kw. 112021
 

Wszyscy się pewnie dawno zorientowali, a ja jak zwykle dowiaduję się na końcu, że kreskówka o przygodach króla lemurów imieniem Julian, jest produkcją polityczno-propagandową. W dodatku tak głęboką, że nie wszystkie tropy daje się odczytać, a te które można, są zredagowane w taki sposób, że żaden scenarzysta w Polsce by tego nie wymyślił. Pewnie przez to, że przy Królu Julianie pracowała masa ludzi, ze świeżymi i mniej świeżymi pomysłami, a przy polskich produkcjach, ciągle zatrudnia się Pawlickiego i młodego Łysiaka.

Moim zdaniem serial ten odzwierciedla bardzo ciekawą, hipotetyczną sytuację, która miałaby miejsce wtedy, gdyby diaspora z Polski została przed wojną wysiedlona na Madagaskar. I choć tego nie zauważyłem, pewien jestem, że ważne zdanie w czasie produkcji musiał mieć ktoś znający przedwojenną historię Polski i wszystkie nasze tutaj uwarunkowania. Nie sprawdzę tego, ale mogło być tak, że sam Julian, który gada dziwnie i śmiesznie, w pierwotnym zamyśle miał po prostu żydłaczyć. To jednak byłoby chyba za duże przegięcie i on po prostu śmiesznie gada. To znaczy mnie to bawi, innych nie musi. Producenci ukryli w serialu treści, które muszą się zawsze pojawić w globalnej propagandzie. Był to zapewne ukłon w stronę finansujących produkcję, ale wyeksponowali też takie, które teoretycznie nie powinny się tam znaleźć. Wczoraj oglądałem odcinek o tym, że lemury nie mogą nosić przy sobie bojowych skorpionów służących im do obrony, bo są za głupie i same siebie wykończą tymi skorpionimi rewolwerami. I to był element programu politycznego partii demokratycznej. No, ale w odcinku o odnalezieniu w jaskini starego lemura, przedstawiającego się jako Zygmunt Leciwy, urządzono prawdziwą szyderę z demokracji. Ten Zygmunt okazał się być w rzeczywistości uwięzionym królem Julianem Przeokropnym, urządzającym przed wielu laty komunizm wśród lemurzej społeczności, a po uwolnieniu pragnącym zastąpić Juliana XIII, w drodze demokratycznych wyborów. Ujawniona została w tym odcinku psychologia stada, które na jeden rodzaj bzdur reaguje entuzjazmem, choć ich nie rozumie, a na drugi, który emituje Julian XIII sympatyczny, próbując wyszydzić brednie swojego adwersarza, złości się i obraża. Dokładnie jak w życiu – chcecie, żebym wam urządził piekło na ziemi?! Tak! Ludzie nie słuchajcie go to oszust! – Zamknij się zawistniku!

Najlepszy był jednak odcinek o fastfoodzie, bo tam ujawniło się wszystko to, o czym napisałem na początku. Jak wiemy, na Madagaskarze towarzyszą Julianowi trzej doradcy, majordomus, psychopatyczny wielbiciel i szefowa ochrony. Ta ostatnia, czyli Jagoda, jest na pewno wyszkolona przez Mosad, nie może być inaczej. Bije wszystkich, łamie drzewa, skacze wysoko, hen, pod korony palm i wszystko potrafi, ale jest emocjonalną inwalidką i przez to wszystkie uczucia kobiece zastępuje w niej przywiązanie do Juliana, który jest co prawda śmieszny, ale jest też skończonym gamoniem. Jak ma na imię królewski majordomus wszyscy wiedzą – to Maurice. No, ale Julian wymawia jego imię inaczej, przynajmniej po polsku brzmi ono inaczej. On mówi do niego – Moryc. I u wszystkich prawie budzi to sympatię, albowiem każdy kojarzy imię Moryc z Ziemią obiecaną Wajdy i domyśla się, że nie znalazło się ono w tym serialu przypadkiem. Jeśli zaś nie z Ziemią obiecaną, to z filmem CK dezerterzy, gdzie też występował Moryc, którego wszyscy lubili. Maurice z serialu o lemurach jest głosem rozsądku i ostoją spokoju wśród szalonych pomysłów zrodzonych w głowie króla Juliana, jakie kształtują madagaskarską rzeczywistość. No, ale on nie jest jednym dworakiem, którego obserwujemy. Występuje tam też psychopata Mord, lemur o wyglądzie dziecka, który jest starszy od króla Juliana, żre skorpiony, a jego obsesją są królewskie stopy i bezgraniczne przywiązanie do władcy, które wywołuje tylko jego frustrację i różne sytuacyjne ambarasy. Mord jest niereformowalny, nie daje sobie niczego wytłumaczyć i w zasadzie nie wiadomo co z nim zrobić, ani też skąd on się właściwie wziął. Nikt też nie zastanawia się, jak Mord w rzeczywistości ma na imię. No, ale to zostaje ujawnione właśnie w odcinku o batonikach. On tam przywołuje różne swoje wspomnienia związane z babcią, która wynalazła maszynę do robienia batoników i wyjawia przy okazji, jak ma na imię. Otóż mały lemur, którego Julian XIII bez przerwy wysyła kopniakiem na orbitę planety, to Mordechaj. Mord zaś jest zdrobnieniem od tego imienia. Naprawdę, można było to dziwne stworzenie nazwać dowolnym imieniem, bo chyba dziś, nawet w Izraelu imię Mordechaj nie jest za bardzo popularne. Ktoś jednak wymyślił, że będzie ono pasowało jak ulał.

