wrz 132019
 

O Kochanowskim będzie jutro. Dostałem w prezencie książkę – Koniec dzieciństwa – napisał ją Arthur C. Clark, człowiek, którego wielu czytelników zna zapewne, a ja dopiero go poznaję. Przeczytałem wstęp do tej książki i doznałem olśnienia. Zaznaczę tylko, że treść książki znam pobieżnie i nie wszystkie zawarte w niej wątki potrafię powiązać z tym wstępem. Nie jest to jednak istotne. Ważne jest co innego. Oto Clark wspomina we wstępie o pewnym eksperymencie, który odbył się w roku 1974 w Birkbeck College. Nie wiem dokładnie czego ów eksperyment dotyczył, bo Clark o tym nie pisze dokłądnie, wiadomo tylko, że miał na celu udowodnienie istnienia zjawisk nadprzyrodzonych. W eksperymencie wzięli udział Arthur Koestler, , John Tayler, David Bohm i John Hasted. To nie wszystko jednak, był tam także Uri Geller i sam Clark (tak to zrozumiałem), albowiem po zakończeniu eksperymentu Geller napisał, że Clark musiał ostatecznie i nieodwołalnie przekonać się o tym, że świat poza ludzkimi percepcjami istnieje. Eksperyment w Birkbeck miał charakter pokazu, tak nam to opisuje Clark, i powinien według Gellera rozwiać wątpliwości sceptyków. Dla mnie nie jest istotna mechanika tego pokazu, ale jego uczestnicy i osoby, które miały potwierdzić jego wiarygodność.

Kim był Arthur Koestler wszyscy mniej więcej wiedzą. Był to komunistyczny agent żydowskiego pochodzenia, który w imię osobistych korzyści wydał na śmierć swoją narzeczoną. Potem przeszedł rzekomą katharsis, wydostał się z ZSRR i został sławnym pisarzem uwiarygodnionym między innymi przez Jerzego Giedroycia, który drukował w „Kulturze” jego teksty. Koestler był też agresywnym zboczeńcem, który miał na koncie kilka czy też kilkanaście gwałtów. Dokonał tych wyczynów na uniwersytecie Birkbeck, z którego – po jego śmierci – usunięto pomnik czy też tablicę poświęconą jego pamięci. Twórczość Koestlera to uładzona taniocha mająca nas przekonać, że pomiędzy przesłuchiwanym a śledczym w komunistycznym więzieniu może nawiązać się jakaś głęboka relacja, która będzie miała wpływ na obydwu. To jest brednia. I potwierdzi to każdy, kto był kiedyś przesłuchiwany. Nie na Łubiance, ale normalnie na dołku. Pisarstwo Koestlera w rzeczywistości uwiarygadnia zbrodnicze idee nadając im sensy, których w nich nie ma. Nie wiem kim był John Tyler, ale biogram Davida Bohma każdy może sobie przeczytać https://pl.wikipedia.org/wiki/David_Bohm

Jak widzimy zasługi tego pana dla nauki są bezsporne. Nie one nas jednak interesują, ale jego fascynacja tym człowiekiem https://pl.wikipedia.org/wiki/Jiddu_Krishnamurti

Nie wiem kim był John Hasted, ale nazwisko Geller kojarzę i mniemam, że wszyscy czytelnicy kojarzą je także – pan Geller to specjalista od wyginania sztućców za pomocą siły woli. Współpracownik wszystkich chyba zachodnich służb, żywa demonstracja niezwykłych mocy tkwiących w człowieku. Do tego jeszcze Clark, który – poprzez swoje wysokonakładowe powieści – miał udowodnić prawdziwość eksperymentu przeprowadzanego w Birkbeck, a także innych niezwykłych eksperymentów. Jak mnie poinformowano, był on także pionierem seks turystyki, spędził większą część życia na Sri Lance, gdzie realizował swoje jak najbardziej ludzkie potrzeby polegające na spółkowaniu z małymi, śniadymi chłopcami. Jest on także autorem najsłynniejszej sfilmowanej powieści SF – 2001 Odyseja kosmiczna. Ma także zasługi dla nauki, bo to ponoć dzięki niemu latają dookoła ziemi sztuczne satelity.

Clark nie potwierdził rewelacji Gellera we wstępie do książki „Koniec dzieciństwa”, on tego Gellera delikatnie wyszydził, wskazując iż jego powieść, być może, ma coś wspólnego z eksperymentem z Birkbeck, ale nie w tych rejestrach, w których widzi to Geller. Dodajmy tylko jeszcze, że w przeciwieństwie do innych oszustów Geller nie został nigdy zdemaskowany, albowiem chronią go różne poważne certyfikaty.

