sty 072014
 

Nie wiem czy pamiętacie taką lekturę ze szkoły, która nosiła tytuł „Baryłeczka”. Napisał toto pan Maupassant, który bardzo marnie skończył łażąc na czworakach po domu wariatów i wyjąc. Wszystko wskutek nadużywania absyntu oraz jakichś ciśnień bliżej dziś nierozpoznanych, ale pewnie mających związek z jego działalnością literacką. Nowelka „Baryłeczka” jest satyrą na skretyniałe i dwulicowe francuskie społeczeństwo, a ponieważ od dłuższego czasu nic mnie bardziej nie fascynuje niż właśnie ono – francuskie społeczeństwo, na którym tylu wybitnych autorów wieszało psy, postanowiłem przypomnieć tu tę „Baryłeczkę”. Pani od polskiego, która przerabiała z nami tę lekturę, była przez cały czas mocno zaczerwieniona, albowiem – co okazało się później i do tego dość niespodziewanie – była bardzo religijna, a jej marzeniem było, by jedyny jej syn poszedł do zakonu. Na lekcji polskiego jednak musiała opowiadać nam o przygodach prostytutki z Rouen na pruskim check poincie w roku 1871. Było to z jej strony spore poświęcenie. My tego wówczas nie docenialiśmy, bo mieliśmy po 17 lat i byliśmy już trochę zdeprawowani. Wzruszał nas więc los biednej Baryłeczki, którą pruski oficer, przy zimnej akceptacji tak zwanego przekroju społeczeństwa, co to siedział w dyliżansie, próbował zmusić do seksualnych eksploatacji. Ona jednak nie chciała i z tego właśnie robił się dramat. Każdy kto ma więcej niż 17 lat łatwo dostrzeże propagandowy wymiar tej opowieści i tkwiące w niej oszustwo. Oficer składający tego rodzaju propozycje na punkcie kontroli dokumentów, w przytomności słabo sterroryzowanego i rozwydrzonego „przekroju społeczeństwa”, wychowanego w opresji policji tajnych, jawnych i dwupłciowych, takiej, że się Bismarckowi nawet nie śniło, jest czystym wymysłem. Zaraz by ktoś na niego doniósł i skończyłoby się degradacją albo przeniesieniem do garnizonu w Drawsku Pomorskim, gdzie życie tego pana płynęłoby wśród okoliczności o wiele mniej interesujących. Z rozrywek pozostałoby mu tylko słuchanie jak śpiewa kos w lesie i jak szczekają psy dowódcy garnizonu. U Maupassanta jest jednak inaczej. Oficer króla Prus degraduje się w oczach Francuzów wszystkich stanów. Mamy tam bowiem kupca, przemysłowca, hrabiego z żoną i dwie zakonnice. Jakbyście się jeszcze nie domyślili to właśnie zakonnica namawia Baryłeczkę do grzechu z pruskim oficerem i tu myślę tkwi główna przyczyna obłędu pana Maupassant. On się w pewnym momencie zorientował w czym robi i musiał zacząć pić tak strasznie, że skończyło się chodzeniem na czworakach po wariatkowie. Pointa tej nowelki jest taka, że Baryłeczka płacze, a jeden z tych arystokratów (bo chyba było dwóch) gwiżdże Marsyliankę, co zostało pomyślane w sensie „szyderstwo z hipokryzji”. Chodziło o to, że ona tego Niemca nie chciała z przyczyn patriotycznych wyłącznie, a im było wszystko jedno. Nie wiem czy to się jeszcze przerabia w szkołach, ale przypuszczam, że tak. I byłbym nawet skłonny uznać, że to dobrze, bo jeśli wyrzucą tę „Baryłeczkę” to na jej miejsce wsadzą jakiegoś Kuczoka i to dopiero będzie dramat.
O ile w książkach francuskich tematem wiodącym jest prowadzenie się kobiet, o tyle w niemieckich sprawa dotyczy bardziej mężczyzn, którzy nie dość, że są zdegenerowani to jeszcze doprowadzają jakieś biedne dziewczęta na skraj rozpaczy, a w konsekwencji co śmierci. Nie wiem co mnie kiedyś podkusiło, ale zacząłem czytać opowiadania Stefana Zweiga. Naprawdę. Dziś żałuję, ale czasu nie da się cofnąć. Pamiętam jedno o tym, że jakiś bogaty pan zapłodnił służącą i ona potem umarła wskutek samobójstwa. Takich historii jest mnóstwo ale na szczęście literatura niemiecka nie cieszyła się takim wzięciem w polskich szkołach. Wypada chyba odpowiedzialność za to złożyć na Hitlera. Nie żeby zaraz dziękować, ale chociaż raz się uśmiechnąć. Może być tak trochę krzywo, półgębkiem.
O tym jak strasznie wygląda „przekrój społeczeństwa” w powieściach Aragona już pisałem, ale Aragonowi wybaczamy, bo to wielki autor i podaje taką ilość ważnych informacji, że nie sposób go lekceważyć i zeń szydzić. Przypomnę jeszcze tylko Emmę Bovary, która jest postacią tak straszną, że nie może jej dorównać żaden pruski oficer. No, a społeczeństwo francuskie w tej książce jest gorsze jeszcze niż ten niemiecki kupiec co służącą zapłodnił.
Z takim garbem mili moi dzieci polskie wchodziły kiedyś w dorosłe życie. Mam na myśli dzieci mające aspiracje i ambicje. Chciały bowiem te dzieci zapoznać się z najwybitniejszymi i najbardziej doniosłymi dziełami światowej literatury, by potem móc prowadzić dyskusje z innymi nieszczęśnikami w korytarzach wydziałów filologii polskiej i innych filologii jak kraj długi i szeroki. Myślałem sobie o tym wszystkim przeglądając bajki na tubce, które ogląda moja córka, a także przeglądając jej książeczki z obrazkami i bez obrazków. Oczywiście, spora część tych bajek i książeczek trzyma jakieś standardy i jest po prostu dobra. My najbardziej lubimy bajkę o piaskowym wilku, a z filmów ja preferuję „Świat małej księżniczki”, a ona niestety „My little pony”, czyli jak się to u nas w domu mówi – poniacze. Są jednak bajki, które wprost stawiają mi włosy na głowie. I tu na pierwsze miejsce wysuwa się „Świnka Peppa”. Mamy oto całą rodzinę świń, po prostu przekrój społeczeństwa, która przeżywa różne absurdalne przygody, zawsze na koniec wybuchając idiotycznym śmiechem. Ja wiem, że są tam także inne zwierzęta, dziadek pies, Pedro kucyk i zebra Lilly czy jakoś tam, ale świnie są najważniejsze. Świnie bohaterami wyobraźni małoletnich. I niech mi kto powie, że to jest przypadek. A wśród książek z obrazkami znalazłem też taką o przygodach małej świnki. I marnym doprawdy jest pocieszeniem to, że ta książka służy do nauki angielskiego, a świnka Peppa i jej rodzina także w Anglii mieszkają. Wcale nie mam ochoty z tego szydzić. Świnie to świnie, i pozostaje mi tylko cieszyć się, że moja córka woli jednak te poniacze.

