Wydawnictwa, jak wiadomo od dawna, służą do tego, by uczyć i bawić jednocześnie. Warunkiem, który musi być spełniony, aby misja weszła w fazę realizacji jest atrakcyjność treści i edycji takiego wydawnictwa. Tę zaś można osiągać na najróżniejsze sposoby, z których część ma charakter nieformalnej umowy. To znaczy, grupa osób, posiadających dostęp do kanałów dystrybucji może się umówić, że absolutne śmieci, będą od teraz lansowane jako cud, miód, ultramaryna, bo jest na to budżet. To się wielokrotnie zdarzało i zawsze wiązało się z pojawieniem się na rynku jakichś nowych graczy. W misji wydawnictw jest jednak drugie dno. Za nauką i zabawą, kryje się propaganda, często polityczna, ale częściej obyczajowa. Cechą propagandy jest masowość. Ona musi być dystrybuowana masowo. To zaś unieważnia zarówno budżety jak i umowy przeznaczane na towar o obniżonej jakości i zawyżonej cenie, który sprzedawany jest za pomocą tak zwanych nowych kryteriów estetycznych. Propaganda bowiem współczesna jest propagandą elitarną. Nie ma dziś mowy o tym, by docierać do masowego czytelnika przy pomocy czytelni ludowych, gdzie leżą książki oprawne w gazetę. Do misji takich jak zmiana kryteriów oceny powołuje się znawców, czasem określanych jako krytycy, a czasem jako eksperci, czasem też jako profesorowie. Ich rzeczywistym zadaniem zaś, jest tłumaczenie nieśmiesznych dowcipów. Nic ponadto. I my ów proceder oglądamy w zasadzie bez przerwy. Ma on różne poziomy, od poziomu najwyższego, czyli lansowania grafików z ASP rozmazujących odchody po papierze zaczynając, na autorach nieśmiesznych historyjek rysowanych lub pisanych na zamówienie kończąc. Czy publiczność to widzi? Oczywiście, że widzi, ale nie wie co zrobić, albowiem poczynania te mają jeszcze jeden wątek. Ich powodzenie gwarantowane jest dzięki temu, że z rynku usuwa się jakość, której zaprzeczyć nie można. To łatwe, jeśli ktoś dysponuje kanałami dystrybucji. Po prostu stawia się zaporowe warunki cenowe i mowy nie ma rzecz jasna o tym, by taki ciekawy produkt doczekał się recenzji, a jeśli już to takiej, o jakiej pisałem tu wczoraj. Zaniżanie poziomu wszystkiego wokół ma swoją cenę. To znaczy ludzie, którzy temu patronują, sami nie chcą być zdegradowani, ale uniknąć tego nie mogą. Mogą się tylko łudzić, że zamykając się w coraz szczuplejszych gremiach ocalą swoją pozycję i swoje życie. Nie ocalą. Zdefasonowanie rynku komunikacji, zakończy się ich unieważnieniem. Z prostego powodu – skoro można wykreować z niczego autorów i grafików, to można też ekspertów. Kryteria będą dowolne i płynne, a tworzyć się będą w wyniku walk frakcyjnych w organizacjach dystrybuujących propagandę w Polsce. No, ale to nie jest nasze zmartwienie. My mamy inne.
