gru 312021
 

Ostatni dzień roku domaga się jakichś podsumowań. Ponieważ jednak nie wolno narzekać, albowiem Pan Bóg jest dla nas wszystkich wyjątkowo łaskawy, podsumowania nie będzie. Opowiem za to o tym, jak przez ten rok zmieniły się paradygmaty publicznej dyskusji i jak zmieniło się myślenie o jakości. Może inaczej, bardziej wprost – opowiem o tym, jak chętnie otwieramy nasze serca przed oszustami i jak niechętnie uchylamy drzwiczki do nich przed prawdą. Dlaczego tak jest? Albowiem oszuści, którzy zawsze są bardzo pewni siebie i zawsze wiedzą lepiej, wszyscy jak jeden skończyli kurs marketingu bezpośredniego. Prawdziwy kurs, a nie taki, jak te gamonie co żenią jakieś kosmetyki czy inne atlasy drogowe na parkingach. Oszuści mają w zanadrzu wszystkie wytrychy do wszystkich możliwych emocji, a ich ofiara może się tylko w zadziwieniu zastanawiać skąd też oni mogą znać tak dobrze jej najskrytsze tajemnice. Chyba są niezwykłymi ludźmi, którzy wiedzą więcej i przyszli tu czynić dobro, a także szerzyć prawdziwą wiedzę na różne tematy. Nie może być przecież inaczej. Oszuści dobrze wiedzą, że osoby oszukane, będą ich potem bronić do krwi ostatniej i ostatniego tchu, wiedzą, że sami podczas takiej obrony nie namęczą się wcale, a swoje zużyte proroctwa będą mogli w niedługim czasie wykorzystać raz jeszcze. I nikt nawet nie mrugnie, albowiem potrzeba uczestniczenia w wydarzeniach i aranżacjach podniosłych i profesjonalnie zorganizowanych, którym przyświecają cele naprawdę wielkie, powtarzam – naprawdę wielkie – jest w naszym narodzie przemożna. I jak raz ktoś taki cel zobaczy, już na żadne mniejsze barachło uwagi zwracał nie będzie. No, ale przejdźmy może do konkretów. Co jest ofiarą takiego mechanizmu? Pierwszą i najważniejszą jest ironia, jakże pomocna w demaskowaniu oszustów i dochodzeniu do prawdy. Ironia zostaje zarżnięta na samym początku, a później można już z kamienną powagą ogłaszać kolejne rewelacje i wpatrywać się w czeluście coraz szerzej otwieranych w zadziwieniu ust.

Człowiekiem, który zamordował ironię w TVP jest Jacek Kurski. Wskazuje na to fakt, że w sylwestra wyemitują Sprawę dla reportera, której bohaterem będzie Zenek Martyniuk. Nic nie trzeba dodawać.

Ironię w TVN zamordował Kraśko, i marne w tym pocieszenie, że ona z zemsty zamordowała Durczoka, świeć Panie nad jego duszą. Samozwańczy obrońcy ludu prostego, czyli nas – Stanowski z Mazurkiem – naśmiewali się z Kraśki, że sześć lat jeździł bez prawa jazdy i ani razu nie wspomnieli, że jest to wnuk ministra Wincentego Kraśki, tak samo jak nie wspomnieli o tym, że w czasach przedinternetowych ich pupil przejechał człowieka. Jego samochodowe wyczyny mają więc pewną dramatyczną głębię, o której warto by może nadmienić. No, ale wtedy ironia też zyskałaby głębię, wyrwałaby się spod kontroli i mogłoby się okazać, że w ten ciemny wir ironizowania wciągnięci zostaliby obaj – Robin Hood Stanowski i Rinaldo Rinaldini – Mazurek. I kto by nas wtedy bronił?

O tym, jak morduje się ironię w sztuce pisałem wczoraj. Rottenbergowa ogłasza, że twórcy wpieprzają kartofle, jak prosiaki chowane na opas, a muzea lansują sztukę sakralną, która wygląda jak oznaczenie drogi do toalet dla niepełnosprawnych umysłowo krytyków. I nikt się nie śmieje.

Ironia w publicystyce politycznej została zamordowana poprzez jedenastogodzinny seans tortur, który zafundował jej Bartosiak Jacek. Opowiadał przy tym co prawda jakieś żarty, ale głównie nieśmieszne i nie na temat. Pomagali mu ludzie tacy jak Skowroński, nie wiadomo czym motywujący swój udział w tym przedstawieniu. Ponoć teraz środowiska wieszczące rychłą wojnę i naszą w niej zagładę czy tam podporządkowanie Rosji, mówią, że Putin czeka aż ziemia zamarznie. Wtedy czołgi ruszą. Nie wiem doprawdy, jak na to zareagować. Może trzeba wysłać listy jakieś do żon dowódców tych czołgów? Takie kartki noworoczne z tymi nagrodzonymi w konkursie na sztukę sakralną obrazkami. To na pewno pomoże i inwazji nie będzie. Nastąpi ogólny paraliż zaplecza.

