Będzie nowa ustawa o książce. Tak twierdzi mój znajomy, który był na ostatnim zebraniu w tej sprawie. Przyszedł minister Gliński i pani Gawin i zamiast jak zwykle wygłosić co tam mają do wygłoszenia i zwiać, siedzieli całe dwie godziny i słuchali oraz wymieniali uwagi. Tak więc nie może być wątpliwości, że nowa ustawa będzie. Ci, którzy są jej przeciwni wołają, że to komunizm, ci którzy są za ustawą wołają, że to sprawiedliwość. Co ja na to? Mnie to w ogóle nie dotyczy, ponieważ nasze wydawnictwo spełnia warunki nawet najbardziej wyśrubowanych ustaw jakie mogą zrodzić się w głowie ministra Glińskiego. O co chodzi z tą ustawą? Żeby nie można było zmniejszać cen książek przez rok od ich publikacji. To jest moim zdaniem wymóg naturalny, oznaka przyzwoitości i czystego sumienia – takie postępowanie – i nie powinno być ono obejmowane ustawą, ale jednak jest. Na rynku książki bowiem rządzą pośrednicy czyli wielkie hurtownie i one narzucają warunki wydawcom, autorom i księgarzom. Dzięki Bogu jest internet i można ich ominąć, ale nie każdy potrafi i chce sprzedawać w sieci. Jak wygląda współpraca z hurtowniami? Mam za sobą poważne doświadczenia w tej kwestii, więc mogą coś niecoś powiedzieć. Hurtownik zabiera wydawcy 55 do 60 procent ceny egzemplarza książki. Potem sprzedaje ją księgarzowi z rabatem 5 procent od ceny detalicznej a resztę zgarnia dla siebie. Jeśli jest do tego jeszcze właścicielem sieci sprzedaży wtedy może cenę obniżyć na samym początku o 30 procent, a i tak zarabia 25 procent ceny detalicznej na egzemplarzu. Te promocje rzekome zaczynają się w zasadzie tuż po premierze, ponieważ hurtowniom zależy, żeby pozbyć się towaru jak najszybciej. Ponieważ jednak wszyscy je urządzają towar i tak leży. Jeśli do tego dodamy propagandową funkcję rynku książki i cały system dotacji dla wybranych tytułów i wybranych autorów to mamy pełny obraz patologii. Gdzie w tym wszystkim miejsce na autora debiutanta? Nie ma takich. Debiutować na polskim rynku mogą jedynie znajomi wydawców, znajomi hurtowników, ale już nie znajomi księgarzy. Cały bowiem rynek jest w zasadzie wymierzony w nich. To na nich się zarabia i ich obarcza się odpowiedzialnością za sprzedaż detaliczną. Tymczasem detalista nie może zrobić nic. Ja się kiedyś wściekłem na księgarzy, że oni nie wykazują żadnej aktywności promocyjnej. No, ale nie mają jak. Towar, który jest dostępny na rynku z istoty, z mojego na przykład punktu widzenia, jest niesprzedawalny. A ja jednak trochę sprzedaję i mam pretensje do znawstwa. Oni zapychają swoje półki tym niesprzedawalnym towarem bo mają podpisaną umowę z hurtownią, a następnie usiłują to ludziom wciskać i jedyne co mogą zrobić, to czekać aż o jednej czy drugiej książce powiedzą coś w telewizji. Tymczasem telewizja w ogóle nie jest medium sprzedażowym, bo czas antenowy jest za drogi, żeby komukolwiek wyjaśnić cokolwiek na temat jakiejkolwiek książki. Można się jedynie wpisać w jakąś propagandową narrację, albo przeciwko nie protestować. To znaczy można być za Kościołem, albo przeciw, za Kaczyńskim albo przeciw, za żołnierzami wyklętymi albo przeciw. To są narzędzia nie nadające się do podnoszenia sprzedaży na detalicznym rynku książki. Próby podnoszenia indywidualnej sprzedaży w poszczególnych punktach za pomocą takich gawęd to wyjmowanie obcęgami rzęsy z oka. Da się to zrobić, ale razem z okiem. Tego się nie wytłumaczy hurtownikom, bo oni dysponują jedynym skutecznym narzędziem promocji – 55 procentowym rabatem. I teraz chodzi o to, żeby oni przez rok wstrzymali się przed obniżaniem cen. To nie jest dużo, naprawdę, jeśli zważymy z jakim zadęciem autorzy promowani dotacjami wprowadzają na rynek swoje tytuły, jak nabzdyczeni są ich wydawcy, kiedy mówią o tych rewelacyjnych tytułach, to nie jest dużo – utrzymanie ceny detalicznej narzucone przez wydawcę przez rok. Można wytrzymać. Hurtownicy jednak protestują, bo im nie zależy ani na dobrych książkach, ani na dobrych autorach, ani w ogóle na niczym poza podpięciem się pod budżety, z których płynie kasa na różne tytuły. Można to zrobić bezpośrednio, albo za pośrednictwem odpowiedniego wydawnictwa. Sytuacja jednak księgarzy i autorów, szczególnie zaś tych dotowanych, bo oni najgłośniej domagają się stałej ceny na książkę, jest dramatyczna. Nie może być bowiem tak, że ktoś jest ogłaszany w mediach jako skończony geniusz, który pisze tak wspaniale, że wszyscy inni mogą mu tylko czyścić buty, a jego książki leżą w witrynach poprzeceniane o 30 procent. Oznacza to bowiem, że obniżenie ceny jest jedynym sposobem na sprzedaż książki. Innego nie ma. On zaś zamiast za geniusza zaczyna być uważany za frajera. Stąd zapewne płyną najsilniejsze naciski na ministra Glińskiego i innych urzędników, którzy zajmują się książką.
Mnie, jak powiadam, to zwisa. Nie obniżam cen książek ani przez rok, ani nawet przez dwa lata, robię czasowe promocje i to w zasadzie wszystko. Czy ustawa o książce uratuje rynek? Na pewno na jakiś czas złagodzi wojny cenowe. Te bowiem są prawdziwą plagą. Hurtownik bierze książki od wydawcy z dużym rabatem, a potem sprzedaje je grubo poniżej ceny detalicznej i jeszcze potrafi nie zapłacić przez rok, albo w ogóle i trzeba go ciągać po sądach. Te zaś działają tak jak działają. Dlatego priorytetem jest zawsze zbudowanie sieci sprzedaży, która nie będzie korzystać z oferty hurtowni, a najlepiej zbudowanie własnej hurtowni z magazynem i zaopatrywanie w unikalny towar wybranych punktów za pomocą przedstawicieli handlowych. Może kiedyś i do tego dojdziemy. Na razie musimy radzić sobie tak jak dotychczas. I tak, dzięki valserowi, jesteśmy w zupełnie innym miejscu niż dwa lata temu, a da Bóg, za rok, będziemy w jeszcze lepszym.