Mamy więc króla Juliana, Moryca, Mordechaja i Jagodę. Nie wiem jak Jagoda nazywała się w wersji angielskiej, ale warto sprawdzić czy czasem nie Róża. Czy król Julian jest poważnie zainteresowany swoim królestwem? A skąd on się chce bawić i uważa, że najważniejsze to organizować dyskoteki i budować parki wodne. Gdyby nie Moryc i Jagoda już dawno doprowadziłby swoje królestwo do ruiny, ale ono jakoś się trzyma. Dlaczego? Bo chcą tego pradawni bogowie, których Julian czasem wzywa, ale tak naprawdę ma ich w nosie, bo interesuje go głównie rozrywka. Jest więc Julianem Apostatą, który wpada w popłoch i gotów jest składać bogom ofiary ze swoich poddanych tylko w tych momentach, kiedy nie widzi już żadnego innego wyjścia.

W filmie jest mnóstwo interesujących odniesień do tego co we współczesnych podręcznikach nazywa się tekstami kultury. Jak wiemy Julian rezyduje w rozbitym samolocie, który zatrzymał się w koronie baobabu. Są w nim też dwa kościotrupy, jeden z stroju wieczorowym, a drugi w kurtce pilota i charakterystycznej skórzanej czapce. Z tym drugim Julian czasem rozmawia i zwraca się doń per – Amelio. Ten drugi kościotrup to oczywiście zaginiona nad oceanem kobieta pilot Amelia Erhard, która niedawno okazała się być kochanką ojca Gore Vidala, autora książki o cesarzu Julianie Apostacie. Próbowała ona oblecieć w rekordowym czasie kulę ziemską, ale zaginęła w nieznanych okolicznościach. Scenarzyści na pewno nie umieścili jej w tym filmie dla żartu. Ona ma nam wskazywać, jak poważne treści skrywa ten serial.

Najlepsi jednak są rodzice Juliana. Pojawiają się nagle i równie nagle znikają. To jest para wypranych z emocji i empatii angielskich arystokratów. Z tym że matka ma prawa do tronu, a ojciec jest dokooptowany. Tak więc jasno widać o kogo chodzi. To oni zostawili Juliana na tej upiornej wyspie pełnej foss, zjadających lemury i wyjechali gdzieś, gdzie trawa jest równo przycięta, gdzie można grać w golfa i sączyć drinki. Przez to Julian nie potrafi nawiązywać normalnych relacji z innymi lemurami. No, ale na szczęście ma Moryca, Mordechaja i Jagódkę. Na Madagaskar przybywają, bo Julian nie wysłał im na czas daniny, a bez niej nie mogą prowadzić takiego życia do jakiego przywykli. Wynika z tego szereg ambarasujących sytuacji, ale my nie patrzymy na nie wcale, albowiem scenarzyści odkrywają przed nami prostą i klarowną prawdę. Wskazują kto w istocie był autorem rzuconego przed wojną w Polsce hasła – Żydzi na Madagaskar! Na tym kończę. Muszę nadgonić lekturę, żeby zakończyć prace nad kolejnym numerem kwartalnika.