Każdy już dostrzegł, mam nadzieję, jak blisko jest od nauki teoretycznej opartej na wzorach i wyliczeniach do czystego satanizmu, emitowanego w przestrzeń poprzez autorytety z różnych rzekomo naukowych dziedzin. Kłopot polega na tym, że założenia owego satanizmu nie trafią bezpośrednio do poszczególnych osób, jeśli nie będzie jakiejś wspólnej, wielowarstwowej i likwidującej wątpliwości płaszczyzny porozumienia. Tę zaś mogą zbudować jedynie instytucje z dużymi budżetami. Pytanie istotne brzmi – czy to fizyka teoretyczna jest przykrywką dla teozofii czy na odwrót? Ja tego nie rozstrzygnę, albowiem nie jestem fizykiem ani teozofem. Wiem jednak jak działa mechanizm – napędzają go indywidualne aspiracje, przeczucia, obserwacje i fascynacje mające charakter obsesji. Ich rzeczywista klasyfikacja nie jest dostępna naszym zmysłom, bo sami dla siebie jesteśmy zagadką. Można jednak dokonać klasyfikacji wtórnej i przekonać rzesze ludzi, nie tylko młodych, że studiując fizykę teoretyczną pod kierunkiem Davida Bohma, dotrą do granic poznania, a jeśli pan Bohm pozna ich ze swoim kolegą Uri Gellerem, z pewnością te granice przekroczą. Chodzi o to, by skonstruować taką płaszczyznę, która umożliwi porozumienie wyselekcjonowanych grup, mających podobne przeczucia i przekona ich, że twórcy owej płaszczyzny są w posiadaniu jedynie słusznej wykładni wszystkiego. To nie jest proste i wymaga wielu bardzo zabiegów. Musi być na przykład posegmentowany rynek literacki. Z osobistościami takimi jak Clark, które świecą na nim blaskiem jasnym i pełnym. Dlaczego więc Clark nie uwiarygodnił eksperymentu z Birkbeck? Nie wiem. Może weń po prostu nie wierzył, może miał inne rozkazy. A może jego książka „Koniec dzieciństwa” jest wizją przenoszącą rozważania o masowych i elitarnych technikach manipulacji na wyższy poziom. Tego dokładnie nie wiem, powiem coś o tym po przeczytaniu książki. Zdradzę Wam jednak o czym ona jest. Oto nad Ziemią, na wysokości stratosfery pojawiają się niespodziewanie olbrzymie statki obcych. Obcy nie mają złych zamiarów, ale nie chcą się pokazać. Za pomocą demonstracji tylko, bo ich wyższość technologiczna, a domniemywam, że i moralna, jest nie do przeskoczenia dla ziemian, likwidują światowe konflikty. Na Ziemi nie ma wojen, ale jest niepokój. Kapłani różnych religii podnoszą kwestię wolności człowieka jako gatunku i wolności indywidualnej. To się nie podoba obcym, zwanym zwierzchnikami, którzy kontaktują się tylko z przewodniczącym ONZ i mają za zadanie uspokoić ziemian i nadać inny niż wieczna walka kierunek rozwoju ich cywilizacji. Obcy nie są siłą sprawczą, oni wykonują tylko polecenie siły znacznie od nich potężniejszej. Napięcie jest spore, bo duchowni różnych wyznań obawiają się, że obcy znają odpowiedź na wszystkie dręczące człowieka pytania, które były i są przedmiotem dociekania teologów. Do tego dochodzi ten niepokój kim są obcy, dlaczego nie chcą się pokazać? Clark w pewnym momencie, co jest moim zdaniem rozbrajające, bo to sam początek książki, pisze, że relacja między obcymi a ludźmi była taka, jak relacja pomiędzy administracją brytyjską a wykształconymi Hindusami w XVIII i XIX wieku. I tu dochodzimy do pierwszej kontrowersji lub jak kto woli fałszu. Cywilizacja Indii, była okrutną, ale głęboką i wielce subtelną strukturą. Administracja brytyjska w Indiach składała się zaś z chamów, bęcwałów, złodziei, i aspirujących cwaniaków, którzy za pomocą metod, którymi się ta cywilizacja brzydziła, dokonała podboju kraju. Clark także przeprowadza pewien eksperyment, dokonuje go na nas, a my – uważając, że w literaturze nie ma nic poza rozrywką, wszak to tylko SF – przyjmujemy te jego sugestie. Lub jak kto woli łykamy je jak małpa kit. Druga kontrowersja jest mocniejsza i dotyczy istoty tej powieści. Obcy nie ujawniają się, obawiając się, że ludzkość przeżyje zbyt wielki szok, kiedy ich ujrzy. I rzeczywiście tak będzie, albowiem obcy są po prostu diabłami. Takimi, jakimi przedstawiła ich wyobraźnia artystów tworzących w średniowieczu. Mamy więc szatana, który przynosi na ziemię spokój, ale został wysłany przez siłę wyższą, w domyśle – stwórcę – Boga. Po wykonaniu swojej misji ekipa szatanów, wraz ze swoimi statkami znika z ziemskiego nieba i odpływa gdzieś hen, ku krańcom galaktyki, by naprawiać inne jakieś światy. Ktoś powie, że to jest bez przerwy to samo, ten sam atak i te same podstępy, których celem jest wyeliminowanie z wyobraźni ludzkiej osobowego Boga i zastąpienie go technologią, cząstkami elementarnymi, kosmitami, czy czym tam jeszcze. I tak i nie. Clark bowiem zarysowuje nam hierarchię, w której Bóg jest niedostępny, a jedynym pośrednikiem pomiędzy ludźmi a nim nie są kapłani, ale diabeł. Kapłani stają się kastą śmiesznych bardzo i pogubionych ludków, albowiem – co było do okazania – prawda wygląda inaczej i ma inne składowe. Pokusa, żeby uwierzyć Clarkowi jest duża, albowiem eliminuje od razu wszystkie wątpliwości i buduje spójny i jednolity obraz. Jego opis otwiera też drogę do porównań, które – umysł ludzki już jest tak skonstruowany – odnajdujemy wokół. Zaproponowaną przez Clarka hierarchię możemy dostrzec w wielu bardzo organizacjach, a pokusa, by do nich wstąpić może być nie do zwalczenia. Sformułował bowiem Arthur C. Clark teorię bezwzględności, która mówi, że nic ponad spójną, wewnętrzną wizję wszystkiego, nie ma dla człowieka większej wartości. A w związku z tym, każdy kto rozwiewa wątpliwości i tłumaczy jasno swoje cele i misje jest witany oklaskami. Nawet jeśli ma na koncie kilka gwałtów, nawet jeśli zabawia się w niedozwolony sposób z dziećmi, nawet jeśli dokonuje sprytnych bardzo, ale prymitywnych oszustw. To są sprawy nieważne. Istotny jest tylko ten spokój, który oferuje. Jeśli do tego jeszcze prócz spokoju zaoferuje ów człowiek uczestnictwo w jakimś eksperymencie, albo awans w zorganizowanej przez siebie hierarchii – a niechby to nawet trochę kosztowało – to koniec. Nikt się z tego nie wyplącze, a im większe i subtelniejsze ma mniemanie o samym sobie, swoich myślach i emocjach, w tym większej jest pułapce. Oni to wiedzą. Mam na myśli obcych z wielkich statków zawieszonych wysoko nad ziemią. Jest jeszcze jeden charakterystyczny dla powieści Clarka element – hierarchia. Ludzie i tworzone przez nich struktury nie mają znaczenia jeśli wziąć pod uwagę to czym dysponują obcy, którzy mają tu przecież misję do spełnienia, misję tajemniczą, daną od Boga prawdziwego, a nie tego, którego usiłują nazwać i opisać ziemscy kapłani. Nie można zrobić nic ponad podporządkowanie się hierarchii obcych.

