Powyższe jest cytatem z prozy najwybitniejszego pisarza doby obecnej Jerzego Pilcha, piszę to na wszelki wypadek, gdyby wpadł tu jakiś gówniarz nie rozumiejący czym jest prawdziwa sztuka i zarzucał mi, że jestem wulgarny.
Ja oczywiście nie przeczytałem przez ostatnie 5 lat ani linijki z tego co Pilch napisał i nie przypuszczam, by zrobił to jeszcze kiedykolwiek, fragment zaś powyższy wziąłem z pisma „Duży format”, dodatku do gazowni, który pozostawiła tu na kanapie moja teściowa. Ona się narkotyzuje takimi treściami i uważa, że Pilch, Varga oraz Szczygieł to wybitni autorzy. W tym całym dodatku, prócz wymienionych występował jeszcze Orliński, który jest z nich wszystkich zdecydowanie najgorszy. No bo jak dorosły człowiek może sobie napisać przed nazwiskiem „specjalista od pop kultury”? A Orliński kiedyś tak zrobił i to go moim zdaniem skreśla jako autora i jako człowieka. To już lepiej by było gdyby sobie ch…j przed tym nazwiskiem napisał. Takie jest moje zdanie. Piszę to oczywiście specjalnie, żeby utrzymać się w rejestrach, na które siłą swego talentu wpędza nas wszystkich Pilch Jerzy, pisarz, alkoholik i człowiek umierający z powodu choroby Parkinsona. A propos tego Parkinsona, takie życzenia dostałem na nowy rok: lepiej mieć Parkinsona i trochę wylać, niż Alzheimera i zapomnieć wypić. Tak więc nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło miły panie Jerzy.
Kiedy przeczytałem ten cytat z Pilcha, który w „Dużym formacie” pomieścił Varga, przypomniał mi się pewien chłopiec, który uczęszczał z nami do szkoły średniej. Był to nieco ześwirowany niewolnik hormonów, latający co wieczór do swojej dziewczyny, która mieszkała w internacie liceum medycznego w Biłgoraju, dziś już nie istniejącym. Miało to biedne dziecko ksywę „szeryf”. Krążyła o nim legenda następująca, kiedy chciał wywołać na dwór tę swoją piękność, która siedziała pod strażą wychowawczyń w pokoju na pierwszym piętrze internatu, sikał z dołu na parapet. Nie jest to prosta sztuka – nasikać z dołu na parapet pierwszego piętra – każdy to wie. Kiedy on sikał, to ona słyszała jak to bębni po blasze parapetu i był to umówiony znak do schadzki. Poza wszystkim szeryf odznaczał się wybujałą fantazją i wysokim poczuciem godność. Ja na wszelki wypadek nie utrzymywałem z nim żadnych kontaktów, a powyższą opowieść sprzedał mi kiedyś kolega Rajmund, który uczestniczył z nim razem w różnych eskapadach. No więc po przeczytaniu tego cytatu z Pilcha, sądzę, że szeryf nigdy w życiu nie napisałby czegoś takiego, bo bałby się, że jego dziewczyna będzie się gniewać i pomyśli sobie o nim coś brzydkiego. Na przykład, że jest niekulturalny, albo wręcz wulgarny.
Ja pamiętam Jerzego Pilcha z czasów kiedy nie zawarł on jeszcze bliższej znajomości z panem Parkinsonem, pamiętam jak występował w telewizji i tam zadawał szyku sugerując, że wśród jego znajomych są dziewczęta dużo, ale to dużo odeń młodsze. Pani, która prowadziła z nim wywiad, uśmiechała się ze zrozumieniem słysząc te słowa, a ja już wtedy, choć byłem przecież dużo głupszy niż teraz, wiedziałem, że Jerzy Pilch nie jest żadnym pisarzem, tylko nędznym clownem wynajętym przez jakichś oficerów do udawania autora książek. Prócz tej pamiętam go jeszcze z dwóch odsłon, jedna dotyczyła Jolanty Racewicz, która prowadziła jakiś informacyjny program w telewizji i uchodziła za skończoną piękność. Ja miałem wówczas jeszcze telewizor, w którym na zmianę pokazywali Racewicz, Pilcha i Małysza. Wszyscy troje jak się domyślacie mieli ze sobą wiele wspólnego. Pilch rozpuszczał plotki, że chce się ożenić z Racewicz, a kiedy akurat miał mówić coś innego, mówił, że jest z Wisły tak jak Małysz. W związku z Racewicz napisał on – tak się mówiło na mieście – książkę pod tytułem „Najpiękniejsza kobieta świata”, a potem odczytywał ją kawałek po kawałku w radio i ja, nie pamiętam już dlaczego, wysłuchałem kilku tych kawałków. Postanowiłem wtedy, że jeśli kiedykolwiek będę wydawał audiobooki, nigdy sam nie zasiądę do czytania. Pilch mnie do tego skutecznie zniechęcił.