Na stronie www.coryllus.pl trwa promocja książek „Dzieci peerelu” i „Nigdy nie oszczędzaj na jasnowidzu”. Sprzedajemy je w tym miesiącu po 15 złotych za egzemplarz. Można także zobaczyć tam portret Georga Hohenzollerna autorstwa Tomasa Bereźnickiego z Krakowa. Georg będzie jednym z bohaterów komiksu „Święte królestwo 1526”, który ukaże się na wiosnę. Mamy w ofercie także nowe książki i nowe kwartalniki. Wszystko na stronie www.coryllus.pl. Jeśli ktoś woli kupować książki w tradycyjnym sklepie może odwiedzić księgarnię Tarabuk przy Browarnej 6 w Warszawie, sklep FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy, albo księgarnię „Latarnik” przy Łódzkiej 8 w Częstochowie. Aha, jest jeszcze księgarnia wojskowa w Łodzi, przy Tuwima 33, tak także powinny być jeszcze nasze książki. No i w Katowicach, w księgarni „Wolne słowo” przy 3 maja.

  31 komentarzy do “Kurwy i świnie bohaterami naszej wyobraźni”

  1. Świnka Peppa jest dla moich „odstręczająca”, po prostu budzi obrzydzenie, bez analizowania treści, nie i koniec.
    Natomiast ta francuska „baryłeczka” kojarzy mi się z b. rubasznym dowcipem o radzieckiej kobiecie:
    Co mówi kobieta radziecka po nocy spedzonej z nieznajomym – mówi: ciało wziąłeś, ale dusza i tak należy do Centralnego Komitetu.