Po co ja Wam tym wszystkim zawracam głowę? Ktoś umieścił tu wczoraj taki link https://www.youtube.com/watch?v=2l3IMwb22NA&feature=youtu.be&t=1661

Ktoś zadaje pytanie, a elegancki pan w żółtej koszuli w kratę, odpowiada na nie jak umie. Odpowiada nie wymieniając mojego nazwiska, które zna przecież i które nie jest trudne do wymówienia. Ja się nawet ucieszyłem, że on go nie wymówił. Znaczy to bowiem, że zyskało ono rangę zaklęcia, które – wypowiedziane zbyt głośno – może zniszczyć całą strukturę. Zupełnie jak w jakiejś bajce, albo powieści SF. Troska zaś, z jaką obaj panowie pochylają się nad losem „Szkoły nawigatorów”, dorównuje tej z jaką obcy traktowali ziemian w powieści Artura C. Clarka. Widać jednak, że obaj panowie obawiają się, iż ja jednak tego kwartalnika nie zamknę, że szykuję kolejny podstęp, który okaże się skuteczny i zamiast upaść potwierdzając zasady mechaniki rynku, tak dobrze im znane, będę trwał w najlepsze, bez grama dotacji i jeszcze prosperował. Powiem tak – to nie jest wykluczone.

