Już mnie męczą te tytuły w stylu „kto zabił tego czy tamtego”, ale w niedzielę z rana trudno jest wymyślić coś naprawdę dobrego. Niech więc zostanie. W filmie, który opisałem wczoraj widać wyraźnie, że sprawiedliwość może zatriumfować nawet w państwie tak sfałszowanym jak PRL. Jej zwycięstwo polega na tym, że główny bohater nie dość, że udowadnia Mazurkiewiczowi zbrodnię, to jeszcze kiwa ubeków, a najważniejszego z nich posyła do piachu i wmawia jego wspólnikom, że tamten uciekł za granicę jak Światło. To jest, jak wczoraj napisałem, najsłabsza warstwa tego filmu i najbardziej dziecinna. Inaczej jednak się nie da, bo film ma określoną konwencję i jeśli pan scenarzysta wyszedłby poza nią, to cała gawęda by się posypała, a obraz fabularny zamieniłby się w paradokument. Ponieważ ja nie jestem scenarzystą chciałbym dziś uzupełnić trochę tę filmową narrację i zasugerować co tak naprawdę się stało, że Mazurkiewicz miast na dancing poszedł na szubienicę. Czy możliwe jest by posłał go tam młody, szlachetny oficer milicji…Moim zdaniem nie. Na stryczek Mazurkiewicza posłać mogli tylko jego wspólnicy z prokuratury i resortu.
Jak pamiętacie pierwszy raz przeczytałem o Mazurkiewiczu u Marka Hłaski, który został wysłany do Krakowa, żeby napisać relację z procesu. No i napisał. Nazywało się to „Proces przeciwko miastu” i o ile pamiętam kosztowało Hłaskę utratę pracy. O tym, że Mazurkiewicz jest współpracownikiem UB można było zorientować się już na sali sądowej i Hłasko się zorientował. Nie mógł jednak, nawet gdyby bardzo chciał, napisać wszystkiego. Moim skromnym zdaniem Władek mógł zostać powieszony z dwóch powodów. Pierwszy opisałem wczoraj – stał się ofiarą zmian w skali makro, kozłem ofiarnym systemu. Drugi jest jeszcze prostszy i bardziej banalny – nie podzielił się pieniędzmi z panem prokuratorem i panem pułkownikiem, a zamiast tego w widowiskowy sposób przepuścił je w Zakopanem. Innych możliwości skazania Mazurkiewicz na śmierć nie dostrzegam. System bowiem służy sobie i musi likwidować tych, którzy się spod jego kontroli wymykają, choć wcześniej podpisali cyrograf. Władek podpisał, a potem tańczył i tańczył, jak nie przymierzając jakiś Twardowski w karczmie „Rzym”. Tyle jeśli idzie o samego Władka i jego haniebną śmierć. Teraz zajmijmy się systemem. Jeśli był jeden Władek, który miał na sumieniu brutalne zabójstwa wielu osób, to zastanowić się należy ilu takich Władków działało w skali kraju w ramach obsesji i nawyków dużo mniej widowiskowych. Ilu chłopków roztropków mordowało na zlecenie swoich sąsiadów ukrywających złoto i dolary. Ilu oddanych rodzinie urzędników parało się tym procederem, dorabiając do pensji. I najważniejsze – czy to jest do zrekonstruowania dziś, po tylu latach. Ja mam bowiem pewność i mam nadzieję, że się ze mną zgodzicie, że Władek Mazurkiewicz, był tylko wierzchołkiem tego zbrodniczego iceberga, którym posługiwało się państwo ludowe, by pozbawić swoich obywateli najdrobniejszych nawet precjozów wykonanych z kruszcu. Gdyby dziś ktoś podjął się śledztwa w takiej sprawie, myślę, że powinien nadać jej kryptonim „Odkurzacz”. Choć wiadomo, że nie o kurz chodziło.
Wdałem się wczoraj w ciekawą dyskusję na stronie coryllus.pl, dyskusje dotyczącą istoty komunistycznego systemu opresji. Otóż ludziom wydaje się, że kiedy ekshumujemy ciała bohaterów, kiedy wydobędziemy ich szczątki z piwnic, kiedy zorganizujemy pochówki i napiszemy książki o tym, że oni mieli rację, a komuniści jej nie mieli, to załatwimy sprawę. Nie załatwimy i ja to wiem na pewno. Wy też to wiecie. Sprawa nie zostanie załatwiona, bo ci bohaterowie staną się częścią kultury pop, czyli wielkiej manipulacji, która zrobi z nich kogoś innego. To się odbywa na naszych oczach. Oni zostaną przerobieni na gadżety, a gadżetami może obwiesić się każdy. Nawet potomek pułkownika Olszowego, który występuje w filmie „Ach śpij kochanie”. Przeszedł on bowiem przemianę duchową i może dziś powiedzieć śmiało, że jest patriotą i czci pamięć pomordowanych. Okay, niech czci. Ja mu przeszkadzał nie będę. Podobnie jak nie będę przeszkadzał producentom koszulek patriotycznych. Jedno bym tylko chciał uzyskać – żeby literatura historyczna, a także popularna zmieniły nieco diapazon emocji i zeszły z tych wysokich rejestrów trochę w dół. Tam, do tych systemowych złodziei, morderców powodowanych chęcią rabunku i wyjaśnili, że system komunistyczny to nie wypaczona, ale szlachetna idea, jak to czasem powtarza Szewach Weiss, ale coś zgoła innego. To jest system, którego celem jest pozbawienie ludzi własności siłą i zmuszenie ich do ciężkiej pracy bez wynagrodzenia na rzecz konsorcjów, banków i holdingów znajdujących się bardzo, bardzo daleko. Jeśli pomaga w tym zmuszaniu sztafaż sprawiedliwości społecznej połączony z ludowym patriotyzmem, tym lepiej. Jeśli nie pomaga, można wszystko zmienić i dać w to miejsce nową jakąś propagandę. Jak to – zawoła ktoś oburzony – to Polska nie była sowiecką kolonią? Oczywiście, że nie, była czymś znacznie gorszym i głębiej pogrążonym. Kolonią, to był ZSRR zarządzany przez towarzysza Stalina bawiącego się w globalną politykę. Polska była przedpieklem tej kolonii, którą różni ludzie próbowali cywilizować łudząc się, że idą w dobrą stronę. Ze złudzeń tych leczą nas historie takie jak przypadek Mazurkiewicza, ale koniecznie trzeba przy tym zapytać ilu było w kraju takich Mazurkiewiczów i na jaką skalę działali. Ja sam wiem o jednym. Wy też na pewno o kimś takim słyszeliście. To był system, a system nie może używać narzędzi niesystemowych, jakichś casusów okazyjnych. Jeśli coś się sprawdza i działa jest wdrażane do użycia na skalę masową.