Jadę jutro na targi do Łodzi, które potrwają do niedzieli. Nie będę miał ze sobą komiksu Sacco di Roma, który przyjedzie tu dopiero w poniedziałek. Będę miał za to dużo książek dobrej jakości, w tym niektóre po mocno zaniżonej cenie. Na tych targach, podobnie jak na wszystkich innych odbywa się prezentacja tego wszystkiego o czym tu mówię. I śmiem twierdzić, że jestem jedynym wydawnictwem, które nie próbuje wciskać tam czytelnikowi kitu. Nie wiem jak to tam będzie w tej Łodzi, bo jadę tam drugi raz dopiero. Liczę, że będzie lepiej niż w zeszłym roku. Obecność moja na tych i innych targach jest konieczna, albowiem tylko takie imprezy – unikające celebryckiego zadęcia, dają jakąś szansę na dotarcie do czytelnika poszukującego, który nie jest w stanie uwierzyć, że Bonda to pisarka, a Twardoch to jej męski odpowiednik. Targi w Krakowie czy w Warszawie na Stadionie takiej szansy nie dają. To jest katastrofa, jak wszyscy wiemy. Mimo to one istnieją i trwają dzięki sile bezwładu jak sądzę. Co jakiś czas bowiem organizatorzy próbują mnie nakłonić do udziału w jednej czy drugiej imprezie – a byłem na obydwu – proponując mi jakieś rzekome stoiska za przystępną cenę. To nie są żadne stoiska, ale kawałki powyginanej blachy postawione na podłodze bez żadnego wspornika, w cenie 1200 zł za sztukę. Nie ma mowy, żebym się dał na to nabrać. Organizatorzy imprez takich jak ta w Łodzi, jak te w Poznaniu czy Białymstoku, mają co prawda przymus zapraszania tych wszystkich celebrytów kanciarzy, ale nie mogą zrezygnować z wydawnictw takich jak moje, bo impreza straci sens. Wszystkich zaś nie uda się przekonać, że od tego i tego dnia, nie ma już w Polsce innych autorów niż ci lansowani przez gazownię. Ponadto treści produkowane przez tych ludzi mijają się zwyczajnie z praktyką dnia codziennego. Pisaliśmy już o tym wielokrotnie i nie ma się co powtarzać.
Doświadczenia jednak dni ostatnich skłaniają mnie ku takiej oto refleksji – ludzie dystrybuujący propagandę masową mogą pokładać nadzieję w tak zwanych grupach fanów. Fanów, których miłość i przywiązanie ciągnie się, hen, hen, poza grób. Zaglądałem wczoraj, dla przykładu na forum fanów Zbigniewa Nienackiego. Bardzo ciekawe doświadczenie, muszę przyznać. Ciekawe, bo pokazuje nam jak treści nędzne, oszukane, spreparowane, nieautentyczne, utrzymywane są przy życiu samym tylko ogniem serc. To jest w mojej ocenie dziwne, zważywszy na słabość tych treści i wygląda po prostu jak kult czasów dawno minionych i takich samych wzruszeń, które były od samego początku skłamane. Czy to jest metoda na utrzymanie przy życiu współczesnych pisarzy celebrytów? Moim zdaniem nie. Jeśli ktoś pisze powieści musi spełnić kilka warunków. Musi mieć wyrazistą postać w centrum i trochę mniej wyraziste postacie wokół. Musi też serwować ludziom wzruszenia, które tkwią głęboko w ich sercach, jak kryształki oliwinu w bryłach bazaltu. Potrzebna mu więc jest jakaś intuicja. I tym, co by o nim nie mówić, zajmował się Nienacki. Czynił to po swojemu, ale ludziom, szczególnie samotnym i skrzywdzonym nie trzeba wiele, by wymyślić sobie cały świat. Na tym właśnie bazują słabi pisarze i oszuści matrymonialni. Żaden ze współczesnych autorów realizujących wytyczne propagandowe nie jest w stanie wymyślić, ani bohatera ani intrygi. Może to co najwyżej od kogoś przepisać, ale i tak nie ma to znaczenia, albowiem ich celem jest coraz to szybsze i coraz to bardziej powierzchowne opisywanie przeniewierstw Polaków, dokonywanych w czasie II wojny i tuż po niej. Nic innego nie ma znaczenia, całe te setki stron zasmarowywane przez Bondę, to masa tabulettae. Chodzi tylko o to, by przemycić w tym treści dotyczące Burego. To samo jest z Twardochem i innymi. Jestem pewien, że im się nie uda. Ci ludzie od Nienackiego mnie o tym wczoraj przekonali. To jest niemożliwe, żeby powstało kiedyś jakieś forum wielbicieli Twardocha. No chyba, że Bundestag wyasygnuje na to specjalny budżet i zatrudni Mroza do moderacji. Inaczej to nie pojedzie. Wszyscy ci ludzie unoszą się w przestrzeni jak za wcześniej obudzone motyle – w przeczuciu śmierci. Niby świeci słońce i niby jest ciepło, ale to przecież dopiero luty.