Ktoś wczoraj napisał, że powinienem zrezygnować z organizowania konferencji w pałacach i znaleźć tańsze obiekty, dostępne większej liczbie czytelników, a książki i tak się sprzedadzą. Proszę Państwa, jeśli zaczniemy tak myśleć, odstawimy się na boczny tor, w jakieś takie miejsce galaktyki, gdzie nie zaglądają nie tylko kosmiczne diabły, ale nawet Terlikowski z Górnym. Ja rozumiem Państwa argumenty, ale chciałbym, żeby – po przeczytaniu tego tekstu – wszyscy pojęli wreszcie jak wielki wysiłek podejmuję, żeby Was nie oszukiwać. I ile kosztuje mnie to pracy, nerwów, ile mam wątpliwości i ile spójnych, łatwych, samo narzucających się wizji muszę odepchnąć, żeby ci faceci bali się wymienić moje nazwisko. A wystarczyłoby przecież, żebym wygiął siłą woli łyżeczkę do herbaty, jak Uri Geller. Co to w końcu jest dla takiego faceta jak ja? Nic, betka po prostu. Powtórzę jeszcze raz – chciałbym, żeby każdy zrozumiał jak wiele wysiłku kosztuje mnie nie oszukiwanie Was i jaką cenę za to płacę. Chciałbym też, żeby każdy zrozumiał jakie środki i jakich ludzi angażuje się do tego, by tworzyć naprawdę poważne i dewastujące świadomość kłamstwa. Co, mam nadzieję, było do okazania.

Teraz ogłoszenie – w dniach 18 – 22 września trwa w Lublinie zjazd historyków, będzie tam także targ z książkami i ja na tym targu będę. Zapisałem się jeszcze wiosną.

Zapraszam do księgarni www.basnjakniedzwiedz.pl do sklepu FOTO MAG, do księgarni Przy Agorze i na stronę www.prawygornyrog.pl

 

 

Tak się niestety składa, że dynamika rynku (a nie mówiłem, a nie mówiłem) w związku z okrągłymi rocznicami politycznych sukcesów Polski, jest tak słaba jak nigdy chyba do tej pory. Mamy wielkie plany dotyczące tłumaczeń, które od kilku lat są realizowane z budżetów, generowanych bieżącą sprzedażą. Niestety budżety te nijak nie pokryją dalszych, będących w trakcie realizacji projektów. Jeśli więc ktoś ma taki kaprys, żeby wspomóc mnie w tym dziele i nie będzie to dla niego kłopotem podaję numer konta. Ten sam co zwykle

 

47 1240 6348 1111 0010 5853 0024

i pay pal gabrielmaciejewski@wp.pl

Jestem tą koniecznością trochę skrępowany, ale ponieważ widzę, że wielu mniej ode mnie dynamicznych autorów nie ma cienia zahamowań przed urządzeniem zbiórek na wszystko, od pisania książek, do produkowania filmów włącznie, staram się odrzucić skrupuły. Jak nic się nie zbierze trudno, jakoś sobie poradzę…

  60 komentarzy do “Koniec dzieciństwa czyli teoria bezwzględności”