No i teraz właśnie Jerzy Pilch umiera, przesiadując bądź to w knajpie, bądź w swoim mieszkaniu na Hożej w Warszawie. Nie wiem swoją drogą po co oni się wszyscy do tej Warszawy przeprowadzają, albo nawet do Grodziska, jak Grabowski, to jest jakiś obłęd. No, ale ma Pilch mieszkanie na Hożej, o czym nas informuje Varga w „Dużym formacie”. Pisze on tam również, że dzienniki Pilcha są skończoną doskonałością, przed którą wypada zdejmować czapkę i on właśnie – Krzysztof Varga – będzie ją zdejmował. Na dowód zaś cytuje wspomniane w tytule zdanie – „miała po mnie zostać kronika dymania, a zostanie kronika zdychania”. Tak napisał Jerzy Pilch, a ja mogę jedynie zapytać go, kto go tak strasznie oszukał? Kto mu w ogóle podsunął ten pomysł, by brać się za pisanie i to od razu za pisanie o wódce? Jerzy Pilch powinien być teraz właśnie pokazywany we wszystkich telewizjach jak kraj długi i szeroki z napisem pod wynędzniałą twarzą, który głosił będzie co następuje: już lepiej sikać na parapet internatu liceum medycznego niż zostać krakowskim autorem książek. Nie wierzysz? Spójrz! Jako przebitkę powinni pokazywać twarz Kuczoka, żeby ludzie nie pomdleli patrząc na samego tylko Pilcha.
Varga zaczyna swój pean na cześć Pilcha od zarzekania się, że nigdy, przenigdy nie napisze autobiografii. Tak właśnie, nie napisze jej, bo to żenada. Dziennik to co innego, dziennik to pokusa i intymność i coś jeszcze ale nie pamiętam co. Ja zwracam uwagę na ten ton, bo Varga jest to człowiek rok starszy ode mnie, który całe życie plątał się w środowiskach dziennikarsko literackich. Środowiska te, jak sama nazwa wskazuje powinny zapewnić ludziom w nie zaangażowanym, sukces, czyli sławę i zysk. Jak widzimy nic takiego się nie dzieje, zapewniają im jedynie dość niepewną posadę w korporacji oraz możliwość obcowania z umierającym, chorym na Parkinsona alkoholikiem. To nie jest sukces proszę Państwa, nie jest nim także – jak się zdawało Pilchowi parę lat temu – łatwy dostęp do wielu młodych kobiet. To są pokusy, a nie sukces i pan Jerzy już dziś to wie, ale jest niestety za późno. Varga zaś nie dowie się tego nigdy, bo nie dość, że jest dużo gorszym autorem niż Pilch to jeszcze wygląda tak, że o dostępie do młodych kobiet w ogóle nie może być mowy. Varga może sobie co najwyżej popisać o nagrobkach z lastryko i wypadkach samochodowych. To jest maksimum jego możliwości. Aha, no i będzie jeszcze pisał ten dziennik. I to jest coś niesamowitego. Mężczyźni pomiędzy 40 a 50 rokiem życia, zabierają się za umieranie, bo ich wyobraźnia nie podsuwa im żadnych innych możliwości. Oni wierzą, że to co jest ich udziałem to właśnie zwycięstwo i teraz pozostało im już tylko powolne schodzenie ze sceny, połączone dzieleniem się wiedzą i doświadczeniem. Ale jakieś doświadczenia może mieć taki Varga? Na jaką wysokość on może nasikać, że spytam? Ton, w który oni wszyscy uderzają, cieszy mnie niezmiernie, bo oni już wiedzą, że wyżej tego co udało im się napisać nie podskoczą, a co oni przepraszam napisali? Nic. Żeby ową nicość jakoś zakamuflować wynaleźli świetny, ale bardzo delikatny instrument – konkursy literackie, które pozycjonują hierarchię i czynią ich w oczach kolegów z redakcji kimś innym i lepszym. Tyle, że owe konkursy są jednocześnie narzędziem deprawacji. Wśród ludzi bowiem, którzy uważają, że ich środowisko to szczyt szczytów i sama doskonałość przestaje się liczyć istota takich konkursów, a zaczyna się liczyć to, kto dzięki takiemu konkursowi będzie miał dostęp do wielu młodych kobiet, a także mężczyzn, jeśli akurat kobiet nie lubi. To jest właśnie deprawacja i my możemy ją co roku oglądać w postaci nominacji do nagrody Nike.