Myślę, że nowa ustawa o książce załatwi naprawdę niewiele. No, ale trzeba ją wprowadzić, żeby choć trochę księgarń ocalało. Jeśli bowiem nie ma już handlu podręcznikami, który te punkty utrzymywał, a nie ma też rynku prawdziwej książki, one mogą być po prostu pozamykane. I nikt nad nimi nie zapłacze. Zarówno ustawodawca jak i hurtownicy chcą przekonać czytelnika, że rynek to jedynie to, co oni proponują. Stąd księgarnie zamawiają tylko to co jest w hurtowni, z którą podpisali umowę, stąd biblioteki muszą zamawiać książki z rozdzielnika, a instytucje kultury promują tylko wybranych autorów. To jest mechanizm propagandowy, na który oczywiście reagują czytelnicy. Szukają czegoś, wściekają się jeśli nie znajdują, obrażają się i mówią, że rynek za nimi nie nadąża. Nie nadąża, bo jest wprzęgnięty w propagandę. W propagandę państwową, wyjątkowo w naszym dzisiejszym wydaniu nędzną, w propagandę gender i w propagandę antypaństwową, której przedstawicielami są tak zwani pisarze młodego pokolenia. Oni wszyscy chcą się ratować przed potężną siecią pośredników za pomocą tej sztywnej ceny. Krzyż im na drogę. To nie jest nasza droga. Ponieważ czytelnicy są grupą niezwykle zróżnicowaną i nie każdy szuka najtańszego wydania, najgorszego chłamu, a wielu przeciwnie – lubi książkę prawdziwą i zaskakującą, udaje nam się na tym rynku egzystować. A ja jestem przekonany, że wystarczy zmieniać i rozbudowywać ofertę, żeby czytelnika przyciągnąć. Musimy tylko pomyśleć o jakiejś promocji nie polegającej na obniżce cen, o gazetce reklamowej po prostu. Nowa ustawa na pewno pomoże księgarniom. Sieci bowiem nie będą niszczyć małych punktów promocjami 30 procentowymi i wtedy impet tej promocyjno-medialnej fali, która sprzedaje książki gwiazdorów w Empikach dotrze także do tak zwanych zwykłych księgarń. No i oni też sobie zarobią. Czekamy więc, aż ta ustawa wejdzie, ale czekamy ze spokojem i zaciekawieniem. Nas ona nie dotyczy. My mamy swoje sprawy, swoją serię o gospodarce, swoje targi i swoich czytelników, którzy interesują się promowanymi przez nas treściami. Mam nadzieję, że wkrótce uda nam się wydać pierwszą książkę dla dzieci. Będzie oczywiście ilustrowana. Na razie mamy fantastyczną książkę o handlu wołami, zapraszam.
Przypominam też, że zakończyliśmy już zbiórkę na nasz komiks o Sacco di Roma. Nasze książki są od dziś dostępne w Bielsku Białej, w podcieniach pod zamkiem, w punkcie usługowym Gufuś, ul. Podcienie 13.
Chwilowo, do 8 marca będzie zamknięty sklep FOTO MAG. Pan Michał się przenosi, zmienia lokal i będzie od 8 marca rezydował przy al. Komisji Edukacji Narodowej 85 lok 5A . To jest prawie w tym samym miejscu, ale nie trzeba schodzić po schodkach. Ta sama stacja metra, wszystko takie samo, tylko, że sklep jest na poziomie ulicy.
Przypominam też, że od dziś rozpoczyna się promocja memiksów, oraz Najlepszych kawałków, które dodawane będą za darmo do zamówień powyżej 150 zł – I tom i do zamówień powyżej 250 zł obydwa tomy.
To lecę na Agorę !
Muszę przyznać, że kibicuję im rękami i nogami. Bo to będzie niezły pieprznik. Bo tak się składa, że Gliński ma inteligencje średnio sprytnego ślimaka i ja w ogóle w to nie wierze. Jak to dziadostwo przejdzie w księgarniach będą sprzedawać pudełko zapałek za 30zł a do tego Tokarczukowa gratis.
Sprzedaż wiązaną zrobią, zatowarują sklepy cukierkami i wędliną i będą dodawać do książek Tokarczukowej.
Taa do kilograma żeberek wieprzowych „pokot” 😀
Sprzedaż wiązana nie jest legalna, tak przynajmniej uważa UOKIK.
Ale Singer to chyba z wołowiną?
Z pazurami drobiowymi 🙂
Przecież to i tak nie zmieni sytuacji wydawcy, bo hurtownicy dalej będą zmuszać do podpisywania umów na książki z 50-60% upustem.
Może rzeczywiście skorzystają małe księgarnie. Ale ich już jest tak mało, że rynku to nie zmieni prawie wcale.
Dzieci wyjechały na kolonię na mazury, zobaczyli co tam było w planie wycieczki. Dzień przed powrotem wychowawczyni mówi dzisiaj bawcie się w co chcecie. Jasio nie zastanawiając się długo głośno zapytał to w co się będziemy bawić? kobieta czy woły? Rozległo się głośne woły, woły, woły.
Mało ważne co tam uokik uważa, żeby kontrolować rynek trzeba wprowadzić terror, coś tam sobie już wymyślą, założą spółkę na cyprze albo cóś. Najlepsze jest, że ci wszyscy celebryci książkowi za to zapłacą, co teraz im się pewnie nawet nie mieści w głowie.
Panie Gabrielu, czy Handel wołami będzie w Tarabuku, albo na Wiejskiej?
W Niemczech to już dosyć dawno tak działa, nie wiem, czy ustawowo, czy jakoś inaczej. Ale w zależności od „grupy cenowej” każda nowość przez dosyć długi czas (nie wiem, czy rok) kosztuje tyle samo co inne nowości (9,99, 14,99, 24,99 itp.).
Nie zamówili na razie. Na pewno będzie Przy Agorze i u Michała. Przy Agorze już jest, bo wczoraj Pan Waldemar zabrał dwie paczki
No dobra, a co na to amazon? Jak wygląda sprzedaż tych książek w ościennych krajach niemieckojęzycznych itp. ? I co najważniejsze czy absolutnie każda książka tak ma bo doświadczenie życiowe, uczy, że są równi i równiejsi.
Z wieprzowiną to by był antysemityzm.
To nie jest rozwiązanie to podtrzymywanie patologii ustawa nic nie zmieni w funkcjonowaniu rynku poza tym narusza normy prawne krajowe i unijne ustawami w rynek? HMinc w tle
To już nie będzie można wydać i rozdać za darmo? A gdzie swoboda gospodarcza?