Wrócę na chwilę do Kurskiego. W drugi dzień świąt puścił on o 22 znany wszystkim film pod tytułem Wielki Szu. Poczułem się jak w dzieciństwie, kiedy nad głową latały mi odrzutowce projektowane przez Tadeusza Sołtyka, a telewizja polska w niedzielne przedpołudnie emitowała filmy z lat trzydziestych z Busterem Keatonem, który jeździł Fordem T. Dlaczego o tym piszę? Oto wszyscy wymienieni przeze mnie ludzie, niektórzy jeszcze nie są tego świadomi, znaleźli się w następującej sytuacji – ktoś im ustawił pokera, poznaczył karty, powiedział co mają robić i mówić. Oni zaś z zadowolonymi minami zasiedli do gry, ale gdzieś po trzecim rozdaniu coś przestało się zgadzać. Okazało się, że ktoś podmienił talię. Karty są znaczone rzecz jasna, ale innym systemem. Kilku jeszcze przy tym stoliku siedzi i łudzi się, że ich ta zamiana nie dotyczy.

Najlepsze zostawiłem na koniec. Oto na fejsie zauważyłem ostatnio reklamę – Kurs pisania scen erotycznych. Zamarłem. Okazuje się, że w Polsce działa coś, co nosi nazwę Warsztat pisarza. Oferowane są tam w pełni profesjonalne kursy pisania, w tym pisania kawałków tak trudnych i ambarasujących jak sceny erotyczne. Pomyślałem, że może Zychowicz powinien się tam zapisać. Może by go wreszcie czegoś nauczyli. Oto link https://sklep.warsztatpisarza.pl/index.php?id_product=11&controller=product

Przyznam, że nie uwierzyłem w to co widzę. Powiem więcej, w czasach kiedy telewizja puszczała w niedzielę z rana filmy nieme z lat dwudziestych i trzydziestych, pokazali parę razy obraz z Haroldem Lloydem, który w filmie uważa się za podrywacza. W rzeczywistości jest gamoniem, który leczy kompleksy za pomocą dziennika podbojów sercowych. Wszyscy dookoła mają tak zwaną bekę, ale on jest całkiem serio. Nasza obecna sytuacja wygląda podobnie, ale coś ją jednak od scenariusza tego filmu wyróżnia. Opisani tu ludzie, także ci którzy organizują kurs pisania scen erotycznych, są przekonani – całkowicie i nieodwołalnie – że dysponują wszystkimi wytrychami od wszystkich emocji. I potrafią sprzedać wszystko każdemu. A to oznacza, że należą do grupy wtajemniczonych, która żeni różne kity frajerom. Wiem, wiem, mogą mieć rację, wszak do Zakopanego, na Sylwestra organizowanego przez Kurskiego jedzie masa ludzi i wszyscy podrygują w rytm już w czasie sadowienia się w samochodzie. Wszystko jest możliwe. Ja jednak uważam, że talia została podmieniona. I to się okaże niebawem. Chciałbym zobaczyć tych, którzy ukończyli ten kurs i jego efekty w postaci wydanych książek, którymi zaczytują się tłumy.

No dobra, powie ktoś – już wiemy, że tamci dostali najlepsze karty – pozwolenie na gadanie o wojnie, Zenka Martyniuka, seks w literaturze i obronę słabych przed silnymi i uprzywilejowanymi. Co zostało dla nas?

Nie będę tu układał żadnej listy. Nie o to chodzi. Nikt nam niczego nie da za darmo, albowiem wszelkie rozdawnictwo zawsze jest obciążone pewnymi konsekwencjami, których my nie zaakceptujemy. Kraśko już o tym wie, ale chyba nie do końca, a Kurski dopiero się dowie. Potraktujmy to wszystko jako wyzwanie. Czy wobec faktu, że cała uwaga publiczności została skradziona, przekierowana w miejsca gdzie odbywają się rzeczy, które w świecie normalnym i poukładanym nie mogłyby mieć miejsca, bo zabiłaby je ironia, mamy jeszcze coś do roboty? Czy możemy sprawić, że część choćby tej publiczności zwróci uwagę na to co proponujemy? Jeśli nie mamy takiej mocy, to dajmy sobie spokój i kupmy bilety do Zakopanego. Jeśli przypuszczamy, że ona jednak w nas jest, to chociaż spróbujmy. Nie zważając na nic i nie przejmując się niepowodzeniami.