  2. Z tego samego rubasznego dowcipu. Francuzka, obywatelka skretyniałego i dwulicowego społeczeństwa, po nocy spędzonej z nieznajomym mówi: chłopcze mogłabym cię jeszcze nie jednego nauczyć……

  3. Z Hitlerem to trzeba ostrożnie bo jakiś złośliwiec z Ziemkiewiczem cię pomyli 😉

  4. dlaczego denerwuje mnie coryllus

    spokojnie 🙂

    otóż czytam jego bloga od dawna , najpierw na salon24 , potem na NB , gdzie nawet trochę się zaczęłam wpisywać… teraz tu , i tylko komentarze na salonie

    Jasne że nie lubię gadać z idiotami z którymi nie ma o czym , .. mogę z inteligentnymi ,którzy mają inne zdanie ale rozumieją co do nich mówię , tylko się z tym nie zgadzają, ale merytorycznie a nie z tępoty

    no i oczywiście fajnie z kimś z kim się zgadzam , ale dogadujemy szczegóły , każdy może zostać przy swoim

    no i tu mój kłopot z coryllusem ….. jeszcze na NB zastanawiałam się nad takimi tam działającymi niby komentatorami co to wszystkiemu potakiwali … nawet pamiętam że wymyśliłam na nich nazwę ELIZA ( od pana sułka ) coryllus się był łaskaw zgodzic z tym moim określeniem

    No i teraz …. ja nie lubię się czepiać o jakieś drobiazgi nieistotne dla dla istoty sprawy …… a w istocie zgadzam się z coryllusem bardzo dokładnie … nawet te drobiazgi ,,, może one są ,,, ale ja czytam szybko , łapiąc sens akapitów ……. No i nie sądzę żebym była ELIZĄ ….

    skąd ten mój wpis … jak już kazałam komuś tu sobie poczytać , to komentarz usłyszałam taki …. wy się tam tak zgadzacie , takie kółko wzajemnej adoracji …… Aż takiej zgody tu nie widzę, ale owszem mamy wspólny fundament ……
    piszę to w nadziei że dotrze do pewnych głów , że są pewne wartości … A PRAWDA NIE LEŻY PO ŚRODKU <<<< TYLKO TAM GDZIE LEŻY …. to nie moje ale nie pamiętam autora …..
    :)… 🙂 … 🙂

  5. Panie Henry ma pan zwyczaj dopierdalania , a potem palenia głupa ,wynika to z braku JUJU u pana !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

  6. Filozofie z PGRu a na temat kurew i świń to nie łaska 😉

  7. O ile pamiętam to ELIZA nie mając swojego zdania zgadzała się ze wszystkim co mówił Sułek.
    Uważam, że my tutaj mamy swoje zdanie.
    Może ja nie przekonam (nie zasieję wątpliwości tak jak fo robi Filozof,) ale będę się starała argumentować, bronic poglądów. Chyba ELIZA nie miała poglądów?
    Natomiast odzywam się tu, dlatego, że Coryllus pisze tak jak ja myślę i wszystko to okrasza bardzo zręcznymi puentami.
    Jak bym miała być w towarzystwie z którym się nie zgadzam, z którym się skłócam, to po co …. wystarczy wyjść z domu żeby cholery dostać.

  8. ŁASKA panie Henry

  9. Filozof i Henry, jak będziecie przeklinać to za karę nigdy już żadnego brzydkiego słowa w tytule nie użyję.

  10. Z tymi świniami w tv dla dzieci faktycznie jest coś nie tak. Osobiście my się z dziećmi szczerze śmiejemy z tych pochrząkujących świnek i nie traktujemy ich poważnie, niemniej jednak większość postaci bajkowych to zwierzęta – i to mnie – rodzica dość małych jeszcze dzieci niepokoi.
    Zaraz ktoś mi tu może napisać, że oprócz zwierząt upersonifikowuje się przecież też pociągi, auta i samoloty więc od razu piszę, że to mnie niepokoi jeszcze bardziej niż pochrząkująca przecież zabawnie rodzinka Pepy – której moje dzieci na poważnie nie biorą !
    I jeszcze jedno – spróbujcie wziąć do ręki np. jakąś książeczkę o autach lub samolotach tak – tych disneyowskich i spróbujcie te grafomańskie teksty przeczytać dziecku – po prostu się nie da.
    Ja mam taką umowę z moim 4 letnim synem – że czytam mu bajki te normalne z naszego dzieciństwa a o samolotach i autach,które mówią to czyta mu moja żona (kobiety szybciej się nad dzieckiem ulitują).

    Pozdrawiam

  11. Eliza mówiła ,, panie sułku , kocham pana , na każdego kopa którego gostała , stała odzywka sułka to było ,, ciiicho ,,
    Henry i Filozof …. nie całkiem to co prezentujecie chciałam zademonstrować nagonionej tu czytaczce ….. ale może już tu nie przyjdzie ,,,, więc się nie krępujcie …..