Póki jeszcze można to bierzcie za darmo http://www.biblioteka-niepokonani.pl
To niech zakładają własne hurtownie miast uzyskiwać na ten niedobry świat
Rynek treści jest zabetonowany. W tym sensie, jeśli oprzeć się na jakiś lokalnych księgarniach i to w przenośni i dosłownie, bo trudno przekopać się przez te stosy pseudopamiętników, czy stosy przecen. Jednak widać, ze są wartościowe książki do których możma dotrzeć, co pokazała Klinika.
Utyskiwać
Problem tkwi w selekcji wartościowych od badziewia
Wczoraj rozgorzała tu dyskusja nt. pomysłu na medialne obrzydzanie kobiet. Powiedzcie czym zatem jest pomysł na to aby praktycznie każdy ojciec brał udział w porodzie? Po to są organizowane bezpłatne szkoły rodzenia, a bardzo duży odsetek porodów kończy się z różnych powodów tzw. cesarką. Te filmiki to… małe miki…
I marketing w wytypowane nisze odbiorców
@ Tadziu i @ Parasol
Z klawiatury zdjęliście mi to, Panowie 🙂
Pytaniem jest: co z dziczyzną z dzika? Świnina to czy nie świnina?
Dla mnie takie stosy badziewia leżały w niemieckiej proweniencji sieciówce Świat Książki. Nie pomogły jej karty, bonusy za skaperowanie następnego stałego członka klubu. Rozśmieszało mnie, że jeśli nie wykupiło się „przydziału” to przychodziła książka przez nich „wybrana”. Nie pomogły te zabieg i zniknęli i chwała Bogu
Jak minister coś mówi to zapewne chce dziubnąć lub zwąchał dodatkowa kasę. Tak tylko przypomnę że Szanowna Minister Edukacji na opracowanie książek / 1 – 3 podstawówka / wydaje 60 mln PLN a dofinansowanie książek 2016/2017 wyniosło 138 mln PLN.
Poza tym POL- saty i Twi – eny maja programy promujące swoich wydawców i tytuły.
A Ci nasi to jak zwykle dekretem i rozporządzeniem chcą sie dorobić mamony.A czytelnik juz im nie jest potrzebny.Wystarczy przemiał na makulature / tez odpłatnie / i zgodnie z rozkazem towarzysza ministra Glińskiego .
Ostrożnie! Dziki ryją, więc…
Cała sztuka by nic nie robić i zarobić 🙂
Jednych obowiazuje podstawa prawna a innych prawo pięści 🙂
Nie wolno mężczyznom uczestniczyć w porodzie. Chyba, że mają szczególny powód, np stan wyższej konieczności. Wstrząs, jaki przeżyją, nie każdy przetrzyma — niech to tu wystarczy za uzasadnienie. Nie pchajcie się, Panowie, do tego, co kobiety potrafią najlepiej, i przy czym sobie nawzajem najlepiej pomogą i ułatwią. Odmawiajcie nagabywaczom. Nie wierzcie w propagandowe zapewnienia o „wyjątkowym momencie”. Kto nie ma predyspozycji do bycia lekarzem, niech się wynosi z sali porodowej, czy z pokoju, gdzie się rodzi.
Kolega-ginekolog, gdy w drodze było jego pierwsze, usłyszał od swoich znajomych 'paszoł won’, my tutaj wiemy, jak się odbiera porody. I wyrzucili go. Świetnego ginekologa z pełną pacjentek praktyką. Opowiadał mi, że całe życie będzie wdzięczny tym znajomym, wtedy na dyżurze na porodowym szpitala.
No więc kogo nie przekonałem, że nie-lekarzom nie wolno szwędać się koło rodzącej, to tutaj powtórzę, że lekarzom tym bardziej nie wolno. Nie każdy jednak ma tak zdecydowanych znajomych, jak ów mój kolega, sam lekarz. Bo poród odbiera położna, nie żaden lekarz. Ten przychodzi do incydentu, gdyby taki miał siłom natury przeszkodzić i natychmiast wynosi się, gdy incydent jest zażegnany. Cesarskie cięcia to sposób na skasownie 10x gaży, nie jest to żadna pomoc kobiecie. Mówią tak moi bliscy, lekarze, jedynie ich zdanie powtarzam. Cesarka w 95% jest oszustwem finansowym, ponadto ta operacja zawsze zostawi długoterminowe szkody, nieprzezwyciężalne później już nigdy.
I dość o tym, bo notka jest o książkach i o księgarniach.
No nie. Pokot musi być do dziczyzny, np. do pasztetu z dzika. No może dzik farbowany jak przez Kargula, ale zawsze …
Dziczyzna w przeciwieństwie do pokotu nie wpisuje się w 50% promocje w dniu premiery 🙂
świnia a’la dzik to maks 😀
No to do gojskiego świństwa RAZ, cztery zrazy z jednym RAZem. Względnie z Międlarem, jak coś wyda, a chyba na pewno sądząc po jego dykcji w serialu policyjnym.
Nie łączę tych dwu rzeczy. Propaganda homoseksualna to zupełnie inna dyscyplina niż wspólny poród. Poród wspólny to moja i mojej żony aspiracja. Ale nie wszystkim damom to się podoba. To jest kwestia indywidualna. Tego w ogóle nie trzeba propagować. Wystarczy propaganda, w stylu imperialnym, małżeństwa sakramentalnego i rodziny.
Ze względu na bogate menu dzika bliskie śwnininie. Dlatego RAZ jeden raz do kilo pasztetu lub wędzonki względnie do ośmiu zrazów świńskich.
Sądzisz że zemdleję? Być może. Przyjmuję do wiadomości. Ale są niewiasty które chcą asysty męża.
Kiedyś w Niemczech był przymus stałej ceny książki. Na zawsze. Sprzefawcy ratowali się przed uduszeniem chłamem, wystawiając kosze z 'egzemplarzami wybrakowanymi’, które wcale wybrakowane nie były, no ale nalepkę taką miały.
Najpierw to poluzowali, a teraz to bladego pojęcia nie mam, co za regulacje wprowadzili. Księgarnie praktycznie nie istnieją. W wielkich miastach stoją molochy kawiarniano-papierniczo-kalendarzowe, poza tym cieniusieńko.
Amazon nie handluje ksiązkami, tylko wszystkim. Na książkach to by plajtnął. Sprzedaje przemysłówkę i jakieś dziwne niszowe produkty, na które nie byłoby wystarczającego popytu, aby utrzymał nawet jedną hurtownię w państwie. Gdy udostępnić istniejące już mechanizmy sprzedaży dla tych niszowych produktów, stają się one (handel nimi) opłacalne, bo korzystają z ułamka aparatu Amazona, dodając ułamek zysku, i tak się to kręci. W Gdańsku są już biura polskiego oddziału Amazona, chyba czwaryego na świecie, a webowa stona firmy już działa po polsku, tak około 60% jest już przetłumaczone. Hurtu i wysyłki z PL jeszcze nie ma, ale najprawdopodobniej w tym roku już będzie. Gabrielu? Ostatni moment.
