można też, uznać, że nie cały Kościół przeszedł na stronę zła, a jedynie papież Franciszek i jego najbliższe otoczenie. Nie macie pojęcia jak się cieszę, że jestem całkiem poza tymi rozważaniami, albowiem chciałbym, by Kościół i Państwo były jednością. To jednak jest przeszłość, do której powrotu nie ma. Co w takim razie jest? Mamy przed oczami serię pozorowanych konfliktów ideologiczno emocjonalnych, które toczą się na tle praktycznego rozdziału Kościoła o Państwa. Po co są generowane te konflikty, można dyskutować bardzo długo. Nitras próbuje nas przekonać, że państwo jest wyznaniowe, bo premier i prezydent chodzą na mszę. Nitras też gdzieś chodzi, ale do końca nie wiemy gdzie. Może za garaże na swoim osiedlu? Tam stoi chwilę, wdycha to charakterystyczne, gęste powietrze i wypełniony nowymi pomysłami wraca do mieszkania.

Czy wobec rozdziału Kościoła i państwa powinniśmy, albo ktokolwiek powinien, popadać w jakieś histerie na tle takich czy innych decyzji hierarchów dotyczących pandemii? W mojej ocenie nie, albowiem przypomina to argumentację, jakiej wobec jezuitów użył kiedyś prof. Mikołejko znany zwolennik państwa świeckiego. Napisał on mianowicie, że jezuici zawsze trzymali się władzy. I to jest prawda, albowiem bez tego nie mogliby prowadzić działalności ewangelizacyjnej i edukacyjnej. Dziś te argumenty stosuje się do całej – odseparowanej od państwa hierarchii – że sprzedaje się i wykonuje polecenia władzy. A skąd wiecie czy czegoś na tym Kościół nie zyskuje? Oczywiście, nasze doświadczenia, każą nam w tym miejscu wołać – frajerze, nie wierz w takie rzeczy! Ja jednak dalej spokojnie pytam – dlaczego stawiamy hierarchii takie zarzuty? Czyśmy już całkiem zwariowali? I czego się domagamy? Że papież pójdzie na wojnę z aparatem globalnego terroru? Jeśli tak, to poproszę o jakiś dobry przykład. Niech ktoś najpierw idzie na tę wojnę za papieża. Tak to już bowiem w strukturach jest, że nie wystawia się na odstrzał dowódcy, ale najpierw giną żołnierze. Ktoś jest chętny?

Nie wiem czy ktoś zwrócił uwagę, ale wszyscy przeciwnicy papieża, wiedzący lepiej katolicy, uświadomieni chrześcijanie, pragnący żyć według zasad ewangelicznych, są całkowicie i absolutnie bezpieczni. Przedstawiciele zaś nowego porządku, z którym papież jest rzekomo w zmowie mówią – ty tam, człowieku w bieli, z głupią czapką na czubku głowy….każ swoim ludziom nosić maski…I papież mówi – noście maski. Nie oznacza to jednak, że ci którzy ich nie zakładają wbrew swoim proboszczom są męczennikami. Uprzedzam argumenty dotyczące mojej osoby – ja maski nie noszę. Są tylko ludźmi, którzy wierzą, że w sytuacji, kiedy państwo zostało rozdzielone od Kościoła, hierarchowie mogą cokolwiek nakazać urzędnikom. Jest dokładnie odwrotnie. Ustępstwo zaś w sprawie masek jest błahostką. Nie wiecie bowiem, co będzie dalej i czym przy kolejnej próbie wymuszenia czegoś, hierarchia jednak nie zdecyduje się usztywnić stanowiska, prowokując państwo do działań drastycznych. Już na samym początku zakładacie, że Kościół wszystkich sprzeda w zamian za święty spokój. To jest chyba ten no….grzech…? Czy ja się mylę?

https://basnjakniedzwiedz.pl/produkt/miedzy-warszawa-petersburgiem-a-rzymem-kosciol-a-panstwo-w-dobie-krolestwa-polskiego/

  24 komentarze do “Konflikty pozorowane czyli rozdział Kościoła od państwa”

  1. Analizując (to duże słowo) wypowiedzi papieża Franciszka dojść można do wniosku, że jednak celem jest transformacja Kościoła – swego rodzaju zrost (w/w jedność?) z ideowością mainstreamu. Nie wszystkim stamtąd też się to podoba pewnie.

  2. Ci  co wrzeszczą o maseczkach i szczepionkach oskarżając Kościół o zdradę, to są dywersanci. Żaden dowódca nie będzie ryzykował starcia, jeśli takich krytykantów ma na pokładzie.

  3. Ale mainstream jest bezideowy. Poza tym – dłużej klasztora niż przeora

  4. Dzień dobry. Ja myślę, że my to mamy, tą skazę charakteru, która nas prowadzi na te manowce. Jak zwykle winna jest komuna, która wbijała do głowy biednym ludziom, że są klasą rządzącą, wiemy o co chodzi, więc nie będę rozwijał. Ale to trafiało musi na podatny grunt, bo się tak przyjęło. Autor „Belizariusza” napisał o służących Cesarstwu słowiańskich najemnikach, że wszystko mają wspólne, zapłatę przyjmują zbiorowo i deponują u wodza, wybieranego na wiecu, na którym też podejmuje się wszystkie ważne decyzje. Był Anglikiem, więc to może nie być prawda, ale późniejsze różne zapisy z historii Rusi na przykład są w treści podobne. U nas jeszcze była brać szlachecka, sejmiki, szlachcic na zagrodzie równy argentyńskiemu Papieżowi i inne takie. Przez to dziś każdy kto ma dziurkę w nosie uważa, że daje mu to prawo do oceniania Ojca Świętego. Cnoty ewangeliczne – jak skromność na przykład – przyjęły się dużo słabiej. O rozsądku i autorefleksji nawet nie wspomnę.