Teraz zaś, bo nie tylko Nike ich niszczy i spycha w otchłań, wręczyli jakąś nagrodę Szczygłowi. No i jest w tej gazecie zdjęcie Szczygła, jak stoi z taką monstrualną stalówką od wiecznego pióra i się uśmiecha. A wokół tego zdjęcia są różne laudacje na jego cześć. I jakiś facet pisze, że Mariusz Szczygieł jest tak urzeczony pisaniem, że gdyby mu zabrać papier pisałby na płocie. I wyobraźcie sobie, że kiedy to przeczytałem, znowu pomyślałem o tym szeryfie sikającym na parapet pierwszego piętra. Pomyślałem jaki on był jednak autentyczny w tym swoim szaleństwie i jak nędzni są oni wszyscy, kiedy myślą, że ktoś potraktuje serio takie memy, taki wodewil dla ubogich jak te opowieści o pasjach Szczygła. I niech się wam nie zdaje, że to jest jakiś lapsus, że jednemu się wymsknęło. Moja teściowa zostawiła bowiem tu jeszcze tygodnik „Polityka”, ja do niego zajrzałem i znalazłem wywiad z Wiesławem Myśliwskim, dwukrotnym laureatem nagrody Nike. Wielkimi literami wybite jest tam zdanie: Każdą książkę muszę odchorować, albo może inaczej: z książki muszę wyzdrowieć? Już nie pamiętam dokładnie, bo gdzieś się ta „Polityka” zapodziała. I to jest właśnie to, starszy pan, który nie zajmuje się pisaniem na co dzień, a jedynie okazyjnie, zwraca swoje mądre spojrzenie na nas i mówi czym jest dla niego pisanie. Na pytanie: a dlaczego pan nie pisze panie Wieśku kochany, zapewne by nie odpowiedział, albo by tego pytania w ogóle nie zrozumiał. On się bowiem do pisania musi przygotować, musi doń dojrzeć, musi donosić tę duchową ciążę, jakby to zręcznie ujął Jacek Żakowski.
I wyobraźcie sobie, teraz taką sytuację: Cyrano de Bergerac idzie ulicami nocnego Paryża i nagle z zaułka wypada nań gromada najemnych zbirów. On zaś zamiast pozabijać ich wszystkich niezrównanymi pchnięciami swojej szpady, mówi: przepraszam panowie, ale ja się muszę do każdego pojedynku przygotować. Inaczej ci co mnie wynajęli nie uwierzą, że jestem pisarzem i mogę nasikać na parapet pierwszego piętra.
Zachęcam wszystkich do odwiedzenia naszego sklepu na stronie www.coryllus.pl. Gdzie mamy od wczoraj cały szereg nowych produktów. Książkę o zabytkach Lublina, kwartalnik „Historia lokalna” poruszający problemy Śląska, poradnik „100 smakołyków dla alergika”, książki o matematyce i niszczeniu polskiego szkolnictwa, a także dwumiesięcznik „Polonia Christiana”. Zapraszam. Ci zaś, którzy nie lubią zamawiać książek przez Internet mogą zajrzeć do sklepu FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy, do księgarni Tarabuk przy Browarnej 6 w Warszawie lub do księgarni Latarnik przy Łódzkiej 8 w Częstochowie.