Rozpoczęła się wczoraj na tym blogu dyskusja o liczebności sił bezpieczeństwa w Polsce powojennej. Była tego masa, setki tysięcy funkcjonariuszy i żołnierzy, penetrujących kraj w poszukiwaniu wrogów ludu i precjozów przez nich ukrytych. Skąd się ci ludzie brali i dlaczego tak ochoczo szli służyć? Wielu szło z poboru, ale wielu szło z przekonania, bo im się zdawało, że teraz oto, w tym gołym rabunku realizuje się to, o czym słuchali przez wiele lat czyli sprawiedliwość społeczna. Tysiące wiejskich i miejskich przygłupów rozpoczynało służbę w KBW i innych jednostkach w przekonaniu, że czynią dobrze i służą ojczyźnie. Uważam, że ostatecznym potwierdzeniem tych wyborów, był dla nich właśnie rabunek mienia. To był znak widomy potęgi nowej władzy i nawet jeśli któremuś coś tam świtało we łbie, to nie mógł protestować, bo moc była z tamtymi.
Wróćmy teraz do Władeczka, kto zastawił pułapkę na takiego starego lisa jak on i kto wmówił mu, że na sali sądowej może mieć szansę? Zachowywał się bowiem pan Władzio w sądzie nadzwyczaj spokojnie i nonszalancko, jakby nie przeczuwając najgorszego. Otóż jego obrońcą był mecenas Hofmokl Ostrowski, młodszy z braci Hofmoklów, imieniem Zygmunt. Jego linia obrony była wręcz kompromitująca, ale także demaskująca system i samego Mazurkiewicza, prymitywnego chama, łasego na pieniądze i kobiety. Utrzymywał mecenas Hofmokl, że Władeczek ma wrodzone skłonności do zbrodni, albowiem posiada zeza widlastego, a ludzie z tym zezem muszą po prostu mordować. No więc należy Władka wysłać do Tworek, ale nie wieszać. Ja się tym zezem widlastym zainteresowałem dużo później i zauważyłem, że taki sam zez ma Helena Łuczywo z Gazety Wyborczej. Pisałem już o tym w dawnych czasach.
Myślę, że Hofmokl zamknął pułapkę w jaką wprowadzili Władka jego kumple z resortu. Uspokoił go gawędami o zezie widlastym, a na sali sądowej mówił jeszcze, że nie należy żałować tych pomordowanych, bo byli to ludzie ustrojowi socjalistycznemu niepotrzebni. Tako rzecze ciotka wiki. I teraz rzecz najważniejsza z punktu widzenia naszych dzisiejszych rozważań, czyli zmiany optyki i zmiany opisu czasów powojennych w Polsce. Brat Zygmunta Hofmokla, Franciszek, również prawnik i to bardzo znany, został w roku 1943 zamordowany przez bandę niejakiego Palenia, zwaną oddziałem Gwardii Ludowej. Franciszek Hofmokl, był działaczem narodowym, patriotą, ziemianinem, miał dwór koło Niska i w tym dworze go zabito. Antoni Paleń zaś był to współpracownik Grzegorza Korczyńskiego, zastrzelony w jakiejś rozróbie jeszcze tego samego 1943 roku. I teraz zobaczcie jak to się ładnie układa i jak się ładnie demaskuje. Oddziały Gwardii Ludowej w terenie zajmowały się prócz okazyjnego strzelania do Niemców, głównie rabunkiem dworów i wyszukiwaniem różnych składów rzeczy wartościowych, które następnie – jako ludowa sprawiedliwość – przejmowali ich dowódcy. To było oczywiste tak, jak fakt, że słońce świeci. Wszyscy o tym wiedzieli, ale nikt w adekwatny do rzeczywistości sposób nie nazwał nadchodzącego ze wschodu systemu, którego forpocztą była Gwardia Ludowa. Dominował opis polityczny albo filozoficzny, dziś też dominuje, ale wzbogacił się o akcenty rozrywkowe. Na przykładzie mecenasa Hofmokla widzimy, że nie ma takiej tragedii, której skutków nie dałoby się jakoś zniwelować z korzyścią dla siebie. I tu rodzi się pytanie – jak układały się relacje pana mecenasa z Grzegorzem Korczyńskim? Czy aby czas procesu Władka, to nie był czas, kiedy przyszły pan generał, pacyfikator Wybrzeża w roku 1970, siedział w więzieniu za nacjonalistyczno-prawicowe odchylenia? Brat zaś ofiary, którą jego kumpel wysłał na tamten świat prowadził na zlecenie UB sprawę słynnego seryjnego mordercy Mazurkiewicza? Ja tego nie wiem, tylko głośno myślę.
Posumujmy więc jeszcze raz – jeśli nie ujawnimy istotnej, systemowo-rabunkowej funkcji komunizmu, która ma dać efekt odczłowieczenia i pozbawienia jakiejkolwiek samodzielności całe, wielkie populacje, nie mamy żadnego sukcesu. To zaś co się odbywa na naszych oczach, to kolejna odsłona hucpy. Podkreślam – chodzi o pozbawianie własności, do ostatniego szeląga, całych populacji i pokoleń, nie o jakieś pokątne złodziejstwo, którym nasi szlachetni badacze historii, nie chcą brudzić sobie rąk, bo akurat umoczyli końce palców we krwi bohaterów i muszą o tym opowiedzieć w telewizji. Jeśli ustawimy rzecz w takiej skali i w takich rejestrach, może uda nam się coś zrozumieć i wykuć sobie jakąś tarczę przed następnym atakiem złego. Bez tego na pewno zginiemy, oszukani, zdradzeni o świcie, wykorzystani i zakopani gdzieś pod wylewką jakiegoś garażu. I nikt nas żałował nie będzie.
Bardzo dziękuję wszystkim, którzy przez ostatnie miesiące wspierali ten blog dobrym słowem i nie tylko dobrym słowem. Nie będę wymieniał nikogo z imienia, musicie mi to wybaczyć. Składam po prostu ogólne podziękowania wszystkim. Nie mogę zatrzymać tej zbiórki niestety, bo sytuacja jest trudna, a w przyszłym roku będzie jeszcze trudniejsza. Nie mam też specjalnych oporów, wybaczcie mi to, widząc jak dziennikarskie i publicystyczne sławy, ratują się prosząc o wsparcie czytelników. Jeśli więc ktoś uważa, że można i trzeba wesprzeć moją działalność publicystyczną, będę mu nieskończenie wdzięczny.
