sty 212021
 

Ponieważ nie mogę już, zmęczony pracą, oglądać nawet kawałków seriali na Netfliksie, postanowiłem przypomnieć sobie serial Lalka, według prozy Bolesława Prusa. Dojechałem na razie do odcinka paryskiego, kręconego, jak przypuszczam we Wrocławiu i włosy zjeżyły mi się na głowie. Coś tam pamiętałem, piąte przez dziesiąte, z dawnych czasów, kiedy to oglądałem, ale teraz serial ten po prostu mną wstrząsnął. Sprawy zasadniczo mają się tak.

Korzystając z aspiracji i niedołęstwa, a także ambicji niektórych ziemian, brytyjska agentura czynna w Rosji, drenuje ich budżety i doprowadza do ruiny podsuwając same chybione inwestycje. Operatorem tajnych brytyjskich interesów jest niejaki Kazimierz Starski, który pojawia się w filmie znienacka, a wraca z Londynu. Wcześniej zaś bawił w Chinach, wysłany tam z jakąś opiumową misją. Jest, jak wszyscy twierdzą, bankrutem, ale to nie przeszkadza mu jeździć salonkami do Paryża w ślad za głównym bohaterem powieści i serialu niejakim Wokulskim. On z kolei został zainstalowany przez kupców żydowskich współpracujących z reżimem carskim, a to znaczy po prostu kupców warszawskich, stojących w opozycji do gadającej w jidisz niemieckiej agentury z Łodzi, jako główny rozgrywający na rynku warszawskim.

Kluczowe dla sprawy są nieruchomości bankrutującego Łęckiego i prezesowej Zasławskiej. Biedny Ignacy Rzecki, alter ego Prusa, opisuje to wszystko tak, jakby chodziło o żeniaczkę i handel detaliczny, bo dalej nie sięgają jego horyzonty. I taką wersję wypadków proponuje się też dzieciom w szkole, ze wskazaniem na punkt kulminacyjny, jakim są rozważania, czy Wokulski był romantykiem czy pozytywistą. To nie ma żadnego znaczenia i stanowi jeden z fikcyjnych problemów, którymi przez 150 lat miał się zajmować stwór zwany polskim inteligentem. Rzeczywistość jest jednak inna. Żeby nie stracić kolejnych nieruchomości, które Anglicy przejmą, zamienią na pieniądze, a następnie wynagrodzą nimi swoich agentów, Szlangbaum z Wokulskim przeprowadzają następującą operację – za pieniądze z kasy ochrany, ale też z kasy Rotszylda, przy udziale niejakiego Suzina, który jeździ w zagranicznych misjach do Francji, kupują najbardziej luksusowy sklep w Warszawie i maskując swoje posunięcia rzekomym sukcesem tego sklepu, finansują przejęcie majątku Łęskiego i Zasławskiej.

Tło do tego wszystkiego tworzy grupa polskich ziemian, przedstawiona w książce i filmie, jako banda głupków, nie rozumiejąca niczego. W rzeczywistości panowie ci mają dobre rozeznanie i właściwy instynkt i za Boga nie mogą zrozumieć, dlaczego Wokulski chce wozić drogi, moskiewski perkal do Warszawy, zamiast tani łódzki do Moskwy. Godzą się na tę spółkę, bo uważają, że to ich patriotyczny obowiązek. Mają duże zasoby i nędzne 30 tysięcy rubli ulokowane w interesie Wokulskiego, który jest najwyraźniej kryty przez jakieś potężne siły, nie robi im różnicy. Czekają co będzie. Tymczasem Wokulski udaje, że zakochał się w pannie Izabeli Łęckiej, kompletnej kretynce, która nie może wyjść za mąż, bo wydaje jej się, że dobrą dla niej partią, może być albo książę krwi, albo włoski aktor. Nikt inny nie wchodzi w grę. Tą całą miłością zabezpiecza się główny bohater na wypadek, gdyby angielska agentura wywołała nad Wisłą jakieś antyżydowskie rozruchy i stary Szlangbaum stał się ich celem. Wokulski prze więc do ślubu, a jednocześnie rozwija znajomość z prezesową Zasławską, która – o czym wszyscy wiedzą, ale nikt nie mówi – była kiedyś zakochana w jego stryju. Montaż jest gruby, ale też i bezczelność Anglików czynnych w Rosji przekracza wszelkie granice. Do tego kolega Wokulskiego z czasów, kiedy obaj zostali zesłani na Syberię i tam z buntowników przekonwertowali się na wiernych poddanych cara, niejaki Suzin, dostaje nową misję. Trzeba jechać do Paryża, albowiem kroi się nowe rozdanie w Europie. Konieczne jest porozumienie się z Francuzami przeciwko Niemcom. Anglicy są tego świadomi dlatego wysyłają do Warszawy tego całego Starskiego, żeby osłabił pozycję negocjacyjną Rosjan i przy okazji skroił trochę kasy Polakom. Korona nie może przecież płacić za działalność swoich agentów, kto to słyszał…Starski pojawia się, wyskakuje niczym diabeł z pudełka i od razu postponuje Wokulskiego, przechodząc w jego obecności na angielski podczas rozmowy z tą idiotką Izabelą. Nie wie, że Wokulski poinstruowany przez Szlangbauma już dawno uczy się angielskiego i wszystko rozumie.