I to jest coś niesamowitego – teściowa natchnęła Coryllusa 😉
Tak to zwykle bywa…
PAN PANIE GABRYJELU , TO JEST WIELKI INDYWIDULISTA , I UWAŻAM TO ZA ZALETĘ (TAK GWOLI ŚCISŁOŚCI)
Henry ,,, też mnie to uderzyło … i to nie pierwszy raz … bo przecież jeszcze tekst o paniach S. 🙂
Obejrzała sobie dyskusje ciągle trwające pod trzema blogami coryllusa …… Do życzeń noworocznych , które wcześniej napisałam na leży dodac … ,, to bee lucky …… happy też …. ale lucky …. koniecznie
A Pilcha którego sto lat temu przewertowałam i odłożyłam na półkę , nomen omem ,, spotkałam,, wczoraj w radio kraków . Wieczorem zwykle gra z niewielkimi przerwami na gadanie …..Włączyłam przd 21, No grało .. czymś się zajęłam jakoś w tle gada OK robiłam swoje , coś mi przeszkadzało … choroba … gada …… no trwało to bardzo długo i w końcu zainteresowałam się czy sobie niechcący nie przesunęłam na inną stację…. mam taki zabytek ręcznie ustawiany i czuły na muśnięcie ręka … Ale nie dalej właściwa / ???????/ stacja ….. Słuchajcie .. 2 godziny z przerwą na dziennik czytał ktoś PIlchowe ,, coś,, o jakimś Kohoutku …….. No jak by to podsumować ….. uciekłam z krzykiem. Koncepcję tekstu który mnie się klarował / NIE KSIĄZKA ani DZIENNIK !!!!/ szlag trafił . No pagadi Pilch !!!!!!!!!!
Co to za dzień dzisiaj jest….?
Na gazopodobnych stronach i gazetach też przeważnie o pijakach piszą….
Skoro tu tyle o książkach, których nie warto czytać, to może czasami
podać zestaw obowiązkowych lektur roku……
Teraz na Polonia Christiana jest: Najważniejsze książki roku – ranking subiektywny
http://www.pch24.pl/najwazniejsze-ksiazki-roku—
o ksiązki coryllusa też sie upomiano… może w następnym rankingu juz bedą…
Pilch to degenerat jest, a choroba to nie Parkinson tylko standardowa delirka. Ktos go postatwil na scenie i on po zrobionej „polowce” stoi i gaworzy. Jego pisanina, to wlasna terapia na pokonanie kaca. W mlode panny co go niby oblepialy, to ja nie wierze, chyba, ze tez nietrzezwie przylepily sie nie wiedzac co dookola sie dzieje.
W przypadku Pilcha swiat oszalal. Degenerat robi za geniusza. Jego ksiazki, chocby byly rozdawane za darmo nadaja sie jedynie do podparcia szafy ze zlamana noga.
Może Pilch powinien nawiązac kontakt z Anonimowymi Alkoholikami – jako memento … dla tego młodego polskiego narybku o którym powiadają statystyki, że nadużywają alkoholu mimo braku dowodu osobistego.
Może to byłoby zrobieniem czegoś dobrego na rzecz społeczeństwa, które zamęczał swoją twórczością.
To mogłoby stanowić takie swoiste – „przepraszam Was za to, że deprawowowałem”.
Pilch uważa, że lepiej jest być znanym pijakiem niż anonimowym alkocholikiem 😉
Odnosnie ksiazki o zabytkach Lublina. W opisie jest napisane ze to miasto dzisiaj jest prowincjonalne……Sam pochodze z pod Lublina – Krasnik i nie uwazam go za takia prowincje.