Bank Polska Kasa Opieki S.A. O. w Grodzisku Mazowieckim,
ul.Armii Krajowej 16 05-825 Grodzisk Mazowiecki
PL47 1240 6348 1111 0010 5853 0024
PKOPPLPWXXX
Podaję też konto na pay palu:
Przypominam też, że pieniądze pochodzące ze sprzedaży wspomnień księdza Wacława Blizińskiego przeznaczamy na remont kościoła i plebanii w Liskowie, gdzie ksiądz prałat dokonał swojego dzieła, a gdzie obecnie pełni posługę nasz dobry znajomy ksiądz Andrzej Klimek.
Dziękuję za świetny tekst. Od razu przypominają się Zakrzewscy z Rzepina. Mordowali bezkarnie od 1945 roku (co najmniej) i aż do 1969 roku nikt się do nich nie doczepił (były tylko jakieś drobne szykany). W unikaniu odpowiedzialności pomagał im sędzia ze Starachowic. Zakrzewski mówił na procesie, że ten sędzia był „agentem Wolnej Europy” i kazał jemu i jego synom przysięgać posłuszeństwo.
No widzisz, każdy cyrk można było przed sądem odstawić.
A poza tym Zakrzewscy jeszcze twierdzili, że walczą z komunizmem…
Takich walczących z komunizmem harnasi było sporo. Jeszcze w latach siedemdziesiątych niedaleko Radzynia Podlaskiego działał niejaki Korycki – harnaś Podlasia, odbierał bogatym i dawał biednym…złapali go ponoć i powiesili, ale kto wie na pewno co się z nim stało…
„Zamiast na dancing poszedł na szubienicę” – Coryllus lepszy w bon motach niż Michalkiewicz.
A w tym samym czasie na rogatkach Starachowic stali milicjanci i rekwirowali chłopom towar z furmanek…
Coryllus tym jednym tekstem obnażył całą, kłamliwą apologetyczną narrację partyzanckich tekstów Albina Siwaka. Albin Siwak przedstawiając te postaci wskazywał że jednak oni chcieli dobrze, że przecież walczyli nie siedzieli w zagrodach, byli w partyzantce ludowej, rabowali dwory ale byli.
Dowódcy tych ludowych partyzantów stali się potem elitą kraju zbudowanego na sojuszu robotniczo – chłopskim.
No i jeszcze mi opowiadano w rodzinie że w okolicach Żuław grasowała bezkarnie banda napadająca gospodarstwa. Zabierali krowy. Rzadko rozmieszczone, daleko jedne zabudowania od drugich, , nie było zwartej wsi , nie było telefonów żeby powiadomić posterunek MO, zresztą mogłoby się okazać że ci z posterunku MO, właśnie byli blisko danego zajścia.
Komuniści to jawne i tajne oddziały windykacyjne banków.
…
https://www.salon24.pl/u/niewolnik/183392,obrazki-salonowe-85
A to Siwak broni Gwardii Ludowej? Nie wiedziałem…nieźle, naprawdę nieźle….
A nawet zrobic z tego tani serial
Genialne jak zwykle. Jednak dzisiaj nie potrafiłam się zaśmiać. Zabolało.
„Podkreślam – chodzi o pozbawianie własności, do ostatniego szeląga, całych populacji i pokoleń(…)”
A jak się niby kończy komunizm (czyli następuje tzw. transformacja) albo w ogóle go gdzieś nie ma, wtedy dzieło to kontynuują banki udzielając kredytów.
Np. wciąż nie mogę uwierzyć jak w ciągu 3 lat 2005-2008 załatwiono na całe życie dużą część Polaków, którzy chcieli tylko mieć własne mieszkanie (bo ci co kupili wtedy ziemię i dom na kredyt, to często zostali załatwieni na co najmniej 2 pokolenia). A społeczeństwa bardziej nowoczesne nie mają na własność już nic od lat. Np. w Niemczech podziwia się na pierwszy rzut oka dojrzały rynek długotrwałego wynajmu mieszkań i domów. Że tak kulturalnie i w ogóle. A tymczasem przecież chodzi o to, że grupa właścicieli została ograniczona do bardzo wąskiego grona (i ciągle jest ograniczana jeśli się tylko da), a cała reszta całe życie nie ma NIC. Wszystko na kredyt i wynajem. I nic nie przekazuje swoim dzieciom, z wyjątkiem ewentualnych zobowiązań. Załatwia się to cenami gruntów i nieruchomości, na które po prostu prawie nikogo nie stać, nawet na kredyt. Pewnie podobnie jest np. w USA. Ale patrząc z boku wydaje się wielu, że mają tak fajnie, bo jeżdżą nowymi dobrymi samochodami. U nas też już to dotyczy pewnej grupy społeczeństwa, która w dużych miastach najlepiej zaadoptowała się w świecie korporacji. I ta grupa rośnie kosztem nowych pokoleń.
cos na odtrudke:
http://archiwum-niewolnika.blogspot.se/search/label/Robert%20Kubica
Niby wszyscy mędrcy Syjonu wiedzą, że najważniejszym hasłem komunizmu (i wszelkiej herezji) jest „grab zagrabione”: Kościołowi, obszarnikom, burżujom, kułakom, a na końcu „uwłaszczonym” chłopom i robotnikom (kołchozy, sowchozy i nacjonalizacja). Przytaczają nawet drastyczne opisy rabunku dworów, mordów ich właścicieli, zagłady tego, co już się nie dało „zarekwirować”. Ale jakoś potem „uczonym w piśmie” nie uchodzi przyjąć takich prostych wyjaśnień, więc dorabiają do powszechnie znanych faktów ideologię o rachunkach krzywd i potrzebie sprawiedliwości społecznej. I mocą umysły, zaciemniając obraz rzeczywistości.
A potem nie potrafią wyjaśnić właściwej roli żołnierzy wyklętych – ostatnich przedstawicieli samoobrony Narodu przed zorganizowanym rabunkiem, obrońców prawa własności i Dekalogu.
U mnie na Podhalu też tacy walczyli z komuną, kradli, zabijali żołnierzy WOP-u, podszywali się pod żołnierzy J. Kurasia, a jak przyszło co do czego to spokojnie wyjechali na Śląsk.
Z Korczyńskim to było akurat na odwrót: w 1950 r. został skazany na śmierć za zamordowanie i ograbienie ponad 100 żydów w czasie wojny i do kwietnia 1956 r. czekał w więzieniu (tak podaje Wiki) na egzekucję. Ale gomułkowska odwilż przywróciła mu wolność i miejsce w nomenklaturze wojskowej. Akurat tuż przed straceniem Mazurkiewicza, 12 stycznia 1957 r., ostatecznie umorzono przeciw niemu śledztwo.