Do Paryża wyruszają obydwaj, ale w osobnych wagonach. Wokulskiego informuje o obecności Starskiego doktor Michał Szuman, czyli w rzeczywistości doktor Słonimski, ojciec Antoniego Słonimskiego. Wokulski nie wydaje się zaskoczony. Nie wie jednak, że jest w pułapce. Szuman to człowiek Rotszylda, który musi pilnować, żeby wszyscy opłacani przez niego ludzie, nie pozabijali się z powodu pieniędzy, kobiet, sensacji politycznych i alkoholowych. W Paryżu Wokulski deponuje swoje aktywa w banku Rotszylda, o czym mówi wprost w rozmowie z niejaką baronową, osobą wyglądającą na kochankę Cecila Rhodesa, albo na luksusową burdelmamę, co w sumie na jedno wychodzi. Suzin, kolega Wokulskiego, spotyka się w Paryżu z politykami i kupuje od kochanki Rhodesa informacje o ich przykrych nawykach. Wokulski zaś ma się rozglądać za wojennym now how. Obiecano mu za to 50 tysięcy rubli. W czasie tych czynności spotyka niejakiego Geista, który mami go bujdami o chemii związków wodoru. W rzeczywistości ma do sprzedania jakiś prototyp C4, który – z chwilą kiedy pojawia się Wokulski – łatwo sprzedaje Anglikom. Wcześniej nie mógł, bo nie było konkurencyjnych wobec Anglików kupców, to znaczy byli, ale czekali, aż autor wynalazku zwariuje, albo umrze. Wtedy chcieli przejąć materiał wybuchowy za darmo. Nie zrozumieli, że jest ów Geist częścią projektu Rotszylda, a on nie chce, żeby ktoś zabierał jego ludziom pomysły za darmo. I to jest właśnie trzecie dno misji Wokulskiego w Paryżu. Rotszyld za pomocą Suzina, który jest bezradny wobec pieniędzy, kwartetów smyczkowych i kurew udrapowanych na wielkie damy, ściąga znanego z zamiłowania do nauk kupca ze wschodu, o którym krążą spreparowane legendy i w ten sposób zmusza anglo-amerykańską spółkę do zakupu tego prototypu C4. Z chwilą kiedy do tego dochodzi, Geist traci zainteresowanie dla Wokulskiego i, jak to brzydko mówią na Marymoncie, spuszcza go po drucie. Wokulski idzie do hotelu i marzy o pracy naukowej dla dobra ludzkości. Jest bowiem jednym z tych ludzi, którzy uczestnicząc w jakichś aranżacjach ni cholery z nich nie rozumieją. I wtedy dostaje list od Szlangbauma podpisany rzekomo przez prezesową Zasławską, który jest oczywiście szyfrowany. List wzywa go natychmiast do Polski, konkretnie zaś do majątku Zasławskiej, w którym zaczyna się dziać coś niedobrego. Wokulski podejmuje błyskawiczną decyzję i jedzie na dworzec kolei północnej. Za nim, niczym cień, albo tajemniczy Don Pedro, szpieg z krainy deszczowców, podąża Kazio Starski.

CDN

 

A teraz coś extra. Animowana zapowiedź książki o żydowskich fechmistrzach.