Leży tu koło mnie drewniany futerał, w którym znajduje się kopia mapy Jenkinsona narysowanej w roku 1562. Nikomu tutaj nie muszę tłumaczyć, co to jest mapa Jenkinsona. To jest mapa, wskazująca kierunek ataku rosyjskich czołgów, które stoją przy granicy z Ukrainą. Było ledwie 12 egzemplarzy tej mapy. Zachował się jeden – we Wrocławiu. Odnaleziono go w roku 1987, a dziś sprzedaje się kopie tej mapy w eleganckim drewnianym futerale. I co? Żaden autor, żaden demaskator, żaden publicysta, żaden dziennikarz, żaden krytyk, żaden polityk, nie skorzystał z tak fantastycznej okoliczności, żeby coś o tym napisać i trochę się na tym temacie wylansować? A to czemu? Powiem Wam czemu, bo wszyscy ci ludzie nie potrafią grać nieznaczonymi kartami. Jeśli siadają do gry, jasne jest że ktoś im dał gwarancje. Nie rozumieją tylko, że takim frajerom jak oni, można wręczyć, w dodatku celowo, inną talię, do innego rozdania. I wtedy dopiero zaczyna się prawdziwe nieme kino, takie jak w filmie Jeszcze wyżej, z Haroldem Lloydem. Szczęśliwego nowego roku życzę wszystkim. Trzymajcie się wszyscy ciepło, bardzo dziękuję, że ciągle tu przychodzicie.

  19 komentarzy do “Kurs pisania scen erotycznych czyli siódme wtajemniczenie”

  1. pamiętam czasy w TVP jak Kraśko miał się za korespondenta wojennego, a teraz telewizja śniadaniowa i „wiadomości”w TNV,  pamiętam jak powiedziałem na imprezie wśród znajomych, że Kraśko jest tam gdzie go posadzą,to patrzyli na mnie jak na idiotę, bo to przecież pan z telewizji jest , to musi być ktoś.

    znaczone, zgrane karty, czasami po liftingu, dzięki autorowi zacząłem zadawać sobie pytania, kto daje gwarancje ? i kto za to płaci ?  i to rozjaśnia umysł.

    Wszystkiego najlepszego na ten Nowy Rok, co by się darzyło.

  2. Dzień dobry. „Nie zawsze ten twój wróg, co na ciebie nas**,… „mówi pointa jednego z moich ulubionych dowcipów. Zatem może najlepsze, co moglibyśmy zrobić dla tych biednych zmanipulowanych ludzi podrygujących w Zakopanem – to przejść się w odpowiedniej chwili między nimi i podprowadzić im portfele. I zrobić potem jakąś widowiskową akcję charytatywną… Wiem z doświadczenia, że jak człowiek pogrąży się w otępienie wystarczająco głęboko, może go wyrwać z tego jedynie wstrząs poważny. A że jedynym ich zachowującym jakąś wrażliwość organem jest portfel… Cóż, taki pomysł w ramach dyskursu publicznego. Jestem pewien, że ktoś za nim podąży, ale tak tylko na małą, rzemieślniczą skalę, a tu trzebaby skroić wszystkich. Oczywiście będę wypatrywał resztek tej ironii, co to jej jeszcze nie pozabijali – skoro Pan tak radzi. Dobrze że to mi rąk nie zajmie, więc będę sobie spokojnie trzymał w nich osełkę i coś tam ostrzył. Taki plan be. Dziękuję za cały rok doskonałych tekstów, liczę na następny. Dużo zdrowia i siły życzę. Szczęśliwego Nowego Roku!

  3. Ten czwarty moduł, to chyba jednak nieco ironiczny… takie małe co nieco.

  4. No właśnie się okazuje, że nie ma żadnych gwarancji

  5. „I nie zawsze jest twoim przyjacielem kto cię z g***a wyciągnie” – jak w dalszej części uczy nas ten dowcip. Na szkoleniach strzeleckich uczą teraz: „dystans, k***a trzymajcie dystans bo zginiemy!” co się przekłada na zalecenie aby nie dopuszczać przeciwnika na zbyt bliską odległość. Szczególnie takiego, który przychodzi z „darami” czy z grantami czy innymi „zatrutymi fantami”. Trzymać dystans i robić swoje. Reszta w rękach opatrzności.