Ja zaś mogę Wam obiecać, że nigdy nie zniżę się do tego, by wymyślić coś tak pretensjonalnego i powtarzalnego jak serie literackie, postaram się też, by nigdy, do samej mojej śmierci, nie zabrakło tu różnych niespodzianek.
w ramach kryteriów inspirujących i pojawienia się na rynku nowych graczy, to odkryłam niedawno na YT Franza Zalewskiego, polski naukowiec, mówiący raczej po rosyjsku, w wykładzie „Arch Angielsk” opowiada że analizując zachowania i zmiany osobowości Iwana Groźnego, stwierdza że wg niego car Iwan Groźny to była postać 6 razy podmieniana. Postać działająca po każdej podmianie na rzecz albo Anglików, albo Holendrów albo ….
Wg tego naukowca, tereny Rosji były to regularną kolonią dewastowaną zależnie od potrzeb kamaryli, która (nowe wcielenie) Iwana Groźnego obsadzała jako (tego samego) cara.
Dzisiaj mnie olśniło. Nie dość że Pan serwuje nam masę ciekawych historii to jeszcze odkrywa kulisy prowadzenia wydawnictwa. I każdy może sobie z tych Pana doświadczeń czerpać. I ewentualnie zastosować na swoim podwórku.
Naprawdę? Sam do tego doszedł? Ciekawe kto jego podmieni
Proszę bardzo
To są jakieś jaja. Facet prezentuje swoje poglądy chronione prawem. To jest moja książka z roku 2013 a nie jego poglądy. Co za małpa!
https://www.youtube.com/watch?v=mc6IDiHBqEM&list=PLfrz39jXnT63_80QhAbuEyNTWub0pIwmz&index=15&t=0s
To jest złodziej
Kojarzę tego pana. Mój kolega swego czasu mi podrzucił jego filmy o piramidach.
Czekajmy aż zacznie omawiać książkę Szymona „Jak nakręcić bombę” jako własne przemyślenia. A może już zaczął?
Nikt nie robi badan marketingowych rynku ksiazki wg potrzeb i gustow czytelnika. Biblioteka w Jeleniej Gorze musi wydac do konca roku 100.000 zl na zakup ksiazek wg listy zyczen sporzadzonej przez czytelnikow. Biblioteka miejska i powiatowa w moim miescie dostala kilka mln zlotych na remont budynku i zakup tresci (w formie ksiazkowej lub elektronicznej), bo jak przyjedzie jakis dostojnik z Warszawy i zapyta: a jak u was jest z czytaniem?, to wtedy padnie dumna odpowiedz: czytamy, towarzyszu, czytamy! Generalnie ludzie uciekaja od smutnej rzeczywistosci do ksiazek, zamykaja sie w domach, gdzie, jak w reklamach – sw. Mikolaj z rodzina siedzi przy kominku, a na zewnatrz ciemno, zimno, drogo, niebezpiecznie i smog taki, ze siekiere mozna powiesic ALE U NAS NIE SMIERDZI zakrzyknie rodzina. No faktycznie, skoro caly smrod z paleniska idzie na zewnatrz, to w mieszkaniu nie smierdzi. Dlatego popyt na ksiazki bedzie wzrastal, poniewaz Polacy coraz chetniej uciekaja od rzeczywistosci i to sie dzieje szczegolnie w takich upiornych miastach, jak Lodz, do ktorej powoli rownaja inne osrodki (poza Warszawa), ale mimo to warto byloby wdrozyc jakis system rabatowy lub lojalnosciowy i dolaczyc gratis dodatek zapachowy, albo zeby chociaz okladka ksiazki pachniala. Zrobic badanie, jakie kolory okladek najbardziej sie podobaja kupujacym. Moze brokat?