 

https://www.youtube.com/watch?v=RbP2Jt6Fjxg&feature=youtu.be

 

  39 komentarzy do “Lalka. Wersja 2.0”

  1. to ta powieść pozytywistyczna, mająca zaganiać społeczeństwo  do pracy od podstaw to objawiła się jako szpiegowska… w klasycznym schemacie.

    nie ma przypadków są tylko znaki …. niektóre potwierdzają sprawczą, koronkową robotę wywiadów państw

  2. Super….z tym, że jedynie „stary romantyk” Rzecki, cały czas wierzy głęboko, że „kochany Stach”wplątał się w jakąś grubą awanturę polityczną, na skalę co najmniej europejską. Nie mogę więc się oprzeć wrażeniu, że stary subiekt to nie alter ego Prusa, a raczej autora powyższej analizy, ergo – Prus pisząc „Lalkę” pod koniec XIX wieku, antycypował przewidując publikację szanownego Coryllusa, 130 lat później 😉

  3. To możliwe, ale w takim razie Rzecki nie jest alter ego Prusa, myliłem się. Kim jest w takim razie Prus?

  4. Świetne. Jako ćwiczenie intelektualne próbuje sam obstawiać dalsze losy naszych bohaterów w tym Jamesa Bonda (ps Starski) i Jack Ma (ps Julian Ochódzki)

  5. Prus o wielu rzeczach nie mógł pisać wprost. Posługiwał się tzw. językiem ezopowym. Inaczej mowiąc szyfrował informacje. Dla jego czytelników było to czytelne, dla nas trudne i często niejasne. Za „Lalkę” spadły na niego krytyki z różnych stron. Rzecki nie jest taki naiwny jak się zwykło sądzić, to on mówi : „marionetki, wszystko marionetki”.

  6. Dzień dobry. Super 🙂 Bardzo udane testowane modelu, zaproponowanego przez Gospodarza już wcześniej i jak dotąd pomyślnie przechodzącego wszystkie testy. Szapo-ba, że tak powiem. Ale ja jeszcze o Prusie i o tych niedołężnych ziemianach. O Żeromskim tu już było, o Sienkiewiczu też i to mamy poukładane. Ale Prus? i ci tak zwani pozytywiści? Czytając powyższe można odnieść wrażenie, że autor „Lalki” zastosował znany z wielu publikacji o Templariuszach wielopoziomowy sposób narracji, czytelny dla jednych mniej, dla innych bardziej. No i ci ziemianie. Czy tylko jeden Milewski, może z Woyniłłowiczem, byli przytomni umysłowo a reszta to banda degeneratów, jak to nam władza ludowa skutecznie wytłumaczyła? Nie chce mi się wierzyć, żeby oni tak nic nie czaili i szli na rzeź w podskokach. Jeździli do Paryża i Londynu, mieli tam znajomych i chyba nie tylko w burdelach. Mieli więc szansę wiedzieć więcej niż my (ja..) dzisiaj. No i ta konsekwencja z którą ich później wyeliminowano świadczy o tym, że był to przeciwnik groźny, nawet kiedy już leżał…

  7. O właśnie! Jakkolwiek Pan Gabriel przedstawił nam niezwykłą i nadzwyczaj celną   – jak zawsze – interpretację przeszłości, tym razem zilustrowanej w dziele Prusa, to przecież nie byłaby ona możliwa, jeśli by Prus nie „namotał” tych mnóstwa wątków, pozornie banalnych i bez większego znaczenia. Więc tu Gospodarz się zanadto pospieszył z tą poczciwością Rzeckiego i alter ego.

    A tak w ogóle, to wspaniały materiał na komercyjny sukces i przy tym prawdziwie edukacyjny wkład w polską kulturę. Choć pewnie dużo pracy jeszcze wymaga!

  8. Czytałem tą Lalkę jako lekturę szkolną i szkoda, że tak nudnie na zajeciach ją wtedy interpretowaliśmy.

    PS. Wojskowe Biuro Historyczne opublikowalo na fb fragmenty dokumentów tajnej operacja przekazania złota i srebra ze środków Funduszu Obrony Narodowej w Wielkiej Brytanii komunistom w Polsce, 1947-1948 r.

    Na co przekazano te pieniądze ? Na ubeckie katownie ?