  1. Nie mowiac o piatku 13. Pilnujcie swoje dzieci!

  2. Całą swoją twórczością obnażasz mechanizmy kierujące społecznością, krajami, narodami cywilizacjami. Wskazujesz jak niewielka grupa, zdeterminowana na cel jest w stanie zmienić  cały świat. Wyobraź sobie, że 100 lat temu ktoś kopnął kilka razy rodzący się nurt fantastyki dokładając do niej wybuchającą technologią przymiotnik „naukowa”.  Opłacił wydania paru książek zwanych wtedy awanturniczymi, aby zawierały latające statki. Na razie w tle. Ciekawe dlaczego? W celu drenowania z pomysłów. Clark jest chyba jedynym, o którym wspomina się, że „wynalazł” transmisję satelitarną. Znaczy zamieścił pomysł w książce popularnej zanim naukowcy opublikowali go w pismach naukowych. Przez niemal wiek istniała nisza fantastyki naukowej w literaturze. wyśmiewana, pomijana, ale nadal wydawana. Z całą pewnością śledzona i wykorzystywana. Frajerzy produkowali miliardy pomysłów, do tego wstępnie analizowali je samodzielnie, albo nawzajem na niszowych konwentach. Okrawali i dawali gotową ścieżkę dla opracowań już ściśle naukowych. W latach ciągłej wojny ekonomicznej nie trzeba było zatrudniać ludzi, którzy mieli wymyślać, wystarczyło takich którzy weryfikowali przydatność. Inni dostrzegli te zalety płynące z taniej siły roboczej i kilkoma szturchnięciami zlecili  pisarzom znalezienie rozwiązań socjologicznych, politycznych, psychologicznych. A „Hindusi” rzucili się radośnie wykonywać swoje zadania.
    Czy jakiś pisarz SF dorobił się na swoim pomyśle? Ktoś mu zapłacił tantiemy za wynalazki?
    Znacie jakiegoś bogatego pisarza SF (za wyjątkiem twórcy scjentologii, bo pisarz to mierny)?
    Niewielu żyło wyłącznie z pisania do czasu popytu na ekranizacje i popularyzacji filmów klasy C na VHS. A i wtedy okazywało się na dostanie życie, nie za bardzo wystarcza.
    W Polsce z pisania SF&F wyżyć się nie dało. Tylko Kres i Philipiuk uparli się że będą żyli wyłącznie z tego. Reszta pisarzy wspiera się „normalnym” zawodem, lub pisanina pokrewną. felietonem, dziennikarstwem. Celebrytujac.
    Najgenialniejszy i najbardziej płodny w pomysły Dick umarł w nędzy, mimo tego że jego pomysły są najczęściej ekranizowane poza niszą gównianych produkcji śmierdzących amatorszczyzną.

  3. No tak, to prawda, ale mechanizm jest taki, że trzeba tchnąć w ludzi wiarę w ten szfindel

  4. Sądzę, że Clarke i jemu podobni, np. pismacy szykujący grunt pod bezlitosną eksploatację Chin, naprawdę wierzyli, że „tamtejsi” to dzikusy i prymitywy – pomimo, że były to nad wyraz subtelne cywilizacje, co prawda nie rozwinęły na czas odpowiedniej technologii i to je wówczas zgubiło.

  5. Świetny tekst! Właśnie wczoraj przy okazji rozpoczęcia oglądania filmu Kardec (nie udało mi się obejrzeć nawet 15 minut, takie było natężenie nachalnej propagandy) tłumaczyłem córce związki między spirytyzmem a rozwojem nauki w XIX w.

  6. ciekawy film, z nieoczywistą końcówką, o badaniu zjawisk paranormalnych to Red Lights https://vod.tvp.pl/website/red-lights,43411987 … uświadamia, że najważniejsze metodologicznie jest przyjecie prawidłowych założeń przy każdym badaniu naukowym … jeśli na przykład przyjęło się założenie, że podmiot obserwacji jest niewidomy, zakłada się, że nie widzi on na tarczy zegara wskazówek … przy błędnym założeniu wynik doświadczenia i wnioskowanie nie może być prawdziwe …

  7. Innym z „Proroków Większych’ jest Izaak Asimov – popełnił 'Fundację’, cykl o projekcie socjopolitycznym…

  8. pamiętam moje stażowe lata i dowcipy że kiedy się stoi tyłem do KC to widać Nowy Świat itp. i średnia szarża uniwersytecka biegająca po Nowym Świecie i Krakowskim.. z książką Danikena  pod pachą, ach jakże posiadanie tej książki nobilitowało, przeczytanie jej chyba też, bo było tam treści na jeden wieczór

    Nie będę wymieniać innych pozycji książkowych żeby nie robić reklamy, zapewne ówcześni propagatorzy tego SF byli to etatowi entuzjaści to rozsiewania bzdur jako anegdot wykładowo – seminaryjnych tworząc grupy fascynatów SF

    czyli obróbka zaczynała się od banałów SF , robiących wodę z mózgu i nie odpuszcza, zatacza to coraz szersze kręgi, bo łapie w sieci kolejne pokolenia

    Tyle że jak wynika z Coryllusowego tekstu oni się ośmieszali i ośmieszają

  9. cytacik

    … ja nie wiem jakie problemy ma pan wydawca Szkoły Nawigatorów,.. nie wnikam w to … i to się nie spina …