Wskakuj na ich sieć, MUSISZ być tam notowany. Kogo nie ma w Amazonie, ten nie wydaje książek, tych książek nie ma. Póki był tylko niemiecki Amazon, póty mogłeś utrzymywać, że ten moloch nie walcuje polskiego rynku. Teraz, gdy Amazon już ma biura w Gdańsku, zaraz obok K., gdy ich strona główna elegancko funkcjonuje po polsku, gdy tłumaczą coraz więcej opisów produktów na j.polski, nie ma żadnego wytłumaczenia, dlaczego jesteś tam nieobecny. Wskakuj na kark tego mustanga i ujeżdżaj go, niech biegnie pod Tobą. Steruj nim, niech pracuje dla Kliniki Języka.
To nie ma sensu.
Ważniejsza jest ochrona Żony i Dzieci niż podtrzymanie swoich wyobrażeń „mocarze”. Nikt też nie zmusza, aby się wgapiać. Teren szpitala to teren wroga – nawet jak ma kolorowe ściany. Atak przychodzi także z niespodziewanych stron. Presja, aby wykonywać chore procedury na leżącą Matkę to standard.
Proszę pooddychać 🙂 Musi to na rusi 🙂
Amazon ma wszystkie książki, jakie kiedykolwiek były wydane, a są w sprzedaży powszechnej. To jest połączenie księgarni z antykwariatem i przybudówką w której jest 1001 drobiazgów. Skupmy się na książkach: tam jest wszystko, egzemplarze nowe i używane, antykwaryczne też, literatura wydana wczoraj i 20 lat temu. Przeszukuję ich bazę danych czasem patrząc na powiązania historyczne, na rozwój myśli. Gdy tam czegoś nie ma, to znaczy, że tego nie ma. Obecność w nowo się organizującym polskim oddziale Amazona jest konieczna.
NB.
Niemcy spali, póki tu Jeff Bezos nie zawitał. Gdy wszedł tu, gorączkowo zaczęto reformować rynek książki, wydawać ustawy, etc. Dokładnie TO SAMO teraz widzę w Polsce. Amazon wchodzi, rząd konferuje godzinami, a niedługo ustami Glińskiego oznajmi wielkopomne reformy. Kto wcześniej się znajdzie w sieci Polskiego Amazona, ten będzie współdecydował o tej ustawie. Nie oszukujmy się: warszawianie przepiszą niemieckie regulacje prawne w 98%, dodadzą 1% wymuszonych przez znajomych królika „specyficznie lokalnych” zmian, zaś ostatecznie wygładzą, dodając 1% wymuszone przez nowo powstającą centralę sprzedażową, tę z Gdańska (ładny neon sobie powiesili). Na te ostatnie 1% można będzie – tak sądzę – wywrzeć wpływ, telefonując z kimś już zatrudnionym w Polskim Amazonie. Tak jest, oni chcą uzyskać dobre warunki do działania od początku, więc teraz, ale tylko teraz, przed startem hurtowej działalności, będą otwarci na porady.
Zwłaszcza na takie wskazówki zważać będą, jakie im wyśle skutecznie rozwijający firmę przedsiębiorca. One pojadą, zestawione z innymi, do Glińskiego, w kopercie nadpisanej „do wykonania”. Jak znam życie, to tak będzie.
Skoro notka jest o książkach to ja wstawię tekst o bibliotece w Downside k Bath, gdzie przed I WŚ, nauki pobierał Jan Gawroński (wnuk Lubomirskich, Czackich, Pociejów): „Raz na tydzień wieczorem prowadzone były w bibliotece zebrania dyskusyjne. Z tygodnia na tydzień wybierano temat i po dwóch mówców za i przeciw, którzy mieli tydzień czasu aby się do swych przemówień przygotować. Dyskusja taka była prowadzona ściśle wg parlamentarnego regulaminu. Po niej następowało głosowanie. Tematy były różne, zależnie od wieku biorących udział w dyskusji. Wśród najmłodszych ośmio czy dziesięciolatków – rozprawiano nad zagadnieniami ” co jest pożyteczniejsze dla człowieka krowa czy koń”. Wśród najstarszych „Czy Anglia powinna przyznać samorząd Irlandii, czy też nie”? albo „Czy dla Anglii jest korzystniejszy wolny handel, czy też system ochrony celnej?”. Mówcy sprowadzali sobie materiał propagandowy i informacyjny z właściwych organizacji partyjnych, tak że występowali z mowami gruntownie przygotowanymi. Wszyscy przygotowywali się do politycznego myślenia i do publicznego wypowiadania swoich poglądów.” s.164 „Moje Wspomnienia 1892 – 1919.”
Tak mi się skojarzyło z wczorajszym kobiecym tematem i z doborem polityków, z jakością klasy politycznej np. u nas. Ażeby nie uciec od tematu o książkach, to pomyślałam sobie jakie książki czyta Wielgusowa, Lubnauer, Pihowiczowa, no nie mogę sobie listy ich lektur wyobrazić. Lubanuer to chyba czyta Marksa, ma takie zrosty zdaniowe z propagitki, a pozostałe?
I nie każdy z wydawców rozumie, że aby sprzedaż internetowa żyła – czyli aby była codziennie odwiedzana – musi się w myśl obowiązującego od 1984 roku ze zmianami o prawie prasowym – stać się mediami, aby codziennie dokonywać wpisów publicystycznych.
Jak strona internetowa/blog publicystyczny nie żyje codziennie, nie ma sprzedaży – czyli jak nie ma doskonalenia się i nie ma autentyczności, jak nie ma pasji – ściema wcześniej czy później wychodzi.
Czas powie. Patrzę do przodu – na to, co będzie po latach, a co dziś się ledwie rysuje.
Himmelblau XXI stulecia, i mówisz żeby się przyłączać?
Troche pan dramatyzuje.
Miejsce na istniejącym rynku JEST, wiem i widzę. Ja wybiegłem w przyszłość, w czas, który dopiero nadejdzie. Tam rezerwować sobie miejsce, zawczasu, jest dla mnie prostą konsekwencją działania w teraźniejszości, przeniesionego w przód, i dopasowanego do przyszłych warunków. Internetu też kiedyś nie było… a jest. Dla utrzymania przedsiębiorstwa bieżące powodzenie to jest za mało; myśl o przyszłym.
Ryzykuję odezwanie się – nie każdy 'rzeczy przewidujący’ ma słuszność, więc tu mogę jej nie mieć. Dziękuję za uwagę, nawet jeśli się nie przydała, i kończę tę myśl.