  9. I jeszcze jedno, Lestrade, z „Sherlocka Holmesa” : https://pl.wikipedia.org/wiki/Sherlock_Holmes#/media/Plik:A_Study_in_Scarlet_Friston_01.jpg

    i opis stroju Rzeckiego : „w lot (…) spostrzeżono, że cylinder pana Ignacego pochodzi sprzed lat dziesięciu, krawat sprzed pięciu, a ciemnozielony surdut i obcisłe spodnie w kratki sięgają nierównie dawniejszej epoki.”

  10. To trzeba wydac w postaci ksiazeczki dla dzieci i starszych dzieci.

  11. Akcja „Lalki” to rok 1879/80, antyżydowskie rozruchy miały miejsce w 1881 r., opisała je językiem ezopowym Konopnicka w „Mendlu Gdańskim”. Pouczająca lektura, ponieważ pisarka opisała krok po kroku, jak się robi prowokacje.

  12. Ale Pan odjechał. Lepiej niech już Pan tego Netflixa ogląda. Będzie lepiej dla Polski jak Pan zostawi egzegezy literatury przez filtr spiskowej teorii historii.

    Pozdrawiam z uśmiechem

  13. „Marionetki” – to miało sen egzystencjalny. Litości! Skończy tę zabawę bo jeszcze się okaże że Prus to brytyjski agent. Conrad to na pewno bo pisał po angielsku.

  14. Czyli uważa pan, że to jest film i książka o nieszczęśliwej miłości, tak? Był pan kiedy zakochany? Rozpoznaje pan siebie w Wokulskim? Ja przeczytawszy pańskie komentarze nie uśmiechnąłem się niestety. Przeciwnie popadłem w przygnębienie. Nie wiem w zasadzie po co pan tu przychodzi.

  15. A czemu tak boli konstatacja, że Angole to przebiegły naród?  No przebiegli są  i co?

  16. miał Prus na utrzymaniu i żonę i berlińskie kochanki, Pan wie ile to mogło kosztować?

    Może się i zaplątał w coś,  co dawało kasę no i jednakowoż nie było honorowe.

    Przy kosztach utrzymania dwóch domów a może trzech, można się było zaplątać w tak zwane nie licujące z honorem zlecenia.

    Nie potępiam pisarza, tylko mi się śmiać chce, że najważniejszą cechą jego życiorysu  na lekcjach z polskiego, było to, że miał agorafobię.

    Nawet z tego względu myślałam o nim że to zalękniony pantoflarz. Jednak Prus, wg biografów  pantoflarzem nie był.

  17. Tak topos teatru – świata. Prus był człowiekiem, który miał kontakt z rzeczywistością, świat  znał z autopsji, nie zza biurka w redakcji.

  18. Rzecki jest prawdopodobnie oficerem prowadzącym młodego Stacha. To Rzecki umożliwia swemu protegowanemu małżeństwo ze starą Minclową, którą później otruwają i w ten sposób Wokulski wchodzi w posiadanie majątku dwu pokoleń Minclów. Ale wcześniej Wokulski zamieszany jest w powstanie styczniowe i z czteroletniej zsyłki do Irkucka wraca z niewielką fortunką. Prawdopodobne jest, że zostaje on zwerbowany jako prowokator już w na swojej pierwszej posadzie w sklepie u Hopfera i wysłany na uczelnię do przeprowadzenia operacji wśród polskich studentów. Niemożliwe jest moim zdaniem, żeby taki człowiek zakochał się w taki sposób jak jest to nam przedstawione w książce. Ja zawsze lubiłam Izabellę, nie była taka głupia wcale. ją też by otruli przecież

  19. Nigdzie tego nie napisałem. Co pan?

    Wątek miłosny to asumpt do ukazania poważniejszych spraw.

    Kluczem do powieści jest jedno zdanie wypowiedziane przez Woklulskiego. Ale tego nie napiszę, bo po co mam pod pseudonimem się wypruwać.

    A naprawdę myślałem że ten tekst to żart więc dodałem trochę od siebie. Ale widzę że tu wszystko na poważnie. O ja cię!