    Człowieku w koszuli o pszczelich kolorach:  sam jestes  spięty pod szyją „jak stara Kownacka”, wyluzuj, złap oddech i  panem wydawcą Szkoły Nawigatorów się nie kłopocz . zalecam wizytę u protetyka

  10. „Dodajmy tylko jeszcze, że w przeciwieństwie do innych oszustów Geller nie został nigdy zdemaskowany (…)”

    Przynajmniej raz zdarzyła się taka sytuacja. Nie jestem w stanie znaleźć teraz odniesienia do tego dokumentu ale przeszło dwadzieścia lat temu oglądałem program zawierający fragment zapisu z czegoś w rodzaju talk-show w którym Gellera przetestowano z zaskoczenia. Gość popłynął. Twierdził potem że był zdekoncentrowany, a jego „sprawdzacze” nieprzyjaźnie nastawieni. Zdaje się, że próbował nawet ciągać ich po sądach. Sprawa w końcu się rozmyła a ów izraelski „fenomen” dalej wyginał te swoje łyżki i niezbędniki ku uciesze gawiedzi (swoją drogą szkoda zastawy stołowej).

  11. Rerum irrecuperabilium felix oblivio czyli Heureux celui qui oublie ce qu’on ne peut plus changer albo najbardziej znany, operetkowy cytat Glücklich ist, wer vergisst, was nicht mehr zu ändern ist z „Zemsty nietoperza“ oznacza w filozofii podzial na rzeczywistosc i fantastyke. Pierwszy cesarz rzymsko – niemiecki pochodzacy z Austrii Fryderyk III przyjal to motto z kabalistyki i mistyki Wschodu. Rzeczywistosc jest istota religii katolickiej, a w sensie bardziej scislym rzeczywistosc jest Bogiem. Fantastyka, mowiac ogolnie, to zaprzeczenie i bunt przeciw rzeczywistosci. Czlowiek zostal skuszony mozliwoscia zmiany rzeczywistosci jako takiej przez jej odrzucenie, uprawianie magii, alchemii, pseudonauki, futurologii oraz puszczanie wodzy fantazji bez ograniczania jej logika (sensem) i moralnoscia (prawem). Odtad rzeczywistosc i wszystko, co stale, przewidywalne, niezmienne – w tym prawo naturalne – staje sie uciazliwe i nieznosne, stad bierze sie dazenie do nieustajacej rewolucji i niszczenia zastanego porzadku.

  12. Odwrocenie kolei rzeczy jest tez goracym pragnieniem i zrodlem dramatu Fausta i tu zjawia sie jako spiritus movens usluzny Mefistofeles…

  13. „bo ludzie popełniają błędy, czasem je widzą,czasem nie widzą” wow!

    A prowadzący: „szkoda szkoda, ja akurat nie znam tego wydawnictwa”

    Strasznie dziwaczny ten fragment.

  14. Z Uli Gellerem bym się wstawił. Krytyczne myślenie, podejrzliwość. Tutaj chodzi o ludzi którzy mają „nadprzyrodzone zdolności”. Ale weźmy krytyków PiSu. Ich podejrzliwość w stosunku do polityków PiS jest wyostrzona do granic możliwości. Podobnie jak w stosunku do kleru. Ja myślę, że to co robi Uli Geller jest możliwe. A jak jest na pewno to nie wiem.

  15. >kontaktują się tylko z przewodniczącym ONZ i mają za zadanie uspokoić ziemian…

    Psychic

  16. Cóż łatwiejszego, jak w to uwierzyć?

  17. W filmie Zakazane piosenki występuje niewidomy skrzypek, który okazuje się być kapusiem, całkiem dobrze widzącym

  18. Naprawdę? Biegali z książką Daenikena?

  19. Koledzy na SN wyjaśnili już „fenomen Gellera”

  20. Nie zna wydawnictwa? Karoń mu o nim nie opowiadał?

  21. Chyba nie warto wstawiać się za Gellerem

  22. ten pan na dole ma bardzo ciekawą fizjonomię

  23. Ten wielki obrońca pokoju przetrzymał w październiku 1973 Światowy Kongres Sił Pokoju, ale wkrótce potem przeszedł udar mózgu i dalej podupadał na zdrowiu. Wpływ na słabą kondycję miało uzależnienie od tabletek nasennych, nałogowe palenie papierosów przez całe życie [na zdjęciu widzimy dwie kryształowe popielniczki], na starość kolejnym problemem stała się nadwaga i częste sięganie po alkohol.