Z całym szacunkiem na prawdę. To nie jest wybieganie w przyszłość tylko do krainy grzybów. Amazon to kolejna bezduszna korporacja która nas zmieli jeżeli uzna, że to przeszkadza w upraszczaniu wzorów tekstylnych.
A film Wołyń wyłożą w Castoramie na stoisku z siekierami i widłami.
Coryllus by sobie lepiej poradził w takim systemie. Oni padli bo mieli słabe książki. Jakiś czas walczyli ale później zaczęli ładować chłam jak w Empiku do tego zbyt nachalny system przymusu zakupu jak abonament na książki. Zrazili swój rynek i padło.
Lubiłem księgarnie. Właściwie wciąż je lubię … chociaż coś się w nich zmienia. Były tanim środkiem komunikacji do światów i wymiarów innymi sposobami nieosiągalnymi. Lubię biblioteki z ich czytelniami … Chociaż lata minęły, kiedy ostatni raz w publicznej bibliotece byłem. Dlatego ze smutkiem patrzę jak ubożej oferta księgarń, następuje ich degradacja a potem zanik. Wystarczy mały rekonesans po miasteczkach. To istna tragedia! Myślę, że monopol hurtowni to świadomy zabieg systemu, ponieważ wpisuje się w kontrolę i formatowanie świadomości społecznej. Dobrze, że ty Gospodarzu znalazłeś sprytny sposób na ominięcie tych systemowych przeszkód. Ale też patrząc z sympatią na świat książek i księgarń myślę, że dzisiaj nie da się promować i szukać ciekawych książek bez internetu. Gdyby nie internet za Chiny Ludowe bym nie dotarł do książek Pana Gabriela Maciejewskiego. Dzisiaj internet a nie księgarnie są źródłem wiedzy o książkach. Ja rolę księgarń widzę w dwóch funkcjach. Często trzeba książkę dokładnie przejrzeć. Co by nie powiedzieć książka jest artykułem luksusowym (chyba, że ktoś kupuje jedną książkę na rok wtedy inaczej wyglądają relacje cenowe) dlatego warto przed zakupem ją przejrzeć. Druga funkcja jest czysto ekonomiczna. Myślę, że sprytny księgarz jest w stanie wkalkulować w swój biznes koszty kuriera. Dla kogoś, kto dużo czyta koszty opłat pocztowych są duże. Książka plus minus 50 złotych opłata pocztowa do 20 złotych. Jak kupuje się wiele książek na raz, te koszty nie grają roli (zresztą często wtedy serwisy same wpisują to we własne koszta). To dużo przy pojedynczej książce. Księgarni o wiele łatwiej jest wpisać to w koszta własne. Ja uważam, że dobry księgarz powinien mieć własny rzeczowo opracowany katalog książek które jest w stanie sprowadzić uwalniając klienta od opłat pocztowych. O wiele cenniejszą rolę w dystrybucji książek według mnie pełnią biblioteki. Ale te aby zapewnić pluralizm powinne być prywatne lub w gestii prywatnych stowarzyszeń. Niestety bez własności to marzenie ściętej głowy…
Może zrobią jednakową cenę książek, z nałożeniem akcyzy na książki nieprawomyślne. Dzieła miłe władzy, czyli genderystyka, rozliczanie Polaków za liczne zbrodnie, celebrystyka, pamiętniki pań z telewizji, podręczniki seksualne dla dzieci, no i Twardoch z kolegami, byliby wówczas tańsi.
Zmieniłbyś tam szanowny autorze „dziś” na datę, się obawiam, że nie dostanę promocyjnych „Najlepszych kawałków Coryllus”-a.
Czy Pani Gawin od Glińskiego to ta sama, która wystąpiła jako ekspert w „Eugenice” Brauna? Ona ma coś wspólnego z Gawinem z Teologi Politycznej?
Nie zniknęli. Po przygodzie z siecią sprzedającą chińskie badziewie wrócili, tyle, że bez przymusu zakupu.
O Irlandzki Majdan reaktywacja … przypomnieli sobie:
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1515,title,800-malych-dzieci-w-masowym-grobie-Szokujace-odkrycie-w-sledztwie-przeciw-Kosciolowi,wid,18718026,wiadomosc.html?src01=6a4c8&src02=facebook_wiadomosci&src01=6a4c8&src02=facebook_wiadomosci
Ja tam pracowałem w tym świecie książki. To była kraina wybrańców żyjących wśród piękna, dobra i prawdy…nic nie mąciło spokoju tych ludzi, ani te fatalne książki, ani słaba sprzedaż. Atlanci po prostu. Szefem kadr był tam facet z gminy ewangelików reformowanych, a bracia czescy przyjeżdżali regularnie co miesiąc do firmy…..
To jego żona
No, ale to już było grane i zostało skompromitowane. Znowu?
Żona…
Nie kupuję niemieckich książek na Amazonie, ale raczej mają na nowości takie same ceny jak Thalia, czy Hugendubel.
Przepraszam, ale na rynku książki funkcjonuje jeszcze w abonamencie też LEGIMI, które ostatnio weszło do bibliotek publicznych na Dolnym Śląsku. Dla członków bibliotek dostęp jest za free do ponad 12 tyś książek.
To nie chodzi o to, że mężczyzna nie wytrzyma, tylko żeby nie odzierać kobiety z kobiecości w oczach mężczyzny (i to na dodatek własnego). Są od tego siostry, matki, ciotki, mąż może sobie czekać za drzwiami.
Co to by było gdyby „szybkie czytanie” nauczano w szkołach obowiązkowo ? – szkoda, ze reforma edu tego nie przewiduje – wtedy poczytność by się zwiekszyła a za tym i zyski ze sprzedaży książek. Co do skanalizowania rynku przez Amazon – przecież muzykę tez można tam kupić a wciąż istnieje niszowy rynek płyt nagranych dla ludzi z odpowiednimi urządzeniami pozwalającymi zauważyć jakość nagrania. To samo będzie z książką. Nie wszystko trafi do Amazon.
Tak to właśnie z zewnątrz wyglądało 😉 Trochę jak połączenie MLM że Świadkami Jehowy. Przez jakiś czas mieli trochę ciekawych pozycji dostępnych tylko u nich a później poszli w jakieś formaty albumowe i przestało żreć.
A po co? To samo przychodzi – wystarczy dużo czytać.