Czy w tej sytuacji pan mecenas był tylko wystraszonym wykonawcą poleceń starego – nowego gangu, rozprawiającego się z nielojalnym członkiem, czy również beneficjentem Rodziny, pewnie trudno będzie ustalić. Ale kto wie? Ponoć oliwa sprawiedliwa…
A tu kolejny przykład wcielanych w życie ideowych zasad komunizmu:
„11 marca 1945 r. ks. Pacewicz trafił do siedziby Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Bydgoszczy, najpierw do gmachu przy ul. Markwarta, następnie – przy ul. Poniatowskiego. Nigdy stamtąd nie wrócił. W zasobie Delegatury IPN w Bydgoszczy nie ma zapisów ewidencyjnych dotyczących osoby księdza. Gdyby nie sprawa, do jakiej w 1957 r. udało się doprowadzić rodzinie Leszka Białego, szefa łączności Okręgu Pomorze AK, zamordowanego w siedzibie UB przy ul. Markwarta, w której kilkakrotnie wymieniane jest nazwisko ks. Pacewicza, wiedzę o tym, co się z nim stało mieliby pewnie tylko jego oprawcy i nieliczni świadkowie tej tragedii. W aktach z przesłuchań z 1957 roku, prowadzonych przez Prokuraturę Wojewódzką, przechowywanych w zbiorach Delegatury IPN, a dotyczących sprawy Leszka Białego, jeden z pracowników UB Konstanty Kielich zeznał, że do gmachu przy ul. Poniatowskiego na prośbę kolegi przyniósł kilof, potem słyszał odgłosy rąbania. Następnie widział pomieszczenie pełne krwi, a w nim funkcjonariusza Zalewskiego, który je mył: „Pod koniec marca około godz. 21.00 do 22.00 ćwiartowano jakieś zwłoki. Kilka dni przed tym przyszedł do mnie Szwagierczak i pokazywał mi dość dużą ilość pierścionków i innych kosztowności twierdząc, że wszystko to oddał przy zdawaniu depozytu jakiś ksiądz. Szwagierczak mówił dalej, że ksiądz ten miał również w futrze zaszyte inne kosztowności.(…) Zauważyłem – będąc na dziedzińcu – jak z gmachu wynoszono mocno ociekające krwią worki, w których coś było. Domyślałem się znowu, że są to poćwiartowane zwłoki. Worki te wynosili: Wątroba, Szwagierczak i jeszcze ktoś. Worków tych było zdaje się trzy lub cztery. Były one pełne. Wynosili je na stojącą na dziedzińcu bryczkę, przy której były dwa konie, po czym odjechali. Zdaje się, że Szwagierczak powiedział wówczas, że wiozą to do Brdy, skąd to już nie wypłynie.”
Cytat pochodzi z linkowanego już tutaj w innych okolicznościach tekstu znanej nam skądinąd Gizeli Chmielewskiej. Ale warto go przeczytać, bo uzupełnia (raczej niechcący i mimochodem), to o czym, nie tylko od wczoraj, pisze Coryllus. Dodam jeszcze, że w artykule p. G. Ch. jest też wzmianka o innym przedstawicielu rodu Pacewiczów, Zygmuncie, który zaraz po wojnie padł (dosłownie!) ofiarą sfabrykowanej afery gospodarczej.
http://www.pomorska.pl/serwisy/album-bydgoski/art/7257816,mord-na-kresowym-pralacie,id,t.html
Leszek Żebrowski przekopał się kiedyś przez archiwa i stworzył wiekopomne dzieło „Tajne oblicze GL-AL i PPR. Dokumenty.” Polecam. Po udanej akcji w meldunkach wyliczano nawet ilość zdobytych majtek damskich i chusteczek do nosa.
Pisał też o resortowych dzieciach 20 lat wcześniej, niż stało się to modne.
Tak, wysłuchałam takiej relacji na Podhalu. Do dzisiaj tam wiedzą, które wsie rabowały, podszywając się pod partyzantów powojennych.
Myślę, że Polaków na wielką skalę okradziono dwa razy, i to dopiero wtedy, kiedy zaczęli mieć realne pieniądze. Tak jak piszesz, kredyty hipoteczne w walucie, no i OFE. Ciekawe, co wymyślą następnym razem.
Wymyślili – ustawę „rekompensacyjną” – czyli potwierdzenie dekretów PKWNu i Bieruta. Już w pierwszych słowach mówią, że nie ma mowy o zwrocie w naturze. A za „rekompensaty” zapłaci podatnik. To taki podwójny rabunek – dwa w jednym. Zaś państwo będzie trzymać w garści realności.
Tej ziemi nikt nigdy nie odda, ale co z roszczeniami żydowskimi? Coś mi tu nie gra.
Słoików z kremem, okularów i halek damskich. A raporty wierchuszki nie potępiają za „eksy” tylko, za to że gwardziści przywłaszczają sobie zrabowane przedmioty i pieniądze, zamiast przekazywać na cele partyjne. Interesujący wątek w tym zbiorze to też dokumenty dotyczące oddziału GL pn. „Byli strażnicy Treblinki”.
Ciekawe czy istnieją podobne dokumenty wyliczające zrabowane dobra dotyczące okresu powojennego. Zakładam, że tak bo tak jak zauważył Gospodarz, to był zorganizowany system rabunku i jakieś pisemne podstawy rozliczeń z akcji musiały być.
Ale to przecież o to chodzi. Dlatego komunizm przestał być potrzebny. To jest zresztą genialny system – bez możliwości akumulacji kapitału między pokoleniami wszyscy ofiarnie pracują na wzrost PKB. A nowa arystokracja pilnuje porządku.
Niestety, do dziś pokutuje opinia o bandycie Kurasiu. Nazwisk „podszywaczy” lepiej nie wypowiadać publicznie, bo można mieć stodołę podpalą, nawet dziś. I to nie na sposób Niemena.
Pozdrawiam z zamglonych Pienin.
No właśnie skoro AL-GL rozliczało się w warunkach wojennych z każdej halki to na czasy zorganizowanego terroru powinno być tych dokumentów masa.Poczekamy może coś wypłynie.
Jedno oko na Maroko, a drugie na Kaukaz. Ciekawe, czy gen. Korczyński też miał takiego zeza, jego śmierć w Algierii też ma być może podłoże finansowe. Szkoda, że nie w Maroku, bo by pasowało.
Gospodarzu ten tekst łącznie z wczorajszym musi się znaleźć wśród „Najlepszych kawałków Coryllusa” tom III.
Fragment – jeśli nie ujawnimy istotnej, systemowo-rabunkowej funkcji komunizmu, która ma dać efekt odczłowieczenia i pozbawienia jakiejkolwiek samodzielności całe, wielkie populacje, nie mamy żadnego sukcesu. To zaś co się odbywa na naszych oczach, to kolejna odsłona hucpy. Podkreślam – chodzi o pozbawianie własności, do ostatniego szeląga, całych populacji i pokoleń – trzeba wyryć w marmurze!