A przyklad?? prosze popatrzec na nowe lotnisko w Swidniku ktore zostalo wybudowane z blyskawicznym tepie…. jak rowniez cala infrastruktora do niego dolaczona. Teraz moge z Dublina sobie na weekend przyjechac…. a do tego sa jeszcze polaczenia z/do UK?? Prowincjonalne miasteczko tego by nie mialo??
Jescze odnosnie tego lotniska jak go otworzyli to wroble na miescie cwierkaly ze jak na bliskim wschodzie zrobi sie goraco ( a cos sie szykuje bo Kneset przyjezdza 27 stycznia) i nastapi wielkie przesiedlenie to bedzie jak znalazl dla sprawnej logistyki….. tylko ten majdanek troche miesza w interesach jak swinski leb zakopany pod meczetem….
Pozdrawiam
A ja pochodzę z Dęblina i uważam, że Lublin jest bardzo prowincjonalny, a lotnisko mamy lepsze niż w Świdniku, wie pan…i myślę jeszcze, że powinien pan popracować nad nickiem.
nie ma jak zbiorowa przekopka Plicha , który ledwo dycha , hahahaha……………
ale tutaj w grze nie jest dycha …. ani nawet ta coryllusowa stówka … to pewne / mieszkanie w warszawie ?/
,, moje źródła,, donoszą , że jedno z krakowskich wydawnictw przygotowuje druk książki p.t. ,, historia gówna ,, niestety , źródło pewne … ale nie mogę go tu sypnąć….
nie wiem czy ten tytuł trochę nie będzie ewoluował ,,, ale w sumie ,,,, dobry jest ……To nie jest żart
chyba nie Pilcha …. ja nie dowiedziałm się autora
Przeczytałam chwilę temu na salon24 tekst K. Osiejuka o Słowińskiej . Ponieważ ta pani pochodzi z Krakowa , mogę parę słów Panu Krzysztofowi dopowiedzieć w nadziei że dotrą do Niego / ja nie komentuję na salon24 i nie zamierzam / . Otóż w Krakowie istnieje taki przedziwny układ , czy raczej splot osób , że warte by to było osobnego dużego tekstu . Tu jednak tylko o Słowińskiej i KK w Krakowie …. Nie wiem jak i kiedy się Mojemu Kościołowi tak zrobiło …. Pani Lidia Jazgar z zespołu Galicja promuje w naszym mieście samo DOBRO … Ma np w radio kraków w piątki po 21 . swoją audycję w której przy pomocy wielu osób .. a to Słowińskiej , a to zaprzyjaźninych księży to dobro promują . Oczywiście nie jedna Słowińska i nie jeden ksiądz .. i nie są to lemańscy , żeby było jasne .
Jestem nie tylko człowiekiem chodzącym do kościoła , nie tylko wierzącym , ale jeszcze rozumiem w co wierzę, co mi przyznają ……..
I muszę napisać rzecz bolesną,,, ja nie jestem pewna czy wszyscy księża przychodzący do np Jazgar rozumieją tak precyzyjnie w co wierzą…. Bo inaczej …. nic z ich zachowania nie rozumiem …
Aby się nie rozpisywać , powiem że jeśli coryllus ten mój tekst zablokuję .. nie obrażę się ,,, nie poczuję się banowana … w sumie jest to moja odpowiedź Toyahowi , a nie chcę w tym celu zakładać konta na salonie .
O 'dymiących piekłoszczakach’..
Podobno Coryllusowi..
…….pejsy wyłysiały..? !
– Nie ,..tylko tak jak u wielu..
..podniosły się i zrogowaciały..
Coryllus u wróżki…
Coryllus chciał wiedzieć..,
..czy będzie ostra Zima.. ?
– Ciebie to nawet przypali – rzekła -..
..i tak już potrzyma…
Niech pani nie czyta więcej Pilcha, będzie pani zdrowsza.
Pilch powinien jeszcze opisac ze szczegolami wszystkie stosunki plciowe jakie odbyl w zyciu, moze wtedy Wyborcza okrzyczalaby go polskim Henry Millerem. W Polsce jest takie zapotrzebowanie na sukces ze jesli polska reprezentacja zakwalifikuje sie na Euro to Nawalce pomnik postawia.
ja nie czytam Pilcha ,, tego się nie da … dawno temu przeczytałam Krzysztonia chyba ,, Obłęd ,, 3 tomy , kolejne stadia delirium , to się chyba kończyło w Tworkach ??? nie wiem … opisane było realistycznie …. trzeba by zapytać pjiaka … a ja nie znam takiego ..