Amazon to rekin ludojad, trzeba to omijać z daleka. Możesz im tylko książki w pakietach sprzedawać, płatne z góry 😉 To globalny narzedź do przejmowania rynków. Skoro w tydzień zeszło Ci 10% nakładu Wołów, skoro udało się zebrać na komiks to nie ma co się brać z kombajnem. Dojdziesz do tego że w tydzień będziesz mógł sprzedać średni nakład i będziesz miał możliwość zwiększyć asortyment roczny. Jak się ma areał 10ha to się nie pertraktuje z obszarnikiem GMO z Kanady bo wiadomo że skończy się to szerokopasmowym kredytem. Takie mam na szybko przemyślenia. Góra stoi i obrasta drzewami.
Dobrze mowisz. Rodzacej Żony w szpitalu samej nie zostawię. Z wielu względów. Dwa porody za nami i piętna to na mojej kruchej psychice nie zostawiło. Inna to rzecz jak masz przyjaciół na porodowce…
Parę dni temu widziałem chyba w Lidlu ofertę: „Dwie książki Bondy za 12 zł”.
Witam.
W Polsce jest ok 10000 bibliotek. Jeśli będzie jedna książka którą zamówi każda biblioteka to oznacza sprzedanie nakładu 10000 szt. Przeciętny Polak czyta w ciągu roku pół książki. Wielu nie czyta w ogóle. A czy ktoś opisuje w liczbach rynek książki w Polsce? Tu jest próba analizy liczbowej:
http://analizarynku.eu/polski-rynek-ksiazek
Wynika z niej, że dominującą pozycję na rynku (70%) zapewniają wydawnictwa szkolne i literatura fachowa. Oznacza to, że sieć hurtowni jest dostosowana do rynku i to potentaci (hurtownicy) dopuszczeni do tego obrotu zgarniaja gross kasy. Jest pytanie kto kontroluje rynek hurtowy? Wydawcy czy zamawiający? Zważywszy na pozycję dominującą moim zdaniem jednak zamawiajacy, a więc cena ma tylko walor propagandowy i ekonomicznie nieistotny.
Ciekawy temat Pan poruszył. W poniedziałek ruszam po „Woły”.
Pozdrawiam
Pozdrawiam
tak mi sie wydawalo, ze to nie moze byc zbieg okolicznosci
To jeszcze sporo za dużo aby kupić na makulaturę na szkolną zbiórkę.
Kilka uwag dorzucę do rynku książek naukowych. Gospodarz słusznie podkresla, że wydawnictwa naukowe, zwłaszcza uczelniane i muzealne w Polsce nie są zainteresowane sprzedażą. Dobre książki giną w magazynach.
Ale ciekawa jest sytuacja książek naukowych w zachodnich wydawnictwach typu Oxford UNiversity Press, Blackwell, Brill itd. Przynosi się im w zębach gotową ksiązkę, oni ja skłądają i wydają. Tylko niektóre wydawnictwa dają dość niskie tantiemy dla autora, tak skalkulowane, że to symboliczne sumy, chyba że sprzedaż osiagnie dziesiatki tysięcy. Inne nie dają nawet tego. I wydawcy plus sprzedawcy grabią cały zysk ze sprzedaży, autor nie ma nic lub ma grosze. Czasem wydawnictwa żądają dopłaty rzędu 2 – 3 tys. euro do wydania publikacji naukowej. Autorzy mają odczuwać satysfakcję, że wydali coś w dobrym wydawnictwie.
Sprawa artykułów naukowych w językach zachodnich to jest też system grabiezy. Artykuł oddaje się do druku w czasopismie (pomijam etap recenzji itp.). Zeby artykuł był czytany i cytowany, powinien być w periodyku dostepnym bazach danych – odpłatnie. Biblioteki opłacają bardzo kosztowne abonamenty na czasopisma online z płatnym dostępem. Autor z tego nie ma NIC! Ostatnio w POlsce nagania się czasopisma i autorów do holenderskiej bazy Scopus. Tzw. punkty za artykuły maja być na podstawie tego, czy czasopismo jest w Scopusie (plus lista zwana filadelfijską, dziwny twór). Tak kanalizuje się rynek naukowy. Bardzo podobnie jest w Rosji, gdzie Scopus staje się wyrocznią. W ten sposób nie ma zycia naukowego poza Scopusem no i jakąś mityczną listą filadelfijską. Tak ma wyglądać tzw. umiędzynarodowienie nauki.
Ostatnio jakiś serwis internetowy wymyślił żeby już nie jedną, ale jakiś pakiet książek. Papierowych książek kupować w dużej przecenie jako jeden pakiet. Do tego to zmierza. Nie jedna, a 10 różnych książek w promocji -50 procent.
Sprzedaż wiązana: „Handel wołami w Polsce” i kilo dobrej wołowiny hehehehe taki żart
W jaki tydzień? W trzy dni….
Królowa polskiego kryminału za 6 zyli od sztuki….ale sukces…
Jakby pomyśleć o dobrym dostawcy wołowiny….
Niedługo przejdą do sprzedaży na paletach…i tym durniom nie przyjdzie do głowy, że potrzebni są po pierwsze krytycy, po drugie autorzy…Za nic, tylko dostęp do kasy i telewizja im jest potrzebna. To jest stado wołów pędzone na rzeź, a prowadzi to stado Twardoch
Dołożyłem trochę na proces pakowania i wysyłki 😉
Legimi uderza w Empiki i tego typu ksiegarnie. To system na tablety ale tematycznie poziom właśnie taki empikowy. Klinice języka nie zagraża.
Czy to faktycznie tak wygląda, że czytelnik przychodzi do księgarni i stwierdza, że książka, która go interesuje jest za droga, więc kupuje przecenioną książkę, której w innej sytuacji by nie przeczytał?
Ja z racji zawodu muszę często korzystać z literatury specjalistycznej. Tutaj nie ma żadnych przecen i promocji, chyba, że informacje mocno się zdezaktualizują. Niektóre książki są tak drogie, że ludzie stoją, lub siedzą na podłodze w empikach godzinami ucząc się z książki jak w bibliotece. Dobra książka obroni się sama, a jej cena na rynku wtórnym potrafi kilkukrotnie wzrosnąć.
Czy Autor rozważał kiedykolwiek wydanie audiobooka? Czasami chciałby się poobcować z dobrą książką, a nie ma ku temu warunków np. brak rąk lub światła.
Mam przecież jednego audiobooka
„Gdzie w tym wszystkim miejsce na autora debiutanta? Nie ma takich. Debiutować na polskim rynku mogą jedynie znajomi wydawców, znajomi hurtowników, ale już nie znajomi księgarzy. Cały bowiem rynek jest w zasadzie wymierzony w nich.”
Czyli rynku nie ma. Takiego z prawdziwego zdarzenia. Nie znam sie na handlu ksiazkami i na sprzedazy czy promocjach ale z tego co pan pisze wynika dla mnie ze uzdrowienie ksiazki i literatury w Polsce trzeba by zaczac od likwidacji hurtowni.