  12. a serio o dzieciach i ich wrażliwości , to WAm powiem z życia wzięte … bo starsze panie tak mają ..
    Jako dziecko pomieszkiwałam w mocno po wojnie zburzonym Wrocławiu … nie to co WArszawa po powstaniu ale to jednak była Festung Breslau … i mimo porządków było masę gruzu nawet w połowie lat 50 tych .
    Usówano mi trzeci migdałek i w nagrodę poszłam z Mamą do kina na jakiś filmik kreskowy …. mechaniczny robot wielki kroczył po mieście , chyba japońskim ,,, i deptał po domach ……
    ja miałam wkoło prawie same gruzy .
    Tak się złożyło , że wróciłam z mamą z zakupów i juz w przedpokoju przypomniała sobie że musi wrócić na dół do sklepiku po jakiś drobiazg .
    Miałam zostać i poczekać………. nieeeeeeeee nie zostanę bez mamy , przyjdzie ten robot i podepce mój dom ……. wyrwałam się i uciekłam po schodach , za zakręt … i chowałam po bramach . Zanim mama zamknęła mieszkanie na klucz i pobiegła za mną…….. widząc że tak biedna chodzi i zaglada wszędzie sama wyszłam z mojego ukrycia …

    Długo się bałam zburzonego miast … nawet w tym czasie jeszcze wkoło pl Grunwaldzkiego zdarzały sie strzały ..

    Uważajcie co dzieci widzą i co im zostaje w tyle głowy

  13. Witam, moje dziecko to nastolatek, za cholerę nie mogę sobie przypomnieć co to ja mu czytałem lata temu?
    Bym pamiętał czego to wymagali nauczyciele gdym miał 17 lat nawet mowy nie ma, z języka polskiego
    w tym czasie to nie był bym w stanie określić okresu literackiego, a co dopiero lektur.
    I tu dochodzę do pytania: Gospodarzu Pan to ma od urodzenia, czy nabyte?
    Ps. Co do meritum nie mam zastrzeżeń.
    Pozdrawiam.

  14. Kasandra, popatrz na swój tekst bez „ojcowskiego zaangażowania”, tak spokojnie, zdystansuj się przecież te ….. ( co to za forma ?) pozbawione logiki – to horror.

  15. Panie Gabryjelu obiecuję ,to byl mój pierwszy i ostatni wulgaryzm na pańskim blogu.

  16. 🙂

  17. zabiegana jestem i dopiero teraz podejrzałam komentarze na salon24 …. o literaturze dziecięcej ….. A tu i dla dorosłych jest czytanka klasyczna ,, Folwark zwierzęcy ,, I bardzo pouczjąca

  18. No wlasnie – Folwark zwierzecy – przeczytalem tytul jako „Kury i swinie”, zrobilo mi sie przez chwile jak „w domu i zagrodzie”. Jeszcze do tego Guy na czworakach i „Baryleczka”.
    Od jakiegos czasu pisze Coryllus ciegiem o maszkarach i degeneratach. Nie potrafie w ostatnio publikowanych tekstach zaczepic sie przy jakims pozytywnym i godnym nasladowania nazwisku. Same zmory, kobiety upadle i psychicznie chorzy.

  19. Valser, przemyśl temat, te świnie co się uczłowieczyły i nałożyły suknie i …. ta biedna szkapa co jej całe życie obiecywano „socjalim na horyzoncie „….
    Nam … zostały zmory

  20. nam zostały zmory

    i jeszcze taka ciastowata masa która chce zakryć uszy i nic nie wiedziec ..

    nawet ostatnio już tym nie wojuję, bo i tak musiałam ograniczyć wiele kontaktów żeby nie dostać szału … choć ostatnio był lekki szał przez owsiki…..
    przecież P. Gabriel jest tym pozytywnym zjawiskiem …. i może nasza banda ???????

  21. gdzie Henry

  22. Co do folwarku to szkapa akurat te obiecanki miała głęboko…, to stworzenie dobrze zdawało sobie sprawę z tego co i jak. Ni chcę się tu „rozgadywać” o szkapie i porównywać do tej grupy (poważnej w sensie procentowym) co to na wybory nie chodzą, bo w ich mniemaniu „tak było jest i będzie, jak z d… waniało tak i waniać będzie.
    A napływ świń ostatnimi laty, szczególnie w literaturze jako pozytywnych (fajnych) bohaterów włożył bym na karb relatywizmu. Co do świń w charakterze autorów, to już inna para kaloszy, aczkolwiek z tej samej gumy.