  20. Ja to wiem, ale to chyba do nebraski  bo ona twierdzi że to o agentach.

  21. Tylko kto jest reptililianinem? Baron Krzeszowski? Ma pani jakieś typy?

  22. a jaka rolę odgrywał człowiek, który makaronizował i czy on się przedstawiał nazwiskiem

    – Kerukowski-

    (bo już nie pamiętam, ale ten pan platał w jednym zdaniu wyrazy z pięciu języków??)

  23. no tak wg dzisiejszych schematów to Stach z tym swoim perkalem, wydaje się być „rosyjską onucą”, no ale w ówczesnych warunkach przyrody i polityki … było inaczej …..

  24. Może Wokulski sprzedawałby tekstylia do Chin, jak to robili Polacy do 1834 r. z uwagi na dogodne, protekcyjne warunki polityki celnej Imperium Rosyjskiego?  Na ten rynek firmy  z Królestwa wróciły dopiero pod koniec XIX wieku. Założył wszak Spółkę do Handlu ze Wschodem.

  25. Ten pan, jeśli mnie pamięć nie myli, to jeden z bohaterów „Emancypantek”.

  26. Jeżeli można skromniej: miłość Wokulskiego do panny Izabeli była tylko pretekstem do opisu ważnych zjawisk zachodzących w społeczeństwie polskim XIX w (zaboru rosyjskiego). Dla mnie osobiście (gdyż  każdy patrzy przez inne „szkiełko”) a ja patrzę przez teraźniejszość (np. wykupu polskich wyciągów narciarskich), analiza społeczności żydowskiej (na wielu płaszczyznach) powoduje że erudycja pana Coryllusa jest drugorzędna (przepraszam z góry).

  27. Wokulski to zasadniczo cienki Bolek. Ktoś porównał (może tu?) kwoty przypisywane w Lalce Wokulskiemu z dochodami dużego hrabiowskiego majątku. Jakiś marny ułamek. A jak wyglądałoby porównanie w skali imperialnych interesów? Kolejowych, budowlanych, wojskowych? Tysiące czy miliony rubli?

    Trzeba wiedzieć, że duże pieniądze i prawdziwe interesy lubią ciszę. Mało kto wie gdzie i w jaki sposób robi się np. teraz dużą forsę. Przeważnie przekraczającą naszą wyobraźnię. Warto to sobie uświadomić, zwłaszcza jak się żyje od pierwszego do pierwszego.

    Prus był świadomym człowiekiem, więc albo zabrakło mu wyobraźni o skali przedsięwzięć, albo jednak nie jest to książka o wielkich tajnych manewrach.

  28. kilka dziesięcioleci od matury i lektura szkolna podlega scaleniu (przynajmniej w mojej głowie)

    bardzo mnie ten bohater książkowy śmieszył, ten -Kerukowski-

    Zgaduję …… Pani Ada jest – pedagogiem

    Zgadłam … brawo ja !!!

  29. proszę Pana to jest pierwszorzędna erudycja o pierwszorzędnej nacji

  30. Prus był agentem – zdrowego rozsądku, za to ręczę, co do reszty … tajemnica.

    np.: takie zdanie: (…) w Warszawie obok demokracji i pozytywizmu wybuchła nowa epidemia – emancypacja kobiet.”

  31. Pedagogiem? Nigdy… ratunku…

  32. Bolesław Prus, Wokulski (herbu Prus z podlaskiego, 1700) i Rzecki czytali prasę, z której więcej można było dowiedzieć się o świecie niż z dzisiejszych mediów. Autor Lalki umieścił w powieści to co mógł, a niektóre wątki wyjaśnił w Przekroju Henryk Markiewicz w 1949 roku (to był ostatni rok wczesnego PRL, gdy literaci mogli sobie coś wyjaśniać).

    Dodałem tekst Agent angielski

  33. Czy ten konflikt miał coś wspólnego z tzw. złotymi cłami wprowadzonymi w Rosji w 1877r.?

  34. Czy ten konflikt miał coś wspólnego z tzw. złotymi cłami wprowadzonymi w Rosji w 1877r.?

  35. W próbę wywołania powstania w Polsce zamieszany był lord Beresford. Trzeba by prześledzić jego rolę w polityce handlowej Wielkiej Brytanii.

  36. Piękne, czekam na część II.

  37. tak to jest ciężki kawałek chleba, ale jedno dobre że trzyma w pionie intelekt,

Przepraszamy, zamieszczanie komentarzy jest chwilowo niemożliwe.