  14 komentarzy do “Król Julian Apostata czyli Żydzi z Madagaskaru”

  1. Nie oglądałem serialu ale znalazłem w sieci, że Jagoda to w oryginale „Clover”, czyli koniczyna. Nie wiem czy to ma jakiś sens.

  2. Jagoda to Jenoch Gierszonowicz niezły pistolet i oczywiście Madagaskarczyk.

  3. Skojarzenia kapitalne, ja jednak nic nie wniosę ciekawego do komentarzy bo

    rzadko oglądam, bo domownicy mają dwie szkoły podstawówka i muzyczna i stąd po południu tv wyłączone, możemy pingwiny obejrzeć tylko w piątek /a ja nie koniecznie mam wtedy czas/oglądam rzadziej niż co tydzień.

    Julian swoim narcyzmem i bezczelnością doprowadza mnie do furii i nieraz mam ochotę go po prostu lać i patrzeć czy równo puchnie , stąd nawet się cieszę, gdy tego bezczela nie widzę.

    i przestrzegam domowników żeby się nie ważyli go naśladować

  4. Trzeba pamiętać, że ten serial to przedłużenie serialu Pingwiny z Madagaskaru. Znam dobrze obydwa. To bardzo fachowe produkcje a odniesień jest tyle , że w głowie może się zakręcić. Uważam jednak, że to przede wszystkim szydera na religię monaistyczne, czyli katolicyzm. Ma to miejsce dość rzadko, ale jak się już pojawi, to nie ma zmiłuj.

  5. „żaden scenarzysta w Polsce by tego nie wymyślił”

    Byłem i jestem pewny że scenarzysta – może jako widmo –  ma dużo wspólnego z naszym pięknym krajem.

  6. Ja tam myślałem, że Cippi Liwni, tylko nie znajduję konotacji z koniczyną.

  7. Angielskie teksty przy załączonych przeze mnie ilustracjach wyjaśniają, że Major Mordecai Noah ufundował w miesiącu TIZRI 5586 (wrześniu 1835) monument o podstawie z cegły i reszcie drewnianej, który pomalował na biało. Na monumencie widnieje napis hebrajski i angielski:  ARARAT, miasto schronienia Żydów. Sytuację wyjaśnia nieco reklama książki o życiu tego Mordecaia, w której wspomniano, że w roku 1825 usiłował on założyć Państwo Żydowskie w pobliżu wodospadów Niagara. Natomiast rycina „dobrotliwego” Mordecaia i ukrzyżowanego Hamana z żydowskiego tygodnika amerykańskiego z roku 1921, choć nie podpisana, nie może być niczyjego innego autorstwa jak naszego Liliena z Drohobycza.

  8. no tak jeden porządny w tym serialu to Kowalski, na ile oglądam , to tak mi się wydaje, zawsze wie co było, sprawozda, zaprojektuje  itd

  9. Nowy kwartalnik? Dziekuje ze w koncu mozna zamowic ksiazki do Anglii. Pozdrawiam

  10. Wysłałem do Anglii listem poleconym farbki do malowania jajek na święta dwa tygodnie przed Wielkanocą. Przyszły kilka dni po świętach. Na przyszły rok będą jak znalazł.

  11. O znaczeniu imion

    Maurycy ((Ephraim Moses) to imiona Liliena. Tego, który pokazuje ukrzyżowanie pierwszego antysemity Hamana. Wszystkie te imiona mają znaczenie. Tak samo jak imiona Ester(ka) i jej kuzyn Mordechaj, którzy powiązani są apokryfami z Kserksesem i Kazimierzem Wielkim. A bohater wojny o niepodległość Ameryki, Mordecai Gist, nadał swoim synom imiona Independent (niepodległy) i States (stany). Dołączam jego portret a także witraż z Mardocheuszem, który podsłuchuje spiskowców oraz szubiennicami (z nie krzyżami).

  12. No właśnie nie można. Nie wiem skąd takie przekonanie…

  13. no to jak na handlarza cynamonem to ten -nasz- Lilien był dobrym portrecistą

    taki bardziej wielce utalentowany i pisze i handluje i portrecista…

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.