Wczoraj gadało bezkarnie po cichu bo byłam zajęta pewną łamigłówką .. Wygląda na to że moje radio kraków zaczyna pełnić rolę ,,, ja wiem ,,, radia jerewań ….
wzięłam przed chwilą z półki ,, Pod wulkanem ,, Malcolma Lowry,ego …. W polsce wydane w 1976 ,,,, Nie usunęłam z księgozbioru , bo ma piękną oprawę introligatorską , robioną przez dawno już nie żyjącego ,, kultowego,, introligatora krakowskiego … Rzecz dla mnie w tamtym czasie kompletnie niezrozumiała ….. . Dziś nie rozumiem tylko tego , czemu ta kobieta wraca do zapyziałego miasteczka w Meksyku i łudzi się że konsulowi się polepszy , że im się życie ułoży ….
Dlatego nie rozumiem tego co ktoś dziś o Pilchu naspisał , że jego i tych paru innych czytają kobiety … Ja nie znam żadnej która by go czytała . …. coś mi się nasunęło … ale szkoda pisania
Kobiety Pilcha nie czytają, to jest tylko taka promocja, żeby się młodzieńcom wydawało, że jego postawa i książki są warte naśladowania.
Do Henry`ego
– u Ciebie – zła pisownia wyrazu alkohol;
– dla Ciebie informacja dot „być sławnym alkoholikiem” – no nie wiem czy na pewno jest to sława warta zachodu. W tv kilka lat temu wyświetlono kryminałek francuski z lat 70 – tych , gdzie grupa starych złodziejaszków zniszczonych przez nałogi planuje zrobić ostatni „skok”. Gra tam A. Delon, Y. Montand i inni. Montand jest pokazany w scenie przeżywania delirki alkoholowej, chowa się pod koc, bo ma delirkę, jest to wrażenie, że obłażą go robale , płazy, jakies owady – scena warta obejrzenia i zapamiętania przez tych którym się wydaje, że mimo nadużywania trunku, ich nie dotknie ten objaw chorobowy i związane z tym halucynacje.
Nie pamiętam tytułu filmu, ale dla fachowców jest to do ustalenia.
Film wart obejrzenia ze względu na tę scenę, wart polecenia dla szukających sławy sławnego alkoholika. …
Pilchowi można tylko współczuć … jeśli przyjąć że kiedys miał takie marzenie, żeby takie koszty ponieść dla sławy. ..
z racji tego, ze alkohol mozna nabyc w kazdym spozywczym sklepie, umyka powszechnie fakt, ze to jest legalnie sprzedawany narkotyk. Alkohol jest na liscie srodkow niedozwolonych przez MKOl w rywalizacji sportowej. Bardzo niewielkie dawki alkoholu maja dzialanie stymulujace, porzadane w sportowej walce. Po przekroczeniu tej niewielkiej dawki skutki sa odwrotne do zamierzonych. Oczywiscie nikt nie pije alkoholu w tych dawkach bo to sa dawki w miligramach. A Pilch sie chwali ze „obalil” cysterne. Naprawde?
Juz sam ten fakt robi go w moich oczach nieprzecietnym matolem i czlowiekiem bez charakteru. Pilch to degenerat, ktorego nie wolno sluchac, czytac ani brac z niego przykladu.
Nie mam wspolczucia dla Pilcha, bo on jest swiadomy tego co robi. Ta wypita cysterna sie chwali. Kolejny dowod, ze ma pomieszane w glowie. To nie jest choroba, to jest swiadome stoczenie sie i chec zdyskontowania tego w ordynarny sposob.
CZyli zaprzedał się procesowi „dyskontowania” nałogu – czyli tej przysłowiowej 100 złotówce, którą otrzmywał za deprawowanie – może to współczesny oźralec i opilec ?
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.