  24. Temat ezoteryczny i prosze ile wpisow.

  25. Off topic. Wlasnie czytam tysiac lat naszej wspolnoty. Ksiazka napisan ciezkim jezykiem. Czacha paruje.

  26. To, ze sie ukazal nekrolog Szkoly Nawigatorow wcale nie oznacza, ze pismo konczy swoj zywot, albowiem sa na swiecie rzeczy, ktore sie nie snily filozofom, na przyklad to:

    https://www.youtube.com/watch?v=bXJHkKh6Ul0

    Proponuje zorganizowac nastepna konferencje w jakims ponurym zamczysku i zaprosic tego pana na wystep. Historia adaptacji rumunskich legend przez anglosaski swiat literacki jest bardzo pouczajaca. Agenci dzialajacy w Turcji i na Wegrzech musieli jakos uzasadnic swoja obecnosc w roznych dziwnych miejscach, a elokwentnego wariata kazdy chetnie przygarnie i przenocuje. Geller byl ziomkiem profesora Vambery.

  27. No właśnie. Coś ściemnia. A potem wyskoczy z jakimś skradzionym pomysłem ze Szkoły Nawigatorów albo z bloga.

  28. Ale można odczytać tę powieść w ten sposób, że nie ma żadnych kosmitów, a ONZ (a z nią również takie instytucje jak Bank Rozrachunków Międzynarodowych itp.) okłamuje ludzkość żeby się uwiarygodnić? Kto im dał władzę by decydowali o losach ludzkości, ingerowali w życie społeczeństw? Żeby zastąpić Kościół wymyślili nowego boga czyli Obcych?

    Bo na hasło ONZ, FED, Nagroda Nobla człowiek ma przestać myśleć, ma być sparaliżowany niepodważalnym autorytetem tych instytucji.

    Czy Clark uwiarygadnia ONZ w naszych oczach, czy demaskuje?

  29. Mimo, ze mnie Pan naobrażał wielokrotnie 🙂 jestem i pozostanę wierny wydawnictwu gdyż jakość jest nie do przeskoczenia – dzięki za Panska robotę – jest jakaś odtrutka dostępna. W Realu24 ma taki poziom, ze przestałem oglądać dawno temu gdy największą gwiazdą został tam Karoń. Myślę, ze rozsądni ludzie tez przestali. Artura C Clarka czytałem w dzieciństwie – „Fontanny Raju” – to książka napisana po pobycie na Cejlonie. Ledwo ja pamiętam ale rzeczywiście mimo upływu lat (25 lat temu ja czytałem!!!) z Pańskiego tekstu przebija się jedno słowo recenzujące moje wrażenia z tą pozycja – HIERARCHIA.

  30. Moja 70letnia mama do dziś wierzy w UFO i Deanikena. Pierwsze książki jakie dane mi b ylo od niej czytać to właśnie te brednie + SF komiksy dla dzieci o tym jak to nas kosmici zrobili – btw nie widze żeby KK miał tak atrakcyjne komiksy dla dzieci jako kontre do tych bredni. Wstyd sie przyznac ale jak 1 raz napisalem tu lata temu to tez pytałem o Deanikena. Na szczęście wtedy jakos wyrozumiale dano mi linki do wyprostowywania tych bredni.

  31. Wielkie dzięki – jestem fanem 🙂

  32. Choć ja też uwielbiałam Sf, w ufo raczej nigdy nie wierzyłam (no może jako dziecko). Przypomniał mi sie pewien stary komiks, który nawiązuje i do rzekomego lądowania ufoków na polskiej wsi w 1978r. jak i do propagandy PRL.

    Ekipa radiowa robi wywiad z rolnikiem

    „Podobno miał pan, panie Kazimierzu bliskie spotkanie z obcymi?”

    „No, miałem żech. Kartofle mi ukradli”

    „Obcy panu kartofle ukradli?”

    „No tak i krzyczeli do mnie: ty czerwony ch….!”

    „Kosmici krzyczeli: czerwony ch…???”

    „Jacy kosmici? To bandyci z AK byli!”

  33. Ten zombie był z pewnością wysłannikiem sił nieczystych, ale miał do pomocy 3200 delegatów ze 143 krajów, w tym specjalnego wysłannika Kurta Waldheima i … Józefa Cyrankiewicza. Formalnie przewodniczącym był hinduski komunista Romesh Chandra. Ewa Karska, moja wspaniała nauczycielka kabinowego tłumaczenia konferencyjnego i późniejsza prezes Stowarzyszenia Tłumaczy Polskich, wspominała, że jako tłumaczka (w ONZ i gdzie indziej) nie słuchała tego pokojowego bełkotu w żargonie pidgin/pidżin lecz mówiła z głowy, ale nigdy nie zapominała, by dodać, że pokój buduje się „bryk to bryk/brick to brick/ cegła po cegle”. Clarke tego nie przewidział. Ray Bradbury. który przewidział niszczenie rynku książki, był lepszym wizjonerem.