https://wiadomosci.wp.pl/gdybynieksiazka-jurek-owsiak-wybral-elementarz-mariana-falskiego-6447756684281473a
Kiedy zobaczyłem Bondę na jakimiś kanale pisowskim ,może w Literaturze na trzeźwo albo innym Chuliganie literackim ,to usłyszawszy jej głos ,nie odważyłem się sięgnąć po jej książki . To jest niemożliwe .Chyba urzędnicy powiatowi w placówkach ZUS lepiej się prezentują pod względem głosu . Co się z nią działo ,co ona sobie zrobiła ? Lepiej nie wiedzieć . Jeszcze lepiej jednak trzymać się jak najdalej od tych lyteratów na państwowych dodatkach pakietowych i paliwach rakietowych .
Rok temu na targach w Łodzi sprzedawano wszystkie pozycje Lema w tak niskiej cenie ,że byłem w szoku .Nie zdecydowałem się jednak .
LTW poza Kliniką Języka zrobiło jednak dobre wrażenie . No ale skoro brakuje odwagi do promowania nowych treści a właściwie tradycyjnych ale wypowiedzianych współcześnie ,dzisiaj to trudno być znanym wydawnictwem i trudno o czytelnictwo . Takie wrażenie robi na mnie LTW .Coś cicho działają . To jakaś dywersja na tyła czy co ?
To jakiś gwiazdor . Nagłośnienie byle jakie ,scena taka trochę ni to cyrk ni kabaret ,taka trochę operetka bazarowa z lat dziewięćdziesiątych . Gość jakoś ma problemy ze składnym wypowiedzeniem się w języku polskim , po tej filologii i historii . Jak to jest? Im więcej fakultetów i języków tym trudniej się wypowiedzieć ? Chyba ktoś to robi żeby nałowić trochę kasy dzięki spotkaniu w jakiejś restauracyjce czy podobnym lokalu ,swoistym domu kultury . Ten styl wypowiedzi ani potoczysty ani poukładany ,dość chaotycznie to szło .
To nie ma znaczenia, ktoś za nim stoi
nie wiem, nie znalazłam wypowiedzi Franza na temat I WŚ, ale postanowił jak widać po Arch Angielsku korzystać i naśladować, takie przyjął kryterium (może to dla niego dobra zabawa, ale wygląda to nieelegancko), trochę się wypowiada na tematy które były bardzo dawno (piramidy, Lechia, guaranco itp.)
Propagandę lansują państwa poważne, posługując się najczęściej poważnymi organizacjami. Dlatego jest duży budżet i wszelkie ułatwienia. To może być wszystko, literatura, prasa, wątki przemycane w filmach i serialach, szkolnictwo akademickie i powszechne. Wszystko w zależności od siły danego państwa no i siły jego przeciwników ;).
Tokarczuk dostała 600 tysięcy z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, mówi dr Ewa Kurek.
https://www.youtube.com/watch?v=BpNhb7rG0_A
Przepraszam, że tu wrzucę, ale w internecie można spotkań taką informację na temat Mariana Swolkienia „W r. 1952 objął kierownictwo Sekcji Zaopatrzenia Służby Inwestycyjnej w Zakładzie Sieci Elektrycznych Warszawa – Teren w Pruszkowie, ale w maju 1953 został zwolniony w wyniku reorganizacji Zakładu. Znajdował się odtąd w trudnej sytuacji materialnej, a ze względu na pokrewieństwo swoje i żony z mjr. Zygmuntem Szendzielarzem «Łupaszką» był kilkakrotnie przesłuchiwany w Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego. Dopiero w r. 1956 dyrektor Ogniska Muzycznego w Grodzisku Maz. Feliks Dzierżanowski zatrudnił go do prowadzenia sekretariatu i finansów. Dn. 2 II 1958 został S. radnym Miejskiej Rady Narodowej w Milanówku; przez pewien czas był w Radzie przewodniczącym jej Komisji Finansów i Budżetu. Pełnił również funkcję wiceprzewodniczącego Miejskiego Komitetu Frontu Jedności Narodu, lecz zrezygnował w r. 1960, a wkrótce potem przestał też działać we władzach samorządowych. W l. sześćdziesiątych był czynny w Lidze Ochrony Przyrody. Zmarł nagle 30 V 1971 w Milanówku oraz Zawarte w październiku 1924 małżeństwo S-a ze Stanisławą Ludwiką Rettinger (1887–1945), urzędniczką w MSW, było bezdzietne. W drugim małżeństwie (od lutego 1948) z Jadwigą ze Światopełk-Mirskich (1916–1994), wdową po poległym pod Falaise rtm. Józefie Lichtarowiczu, miał córkę Marię Stanisławę (ur. 1948), zamężną Osiecką, nauczycielkę w Milanówku”.