A jakie wyroki sadowe padaja dzisiaj i jak sa uzasadniane i jak publicznośc juz nie ma slow na te sadowe ekscesy i jak do tego juz przywykla, co najtragiczniejsze w tym. I jak w czasach Gomulki teraz tez jedna kasta sciera sie z inna i moze jeszcze inna, a wszystkie z tego samego zrodla przeciez. Socjalizm i Śmierć, zaiste prawda to.
Tak, ja tylko próbuję dodać, że to się NAPRAWDĘ dzieje i robią to tutaj i teraz nam i naszym bliskim, znajomym. I mało kto ma możliwość się temu jakoś przeciwstawić – np. zarabiając na tyle dużo, żeby budować choćby minimalny majątek własny (nieruchomości albo jeszcze lepiej firmę rodzinną) bez kredytów albo nawet je biorąc, ale tylko po to, żeby zachować swoje oszczędności jako np. poduszkę finansową. To też jest praca na więcej niż jedno pokolenie.
To moje trzy grosze
W PRL-u ciągle żywym mitycznym wyobrażeniem na temat skutecznego sposobu ustawienia się w życiu było wygranie „miliona” w totolotka. Dla młodego pokolenia nie pamietającego realiów lat 60-tych czy 70-tych ubiegłego wieku, wspomnę, że siła nabywcza ówczesnego złotego w porównaniu do złotego AD 2017 była zbliżona, zwłaszcza gdy pod uwagę weźmiemy np. czarnorynkowe (czytaj nieoficjalne, albo w drugim obiegu) ceny nieruchomości czy samochodów (samochody byłyby relatywnie droższe, bo było ich mało, ale można było transakcje oprzeć o „dolary” nabyte u cinkciarza,).
W poczatkwych latach polskiej pieriestrojki pewien emerytowany funkcjonariusz „gorszego resortu” (dalej „g.r.”) opowiadał mi jak to bywało ze szczęśliwcami, którzy trafili ów „milion” w totolotka. Dla funkcjonariuszy wspomnianego resortu były oczywiście znane adres i personalia szczęśliwca. Jeśli trzymał kasę na koncie bankowym, to było O.K., pieniądze w banku państwowym były państwowe, no a kto wówczas trzymał kontrolę nad kasą państwową, jak nie funki „g.r.”. Jeśli był to np. prywaciarz, który nie był „seksotem” g.r. emerytowanym funkiem albo protegowanym kasty nomenklaturowej, ale zwyczajnym szaraczkiem bez koneksji, wówczas uruchamiało się kontrole skarbowe, które domiarami prędzej lub później anihilowały ową wygraną. Z reguły wraz z warsztatem produkcyjnym prywaciarza, a nierzadko i z jego domem. Jak mu zostało na „one way ticket” za ocean, to dopiero wówczas ten „wygrany” mógł uważać się za szczęśliwca. Ale co w przypadku, gdy nie trzymał wygranej na koncie w banku państwowym? Znaczy, gdzieś ją sobie zakopał lub ukrył przed „władzą ludową”, może nawet nakupiwszy walut albo złotych rublówek czy podobnych łatwych do schowania ekwiwalentów (o tym funki by wiedziały), a może po prostu trzymał kasę w sienniku, nie mając zaufania do instytucji w państwie sprawiedliwości społecznej.
Nalezało więc to sprawdzić. Na przepustkę z więzienia położonego w innym rejonie Polski wychodziło dwóch lub trzech „specjalsów”, którzy, cóż za przypadek, włamywali się akurat do mieszkania (domu) tego, który miał szczęście wygrać w totolotka. Podpiekany żelazkiem i podduszany sznurem od tegoż, z reguły, jeśli wcześniej nie zszedł na zawał, wskazywał miejsce, gdzie „zakopał” wygraną. A jeśli zszedł, to specjalsi mieli mnóstwo czasu, aby przeszukać całość obejścia z ewentualnym ogrodem włącznie . „Specjalsi” dostawali prowizję od urobku oraz widoki na kolejne przepustki.
A po pieriestrojce znam taki oto przypadek. Jeden z graczy (powiedzmy, że w powiecie Środa Wielkopolska) wygrał w drugiej połowie lat 90-tych ub. stulecia tzw. kumulację, tj. coś trochę ponad 8 milionów zeta (nie wiem czy to już było Lotto, czy wciąż jeszcze Totalizator Sportowy, a nie chce mi się sprawdzić). Wówczas to była wysoka kumulacja. Już za jakieś trzy tygodnie szczęśliwca odwiedziło dwóch „komiwojażerów”, którzy mu pokazali kilka zdjęć na których było pokazane do jakiego fryzjera uczęszcza jego żona oraz gdzie , o której porze na jakie zajęcia pozaszkolne uczęszczają jego dzieci. Dali do zrozumienia, że będzie musiał płacić za ochronę członków swojej rodziny, bo inaczej może spotkać ich jakieś nieszczęście. Wymienili wysokość miesięcznego reketu i powiedzieli, ze za miesiąc przyjadą po pierwszą ratę i lepiej żeby miał kasę już przygotowaną. Szczęśliwiec z wrażenia sprzedał migiem dom, samochód i co tam tylko miał do dyspozycji, za „psi pieniądz” byle szybko , po czym wyjechał z całą rodziną, bodajże do Norwegii. Gdy reketerzy pojawili się ponownie pod znany adres i w umówionym terminie, drzwi otworzył im ktoś już zupełnie inny.
Dlatego nie wierzę w pieriestrojkę.
Ja znam z pierwszej ręki dwa przypadki trafienia „szóstki”. Menele, którzy mieszkali naprzeciwko mnie w zrujnowanej ruderze. Przepili wszystko w kilka tygodni a na imprezy zjeżdżało się i po 20-30 im podobnych z Pragi i okolic.
Drugi to właśnie „prywaciarz”, który i tak na ówczesne warunki „srał pieniędzmi”. Kontrole skarbowe i różnego rodzaju domiary to miał i tak czy siak.
Natomiast mitem, który często udawało się zrealizować był wyjazd na Zachód, szczególnie do mitycznej Ameryki. Do ciężkiej pracy…
Gdy wyjeżdżalem z Polski, 2005 rok, ja bylem jeszcze „otumaniony” polska rzeczywistoscia. Ja pytalem siebie bez przerwy, dlaczego wyjechalem, przeciez to juz nowe w Polsce jest i ma byc. Jeszcze za czasow Tuska byl sprzeciw i jednak pewna wizja zmian, jakie chcialoby się, by w Polsce nastaly. Teraz juz klapki z oczu juz wszystkim opadaja. Jednym szybciej, innym dluzej, a jeszcze inni zobacza, co wokol nich naprawdę sie dzieje dopiero, gdy zobacza wojsko na ulicach i to wcale juz teraz nie musi byc polskie wojsko, jak w stanie wojennym. Jest juz inne bratnie, ktore tym razem bedzie pilnowac nie zdobyczy socjalizmu ale demokracji.