Ale moze pan odpowie, parafrazujac jacka Kuronia:
„Nie palcie hurtowni, zakladajcie wlasne.”
W Polsce wszystko jest regulowane ustawami, decyzjami ministrow (czy ministra) i siecia dystrybucji ktora nawet nie pozwala oddychac jakiemukolwiek zdolnemu pisarzowi i wydawcy.
Tym bardziej pana podziwiam za to co pan juz zrobil i robi. Sprzedaz internetowa, odpowiednio zorganizowane targi ksiazki, spotkania, blog. I to sie rozwija Bogu dzieki.
Tak…
… i takiemu Glinskiemu – z „ineligencja srednio sprytnego slimaka” – super !!!… i tej calej Magdalenie Gawin ex „redaktorce” z pijawki budzetowej „teologii politycznej”… i „tfurczyni” kolejnej zlodziejskiej pijawki budzetowej „osrodkowi badan nad totalitaryzmami im. Witolda Pileckiego”… i jej mezowi Dariuszowi Gawinowi „fondatorowi szkoly lideruf – instytut wolnosci” Igora Jankego… pod auspicjami nadpremiera juniora Morawieckiego…
… no i nowa „ostawa” regulujaca rynek ksiazki jest „niezbendna”… zeby wszystkim DROBNYM CWANIACZKOM z „okladu wroclafskiego” zylo sie dobrze… KOSZTEM NARODU !!!
Tak… im sie w tych pustych lbach nie miesci… ze za to zaplaca… cala ta zlodziejska banda!
Żeby założyć hurtownię trzeba mieć najpierw dla kogo, dlatego zaczynamy od punktów księgarskich. Potem przyjdzie pora na magazyn z prawdziwego zdarzenia i przedstawiciela handlowego albo dwóch.
Okładka !
Nie potrafię tego opisać. Po rozłożeniu, dwa woły – takie nieruchome – zwrócone w lewą stronę jak nawiasy ] ]. Kilka innych truchta w prawo w blasku zachodzącego słońca.
Cenne rzeczy zawija się w cenne chusty.
Książka otworzyła się na mapie szlaków.
W „moim” Rennes sprzedaz ksiazki zdycha… najwyzszy pulap to 14,99€… potem zjazd do 1,99€… jest doslownie kilka ksiegarni w centrum miasta i kilka antykwariatow… z kontaktem prywatnym, telefonicznym. W marketach sieciowych zawalone jest fajansem ksiazkowym typu wspomnienia „gwiazdy” z telewizora… co idzie na emeryture… albo wspomnienia rodzinne jakiejs tam gwiazdy… czyli odgrzewane kotlety… wspomnienia politykow… ale to naprawde przestalo sie sprzedawac… chyba, ze jest to jakies bardzo znane nazwisko.
Tak samo zawalone sa roznymi smieciami ksiazkowymi wszelkie butiki czy ksioski na dworcach czy na wiekszych ulicach. W ubieglym roku widzialam reportaz w tv, ze wiekszosc wydawanych pozycji… gdzies kolo 70% szlo do recyklingu… czyli sprzedawalo sie ze 30%, moze ciut wiecej… ale reportaz dotyczyl czasookresu sprzed moze 2 lat… teraz jest jeszcze gorzej…
… ale fajne i dosc ciekawe ksiazki idzie kupic na braderiach… i malych targach… czesto po przystepnych cenach.
We Francji Amazon pada… zostaly moze ze 2 czy 3 biura… jedno z nich… ponoc najwieksze… wlasnie moze z miesiac temu albo i jeszcze nie – oglosilo, ze przenosi sie do Polski gdzies kolo Wrocka… ze wzgledu na tanszego „pracownika”… byc moze nawet z Ukrainy… chyba 2-krotnie tanszego niz we Francji… czy nawet 3-krotnie.
Myślę, że rozwalą tę Francję…
To ja teraz też już mam jednego 🙂
Z opisu wynika, że nie jest to popularna forma książki. Będą kolejne?
Gigant na glinianych nogach, kupa szału w USA jest z tym amazonem, ale to dziwacy jacyś. Przejęli rynki które i tak zdychały, ale taki handel nie może trwać na dłuższą metę. Poza tym jak mam kupować chińszczyznę na necie to mogę kupować od chińczyków bez żadnych amazonów..
Normal
0
21
false
false
false
MicrosoftInternetExplorer4
/* Style Definitions */
table.MsoNormalTable
{mso-style-name:Standardowy;
mso-tstyle-rowband-size:0;
mso-tstyle-colband-size:0;
mso-style-noshow:yes;
mso-style-parent:””;
mso-padding-alt:0cm 5.4pt 0cm 5.4pt;
mso-para-margin:0cm;
mso-para-margin-bottom:.0001pt;
mso-pagination:widow-orphan;
font-size:10.0pt;
font-family:”Times New Roman”;
mso-ansi-language:#0400;
mso-fareast-language:#0400;
mso-bidi-language:#0400;}
Gabrielu, przepraszam, że poza tematem. Jutro pierwsza niedziela miesiąca i chciałem powiedzieć, że w Parafii pod wezwaniem Maryi Panny Częstochowskiej w Brzezinach o godzinie 12.15 będzie odprawiona kolejna już msza święta w Twojej intencji. O opiekę i wstawiennictwo naszej Królowej: dla Ciebie, Twoich bliskich, dla dzieła, które tworzysz i za całą Wspólnotę blogerską. Za wszystkich, którzy u Ciebie komentują.
Tak jak napisałem wcześniej będzie to także msza święta imieninowo-urodzinowa.
Na moje oko to jest jak najbardziej w temacie.
Niech Ci Bóg błogosławi!
We Wrocku sa już dwa centra Amazona (Długołęka, Bielany).
Tam jest o tyle fajnie , że ludzie na wyświetlaczach widzą swój bilans. Byłeś za długo w sraczu, jesteś na minusie. Ale możesz to zawsze nadrobić….. szybciej dokręcając śrubki na linii produkcyjnej…
Czyli: klocki w zęby, tempo 2…
Ostatnio promuje się mocno ResearchGate. Przysyła regularnie statystyki czytania publikacji delikwenta, cytowania, udziały w projektach, oferty pracy i jak dotąd za friko. Jest również wewnętrzna poczta gdzie można szukać pomocy w rozwiązywaniu napotykanych problemów w pracy, a także leci najnormalniejszy wzajemny dokształt.
Z innej beczki: w Holandii miejscowy robił karierę w biochemii i mój znajomy zdziwił się, że mu tak dobrze idzie w tej dość hermetycznej dziedzinie, na co usłyszał, że dlatego, bo jest tolerowany przez żydów. A my myślimy, że takie rzeczy to tylko u nas.