    Rysunek szatana pochodzi z ilustracji do audycji BBC Childhood’s End „Koniec dzieciństwa”, a elegancka postać  z papierosem to amerykańska reklama prasowa z 1921, która skojarzyła mi się z lwowskim magazynem Gellera ubrań męskich i dla chłopców z roku 1908.

  34. O, ja sie nie zgodze.

    Jak dla mnie to taka przedydaktyzowana opowieść.

    Przez to – dla mnie – aż podejrzana.

  35. >Koledzy na SN wyjaśnili już „fenomen Gellera”…

    Niestety koledzy poszli na łatwiznę typu łatwotopliwy stop łyżeczki. Miałem taki stop, który miękł w ciepłej wodzie. Mogą też być inne bardziej przydatne do sztuczek. Ale nikt nie da szulerowi do testu jego umiejętności znaczonych kart i nikt nie będzie prowadził badań (pseudo) naukowych z łyżeczkami dostarczonymi przez Gellera. Chyba, że… Siła Pieniądza jest większa od Siły Woli.

  36. No istotnie… rozmówcy W realu24 nie mieli „siły” wewnętrznej aby  wymienić pańskie nazwisko. Niesamowite … A może to zwykła zawiść… Co do UFO interesujące jest to dlaczego służby amerykańskie zdecydowały się ujawnić powody planowej akcji dezinformacyjnej kontrwywiadu wojskowego w tej sprawie . Cóż takiego się stało aby trzeba było to ujawnić. No bo chyba nie to że ich „koledzy” po drugiej stronie żelaznej kurtyny zrobili z ufologii element dezintegracji światopoglądu religijnego.

  37. Tu ciekawy artykuł o pedofilii w świecie fandomów s-f. Okazuje się, że konwety s-f już od lat 50 tych służyły za żerowisko dla pedofilów

    http://www.castaliahouse.com/wp-content/uploads/2016/05/Safe-Space-as-Rape-Room-Hugo-Packet-Daniel-Eness.pdf

  38. Dokladnie tak  !!!

    Co  TOTO jest ten  PAJAC w koszulinie w kratke… pierwszy raz  TOTO  widze i slysze… nie miesci mi sie w glowie  co to za JELOP  jest  !!!

    Normalnie  SZOK… tego  typa nie da sie sluchac  !!!

  39. Usunięcie tablicy Koestlera jest w interesie mutantów podobnych do niego.

    Tablica powinna być zastąpiona nową, na której jego wyczyny byłyby  szczegółowo wypunktowane.

  40. Lepiej skończ z tymi swoimi ocenami, to będzie dla ciebie korzystniejsze

  41. Chyba nie to chodziło. Clark jest jednak bardziej bezpośredni

  42. Każdy przez to przechodził, ale niektórym zostało

  43. Pokój buduje się cegła po cegle. Potem nagle burzy i sprzedaje się cegły na sztuki

  44. Oczywiście, że da – magia w służbie nauki i polityki

  45. Bali się, że zastygną w bezruchu po jego wymienieniu

  46. To może wygląda trochę tak  jak w przypadku zbudowanej przez ks Rydzyka struktury medialnej.  Parę lat temu po ostrej próbie złamania źródeł finansowania pojawiają się „milusińscy” przyklejeni do kościoła i „tokują” wokół przejęcia schedy.  Kończy się to tak jak z „progresywnym” obecnie  Tygodnikiem Powszechnym.

  47. „Ciężkie” nauki scisłe (jak fizyka teoretyczna) zawsze były finansowane przez ludzi od zbrojeń, bo też wojsko pierwsze zbierało owoce ich pracy.
    To, plus szalenie wykańczająca psychicznie praca naukowa (generalnie prawie wszystkie pomysły są błędne i nie działają, a liczy się tylko ten kto pierwszy coś osiągnie) pewnie popycha sfrustrowanych presją w odmęty satanizmu, narkotyków i innych nielegalnych sposobów radzenia sobie ze wszystkim

  48. Ten  GRANTOJAD…

    … nie ma zielonego pojecia o wydawaniu ksiazek  !!!

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.