Nawet i ja ryknałem gromkim śmiechem!
Przepiękne!!!
Nowość. W drogich miastach Kanady ludzie zamieszkują w kamperach. Ceny domów i mieszkań stały się abstrkcyjnie wysokie od czasu najazdu chińskich praczy pieniędzy.
Okazuje się, że nawet nakręcili film dokumentalny o tym Koryckim. No i wynika z niego, że na początku on był informatorem milicji. A najbardziej szokujące jest, że ten milicjant, który na początku go prowadził mówi w tym filmie: „on tam krzywdy nikomu nie robił, za wyjątkiem tego co go obrabował, albo zabił „. Tragedia.
https://www.youtube.com/watch?v=_X81dJQkiq8
Piętnuje się też „materializm” waląc do 12-tatków takim pociskiem:
(my dzieci podnieśliśmy bunt i pani się wściekła na nas, bo wielki poeta ma rację przecież)
Różewicz Tadeusz
Ojciec
Idzie przez moje serce
stary ojciec
nie oszczędzał w życiu
nie składał
ziarnka do ziarnka
nie kupił sobie domku
ani złotego zegarka
jakoś nie zebrała się miarka
Żył jak ptak
śpiewająco
z dnia na dzień
ale
powiedzcie czy może
tak żyć niższy urzędnik
przez wiele lat
Idzie przez moje serce
ojciec
w starym kapeluszu
pogwizduje
wesołą piosenkę
I wierzy święcie
że pójdzie do nieba
Chodziło też o przechwycenie broni, o czym wprost mówi ten oficer prowadzący Koryckiego (ok. 2′). Stąd te prowokacje w postaci tworzenia fikcyjnych band, wzorem Ochrany (metody przejęty właściwie od ludzi Walsinghama, ojca spisków – prowokacji).
Wysoki procent posiadaczy nieruchomości nie świadczy o bogactwie społeczeństwa, na to składa się wiele innych czynników.
Temu się nie da przeciwstawić. Żadnego poważniejszego biznesu bez kredytu prowadzić się nie da. Nie ma też sensu, bo byłoby to obrażanie się na rzeczywistość. Trzeba rozumieć jak ten system działa i umieć go użytkować dla dobra swojego i bliźnich. Póki jesteśmy katolikami mamy nad całą resztą istotną przewagę, w postaci systemu wartości wspierającego miedzypokoleniowy przekaz wartości i stanu posiadania oraz chroniącego przed autodestrukcyjnym korzystaniem z systemu finansowego. Ale o przekazywaniu własności tak samo jak wszyscy inni możemy zapomnieć.
skoro przpijali to i tak 95 procent wracało w formie podatku i narzutów via Polmos do budżetu państwa.
Ja nie twierdzę, ze w każdym bez wyjątku przypadku czesali takich wygranych. Gdyby w każdym, to zrobiłoby się za duże halo.
Ja napisałem, co słyszałem o rozmaitych przypadkach. Ty napisałeś także o tych, o których słyszałeś. Jedno drugiego nie unieważnia.
Prywaciarz który srał pieniędzmi oraz dawał wziątki kontrolerom skarbowym, to mógł być również współpracownik. Sporo ich było, a sam znałem kilku, gdy prowadziłem biuro doradztwa podatkowego (lata 90-te ub. stulecia).
No, ale to są jaja, SB gościa przejęło i tyle. Nic mu się nie stało. Mój kolega był w szpitalu akurat jak Koryckiego przywieźli. Chodził go oglądać…
To jest właśnie ten wielki ból, że jeśli chodzi o historię PRL, tak nieodległą przecież, to poruszamy się w niej jak dzieci we mgle.
Największy cios wszystkim dążącym do prawdy zadał Kościół, chroniąc po 89′ zdrajców i umoczonych we współpracę z systemem. A od tego Kościoła oczekiwaliśmy najwięcej, bo był praktycznie przez całe lata komuny jej jedynym realnym przeciwnikiem.
Kto mógł kiedyś przypuszczać, że biskupi będą robić w „wolnej Polsce” wałki z ubekami…
Naprawdę uważasz, że Kościół zadał największy cios?
Co ma piernik do wiatraka?
I wyroki zapadające dzisiaj wielokroć mają odniesienia nawet personalne do lat 40 i 50 „tego wam nie wybaczymy .. przez Was nie możemy wejść do Europy.” Autentyk w tle 3 lata i oskarżenie o czerpanie korzyści w wys. 1zł/mc
http://archiwum-niewolnika.blogspot.se/search/label/Kosciol%20Katolicki
To nie było o tym
Tak bo miał największe zaufanie, wręcz bezwarunkowe. Tymczasem po 89′ nabrał wody w usta. Musimy poczekać jakieś 20-30 lat by na poważnie wyjaśniać te sprawy bo jak się teraz okazuje żyje jeszcze za dużo ludzi którzy mają wiele do stracenia.
Ale to nie Wlk. Brytania i jej przepastne archiwa żeby prawda nie wyszła prędzej lub później na jaw. Pamiętam jak czekałem aż Anglicy ujawnią dokumenty z katastrofy gibraltarskiej a tu bah! przedłużamy tajemnicę na następne 50 lat…
Nie czekają na majątki?
Genialne! Brakuje tej kreski i tego poczucia humoru…
A o czym świadczy? A jakie to te inne czynniki odporne na inflację i wymianę pieniądza?
I kogo KK miał to zaufanie? u tysięcy resortowych aparatczyków? Może uBolka i u Lolka?
Ani prawd ani tajrmnic się nie ujawnia
Opowiadano mi to ściszonym głosem. Opowiadała mi to osoba, której rodzinie rabująca wieś „partyzancka” zabrała cały inwentarz żywy. Ta osoba dalej tam mieszka.
Pozdrawiam z zamglonego nadmorza 🙂
„marszu nie bylo” … ?
http://archiwum-niewolnika.blogspot.se/2011/12/nr-0241-kronikarze-iii-rp.html
Zrobią jakiś myk. Tak jak z ziemią dla „wspólnot religijnych” – ten punkt obrońcy polskiej ziemi z PiSu wrzucili cichcem, tuz przed samym głosowaniem. Deal.
TAK!
To tow. Albin, narodnyj gieroj stanu wojennego, jeszcze żyje? I co? Drukują go w Gazowni? A to ci sprawiedliwość dziejowa … na krzyż z dialektyką historyczną.