  6. – „obawiam się Greków, nawet gdy przynoszą dary”. Życie było łatwiejsze, kiedy ludzie ze szkoły wynosili znajomość takich cytatów. Nie żeby jakaś mądrość w nich była, ale komunikacja była łatwiejsza i nie trzeba było zatrudniać kosztownych konsultantów, żeby odkryć, że się mówi prozą… a czas ucieka.

  7. Wszelkiej pomyślności w nadchodzącym Nowym Roku.

  8. Witam. Scena z Haroldem kiedy wisi na wskazówce od zegara na szczycie drapacza chmur, chyba w Nowym Jorku, nigdy nie zostanie przeze mnie zapomniana. Dzięki za codzienne felietony przez cały rok i pozdrawiam.

  9. Czy możemy liczyć na felieton n/t Sylwestra Marzeń w Zakopanym?

    Jason Derulo, Zenon Martyniuk, podobno nawet Roxana Węgiel czy jakoś podobnie będzie występować.

    Może dałoby się Toyaha sprowadzić na gościnny wpis, powstałby dodatkowy rozdział do jego książki o zespołach.

    Ha, ha, ha.

  10. Pełna wersja dowcipu o ptaszku:

    Mały ptaszek uciekał przed zimą. Niestety było już tak zimno, że ptaszek przemarzł. Spadł na pole. Polem przechodziła krowa i na***ła na ptaszka. G***o było ciepłe i ptaszek odżył. Leżał więc sobie szczęśliwy w ciepełku  i zaczął śpiewać. Obok przechodził kot. Usłyszał śpiew, wyciągnął ptaszka i zjadł.
    Wnioski:
    1. Nie każdy, kto na Ciebie na**a jest Twoim wrogiem!
    2. Nie każdy, kto Cię wyciągnie z g***a jest Twoim przyjacielem!
    3. Jak siedzisz w g***ie, to nie kłap dziobem!

  11. Zdrowego 2022 Gabrielu! Dla Ciebie i calej rodzin!y

  12. Wtajemniczenie Tycjana

    Erotyka to miłość niebiańska i miłość ziemska w tej samej kobiecie

    Do genialnego obrazu dokładam życzenia noworoczne z dzisiejszego Watykanu z nieziemskim akcentem.

  13. ironia więc pozwala zauważyć błędy,  dużo tego w filmach różnych reżyserów

    tak na poważnie,  dla mnie słowo ironia kojarzy się momentalnie z ironią refleksyjną /określenie moje/ np. taka scena  z filmu Pianista, w której to Szpilman /zwierzyna – undermensch/  ma coś zagrać naziście – Niemcowi /ubermensch w roli łowczego/ eleganckiemu oficerowi z Wermachtu ,- no i muzyka Szopena /Polaka undermenscha/ przywołuje wszystko do porządku, pianista nie ginie a Niemiec nie zabija choc jako ubermensch powinien wykazać swoją wyższość, ale jeszcze wygląda na to że muzyka obudziła w Niemcu uczucia wyższe, choć nie powinna jej twórcą był Polak.   ironia.

  14. ilustracja piękna i panie uwodzicielskie ale … skoro ma być ironicznie  to zauważmy, że  rozmiar nie modny, na obrazie są damy w rozmiarze 44-46 a aktualna moda wymaga 36-38 a jeśli wziąć pod uwagę Anje Rubik  to może nawet 34.

  15. To jest ta sama kobieta, co zapewne rozpozna każda sztuczna inteligencja, ale nie pokolenia historyków sztuki (z nielicznymi wyjątkami). Jej miłość niebiańską symbolizuje kościół, a miłość ziemską – zamek. Nie wiedziałbym tego, gdybym dziś nad ranem nie obejrzał dziesięciominutowej zapchajdziury w telewizji Rai Storia. Ale nawet dzisiejsze mądrale nie dostrzegły „ironii” Tycjana. To miłość cielesna czyli dwa króliki w lewym dolnym rogu. Kto śledzi wypowiedzi papieża, to pewnie zapamiętał o mnożeniu się jak króliki.

    Dodałem ilustrację do tego komentarza.

  16. no coś jak u Alfonsa Muchy wszystkie panie o delikatnych rysach i niemożliwie urodziwe a co najważniejsze podobne do siebie albo to wynika z faktu że ma być tanio stąd jedna modelka czy że prawdziwie urodziwe to rzadkość  więc jedno ciało musi obskoczyć różne pozy – taka ironiczna uwaga

  17. Od niedawna niektore Izby Lekarskie organizują szkolenia dla lekarzy  chcących zostać biegłymi sądowymi, nie wiem czy już wprowadzili paszporty…

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.