No znowu…
… to jest reaktywacja… to jest wspolna akcja „sil specyjalnych”… globalnych… i merdialnych… zwana… „skaplikowana gra operacyjna”… nawet SIL WOJSKOWYCH !!!… o roznych „kryptonimach”… wlasnie serwuja rozne stare, zdegenerowane kiejkuty z masonami i innymi dziadami – odgrzewane kolety znane z Panskiej ksiazki „Irlandzki majdan”… puczyk… klatfa… Miedlar… czy ostatnio straszenie karami za nie przyjecie „tygrysow orientu”… a we Francji bezpardonowy atak na Marine LP…
… Marine wlasnie ze 2 dni temu odmowila stawienia sie przed francuskim sadem…i „slupki wsparcia” skoczyly jej ponoc mocno do gory… i Frankom bardzo podoba sie jej postawa.
10/10 !
Dokladnie.
Amazon ma pewne minusy jako przedsiębiorstwo wzorowane na kołchozowym współzawodnictwie, ale warto zauważyć, że można tam dostać książki nie pojawiające się w innych księgarniach:
https://www.amazon.com/Controversy-Zion-Douglas-Reed/dp/0984473378/ref=la_B001KCKCVY_1_1/158-0600023-0618756?s=books&ie=UTF8&qid=1488652589&sr=1-1
Marzę o kontynuacji…
( Żeby zgolił tę okropną brodę i nagrał kolejne baśnie. No wiem, że to marzenie ściętej głowy 🙁 )
Książkowy kapitalizm
Niektóre biznesy miasteczka Greeley w roku 1885 i ich obroty:
5 dilerów maszyn rolnicyzch $130,000; 5 kowali $15,000; 3 księgarnie (w tym muzyczne) $45,000; piekarnia $6,000; 10 firm budowlanych $200,000; 3 fryzjerów $7,000; 3 dilerów tekstylnych $100,000; 3 dilerów węglowych $30,000; 3 dilerów od powozów $20,000; 1 cukiernik $3,500; 2 dentystów $4,000; 3 apteki $35,000; 6 jadłodajni $20,000; 2 młyny $250,000; 2 paszarnie $10,000; 2 meblarzy $20,000; 1 rusznikarz $1,500; 4 hotele $55,000; 3 jubilerów $20,000; 2 fotografów $4,000, etc.
W tymże roku w miasteczku otworzono wielką bibliotekę liczącą 3 tysiące woluminów.
Mnie to – małe targi książki, o których napisałaś – jakoś kojarzy się z czymś takim: prawdziwe życie obchodzi opłotowanie z kolczastego drutu.
(Tak było u nas, za komuny jeśli idzie o zaopatrzenie. Więc teraz na gwałt wprowadzają przepisy, które związują rolnikom ręce.)
Tym ludziom o coś chodziło. My jesteśmy zdegradowani, największa mądrość na jaką stać przeciętnego konsumenta treści medialnych brzmi – najlepiej panie to na państwowym, na państwowym i nigdzie indziej…
!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Trudno ukryć wzruszenie…
Daj spokój.
„Ethos” nicnierobienia. To idzie jak pożar buszu.
Amazon to nie tylko handel to jeszcze potęga internetowa, chociaż mająca wpadki:
http://businessinsider.com.pl/technologie/nowe-technologie/awaria-amazon-web-services-znamy-przyczyne/838et0b
bardzo dużo serwerów korzysta z ich usług.
Tak, ResearchGate staje sie popularne, chyba zwłaszcza w naukach ścisłych. Rozwija się też academia.edu z artykułami naukowymi. A pewne koterie są w zachodnim światku naukowym, silne są tam ruchy masońskie i paramasońskie, i rózne grupy postępactwa. Ale świat naukowy w Polsce to dominacja miernot i mechanizmy siermięznego PRR-lu, z centralna komisją do spraw tytułów.
Tak… zmierzaja do tego wielkimi krokami.
Nie masz racji co do cesarek to nie jest dictum bywa ratowaniem życia
Myślę podobnie
Twardoch prowadzi stado, tzn jest czabanem, albo redyk prowadzi i jest juhasem (? ).
To raczej wszędzie tak jest – książka to niszowy towar, megamarkety z książkami nie służą przecież ich sprzedaży. Nie wiem, na jakiej zasadzie to działa, pewnie przewalania budżetu, jak większość przedsięwzięć w Europie (kiedyś to się nazywało pranie pieniędzy). Książka dopasowana do odbiorcy sprzedaje się zapewne bez zmian od wielu lat – czytniki niewiele tu zmieniają, bo ogranicza ich zastosowanie m.in. wielkość ekranu. Zresztą większość poważnych, „zawodowych” książek kupuje się od razu w obu wersjach, elektronicznej i papierowej, nie ma różnic w cenie. Tak, że ten rynek sobie funkcjonuje w swojej niszy, na normalnych, rynkowych zasadach – jak pisze gospodarz, sprzedaje się jakość.
A Francję rozwalą. Nawet w sumie niespecjalnie muszą, sama się rozwali. Ciekawe jaka będzie ta nowa.
Bywa to właściwe słowo.
Świat naukowy to jest biznes, jak każdy inny, duża część służy do przewalania budżetów różnistych, część rozwoju technologii (ale to raczej w Chinach i innych krajach, gdzie badania naukowe nie są przeregulowane). U nas nie ma ani budżetów do przewalenia, ani technologii do rozwijania, to i nędza wkoło.
Dziękujemy i o Tobie i twoich bliskich nie zapominamy
W UK jeszcze fajniej, bo książkami handlują lumpeksy, czyli tzw. Charity Shops. W książkach specjalizuje się Oxfam, ale generalnie są w każdym „charytatywnym” lumpeksie na tony – bardzo tanie i nawet można znaleźć ciekawe rzeczy. Generalnie książka została zdegradowana do śmiecia z odzysku.
A gdzie tam… to nie ma zadnej przyszlosci! Te korpo to „wystrugane” chyba tylko pod te CETA’e wymarzona… i wysniona przez psychopatow… i takich „lepskich stypendystuf” jak nadpremier Morawiecki…
… sie toto te cale Amazon pojawilo… jak krolik z kapelusza… i bija mu piane takie merdialnie jak Sakiewicz, kurwipublika czy gazwyb… to zlodziejskie korpo to powinno byc dobrze przeswietlone przez odpowiednie sluzby panstwowe… i w ogole nie wpuszczone do Polski…
… nie tak dawno we francuskim telewizorze mowili… moze ze 2-3 tygodnie temu, ze ponad 14.000 pracownikow zwalnia wlasnie ten Amazon w Londynie… w tym 40% francuskich korposzczurow !!!
Amazon… wielkie, globalne korpo… zarlo, zarlo… i w koncu zdechlo… i po korpo !!!