https://www.ipsb.nina.gov.pl/a/biografia/marian-swolkien
Widać i słychać ruskie agent ale tu się nie kryją nawet lubawicze jedne
ten gosc Андрей Фурсов https://www.youtube.com/channel/UCfG8Yexqz5apePDqnnehDNQ on tez mowi ze w czasie smuty Rosja byla angielska kolonia. w tym linku podaje on inna wersje revolucji pazdziernikowej https://www.youtube.com/watch?v=EEttEyAOjjg
ale mowiac o Katyniu wini za to Niemcow. Podejzewam ze nastepuje u niego przerobka historii
Pan Zalewski ma wesola kompanie od resetu i zaklaman historycznych(podziemny swiat, ukryte miasta, czakramy).
jest to taka technika , podaje sie jakis prawdziwy fakt, potem dodaje sie UFO albo kobiete z broda i 3 piersiami. to zupelnie dyskredytuje fakty. jednoczesnie informacja zapada gdzies w podswiadomosc i jak juz cos jest oficjalne to nikt sie nie dziwi bo gdzies to slyszal tyle ze nie pamieta gdzie
Albo fakt prasowy i autentyczny fakt i robi się to samo ;).
> kryształki oliwinu w bryłach bazaltu…
Oliwin i bazalt
Oraz oprawcy książek. Ciekaw jestem, jaka lektura nasunęła Coryllusowi to niezrównane wtrącenie. A może romantyczna z 19. wieku, gdy oliwin i jego szlachetna odmiana znana jako chryzolit pobudzała wyobraźnię poetów i pisarzy od Słowackiego do Sienkiewicza. „Ściskając w ręce kamyk zielony”* (mam gdzieś taki w zapomnianej sakiewce z monetami) pragnę odwiedzić bazalt na ulicy Karowej w Warszawie, jeśli tam „postęp” i bezpieczeństwo nie zastąpiły go asfaltem. A co do książek, to ich oliwinowe brzegi były zachętą do kupna młodzieżowych książek angielskiego autora George’a Alfreda Henty (1832-1902). Próżne moje wysiłki, by odkryć dlaczego oliwinowe (rozumiem, że oliwkowe) brzegi miały być zachętą marketingową, ale nie żałuję odkrycia portalu „oprawcy książek” Grochockiego.
*/Chryzolit, czyli tilia. Właściwość jego jest taka: jeżeli owinąć go cienką szmatką i z wierzchu położyć węgielek, to szmatka nie spłonie. Ten, kto ma ze sobą chryzolit, chroniony będzie przed nocnymi strachami i widzeniami sennymi, i z pomocą Bożą ocalony od złego przypadku. Arakel z Tebryzu, Księga Dziejów
Chryzolit — ułatwia oddychanie i dlatego po sproszkowaniu podaje się go chorym na astmę lub nosi w złotej oprawie, aby odstraszał fantazmy. Ewa Letkiewicz, Wiara w magiczną moc klejnotów
Pewien czas temu zauważyłem, że jeżeli pojawia się dla szerokiego (lub w ogóle) odbiorcy jakaś prawda, dotychczas skrupulatnie zakrywana, to pojawiają się szarlatani, którzy głoszą ową prawdę wśród ścieku piramidalnych głupot, to się nazywa dyskredytacja, choć daleki jestem od teorii spiskowych, to facet pojawił się z tym tematem trochę znikąd i dlaczego akurat sięgnął po ten temat?
Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.