  5. W praktyce z tymi maseczkami w kościołach to i tak jest luźno. Więkoszość nosi dla świętego spokoju, ale nikt się (w 99%) nie czepia jak ktoś nie nosi. Ja przeważnie nie noszę i nigdy nie było żadnego problemu.

    Jest też bardzo pozytywny efekt tego kowida na mszę. Mianowicie gest „przekażcie sobie znak pokoju”, który pojawił się na pocz lat 7-tych XX w. powinien wg przepisów wydanych wtedy przez Prymasa Wyszyńskiego polegać na wzajemny pochyleniu głowy (ukłon). A nie na tym idiotycznym podawaniu sobie dłoni, które jest przede wszystkim gestem powitania (też zgody, ale głównie jednak powitania). Poza tym pokłon może wykonać wobec osób dalej stojących, a te uściski tak nie działają. No i teraz wrócił ten gest tak jak był zaplanowany.

  6. „… z ideowością mainstreamu

    Którego? (głównego nurtu – piszmy po polsku).

  7. Najpierw Argentynczyk a za nim caly Episkopat oswiadczyli w sprawie uchodzcow, ze caly swiat jest dobry, a tylko Polacy sa zli.

     

    Przecinek przed a – kiedy go stawiamy?

    W każdej sytuacji, w której spójnik a oddziela zdania współrzędne lub podrzędne. Wtedy bowiem mamy do czynienia z dwoma osobnymi zdaniami, które należy oddzielić przecinkiem:

    Najpierw zrobimy zakupy, a potem pojedziemy do babci.
    Hania pomaga nam sprzątać w domu, a także zajmuje się ogrodem.

    W każdej sytuacji, w której spójnik a pełni funkcję przeciwstawienia sobie zdań:

    Kasia poszła do kina, a Janek do teatru.
    Ja cię kocham, a ty śpisz.
    To, a nie tamto.
    To są sytuacje, w których przecinek absolutnie należy postawić – i nie ma tutaj żadnych wyjątków.

    Przecinek przed a. Kiedy go nie stawiamy?
    Istnieje kilka takich sytuacji, dlatego pozwolimy sobie je dla Was wyszczególnić:

    W przypadku, kiedy a możemy swobodnie wymienić na i, gdyż wtedy pełni ono funkcję łączną:

    Twój referat jest krótki a przystępny.
    Trening był wyczerpujący a intensywny.

    W przypadku, kiedy mamy do czynienia z wyrażeniami lub wyrazami porównywanymi. Kiedy a wyraźnie wskazuje, że coś z czymś porównujemy, nie oddzielamy takich fraz przecinkiem:

    Polacy a Rosjanie podczas II wojny światowej.
    Studia. Oczekiwania a rzeczywistość.

  8. Tak powinny wygladac dyktanda u Czarnka!

  9. Niech się pan wyłączy na chwilę, bo pana wyrzucę

  10. Jestem w tym 1%.

    Robiono mi zdjęcia w kościele, że jestem bez maski, donoszono na mnie do proboszcza i dziekana. A nawet do kurii pisano listy. Jednego razu nawet zadzwoniono na policję i jeździli potem za mną suką po całej miejscowości. Panowie policjanci  się jedynie śmiali, jak się okazało, że za donosicielstwami stał brat mojej matki. Nie wiem co go ugryzło.

    Aha, nie dostałem żadnego mandatu. Maski nadal nigdzie nie noszę.

  11. Wspaniale.

    Eco, global climate change, gender rights etc. Może nie 'zrost’ ale 'unisono’.

  12. Nie wymaga się od przywódcy by stał w pierwszym szeregu do  walki  ale  z drugiej strony jakościowo lepsza  jest armia, której oficerowie wydają komendę „za mną” a nie komendę „naprzód „.

  13. Bo jako jedyny w miescie nie przebrany psuje pan zabawe innym i dlatego wozili pana suka. Trzeba sie bawic, cieszyc! Keep smiling!

     

    https://images.app.goo.gl/aze1PJA3F4P78NFs7

  14. Anglosaskiego oczywiście. Innym frakcjom czerwonej (?) gwardii niekoniecznie musi się to podobać.

  15. Niechze pan cos ze soba zrobi!

    Tu jest propozycja dla pana, jak sie ubrac do kosciola:

    https://images.app.goo.gl/5KesaWzg7uKsBtJv6

  16. Dodałem ilustrację na cześć najnowszego polskiego męczennika. Imiennik zmarł w Rzymie A.D. 85 na skutek epidemii.

  17. Podawanie dłoni jest idiotyczne? To czym w takim razie jest pozdrawianie pocałunkiem z Listu do Koryntian?

  18. Dawno temu Benedykt XVI prosił o niełażenie po kościele w czasie mszy.

  19. Po co, jedyne maseczki jakich używam to kokosowa do włosów.

  20. E tam, otruł go członek rodziny, a zwalono na febrę.

  21. Jest jeszcze jeden pozytywny efekt tego kowida na mszę – prezbiter przed komunią dokonuje dodatkowych (wolnomularskich?) oblucji.

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.