  23. niedawno napisałam tu że czytanie ma swoje konsekwencje …
    Jako młoda nastolatka każde ferie czytałam całą trylogię opuszczając opisy przyrody .. 🙂 ..i działał to na mnie szalenie pozytywnie , ci dzielni rycerze , Potem dowiedziałam się że Wielki Prymas wokół tego narodowego dzieła zbudował narrację pozytywną…możliwą do pojęcia dla mas … obrona Częstochowy ,,, ci Kiemlicze … zabijaki i modlą się ( coś z tej kategorii chłopów z Filozofa z PGR )….peregrynacja obrazu
    … dorastamy i tyle pytan do tego samego tekstu … szkoci … itp

  24. Ma Grzegorz Braun rację , potrzeba nam KRÓLA , kogoś takiego jak postać Patona z filmu o tym samym tytule .

  25. no króla ….. Brauna uważają za dziwaka często nawet tam u niego we wrocławiu ….
    Jak to jest że bliscy znajomi nie łapią się na wypowiadane treści … przecież proste

    Przerwałam pisać powyższy tekst , bo zadzwonił zaprzyjaźniony Ojciec i przeczytał mi swoje kazanie … rodzaj testu jak się okazało … wygłosił je w te święta … okazało się że tekst pochodził z 1992 roku … tak aktualny ….. Wygłosił go jako test .. i mnie też tak go przeczxytał ..

    ta zaraza zaczęła się dawno … To na co Valser narzeka , że taki teksty pisze coryllus ostatnio …. Jest i ta dobra Moc … ale nie można zamykać oczu na nic ….

  26. Aby podjąć właściwe działania potrzebna jest prawidłowa diagnoza . Tacy ludzie jak Gabryjel Maciejewski czy Grzegorz Braun są specjalistami w zdzieraniu zasłon pod którymi kryje się rzeczywistość . Są odważni i nie boją się śmieszności , a te cechy imponują i powodują ,że chce się z nimi utożsamiać . I to jest klucz .

  27. Jest szansa, ze zycie w pokielbaszonych sytuacjach pokielbasi serce i mozg. Trzeba miec przyrodzenie ze stali, zeby nie ulec dezintegracji. Mimo, ze stosuje dla siebie skale C i A w skali Rockwella, to wiem, ze pewnych rzeczy nie przetrzymam. Mozna miec nadzieje, ze brodzenie w szambie dokads nas zaprowadzi, ale ja uwazam, ze dobre slowo i spluwa, zaprowadzi mnie dalej niz samo dobre slowo.
    Braun mowi proste rzeczy. Jesli ktos ich nie rozumie i uwaza za dziwactwa, to znaczy, ze jest po drugiej stronie i idzie w kierunku swiatla. Szanse na ratunek sa minimalne, a na samozrozumienie – zadne.
    Glowny problem jest dla mnie taki, ze nawet jest jest sie wyczulonym na szwindel, bedac nabranym przez „ustrojowa transformacje”, to dalej ma sie do czynienia z diablami, ktorzy teraz dla niepoznaki inne szaty przywdzieli. Braun i Maciejewski pokazuja jak teatr wyglada za kulisami. Tu mozna te nieprzypudrowane mordy z bliska zobaczyc.
    Message jest prosty. Trzeba wysuplac fundusze i z boza pomoca szkolke zalozyc. W takiej szkole o „Baryleczce” nie bedzie. I to jest zasluga Coryllusa. Na tym blogu program sie pisze.

  28. Dla dzieci polecam „Ciekawskiego George’a”. ( Nie ma tam figli,które świat dziś chwali),jest za to dużo wiedzy i dobrze podanej,postaci występujące tam są NORMALNE,co nieczęsto dziś się zdarza.

  29. 1) Czyli poubierały się diabły w ornaty i ogonami na mszę dzwonią.
    2) na wybory trzeba biegać, bo wtedy jest szansa …
    3) moją lekturą były książki Wańkowicza (wszystkie) może dlatego, że po Babci rodzina pochodziła po sąsiedzku z terenów które były Wańkowiczowskie oraz po Powstaniu Warszawskim (poprzez Falling Bostel) jakaś część rodziny osiadła w Kanadzie a Wańlkowicz tę Kanadę opisywał. W jakiś taki okrężny sposób, przez Wańkowicza, można było mieć „kontakt” z rodziną.
    Ten trzeci punkt natchnął mnie taką oto refleksją: ile my się musimy natrudzić, żeby żyć jak inni … w rodzinie.

  30. na tym blogu pisze się program … Valser …. tak !

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.