Na kresach też byli tacy niby-łupaszkowie. W rodzinie zachowała się pamięć o jednym takim, który podwalał się do dziewczyny przygarniętej przez moich dziadków, krewnej jakiejś dalekiej. Mówił: „w szubach będziesz chodzić, złote kolczyki nosić, bo ja mam”. Ale ślub uczciwy proponował. I jak inna dziewucha zrobiła manko w sklepie (cukier i sól, nic innego tam nie było), to powiedział jej: „Ty sia nie bojsia. Załatwimy.” I sklep spłonął następnego dnia.
Super. Po prostu o mało nie spadłem z fotelika.
Wieść gminna niesie, że za komuny recydywa wychodziła w sobotę/niedzielę z więzienia i wykonywała zamówienie. Odbywało się to w dni wolne, bo z racji mniejszej obsady służby więziennej (można zorganizować zaufaną obsadę) jak i przepustek można było łatwiej ukryć nieobecności.
W przypadku innego seryjnego mordercy Z. Marchwickiego, człowieka raczej ograniczonego umysłowo dochodzenie śledczym zabrało blisko 8 lat. Złapano go dopiero kiedy w sposób inny niż poprzednio zamordowana została pracownik naukowy uniwersytetu z którą zatarg miał brat mordercy.Wystarczy przeczytać w wiki o zabitej bratanicy Edwarda Gierka, o koincydencji morderstw z datami świąt państwowych lub resortowych, czy zamordowaniu kobiety, która w najbliższej rodzinie miała trzech policjantów by sprawa wyglądała podejrzanie. Clou tego hasła w wiki to:
Warto zajrzeć jeszcze tu:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Jadwiga_Kucianka
Tak zamyka się sprawy.
Dziękuję swietne
Tak, to rabusie działający na zlecenia rozbudowanych struktur zbrodniczego wyzysku.
A czy ktos w ogole wie co teraz porabia Albin Siwak?
Jak to co? Pisze książki i demaskuje spiski żydowskie
Wypada na to, że nowa arystokracja ma swojego ideologa.
Autora pozycji Le Nouveau Moyen-âge [Nowe Średniowiecze]. Alain Minc (z domu Minkowski).
Co on tam opisywał w tej pozycji? Krwawe czasy rabusi czy schyłek tegoż krwawego i burzliwego czasu a przejście do wyższej formu bytu nowej arystokracji czyli Renesansu?
Pozycja ukazała się w 1994 roku. Wypadam poszperać 😉
To nie Kosciol chronil po 1989 roku zdrajcow i umoczonych we wspolprace z systemem. Robil to Sejm, nasz pierwszy prezydent -legenda Solidarnosci i kolejni prezydenci i politycy oraz media.
Albin pisarz?
No tak. Parafrazujac slowa znanej piosenki Jerzego Stuhra mozna by rzec:
„Pisac kazdy moze, troche lepiej lub troche gorzej”.
O tym, że nieruchomości są względnie tanie. 🙂
z domu Minkowski.
A Minkowski z domu Minc.
To nie jest kwestią taniości lecz trwałości i przekazywania własności
Ludzie gościńca tj. zbojnictwo za komuny było uważane za prekursorów walk klasowych i to był wzorzec kulturowy
Dla banków sytuacja jest niebezpieczna wówczas, gdy z nieruchomości można się utrzymać zamiast tyrać przy taśmie. W Grecji prawie każdy miał jakiś dodatkowy domek i żył, lub choć dorabiał, na turystach. Wyliczono nawet, że dzięki cenie nieruchomości przeciętny Grek jest dwa razy bogatszy od Niemca. Coś trzeba było z tym zrobić.
No tu masz też rację, wystarczy wprowadzić wysoki podatek katastralny i nieruchomości będą nawet tańsze ale już nie będzie tylu chętnych na ich posiadanie.
Wciąż, szerokie posiadanie przez ogół nie świadczy o bogactwie społeczeństwa.
Nie świadczy, ale jest warunkiem podstawowym.
Komunizm oparł się w dużej mierze na półświatku złodziei i bandytów, których Nieczajew nazywał prawdziwymi rewolucjonistami, a Lenin i Stalin wykorzystali do grabienia w imieniu rewolucji. Zatrudnili profesjonalistów. Władza ludowa skorzystała ze sprawdzonych wzorów.
O rekrutacji złodziei do ORMO, o rabunkach mienia:
pamiec.pl/download/49/31143/PamietnikUskoka.pdf
Także o komunistycznej proweniencji kościoła narodowego. Ciekawe. Polecam
Posiadanie np. Rozumu, nieruchomości, gotówki, jest podstawą bogactwa
http://www.fakt.pl/wydarzenia/polityka/piotr-t-specjalista-od-wizerunku-politycznego-zatrzymany-za-dziecieca-pornografie/th4637e
Podatek katastralny to nie takie proste wpierw aparat skarbowy musi mieć pensję takie aby ten podatek płacić to warunek konieczny a nie wola sejmu czy innych palantów
ale przede wszystkim dostepu do informacji
no to i nie ma informacji
nieprawdaz?
Wydaje mi się, że zaczynał za komuny w 5-10-15 prezentując dzieciom mowę ciała
I o to toczy się wojna bo to jest wojna
Informacja jest opisem realności i podstawą do wnioskowania a jak widać woli do posiadania wiarygodnych informacji nie ma u stron życia publicznego – dezinformacja jest sposobem na przeżycie lub też na życie spatologizowanych grup zawodowych i środowiskowych
A tu jeszcze uzupełnienie, czyli o bohaterskiej walce GL podczas wojny z … polskimi faszystami: http://www.dws-xip.pl/PW/formacje/pw39.html
Tam też informacja o zamordowaniu starszego z braci Hofmoklów, Stanisława Jerzego (nie Franciszka: Franciszek był ich ojcem) przez bandę „Palenia”. Kilka nazwisk bandytów jakby znajomych…
https://wpolityce.pl/swiat/363406-swiatowa-organizacja-zydowska-gleboko-rozczarowana-projektem-ustawy-reprywatyzacyjnej
tak jest :))
http://archiwum-niewolnika.blogspot.se/2012/05/nr-0263-sondaz-nt-sondazy.html
Może zauważyliście od 2015 dostajemy każdego roku film o „seryjnym mordercy”. 2015 – Czerwony pająk, 2016 – Jestem Mordercą no i teraz w 2017 – Ach śpij kochanie. Jeszcze parę lat i będzie można z tego złożyć cykl – Wampiry PRL-u.
Może to taki trend ? Netflix na dniach wypuścił serial „Mindhunter„. I jak to jest napisane we wczorajszej notce „Mindhunter” jest po to by uwiarygodnić władzę.
Nie widziałem tych wyżej wymienionych polskich produkcji. Ciekawi mnie czy pada w filmach zwrot ze strony milicja, że szuka seryjnego mordercy ?
I to jest obłąkanie lub opętanie, i jak kilka dni temu cytowałem wykładnię podstaw orzecznictwa wg Stępnia to sondaże a nie litera i znaczenie norm prawa ma stanowić o jakości wyroków w RP
To jest wyczekiwanie na kolejnego seryjnego … i winien pis
” I jak to jest napisane we wczorajszej notce „Mindhunter” jest po to by uwiarygodnić władzę.”
Z kolei jak była potrzeba ośmielić lud do działania przeciwko władzy pojawiły się serie dowcipów o milicjantach…
Celne
Skoro ta ustawa nikomu nie pasuje to komu pasuje?
z pewnością nie jest tak dowcipny jak pan Stanisław
Marto zalinkuj jeszcze raz , bo się nie otwiera
Dzięki, ciekawa strona. No ciekawe czy Plichta z tych Plichtów 🙂
A po co władzy były dowcipy o blondynkach?
Czyli, że obstawiasz 12 / 24 lata szczęśliwych rządów ?
Temu, komu ma pasować.
No bo blondynki to rzekomo Polki, a te mądre to z Ukrainy i z Rumunii miały przybyć. Sam nie bardzo w to wierzę co napisałem.
Niestety nie umiem dać bezpośredniego linka bo to pdf i po kliknięciu się otwiera i już nie mogę skopiować adresu. Ale wystarczy wpisać w gugla: uskok pamiętnik
Te dowcipy były tak zabawne, że PRL miał trwać 50 lat a trwał 44. Zaś Kapitan Żbik, porucznik Borewicz, no i Bronek Malanowski jeszcze długo będą w głowach siedzieć ile by tech dowcipów o milicjantach tfu policjantach usłużni piwniczni kopy rajterzy nie wytworzyli. Piwnice to jest dobre miejsce dla rozwijania nowych idei i technik operacyjnych.
Nic w tej materii nie obstawiam gry się toczą na polach o jakich nie mamy pojęcia
Zielonym do góry – do dziś rozbawia
„Ciekawe, co wymyślą następnym razem.”
To co zwykle.
Inflację.
A co do rabunku, to nie dwa razy.
W roku 1983 inflacja wynosiła 300%, a roku 1989 – 720% i w roku 1990 360%.
Do tego książeczki mieszkaniowe i polisy posagowe, gdzie ludzie wpłacali wartość samochodu a dziecko dostawało przelew po 20 latach w kwocie np. 7,50 zł.
Zresztą, kradnie się na okrągło, jak np. ostatnio ziemię rolną i grunty leśne, których nie można normalnie sprzedać bez większych kombinacji.
Kupić też nie można.
I kierunkowskaz, który działa – nie działa.
Fakt, Cyganki z Rumunii zdecydowanie blondynkami nie są.
Nie wiem,ale co jeden to głupszy.
Ciekawa – bardzo – audycja w PR I o Grzegorzu Korczyńskim, który ostrogi bojowe zdobywał w wojnie domowej w Hiszpanii – oczywiście po „słusznej” stronie.
http://www.polskieradio.pl/7/5410/Artykul/1761499,Grzegorz-Korczynski-Bohater-komunistycznego-podziemia-z-krwia-na-rekach
Myślę, że to przybyło do nas jak szczur na statku wraz coca-colą, marketingiem i słówkiem „dokładnie”. Jest to koncept anglosaski u nas obcy kulturowo i mało śmieszny. Podobno pierwszą głupią blondynką była Rosalie Duthe, o której napisano jednoaktową sztukę, w której elementem komicznym są długie przerwy w rozmowie i tępy wzrok. Było to w 1775 r. w Paryżu, a później pojęcie „dumb blond” przeszczepiono do Ameryki
https://www.stuffmomnevertoldyou.com/blogs/historys-original-dumb-blonde.htm
i babie u lekarza.
Dokladnie…
… ani Hanki… tej zlodziejki z Ratusza… nie ma kto do mamra wsadzic !!!… nastepuje tylko legendowanie „przyszlych kadr” – jak to nie tak dawno wyrazil sie ten komuch Glinski – zandbergi, spiewaki i inne patalajstwo resortowe „uwiarygadniane” przez oszusta smolenskiego Sakiewicza – wyjatkowa kanalie merdialna do oszukiwania Polakow !!!
Historii zolnierzy niezomnych to oni NIGDY nie wyjasnia… za to potrafia „zyberwojne” wystrugac albo inne „zagrorzenie Putina”… ta banda pastuchow merdialnych wszystko „pod lasem widzi”, a swojego pod nosem – to juz NIE !!!
Bedzie bardzo latwo ustalic…
… tylko Sakiewicz-Michnik-Kurski musza sie od tego „wyjasniania” trzymac NA ODLEGLOSC !!!
Zwroty kamienic Polska = złodziejstwo !! A JAK ZROBILI TO NIEMCY U SIEBIE ? https://www.youtube.com/watch?v=qxA_Om11CjY
Tak…
… to rzeczywiscie – „trzeba wyryc w marmurze” !!!
ot, ale wbrew pozorom tylko trochę
od jakiegoś czasu obserwuję … i ”wątek” sie rozwija i zatacza coraz większe kręgi
coś z tego chce się ”wykluć”
eh, link: https://www.youtube.com/watch?v=kYgcGI41-aA
Dzisiaj…
… no dzisiaj to trwa „nawalanka” miedzy PAD’em i JK… wedlug oczywiscie „narracji” oszusta smolenskiego… bo ze to jedna SITWA – to widac slychac i czuc !!!
A Sakiewicz ma kolejny ZER rzucany przez „dobra zmiane” z naszych – oczywiscie – publicznych pieniedzy… przeciez taki ODZYSK ma teraz DZ, ze to „glowa mala”… teraz to Sakiewicz odstawia SHOW grzejac te swoja deta scieme kazdego dnia !!!… szczegolnie pier****c te swoje farmazony o jakims mitycznym odzyskiwaniu PODMIOTOWOSCI przez Polske… nawet w niedziele !!!
Ta jego „podmiotowosc Polski” = sciema smolenska !!!
Tak samo w Londynie a dokładniej na obrzeżach Londynu. Jeden mój znajomy żyje w wynajmowanej przyczepie kempingowej, na placu jest takich przyczep kilkanaście, takich placów jest coraz więcej. Ludzie żyją nawet w samochodach dostawczych, parkują na parkingach dużych sklepów. Nie są to tzw. travelersi czyli cyganie. To są normalni ludzie.
Sorry, nie dałam rady. Fotografie…